Znaleziono 3979 wyników

autor: esforty
26.03.2024, 21:37
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748280

Re: Przy muzyce o filmie

Crazy pisze: 26.03.2024, 17:08 Przesilenie zimowe jest filmem ciepłym (i, jak by nie patrzeć, bardzo świątecznym!), niosącym - mimo wcale nie happy zakończenia - optymizm.
...


...
Zgoda, ale próbowałem sobie wyobrazić, jak odebrałby ten film potencjalny widz, który z jakiegoś abstrakcyjnego powodu nie słyszał nigdy o Auschwitz i nie wie, kto to Rudolf Hoss - obawiam się, że śmiertelnie by się wynudził. Może trzeba przyjąć, że siła tego filmu tkwi w pozafilmowej wiedzy widza...
W sprawie pierwszej:
Optymizm :?: :?:
Bo wyrzucił flaszkę :shock: :wink:



W sprawie drugiej
Zgromadzenie black lives matter, może nie widzieć kim był Hess.
Ludzie, którzy chcą zrzucić z cokołu, dajmy na to, Churchilla, a wstawić tam kogoś kto w sklepie płaci fałszywą gotówką, mogą wyprzeć taką wiedzę.


W sprawieRojsta 3, rzeczywiście kulejącego nieco, to w 2012 roku Tvp, wyprodukowała serial Paradoks (obecnie w Netflix) i to jest porównywalne. Lepsze od Komisarza Mateusza i Ojca Alexa. Tak 6/10.
autor: esforty
26.03.2024, 21:17
Forum: Muzyka
Temat: Co nowego w naszych zbiorach?
Odpowiedzi: 8250
Odsłony: 1533167

Re: Co nowego w naszych zbiorach?

Maciek pisze: 26.03.2024, 08:59 ...
Tom Waits - Blue Valentine - Romeo is Bleeding!
To ile, już, tych Tom-ów, upchnąłeś na półkę?
Rozumiem, że to winyl (szlachetny) :) .
autor: esforty
22.03.2024, 14:01
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737833

Re: Czego teraz słuchacie?

Obrazek
Supertramp - Crime Of The Century 1974

Obudziłem się rano, mając w głowie klawiszowy pasaż z Bloody Well Right :shock: . Czasem miewam takie przebudzenia z fragmentem melodii, z którą, bywa, mam kłopot, właściwego przyporządkowania.
Czasem krócej, czasem dłużej, ale do godzin południowych, najdalej, mam trop właściwy.
Supertramp, to nie jest nazwa, wymieniana, wśród tych najważniejszych w 74, ani tym bardziej, w dekadzie 70-tych.
A jednak, kiedy już pada, większość z nas, kiwa głową z uznaniem.
Porzuceni przez bogatego sponsora, rozczarowani własną nieskutecznością w pozyskiwaniu wielbicieli, porozchodzili się do innej roboty, pozostali dwaj stanęli pod ścianą: z dowodami nieuchronnego niepowodzenia, z gotowością na jakąś ucieczkę, lub wewnętrzną emigrację (chociaż), zamyślili inny wariant, mianowicie: do trzech razy sztuka.
I... udało się. Kilka dobrych kompozycji (środkowa część płyty i ten "mój" Bloody Well Right), ale nade wszystko, świetna realizacja (Ken Scott, z doświadczeniem u Bowie'go). Produkcyjnie to dociera, jeśli nie przeskakuje, do Night At The Opera, a w warstwie muzycznej zostawia daleko w tyle.
Pomieszczony hit Dreamer dał wyczekiwaną popularność i... iskierka zgasła... :cry: .
Potem już nigdy nie zbliżyli się do rezultatu z 74, chociaż, przy Even In The Quietest Moments..., daleko jakoś, nie było.
Prowadzono tu kiedyś dyskusję, żeby porównywać zespół do Steely Dan, ja, owo porównanie uznaję za niefortunne.
To jednak, muzyka ocierająca się o progresywny rock, nawet jeśli sama Crime Of The Century, pokazuje ten rodowód, nienachalnie.

Aha! Istnieje teoria, że zespół odnalazł się był, po spotkaniu, także na scenie, Chucka Berry'ego w 01. 73 :wink: . Strach pomyśleć, co wynikłoby ze spotkania z Elvisem.
gharvelt pisze: 23.06.2020, 01:49 Pełna klasyfikacja końcowa
...
10. Supertramp - Crime of the Century 380 pkt (Białystok 29/Bart 36/Goran 34/Gacek 33/akukuuu 15/greg66 22/Crowley 36/Dawidsu 11/esforty 29/Dżejdżej 30/aggie 37/WOJTEKK 35/B.J. 19/gharvelt 7/[Rad nierad] 7)
...
Zamieszczam fragment listy 1974, by unaocznić, że zespół jest na Forum ceniony.
autor: esforty
21.03.2024, 16:49
Forum: Muzyka
Temat: No i gitara!
Odpowiedzi: 127
Odsłony: 56562

Re: No i gitara!

Maciek pisze: 20.03.2024, 20:30 ...
Dom Minasi - When Joanna Loved Me (1974)
...
Sprawdziłem, rzecz na RYM, ma trzy (!) oceny, zatem <prawdziwek>.
Nie wiem, czego się spodziewałem :? , ale zawartość może zaskoczyć, mnie w razie każdym, tak.
Odstaje od standardów jazzowej gitary, ucieka od podstawowej linii melodycznej, żeby tak jeszcze sound pozbawić smyczków, które mnie, lekko, konsternują... byłoby jeszcze oryginalniej. Ale i tak jest ciekawie, dziękuję.
autor: esforty
19.03.2024, 14:25
Forum: Muzyka
Temat: Jazz i okolice
Odpowiedzi: 1517
Odsłony: 435572

Re: Jazz i okolice

Obrazek
Andrew Hill - Black Fire 1964, nagrana 09.11.1963

Obrazek
Andrew Hill - Smock Stack 1966, nagrana 13.12.1963

Obrazek
Andrew Hill - Judgement!1964, nagrana 08.01.1964

Obrazek
Andrew Hill - Point Of Departure 1965, nagrana 21.03.1964

Obrazek
Andrew Hill - Andrew!!! 1968, nagrana 25.06.1964


Sugestia Wasza by Andrew Hilla, obejrzeć/obsłuchać z szerszej perspektywy, po wniknięciu w bluenotowskie dokonania Artysty z pierwszej poł. lat 60-tych staje się wręcz koniecznością.
Pięć płyt w siedem miesięcy(!) to przecież wyczyn, tym bardziej że to nie jakieś bezładna przebieżka po klawiaturze, a artystyczny konkret, a ze dwa razy kamień milowy w estetyce.
Nadto, moje dotychczasowe spojrzenie na Hilla, zmutowało w fascynację i zamierzam dokupić sobie jeszcze kilka Jego tytułów (tymczasem trzy), czym zrównoważę nad obecność trębaczy na półce.
W oficynie Blue Note, Andrew Hill debiutuje albumem Black Fire. To kwartet z perkusistą Royem Haynesem, basistą Richardem Davisem oraz saksofonistą Joe Hendersonem, który sprawia wrażenie nie pełnoetatowego seszynmena (jakby to on najczęściej wychodził ze studia po kanapki :wink: ), chociaż na końcu to jednak, tylko wrażenie. Jest siedem kompozycji, wszystkie Hilla, o porównywalnej sile rażenia. Może, lekko odstaje, krótsza ballada McNeil Island.
Piszący uważa, jednak, iż otwierający Pumpkin i kolejny Subterfuge to dwa showstoppery wydawnictwa. Stosem pacierzowym jest hard-bop, ale to nie <żelazny uścisk>. Można powiedzieć, iż negocjuje się znaczenie definicji opisującej pierwsze skojarzenie gatunkowe. Ważne, że nic nie dzieje się w jednej warstwie, lecz w punkcie przełamania i nie ma mowy o jednoznaczności hard lub post. W sieci, słusznie myślę, wskazuje się istotność wydawnictwa jako debiut brawurowy.
Aha! Z melodii to Land of Nod (przy okazji, basowy wtręt mięsisty, nad wyraz), zostaje zacytowany w utworze Palladium WR na płycie Heavy Weather.

Miesiąc później Hill wchodzi do studia, zamieniając Hendersona na drugiego basistę Eddiego Khana, nagrywając Smoke Stack. Sporo piszących o płycie wykazuje zdezorientowanie wobec okładki. Zgodnie z tytułem, chcieliby jakiegoś dymiącego komina na tejże, zupełnie zapominając, iż Smoke Stack to marka porządnej whisky, a pomieszczony na płycie Wailing Wall (bardzo dobry) silnie kojarzy się z pomrocznością jasną.
To kwartet osobliwy z perkusistą, dwoma basistami i Hillem, już tak, bezlitośnie, meandrującym w modalnych anturażach, mających odniesienie do… ja nie mam, specjalnych, inklinacji do Cecila Taylora, ale właśnie to nazwisko, wskazują piszący o płycie. Wobec poprzedniczki słychać pewną dezynwolturę wobec harmonii.
To już jest inny świat, to miejsce częściowego ignorowania, wręcz unikania melodii i trzeba odrobiny wysiłku by się polubić z takim podejściem. Pewnie dlatego Blue Note, przetrzymała materiał do 66, nie wierząc w sukces, albo wierząc, że z Hilla da się wyciągnąć więcej, tylko trzeba Go ośmielić.
Dla porządku: kierunek zmian wskazuje przechodzenie w post – bopowy styl, bezwzględnie.

I w zasadzie, w kolejnym miesiącu (01.64), pianiście ustawia się sesję następną. Wiedzieli(?) że taka presja przyniesie rezultat oczekiwany, albo Alfred Lion nie mógł się doczekać muzycznego hołdu, który rzeczywiście, zostaje złożony na Judgement! pod nr. 4 Alfred.
Uważam, że to jedna z lepszych prac na płycie. Elvin Jonespozbawiony pałek, dostaje miotełki i charakter płyty zmienia się diametralnie (pamiętamy Ballads, Coltrane’a?). Detaliczna gra Hilla, ale bardziej nawet, R. Davisa przenosi nas w awangardową estetykę, przy czym to awangarda z impresjonistycznym wkładem.
No i otwierający płytę Siete Ocho, rzecz niosąca cały album, ku górze. Pokuszę się nawet o refleksję: być może, Ci, którzy poznali wcześniej Point Of Departure, a z Judgement! wchodzą w pierwszą relację, gotowi zadawać pytanie: dlaczego to Judgement!, właśnie, nie została namaszczona na <okręt flagowy> Hilla.
Niestety, -stety reszta materiału, delikatnie, ale jednak sfruwa w rejony, które odważnie opuszczał Smoke Stack.
Przyjmując winylową wykładnię, druga strona płyty jest lepsza. Ten Elvin Jones wydaje się być najlepszym partnerem dla pianisty autoramentu Andrew Hill ( i piszę to ja, osoba z poważnym zużyciem kolan, od klęczenia przed Tynerem). Jego nie przeciągane, silne sola perkusji, dokładają tej muzyce męskości. Bardzo dobry jest też R. Davis, słychać to porozumienie z liderem. O Hutchersonie wypada wspomnieć, że jeśli gra Jego w sesji jest bez zarzutu, to najlepsze co ma do pokazania, zachował na płyty ze swoim nazwiskiem na początku.

Punktem odniesienia, który zaproponował jae.dee dla pianisty jest Point Of Departure. Jeśli wobec powyżej pomieszczonych tytułów, hierarchizowanie ich, obarczone jest pewnym ryzykiem, tak, płyta nagrywana w marcu 64, czyni z Andrew Hilla, muzyka najwyższego formatu.
Muzyka jest gęsta niezwykle, intensywna. Na swój sposób nowe podejście, trzy deciaki to dotychczas niespotykany rozmach.
Zatem zmiany!
A zmiany to ruch, nowe wyzwania. Nikt nigdy nie dowiedziałby się o swoich możliwościach, talentach i o tym, na co go naprawdę stać, bez wyzwań i zmian. Zmiany to zawsze ryzyko, trzeba je tylko umieć wykorzystać. Bez zmian pozostaje autorstwo całego materiału, Hill, raczej, z trudem wchodził kompromisy i przyjmował inny od swego punkt widzenia. W tym, czasem, upatruje się, relatywnie, niewielki dorobek jako muzyka zapraszanego na sesje innych.
W sieci jest spora ilość analiz tej płyty, pisanie o niej w podobnym tonie, w moim wykonaniu nie wniesie nic nowego, jeśli, co gorsze, nie rozśmieszy czytelnika potencjalnego.
Wtrącę, wobec tego jedynie, że po trzecim okrążeniu, ciurkiem:
-nie dotarłem do jednego słabego punktu(!);
- że zachodzę w głowę jak Kenny Dorham, hard-bopowiec do szpiku kości, został przekonany do porzucenia stref komfortu i niczym wyścigowy chart, włączał się w bieg z Dolphym czy Hendersonem, a narzucone sobie tempa nie wykluczały precyzji;
- Point Of Departure jest jak miód, nie ma terminu ważności ( w tym miesiącu osiąga 60-tkę), a rozpoznawana nowoczesność to nie tylko symptom konwencji, ale także- a może przede wszystkim- stosunek do muzycznego rzemiosła, wznioślej, artystycznej roboty.

Uśmiechnięty na okładce Andrew coś sugeruje? Decydenci Blue Note, mając(słuszne?) przeświadczenie, że zarejestrowane dotychczas sesje to nie materiał,
który będzie się sprzedawał niczym… maczety w przystadionowych butikach, lub łagodniej… niczym powieść Wildsteina (przecenioną, a jakże), przekonali Artystę do artystycznego kompromisu? Błąd!
Owszem album Andrew!!!, to mniej błyskotliwy wyczyn seszynmenów, ale nie samego autora.
Na rozpoznawalności wydawnictwa, zaciążył fakt, że po pierwszym wydaniu w 68 i jednej reedycji w 70, kolejna edycja (CD tym razem to 2005 rok, dopiero). Tym samym płyta nie mogła dostąpić większej rozpoznawalności. A jeszcze arcydzielne Compulsion z 67 utrudniało docenienie właściwe, sesji z czerwca 64.
W każdym razie, zasięg stylistyczny zamierzenia pozostaje, bezsprzecznie, w domenie post-bopu. Hill pianista nie wydaje się być zagubionym w drodze. Posługuje się instrumentem, wsłuchując się, szczególniej, w jego dźwięk, bardziej niż rytm, harmonię(czyżby,casus Smock Stack).
Frazy improwizacyjne, ekspresję biorą z techniki. Ta wyznacza kulminacje, tworzy poszczególne „impresje” czy „ilustracje”.
Napisałem, że to mniej błyskotliwe granie sesyjnych, ale tylko w relacji do Point Of Departure, jak sądzę.
Bo przecież delikatność Hutchersona w inteligentny sposób, trochę niepostrzeżenie, wychodzi na plan pierwszy, czego kontrapunktem jest sound saksofonu Johna Gilmore’a, twardy, kamienny, a co całość czyni intrygującym pokazem synergii.


Na tym samym, jednym tchu co powyższe, wpadałoby omówić Compulsion ale… przyjęliśmy zasadę, o decydującej roli dat sesji, a nie wydań i szczęśliwiej dla mnie, mogę uchylić się od kolejnej wspinaczki po wzniosłe przymiotniki, by dotknąć, materii dokonań Andrew Hilla.
Ten stał się moim muzycznym odkryciem, może nawet, całego roku. Dowód na skuteczność niespiesznych i uważnych odsłuchów.
autor: esforty
17.03.2024, 15:22
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737833

Re: Czego teraz słuchacie?

Crazy pisze: 17.03.2024, 12:56 ...
The Stranglers - Rattus Norvegicus, No More Heroes, Black and White - bo pod wpływem pewnych wpisów poczułem, że muszę... i to były niewątpliwe muzyczne highlighty tygodnia
...
No More Heroes, wypada najmniej błyskotliwe, ale jest równie solidna.
Takie Bring On The Nubilles, perwersyjnie jak tylko to możliwe, a jednocześnie sprzeciw wobec świata :wink: , ocierające się o psychodelię Peasant In The Big Shitty i transowy No More Heroes, a jeszcze, niemal siedmiominutowym, School Mam, wręcz wypierający się punkowego rodowodu.
Moim zdaniem to zespół, zadłuża się wobec The Stooges, częściej niż wobec innych, a ów kredyt był cynicznym wyborem. Tam nie było żadnej ideologii: wąsaty palacz fajki plus właściciel firmy przewożącej lody plus pozujący na regularnego bandytę Cornwell, ogrywali cynicznie trend.
Jeszcze coś: trzy tygodnie po wydaniu No More Heroes, niczym się nie zrażający Bowie publikuje swoje Heroes... i oto na liście sprzedażowej w 77: pod nr.2 The Stranglers, a pod nr.3 Bowie, ot koincydencja :wink:.
autor: esforty
17.03.2024, 14:22
Forum: Płyty
Temat: The best Polish jazz album of all time
Odpowiedzi: 340
Odsłony: 16903

Re: The best Polish jazz album of all time

Dołączę z podziękowaniami i ja, Taribo thanks!
Good job!

Zwycięzca plebiscytu nie kwestionowany i samo <pudło> do akceptacji.
Stańko, stał się ofiarą własnej aktywności fonograficznej. Ale dobrze, przynajmniej, że to Purple Sun, stanęło najwyżej. Szkoda,że nie doceniliśmy bardziej, archiwalnych Wooden Music I i II, z tamtego okresu działalności, wybitnego, myślę.
Świetny rezultat Sprzedawcy glonów.
Co robi p. Milian na czwartym, pozostanie zagadką :shock:
Dwa razy Laboratorium w pierwszej dziesiątce, to też zaskoczenie in minus. Jeśli jeszcze debiut, ma pewien rozmach (szczególnie tytułowy numer) to dalej, próżno szukać większej inwencji. Tak, jestem bezlitosny, bo zespół zapowiadał się dobrze a dalej... jak tekst z kabaretu Dudek.
Wydaje się, że nisko Slavic Spirit, mnie ta płyta kręci nadal. Dobrze, że przynajmniej jako zespół, kilka razy zaistnieli. No i The Quartet na 24, chyba nie wszyscy poznali(?).
Sam nie głosowałem, bo nie znałem wcześniej ale Hera - Where My Complete Beloved Is, to kandydat do pierwszej "10"... za Miliana :wink:.
To właściwie tyle z pobieżnych refleksji.
Aha!
crescent pisze: 15.03.2024, 15:02 ...
Co do samego String Connection, to przyznam, że nigdy mnie ta formacja niczym nie zachwyciła. Kompozycje wręcz banalne, sztampowe, wykonawczo bardzo poprawnie, ale za słodko, gra K. Dębskiego na skrzypcach - zdecydowanie nie moja bajka. Żadnej iskry bożej, czy nuty szaleństwa tam nie znajduję.
Amen!... Diamentowy kolczyk,la,la,la...
autor: esforty
17.03.2024, 13:31
Forum: Muzyka
Temat: Płyty roku 2023
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 24174

Re: Płyty roku 2023

Obrazek
et . nu - et . nu

Jako nie synth-popowy orędownik, sięgałem z dużą ostrożnością, mimo entuzjazmu francuskiego radia.
Niesłusznie, to ciekawy materiał, taki socjalizm... ooops! ... synthpop z ludzką twarzą :wink:
Jest tam numer Corsica, odstający jak bolący kciuk od reszty, ale ta reszta, warta mszy. Duuużo bezprogowego basu ( a może to jakaś elektronika? sumituje się), połamane rytmy, głos kobiecy jako kontrapunkt dla nisko brzmiącego soundu.
Lea Maria Fries i Julien Herné szwajcarsko- francuski duet mający pomysł na siebie, może nawet jakąś przyszłość :?:
autor: esforty
17.03.2024, 13:02
Forum: Muzyka
Temat: W rytmach soul, funk, jazzfunk
Odpowiedzi: 896
Odsłony: 282391

Re: W rytmach soul, funk, jazzfunk

Obrazek
José James - On & On 2023

jak zobaczyłem okładkę, to takie skojarzenie:

Obrazek

A jak "poczesać" w sieci to podobieństwo zamierzone, coś sugerujące...
José James to nie jest <nowa twarz w mieście>, debiutował w 2008.
Tym razem przerabia katalog Erykah Badu ( bo ma na koncie i Billie H. i Billy'ego W. (!!!).
Zmiany w odczytaniu oryginałów, czasem subtelne, czasem odważne, za to zwykle pozbawione osobliwej produkcji Eryki, acz intrygujące. Tropów jest kilka, pominę, niech się zainteresowani zabawią.
Mignął mi, znaczek I&I z wczorajszą datą (16.03.24)... dla Niego to materiał do przemyśleń. Może tym razem z nami pobędzie, dłużej :?
autor: esforty
08.03.2024, 12:56
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737833

Re: Czego teraz słuchacie?

Retromaniak pisze: 24.05.2023, 23:51 17 maj 1973 rok
----------------------
...

Weldon Irvine - Time Capsule
Obrazek

RYM - 863 miejsce (Soul Jazz)
Zbyt kanciasta ta muzyka, by mogła zagrozić Wonderowi czy nawet Betty Davis w 73. Ta <muzyczna hermafrodyta> wypina się na masowego słuchacza. Na Forum ten jeden wpis :cry: od Retromaniaka.
Sztab wątku W rytmach soul, funk, jazzfunk w rozsypce (ach! I&I, gdzieś się podziałeś?), jeden Maciek nie podźwignie :cry:
Ale na usprawiedliwienie, podrzucę że w Leksykonie muzyki r&b soul, zaledwie jeden raz wymieniono Artystę (sic!), co sprawdziłem naocznie.
Z materiału pomieszczonego na Time Capsule, wychodzi że, to mogłaby być legenda... legenda w którą Weldon Irvine, wcale wpisywać by się nie chciał, zapewne. Przypomina trochę, moje miasto: z jednej strony radośnie pastelowe fasady kamienic i ciemne tunele bram i podwórek.
Warto poznać!
autor: esforty
08.03.2024, 11:00
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748280

Re: Przy muzyce o filmie

Monstrualny Talerz pisze: 08.03.2024, 09:06 ... Drewniany Ryan Gosling w Blade Runerze 2 jest tu ewidentnym przykładem...
Tu, akurat, został dobrze obsadzony! Ta nijakość go uwiarygadnia.
Poza filmem Miłość Larsa z 2007, facet szoruje po dnie, nawet jak dostanie się do filmu z dobrym scenariuszem(Blue Valentine
), gdzie mimo wysiłku reżyserskiego Dereka Cianfrance ( to on stoi za serialem HBO To wiem na pewno), rewelacyjna Williams nakrywa go czapką...
Dobra, nie będę się roztkliwiał nad jego lukami kompetencyjnymi w zawodzie :roll: .
autor: esforty
07.03.2024, 07:49
Forum: Muzyka
Temat: Jazz i okolice
Odpowiedzi: 1517
Odsłony: 435572

Re: Jazz i okolice

Niby zdawkowo, bardziej niż kolejnych, ale tego Shortera, "już potraktowałem". Nie specjalnie mam ochotę to rozwinąć, może Ktoś inny, włączy się w tę dygresję o Blue Note z pierwszej połowy lat 60-tych.
Ale ten Hill to daje mi ostatnich dniach tyyyyle satysfakcji :) :)
Owszem znałem Jego płyty, ale nie pałałem. Zmiana jest kardynalna, postawiłem na półce trzy wydawnictwa, podpisane przez Andrew Hilla i dalej się rozglądam...
Po odkryciu, dla siebie, Tapscotta (wiem, iż to ktoś więcej niż pianista), to kolejny Artysta, uświadamiający, że nie samym Tynerem, świat jazzowy oddychał...
autor: esforty
07.03.2024, 07:33
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748280

Re: Przy muzyce o filmie

W sprawie filmu Żuławskiego:

Obrazek
Ucieczka na srebrny glob, reż. Kuba Mikurda 2021

Taki <background> może ułatwić dotarcie do idei p. Andrzeja (... nie oszlifowanego :? ).
Mnie kontakt, dotąd jedyny, z Na srebrnym globie, nie przyniósł (oczekiwanej) satysfakcji. Ale ten dokument sprawił, że korci mnie do kolejnego seansu. Ten dokument jest na Netflix, min.

Leptirze! Zgoda pełna, wobec pracy Bardema.
autor: esforty
06.03.2024, 20:32
Forum: Muzyka
Temat: Co nowego w naszych zbiorach?
Odpowiedzi: 8250
Odsłony: 1533167

Re: Co nowego w naszych zbiorach?

Też dociążyłem półkę (CD), głównie jazz/okolica i casus maćkowego egz. Out Of Season - nareszcie na półce... w kilku przypadkach:
- Andrew Hill - Black Fire;
- Anderew Hill - Point of Departure;
- Andrew Hill - Dance With Dead
- w wątku jazzowym przyglądamy się, Blue Note-owskim nosicielom zmian, w jazzowej stylistyce pierwszej
poł. lat 60-tych, wobec czego ten niedobór, zaciążył bardziej :oops: ;
- Wayne Shorter -Super Nova- kiedyś znacząca, a dzisiejsze spotkanie jakieś chłodniejsze... może ten Hill, pomieszał porządki(?);
- Pharoah Sanders - Black Unity - przegrałem kilka licytacji, wreszcie zdecydowałem się na egz. w wyższej cenie, a jeszcze, że Białystok, ma to na vinylu, to już w ogóle :wink: :wink: ;
- Dave Douglas - the tiNy beLL trio 1994- zostałem obdarowany, jeszcze bez uważnego odsłuchu;
- Mike Westbrook - The Orchestra of Smith's Academy - ważny gracz europejskiej literatury big-bandowej;
- Robotobibok- Nawyki przyrody- ale ciągle nie mam debiutu :( :( , tak pożądanego;
- Ceramic Dog - Connection - kiedy się ukazała, najpierw przeoczyłem, potem wskazał kolega Białystok, ale po odsłuchach dwu, miałem pod górę. To nie był jakiś <mus>, ale, z drugiej strony... wyznaczanie limitów p. Ribotowi... hmmm...;
- Alabaster dePlume - Come With Fierce Grace - w wątku 2023 dwa, trzy słowa;
- Steve Lehman/Orchestre National De Jazz - Ex Machina - jakąś płytę Lehmana, trzeba mieć :wink: . Tu jeszcze francuski pokaz młodości big-bandowej;
- Fire! - Testament - bardziej potrzeba emocjonalna, niż intelektualna;
i jeszcze ze szuflady post-punkowej:
- Pere Ubu - Dub Housing - leżała sobie w sklepie, przed The Residents (dwa tytuły) za 15 euro(!), zapieczętowana(!)... kto by się nie skusił(?);
autor: esforty
06.03.2024, 18:59
Forum: Płyty
Temat: The best Polish jazz album of all time
Odpowiedzi: 340
Odsłony: 16903

Re: The best Polish jazz album of all time

Bardzo zmyślnie, to wykombinowałeś, Crazy.
Tam gdzieś w dole tej "10" to będzie Extra Ball, zamiast Trzaskowskiego.