Burke Shellley R.I.P.
...łza się kręci w oku,pozostaną świetne płyty i muzyka :
https://www.youtube.com/watch?v=nHPCtgmtS68
Znaleziono 241 wyników
Trzeba dodać,że niezwykle utalentowany i sympatyczny, współtwórca największych dokonań Uriah Heep. "Niedżwiedź", bo taką miał ksywkę,nie tylko "wymiatał na bębnach",ale też udzielał się na wokalu w charakterystycznych dla zespołu chórkach.kłapouch pisze:Lee Kerslake - wieloletni perkusista Uriah Heep.
[***]
- 17.11.2019, 22:30
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
Manfred Mann's Earth Band-14.11.2019 -Drezno-Alter Schlachthof
Manfred Mann,który całkiem niedawno skończył 79 lat nadal jest aktywny i koncertuje głównie w Niemczech ze swoim zespołem .W ramach późnojesiennej trasy odbył się występ min. w Dreźnie, na którym byłem. Koncert trwał około 1,5 godziny,gdzie zespół zagrał największe i najbardziej znane swoje utwory. Zresztą na to pewnie publiczność czekała, gdzie tutaj zespół jest dobrze znany i popularny.
A oto setlista z czwartkowego wieczoru:
1. Captain Bobby Stout
2. Spirit In The Night
3. Don't Kill It Carol
4. Martha's Madman
5. Stronger Than Me
6. You Angel You
7. Father of Day, Father of Night
8. For You
9. Blinded by the Light
10. Davy's on the Road Again
11. Do Wah Diddy Diddy
12. The Mighty Quinn)
Osobiście bardzo sobie cenię płyty Manfred Mann's Earth Band z pierwszego okresu działalności,czyli z Mickiem Rogersem,który na szczęście wrócił do zespołu i jest w aktualnym składzie.Nie było "Visionary Mountains",ale w żelaznym repertuarze nie zabrakło "Spirit In The Night" czy "Father of Day,Father of Night"...Przebojowe utwory MMEB "Don't Kill It Carol" ,"You Angel You" czy "For You" ,gdzie na wokalu głównie udzielał się aktualny wokalista Robert Hart wypadły równie dobrze. Ale to co najbardziej porwało publiczność to "Blinded by the Light" , "Davy's on the Road Again" i "The Mighty Quinn", zagrany na koniec.Było bardzo sympatycznie zarówno przed, w trakcie i po koncercie. Muzycy świetnie się bawili a sam lider co jakiś czas wychodził bliżej na scenę zza swoich organów.Przed koncertem mimo połowy listopada ,w oczekiwaniu na wejście do klubu można było przy zakupić dobry browar, w środku również.Dowiedziałem się od menagera przy stoisku z płytami,że zespół niestety nie wyjdzie po koncercie . Pojawił się jedynie wokalista.Były przygotowane natomiast płyty z kompletem autografów zespołu."Dlaczego nie przyjeżdżacie do Polski"- spytałem?...usłyszałem po chwili " są plany na jesień 2020 na koncerty w Czechach i być może u Nas też...rozmowy się toczą-i oby "wypaliły"-może na 80 -te urodziny Mann Nas, również odwiedzi ,kto wie?...
Manfred Mann,który całkiem niedawno skończył 79 lat nadal jest aktywny i koncertuje głównie w Niemczech ze swoim zespołem .W ramach późnojesiennej trasy odbył się występ min. w Dreźnie, na którym byłem. Koncert trwał około 1,5 godziny,gdzie zespół zagrał największe i najbardziej znane swoje utwory. Zresztą na to pewnie publiczność czekała, gdzie tutaj zespół jest dobrze znany i popularny.
A oto setlista z czwartkowego wieczoru:
1. Captain Bobby Stout
2. Spirit In The Night
3. Don't Kill It Carol
4. Martha's Madman
5. Stronger Than Me
6. You Angel You
7. Father of Day, Father of Night
8. For You
9. Blinded by the Light
10. Davy's on the Road Again
11. Do Wah Diddy Diddy
12. The Mighty Quinn)
Osobiście bardzo sobie cenię płyty Manfred Mann's Earth Band z pierwszego okresu działalności,czyli z Mickiem Rogersem,który na szczęście wrócił do zespołu i jest w aktualnym składzie.Nie było "Visionary Mountains",ale w żelaznym repertuarze nie zabrakło "Spirit In The Night" czy "Father of Day,Father of Night"...Przebojowe utwory MMEB "Don't Kill It Carol" ,"You Angel You" czy "For You" ,gdzie na wokalu głównie udzielał się aktualny wokalista Robert Hart wypadły równie dobrze. Ale to co najbardziej porwało publiczność to "Blinded by the Light" , "Davy's on the Road Again" i "The Mighty Quinn", zagrany na koniec.Było bardzo sympatycznie zarówno przed, w trakcie i po koncercie. Muzycy świetnie się bawili a sam lider co jakiś czas wychodził bliżej na scenę zza swoich organów.Przed koncertem mimo połowy listopada ,w oczekiwaniu na wejście do klubu można było przy zakupić dobry browar, w środku również.Dowiedziałem się od menagera przy stoisku z płytami,że zespół niestety nie wyjdzie po koncercie . Pojawił się jedynie wokalista.Były przygotowane natomiast płyty z kompletem autografów zespołu."Dlaczego nie przyjeżdżacie do Polski"- spytałem?...usłyszałem po chwili " są plany na jesień 2020 na koncerty w Czechach i być może u Nas też...rozmowy się toczą-i oby "wypaliły"-może na 80 -te urodziny Mann Nas, również odwiedzi ,kto wie?...
...zgadza się,takie były bowiem jego "korzenie" właśnie jazzowe,do których potem wrócił.Baker występował z wieloma zespołami i współpracował z wieloma muzykami,ale najbardziej znany jest z Cream a tam to było granie! :Leptir pisze:Nie tylko dla rockowego, w jazzie też sobie bardzo dobrze radził:
https://www.rollingstone.com/music/musi ... b-onYAtKOI
- 10.06.2019, 11:13
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
The Animals&Friends-RCKP Krosno 09.06.2019
Wczorajszego wieczoru miałem okazję "przenieść się" na ponad półtoragodziny w klimaty rhythm and bluesa z połowy lat 60-tych za sprawą występu zespołu, w którym do dziś grają dwaj oryginalni Animalsi...i muszę przyznać,że warto było! Kameralny koncert z bardzo dobrą akustyką,świetnym kontaktem kwartetu z publicznością , z niesamowitą dawką muzyki zagranej z polotem i rzemiosłem-w szczególności za sprawą "dinozaurów"-Johna Steela na perkusji i Mickey Gallagehera -organy. W trakcie koncertu można było usłyszeć opowieści J.Steela,będącego w zespole od samego początku czyli od 1963 roku! nt. pierwszego pobytu Animalsów w Polsce późną jesienią 1965 jak i o atmosferze koncertów z tamtych czasów.Równie dobra była od samego początku na krośnieńskiej scenie,zespół sięgał po znane utwory co rusz łowiąc je z długiej kopalni hitów.Spodobała mi się bardzo wersja"Don't Let Me Be Misunderstood"z patią organów wgniatających serce w fotel.Na bis zabrzmiał nieśmiertelny "House of the Rising Sun", po którym publiczność żegnała zespól na stojąco gromkimi brawami.Po koncercie można było uzyskać autografy lub zrobić sobie zdjęcie z zespołem.
Wczorajszego wieczoru miałem okazję "przenieść się" na ponad półtoragodziny w klimaty rhythm and bluesa z połowy lat 60-tych za sprawą występu zespołu, w którym do dziś grają dwaj oryginalni Animalsi...i muszę przyznać,że warto było! Kameralny koncert z bardzo dobrą akustyką,świetnym kontaktem kwartetu z publicznością , z niesamowitą dawką muzyki zagranej z polotem i rzemiosłem-w szczególności za sprawą "dinozaurów"-Johna Steela na perkusji i Mickey Gallagehera -organy. W trakcie koncertu można było usłyszeć opowieści J.Steela,będącego w zespole od samego początku czyli od 1963 roku! nt. pierwszego pobytu Animalsów w Polsce późną jesienią 1965 jak i o atmosferze koncertów z tamtych czasów.Równie dobra była od samego początku na krośnieńskiej scenie,zespół sięgał po znane utwory co rusz łowiąc je z długiej kopalni hitów.Spodobała mi się bardzo wersja"Don't Let Me Be Misunderstood"z patią organów wgniatających serce w fotel.Na bis zabrzmiał nieśmiertelny "House of the Rising Sun", po którym publiczność żegnała zespól na stojąco gromkimi brawami.Po koncercie można było uzyskać autografy lub zrobić sobie zdjęcie z zespołem.
- 08.05.2019, 13:59
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
Steve Hackett /Genesis Revisited Tour 2019/ 7.5.2019 Kraków Klub Studio
Wczorajszy wieczór z muzyką dawnego Genesis jak i z solową twórczością artysty był dla mnie przepiękną podróżą w świat dźwięków,ale i również magii.Koncert zagrany został w dwóch setach .W pierwszym były to głównie utwory z lp. "Spectral Mornings" z okazji 40 lecia jak i z najnowszej lp. "At The Edge Of Light".Bardzo dobre wprowadzenie zespołu w klimaty prog,aby po 20 minutowej przerwie zabrzmiało w całości klasyczne "Selling England By The Pound"...i to było coś niesamowitego! Album zagrany w całości z pasją,energią i polotem oraz klimatyczną scenografią i manierą wokalisty. Partie gitary mistrza w utworze "Firth of Fifth" dosłownie zaniosły mnie w przestworza...fortepian, saksofon,perkusja ,2 gitara...zabrzmiały równie znakomicie!...i tak już było do końca aż po bis...po którym trudno było się rozstać zarówno publiczności jak i zespołowi nagrodzonemu gromkim brawami.
Wczorajszy wieczór z muzyką dawnego Genesis jak i z solową twórczością artysty był dla mnie przepiękną podróżą w świat dźwięków,ale i również magii.Koncert zagrany został w dwóch setach .W pierwszym były to głównie utwory z lp. "Spectral Mornings" z okazji 40 lecia jak i z najnowszej lp. "At The Edge Of Light".Bardzo dobre wprowadzenie zespołu w klimaty prog,aby po 20 minutowej przerwie zabrzmiało w całości klasyczne "Selling England By The Pound"...i to było coś niesamowitego! Album zagrany w całości z pasją,energią i polotem oraz klimatyczną scenografią i manierą wokalisty. Partie gitary mistrza w utworze "Firth of Fifth" dosłownie zaniosły mnie w przestworza...fortepian, saksofon,perkusja ,2 gitara...zabrzmiały równie znakomicie!...i tak już było do końca aż po bis...po którym trudno było się rozstać zarówno publiczności jak i zespołowi nagrodzonemu gromkim brawami.
- 26.02.2019, 16:06
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
Uriah Heep,Turbo 20.2.2019 Kraków Klub Studio
W ubiegłym tygodniu po czterech latach nieobecności i na 4-ry koncerty zawitała do Nas legenda hardrocka w ramach trasy promującej nowy krążek "Living The Dream"."Heeps" dosyć często odwiedzają nas i za każdym razem jest to hardrockowa uczta...ale po kolei. Tym razem na nowo odnowionej scenie i w obszernym klubie przed Uriah Heep wystąpiła nasza rodzima legenda heard'n'heavy -zespół Turbo,grająca ponad 35 lat.Mocno odmłodniała ekipa Turbo,bo ze starego składu pozostał tylko Marek Hofmann zagrała świetny koncert-było czadowo i hardrockowo....świetna rozgrzewka i wprowadzenie przed eksplozją!... Tak !, kiedy na początku grania zabrzmiał miażdżący otwieracz z nowej LP "Grazed By Haven" wiedziałem,że będzie moc a potem to jak zapowiedział Bernie Shaw, będą utwory i bardzo stare, młodsze i najświeższe i tak ...było. Nie zabrakło July Morning,Lady In Black i nieśmiertelnego Gypsy,było stylowe Return To Fantasy, magiczne Demons and Wizard i przepiękne Sunrise.Mick Box i Bernie Shaw czują się u nas jak w domu i taka też atmosfera panowała przez cały koncert.Super kontakt zespołu z publicznością aż do ostatnich minut .Po raz kolejny raz usłyszałem dobrze mi znane Uriah Heep,ale i to całkiem nowe czasem nawet mocno purpurowe.Niesamowite jak zawsze było,choć momentami chyba dużo mocniejsze July Morning,które jak stwierdził Mick Box jest ponadczasowe i łączy przeszłość z przyszłością.Mam jednak wrażenie,że to współczesne Uriah Heep z nowymi utworami to jednak już inny zespół...następca Lee Kerslake'a na perkusji Gilbrook to zwierzak, który mało co nie rozwalił perkusji!...Lanzon to już nie to samo Hensley ...mimo tego,że najnowsza płyta jest bardzo dobra a tytuł jest rozmarzony brakuje mi dawnej magii i ducha z czasów z Byronem,
Poniżej setlista z koncertu:
Grazed by Heaven
Return to Fantasy
Living the Dream
Too Scared to Run
Take Away My Soul
Knocking at My Door
Rainbow Demon
Waters Flowin'
Rocks in the Road
Gypsy
Look at Yourself
July Morning
Lady in Black
Bis:
Sunrise
Easy Livin'
W ubiegłym tygodniu po czterech latach nieobecności i na 4-ry koncerty zawitała do Nas legenda hardrocka w ramach trasy promującej nowy krążek "Living The Dream"."Heeps" dosyć często odwiedzają nas i za każdym razem jest to hardrockowa uczta...ale po kolei. Tym razem na nowo odnowionej scenie i w obszernym klubie przed Uriah Heep wystąpiła nasza rodzima legenda heard'n'heavy -zespół Turbo,grająca ponad 35 lat.Mocno odmłodniała ekipa Turbo,bo ze starego składu pozostał tylko Marek Hofmann zagrała świetny koncert-było czadowo i hardrockowo....świetna rozgrzewka i wprowadzenie przed eksplozją!... Tak !, kiedy na początku grania zabrzmiał miażdżący otwieracz z nowej LP "Grazed By Haven" wiedziałem,że będzie moc a potem to jak zapowiedział Bernie Shaw, będą utwory i bardzo stare, młodsze i najświeższe i tak ...było. Nie zabrakło July Morning,Lady In Black i nieśmiertelnego Gypsy,było stylowe Return To Fantasy, magiczne Demons and Wizard i przepiękne Sunrise.Mick Box i Bernie Shaw czują się u nas jak w domu i taka też atmosfera panowała przez cały koncert.Super kontakt zespołu z publicznością aż do ostatnich minut .Po raz kolejny raz usłyszałem dobrze mi znane Uriah Heep,ale i to całkiem nowe czasem nawet mocno purpurowe.Niesamowite jak zawsze było,choć momentami chyba dużo mocniejsze July Morning,które jak stwierdził Mick Box jest ponadczasowe i łączy przeszłość z przyszłością.Mam jednak wrażenie,że to współczesne Uriah Heep z nowymi utworami to jednak już inny zespół...następca Lee Kerslake'a na perkusji Gilbrook to zwierzak, który mało co nie rozwalił perkusji!...Lanzon to już nie to samo Hensley ...mimo tego,że najnowsza płyta jest bardzo dobra a tytuł jest rozmarzony brakuje mi dawnej magii i ducha z czasów z Byronem,
Poniżej setlista z koncertu:
Grazed by Heaven
Return to Fantasy
Living the Dream
Too Scared to Run
Take Away My Soul
Knocking at My Door
Rainbow Demon
Waters Flowin'
Rocks in the Road
Gypsy
Look at Yourself
July Morning
Lady in Black
Bis:
Sunrise
Easy Livin'
- 25.02.2019, 14:08
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
Sobotni wieczór w warszawskiej Progresji 23.2.19 pt. Caravan 50 lecie ....pozostanie mi na długo w pamięci.Również zobaczyłem i usłyszałem legendę sceny Canterbury, po raz pierwszy.I warto było. Magia,humor,radość z grania ,moc-niesamowity, bardzo dobry i pozytywnie energetyczny koncert. Starsi panowie zagrali jak na jubileuszową trasę przystało-największe i najbardziej znane utwory a jak zabrzmiały!- znakomicie. Co mogę dodać to jeden z takich koncertów po,których się człowiek zastanawia kiedy przyjadą następnym razem? Od wczoraj słucham solowego albumu Hastingsa,który można było kupić po koncercie,bardzo fajny przy okazji patrzę na okładkę z autografem Pye'a ....i widzę zespół,który od pierwszych dźwięków rozkręca,żeby za moment wprowadzić w zadumę,aż po ostatnie,żeby na nowo poderwać publiczność...
- 25.09.2018, 13:12
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
Festiwal Kielce Rockują VI edycja 15-16.09.2018 Amfiteatr Kadzielnia Kielce
15.09 Focus/Atomic Rooster/Nosowska
Wybrałem się do kieleckiej Kadzielni po raz pierwszy a na festiwal w ogółe po raz drugi...tegoroczna formuła była nieco dziwna bo wg rozpiski "gwiazdami" zamykającymi oba dni mieli byli nasi rodzimi wykonawcy co w praktyce okazało się nie takie nawet złe,ale par słów o tym jak było...
Focus-zagrał wzorcowo, progresywnie i bajecznie...Połówka oryginalnego kwartetu czyli :Thijs van Leer tryskał humorem i jednocześnie wydobywał znajome mi dźwięki z organów Hammonda a Pierre van der Linden "niczym scalony" z zestawem perkusyjnym grał na najwyższym światowym poziomie.Zabrzmiały wszystkie wielkie utwory Focusa nie zabrakło nieśmiertelnego HocusPocus.
Atomic Rooster-miła niespodzianka bo zespół legenda od 2 lat koncertuje za zgodą wdowy po zmarłym liderze Vincecie Crane...energetyczne utwory Atomica rozgrzały publiczność...i mimo że tak naprawdę to bardziej tribute band-klimat był niesamowity a w zespole jedynym oryginalnym muzykiem jest tylko gitarzysta Steve Bolton.
Nosowska-wysłuchałem 2 utwory i niestety musiałem wyjść bo dudniło mi w uszach od dyskotekowej kołataniny nie pasującej do klimatu festiwalu.Ruszyłem do rynku z przyjaciółmi i w tętniącym życiem Craft Beer Pubie przy browarze rozmawialiśmy o muzie.
16.09 Ten Years After/Chris Farlowe&The Norman Blues Beaker Band/Kult
W drugim dniu przed koncertem odwiedziłem Muzeum Laurensa Hammonda-jedyne w Polsce i pierwsze takie w Europie. Ciekawa sprawa bo można się dowiedzieć tam na temat historii powstania pierwszych modeli organów oraz nt. słynnych zagranicznych i polskich hammondzistów jak i zobaczyć i dotknąć takie organy na ekspozycji.Miłe bo i muzycy z Atomic Rooster również tam byli jeden z nich grał właśnie na jednym z modeli...można było zatem zamienić dwa słowa nt koncertu z zespołem oraz zrobić zdjęcie...
Ten Years After-zagrał tego wieczoru jako trio bez klawiszowca Chicka Churchilla,który z powodu choroby serca nie przybył z zespołem. Było blues-rockowo i energetycznie...Alvina Lee zastępuje godnie młodziutki Marcus Bonfanti,który czadowo wymiatał na gitarze standardy część koncertu była również akustyczna-dzięki czemu zespół nawiązał świetny kontakt z publiką.
Chris Farlowe-legenda, charyzma wokalista znany głównie z Colosseum przyjaciółmi Z Norman Beaker Blues Band rozkołysali kielecką Kadzielnię w rytmie blues-rockowych dźwięków,wydawało się,że ten ich koncert mógł trwać wiecznie trudno się było pożegnać....na zakończenie wystąpił KULT osobiście ponieważ musiałem wracać "poświęciłem Kazika"...pewnie wypadł nie najgorzej...
Atmosfera festiwalu była bardzo dobra-miejsce i nagłośnienie świetne...wybór Kadzielni to strzał w 10-kę....
15.09 Focus/Atomic Rooster/Nosowska
Wybrałem się do kieleckiej Kadzielni po raz pierwszy a na festiwal w ogółe po raz drugi...tegoroczna formuła była nieco dziwna bo wg rozpiski "gwiazdami" zamykającymi oba dni mieli byli nasi rodzimi wykonawcy co w praktyce okazało się nie takie nawet złe,ale par słów o tym jak było...
Focus-zagrał wzorcowo, progresywnie i bajecznie...Połówka oryginalnego kwartetu czyli :Thijs van Leer tryskał humorem i jednocześnie wydobywał znajome mi dźwięki z organów Hammonda a Pierre van der Linden "niczym scalony" z zestawem perkusyjnym grał na najwyższym światowym poziomie.Zabrzmiały wszystkie wielkie utwory Focusa nie zabrakło nieśmiertelnego HocusPocus.
Atomic Rooster-miła niespodzianka bo zespół legenda od 2 lat koncertuje za zgodą wdowy po zmarłym liderze Vincecie Crane...energetyczne utwory Atomica rozgrzały publiczność...i mimo że tak naprawdę to bardziej tribute band-klimat był niesamowity a w zespole jedynym oryginalnym muzykiem jest tylko gitarzysta Steve Bolton.
Nosowska-wysłuchałem 2 utwory i niestety musiałem wyjść bo dudniło mi w uszach od dyskotekowej kołataniny nie pasującej do klimatu festiwalu.Ruszyłem do rynku z przyjaciółmi i w tętniącym życiem Craft Beer Pubie przy browarze rozmawialiśmy o muzie.
16.09 Ten Years After/Chris Farlowe&The Norman Blues Beaker Band/Kult
W drugim dniu przed koncertem odwiedziłem Muzeum Laurensa Hammonda-jedyne w Polsce i pierwsze takie w Europie. Ciekawa sprawa bo można się dowiedzieć tam na temat historii powstania pierwszych modeli organów oraz nt. słynnych zagranicznych i polskich hammondzistów jak i zobaczyć i dotknąć takie organy na ekspozycji.Miłe bo i muzycy z Atomic Rooster również tam byli jeden z nich grał właśnie na jednym z modeli...można było zatem zamienić dwa słowa nt koncertu z zespołem oraz zrobić zdjęcie...
Ten Years After-zagrał tego wieczoru jako trio bez klawiszowca Chicka Churchilla,który z powodu choroby serca nie przybył z zespołem. Było blues-rockowo i energetycznie...Alvina Lee zastępuje godnie młodziutki Marcus Bonfanti,który czadowo wymiatał na gitarze standardy część koncertu była również akustyczna-dzięki czemu zespół nawiązał świetny kontakt z publiką.
Chris Farlowe-legenda, charyzma wokalista znany głównie z Colosseum przyjaciółmi Z Norman Beaker Blues Band rozkołysali kielecką Kadzielnię w rytmie blues-rockowych dźwięków,wydawało się,że ten ich koncert mógł trwać wiecznie trudno się było pożegnać....na zakończenie wystąpił KULT osobiście ponieważ musiałem wracać "poświęciłem Kazika"...pewnie wypadł nie najgorzej...
Atmosfera festiwalu była bardzo dobra-miejsce i nagłośnienie świetne...wybór Kadzielni to strzał w 10-kę....
- 09.08.2018, 13:41
- Forum: Muzyka
- Temat: Relacje z koncertów
- Odpowiedzi: 1825
- Odsłony: 601640
W Krakowie koncert Watersa również wypadł nieziemsko -muzyka,scenografia,przekaz i emocje,których nie brakowało bo przecież klasyki 'la Pink Floyd było sporo nic dodać nic ująć.Chwała Rogerowi,że nadal mu się chce i że ma inspiracje i pomysły.Nie ukrywał sam swojego wzruszenia i zadowolenia z koncertu-były to miłe momenty piątkowego wieczoru.A to co się działo na scenie i co mogliśmy zobaczyć na telebimach!...kto był ten wie a warto było.
...Andy faktycznie dał się z siebie wszystko a nawet więcej ! te magiczne wielbądzie dźwięki jeszcze mi szumią w uszach...mimo upływu czasu.Koncert był bardzo dobry-warto było się "mordować w weekendowych autostradowych korkach" ,żeby dojechać do Zabrza.Inkwizytor pisze:Piękny koncert, tu słowo "magiczny", "niezapomniany" i tak nie oddaje wszystkiego.
https://www.artrock.pl/zagrali/1249/cam ... _2018.html