gog pisze:
Zgadzam się w 100% (no może w 90 ). "Merlin Atmos" to najlepsza wizytówka tego składu VDGG. Jest czad, jest atmosfera; obiektywnie przyczepiłbym się jedynie go gry Hammilla na gitarze w "Childlike...";
Tak jak napisałem, drugą płytę odsłucham dopiero wieczorem, więc nie mogę się odnieść do Childlike (jeden z moich ulubionych utworów VdGG).
Jednak gra Hammilla na gitarze od jakiegoś już czasu jest niechlujna. Ale mi odpowiada. Lubię ten nieład, te brudne brzmienia, tę odrobinę punku w tej muzyce.
Dlatego jestem chyba jedyną osobą, która nie płacze po Jacksonie. Zresztą jeśli porówna się Real Time(jeszcze z Jacksonem) z Paradiso czy z Merlin Atmos, to RT wypada blado.
gog pisze:
Zgadzam się w 100% (no może w 90 ). "Merlin Atmos" to najlepsza wizytówka tego składu VDGG. Jest czad, jest atmosfera; obiektywnie przyczepiłbym się jedynie go gry Hammilla na gitarze w "Childlike...";
Tak jak napisałem, drugą płytę odsłucham dopiero wieczorem, więc nie mogę się odnieść do Childlike (jeden z moich ulubionych utworów VdGG).
Jednak gra Hammilla na gitarze od jakiegoś już czasu jest niechlujna. Ale mi odpowiada. Lubię ten nieład, te brudne brzmienia, tę odrobinę punku w tej muzyce.
Dlatego jestem chyba jedyną osobą, która nie płacze po Jacksonie. Zresztą jeśli porówna się Real Time(jeszcze z Jacksonem) z Paradiso czy z Merlin Atmos, to RT wypada blado.
No to jest nas dwóch - po Jacksonie nie płaczę również. A co do porównań z "Real Time" to już nie jestem taki radykalny. "Real Time" conajmniej dorównuje "Paradiso" i "MA".
Mnie Hammillowe granie na gitarze też odpowiada w każdej postaci (nawet punkowej i gdy gitara mu po prostu "nie chce grać".)
Bonusowy dysk odsłuchany.
Kapitalne wykonania Over The Hill i Man-Erg (to jak Banton gra i jakimi barwami w tym drugim, zasługuje chyba na jakąś nagrodę).
Nieco słabiej niż reszta wypada Scorched Earth, ale może jeszcze zrewiduję swoje zdanie po kolejnych odsłuchach.
Mam wrażenie, że poszczególne utwory delikatnie różnią się brzmieniem (a to werbel raz nieco rozmyty, raz bardziej klarowny), ale to szczegóły. Childlike - gitara słabo zmiksowana (może właśnie przez to, że - jak to ładnie ująłeś - "nie chce grać").
Podsumowując, dysk bonusowy jest jak najbardziej ciekawy, ale to podstawowa wersja (CD1) żre od początku do końca, bez żadnych ale.
Moim zdaniem 2 dysk jest słabszy, jakość dźwięku też momentami trochę "dziwna"; i szkoda, że kilka utworów się powtarza w stosunku do poprzednich koncertówek, ale wyboru nie było. Z trasy 2013 brakuje tylko "Mr Sands" na tym albumie.
Co do "Scorched Earth" to nigdy nie był moim faworytem - jest jednym z kilku utworów, które bez Jacksona jednak nieco tracą (podobnie jak "Sleepwalkers"). Za to w "Meurglys III" w końcówce brakuje mi tej solówki gitary Hammilla, właściwie jej nie słyszę.
Czyli mamy podobne odczucia co do CD2.
Wychodzi na to, że zespół postąpił rozsądnie nazywając go bonusowym. Wszak do bonusów zawsze człek się mniej czepia.
Gdzieś w recenzji na Amazon wyczytałem, że mixem CD nr 1 zajął się Banton, CD nr 2 zajął się Hammill.
No cóż, CD1 brzmi spójnie, ale też poziom wykonawczy jest znacznie wyższy, czuć lepsze zgranie, lepsze ogranie materiału.
Poza tym na tych różnych portalach typu RYM, progarchives, amazon, płyta na razie jest oceniana bardzo pozytywnie.
Chyba można to traktować jako potwierdzenie niesamowitej formy VdGG.
Można napisać The Legend Continues!!! (za Uriah Heep) - i bardzo dobrze
Cure pisze:Gdzieś w recenzji na Amazon wyczytałem, że mixem CD nr 1 zajął się Banton, CD nr 2 zajął się Hammill.
No cóż, CD1 brzmi spójnie, ale też poziom wykonawczy jest znacznie wyższy, czuć lepsze zgranie, lepsze ogranie materiału.
Poza tym na tych różnych portalach typu RYM, progarchives, amazon, płyta na razie jest oceniana bardzo pozytywnie.
Chyba można to traktować jako potwierdzenie niesamowitej formy VdGG.
Można napisać The Legend Continues!!! (za Uriah Heep) - i bardzo dobrze
A na yahoo groups Hammill pisali, że Banton produkował dysk 1, a dysk 2 z konsolety "produkował" Hammill - i to może być przyczyna "innej" jakości dysku 2.
Jestem szczęśliwym posiadaczem kilku bootlegów z tej trasy i ich jakość jest nieco gorsza od tej na płycie drugiej.
A po tym rewelacyjnym Merlin Atmos przypomniałem sobie Metropolis Studio.
Trochę słabiej, może przez tę niewiarygodnie duszną atmosferę studia. Przecież zespół był bliżej widowni niż na wyciągnięcie ręki - sam bym czuł się, delikatnie mówiąc, nieswojo.
Ale znów Over The Hill (& We Are Not Here), Childklike, Man-Erg po prostu miażdżą.
Ten zespół gra muzykę duszy. Ich muzyka pomija intelekt, pomija kalkulację i empirię, pomija malkontenctwo smerfów marudów. Metafizyka. Dla innych może to być bruk, dla mnie jest to Sztuka.
Cure pisze:A po tym rewelacyjnym Merlin Atmos przypomniałem sobie Metropolis Studio.
Trochę słabiej, może przez tę niewiarygodnie duszną atmosferę studia. Przecież zespół był bliżej widowni niż na wyciągnięcie ręki - sam bym czuł się, delikatnie mówiąc, nieswojo.
Ale znów Over The Hill (& We Are Not Here), Childklike, Man-Erg po prostu miażdżą.
Ten zespół gra muzykę duszy. Ich muzyka pomija intelekt, pomija kalkulację i empirię, pomija malkontenctwo smerfów marudów. Metafizyka. Dla innych może to być bruk, dla mnie jest to Sztuka.
"Metropolis" uwielbiam - 3 piosenki (Your Time Starts Now, Bunsho, Mr Sands) jeszcze nie wydane oficjalnie; wspaniały "Over the Hill" - jak dla mnie ponadczasowy poemat o przemijaniu - tekst o przejściu na drugą stronę wzgórza - czyli bliżej śmierci oraz coda tego utworu "We Are Not Here"; punkowe "Lemmingi"... ech co za koncert. Często go sobie oglądam na dvd.
A wracając do "Paradiso" - to oglądam sobie go często w "skróconej wersji" - "In the Black Room", "Gog" i "Meurglys III"; te 3 kawałki mi wystarczą. Ten luzik (prawie bluesowe granie) Hammilla w "Meurglys III" i chaotyczna masakra dźwiękowa w "Gogu"; ten posępny nastrój w "In the Black Room" niszczą po prostu.
gog pisze:.. wspaniały "Over the Hill" - jak dla mnie ponadczasowy poemat o przemijaniu - tekst o przejściu na drugą stronę wzgórza - czyli bliżej śmierci oraz coda tego utworu "We Are Not Here"
Zwróciłeś uwagę na wspaniałe teksty Hammilla.
Dla mnie to w linii prostej muzyczny odpowiednik Roberta Musila.
Bo z tego co pamiętam to Hammill również studiował nauki ścisłe, a teksty w ogromnej większości to czysta filozofia i to wysokich lotów.
Cure pisze:
Zwróciłeś uwagę na wspaniałe teksty Hammilla.
Dla mnie to w linii prostej muzyczny odpowiednik Roberta Musila.
Bo z tego co pamiętam to Hammill również studiował nauki ścisłe, a teksty w ogromnej większości to czysta filozofia i to wysokich lotów.
Nie znam twórczości Musila, ale chyba się zapoznam, bo dosyć ciekawa się wydaje.
Teksty Hammilla to czysta poezja, idealnie współpracująca z muzyką. Wiele tekstów Petera (głównie z ostatnich jego solowych płyt) traktuję bardzo osobiście; często się z nimi utożsamiam.
gog pisze:
Nie znam twórczości Musila, ale chyba się zapoznam, bo dosyć ciekawa się wydaje.
Człowiek bez właściwości - potężny banioryjec. Męczę się już (z niejaką przyjemnością) z pół roku. Jeśli nie znajdziesz w bibliotece/u znajomych, to zapomnij. Na alledrogo komplet chodzi za jakieś kosmiczne pieniądze.
gog pisze:
Nie znam twórczości Musila, ale chyba się zapoznam, bo dosyć ciekawa się wydaje.
Człowiek bez właściwości - potężny banioryjec. Męczę się już (z niejaką przyjemnością) z pół roku. Jeśli nie znajdziesz w bibliotece/u znajomych, to zapomnij. Na alledrogo komplet chodzi za jakieś kosmiczne pieniądze.
Mam w tej kwestii "dojścia" więc na pewno coś tego autora zdobędę i przeczytam.
gog pisze:"Meurglys III"; ... Ten luzik (prawie bluesowe granie) Hammilla w "Meurglys III"
Ostatnio przypomniałem sobie Paradiso w wersji z CD.
Najważniejszą zaletą względem Merlin Atmos jest brzmienie. Klarowne i perfekcyjnie zbalansowane (no może z wyjątkiem samego początku Lemmings, gdzie wokal jest za cicho - pierwszy utwór na płycie).
Wykonawczo część utworów bardziej mi się podoba na Paradiso, część na Merlin. Te koncerty ukazały, że zespół nie tylko aranżacyjnie dodawał jakieś smaczki do każdej z wersji, ale i sporo improwizował.
Choćby Meurglys - Na Paradiso, Hammill wykręca takie solówki , że człowiek zastanawia się czy nie pomagał mu przypadkiem jakiś Page. Na Merlin - gitara jest bardziej schowana w miksie, za to klawisze rządzą - cała końcówka należy do nich.
Cure pisze:
Ostatnio przypomniałem sobie Paradiso w wersji z CD.
Najważniejszą zaletą względem Merlin Atmos jest brzmienie. Klarowne i perfekcyjnie zbalansowane (no może z wyjątkiem samego początku Lemmings, gdzie wokal jest za cicho - pierwszy utwór na płycie).
Wykonawczo część utworów bardziej mi się podoba na Paradiso, część na Merlin. Te koncerty ukazały, że zespół nie tylko aranżacyjnie dodawał jakieś smaczki do każdej z wersji, ale i sporo improwizował.
Choćby Meurglys - Na Paradiso, Hammill wykręca takie solówki , że człowiek zastanawia się czy nie pomagał mu przypadkiem jakiś Page. Na Merlin - gitara jest bardziej schowana w miksie, za to klawisze rządzą - cała końcówka należy do nich.
No i Paradiso to był jeden koncert (wiadomo atmosfera itp...). "Meurglys III" to właściwie jedyny utwór, w którym Hammill gra na gitarze naprawdę jak gitarzysta. Chociaż w "Lemmingach" przypomina mi zawsze gitarzystę Green Day (coś tam mi świta z jakiegoś teledysku) i ruchami i grą - w tym wypadku "punkową".