Depeche Mode
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
No proszę, jak to rzeczywiście, każdy z nas inaczej odbiera tę, prostą przecież muzykę, jaką gra DM. I to jest piękne w tym wszystkim. A przy okazji - "Some Great Reward" wprawdzie za opus magnum nie uważam, ale za świetny album - jak najbardziej.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Jeśli październik bieżącego roku jest miesiącem pianistyki, to warto wspomnieć o pianistach-depeszowcach:
https://youtu.be/7yqN848i9xY
https://youtu.be/7yqN848i9xY
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Nie no spoko, na płycie, która zdefiniowała zespół na całe następne dziesięciolecie brakuje kompozycji. Jedyny problem z tą płytą jest taki, że tam nie ma słabego utworu. Monstrualny Talerz wytłuszczył wszystko należycie, pozostaje się tylko podpisać co niniejszym czynię.Monstrualny Talerz pisze:Artur.O napisał:
...a MFTM zwyczajnie brakuje kompozycyj.
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2343
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dave Gahan kończy dzisiaj 60 lat. Grupa, która powstała jako zespół nastolatków grający muzykę dla nastolatków wchodzi powoli w smugę cienia...
A w kwestii "Music for The Masses" to dodam, że gdy ukazała się ta płyta uważałem ją za szczytowe osiągnięcie DM. Dzisiaj nie wiem zaiste czemu tak uważałem, bo szczytowym osiągnięciem DM jest według mnie "Black Celebration". Natomiast teza o słabości kompozycji na MfTM jest po prostu dziwaczna. Płyta trochę się zestarzała. Dzisiaj rzadko do niej wracam. Ale to nadal dobra płyta synth pop, w dodatku nagrana w czasach niesprzyjających takiej muzyce. W drugiej połowie lat 80. synth pop już wyszedł z mody na rzecz takiej muzyki jak Bon Jovi czy Poison. Pop soul też zaczął się przebijać.
A w kwestii "Music for The Masses" to dodam, że gdy ukazała się ta płyta uważałem ją za szczytowe osiągnięcie DM. Dzisiaj nie wiem zaiste czemu tak uważałem, bo szczytowym osiągnięciem DM jest według mnie "Black Celebration". Natomiast teza o słabości kompozycji na MfTM jest po prostu dziwaczna. Płyta trochę się zestarzała. Dzisiaj rzadko do niej wracam. Ale to nadal dobra płyta synth pop, w dodatku nagrana w czasach niesprzyjających takiej muzyce. W drugiej połowie lat 80. synth pop już wyszedł z mody na rzecz takiej muzyki jak Bon Jovi czy Poison. Pop soul też zaczął się przebijać.
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1426
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Co do "Music For The Masses" - uważam że to dobra płyta, aczkolwiek pod względem poziomu kompozycji jednak moim zdaniem ustępuje zarówno albumowi ją poprzedzającemu, jak i następującemu po niej. Natomiast nie mam żadnej wątpliwości, że to jedna z najlepiej wyprodukowanych płyt Depeche Mode.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Przenoszenie dyskusji zwykle źle im robi, ale dla celów kronikarskich warto chyba nie zgubić: od tego postu zaczyna się bardzo ciekawa dyskusja nt. Depeszów, a szczególnie ich nowszych płyt, powszechnie uważanych za słabsze... ale czy na pewno?
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2343
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Wyciąłem z wątku pożegnalnego. Po śmierci Andy Fletchera panowie napisali:
Z czasem relacje wcale się nie poprawiły a mimo wielu talentów muzycznych, w tym umiejętności kompozytorskich, Wilder zrezygnował z tego, żeby nie konkurować z Gorem, który przejął pałeczkę głównego kompozytora po odejściu Clarke'a i skupił się na przygotowaniu oprawy koncertowej zespołu (podkładów i efektów dźwiękowych) a także współprodukcji płyt. To m.in. Wilderowi DM zawdzięcza sukces "Enjoy the Silience", bo mimo że oficjalnym twórcą utworu jest Gore, to Wilder zaproponował zmianę tempa utworu. Początkowo Gore stworzył ten utwór jako kolejną balladę i to Wilder zmienił ją w utwór, jaki znamy. To że na płycie nigdzie nie jest odnotowany jego wkład w ten utwór najlepiej pokazuje jak był traktowany w DM. Nie był traktowany jako część paczki. Dlatego właśnie odszedł. Najlepsze relacje miał z Gahanem, ale to było za mało. W dodatku w czasie, kiedy Wilder odszedł, Gahan był uzależniony od narkotyków i w ogóle wszystkie zmierzało w kierunku końca zespołu. Po wydaniu SOFAD praktycznie zespół przestał istnieć. A jednak zebrali się do kupy. I tutaj właśnie wielka rola była Fletchera, który motywował obu panów do zbierania się, nagrywania kolejnych płyt i wyruszania w trasy koncertowe. Od kilkunastu lat mieliśmy do czynienia z cyklem 4-letnim. Najpierw wydanie płyty, później trasa koncertowa, odpoczynek i nagrywanie kolejnej płyty. DM zaczął funkcjonować jak przedsiębiorstwo. A zarządzał nim Fletcher. Czteroletni cykl został zaburzony przez pandemię (normalnie w zeszłym roku powinna być nowa płyta DM i początek trasy). No a śmierć Fletchera zmienia wszystko. Obawiam się, że po jego odejściu zespół może przestać istnieć. Może panowie nagrają wspólnie jakiś hołd dla Fletchera. Może nawet pod szyldem DM. Ale na więcej bym nie liczył. Obaj (Gore i Gahan) mają własne projekty i gdyby nie Fletcher, to pewnie już dawno nie byłoby nowych płyt DM.
Heartbreaker pisze:Nie chciałbym żeby to źle zabrzmiało, ale w tej sytuacji, czy nie warto pomyśleć o powrocie Alana Wildera?
Zdecydowanie nie było woli. Alan Wilder od początku był ciałem obcym w DM. Był to muzyk wzięty z ogłoszenia, towarzysko nie związany z pozostałymi. Początkowo był tylko muzykiem koncertowym, dopiero po wielu miesiącach oficjalnie ogłoszono, że został członkiem DM. Mimo że już współpracował z DM, nie brał udziału w nagrywaniu "A Broken Frame".Leptir pisze:Moim zdaniem to Wilder już dawno powinien wrócić - bo jego odejście ani zespołowi nie wyszło na dobre, ani też i on sam nie zrobił jakiejś oszałamiającej kariery solowej (zarówno w artystycznym, jak i komercyjnym sensie). Kwestia tylko czy on i pozostali koledzy z zespołu tego chcą. Przez lata nie było takiej woli z obu stron.
Z czasem relacje wcale się nie poprawiły a mimo wielu talentów muzycznych, w tym umiejętności kompozytorskich, Wilder zrezygnował z tego, żeby nie konkurować z Gorem, który przejął pałeczkę głównego kompozytora po odejściu Clarke'a i skupił się na przygotowaniu oprawy koncertowej zespołu (podkładów i efektów dźwiękowych) a także współprodukcji płyt. To m.in. Wilderowi DM zawdzięcza sukces "Enjoy the Silience", bo mimo że oficjalnym twórcą utworu jest Gore, to Wilder zaproponował zmianę tempa utworu. Początkowo Gore stworzył ten utwór jako kolejną balladę i to Wilder zmienił ją w utwór, jaki znamy. To że na płycie nigdzie nie jest odnotowany jego wkład w ten utwór najlepiej pokazuje jak był traktowany w DM. Nie był traktowany jako część paczki. Dlatego właśnie odszedł. Najlepsze relacje miał z Gahanem, ale to było za mało. W dodatku w czasie, kiedy Wilder odszedł, Gahan był uzależniony od narkotyków i w ogóle wszystkie zmierzało w kierunku końca zespołu. Po wydaniu SOFAD praktycznie zespół przestał istnieć. A jednak zebrali się do kupy. I tutaj właśnie wielka rola była Fletchera, który motywował obu panów do zbierania się, nagrywania kolejnych płyt i wyruszania w trasy koncertowe. Od kilkunastu lat mieliśmy do czynienia z cyklem 4-letnim. Najpierw wydanie płyty, później trasa koncertowa, odpoczynek i nagrywanie kolejnej płyty. DM zaczął funkcjonować jak przedsiębiorstwo. A zarządzał nim Fletcher. Czteroletni cykl został zaburzony przez pandemię (normalnie w zeszłym roku powinna być nowa płyta DM i początek trasy). No a śmierć Fletchera zmienia wszystko. Obawiam się, że po jego odejściu zespół może przestać istnieć. Może panowie nagrają wspólnie jakiś hołd dla Fletchera. Może nawet pod szyldem DM. Ale na więcej bym nie liczył. Obaj (Gore i Gahan) mają własne projekty i gdyby nie Fletcher, to pewnie już dawno nie byłoby nowych płyt DM.
Też obawiam się o przyszłość zespołu - choć z drugiej strony, to jest dobrze prosperująca firma, która przynosi zyski. Raczej trudno to powiedzieć o własnych projektach Gore'a i Gahana - a na pewno nie w takim wymiarze, jak Depeche Mode.
Faktycznie, Wilder zawsze był traktowany trochę, jak ciało obce - i to powodowało u niego narastającą frustrację. Tym bardziej, że z czasem jego rola w grupie rosła. Wprawdzie głównym kompozytorem był Gore - ale to Wilder siedział całymi dniami w studiu, robił aranże, dobierał brzmienia, produkował, miksował nie mówiąc już o tym że jako jedyny z nich był profesjonalnym muzykiem. I na SOFAD już nie tylko obsługiwał klawisze, ale też grał na perkusji. A jednak cały czas był tym czwartym... Nie dziwię się, że w końcu miał tego dosyć - bo przecież Fletcher, całą gębą członek DM - właściwie muzycznie nie robił prawie nic. Podobno brał udział w tworzeniu linii basowych klawiszy - podobno. Faktycznie Wilder dogadywał się z Gahanem - bo i Gahan też był trochę na zewnątrz kolesiowskiego układu Fletcher - Gore. Oni się znali dużo wcześniej, byli kumplami od zawsze, a Gahan doszedł później.
Faktycznie, Wilder zawsze był traktowany trochę, jak ciało obce - i to powodowało u niego narastającą frustrację. Tym bardziej, że z czasem jego rola w grupie rosła. Wprawdzie głównym kompozytorem był Gore - ale to Wilder siedział całymi dniami w studiu, robił aranże, dobierał brzmienia, produkował, miksował nie mówiąc już o tym że jako jedyny z nich był profesjonalnym muzykiem. I na SOFAD już nie tylko obsługiwał klawisze, ale też grał na perkusji. A jednak cały czas był tym czwartym... Nie dziwię się, że w końcu miał tego dosyć - bo przecież Fletcher, całą gębą członek DM - właściwie muzycznie nie robił prawie nic. Podobno brał udział w tworzeniu linii basowych klawiszy - podobno. Faktycznie Wilder dogadywał się z Gahanem - bo i Gahan też był trochę na zewnątrz kolesiowskiego układu Fletcher - Gore. Oni się znali dużo wcześniej, byli kumplami od zawsze, a Gahan doszedł później.
Ostatnio zmieniony 28.05.2022, 14:14 przez Leptir, łącznie zmieniany 1 raz.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Tak też i ja słyszałem o jego roli. Bardzo ważnej w sumie, jeżeli weźmiemy pod uwagę zespół nie tylko jako twórcę określonych efektów fonograficznych, ale też jako grupę ludzi pozostających w określonych relacjach.
Mój kolega Depesz jest w autentycznej żałobie
Mój kolega Depesz jest w autentycznej żałobie
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4195
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Mam koszulkę DM z Biedronki kupioną już dość dawno temu, ale zastanawiam się czy mam teraz Flecza sprać wybielaczem???
Tu również żałoba.
Pamiętam, ze ogromnie bawiło mnie wspomnienie tego koncertu z 2001 r. (jak również z oglądania filmików z koncertów), że tenże Flecz nie wiem czy w ogóle cokolwiek grał. Włączał jeden guzik a potem sobie przez 5 minut podrygiwał Ale tak to już jest, jeden się naharuje, a drugi włączy jeden guziczek i już jest legendą. U mnie Music For The Masses poleciało, bo Ultrę męczyłem w zeszłym tygodniu (po przypomnieniu sobie lat 90, jak również wiele innych płyt, które teraz leżą koło odtwarzacza po zrobieniu sobie tego zestawienia, wszystkie Soundgardeny, Nirvany, te trzy Vangelisy)
Tu również żałoba.
Pamiętam, ze ogromnie bawiło mnie wspomnienie tego koncertu z 2001 r. (jak również z oglądania filmików z koncertów), że tenże Flecz nie wiem czy w ogóle cokolwiek grał. Włączał jeden guzik a potem sobie przez 5 minut podrygiwał Ale tak to już jest, jeden się naharuje, a drugi włączy jeden guziczek i już jest legendą. U mnie Music For The Masses poleciało, bo Ultrę męczyłem w zeszłym tygodniu (po przypomnieniu sobie lat 90, jak również wiele innych płyt, które teraz leżą koło odtwarzacza po zrobieniu sobie tego zestawienia, wszystkie Soundgardeny, Nirvany, te trzy Vangelisy)
Widzę, że istnienie sekwencera jest dla niektórych dość szokująceMonstrualny Talerz pisze:Włączał jeden guzik a potem sobie przez 5 minut podrygiwał Wink Ale tak to już jest, jeden się naharuje, a drugi włączy jeden guziczek i już jest legendą.
https://discord.gg/62Hy5mpnPk
Muzyczny serwer Discord, nigdy tu nie wchodźcie, najgorszy serwer na świecie.
Muzyczny serwer Discord, nigdy tu nie wchodźcie, najgorszy serwer na świecie.
- Quasarsphere
- epka kompaktowa
- Posty: 1085
- Rejestracja: 29.04.2010, 09:54
- Lokalizacja: Warszawa
Również mi się zdaje, że jak już zabrakło Fletchera, to zespół już nie wyda nowego albumu, już o koncertach nie wspominając. Wg. mnie ewentualny powrót Wildera nic nie da. Myślę, że jest to formacja już zamknięta, wyłącznie do wspominania poprzednich dokonań. Zresztą, ile już można grać - co tyczy się też wielu innych legendarnych zespołów. No cóż, znak czasów współczesnych.
Nie byłbym tego taki pewny. Depeche Mode to kura znosząca złote jajka. Na nową płytę też raczej nie liczę, ale koncerty, czemu nie? Gore i Gahan z pomocą session manów z pewnością sobie poradzą. Jeśli okaże się, że wysoki poziom życia, do jakiego obaj na pewno przywykli, będzie zagrożony - to niewykluczone, że zorganizują kolejne trasy.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)