Journey
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Look Into The Future
Druga płyta zespołu ukazała się w styczniu 1976 roku. Dotarła do pozycji nr 100 na liście sprzedaży albumów w USA. Zostało odnotowanych przez historyków 5 singli z nagraniami z tej płyty, jednak żaden nie zajął eksponowanych pozycji na listach. Dla porównania: debiutancki album dotarł na 138 pozycję, a wykrojone z niego 3 single również przepadły w mrokach dziejów. Sądząc więc z poprawy, jesli chodzi o sprzedaż albumów - ktoś na tę drugą płytę jednak czekał.
Skład:
Gregg Rolie - vocals, keyboards
Neal Schon - guitar
Ross Valory - bass
Aynsley Dunbar - drums
Zawartość:
1."On A Saturday Night" (Rolie) - 4:01
2."It's All Too Much" (George Harrison) - 4:06
3."Anyway" (Rolie) - 4:12
4."She Makes Me (Feel Alright)" (Rolie, Schon, Alex Kash) - 3:13
5."You're On Your Own" (Schon, George Tickner, Rolie) - 5:55
6."Look Into The Future" (Schon, Rolie, Diane Valory) - 8:13
7."Midnight Dreamer" (Schon, Rolie) - 5:14
8."I'm Gonna Leave You" (Schon, Rolie, George Tickner) - 7:01
Po zapoznaniu się z debiutanckim albumem Journey (po którym założyłem niniejszy wątek na Forum) i zasłyszanych rekomendacjach drugiej płyty zespołu, byłem niezmiernie ciekaw, co znajduje się na Look Into The Future. Debiut jest wszak rasowym progrockowym albumem z licznymi jazzowymi smaczkami, albumem, który niemal mnie zachwycił. Dlatego postanowiłem nabyc kolejną płytę "w ciemno", w końcu nadarzyła się okazja i oto jest. I - utwór po utworze - Spojrzenie W Przyszłość wygląda mniej więcej tak:
1. rytmiczny, wiodący fortepian nasuwa mi skojarzenia z Supertramp; przebojowa rockowa piosenka; improwizacje Schona pozbawione niestety wyrazistej melodyki;
2. bardzo udany kower piosenki Harrisona; nadal fortepian budujący chwilami wspólnie z gitarą przyjemną ścianę dźwieku; przyjemne, choć nie błyskotliwe ornamenty dziergane na tych dwóch instrumentach i na koniec smaczek w postaci efektu odwroconej taśmy;
3. rockowa ballada w klimatach Deep Purple i Wishbone Ash; jednak bez rewelacji;
4. mainstreamowy hardrockowy numer, lecz niestety niezbyt oryginalny;
5. Jest w końcu melodyczna partia gitary, która ozdabia udany hardrockowy utwór o zmiennym tempie. W wolniejszych momentach faktura gitary przypomina mi When The Smoke Is Going Down Scorpionów, jest jednak nieco bardziej sfuzowana. Niezły numer;
6. rockowa ballada; udane partie instrumantalne Rolie`go i przede wszystkim Schona. Tytulowy utwor nie zawodzi;
7. Początek zwiastuje zwykłego rockera, ale... jest przyjemna niespodzianka w postaci kilkuminutowego, klimatycznego, lekko improwizowanego, quasijazzowego grania. I to jest mój ulubiony fragment tej płyty;
8. Hardrocker - organy i riff jak w Deep Purple, gitara z wah wah. Panowie dają radę i jest naprawdę fajnie, dużo improwizacji i interesujących figur rytmicznych - nie tylko w wykonaniu samej sekcji.
Drugi album Journey jest przyzwoitą rockową płytą. Szkoda, że zabrakło instrumentalnych utworów i uleciał niemal cały ten jazz z debiutu. Pierwsza połówka przeciętna z jednym wyjątkiem, druga znacznie ciekawsza. Look Into the Future to rzecz godna polecenia głownie miłośnikom hardrocka i rockowego mainstreamu lat `70 spod znaku Deep Purple, Nazareth czy Wishbone Ash. Matematycznie oceniłbym na 6/10, a dla debiutu 2 punkty więcej.
Druga płyta zespołu ukazała się w styczniu 1976 roku. Dotarła do pozycji nr 100 na liście sprzedaży albumów w USA. Zostało odnotowanych przez historyków 5 singli z nagraniami z tej płyty, jednak żaden nie zajął eksponowanych pozycji na listach. Dla porównania: debiutancki album dotarł na 138 pozycję, a wykrojone z niego 3 single również przepadły w mrokach dziejów. Sądząc więc z poprawy, jesli chodzi o sprzedaż albumów - ktoś na tę drugą płytę jednak czekał.
Skład:
Gregg Rolie - vocals, keyboards
Neal Schon - guitar
Ross Valory - bass
Aynsley Dunbar - drums
Zawartość:
1."On A Saturday Night" (Rolie) - 4:01
2."It's All Too Much" (George Harrison) - 4:06
3."Anyway" (Rolie) - 4:12
4."She Makes Me (Feel Alright)" (Rolie, Schon, Alex Kash) - 3:13
5."You're On Your Own" (Schon, George Tickner, Rolie) - 5:55
6."Look Into The Future" (Schon, Rolie, Diane Valory) - 8:13
7."Midnight Dreamer" (Schon, Rolie) - 5:14
8."I'm Gonna Leave You" (Schon, Rolie, George Tickner) - 7:01
Po zapoznaniu się z debiutanckim albumem Journey (po którym założyłem niniejszy wątek na Forum) i zasłyszanych rekomendacjach drugiej płyty zespołu, byłem niezmiernie ciekaw, co znajduje się na Look Into The Future. Debiut jest wszak rasowym progrockowym albumem z licznymi jazzowymi smaczkami, albumem, który niemal mnie zachwycił. Dlatego postanowiłem nabyc kolejną płytę "w ciemno", w końcu nadarzyła się okazja i oto jest. I - utwór po utworze - Spojrzenie W Przyszłość wygląda mniej więcej tak:
1. rytmiczny, wiodący fortepian nasuwa mi skojarzenia z Supertramp; przebojowa rockowa piosenka; improwizacje Schona pozbawione niestety wyrazistej melodyki;
2. bardzo udany kower piosenki Harrisona; nadal fortepian budujący chwilami wspólnie z gitarą przyjemną ścianę dźwieku; przyjemne, choć nie błyskotliwe ornamenty dziergane na tych dwóch instrumentach i na koniec smaczek w postaci efektu odwroconej taśmy;
3. rockowa ballada w klimatach Deep Purple i Wishbone Ash; jednak bez rewelacji;
4. mainstreamowy hardrockowy numer, lecz niestety niezbyt oryginalny;
5. Jest w końcu melodyczna partia gitary, która ozdabia udany hardrockowy utwór o zmiennym tempie. W wolniejszych momentach faktura gitary przypomina mi When The Smoke Is Going Down Scorpionów, jest jednak nieco bardziej sfuzowana. Niezły numer;
6. rockowa ballada; udane partie instrumantalne Rolie`go i przede wszystkim Schona. Tytulowy utwor nie zawodzi;
7. Początek zwiastuje zwykłego rockera, ale... jest przyjemna niespodzianka w postaci kilkuminutowego, klimatycznego, lekko improwizowanego, quasijazzowego grania. I to jest mój ulubiony fragment tej płyty;
8. Hardrocker - organy i riff jak w Deep Purple, gitara z wah wah. Panowie dają radę i jest naprawdę fajnie, dużo improwizacji i interesujących figur rytmicznych - nie tylko w wykonaniu samej sekcji.
Drugi album Journey jest przyzwoitą rockową płytą. Szkoda, że zabrakło instrumentalnych utworów i uleciał niemal cały ten jazz z debiutu. Pierwsza połówka przeciętna z jednym wyjątkiem, druga znacznie ciekawsza. Look Into the Future to rzecz godna polecenia głownie miłośnikom hardrocka i rockowego mainstreamu lat `70 spod znaku Deep Purple, Nazareth czy Wishbone Ash. Matematycznie oceniłbym na 6/10, a dla debiutu 2 punkty więcej.
MANFRED MANN CHAPTER THREE "Volume One" ta płyta jak najbardziej unosi słuchacza wysoko nad ziemiąMajkel pisze: Za to dwie pierwsze płyty naszych bohaterów to pierwsza klasa! Rock-jazz pełną gębą, z tym, że w odróżnieniu od innych przedstawicieli tego gatunku, muzyka Journey unosi słuchacza lekko nad ziemią (chyba tylko Earth Band niejakiego Manna Manfreda grał podobnie).
Jeszcze jedna uwaga odnośnie Look Into The Future. Przed nagraniem płyty zespół opuścił gitarzysta George Tickner (poszedł się kształcić na medyka). W mej opinii jest współtwórcą najlepszych utworów na 2 pierwszych płytach zespołu, więc ta wzmianka mu się należy. Z drugiej strony jednak, spotkałem się z opiniami, że trzecia płyta pt. Next jest powrotem do jazzującego progrocka z debiutu. Czyżby znów trzeba było odkładać pieniądze?
"Volume Two" niestety jeszcze nie słyszałemTarkus pisze:"Volume Two" jest, moim zdaniem, lepsza.
MANFRED MANN CHAPTER THREE "Volume One" (1969) - perkusja, dęciaki, organy elektryczne brak gitary elektrycznej + specyficzny głos Mike\e Hugg-a niesamowity klimat i atmosfera. Szkoda że nie trafili z tą płytą na odpowiedni czas -np lata 70 – można MMCT zaliczyć do NKR-u.
Na ArtRock.pl obszerne bardzo dobrze napisane przez Tarkusa recenzje albumów.
Manfred Mann Chapter Three - Volume One
http://www.artrock.pl/recenzje_sc.php?id=1535
Właśnie taki jest - Volume One
Manfred Mann Chapter Three - Volume Two
http://www.artrock.pl/recenzje_sc.php?id=1536
- Jakuz
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 7028
- Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
- Lokalizacja: Częstochowa
A to najprawdziwsza prawda jest. Co prawda Next zaczyna sie utworem , który spokojnie mógłby nagrać np. Supertramp - ale dalej jest tylko lepiej. Baaardzo zacna to płyta jest.B.J. pisze:... Z drugiej strony jednak, spotkałem się z opiniami, że trzecia płyta pt. Next jest powrotem do jazzującego progrocka z debiutu. Czyżby znów trzeba było odkładać pieniądze?
Edit : ale z tym "jazzującym prog-rockiem" to bym nie przesadzał...
Natomiast zawsze słuchając utworu Nickel and Dime mam wrażenie, że chłopaki z Journey lubili wówczas posłuchać pewnego tria z Toronto A w szczególności płyty A Farewell To Kings.
Czy przesadziłem? Raczej lekko podkoloryzowałem, to co i tak jest świetne:Jakuz pisze:...ale z tym "jazzującym prog-rockiem" to bym nie przesadzał... ;)
Rock to jest na 100%.
Z progresywnym ma tyle wspólnego, że utwory są urozmaicone "konstrukcyjnie", nie są to zwykłe rockowe piosenki zwrotka-refren-zwrotka-solówka-refren.
A jazzujący (nie jazzowy) dlatego, że sporo tam wspaniałych gitarowych i organowych improwizacji, z przewaga tych pierwszych, bo Rolie chyba mniej spontanicznie podchodził do swych partii.
Jeśli, Jakuzie, odnosiłeś się do trzeciej płyty Journey - miałeś rację.Jakuz pisze:...
ale z tym "jazzującym prog-rockiem" to bym nie przesadzał...
Next (1977)
Columbia Records
Utwory:
1."Spaceman" (Dunbar/Rolie) – 4:01
2."People" (Dunbar/Rollie/Schon) – 5:21
3."I Would Find You" (Austin/Schon) – 5:54
4."Here We Are" (Rolie) – 4:18
5."Hustler" (Dunbar/Rolie) – 3:16
6."Next" (Cogdell/Dunbar/Rolie) – 5:28
7."Nickel and Dime" (Rolie/Schon/Tickner/Valory) – 4:13
8."Karma" (Dunbar/Rolie/Schon) – 5:07
Skład:
Neal Schon - guitar (acoustic and electric), vocals, producer
Gregg Rolie - keyboards, vocals, producer
Aynsley Dunbar - drums and percussion, producer
Ross Valory - bass, vocals, producer
Płytę otwiera nastrojowa ballada, po niej następuje nie mniej klimatyczny People, minimalnie jazzujący w środkowej części za sprawą klawiszy, a potem już do końca sączący się leniwie. Sennie zaczyna się również I Would Find You, lecz momentami pulsujący bas zdaje się sugerowć, że zupełnego spokoju nie będzie, co potwierdza chwilę później kolejne wyborne solo Schona. Here We Are rozpoczyna cukierkowa przygrywka Roliego, po której następuje kolejna przyzwoita rockowa ballada, pod koniec przechodząca w żwawsze tempo, jakby zwiastując rasowego rockera otwierającego drugą stronę. Hustler to kawałek a`la Deep Purple z plyty Machine Head. Zdobył me serce dopiero za trzecim, czy czwartym razem - teraz sam się dziwię, dlaczego tak późno. Nie było takiego "problemu" z tytułowym kawałkiem - tu mamy do czynienia ze spokojnym utworem "obudowanym" progresywnymi elementami (intro, zmienność tempa i aranżacji). Potem jest jeszcze lepiej: Nickel And Dime - rozbujane instrumentalny klejnocik o prostym szlifie. Szkoda, że na płycie nie ma innego, nie mniej udanego utworu instrumentalnego z tego okresu Cookie Duster - znaleźć go można na kompilacji Time3;. Album Next zamyka jeszcze hard-rockowa Karma i 38 minut mija jak z bicza trzasnął.
Bardzo dobra jest ta płyta, wyraźnie lepsza od Look Into The Future, lecz także ustępujaca debiutowi. Next zamyka dyskografię pierwszego etapu działalności, a może raczej drugiego, bo jednak pięcioosobowy skład z debiutu tworzył nieco inną, dla mnie lepszą jakość.
Tych, którzy jeszcze nie słyszeli namawiam do poznania szczególnie pierwszej i trzeciej płyty Journey, a jak się spodobają to i drugiej można posłuchać. Można to wrzucić na połkę z napisem hard rock, aczkolwiek dość specyficzny za sprawą jazzowych (debiut) i progresywnych inklinacji.
No i na tym dla mnie na razie koniec. Nie żałuję ani trochę, że wybrałem się w tę podróż
Z tego co mi wiadomo od strony socjologicznej, to pierwsze 3 płyty przeszły dość niezauważenie i dopiero później zespół zyskał popularność, kiedy jego muzyka stała się przebojowym, piosenkowym rockiem. To by tłumaczyło, że fani poprockowego Journey mogli być rozczarowani po przesłuchaniu pierwszych płyt, a muzykę na nich zawartą uznali widocznie za dziwaczną.Backside pisze:Chyba stracę szacunek dla ocen na Allmusic.
Grupa Journey, album "Infinity" - 4/5 gwiazdek. Ściągam, słucham - co to za kaszana? Ledwo '78 rok, a grają jak porządna dance-kapela z '85 .
A z kolei fantastyczny debiut "Same", dostał... 2/5
Dla mnie jedyneczka jest bezkonkurencyjna.