Nie ma mocnych - Peter Gabriel
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Prowadzący prowadził szybko i skutecznie - bez zbędnych didaskaliów. Wielkie dzięki. Wygrał mój bezwzględny faworyt, jak się okazało śmiało mogę napisać "nasz". Co do pozostałych miejsc to "Up" na podium to zbyt duże wyróżnienie. Śmiało można powiedzieć, że pierwsze 10 płyt to płyty znakomite. Moja Piątka Gabriela:
1. Gabriel IV
2,3,4, So, Gabriel III, Us, (nie jestem w stanie uszeregować);
5. OVO
1. Gabriel IV
2,3,4, So, Gabriel III, Us, (nie jestem w stanie uszeregować);
5. OVO
na FD od 23 września 2013 (938 postów pod starym nickiem: Koniu -> K o n i u)
- mahavishnuu
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4474
- Rejestracja: 09.09.2011, 12:43
- Lokalizacja: Opole
Podziękowania dla Mistrza Ceremnii. Kolega Monstrualny Talerz ponownie sprawdził się znakomicie w tej roli.
Mój Top 10:
1. Peter Gabriel 4
2. Up
3. So
4. Peter Gabriel 3
5. Passion
6. Birdy
7. Us
8. Peter Gabriel 1
9. OVO
10. Peter Gabriel 2
Mój Top 10:
1. Peter Gabriel 4
2. Up
3. So
4. Peter Gabriel 3
5. Passion
6. Birdy
7. Us
8. Peter Gabriel 1
9. OVO
10. Peter Gabriel 2
Mój blog muzyczny: https://astralnaodysejamuzyczna.blogspot.com/
Nie znalazłem wątku o Gabrielu w dziale Wykonawcy, a zakładanie wątku wątłego uchybi Artyście, zatem tu się odsłonię.
Dzisiaj jest rocznica (33) premiery So.
Odniosę się do wrażeń, po odsłuchu wersji 25th anniversary edition remaster CD 2012. Wielu z nas pamięta, że połowa lat 80-tych to owczy pęd do realizacji cyfrowej gdy tymczasem Gabriel/Lanois , zapewne bardzo świadomie, oparli się i pozostali przy taśmach. Na moim egzemplarzu(jednym z pierwszych wydań, dochowujących jeszcze kolejności utworów z wersji winylowej) jest sygnatura AAD, co zasadniczo powinno wystarczyć do zgaszenia wątpliwości. Ale są tacy malkontenci, którzy dotarli do bardziej wnikliwych opisów realizacji i utrzymują, iż przynajmniej częściowo, korzystano z Linn Numerik
Coś na rzecz jest. Powszechna admiracja dla oryginalnej realizacji materiału nie do końca jest z moim udziałem. Jeśli cała robota producencka nosi znamiona solidnej, to ja narzekam nieco na mało selektywną górę pasma, niekiedy zbyt płytki bas... Nie roztkliwiając się, trochę się zżymam.
Kilka dni temu, drogą kupna, stałem się także posiadaczem 25th anniversary edition i miałem nadzieję, że teraz ukochany, przepraszam za emocjonalny wtręt, Red rain zabrzmi jakby został wyjęty z <derwiszowego tańca> Lanois jakim jest dla mnie album US.
Przestrzeliłem! Jeśli remaster zyskał na przestrzenności, wrażenie większej sceny ( a jakie to ma znaczenie przy takim Sledgehammer czy Big time to już rozwodzić się nie będę, bo to oczywistości) to nadal mam niedosssyt(!) organicznej warstwy, owego <mięcha>, choć ów niedosssyt nie dotoczy wszystkich utworów. Takie This is the picture czy That voice again zyskały nawet. Zatem z mojego punktu słyszenia posiadanie wersji jubileuszowej to nie konieczność.
I teraz, zdanie które napiszę, cokolwiek niechętnie .
Posiadacze winylowej wersji So, tej z epoki szczególnie, niech śpią spokojnie! Są właścicielami skarbu sonicznego nie mającego wad. Piszę to jako były posiadacz takiego <cacuszka>. Niekoniecznie z pamięci, albowiem kilka dni wcześniej posłuchałem takiej wersji albumu z porządnie skompletowanego systemu, który to odsłuch stał się asumptem dla posiadania egz. jubileuszowego, a który to zakup wątpliwości nie zgasił.
Dzisiaj jest rocznica (33) premiery So.
Odniosę się do wrażeń, po odsłuchu wersji 25th anniversary edition remaster CD 2012. Wielu z nas pamięta, że połowa lat 80-tych to owczy pęd do realizacji cyfrowej gdy tymczasem Gabriel/Lanois , zapewne bardzo świadomie, oparli się i pozostali przy taśmach. Na moim egzemplarzu(jednym z pierwszych wydań, dochowujących jeszcze kolejności utworów z wersji winylowej) jest sygnatura AAD, co zasadniczo powinno wystarczyć do zgaszenia wątpliwości. Ale są tacy malkontenci, którzy dotarli do bardziej wnikliwych opisów realizacji i utrzymują, iż przynajmniej częściowo, korzystano z Linn Numerik
Coś na rzecz jest. Powszechna admiracja dla oryginalnej realizacji materiału nie do końca jest z moim udziałem. Jeśli cała robota producencka nosi znamiona solidnej, to ja narzekam nieco na mało selektywną górę pasma, niekiedy zbyt płytki bas... Nie roztkliwiając się, trochę się zżymam.
Kilka dni temu, drogą kupna, stałem się także posiadaczem 25th anniversary edition i miałem nadzieję, że teraz ukochany, przepraszam za emocjonalny wtręt, Red rain zabrzmi jakby został wyjęty z <derwiszowego tańca> Lanois jakim jest dla mnie album US.
Przestrzeliłem! Jeśli remaster zyskał na przestrzenności, wrażenie większej sceny ( a jakie to ma znaczenie przy takim Sledgehammer czy Big time to już rozwodzić się nie będę, bo to oczywistości) to nadal mam niedosssyt(!) organicznej warstwy, owego <mięcha>, choć ów niedosssyt nie dotoczy wszystkich utworów. Takie This is the picture czy That voice again zyskały nawet. Zatem z mojego punktu słyszenia posiadanie wersji jubileuszowej to nie konieczność.
I teraz, zdanie które napiszę, cokolwiek niechętnie .
Posiadacze winylowej wersji So, tej z epoki szczególnie, niech śpią spokojnie! Są właścicielami skarbu sonicznego nie mającego wad. Piszę to jako były posiadacz takiego <cacuszka>. Niekoniecznie z pamięci, albowiem kilka dni wcześniej posłuchałem takiej wersji albumu z porządnie skompletowanego systemu, który to odsłuch stał się asumptem dla posiadania egz. jubileuszowego, a który to zakup wątpliwości nie zgasił.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Hmm. Przeczytałem sobie (z przyjemnością!) ten wątek, żeby zobaczyć, jakie są szanse zdekonstruowania pierwszego miejsca Up w plebiscycie. Wygląda na to, że jest to płyta budząca żywe emocje, bo od wczesnego stadium zabawy było sporo osób, które chciały Up'a wywalić Out, ale jeszcze więcej tych, które dzielnie go windowały - i to prawie aż do zwycięstwa.
Nie spodziewałem się, bo jest to płyta, która u mnie akurat budzi emocje mocno letnie.
Ale ten wątek to w ogóle nie pode mnie, bo minusowałbym zwycięską Czwórkę pewnie od wczesnych rund.
W obu przypadkach nie jest tak, że nie podobają mi się te płyty... zasadniczo mi się podobają, z tym, że nie jakoś szczególnie.
Nie spodziewałem się, bo jest to płyta, która u mnie akurat budzi emocje mocno letnie.
Ale ten wątek to w ogóle nie pode mnie, bo minusowałbym zwycięską Czwórkę pewnie od wczesnych rund.
W obu przypadkach nie jest tak, że nie podobają mi się te płyty... zasadniczo mi się podobają, z tym, że nie jakoś szczególnie.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr