Pisał o niej, więc pewnie zna. Nawet ma na półce.
Ale po prawdzie, wyżej ceni albumy, na których Tim Berne jest liderem. Na nich dzieje się jeszcze więcej i jeszcze ciekawiej.
To jeszcze nic. Ja po tych już prawie dziesięciu stronach wątku zastanawiam się, kiedy i kto odkryje pewną naprawdę MONSTRUALNĄ NIEOBECNOŚĆ.
To jest ten sam rodzaj naturalnego talentu, co Ronnie (choć oczywiście nie ten poziom). Zwróć uwagę na swobodę i taką specyficzną "miękkość" uderzeń, nawet bardzo mocnych. I sposób budowania brejków - bardziej instynktowny, niż głęboko przemyślany, ale wysoce efektywny. Jak się na ich grę patrzy, to można odnieść wrażenie, że snooker jest łatwą dyscypliną - kto próbował, ten wie, że nic bardziej mylnegoLeptir pisze: ↑04.05.2023, 14:33 Swoją drogą Brecel wymyka się wszelkim stereotypom topowego snookerzysty. Nie imponuje raczej siłą mentalną, nie jest tytanem pracy (krążą legendy o jego imprezowym stylu życia), bywa w swoich meczach chimeryczny. A jednak wygrał w Crucible - w turnieju, który premiuje właśnie stabilność, konsekwencję i siłę mentalną. Wydaje mi się, że to taki snookerzysta, który - jeśli wpadnie w trans - to wychodzi mu wszystko, jak w półfinale z Si. Ale jeśli coś mu nie gra - to gra słabo, podejmuje dziwne decyzje. Trochę w tym wszystkim przypomina O'Sullivana - oczywiście zachowując wszelkie proporcje, bo jednak Ronnie to klasa dla siebie, ale bywał też chimeryczny, nieprzewidywalny, ale kiedy miał flow - to nie było co zbierać. Chyba też z tego wynika wielki szacunek Ronnie'ego do Brecela i chyba nawet rodzaj przyjaźni między tymi zawodnikami.
Co potwierdza, że nie warto wygrywać Tour Championship tuż przed MŚ
Wymyślił oczywiście Barry Hearn, jako zwieńczenie całej Player Series.
A faktycznie, ostatnio obowiązuje system automatycznego rozstawienia, z dolosowaniem tylko amatorów w pierwszej rundzie i sztywną drabinką.Okechukwu pisze: ↑22.03.2023, 13:02 Oczywiście - przejście czterech rund oznacza, że raczej będzie musiał wygrać z co najmniej z jednym bardzo silnym rywalem (i to zapewne w spotkaniu do 10 wygranych partii, co jest potężnym wyzwaniem). Notabene, w kwalifikacjach jest losowanie? Myślałem, że drabinka jest ustawiana na podstawie miejsc w rankingu.
Wg mnie najwięcej będzie zależało od losowania - na kogo trafi w drabince. W determinację White'a nie wątpię, ale poniżej progu automatycznej kwalifikacji są choćby wspomniani Ding, Hawkins czy McGill.Okechukwu pisze: ↑22.03.2023, 12:44 Natomiast White powiedział wczoraj, że gra obecnie tak dobrze, iż jest "pewien tego, że da radę przejść kwalifikacje do MŚ" i wystąpić w Crucible (pierwszy raz od 2006!). Odważna deklaracja, bo kwalifikacje same w sobie są maratonem. No ale dobrze, że tak bojowo nastawiony.![]()
Tak, to chyba najbardziej "klasyczny" przykład i zamierzałem o nim napisać w kolejnym poście - uprzedziłeś mnie. Przegrane finały Dotta były nawet dwa (w 2004 z O'Sullivanem i w 2010 z Robertsonem). Na ten z 2010 wszyscy narzekali, jeśli chodzi o jego poziom sportowy (ja nie widziałem wtedy ani frejma, więc nie mam zdania).
To już prędzej jako nieoczekiwaną wpadkę liczyłbym 0:6 z Hawkinsem w pierwszej rundzie Mastersa. Bo porażki w EO i WO były w półfinale i ćwierćfinale, a dojście do takiej fazy trudno traktować jako rozczarowanie.