Skrót wrażeń z kilku koncertów, na których udało mi się być w ostatnim czasie.
EABS
Hipnoza, 06.10
O pójściu na koncert zdecydowałem w ostatniej chwili, bardziej z powodów towarzyskich niż muzycznych, bo jednak w ostatnim czasie EABS nieco mi się przejedli i czekam na jakiś nowy rozdział w ich działalności, jednak koncert bardzo, bardzo mnie zaskoczył i cieszę się, że dałem się na niego namówić. Pojawiło się trochę starszego materiału, choć dominował oczywiście materiał z ostatniej płyty inspirowanej
Purple Sun, nie zabrakło także kilku niespodzianek i premierowych dźwięków (wariacje na temat odnalezionych szkiców kompozycji nastoletniego Komedy). Koncerty EABS mają to do siebie, że każdy z nich może mieć innego bohatera. Tym razem był nim bezapelacyjnie Olaf Wegier (sax).
Thaw +
Ciśnienie + Daniel Szwed
Piąty Dom, 24.10,
Machina o nazwie Ciśnienie nabiera na przestrzeni ostatnich lat rozpędu i z roku na rok rozjeżdża widownie coraz cięższym i większym walcem.
Na ostatnim koncercie (moim 5 albo 6?) bliżej im było już do Swansów, niż do początków działalności, w których partie waltorni (już niestety nieobecnej w zespole) nadawały całości delikatności i liryczności. Zmiana brzmienia to przede wszystkim
Monia Muc, która z marszu stała się centralną postacią na płycie, ale przede wszystkim na scenie. Jej partie i solówki na saksofonie barytonowym dają świetny efekt i nakręcają pozostałych kolegów z zespołu. Pojedynki na saks i skrzypce elektryczne, otoczone mocno przesterowanym basem i bardzo transową perkusją, to ozdoba każdego z utworów, choć trzeba jednocześnie przyznać, że schemat budowania poszczególnych kompozycji jest niemal zawsze identyczny i fajnie byłoby, gdyby zespół pomału skręcał, aby uniknąć za jakiś czas zderzenia ze ścianą. Polecam koncerty Ciśnienia wszystkim, którym nie straszny ciężar ich muzyki. Co do pozostałych koncertów tego wieczoru - Daniela Szweda zastąpił ktoś, kto mi zupełnie nie podszedł, natomiast z dużym zaciekawieniem posłuchałem przez 30 minut
Thaw, jeszcze cięższych (ale jednocześnie jeszcze bardziej schematycznych) od Ciśnienia - doceniam ich bardzo, ale to jednak nie do końca moja bajka (a przynajmniej nie w formule dłuższej niż 2-3 kwadranse).
Skalpel Band
NOSPR, 09.11
Był to koncert
urodzinowy z okazji 20-lecia albumu „Skalpel”, a duetowi Skalpel towarzyszyli: Rafał Dutkiewicz – perkusja, Maciej “Mustafa” Giżejewski – instrumenty perkusyjne, Piotr Rakowski – wibrafon, Damian Kostka – kontrabas, gitara basowa, Marek Pędziwiatr – instrumenty klawiszowe, Marek Pospieszalski – saksofon. Świetny koncert, największe wrażenie na większości wywarł fantastyczny
Marek Pospieszalski , który zagrał jak natchniony (i kto wie czy na tym natchnieniu nie pociągnie jeszcze ładnych parę lat), ale wyrazy uznania należą się całej ekipie instrumentalistów. Znakomita sekcja rytmiczna (
Damian Kostka szarpał struny kontrabasu, jakby miał przynajmniej 2 metry i łapę jak Shaquille O’Neal), świetne perkusjonalnia i wibrafon, sporo szaleństwa za klawiszami, całość zabrzmiała naprawdę potężnie i była tak hipnotyzująca, że chyba niewielu widzów zauważyłoby, gdyby ze sceny zniknęli nagle Cichy i Pudło

. Nie zabrakło bisów, utworów z drugiej płyty i kilku przedpremierowych remiksów z ostatniego wydawnictwa płytowego. Bardzo, bardzo udany wieczór.
Hugo Race & Michelangelo Russo
Biblioteka Śląska, 15.11
Koncert darmowy, więc i frekwencja taka, jak na darmowym koncercie, ale spotkałem sporo znajomych twarzy, więc kto miał być, ten był. Przed samym koncertem odbyło się spotkanie autorskie z Hugo, który opowiadał sporo o swojej książce, niestety nie doczekała się ona jeszcze polskiego przekładu, więc zakup nie był możliwy, a przyznam, że fragmenty tej książki oraz opowieści o niej (zwłaszcza opowiadanie z Czechosłowacji) bardzo mnie do niej zachęciły. Po spotkaniu autorski rozpoczął się koncert ww. duetu i wbrew obawom niektórych, nie był to krótki set, a pełnoprawny występ trwający 90 minut + bisy. Muzycy zagrali głównie mteriał z
John Lee Hooker's World Today oraz najnowszej płyty. Kto zna ten materiał, ten wie czego mniej więcej można się było spodziewać na żywo (było jedno oczko lepiej niż z płyt

).
Wacław Zimpel / Holden / Saagara
NOSPR, 18.11
Jeden wieczór i trzy odsłony Wacława Zimpla - solowa, w duecie i w szalonym składzie z muzykami indyjskimi. Kolejność występów dobrana właściwie (od solo do dużego składu), bo pozwoliło to na zbudowanie idealnej dramaturgii i wszystko się ładnie i stopniowo rozkręcało. Ostatnie 2 kwadranse gry projektu
Saagara, to już jedna wielka nerwowa ekstaza, oszałamiające solówki indyjskich wirtuozów i szaleństwo na widowni. I tak jak przed koncertem
3 Saagary nie wchodziła mi do końca, tak po koncercie wszystko uległo radykalnej zmianie.