Może Babiarz zapomniał o akcji palenia płyt i pamiątek związanych z The Beatles po pamiętnej wypowiedzi, iż "... bitelsi są więksi od Chrystusa..." (obrazki jak z III Rzeszy ). Pamiętamy też o szalejącym i szukającym urojonej komuny i komunistów wszędzie nawet w puszkach z zupą maccartyzmie - a administracja nienawidząca i polująca na Lennona ?. To niby taka walka o "FREEDOM" ?.
Przy okazji nie wiem do końca o co chodzi ze stronką na facebooku odnośnie wspominek o komunizmie - bo ktoś mnie pytał "o co chodzi z wątkiem o Sikorskiej" - jej autor jak mniemam to również robi z "miłości" ? - bynajmniej nie z chęci wyśmiania bez litości i szydery Czysta miłość. Wracając do Lennona - pisał może i naiwnie, osobliwie ale pięknie że "można sobie wyobrazić zjednoczenie wszystkich" - choć ten obrazek jest tak abstrakcyjny, że doprawdy trudno sobie to wyobrazić - bo tak wiele nas dzieli, naród, nacja, religia, flagi, język... Wielu pisze, mówi o "prawdziwym zjednoczeniu", o braku podziałów - ale niestety pod ICH dyktando - ICH flaga, ICH religia, ICH wartości. A reszta ma po cichu się podporządkować i się nie wychylać. Babiarz gdyby cokolwiek "rozumiał" i poczytał z przekazu Lennona - i miał krztynę klasy - mógł powiedzieć dyplomatycznie np. że "przekaz Lennona się ciut zestarzał" albo "wydaje zbyt abstrakcyjny" czy "mglisty jak to u artysty" lub "powoduje mieszane uczucia i osobliwe skojarzenia" - ale musiał przypie...... Pokazał, że nie pęka. Nie dziwię się, że wielu krew zalała - ponad 35 lat i nadal "walczymy z komuną" która uwiera ?. Mnie podobnie zalewała gdy otwierałem płytę, czytałem komentarz w książeczce a tu się wylewa jakaś dziecinna niechęć do Kroniki Filmowej czy Jaruzelskiego.
Znaleziono 3907 wyników
- 01.08.2024, 09:48
- Forum: Wykonawcy
- Temat: John Lennon
- Odpowiedzi: 14
- Odsłony: 9330
- 01.08.2024, 09:33
- Forum: Wykonawcy
- Temat: John Lennon
- Odpowiedzi: 14
- Odsłony: 9330
Re: John Lennon
Tak, dokładnie, celna uwaga.....
Niektórzy nie potrafią zwyczajnie sobie darować - nawijają, prowokują, wiedzą doskonale że ktoś się odwinie a potem zachowują jak Dennis z Św. Graala Monty Pythona - "... Help I`m being repressed !!!
https://www.youtube.com/watch?v=l8ukak8P2vY
Niektórzy nie potrafią zwyczajnie sobie darować - nawijają, prowokują, wiedzą doskonale że ktoś się odwinie a potem zachowują jak Dennis z Św. Graala Monty Pythona - "... Help I`m being repressed !!!
https://www.youtube.com/watch?v=l8ukak8P2vY
- 31.07.2024, 12:59
- Forum: Wykonawcy
- Temat: John Lennon
- Odpowiedzi: 14
- Odsłony: 9330
Re: John Lennon
Kto wie czy ten wpis czy cały wątek nie zostanie mi usunięty - ale doprawdy można się zdołować / dostać szału czy smutno się robi, iż tak wyjątkowy utwór Lennona jak Imagine znów w prawie identycznej formie jak z "abepe" Depo wykorzystuje się do jakiś swoich fobii, uprzedzeń czy chęci uderzenia w ideologie, środowiska lub ludzi, którzy "rzekomo zagrażają". Chodzi mi o zamieszanie wokół Babiarza (szkoda, że nie skupił swoich sił, energii i zainteresowań wokół wdzięcznego tematu zaczerpniętego ze swojego nazwiska). Nastąpiła klasyczna strategia ludzi ze skłonnością do manipulacji, toksycznych i mających poważne ze sobą problemy: czyli najpierw uderzyć w wyimaginowanych (jakże na miejscu ) wrogów a później gdy pojawia reakcja na akcję (zwyczajne twarde "NIE" - "NIE zgadzam się") - to obsadzić siebie w roli ofiary, osoby zaszczutej, walczącej o jakieś niby wartości. Sprawa trochę podzieliła środowisko i dziennikarskie i sportowe oraz muzyczne. Niektórzy jak Wojtek Mann próbowali to jakoś racjonalizować czy nawet na swój sposób bronić - moim zdaniem bronić w żaden sposób się nie da. Bo o co naprawdę chodzi ?. Najgorsze, że na tych "złych" lub "winnych" wychodzą ci, który zabierają głos bo zwyczajnie takie prowokacje, incydenty czy wykorzystywanie wyjątkowych utworów, muzyki, tekstu do kontekstu "zgoła nie na miejscu" - się nie podobają i muszą dać temu odpór. Ciekawe gdyby przy okazji Igrzysk - coś przemycił i uderzył w Watykan i Papieża .
- 30.07.2024, 13:16
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
Przypomina mi się taka głupawa ale w sumie genialna scena odcinka Świat Według Kiepskich - "Chatka Wielkiego Władka" - gdy Paździoch jest zaproszony przez "Władka-Brothera" do pokoju zwierzeń i pytany kogo nominuje ? - ociąga, też kryguje, ale w końcu się przełamuje że " do opuszczenia chatki nominuję Ferdynanda Kiepskiego, jego żonę Halinę, Babkę Kiepską, córkę Mariolę i syna Waldemara" - a gdy Władek pyta "dlaczego akurat ich ?" - a Marian nie wytrzymuje napięcia i zaczyna płakać ".... bo strasznie ich kocham....".
Mnie również taka opanowała miłość do Sikorskiej, planowanych dalszych podobnych wydawnictw, chęci żarliwego zaangażowania w tą tematykę, pochwałę dla szykowanych książek o krajowym synth-popie - że otwieram przed innymi swoje serce i wylewam całą do "niej" miłość
Mnie również taka opanowała miłość do Sikorskiej, planowanych dalszych podobnych wydawnictw, chęci żarliwego zaangażowania w tą tematykę, pochwałę dla szykowanych książek o krajowym synth-popie - że otwieram przed innymi swoje serce i wylewam całą do "niej" miłość
- 30.07.2024, 09:06
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=bx3s99FNXzI
Dziecięce gwiazdy rzadko potrafiły się odnaleźć w brutalnym świecie dorosłych - już jako.... dorosłe (co się porobiło z biedą o wielkim potencjale Ewą Farną ). Nie inaczej z uroczymi piosenkareczkami. Gdy były jako nastolatki - zachwycały, mogły się odnaleźć i trzymać dawny "fason" przekraczając LEKKO 20 lat - później już było gorzej i musiały zostać zastąpione przez następne - ot brutalne prawa show biznesu. One Hit Wonder stał mini "przekleństwem" kolejnej uroczej gwiazduni synth popu lat początku lat 2000 - entuzjaści widzieli w niej zadatki na nową Paigę....ale szybko gdzieś przepadła choć podobno nadal występuje. Nie miała szczęścia i niefortunnie lokowała uczucia. LeAnn Rimes z hiciorem na basie hip-hopowych rozwiązań - Can`t Fight the Moonlight z filmu Coyote Ugly z młodziutką ale w bardzo stereotypowej roli Izą Miko ( znów polski ślad, dawała potrzebny kontrast i przeciwwagę dla wtedy jeszcze młodej - potem obsadzanej w roli sfrustrowanych gospodyń domowych i ex-poszukiwaczek przygód - Marię Bello i wtedy drapieżną, agresywną-wiadomo-w-jakich-relacjach a później również specjalizująca się w etatowych "nudziarach"Bridget Moynahan ) - wyprodukowany przez TEGO Trevora Horna. Mimo już ponad 24 lat - podobnie jak Crush pojawia regularnie w rozgłośniach radiowych - nastawionych nawet na wyłącznie nowy repertuar. Mamy kapkę jak u Sikorskiej "kosmosu" - w nośnym refrenie nijako podsumowanie przekazu - że "... nie da się walczyć ze światłem księżyca...". I wszystko jasne
Dziecięce gwiazdy rzadko potrafiły się odnaleźć w brutalnym świecie dorosłych - już jako.... dorosłe (co się porobiło z biedą o wielkim potencjale Ewą Farną ). Nie inaczej z uroczymi piosenkareczkami. Gdy były jako nastolatki - zachwycały, mogły się odnaleźć i trzymać dawny "fason" przekraczając LEKKO 20 lat - później już było gorzej i musiały zostać zastąpione przez następne - ot brutalne prawa show biznesu. One Hit Wonder stał mini "przekleństwem" kolejnej uroczej gwiazduni synth popu lat początku lat 2000 - entuzjaści widzieli w niej zadatki na nową Paigę....ale szybko gdzieś przepadła choć podobno nadal występuje. Nie miała szczęścia i niefortunnie lokowała uczucia. LeAnn Rimes z hiciorem na basie hip-hopowych rozwiązań - Can`t Fight the Moonlight z filmu Coyote Ugly z młodziutką ale w bardzo stereotypowej roli Izą Miko ( znów polski ślad, dawała potrzebny kontrast i przeciwwagę dla wtedy jeszcze młodej - potem obsadzanej w roli sfrustrowanych gospodyń domowych i ex-poszukiwaczek przygód - Marię Bello i wtedy drapieżną, agresywną-wiadomo-w-jakich-relacjach a później również specjalizująca się w etatowych "nudziarach"Bridget Moynahan ) - wyprodukowany przez TEGO Trevora Horna. Mimo już ponad 24 lat - podobnie jak Crush pojawia regularnie w rozgłośniach radiowych - nastawionych nawet na wyłącznie nowy repertuar. Mamy kapkę jak u Sikorskiej "kosmosu" - w nośnym refrenie nijako podsumowanie przekazu - że "... nie da się walczyć ze światłem księżyca...". I wszystko jasne
- 30.07.2024, 08:51
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=EIhSnaqou0I
Inną "kometą" (ale nie jak Janosz) czy "meteorem" - klasycznym synth-popowym one hit wonder był Crush - sympatycznej Jennifer Paige. W 1998 gdy akurat poznawaliśmy się i "badaliśmy grunt" w szkole średniej ten hiciorek nieźle namieszał w listach przebojów. Choć wtedy powoli wkraczałem w świat jazzu i katowałem klimaty Camel, Jethro, Genesis czy Yes - ta zgrabna i nienachalna pioseneczka mi się całkiem spodobała - zawojowała m.in Kanadę, Australię i Nową Zelandię a w licznych stacjach radiowych regularnie grana do dziś. Niby nowoczesna produkcja ale ma w sobie coś nieco "staroświeckiego" - magazyny z Billboardem na czele podkreślały jak doskonale wywiązała się z niełatwego zadania - oddając oszałamiająca zmysłowość bez klasycznych "jęków". Tekst choć gęsty - sobie płynie....:
".... I see ya blowin' me a kiss
It doesn't take a scientist
To understand what's going on baby
If you see something in my eye
Let's not over-analyze
Don't go too deep with it, baby (baby)
So let it be, what it'll be
Don't make a fuss and get crazy over you and me
Here's what I'll do
I'll play loose
Not like we have a date with destiny
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
Sha-la-la-la, sha-la-la-la
It's raising my adrenaline
You're banging on a heart of tin
Please don't make too much of it baby (baby)
You say the word forevermore
That's not what I'm looking for
All I can commit to is maybe
So let it be what it'll be
Don't make a fuss and get crazy over you and me
Crazy over you and me
Here's what I'll do
I'll play loose
Not like we have a date with destiny
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
Sha-la-la-la, sha-la-la-la
Vanilla skies (vanilla skies)
White picket fences in your eyes
A vision of you and me
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just some little thing
Not like everything I do depends on you
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush
Not like everything I do depends on you...".
U nas takiej Paige brakowało - no może odrobinę w te klimaty próbowała wejść z Szansy na Sukces Wioletta Brzezińska ( ale potknęła o swoje "sacro" korzenie ) a występująca do dziś Kasia Cerekwicka znacznie za szybko "dojrzała" i wolała poważniejszy jakby "schyłkowy" i arystokratyczny repertuar co wyrażała również na estradzie w stonowanych kreacjach.
Inną "kometą" (ale nie jak Janosz) czy "meteorem" - klasycznym synth-popowym one hit wonder był Crush - sympatycznej Jennifer Paige. W 1998 gdy akurat poznawaliśmy się i "badaliśmy grunt" w szkole średniej ten hiciorek nieźle namieszał w listach przebojów. Choć wtedy powoli wkraczałem w świat jazzu i katowałem klimaty Camel, Jethro, Genesis czy Yes - ta zgrabna i nienachalna pioseneczka mi się całkiem spodobała - zawojowała m.in Kanadę, Australię i Nową Zelandię a w licznych stacjach radiowych regularnie grana do dziś. Niby nowoczesna produkcja ale ma w sobie coś nieco "staroświeckiego" - magazyny z Billboardem na czele podkreślały jak doskonale wywiązała się z niełatwego zadania - oddając oszałamiająca zmysłowość bez klasycznych "jęków". Tekst choć gęsty - sobie płynie....:
".... I see ya blowin' me a kiss
It doesn't take a scientist
To understand what's going on baby
If you see something in my eye
Let's not over-analyze
Don't go too deep with it, baby (baby)
So let it be, what it'll be
Don't make a fuss and get crazy over you and me
Here's what I'll do
I'll play loose
Not like we have a date with destiny
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
Sha-la-la-la, sha-la-la-la
It's raising my adrenaline
You're banging on a heart of tin
Please don't make too much of it baby (baby)
You say the word forevermore
That's not what I'm looking for
All I can commit to is maybe
So let it be what it'll be
Don't make a fuss and get crazy over you and me
Crazy over you and me
Here's what I'll do
I'll play loose
Not like we have a date with destiny
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
Sha-la-la-la, sha-la-la-la
Vanilla skies (vanilla skies)
White picket fences in your eyes
A vision of you and me
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just some little thing
Not like everything I do depends on you
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just
Baby (baby) baby (baby)
Baby (baby) baby (baby)
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush)
Not like everything I do depends on you
It's just (aah) a little crush (crush)
Not like I faint every time we touch
It's just (aah) some little thing (crush
Not like everything I do depends on you...".
U nas takiej Paige brakowało - no może odrobinę w te klimaty próbowała wejść z Szansy na Sukces Wioletta Brzezińska ( ale potknęła o swoje "sacro" korzenie ) a występująca do dziś Kasia Cerekwicka znacznie za szybko "dojrzała" i wolała poważniejszy jakby "schyłkowy" i arystokratyczny repertuar co wyrażała również na estradzie w stonowanych kreacjach.
Re: Camel
https://butterboycompilations.blogspot. ... -1973.html
Na tym blogu można ściągnąć najnowszy box Camela. Trochę sobie łamałem głowę czy może jednak go sobie sprezentować - ale rozsądek zwyciężył. Pomyślałem sobie że "człowieku, przecież to wszystko w 90% dawno już masz" Mam remastery z 2002 r, mnóstwo bootlegów. Mimo wszystko warto posłuchać. Mnie skusił w pierwszej kolejności Hammersmith Odeon..... ale z 1977 - 1 października. Posiadam rozszerzoną i liczne dodatki wersje Live Record plus trochę bootlegów z tego okresu - lecz Hammersmith 77 to spora niespodzianka. Zespół był w świetnej formie i miał wyjątkowo dobry dzień co doskonale słychać - "nowe nabytki" wkomponowany w tkankę i zasilili karawanę "starych" wielbłądów. Nie wiem z jakiej przyczyny - ale obwiniam o to "guru radiowców" z Kosińskim, Kaczkowskim i Beksińskim na czele - okres gdy pozyskali Richarda Sinclaira czyli Rain Dances / Breathless ma fatalną wśród wielu fanów i dziennikarzy prasę i opinię a niesłusznie i moim zdaniem jest mocno ale cholernie mocno niedoceniany. Ok - parę kompozycji na Breathess robi cokolwiek "dziwne" wrażenie i panuje taki "groch z kapustą" lecz oba krążki ( mają też taką "schyłkowość" i wspomnianą "dziwność")- szczególnie Rain Dances to kawał nieszablonowego grania a Hammersmith 77 wybornie portretuje ten okres. Krytykowano, iż grupa podążyła w jazzowe rejony a la Caravan. Przyjście Mela i Richarda spowodowały silniejsze jazzowe wpływy - to był krok w dobrym kierunku. Jak zwykle w takich sytuacjach fajnie pewne sprawy wyglądają na papierze a w praktyce czy "na żywo" owoce tej nowej współpracy nie wszystkim smakowały. Po latach główni kompozytorzy Latimer i Bardens (do których też dołączył coraz mocniejszy Ward ) niechętnie ale przyznawali, że rola Collinsa i Sinclaira była "niewdzięczna" - grali cudzą muzykę a ich próby kompozytorskie były blokowane i torpedowane. Mel miał w ogóle osobliwy status - o czym Andy z ironią i żartem podsumował - że "na dobrą sprawę nigdy nie wszedł ani nie wyszedł z zespołu". Richard był znakomitym basistą i też pisał niezłe rzeczy - lecz wychodziło na to, iż ani Bardens i Latimer nie chcieli go dopuścić by wykonywali Jego kawałki. A wracając do show - band się zgrał. Collins jako flecista ( duety z Andym - potem to miał czasem powtarzać z Watkinsem np. Changing Places ) i saksofonista serwuje smakowite partie i ozdabia znane utwory - owszem bywał np na Live Record, iż jego wejścia bywały ciut napastliwe i za ostre - zarzucano mu, że przez niego gdzieś ginie "camelowe ciepło i spokój". Tu gra w sposób bardziej wyważony i powściągliwy. Dał więcej oddechu dotychczasowym solistom - Latimerowi i Bardensowi. Jego i Andy`iego wspólne unisona saxu i gitary i pasaże robią super wrażenie. Nikt z nikim nie rywalizuje - to jeden zwarty organizm. Głos Richarda też jest spokojniejszy i nie robi wrażenia "obcości". Potencjał tego składu był ogromny ale chyba przez pewne uprzedzenia i upór Latimera (szczególnie jego) i Bardensa by odważniej, pewnie, do końca pójść tą ścieżką - jakby się "wystraszyli" czy chcieli zrobić "w tył zwrot - okres entuzjazmu dla zmian trwał krótko. Może za szybko przyszło im pożałować wyrzucenia Douga Fergusona - a Sinciar zaczął być traktowany i czuł się ciut jak "muzyczny intruz" i obce ciało a sam się przecież do Camel nie pchał. Zabawne jak te same wydarzenia są diametralnie inaczej pamiętane przez ludzi w nich uczestniczących - sam Richard ciepło wypowiadał się o Camel - że "najbardziej profesjonalna grupa w jakiej kiedykolwiek grał", że była świetna zabawa i śpiewy do rana z ekipą techniczną w pokojach hotelowych. Czasem między wierszami przemycał "żal" czy "rozczarowanie" - iż grał cudzą muzykę ale to nie była JEGO. Ward podzielał jego frustracje i przyznawał do "winy", że "nie daliśmy Sinclairowi dość przestrzeni" i miał "w Camel za ciasno". Tak czy siak - polecam Hammersmith 77. To nadal Camel, nie pozbawiony dawnego ciepła, romantycznej aury ale zagrane z większym jazzowym polotem, nowymi pomysłami. Jak kiedyś wspomniałem po lekturze bootlegów z 76 (nawet już z gościnnym udziałem Mela) - że mimo zadowolenia ze świetnego materiału z Moonmadness slychać że pewna formuła już wtedy się wyczerpała, zespół MUSIAŁ coś zmienić bo o krok był od "zmierzania donikąd".
Na tym blogu można ściągnąć najnowszy box Camela. Trochę sobie łamałem głowę czy może jednak go sobie sprezentować - ale rozsądek zwyciężył. Pomyślałem sobie że "człowieku, przecież to wszystko w 90% dawno już masz" Mam remastery z 2002 r, mnóstwo bootlegów. Mimo wszystko warto posłuchać. Mnie skusił w pierwszej kolejności Hammersmith Odeon..... ale z 1977 - 1 października. Posiadam rozszerzoną i liczne dodatki wersje Live Record plus trochę bootlegów z tego okresu - lecz Hammersmith 77 to spora niespodzianka. Zespół był w świetnej formie i miał wyjątkowo dobry dzień co doskonale słychać - "nowe nabytki" wkomponowany w tkankę i zasilili karawanę "starych" wielbłądów. Nie wiem z jakiej przyczyny - ale obwiniam o to "guru radiowców" z Kosińskim, Kaczkowskim i Beksińskim na czele - okres gdy pozyskali Richarda Sinclaira czyli Rain Dances / Breathless ma fatalną wśród wielu fanów i dziennikarzy prasę i opinię a niesłusznie i moim zdaniem jest mocno ale cholernie mocno niedoceniany. Ok - parę kompozycji na Breathess robi cokolwiek "dziwne" wrażenie i panuje taki "groch z kapustą" lecz oba krążki ( mają też taką "schyłkowość" i wspomnianą "dziwność")- szczególnie Rain Dances to kawał nieszablonowego grania a Hammersmith 77 wybornie portretuje ten okres. Krytykowano, iż grupa podążyła w jazzowe rejony a la Caravan. Przyjście Mela i Richarda spowodowały silniejsze jazzowe wpływy - to był krok w dobrym kierunku. Jak zwykle w takich sytuacjach fajnie pewne sprawy wyglądają na papierze a w praktyce czy "na żywo" owoce tej nowej współpracy nie wszystkim smakowały. Po latach główni kompozytorzy Latimer i Bardens (do których też dołączył coraz mocniejszy Ward ) niechętnie ale przyznawali, że rola Collinsa i Sinclaira była "niewdzięczna" - grali cudzą muzykę a ich próby kompozytorskie były blokowane i torpedowane. Mel miał w ogóle osobliwy status - o czym Andy z ironią i żartem podsumował - że "na dobrą sprawę nigdy nie wszedł ani nie wyszedł z zespołu". Richard był znakomitym basistą i też pisał niezłe rzeczy - lecz wychodziło na to, iż ani Bardens i Latimer nie chcieli go dopuścić by wykonywali Jego kawałki. A wracając do show - band się zgrał. Collins jako flecista ( duety z Andym - potem to miał czasem powtarzać z Watkinsem np. Changing Places ) i saksofonista serwuje smakowite partie i ozdabia znane utwory - owszem bywał np na Live Record, iż jego wejścia bywały ciut napastliwe i za ostre - zarzucano mu, że przez niego gdzieś ginie "camelowe ciepło i spokój". Tu gra w sposób bardziej wyważony i powściągliwy. Dał więcej oddechu dotychczasowym solistom - Latimerowi i Bardensowi. Jego i Andy`iego wspólne unisona saxu i gitary i pasaże robią super wrażenie. Nikt z nikim nie rywalizuje - to jeden zwarty organizm. Głos Richarda też jest spokojniejszy i nie robi wrażenia "obcości". Potencjał tego składu był ogromny ale chyba przez pewne uprzedzenia i upór Latimera (szczególnie jego) i Bardensa by odważniej, pewnie, do końca pójść tą ścieżką - jakby się "wystraszyli" czy chcieli zrobić "w tył zwrot - okres entuzjazmu dla zmian trwał krótko. Może za szybko przyszło im pożałować wyrzucenia Douga Fergusona - a Sinciar zaczął być traktowany i czuł się ciut jak "muzyczny intruz" i obce ciało a sam się przecież do Camel nie pchał. Zabawne jak te same wydarzenia są diametralnie inaczej pamiętane przez ludzi w nich uczestniczących - sam Richard ciepło wypowiadał się o Camel - że "najbardziej profesjonalna grupa w jakiej kiedykolwiek grał", że była świetna zabawa i śpiewy do rana z ekipą techniczną w pokojach hotelowych. Czasem między wierszami przemycał "żal" czy "rozczarowanie" - iż grał cudzą muzykę ale to nie była JEGO. Ward podzielał jego frustracje i przyznawał do "winy", że "nie daliśmy Sinclairowi dość przestrzeni" i miał "w Camel za ciasno". Tak czy siak - polecam Hammersmith 77. To nadal Camel, nie pozbawiony dawnego ciepła, romantycznej aury ale zagrane z większym jazzowym polotem, nowymi pomysłami. Jak kiedyś wspomniałem po lekturze bootlegów z 76 (nawet już z gościnnym udziałem Mela) - że mimo zadowolenia ze świetnego materiału z Moonmadness slychać że pewna formuła już wtedy się wyczerpała, zespół MUSIAŁ coś zmienić bo o krok był od "zmierzania donikąd".
- 26.07.2024, 10:49
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=zNmO233OztQ
https://www.youtube.com/watch?v=3pberF2es8M
Skoro mowa o rozterkach nie tylko natury muzycznej / synth-popowej (klubowej) ale i ukrytych / ujawnionych intymnych preferencjach nie było równych formacji ze Szwecji - Army Of Lovers. Niestety jak zwykle bywa na przełomie lat 80 i 90 a konkretnie rok 91 - zespół zaczął z wysokiego "C", narobił sporo zamieszania - lecz trudno było utrzymać dobrą passę i przepadł (ostatnio podobno wrócili na scenę), bulwersował, prowokował, oskarżano ich o gloryfikowanie filmów "wiadomej-treści" , bycie dumnym z początków w show biznesie jako drag-queen czy epatowanie zwierzęcą-seksualnością itd itd. Zastanawiano się czy przypadkiem muzyka to nie dodatek do aury skandalu. Hit Obssesion traktujący trochę o zakładach psychiatrycznych, zrównywaniu terapii, psychoanalizy ze zwykłymi torturami i pastwieniem się nad osobami bezradnymi, którym odbiera sprawczość i podmiotowość, ubezwłasnowolnionych czasem wbrew sobie a czasem na własne życzenie z osobliwymi praktykami "owsiankowymi" . Powstały w stosunkowo nie aż tak odległym czasie dwie wersje gdyż w pierwszej była La Camilla - a po jej rychłym odejściu (czyżby za dużo "owsa" ? - lub za mało ), pojawiła De La Cour ... a ją jakiś czas później zastąpiła "nasza" Dominika Peczyński - więc polski ślad i jakiś nasz "wkład" w tę scenę. W końcu Szwecja niegdyś była gigantem rynku nie tylko soft, ale mniejsza o to. Za teledysk odpowiadał reżyser Fredrik Boklund, w którym widziano potencjalnego "nowego Pasoliniego" Szkoda, że u nas nie było odpowiednika Army Of Lovers. Entuzjaści sugerowali, że być może tę lukę wypełni Ich Troje lecz nie spełnili pokładanych nadziei. Szczególnie na tym odcinku "erotycznej atrakcyjności" odstawał Łągwa - autor sporej części by nie powiedzieć lwiej repertuaru ale mający inklinacje do łzawych dramatów - śpiewając "Ja Tobą Oddychać Chce" o żonie, która go zdradziła z partnerem biznesowym (sprzętu od nurkowania - ot... niektórzy popłynęli). Biedaczyna bardzo to przeżył ale jak w Graalu Monty Pythona: "... zmieniła mnie w traszkę / trytona ... ale już mi lepiej..."
https://www.youtube.com/watch?v=3pberF2es8M
Skoro mowa o rozterkach nie tylko natury muzycznej / synth-popowej (klubowej) ale i ukrytych / ujawnionych intymnych preferencjach nie było równych formacji ze Szwecji - Army Of Lovers. Niestety jak zwykle bywa na przełomie lat 80 i 90 a konkretnie rok 91 - zespół zaczął z wysokiego "C", narobił sporo zamieszania - lecz trudno było utrzymać dobrą passę i przepadł (ostatnio podobno wrócili na scenę), bulwersował, prowokował, oskarżano ich o gloryfikowanie filmów "wiadomej-treści" , bycie dumnym z początków w show biznesie jako drag-queen czy epatowanie zwierzęcą-seksualnością itd itd. Zastanawiano się czy przypadkiem muzyka to nie dodatek do aury skandalu. Hit Obssesion traktujący trochę o zakładach psychiatrycznych, zrównywaniu terapii, psychoanalizy ze zwykłymi torturami i pastwieniem się nad osobami bezradnymi, którym odbiera sprawczość i podmiotowość, ubezwłasnowolnionych czasem wbrew sobie a czasem na własne życzenie z osobliwymi praktykami "owsiankowymi" . Powstały w stosunkowo nie aż tak odległym czasie dwie wersje gdyż w pierwszej była La Camilla - a po jej rychłym odejściu (czyżby za dużo "owsa" ? - lub za mało ), pojawiła De La Cour ... a ją jakiś czas później zastąpiła "nasza" Dominika Peczyński - więc polski ślad i jakiś nasz "wkład" w tę scenę. W końcu Szwecja niegdyś była gigantem rynku nie tylko soft, ale mniejsza o to. Za teledysk odpowiadał reżyser Fredrik Boklund, w którym widziano potencjalnego "nowego Pasoliniego" Szkoda, że u nas nie było odpowiednika Army Of Lovers. Entuzjaści sugerowali, że być może tę lukę wypełni Ich Troje lecz nie spełnili pokładanych nadziei. Szczególnie na tym odcinku "erotycznej atrakcyjności" odstawał Łągwa - autor sporej części by nie powiedzieć lwiej repertuaru ale mający inklinacje do łzawych dramatów - śpiewając "Ja Tobą Oddychać Chce" o żonie, która go zdradziła z partnerem biznesowym (sprzętu od nurkowania - ot... niektórzy popłynęli). Biedaczyna bardzo to przeżył ale jak w Graalu Monty Pythona: "... zmieniła mnie w traszkę / trytona ... ale już mi lepiej..."
- 26.07.2024, 08:36
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
Ostatni wers to idealne wprowadzenie do innej kultowej i wybitnej postaci, którą chyba Frank skrycie podziwiał - "... do you really want to hurt me..." - czyli Boy George z Culture Club. Nigdy się nie opisze ile muzyka i synth-pop lat 80 mu zawdzięczają. No może jeszcze nie mniej prowokacyjni i obrazoburczy chłopcy z Frankie Goes to Hollywood z Holly Johnsonem na czele. Próżno było u nas szukać "polskiego" Boy George`a - a jego fantazyjny styl bycia i poruszania ścinały z nóg. Ja w sumie od zawsze miałem do niego słabość - nie tylko ciut "oklepany" wspomniany Do You Really Want to Hurt Me ( rzecz obowiązkowa do dziś na wielu weselach - może bardziej niż Cudownych Rodziców Mam i Windą do Nieba) ale któremu czarowi uległ sam Zappa gdy cytował to w Tinseltown Rebelion:
https://www.youtube.com/watch?v=cpzK-D980wQ
Koło 2:46 mamy z nieco zmienioną - z durowych na przewagę molowych o ile się nie mylę - harmonią hit I`ll Tumble 4 Ya:
https://www.youtube.com/watch?v=kwb9-OlQimc
I znów zwinny jak ruchy George`a tekst:
"... Downtown, we'll drown
We're in our never splendor
Flowers, showers
Who's got the new boy gender?
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
Uptown, their sound
Is like the native, you send her
Junction, function
The boy with pop is slender
Did he say maybe or I'm not sure?
He'll be a boy for you, but you need more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
I get a crazy feeling which paces in my head
It's nothing that you do to me, it's nothing that you said
It's love in stereo, and when I can't let go, I say
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
Downtown, we'll drown
We're in our never splendor
Flowers, showers
Who's got the new boy gender?
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble...".
Chwilka analizy - Boy wyprzedzał o 30 lat swoją epokę i miał charakter być od początku do końca sobą - choć jego kochankowie oskarżali go o skłonności do przemocy i znęcania się (trochę jak ten o którym śpiewała Majka i Krystyna).
"... Who's got the new boy gender?...".
Poruszał sprawy gender i nie do końca wtedy ale i dziś akceptowalnej społecznie trudnej miłości i szukania spełnienia:
"... I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more...".
Snuł wątki i rozterki czy to nie przypadkiem nie biseksualizm:
"... Did he say maybe or I'm not sure?
He'll be a boy for you, but you need more..."
i tu:
"... It's love in stereo, and when I can't let go, I say...".
Miłość w stereo - uwielbiam ten fragment.
https://www.youtube.com/watch?v=cpzK-D980wQ
Koło 2:46 mamy z nieco zmienioną - z durowych na przewagę molowych o ile się nie mylę - harmonią hit I`ll Tumble 4 Ya:
https://www.youtube.com/watch?v=kwb9-OlQimc
I znów zwinny jak ruchy George`a tekst:
"... Downtown, we'll drown
We're in our never splendor
Flowers, showers
Who's got the new boy gender?
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
Uptown, their sound
Is like the native, you send her
Junction, function
The boy with pop is slender
Did he say maybe or I'm not sure?
He'll be a boy for you, but you need more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
I get a crazy feeling which paces in my head
It's nothing that you do to me, it's nothing that you said
It's love in stereo, and when I can't let go, I say
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble
Downtown, we'll drown
We're in our never splendor
Flowers, showers
Who's got the new boy gender?
I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for you
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble for ya
I'll tumble...".
Chwilka analizy - Boy wyprzedzał o 30 lat swoją epokę i miał charakter być od początku do końca sobą - choć jego kochankowie oskarżali go o skłonności do przemocy i znęcania się (trochę jak ten o którym śpiewała Majka i Krystyna).
"... Who's got the new boy gender?...".
Poruszał sprawy gender i nie do końca wtedy ale i dziś akceptowalnej społecznie trudnej miłości i szukania spełnienia:
"... I'll be your baby, I'll be your score
I'll run the gun for you, and so much more...".
Snuł wątki i rozterki czy to nie przypadkiem nie biseksualizm:
"... Did he say maybe or I'm not sure?
He'll be a boy for you, but you need more..."
i tu:
"... It's love in stereo, and when I can't let go, I say...".
Miłość w stereo - uwielbiam ten fragment.
- 26.07.2024, 08:15
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=-wTNTlWk3B8
By lekko zboczyć z głównego wątku ale w nim nadal mocno pozostać warto przypomnieć, że w połowie lat 80 Frank Zappa lekko flirtował z synth-popem lub przynajmniej kilka pierwiastków z niego zaczerpnął by jak to on wywrócić je na drugą stronę i chwilkę się nim pobawić. Stąd obecność potężnych Yamah DX7 w arsenale Zavoda i Martina czy elektroniczne pady Simmonsa u Wackermana. Poruszane były aktualne i ważkie społeczne kwestie jak choćby w He`s so Gay. Wbrew pozorom to była wyjątkowa jak na Franka piosenka, w której nie było jadu, szyderstwa czy wstrętu tylko mnóstwo ciepła, afirmacji, akceptacji i pochwały by żyć zgodnie z własną naturą a może za kimś takim (nawet kto robi wyjątkowo jak Piasek i Walpole commin out ) podażą następni Nie mogło zabraknąć metafor i aluzji do filmu - w tym przypadku Nocnego Kowboja Johna Schlesingera.
By lekko zboczyć z głównego wątku ale w nim nadal mocno pozostać warto przypomnieć, że w połowie lat 80 Frank Zappa lekko flirtował z synth-popem lub przynajmniej kilka pierwiastków z niego zaczerpnął by jak to on wywrócić je na drugą stronę i chwilkę się nim pobawić. Stąd obecność potężnych Yamah DX7 w arsenale Zavoda i Martina czy elektroniczne pady Simmonsa u Wackermana. Poruszane były aktualne i ważkie społeczne kwestie jak choćby w He`s so Gay. Wbrew pozorom to była wyjątkowa jak na Franka piosenka, w której nie było jadu, szyderstwa czy wstrętu tylko mnóstwo ciepła, afirmacji, akceptacji i pochwały by żyć zgodnie z własną naturą a może za kimś takim (nawet kto robi wyjątkowo jak Piasek i Walpole commin out ) podażą następni Nie mogło zabraknąć metafor i aluzji do filmu - w tym przypadku Nocnego Kowboja Johna Schlesingera.
- 25.07.2024, 12:28
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=ZRp_8JXsWmU
Jak pisałem posty temu, że nawet "uznane" nazwisko kompozytorów nie jest gwarantem, że jeśli coś napiszą - będzie "murowany przebój". Na własny sposób tego doświadczył w najbardziej bolesny sposób ( myśli samobójcze, depresja, stany maniakalne, rozszczepienie osobowości, kompleks tłumionego libido który wypłynął, agorafobia, niechęć do wychodzenia z domu, ćwierćbiegunowość, zaburzenia łaknienia, utrata apetytu, unikanie oglądania samego siebie w TV, chęć potencjalnego nawrócenia się, wstręt do pewnych potraw i dźwięków a la Roderyk Usher i przeświadczenie o byciu śledzonym przez wielkiego jeża plus motyw rozsypującego się domu a la Zamczyska Otranto - Horacego Walpole`a) doświadczył Piasek po swoich popisach ( ciepnięcie z przytupem, rozmachem i ułańską fantazją Baranica na glebę weszło na stałe do kanonu - rzesza satyryków wzięła to na warsztat, powstawały opracowania, prace naukowe, analizy ) na Eurowizji 2001 z "potencjalnym hiciorem" autorstwa panów, którzy również zmagali ze swoimi "ciekłymi" demonami Chojnackim i Porterem - "2 long" ( czyli "za długi" ? - czyżby ? - fatalnie się to kojarzy a powinno jak najbardziej pozytywnie ). Mimo usilnych prób zatarcia wszelkich po tym śladów - materiały audio/ video nadal są dostępne plus lista osób, które u nas głosowały za tą piosenką (na przekór gorącym zapewnieniom, że byli przeciw - ot klasyczny "syndrom Kasi Moś" ) i ci, którzy mimo totalnej rozkosznej katastrofy ( Piasek został uznany za najgorszej ubranym artychą Erowizji nie tylko w 2001 ale dekady czy wszech czasów ) nadal jej bronili, przed falą "nieuzasadnionego hejtu" Czemu o tym wszystkim wspominam ? - Piasek miał odrzucić w swojej młodzieńczej naiwności inny "murowany" hit przyszykowany na tamtą okazję dla niego przez nomen omen tandem "którzy wszystko zamieniają w złoto" (z wyjątkiem Sikorskiej) - czyli Lipko/Mogielnicki Czasem odrzucenie instynktu i porywów serca przynosi pożądane a czasem opłakane skutki. Co w prostej linii zaprowadzi nas ścieżką analizy logicznej do następnego bohatera sceny musicalowo-synth-popowej: Janusza Józefowicza ... ale o tym później W tej zbzikowanej historii z "2Long" najbardziej bawi mnie - choć na pewno tego nie dożyję - iż za ok 35 lat pojawi na milion procent następny Oscar zapewniający nas, że "czego chcecie ? - super utwór i czemu nie zrobił międzynarodowej kariery ?"
Jak pisałem posty temu, że nawet "uznane" nazwisko kompozytorów nie jest gwarantem, że jeśli coś napiszą - będzie "murowany przebój". Na własny sposób tego doświadczył w najbardziej bolesny sposób ( myśli samobójcze, depresja, stany maniakalne, rozszczepienie osobowości, kompleks tłumionego libido który wypłynął, agorafobia, niechęć do wychodzenia z domu, ćwierćbiegunowość, zaburzenia łaknienia, utrata apetytu, unikanie oglądania samego siebie w TV, chęć potencjalnego nawrócenia się, wstręt do pewnych potraw i dźwięków a la Roderyk Usher i przeświadczenie o byciu śledzonym przez wielkiego jeża plus motyw rozsypującego się domu a la Zamczyska Otranto - Horacego Walpole`a) doświadczył Piasek po swoich popisach ( ciepnięcie z przytupem, rozmachem i ułańską fantazją Baranica na glebę weszło na stałe do kanonu - rzesza satyryków wzięła to na warsztat, powstawały opracowania, prace naukowe, analizy ) na Eurowizji 2001 z "potencjalnym hiciorem" autorstwa panów, którzy również zmagali ze swoimi "ciekłymi" demonami Chojnackim i Porterem - "2 long" ( czyli "za długi" ? - czyżby ? - fatalnie się to kojarzy a powinno jak najbardziej pozytywnie ). Mimo usilnych prób zatarcia wszelkich po tym śladów - materiały audio/ video nadal są dostępne plus lista osób, które u nas głosowały za tą piosenką (na przekór gorącym zapewnieniom, że byli przeciw - ot klasyczny "syndrom Kasi Moś" ) i ci, którzy mimo totalnej rozkosznej katastrofy ( Piasek został uznany za najgorszej ubranym artychą Erowizji nie tylko w 2001 ale dekady czy wszech czasów ) nadal jej bronili, przed falą "nieuzasadnionego hejtu" Czemu o tym wszystkim wspominam ? - Piasek miał odrzucić w swojej młodzieńczej naiwności inny "murowany" hit przyszykowany na tamtą okazję dla niego przez nomen omen tandem "którzy wszystko zamieniają w złoto" (z wyjątkiem Sikorskiej) - czyli Lipko/Mogielnicki Czasem odrzucenie instynktu i porywów serca przynosi pożądane a czasem opłakane skutki. Co w prostej linii zaprowadzi nas ścieżką analizy logicznej do następnego bohatera sceny musicalowo-synth-popowej: Janusza Józefowicza ... ale o tym później W tej zbzikowanej historii z "2Long" najbardziej bawi mnie - choć na pewno tego nie dożyję - iż za ok 35 lat pojawi na milion procent następny Oscar zapewniający nas, że "czego chcecie ? - super utwór i czemu nie zrobił międzynarodowej kariery ?"
- 25.07.2024, 09:41
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=VmEUURZXUlE
Liczenie na sukces w konkursie Eurowizji również może zakończyć tragicznie i jest zapuszczaniem na grzęzawisko w połączeniu z polem minowym. Przekonał się o tym Marcin Mroziński - uprzedzam ewentualne pytania - "kto ?" - później występujący i podobno "robiący furorę" w UK / Szwecji jako Martin Fitch, gitch, mitch, bitch, ludzie różnie kojarzą . Kolejny o zgrozo "entuzjasta uroków bardziej dojrzałych kobiet" - niefortunna piosenka, niefortunna podobno narzucona i będąca ukłonem dla doprawdy sam już nie wiem kogo aranżacja, wplecione ( być może na życzenie Szabłowskiej i Sztompkę - a ci " ... to się na muzyce znają..." ) silne pierwiastki ludowe, słowiańskie - ale niewdzięczne jury i układy w Eurowizji przy zielonym stoliku już po raz nie wiem który na naszej "duszy słowiańskiej i duszy anielskiej" się nie poznało. Wyszło nie specjalnie a zachód (dostaliśmy roczny zakaz) nam "znów muzycznie" odjechał. Biedny Marcin / Martin ratował co się dało swoim niby naturalnym angielskim ale smutno się robi i uruchamiają mordercze instynkty gdy słyszy te niby w refrenie "odkrywcze" rymy - "together/ forever" powtarzane w koło Macieju. Aluzje do grzechu pierworodnego Ewy, stąd te napastliwe próby dokarmiania Mrozińskiego jabłkami - inni w tym widzieli satyrę na kapitana Barbossę z Karaibów (genialny Geoffrey Rush) - były na tyle nieczytelne i mętne ale o dziwo kilka lat bocznymi drzwiami ewoluowały i przyniosły ubijanie masła na kolejnym festiwalu Eurowizji przez ekipę Cleo i "Denatana" - że strona niemiecka zbulwersowana szelmostwem i podszywaniem się pod autentyczne gwiazdy z "dorobkiem" pytała o sens ewidentnych metafor soft-porno a przecież wszyscy wiedzą, iż nasz kraj w tej dziedzinie kinematografii się nie liczy - jakże nam daleko chociażby do Czech czy Węgier a to przecież takie małe kraje. Jak nieszczęsny Martin mógł się w tym tyglu skojarzeń i kodów kulturowych odnaleźć plus trzymać wiernie ścieżki synth-popu a la Sikorska ?
Liczenie na sukces w konkursie Eurowizji również może zakończyć tragicznie i jest zapuszczaniem na grzęzawisko w połączeniu z polem minowym. Przekonał się o tym Marcin Mroziński - uprzedzam ewentualne pytania - "kto ?" - później występujący i podobno "robiący furorę" w UK / Szwecji jako Martin Fitch, gitch, mitch, bitch, ludzie różnie kojarzą . Kolejny o zgrozo "entuzjasta uroków bardziej dojrzałych kobiet" - niefortunna piosenka, niefortunna podobno narzucona i będąca ukłonem dla doprawdy sam już nie wiem kogo aranżacja, wplecione ( być może na życzenie Szabłowskiej i Sztompkę - a ci " ... to się na muzyce znają..." ) silne pierwiastki ludowe, słowiańskie - ale niewdzięczne jury i układy w Eurowizji przy zielonym stoliku już po raz nie wiem który na naszej "duszy słowiańskiej i duszy anielskiej" się nie poznało. Wyszło nie specjalnie a zachód (dostaliśmy roczny zakaz) nam "znów muzycznie" odjechał. Biedny Marcin / Martin ratował co się dało swoim niby naturalnym angielskim ale smutno się robi i uruchamiają mordercze instynkty gdy słyszy te niby w refrenie "odkrywcze" rymy - "together/ forever" powtarzane w koło Macieju. Aluzje do grzechu pierworodnego Ewy, stąd te napastliwe próby dokarmiania Mrozińskiego jabłkami - inni w tym widzieli satyrę na kapitana Barbossę z Karaibów (genialny Geoffrey Rush) - były na tyle nieczytelne i mętne ale o dziwo kilka lat bocznymi drzwiami ewoluowały i przyniosły ubijanie masła na kolejnym festiwalu Eurowizji przez ekipę Cleo i "Denatana" - że strona niemiecka zbulwersowana szelmostwem i podszywaniem się pod autentyczne gwiazdy z "dorobkiem" pytała o sens ewidentnych metafor soft-porno a przecież wszyscy wiedzą, iż nasz kraj w tej dziedzinie kinematografii się nie liczy - jakże nam daleko chociażby do Czech czy Węgier a to przecież takie małe kraje. Jak nieszczęsny Martin mógł się w tym tyglu skojarzeń i kodów kulturowych odnaleźć plus trzymać wiernie ścieżki synth-popu a la Sikorska ?
- 25.07.2024, 07:29
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Al Di Meola
- Odpowiedzi: 32
- Odsłony: 79414
Re: Al Di Meola
Nie wolno zapominać, iż inny WIELKI z kręgu mniej więcej zbliżonej muzyki obchodziło 70tkę 2 lata temu - też się wydaje, iż facet bez wieku, czas się go nie ima i gościu się jakimś cudem wcale nie starzeje - mowa o Lee Ritenourze, którego muzyka również od wielu lat jest mi bliska. W sumie w drugiej połowie lat 80 płyty tej trójki "zabójczych przystojniaków" były podobne i miały mnóstwo punktów stycznych. Aż dziw bierze i wiele razy dawałem temu wyraz, że nie postanowili zagrać razem - Pat, Al i Lee, w skrócie PALs - czyli "kumple"
Re: [']['][']
Smutna wiadomość ale jaki piękny wiek - ilu z Jego generacji takiego w ogóle dożyło ?. Kto nie grał w jego zespołach - lista bez końca i same asy.
Tacy artyści wydają być wieczni - i na swój sposób jest i będzie.
In Memoriam Mistrzu ... (`)......
Tacy artyści wydają być wieczni - i na swój sposób jest i będzie.
In Memoriam Mistrzu ... (`)......
- 24.07.2024, 09:04
- Forum: Wykonawcy
- Temat: Barbara Sikorska - CDN ?....
- Odpowiedzi: 278
- Odsłony: 24128
Re: Barbara Sikorska - CDN ?....
https://www.youtube.com/watch?v=vMTe2pkaon8
Parokrotnie poruszyłem przy okazji rozważań i szarpiących jestestwo rozterek odnośnie Sikorskiej - wątek piosenki Eurowizji i artystów ją kształtujących. Nasze wokalistki nie miały takiego wsparcia jak Sigrit miała u Larsa w ramach jakże "ognistego" projektu Fire Saga. Ich imponujący rozmachem i odpowiadający na dawne tęsknoty jeszcze z czasów islandzkiej ( ale i Norwegia zgłaszała do niej swoje pretensje) sagi Njorla ( którą próbował bezskutecznie zrekonstruować Monty Python ) - epicki kawałek Volcano Man - nie muszę zachęcać by przestudiować tekst:
"... Woke up at night
I heard floating chords
They guided me
To the highland fjords
Above the clouds
On a mountain peak
There he sat
And he began to speak
Volcano Man
He's got my melting heart
Volcanic Protector Man
A timeless hero must love too
Volcano Man
(Volcano Man)
Guarding the land
(Such a man)
Volcanic Protector Man
A timeless hero must love too
And I love you...".
Sigrit ( czyli Rachel ) oraz Lars ( czyli Will ) rzucają na szalę swoją wrażliwość i ponad przeciętną muzykalność wspominają o "usychaniu z tęsknoty za Fiordami" ( podobnie jak pewna martwa papuga ) a wspierając przemysł skandynawski promują sprzęt najwyższej półki grając na Nordach.
By całość uzyskała więcej autentyzmu i zrozumieć przekaz Sigrit i Larsa - mimo wszystko wróćmy do oryginału rękopisu Sagi Njorla - która nie ustrzegła się palimpsestu:
"... Erik Njorl's, son of Frothgar, leaves his home to seek Hangar the EIder at the home of Thorvald Nlodvisson, the son of Gudleif, half brother of Thorgier, the priest of Ljosa water, who took to wife Thurunn, the mother of Thorkel Braggart, the slayer of Cudround the powerful, who knew Howal, son of Geernon, son of Erik from Valdalesc, son of Arval Gristlebeard, son of Harken, who killed Bjortguaard in Sochnadale in Norway over Cudreed, daughter of Thorkel Long, the son of Kettle-Trout, the half son of Harviyoun Half-troll, father of Ingbare the Brave, who with Isenbert of Gottenberg the daughter of Hangbard the Fierce ..."
Taaak, sny o potędze i triumfach na konkursie Eurowizji a nie tylko w północnym Malden
To mógł być ciekawy trop w podążaniu określonym kierunku muzycznym i wizerunkowym. Wytrzasnąć z jakiegoś Mazowsza czy Śląsk tęgiego chłopa o posturze, licu i powierzchowności "słowiańskiego woja" - dać jako partnera Sikorskiej - odziać w łachmany czy szaty nawiązujące do czcicieli Peruna i Światowida czy groźniejszych okrutników z Jomsborga i sukces murowany. Scenicznego Jarla Brorna z Jombsorga bardzo nam brakowało pod koniec lat 80 - kto nie wierzy niech sobie poczyta Orzeszkową, Konopnicką czy późnego Janusza Christę - "Kajko i Kokosz na Wczasach".
Parokrotnie poruszyłem przy okazji rozważań i szarpiących jestestwo rozterek odnośnie Sikorskiej - wątek piosenki Eurowizji i artystów ją kształtujących. Nasze wokalistki nie miały takiego wsparcia jak Sigrit miała u Larsa w ramach jakże "ognistego" projektu Fire Saga. Ich imponujący rozmachem i odpowiadający na dawne tęsknoty jeszcze z czasów islandzkiej ( ale i Norwegia zgłaszała do niej swoje pretensje) sagi Njorla ( którą próbował bezskutecznie zrekonstruować Monty Python ) - epicki kawałek Volcano Man - nie muszę zachęcać by przestudiować tekst:
"... Woke up at night
I heard floating chords
They guided me
To the highland fjords
Above the clouds
On a mountain peak
There he sat
And he began to speak
Volcano Man
He's got my melting heart
Volcanic Protector Man
A timeless hero must love too
Volcano Man
(Volcano Man)
Guarding the land
(Such a man)
Volcanic Protector Man
A timeless hero must love too
And I love you...".
Sigrit ( czyli Rachel ) oraz Lars ( czyli Will ) rzucają na szalę swoją wrażliwość i ponad przeciętną muzykalność wspominają o "usychaniu z tęsknoty za Fiordami" ( podobnie jak pewna martwa papuga ) a wspierając przemysł skandynawski promują sprzęt najwyższej półki grając na Nordach.
By całość uzyskała więcej autentyzmu i zrozumieć przekaz Sigrit i Larsa - mimo wszystko wróćmy do oryginału rękopisu Sagi Njorla - która nie ustrzegła się palimpsestu:
"... Erik Njorl's, son of Frothgar, leaves his home to seek Hangar the EIder at the home of Thorvald Nlodvisson, the son of Gudleif, half brother of Thorgier, the priest of Ljosa water, who took to wife Thurunn, the mother of Thorkel Braggart, the slayer of Cudround the powerful, who knew Howal, son of Geernon, son of Erik from Valdalesc, son of Arval Gristlebeard, son of Harken, who killed Bjortguaard in Sochnadale in Norway over Cudreed, daughter of Thorkel Long, the son of Kettle-Trout, the half son of Harviyoun Half-troll, father of Ingbare the Brave, who with Isenbert of Gottenberg the daughter of Hangbard the Fierce ..."
Taaak, sny o potędze i triumfach na konkursie Eurowizji a nie tylko w północnym Malden
To mógł być ciekawy trop w podążaniu określonym kierunku muzycznym i wizerunkowym. Wytrzasnąć z jakiegoś Mazowsza czy Śląsk tęgiego chłopa o posturze, licu i powierzchowności "słowiańskiego woja" - dać jako partnera Sikorskiej - odziać w łachmany czy szaty nawiązujące do czcicieli Peruna i Światowida czy groźniejszych okrutników z Jomsborga i sukces murowany. Scenicznego Jarla Brorna z Jombsorga bardzo nam brakowało pod koniec lat 80 - kto nie wierzy niech sobie poczyta Orzeszkową, Konopnicką czy późnego Janusza Christę - "Kajko i Kokosz na Wczasach".