Cała sytuacja skojarzyła mi się z kultową sceną Świata Według Kiepskich - gdy zamyślonego Ferdka zagaduje Halinka - "... a ty o czym tak dumasz bo na pewno nie o nowej robocie ? - a o niczym, o Kamasutrze.....aaaa...... Kamasutra - no to wysoko mierzysz ...."

. Fajnie, że pewne wydawnictwa wysoko mierzą - z pewnością to dobry kierunek o niebo lepszy niż klimaty i zainteresowania - "ornitologiczne"

. A na poważnie - nie jestem entuzjastą czy pasjonatem baaaaardzo wczesnego Weather Report. Dziwiły mnie wstawki, niby kpiny czy "żarciki" - że zanim zespół pojawił w Midnight Special ( jakby było w tym coś złego lub nagannego - nie jeden i nie jedna by chciała ), zanim pojawiło latino. Birdland ( w domyśle ), era gwiazdora "Dżako", zespół eksperymentował, uprawiał "sztukę" lub "męskie granie" - więcej free, pierwiastki trzeciego nurtu no i byli goście i to nie byle jacy. Właśnie - to był jeszcze nie zespół ale pewien "projekt" w embrionalnej fazie, poszukujący, głównie jeden wielki "EKSPERYMENT". Nawet lider Zawinul nie specjalnie go cenił - wystarczy sobie poczytać źródła. Nie było kierunku i wizji kompozytorskiej, jakiejś busoli czy profilu artystycznego - był tygiel, magma, za dużo free czy najeżenia dysonansami. Joe wspominał, że na początku czy z Gravattem grając i próbując - jedynie czasami wychodziła magiczna muzyka - częściej błądzili po omacku i się rozłaziło, brzmiało okropnie. Czyżby jego syn lepiej obecnie wiedział jak było i czy dokonał odpowiednich przewartościowań i zapoczątkował nową i stosowną erę na Sweet Nighter z Boogie Woogie Waltz ?. Za chaos i konfuzję "obwiniano" Vitousa - że on nie pasował do zespołu i on generalnie nie chciał muzyki rytmicznej, opartej na funkowej bazie i powtarzalnych riffach - znów - jakby było w tym coś złego. Jako pierwszy został w mało eleganckich okolicznościach usunięty - czyli jako w pewnym sensie "hamulcowy" zmian, które były konieczne. Pojawił kapitalny Gregg Errico, Boogie Woogie Waltz - potem boski Alphonso. Stylistyka pos-bitches brew poszła w zapomnienie a zespół nadal pozostał wielkim eksperymentatorem. Nawet "popularny" , "ludyczny" Heavy Weather wbrew pozorem jest na to dowodem. Wcześniej Zawinul i Shorter nie potrafili nawet wykorzystać tak świetnego grającego z szaleńczym drivem bębniarza jakim był Mouzon - sam o sobie z dumą mawiał, że grał rock z jazzowym zacięciem - stąd dla rockmanów bywał zbyt jazzowy a dla jazzmanów nazbyt rockowy, ale czyniło go unikatowym. Może był zbyt młody lub trafił pechowo na "zły" okres WR - gdyby pojawił na Black Market historia mogła potoczyć inaczej.
Na szczęście szybko znalazł uznanie i "pocieszenie" w dziś lekko zapomnianym Eleventh House Larry Coryella - jako założyciel, jeden z co-liderów i kompozytor - choćby będącego odpowiedzią na Boogie Woogie Waltz - Funky Waltz:
https://www.youtube.com/watch?v=EayXixpOHEc
Na warsztat wziął go nawet nasz krajowy Krzak z fajnym rezultatem. Wczesny Eleventh House miał nawet aspiracje być "super grupą". Obok Mouzona, Coryella, Mike Mandell ( nie wiedziałem przez lata że był niewidomy ), Danny Trifan i Randy Brecker - szkoda, że ci ostatni szybko odeszli.
No i sama ozdoba albumu otwierający zagrany więcej niż kaskadersko - Birfingers - panowie na chwilę zdeklasowali Weather Report a Alphonse Mouzen udowodnił, że Joe & Wayne nie wiedzieli co stracili w jego skromnej osobie ( lub w embrionalnym WR niewiele sensownego miał do zagrania czy udowodnienia swojego kunsztu). Jego partie rozwalają słuchacza na kawałki.
https://www.youtube.com/watch?v=KmCsvQdKxNM