Znaleziono 1333 wyniki

autor: Paweł
01.09.2023, 01:33
Forum: Muzyka
Temat: Jazz i okolice
Odpowiedzi: 1517
Odsłony: 435582

Re: Jazz i okolice

Lubiany na FD Kham Meslien gra w pięknych okolicznościach przyrody (dosłownie):

Kham Meslien na Cosmo Jazz 2023
autor: Paweł
31.08.2023, 00:16
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748283

Re: Przy muzyce o filmie

Sound of Metal (2019), reż. Darius Marder

Film o perkusiście, który traci słuch. W gruncie rzeczy nie będący tak do końca ani filmem o muzyce (muzyku), ani o chorobie. Historia opowiedziana w sposób wyważony i stonowany, bez ckliwości i sentymentalizmu, a przy tym emocjonalnie miażdżąca... Trochę brak słów... Znakomite kino.
autor: Paweł
16.08.2023, 15:29
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748283

Re: Przy muzyce o filmie

Wejście smoka, James Bond. Powiało nostalgią. ;) Pozwolę sobie jeszcze na chwilę wrócić — bo nie miałem sposobności odpowiedzieć — do Midsommar...

Leptir pisze: 09.08.2023, 21:56 Film rzeczywiście dziwny - choć mnie satysfakcjonował chyba w większym stopniu, niż Ciebie. A to dlatego, że już niedługo po pojawieniu się bohaterów w Szwecji zrozumiałem, że to jest dzieło wybitnie kampowe. Tam ta cała historia jest jedynie pretekstem do zabawy z rozmaitymi elementami charakterystycznymi dla horroru. Mroczna sekta z dziwnymi rytuałami jest filmowana w słonecznym świetle, te rytuały są tak dziwaczne, że aż zabawne, bohaterowie ledwie naszkicowani (straumatyzowana dziewczyna, student-etnolog, itp.), ich wzajemne relacje płytkie i bez historii. Oczywiście można powiedzieć, że to przekombinowane - i ja ten zarzut rozumiem. Jednak to jest pewnego rodzaju gra z horrorem i naszymi przyzwyczajeniami - pokaz tego, co można zrobić z językiem tego rodzaju filmu i z tym, co od niego oczekujemy. Pewnie - nie każdy chce brać udział w takiej zabawie. To jest całkowicie zrozumiałe. Ja też nie zawsze czuję się z tym dobrze.

Leptirze, dzięki za podzielenie się opinią. W dużej mierze się z Tobą zgodzę. W tym miejscu musi jednak nastąpić tradycyjne "ale". :)

Zabawa formą, gra z konwencją — jak najbardziej. W filmie Astera sporo jest smaczków (czy to fabularnych, czy wizualnych), które bardzo mi się spodobały. Niemniej koniec końców za mało w tym wszystkim funu. Miałem trochę wrażenie, o czym wcześniej już wspominałem, odhaczania kolejnych punktów programu. To oczywiście bardzo subiektywne odczucie. Midsommar to udana dekonstrukcja kina grozy, ale moim zdaniem mogła być lepsza.

Nie do końca się zgodzę co do pretekstowości fabuły. Fabuła jest pretekstowa w tym sensie, że dużo tu umowności, symboliki, a bohaterowie rzeczywiście są papierowi (choć akurat główna bohaterka jest zarysowana — i odegrana — w sposób, który mnie usatysfakcjonował). Z drugiej strony zasygnalizowana w prologu problematyka zyskuje konkretną puentę w finale (początkowa "obietnica" zostaje więc spełniona). I nawet jeśli po drodze dłuższymi chwilami znajduje się na drugim planie, to nie mam poczucia, że staje się przez to mniej istotna. Pisząc: brakuje mi w tym wszystkim jakiejś autentyczności — emocji, które bym poczuł, nie miałem rzecz jasna na myśli realizmu przedstawianych wydarzeń, lecz autentyczność wywoływanych (u widza) emocji, co przecież nie jest domeną wyłącznie kina stricte realistycznego.

Film ogólnie uważam za całkiem dobry (żeby nie było wątpliwości), lecz obejrzałem go bez jakichś większych emocji, odczuwając przy tym niedosyt. Seans był o tyle dziwny, że w równym stopniu poczułem się usatysfakcjonowany, co rozczarowany (sam film jest z kolei dosyć specyficzny, ale też nie na tyle, żeby wywołać jakąś większą konsternację).
autor: Paweł
09.08.2023, 17:27
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748283

Re: Przy muzyce o filmie

esforty pisze: 09.08.2023, 15:32 A jak nie widziałeś Dziedzictwo. Hereditary , też spod ręki Ariego Astera, to gorąco namawiam. Dałem 9/10 i gdyby nie ostatni akt, byłaby dyszka ale to i tak fenomenalne kino, tyle że opowiedziane osobliwiej. Toni Collette, w zasadzie, przegania Nicholsona z Lśnienia.
Może, ciut przesadzam, ale jestem dużym entuzjastą tego tytułu.

Nie widziałem, ale mam ten film w planach. Niemniej dzięki za polecenie. Opinie, który Aster jest lepszy, są podzielone. Skoro jednak zgadzamy się co do Midsommar, to mam nadzieję podzielić Twój entuzjazm w sprawie Hereditary!
autor: Paweł
09.08.2023, 14:22
Forum: Pozostałe
Temat: Przy muzyce o filmie
Odpowiedzi: 3701
Odsłony: 748283

Re: Przy muzyce o filmie

Wygląda na to, że eksploruję obecnie 2019 rok:

Midsommar. W biały dzień (2019), reż. Ari Aster

W ostatecznym rozrachunku film Astera okazuje się być dosyć przewidywalnym kinem grozy, posiadającym jednak kilka atutów, które sprawiają, że trudno przejść mi całkiem obojętnie obok tego tytułu.

Po pierwsze: ubranie historii w szaty folk horroru, będącego (pod)gatunkiem wciąż stosunkowo mało wyeksploatowanym. Wprawdzie kilka lat wcześniej Robert Eggers (Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii) osiągnął na tym polu większy sukces (warto przy okazji odnotować, że obraz Astera wiele zawdzięcza Kultowi z 1973 roku), ale umiejscowienie akcji Midsommar w komunie gdzieś na odludziu w Szwecji, oraz cała związana z tym otoczka, robią klimat (KLIMAT).

Po drugie: strona wizualna. To chyba największa zaleta tego filmu (wynikająca przy tym z zalety nr 1). Ludzie ubrani na biało, wszędzie pełno zieleni, kwiatów, do tego akcja toczy się w zdecydowanej większości w ciągu (słonecznego) dnia. Świetnie to wygląda.

Po trzecie: aspekt psychologiczny. Na pierwszy rzut oka to opowieść o zderzeniu z tajemniczą sektą, ale jednocześnie/przede wszystkim to historia o rodzinnej traumie oraz o nieudanym związku. Na papierze brzmi to naprawdę dobrze, ale w praktyce nie do końca tak jest...

... ponieważ brakuje mi w tym wszystkim jakiejś autentyczności — emocji, które bym poczuł. Zacząłem od wzmianki o przewidywalności. Nie uważam bynajmniej, że każdy film musi być zaskakujący*. W przypadku Midsommar miałem jednak, przynajmniej do pewnego stopnia, poczucie odhaczania kolejnych punktów programu...

Dziwny to był seans. Częściowo satysfakcjonujący, częściowo rozczarowujący. Koniec końców, choć ze sporą dozą nieśmiałości, mogę ten obraz polecić.

PS. Pochwalę jeszcze, grającą główną rolę, Florence Pugh.

* Szczerze powiedziawszy, z coraz większą nieufnością pochodzę do fabuł z założenia zaskakujących, które bardzo często sprawiają wrażenie wysilonych i przekombinowanych — od takowych wolę proste, dobrze opowiedziane historie.
autor: Paweł
09.08.2023, 14:00
Forum: Płyty
Temat: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Odpowiedzi: 751
Odsłony: 25763

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)

Ciekawy (przypadkowy czy zamierzony?) przykład — PumaGuma lubi Morbid Angel, i nawet polecał Crazy'emu sprawdzenie jednej płyty (w celach poznawczych), ale nie wiem, czy było słuchane. ;)
autor: Paweł
09.08.2023, 12:53
Forum: Płyty
Temat: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Odpowiedzi: 751
Odsłony: 25763

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)

esforty pisze: 07.08.2023, 15:07 William Onyeabor - Tomorrow
(...)
Może, mniej tu świeżości poprzedniczek, ale fachmaństwo przetrawione z pomocą tradycji, obecne.

Według mnie natomiast Tomorrow to płyta bardziej udana od poprzedniczki z 1978 roku, czyli Atomic Bomb, którą odbieram jako nie do końca udany pomost pomiędzy afrobeatem a synth-funkiem (trochę sprawę upraszczając). To jednak detale. Grunt, że Ci ten album mimo wszystko podpasował. :)

Crazy pisze: 09.08.2023, 10:47
PumaGuma pisze: 09.08.2023, 10:26 czyżby jedną z nich było Unleashed in the East?
Hmm... to może zawrzyjmy pakt: jeżeli Ty...
PumaGuma o Ramones pisze: 27.07.2023, 16:58 Ja wątpię, że tę płytę właściwie przesłucham...
przełamiesz się i przesłuchasz arcydzieło Ramones, to ja się też poświęcę i posłucham Judasów 8)

W Radiu 357, którego zdarza mi się czasami słuchać, jest taka akcja, że Maja Piskadło i Marcin Cichoński zadają sobie nawzajem do przesłuchania płyty z nieswojej parafii (np. Piskadło słucha grunge'u lub najntisowej elektroniki, a Cichoński hip-hopu lub soulu), a następnie dzielą się wrażeniami, starając się dostrzec pozytywy w muzyce drugiej strony. Duet nosi ksywę Cichy Pisk (od nazwisk). Koncept fajny.

Czyżby u nas coś podobnego wisiało w powietrzu? ;) (w razie czego mam roboczą nazwę: Szalona Puma 8)).
autor: Paweł
24.07.2023, 15:39
Forum: Muzyka
Temat: Płyty roku 2023
Odpowiedzi: 220
Odsłony: 24185

Re: Płyty roku 2023

Maciek pisze: 20.07.2023, 22:29 Grian Chatten - Chaos For The Fly

Maciek mnie ubiegł, ale chętnie podbiję tę rekomendację. :)

O Chaos For The Fly dowiedziałem się z Radia 357 i przyznaję, że informacja o tym wydawnictwie, choć nie podparta konkretnymi dźwiękami (bo za takowe trudno uznać... Jackie Down The Line Fontaines D.C.) wywołała we mnie — w przeciwieństwie do esforty'ego — całkiem sporą ekscytację. Być może z tego powodu mój pierwszy kontakt z tą płytą był lekkim rozczarowaniem (a być może jest to po prostu tytuł, który niekoniecznie od razu wchodzi?), ale już przy okazji drugiego odsłuchu wszystko kliknęło jak należy... Zasadniczo zgadzam się z Maćkiem. W jednej kwestii chciałbym jednak zaoponować. Jeśli ktoś słuchał Fontaines D.C. i się z tą grupą nie polubił, to niech się tym nie zraża. Grian Chatten ma charakterystyczny głos, który łatwo rozpoznać, lecz na swoim solowym debiucie eksploruje trochę inne muzyczne obszary niż jego macierzysta formacja (choć chyba jednak Fontaines D.C. ma większy potencjał, że tak to ujmę, komercyjny). Najłatwiej napisać: art pop — ale taki bez "udziwnień" (z kolei RYM klasyfikuje ten album jako singer-songwriter oraz chamber pop). W trakcie słuchanie w mojej głowie zrodziła się też myśl: wczesny Scott Walker zderzony z późnym Radiohead — do tego porównania proszę jednak podchodzić z przymrużeniem oka. ;)

Bardzo dobra płyta. Polecam!
autor: Paweł
24.07.2023, 15:31
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737855

Re: Czego teraz słuchacie?

Ñu — Cuentos de ayer y de hoy (1978)

Hard rock z progowo-folkowymi naleciałościami. Na FD tytuł bez wątpienia dobrze znany.

Zdecydowanie największym atutem tej płyty jest, jak dla mnie, śpiewający po hiszpańsku wokalista, José Carlos Molina (choć rozumiem, że nie każdemu przypadnie do gustu prezentowana przez niego ekspresyjna forma wyrazu). Doceniam także bogate instrumentarium — skrzypce i flet robią robotę. Chyba najmniej przekonują mnie same kompozycje, ale i na tym polu zespół w miarę daje radę. Ogólnie bez rewelacji, ale na plus — całkiem pozytywne zaskoczenie.
autor: Paweł
19.07.2023, 15:51
Forum: Muzyka
Temat: Zapowiedzi koncertów
Odpowiedzi: 3677
Odsłony: 900287

Re: Zapowiedzi koncertów

Gdy przeglądałem wątek afrykański, to przypomniało mi się o African Beats Festival. Tegoroczna edycja odbędzie się już za kilka tygodni, w dniach 11-13 sierpnia, w Kawęczynie.

Line Up

W tym roku zagrają m.in. lubiany na FD polski zespół The Overview Effect (OvE), Seun Kuti (syn Felka) wraz z grupą Egypt 80, czy świętująca 50-lecie istnienia Orchestra Baobab z Senegalu.


PS. Niestety, ale także tym razem zabraknie Imarhan. Zespół miał wystąpić już rok temu, ale z nieznanych powodów nie zagrał. Organizatorzy zapowiadali, że będą chcieli zaprosić ich na tegoroczną edycję, ale tym razem na przeszkodzie stanęły (być może?) względy logistyczne — kilka dni przed African Beats Festival muzycy zakończą trasę po Stanach.
autor: Paweł
19.07.2023, 14:09
Forum: Muzyka
Temat: Brzmienia Czarnego Lądu
Odpowiedzi: 253
Odsłony: 61430

Re: Brzmienia Czarnego Lądu

Crazy pisze: 18.07.2023, 11:37 Kouyaté-Neerman - Kangaba

Słuchałem ponad dwa lata temu (z polecenia akonda), dlatego nie pamiętam szczegółów. Ale pamiętam jedno: to jest bardzo dobra płyta! Nie brzmi na pewno jakoś bardzo afrykańsko — sądzę, że można ją polecić wszystkim miłośnikom jazz-rocka. Świetnie, że o niej przypomniałeś (kilka dni temu przeglądałem ten wątek i doszedłem do wniosku, że w tym roku mocno podupadł). Swoją drogą, ostatnio intensywnie myślałem o odświeżeniu sobie tego krążka (serio!), więc jest to jakiś znak. ;)
autor: Paweł
19.07.2023, 14:06
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737855

Re: Czego teraz słuchacie?

Paweł pisze: 01.02.2023, 17:33 Piotrze, fajnie, że wspomniałeś o Magnolii. Przyznaję, że nie słuchałem (póki co!) tego krążka, ale wspieram wszelkie przejawy propagowania twórczości Jasona Moliny.

W końcu posłuchałem...

Magnolia Electric Co. — The Magnolia Electric Co. (2003)

Po dwóch pierwszych bardzo udanych utworach napięcie trochę siada. Aż do przedostatniego numeru, John Henry Split My Heart — WY-BOR-NE-GO! Ogólnie jest dobrze, choć muszę przyznać, że Songs: Ohia podchodzi mi zdecydowanie bardziej.
autor: Paweł
14.07.2023, 17:51
Forum: Muzyka
Temat: Czego teraz słuchacie?
Odpowiedzi: 50228
Odsłony: 6737855

Re: Czego teraz słuchacie?

Crazy pisze: 13.07.2023, 11:23 Songs: Ohia - Live: Vanquishers

Trafiłem na to wydawnictwo pod koniec zeszłego roku, ale wciąż nie przesłuchałem... :roll:

***

Lambert, Hendricks & Ross — The Hottest New Group in Jazz (1959)

Wokalny jazz sprzed lat. Na trzy głosy: jeden żeński i dwa męskie. Odśpiewane z lekkością (a miejscami wręcz z polotem), muzycznie przyjemnie swingujące.
autor: Paweł
14.07.2023, 16:02
Forum: Pozostałe
Temat: Sprzedam, kupię, zamienię
Odpowiedzi: 639
Odsłony: 472901

Re: Sprzedam, kupię, zamienię

O, Kolega Marcos wrócił na FD. ;)
autor: Paweł
13.07.2023, 16:55
Forum: Muzyka
Temat: Singer/Songwriter
Odpowiedzi: 40
Odsłony: 22847

Re: Singer/Songwriter

Crazy pisze: 07.07.2023, 19:56 Pyramid Electric Co.

Crazy, dzięki za ten wpis!

Kilka miesięcy temu zrobiłem sobie "przebieżkę" po większości tzw. solowej twórczości Jasona Moliny, czyli wydawnictwach sygnowanych imieniem i nazwiskiem muzyka (Songs: Ohia to de facto także twórczość solowa — na tym się jednak nie skupiałem), uwzględniając także duety. Chciałem coś więcej napisać, skończyło się na krótkich notatkach. Wahałem się, czy się tym dzielić, ale co mi tam! Może w przyszłości niektóre płyty doczekają się z mojej strony obszerniejszych opisów...

***

Jason Molina — ekspresowy przegląd wydawnictw sygnowanych imieniem i nazwiskiem muzyka (w tym duetów):

Molina & Roberts (2002) [singiel] — The Green Mossy Banks of the Lea / Ten Thousand Miles
Dwa tradycyjne utwory nagrane przez duet Jason Molina & Alasdair Roberts. Nieporywające, lecz bardzo przyjemne (szczególnie The Green Mossy Banks of the Lea).

Pyramid Electric Co (2004)
Kilka numerów chwyta od razu (np. klimatyczny utwór tytułowy, czy przebojowy — na molinową modłę — Song of the Road). Kilka innych — jako odrębne kawałki — wypada dosyć blado, ale bronią się one jako elementy większej całości, sprawiając wrażenie bycia fragmentami idealnie dopasowanymi do reszty albumu. Bardzo dobra płyta.

No Moon on the Water (2004) [singiel] — No Moon on the Water / In the Human World
Oba nagrania kilka lat później, oczywiście w innych wersjach, trafiły na płytę Sojourner grupy Magnolia Electric Co. Pierwszy numer wolę w wykonaniu Magnolii, drugi w wydaniu solowym.

Let Me Go Let Me Go Let Me Go (2006)
Tu nawet cokolwiek kontrowersyjne zabiegi (automat perkusyjny w trzech ostatnich utworach) w ostatecznym rozrachunku przekonują. Wokal Moliny brzmi zaskakująco (zachrypnięty? przepity?) — ale ja to kupuję. Jednym słowem... ARCYDZIEŁO! Nawet nie wiem, które kawałki wyróżnić (chyba najmniej lubię pierwszy i ostatni).

Molina and Johnson (2009)
Miejscami bardzo w stylu Moliny, miejscami trochę mniej — wszak to pozycja nagrana w duecie z Willem Johnsonem. Trochę brakuje mi tu jakichś szczególnie mocnych strzałów (moim faworytem jest chyba "wymruczane" Now, Divide, ale mógłbym też wyróżnić np. Wooden Heart), ale jest to interesujące urozmaicenie dyskografii Jasona (jak na niego: eklektyczna płyta). Wokal Johnsona na plus. Warto, choć daleeeko do poziomu Let Me Go Let Me Go Let Me Go i Pyramid Electric Co.

Autumn Bird Songs (2012) [EP]
Momenty są, ale całość — choć całkiem udana — nie porywa, zdając się być trochę zbyt mało wyrazistą. Niemniej mówimy o EP-ce, która trwa niewiele ponad 20 minut, więc nie widzę powodu, dla którego zainteresowani tematem mieliby pominąć ten tytuł. :)

The Townes Van Zandt Covers (2016) [singiel] — I'll Be Here in the Morning / Tower Song
Nie jesteśmy daleko od oryginałów. Jest w porządku. Nie jestem jednak fanem ani Van Zandta, ani Moliny grającego Van Zandta...

The Black Sabbath Covers (2017) [singiel] — Solitude / Snowblind
Jesteśmy bardzo daleko od oryginałów. Gdyby Molina nagrał całą płytę z numerami Black Sabbath, to mogłaby być interesująca rzecz. Pozostaje nam się zadowolić jedynie dwoma utworami, a raczej fragmentami dwóch utworów (na dodatek kiepsko brzmiącymi), albowiem całość trwa mniej niż... trzy i pół minuty. Niemniej: ciekawa sprawa.

Live at La Chapelle (2020)
Jako znany fan koncertówek :lol: — nie słuchałem (póki co)...

Eight Gates (2020)
O tej płycie pisałem ponad rok temu (czyli... cztery posty wyżej). Paweł z teraźniejszości z grubsza zgadza się z Pawłem z przeszłości :D — powiedzmy jednak, że ówczesny entuzjazm pomniejszyłbym dzisiaj o jakieś 25%.

The Lamb and Flag I (2022) [EP]
Przyznaję, że tę EP-kę poznałem... dzisiaj (nie ma jej w streamingu, a dopiero wczoraj pomyślałem, żeby zerknąć na stary, poczciwy YouTube)... Demo zarejestrowane w latach 1999-2000 (czasy Songs: Ohia, złoty okres). Jestem na etapie wyrabiania sobie opinii, ale po pierwszym odsłuchu mogę napisać, że jest naprawdę dobrze, choć trochę nierówno.