Kansas
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- WOJTEKK
- box z pełną dyskografią i gadżetami
- Posty: 26375
- Rejestracja: 12.04.2007, 17:31
- Lokalizacja: Lesko
Nie do końca tak - Riverside to popłuczyny po Floydach, Marillionach i klymat metalu, a Kansas było tworem jak najbardziej oryginalnym - ono miało swój własny styl, to był zespół jedyny i niepowtarzalny - znajdź kogoś podobnego z tamtego okresu - absolutnie nie jest to dziwny zespół, to jest po prostu ich wizja prog rocka, na którą wpływ miało też i to gdzie się wychowali i czego słuchali.
- Crowley
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3323
- Rejestracja: 13.05.2008, 23:03
- Lokalizacja: Wyszków/Gdańsk
Two For the Show, zwłaszcza w wersji dwupłytowej to moim zdaniem jeden z najfajniejszych żywców świata. I tak jak pisze Wojtekk - Kansas to jeden z tych zespołów, które wymyśliły swój jedyny i niepowtarzalny styl. Warto znać, chociaż rozumiem, że można nie kochaćOleeks pisze:Poza tym pozostał mi do poznania koncert Two for the Show. Nie wiem czy warto poświęcać czas na dalszą eksplorację, więc pewnie zahaczę jeszcze o Monolith by się o tym przekonać i pasuję.
EuroFutbolozaurus Rex a.d. 2020(1), 2024
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
https://www.youtube.com/watch?v=Nf47WMV3LO4
Piękny i koronny dowód na to, iż Kansas jeszcze nie pogrzebano i jak wiele ten band ma do przekazania - w odróżnieniu do naszych pożałowania godnych projektów w których nadal Dobrowolski walczy z "urojoną" komuną i dzięki niemu "Towarzysz Wiesław nie mógł spać po nocach na przełomie lat 60 i 70" i tym bardziej zdyskredytowany tym bardziej chętnie oddał władzę w przełomowym r 1970.
Piękny i koronny dowód na to, iż Kansas jeszcze nie pogrzebano i jak wiele ten band ma do przekazania - w odróżnieniu do naszych pożałowania godnych projektów w których nadal Dobrowolski walczy z "urojoną" komuną i dzięki niemu "Towarzysz Wiesław nie mógł spać po nocach na przełomie lat 60 i 70" i tym bardziej zdyskredytowany tym bardziej chętnie oddał władzę w przełomowym r 1970.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Niezły soundcheck - a gdzie pozostały koncert ?
https://www.youtube.com/watch?v=UaxE4EN3stU
Jak sypiąc żarem i magmą spod palców - polecam wszystkim "na dobranoc" - doprawdy istny "dream team" - niektórzy pewnie się skrzywią " ach ci Amerykanie - znów zżynają od Krzaka" , patrząc na ten materiał wprost nie można się powstrzymać "nóżka chodzi i człowiek nie może usiedzieć na miejscu" - normalnie " gęba się śmieje "
https://www.youtube.com/watch?v=UaxE4EN3stU
Jak sypiąc żarem i magmą spod palców - polecam wszystkim "na dobranoc" - doprawdy istny "dream team" - niektórzy pewnie się skrzywią " ach ci Amerykanie - znów zżynają od Krzaka" , patrząc na ten materiał wprost nie można się powstrzymać "nóżka chodzi i człowiek nie może usiedzieć na miejscu" - normalnie " gęba się śmieje "
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
https://www.guitars101.com/threads/kans ... st-3565875
Wpadł mi w ręce ten unikatowy i niezwykle intrygujący bootleg - fakt, można marudzić na jakość dźwięku - dla wielu audiofili - absolutnie nie do przyjęcia - trudno - coś za coś - jak to w "dorosłym" życiu. Warto przekopać się przez ten materiał - na dobrą sprawę - to nie "Kansas" sensu stricte - lecz wcześniejszy Proto-Kaw - do którego i kolegów, którzy mimo upływu lat, poświęcenia zgoła totalnie nie muzycznym zadaniom zarobkowym - nie zapomnieli jak się gra na swoich instrumentach - powrócił pod koniec lat 2000 Kerry Livgren. Pamiętam moje kolosalne zaskoczenie gdy w sklepie w Chorzowie nieodżałowany p. Wojtek ( który podobnie jak Boczeq czy Wireq - śmiało mógł uchodzić za mojego muzycznego mentora - o którym wielu nie mogłoby nawet pomarzyć - co zabawne, nigdy nie aspirował do tej roli - wiele , naprawdę wiele mu zawdzięczam - był mistrzem i otworzył mi oczy i umysł na wiele - głównie by nie słuchać "guru", samozwańczych nieomylnych wyroczni , ignorantów i arogantów - nie kopiować ich "gotowców" - odnośnie artystów ale myśleć samodzielnie, wyrobić sobie własne niepowtarzalne i osobiste mniemanie - i przede wszystkim darować sobie ględzenie a la eksperci od win - ".... ten rocznik pachnie tymi ziołami i nasłonecznieniem w dni koszerne i nieparzyste przy domieszce innego rocznika z innym nachyleniem stoku i dniami deszczowymi gleby kwaśnej z próchnicą..." - że ten album czy artysta brzmi jak tamten w okresie początkowym z domieszką i influencją tamtego i jeszcze innego z okresu schyłkowego - bzdura - zawsze mawiał że to nudziarstwo , drętwota i "pieprzenie w bambus" - płyta do ręki, do otwarzacza i posłuchać - tyle ) - gdy wyciągnął niczym królika z kapelusza ( a może odwrotnie ? ) - płytkę Kroto-Kaw - nagrania archiwalne - łote :
http://www.progarchives.com/album.asp?id=5526
Szczęka mi opadła - gdy usłyszałem embrionalną wersję Incomudro - że to już wówczas istniało - lecz miałem zastrzeżenia do jakości dźwięku - choć surowość bywa zaleta , do lekko psychodelicznego soundu i do wokalisty Lynn Mereditha - którego najpierw wziąłem za kobietę - serio - w niskich rejestrach dałbym sobie głowę uciąć. Znów lekcja pokory - jak człowiek mało wie.
Po latach mogę śmiało powiedzieć - że w/w panowie byli dla mnie ( i nadal są ) tym czym mistrz Pai Mei i Hattori Hanzo - byli dla Czarnej Mamby ( Umy Thurman ) z Kill Bill.
Wracając do bootlegu - mamy tu już może nie całkiem skończone i wyszlifowane - wersje kompozycji - które dopiero w wykonaniu Kansas lśniły pełnym blaskiem i zdobyły uznanie i miłość fanów - Belexes , Death of Mother Nature Suite i istne pandemonium - Incomudro. Pewnie niektórzy stwierdzą, że sam sobie przeczę - ale Proto-Kaw było więcej klimatów i feelingu a la choćby Van Der Graaf. Mój Mentor Wireq - dostrzegł niekiedy sposób budowania narracji i rozwiązań - tego "skradania surowymi zakamarkami" przez wczesny SBB - choć naturalnie nie było szansy by obie kapele o sobie wówczas wiedziały. Ale owszem - SBB z Niemenem i Proto-Kaw - noooo...... można wyłapać pewne podobieństwa poruszania po zbliżonych płaszczyznach. Warto posłuchać.
Nigdy nie kryłem, że Kansas to jedna z ulubionych kapel - lecz z wiekiem rzeczywiści preferuję ten nieco wcześniejszy z debiutu czy Song for America okres - więcej eksperymentów i poszukiwań, ta naiwna świeżość i entuzjazm - potem może było już ciut za dużo przebojów i muzyki precyzyjnej i wyszlifowanej do przesady. Po Monolith stracono równowagę i dominował pop.
Wpadł mi w ręce ten unikatowy i niezwykle intrygujący bootleg - fakt, można marudzić na jakość dźwięku - dla wielu audiofili - absolutnie nie do przyjęcia - trudno - coś za coś - jak to w "dorosłym" życiu. Warto przekopać się przez ten materiał - na dobrą sprawę - to nie "Kansas" sensu stricte - lecz wcześniejszy Proto-Kaw - do którego i kolegów, którzy mimo upływu lat, poświęcenia zgoła totalnie nie muzycznym zadaniom zarobkowym - nie zapomnieli jak się gra na swoich instrumentach - powrócił pod koniec lat 2000 Kerry Livgren. Pamiętam moje kolosalne zaskoczenie gdy w sklepie w Chorzowie nieodżałowany p. Wojtek ( który podobnie jak Boczeq czy Wireq - śmiało mógł uchodzić za mojego muzycznego mentora - o którym wielu nie mogłoby nawet pomarzyć - co zabawne, nigdy nie aspirował do tej roli - wiele , naprawdę wiele mu zawdzięczam - był mistrzem i otworzył mi oczy i umysł na wiele - głównie by nie słuchać "guru", samozwańczych nieomylnych wyroczni , ignorantów i arogantów - nie kopiować ich "gotowców" - odnośnie artystów ale myśleć samodzielnie, wyrobić sobie własne niepowtarzalne i osobiste mniemanie - i przede wszystkim darować sobie ględzenie a la eksperci od win - ".... ten rocznik pachnie tymi ziołami i nasłonecznieniem w dni koszerne i nieparzyste przy domieszce innego rocznika z innym nachyleniem stoku i dniami deszczowymi gleby kwaśnej z próchnicą..." - że ten album czy artysta brzmi jak tamten w okresie początkowym z domieszką i influencją tamtego i jeszcze innego z okresu schyłkowego - bzdura - zawsze mawiał że to nudziarstwo , drętwota i "pieprzenie w bambus" - płyta do ręki, do otwarzacza i posłuchać - tyle ) - gdy wyciągnął niczym królika z kapelusza ( a może odwrotnie ? ) - płytkę Kroto-Kaw - nagrania archiwalne - łote :
http://www.progarchives.com/album.asp?id=5526
Szczęka mi opadła - gdy usłyszałem embrionalną wersję Incomudro - że to już wówczas istniało - lecz miałem zastrzeżenia do jakości dźwięku - choć surowość bywa zaleta , do lekko psychodelicznego soundu i do wokalisty Lynn Mereditha - którego najpierw wziąłem za kobietę - serio - w niskich rejestrach dałbym sobie głowę uciąć. Znów lekcja pokory - jak człowiek mało wie.
Po latach mogę śmiało powiedzieć - że w/w panowie byli dla mnie ( i nadal są ) tym czym mistrz Pai Mei i Hattori Hanzo - byli dla Czarnej Mamby ( Umy Thurman ) z Kill Bill.
Wracając do bootlegu - mamy tu już może nie całkiem skończone i wyszlifowane - wersje kompozycji - które dopiero w wykonaniu Kansas lśniły pełnym blaskiem i zdobyły uznanie i miłość fanów - Belexes , Death of Mother Nature Suite i istne pandemonium - Incomudro. Pewnie niektórzy stwierdzą, że sam sobie przeczę - ale Proto-Kaw było więcej klimatów i feelingu a la choćby Van Der Graaf. Mój Mentor Wireq - dostrzegł niekiedy sposób budowania narracji i rozwiązań - tego "skradania surowymi zakamarkami" przez wczesny SBB - choć naturalnie nie było szansy by obie kapele o sobie wówczas wiedziały. Ale owszem - SBB z Niemenem i Proto-Kaw - noooo...... można wyłapać pewne podobieństwa poruszania po zbliżonych płaszczyznach. Warto posłuchać.
Nigdy nie kryłem, że Kansas to jedna z ulubionych kapel - lecz z wiekiem rzeczywiści preferuję ten nieco wcześniejszy z debiutu czy Song for America okres - więcej eksperymentów i poszukiwań, ta naiwna świeżość i entuzjazm - potem może było już ciut za dużo przebojów i muzyki precyzyjnej i wyszlifowanej do przesady. Po Monolith stracono równowagę i dominował pop.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
http://www.progarchives.com/album.asp?id=72197
Wcześniej chciałem napisać o tym stosunkowo nowym wydawnictwie - jednocześnie utyskując na mizerię na rynku czy w ogóle aktywności ( virus robi nadal swoje ) starych wyjadaczy - czy doczekamy się nowego krążka chociażby Camel ?. Koncert stanowi jakby kontynuację wcześniejszego - Life and Beyond
http://www.progarchives.com/album.asp?id=55698
Tam obok klasyków i nowego materiału prezentowano cały Leftoverture - tu przyszła kolej na Point. To płyta stanowiąca pewne podsumowanie i zakamuflowane pożegnanie - wcześniej z bandem pożegnał chyba najlepszy klawiszowiec, organista, wyciskający z Hammondów czy Kurzweila cudne barwy - ostry ale niezwykle wrażliwy i uduchowiony gdy trzeba - Dave Manion. Obecnie bryluje o wiele ostrzejszy i niekiedy "napastliwy" o bajecznej technice - Tom Brislin, nie ma również w składzie drugiego gitarzysty i niekiedy na koncertach piaisty - Zaka Rizvi. Zespół bardzo ogólnie i lapidarnie wypowiada o pożegnaniu z tym całkiem zdolnym kompozytorem - który miał spory wpływ na najnowszy materiał - niektórzy widzieli w nim nowego "Kerry Livgrena". Szkoda - Kansa to niezwykle pechowy zespół - gdy wydawało się, że jest nowa konstelacja i to niezwykle udana - która będzie trwać i trwać - nagle bach..... ktoś odchodzi. Pozyskano nieziemsko uzdolnionego Ronnie Plata - którego mimo wieku ( o 2 lata starszy od mojego ojca - poważny wiek - to nie przelewki ) wokalizy, entuzjazm, umiłowanie i oddanie bez reszty muzyce Kansas potrafi chyba zjednać każdego - najwięksi malkontenci nie mają argumentów by mu cokolwiek zarzucić - można mnożyć z jakim triumfalizmem wychodzi z partii w The Wall, America, Miracles, Chronicles, Hopelessly Human, Nobody`s Home. Nawet jak w końcu może i on odejdzie lub straci głos - i tak wryje w pamięć fanów jako ktoś kto dokonał niemalże cudu w tym zdawało się totalnie wypalonym zespole.
Jeśli coś można zarzucić - to chyba nadmierne "rockowe uderzenie" - dawniej sekcja i perkusja miała więcej lekkości, zwiewności, czegoś filuternego i rezolutnego - tu niekiedy stopa i werbel "walą" niezmiennie tak samo - co też dla niektórych może być zaletą - w końcu to rock a nie "dżezzik". Wielka niespodzianką jest kończący całość mini akustyczny set z People of the South Wind na czele - wielką radochę sprawili fanom. Lonely Wind pięknie wieńczy całość tego długiego koncertu. Zaskakuje otwierający całość odkurzony Cold Grey Morning - dodów na to ile można przypomnieć pozornie pomijanych i zapomnianych kawałków.
Takie wydawnictwa implikują wiele pytań - co dalej ?. Może odgrywane w całości dwa pierwsze albumy ?. Ja czekam na Incomudro i Pinnacle. Drugi jest wręcz stworzony do głosu Plata. Dla malkontentów do znudzenia powtarzających że obecnie to "Kansas Tribute Band" - by posłuchali np tego pełnego zakrętasów rytmicznych i partii a la ELP czy Zappa - The Spider - niesamowicie z tego wybrnęli.
Wcześniej chciałem napisać o tym stosunkowo nowym wydawnictwie - jednocześnie utyskując na mizerię na rynku czy w ogóle aktywności ( virus robi nadal swoje ) starych wyjadaczy - czy doczekamy się nowego krążka chociażby Camel ?. Koncert stanowi jakby kontynuację wcześniejszego - Life and Beyond
http://www.progarchives.com/album.asp?id=55698
Tam obok klasyków i nowego materiału prezentowano cały Leftoverture - tu przyszła kolej na Point. To płyta stanowiąca pewne podsumowanie i zakamuflowane pożegnanie - wcześniej z bandem pożegnał chyba najlepszy klawiszowiec, organista, wyciskający z Hammondów czy Kurzweila cudne barwy - ostry ale niezwykle wrażliwy i uduchowiony gdy trzeba - Dave Manion. Obecnie bryluje o wiele ostrzejszy i niekiedy "napastliwy" o bajecznej technice - Tom Brislin, nie ma również w składzie drugiego gitarzysty i niekiedy na koncertach piaisty - Zaka Rizvi. Zespół bardzo ogólnie i lapidarnie wypowiada o pożegnaniu z tym całkiem zdolnym kompozytorem - który miał spory wpływ na najnowszy materiał - niektórzy widzieli w nim nowego "Kerry Livgrena". Szkoda - Kansa to niezwykle pechowy zespół - gdy wydawało się, że jest nowa konstelacja i to niezwykle udana - która będzie trwać i trwać - nagle bach..... ktoś odchodzi. Pozyskano nieziemsko uzdolnionego Ronnie Plata - którego mimo wieku ( o 2 lata starszy od mojego ojca - poważny wiek - to nie przelewki ) wokalizy, entuzjazm, umiłowanie i oddanie bez reszty muzyce Kansas potrafi chyba zjednać każdego - najwięksi malkontenci nie mają argumentów by mu cokolwiek zarzucić - można mnożyć z jakim triumfalizmem wychodzi z partii w The Wall, America, Miracles, Chronicles, Hopelessly Human, Nobody`s Home. Nawet jak w końcu może i on odejdzie lub straci głos - i tak wryje w pamięć fanów jako ktoś kto dokonał niemalże cudu w tym zdawało się totalnie wypalonym zespole.
Jeśli coś można zarzucić - to chyba nadmierne "rockowe uderzenie" - dawniej sekcja i perkusja miała więcej lekkości, zwiewności, czegoś filuternego i rezolutnego - tu niekiedy stopa i werbel "walą" niezmiennie tak samo - co też dla niektórych może być zaletą - w końcu to rock a nie "dżezzik". Wielka niespodzianką jest kończący całość mini akustyczny set z People of the South Wind na czele - wielką radochę sprawili fanom. Lonely Wind pięknie wieńczy całość tego długiego koncertu. Zaskakuje otwierający całość odkurzony Cold Grey Morning - dodów na to ile można przypomnieć pozornie pomijanych i zapomnianych kawałków.
Takie wydawnictwa implikują wiele pytań - co dalej ?. Może odgrywane w całości dwa pierwsze albumy ?. Ja czekam na Incomudro i Pinnacle. Drugi jest wręcz stworzony do głosu Plata. Dla malkontentów do znudzenia powtarzających że obecnie to "Kansas Tribute Band" - by posłuchali np tego pełnego zakrętasów rytmicznych i partii a la ELP czy Zappa - The Spider - niesamowicie z tego wybrnęli.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
https://www.youtube.com/watch?v=7Thz2wGdvzQ
Całkiem na świeżo wpadła mi w ręce ta przekonująca wersja The Pinnacle - Kansas chyba w najlepszym wydaniu, uduchowiony, pełny muzycznej wrażliwości, jeszcze z tą pewną pierwotną i indiańską surowością, mająca już zwiastującą przyszłe sukcesy chwytliwość - progresywną w stopniu zadowalającym - zawsze lubię ten moment wyciszenia i skupiani gdy Steve Walsh - wówczas jeszcze jak młody bóg śpiewa te może i "łzawe" i "babskie" frazy -
"... I've so much to say
And yet I cannot speak
Come and do my bidding now for I have grown too weak..."
Lub te finalne wysokie wokalizy po 8 minucie - niesamowita kulminacja emocji i metafizycznego przekazu - to był Kansas. W archiwalnej wkładce do Tylko Rock jakiś niby dziennikarz muzyczny popisał epicką ignorancją - pisząc - że ".... gdybym miał być złośliwy - napisałbym, że w Pinnacle brakuje tylko fletu i głosu Ian Andersona i mielibyśmy Jethro Tull, nawet ktoś grając na hammondach imituje styl fletu lidera Jethro....". Nie wiem co wówczas zażywali zatrudnieni w Tylko Rock - lub skoro nie znosili konkretnych wykonawców - nie dali sobie spokój i śmiało mogli robotę zlecić komuś innemu.
Całkiem na świeżo wpadła mi w ręce ta przekonująca wersja The Pinnacle - Kansas chyba w najlepszym wydaniu, uduchowiony, pełny muzycznej wrażliwości, jeszcze z tą pewną pierwotną i indiańską surowością, mająca już zwiastującą przyszłe sukcesy chwytliwość - progresywną w stopniu zadowalającym - zawsze lubię ten moment wyciszenia i skupiani gdy Steve Walsh - wówczas jeszcze jak młody bóg śpiewa te może i "łzawe" i "babskie" frazy -
"... I've so much to say
And yet I cannot speak
Come and do my bidding now for I have grown too weak..."
Lub te finalne wysokie wokalizy po 8 minucie - niesamowita kulminacja emocji i metafizycznego przekazu - to był Kansas. W archiwalnej wkładce do Tylko Rock jakiś niby dziennikarz muzyczny popisał epicką ignorancją - pisząc - że ".... gdybym miał być złośliwy - napisałbym, że w Pinnacle brakuje tylko fletu i głosu Ian Andersona i mielibyśmy Jethro Tull, nawet ktoś grając na hammondach imituje styl fletu lidera Jethro....". Nie wiem co wówczas zażywali zatrudnieni w Tylko Rock - lub skoro nie znosili konkretnych wykonawców - nie dali sobie spokój i śmiało mogli robotę zlecić komuś innemu.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: Kansas
https://www.youtube.com/watch?v=kkEH8uFL1WE
https://www.youtube.com/watch?v=q1aDaY_exJI
Natknąłem się na to całkiem przypadkiem - fajny i przezabawny dokument - choć w 88 Kansas to już nie była ta siła i gwiazda co dekadę wcześniej - mimo wszystko dobra okazja by sprawdzić jak sobie radzili na scenie - kilka smaczków np. klasyk Dust in the Wind z Morsem na skrzypcach czy na finał zaśpiewany przy wsparciu chyba amerykańskich wojaków - Born to be Wild - Walsh wokalnie jeszcze w przyzwoitej formie ale już wtedy dało się wyłapać, że lata rock`n`rollowego życia powoli mu ten głos odbierają i mogą irytować pewne zachowania - co innego być frontmanem, dawać show, zachęcać publiczność do zabawy a co innego żenujące niekiedy pajacowanie.
https://www.youtube.com/watch?v=q1aDaY_exJI
Natknąłem się na to całkiem przypadkiem - fajny i przezabawny dokument - choć w 88 Kansas to już nie była ta siła i gwiazda co dekadę wcześniej - mimo wszystko dobra okazja by sprawdzić jak sobie radzili na scenie - kilka smaczków np. klasyk Dust in the Wind z Morsem na skrzypcach czy na finał zaśpiewany przy wsparciu chyba amerykańskich wojaków - Born to be Wild - Walsh wokalnie jeszcze w przyzwoitej formie ale już wtedy dało się wyłapać, że lata rock`n`rollowego życia powoli mu ten głos odbierają i mogą irytować pewne zachowania - co innego być frontmanem, dawać show, zachęcać publiczność do zabawy a co innego żenujące niekiedy pajacowanie.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4110
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: Kansas
https://www.guitars101.com/threads/kans ... st-3941273
https://www.youtube.com/watch?v=jF6nzirFBVM
https://www.kansasband.com/players/
Kansas - jak śpiewała "... wiecznie zakochana z Maanamu Kora..." - "... to rozstania i powroty..." - z naciskiem na rozstania. Wedle oficjalnej strony zespołu - w ramach trasy 50th Anniversary - obecny Kansas A.D. - to Ehart, Brislin, Platt, Rizvi, Deninzon, McGowan, Williams. Nie ma już poczciwego Billy Greera ani Davida Ragsdale`a ... ci dwaj naprawdę wkomponowali się w tkankę i strukturę zespołu i jakiś żal bez nich. Na otarcie łez panowie wskrzesili klasyk i wyjątkowo udany choć typowy dla Livgrena hit i killer - The Pinnacle. Tradycyjnie wielkie brawa dla Ronniego, że chyba obecnie obok Brislina jedyny, który "próbuje ratować sytuację".
ps. gwoli ścisłości - na tym video mała personalna errata:
Scott Bernard, Guitar (Playing for Richard Williams)
Eric Holmquist, Drums & Percussion (Filling in for Phil Ehart)
https://www.youtube.com/watch?v=jF6nzirFBVM
https://www.kansasband.com/players/
Kansas - jak śpiewała "... wiecznie zakochana z Maanamu Kora..." - "... to rozstania i powroty..." - z naciskiem na rozstania. Wedle oficjalnej strony zespołu - w ramach trasy 50th Anniversary - obecny Kansas A.D. - to Ehart, Brislin, Platt, Rizvi, Deninzon, McGowan, Williams. Nie ma już poczciwego Billy Greera ani Davida Ragsdale`a ... ci dwaj naprawdę wkomponowali się w tkankę i strukturę zespołu i jakiś żal bez nich. Na otarcie łez panowie wskrzesili klasyk i wyjątkowo udany choć typowy dla Livgrena hit i killer - The Pinnacle. Tradycyjnie wielkie brawa dla Ronniego, że chyba obecnie obok Brislina jedyny, który "próbuje ratować sytuację".
ps. gwoli ścisłości - na tym video mała personalna errata:
Scott Bernard, Guitar (Playing for Richard Williams)
Eric Holmquist, Drums & Percussion (Filling in for Phil Ehart)
...Nobody expects the Spanish inquisition !