SBB
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Przed momentem odpakowałem nowiutki zestaw SBB Live Cuts z Esbjerg. Dziś to nasze zaprzysięgłych , fanatycznych zgoła i nieodzownych wiernych fanów święto, tych upartych kopaczy, nieugiętych, zmotywowanych nieodpartą ciekawością, namolnych w szafach przesiąkniętych naftaliną naszych dziadków i babci, gdy czuliśmy się odpychani w imię nie pojętych interesów - Ja i m.in. P. Artur apelowaliśmy o wydanie tego materiału do "centrali" zgoła kilkanaście lat temu - przy okazji chociażby New Century - "... jeśli szukacie na powygonach pustkowiach zanikających pastwiskach , którzy jeszcze pamiętają cokolwiek upartych kolekcjonerów i kopaczy za EMULE`onych stepach tej ugębionej ziemi...." - to dziś MY jesteśmy tymi wygranymi - lobbyści sfer zgoła zapomnianych i pogubionych - którzy od zgoła 2007 umilnie i nie strudzenie przypominaliśmy gdzie jest ten zabugiony i zdruzgotany drogowskaz - to my niczym niezłomni, wyklęci upominaliśmy się i ten św. materiał, tak skrupulatnie pomijany, to NASZE "Beltane" , święto przesilenia zimowego, święto przesilenia letniego i Pańskiego.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
https://www.filefactory.com/file/vo6z0kumlsk/8191.rar
Malczewski - mówisz i masz - ale z zastrzeżeniem, że "po Bożemu" później grzecznie zakupi się oryginał
A odnośnie moich "peanów" pod adresem wydawnictw otwartej furtki trasy po Danii - zainteresowanych odsyłam do lektury "Zniewolony Umysł" i jak był opisywany Delta czyli Gałczyński - polecam innym - to dobra strategia i jakże wyzwalająca
Jak już wcześniej podkreślałem - niezwykle podoba mi się wysublimowana i wysmakowana szata graficzna - obwoluta i środek - wybitnie inspirowana na nie mniej udanej serii Steve`a Hacketta - Live Archive - nienarzucająca się i skryta okładka na białym dziewiczym tle w środku opis utworów jak również na rewersie - na szarym tle - wykapany Live Archive Hacketta - wiem co mówię bo mam prawie wszystko z tej serii - udzielam pochwały kopcąc fajeczkę
Przy okazji otwartej nowej serii Live Cuts - nie sposób nie dostrzec analogii dla naszej z sukcesem zakończonej procedury akcesu do UE - gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik - przez partię "wyklętą" i "której mniej wolno" - wiele innych zgłaszało swój "romans" - że nie było tego sukcesu gdyby nie nasz "nacisk", "nasza presja", "nasze postulaty"i "nasz lobbing"
To mi również nasuwa paralelę do X księgi przygód Tytusa Romka i Atomka - gdy szympans z narażeniem życia wygrał pojedynek z wężem poetą - a dwaj pozostali gdy wyszli ze swoich kryjówek zaczęli sobie gratulować - ".... możemy sobie pogratulować, pięknie podprowadziłem węża Tytusowi na cel a ja się wycofałem by móc zaatakować z drugiej flanki...." . Nie umniejsza to - wybitnej ciężkiej metodycznej pracy przy masteringu i edytorskiej wydawców - ale znów musimy to zaznaczyć z całą surowością - tu nie ma co się bawić w św. Mikołaja - i "znajcie łaskę Pana" - materiał był przez fanów, badaczy, penetratorów i archeologów dorobku SBB - wydawcy tylko postawili przysłowiową kropkę nad "I" - nic więcej. Musimy znać proporcje. Wiem, że niektórym trudno dzielić sławą i władzą. Lecz tutaj w tym przypadku jest boski triumf fanów i kolekcjonerów bootlegów. Nasza siła i Nasza "slawa".
Malczewski - mówisz i masz - ale z zastrzeżeniem, że "po Bożemu" później grzecznie zakupi się oryginał
A odnośnie moich "peanów" pod adresem wydawnictw otwartej furtki trasy po Danii - zainteresowanych odsyłam do lektury "Zniewolony Umysł" i jak był opisywany Delta czyli Gałczyński - polecam innym - to dobra strategia i jakże wyzwalająca
Jak już wcześniej podkreślałem - niezwykle podoba mi się wysublimowana i wysmakowana szata graficzna - obwoluta i środek - wybitnie inspirowana na nie mniej udanej serii Steve`a Hacketta - Live Archive - nienarzucająca się i skryta okładka na białym dziewiczym tle w środku opis utworów jak również na rewersie - na szarym tle - wykapany Live Archive Hacketta - wiem co mówię bo mam prawie wszystko z tej serii - udzielam pochwały kopcąc fajeczkę
Przy okazji otwartej nowej serii Live Cuts - nie sposób nie dostrzec analogii dla naszej z sukcesem zakończonej procedury akcesu do UE - gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik - przez partię "wyklętą" i "której mniej wolno" - wiele innych zgłaszało swój "romans" - że nie było tego sukcesu gdyby nie nasz "nacisk", "nasza presja", "nasze postulaty"i "nasz lobbing"
To mi również nasuwa paralelę do X księgi przygód Tytusa Romka i Atomka - gdy szympans z narażeniem życia wygrał pojedynek z wężem poetą - a dwaj pozostali gdy wyszli ze swoich kryjówek zaczęli sobie gratulować - ".... możemy sobie pogratulować, pięknie podprowadziłem węża Tytusowi na cel a ja się wycofałem by móc zaatakować z drugiej flanki...." . Nie umniejsza to - wybitnej ciężkiej metodycznej pracy przy masteringu i edytorskiej wydawców - ale znów musimy to zaznaczyć z całą surowością - tu nie ma co się bawić w św. Mikołaja - i "znajcie łaskę Pana" - materiał był przez fanów, badaczy, penetratorów i archeologów dorobku SBB - wydawcy tylko postawili przysłowiową kropkę nad "I" - nic więcej. Musimy znać proporcje. Wiem, że niektórym trudno dzielić sławą i władzą. Lecz tutaj w tym przypadku jest boski triumf fanów i kolekcjonerów bootlegów. Nasza siła i Nasza "slawa".
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Ciekawe czy ci panowie z publiczności , którzy wypowiadali te "eksperckie" komentarze i mordercze sądy mają świadomość, że w pewnym sensie przeszli do legendy i teraz młodsze pokolenie internautów ma niekiedy z nich niezły ubaw ?.
Nie do końca jestem pewien czy ten materiał miał być w założeniu taki nieco szyderczo - prześmiewczy ( ale właśnie obnażający co i kogo ? - grymaszących fanów, pełnych niekiedy ignorancji czy może jednak zespół ? ), zrobiony pod założoną tezę czy tak po prostu wyszło ?. Może to część szerszego problemu i potwierdzenie starej prawdy - że "czasy się zmieniają" i każde kolejne pokolenie słuchaczy, fanów szuka i znajduje nowe zespoły, nowy styl i kogoś kto wyraża "ich głos", emocje, rozterki, namiętności itd - a stara gwardia - bohaterowie poprzedniego sezonu dostają kopa w tyłek czy stają nudni, passe itd. Czy już w 79 narastała w ludziach świadomość, że czasy grup w stylu SBB powili przemijają i trzeba postawić na nowe kapele ? - koniec z intelektualnym, romantycznym i mglistym space rockiem a trzeba wrócić do "rock`n`olla" - tzw. "muzyki dla ludu czy dla mas" ?. A wysyp dobrych kapel - które chyba lepiej docierały do młodych słuchaczy był nieziemski - Kombi, Manam, Republika, TSA, Dżem, Turbo, Lombard, Mech, Pefect - można tak długo.
A wracając do nowego wydawnictwa i okładki - nie tylko kłania Tycjan - ta ekspresja postaci, żywe, jaskrawe pulsujące kolory ale też karykaturzysta od Pink Floyd - Gerald Scarfe i nasz śp. Beksiński - podobieństwo pstrokatych, nieco pokracznych groteskowych postaci - równie uwodzicielskich co wzbudzających wstręt, upodobanie do deformacji kończyn, silna dwutorowość fascynacji - rozbuchanej erotyki jak i śmierci, niemożliwego do powstrzymania rozkładu, takiego "zapadania" się postaci, motywów - taki "collapse".
Nie do końca jestem pewien czy ten materiał miał być w założeniu taki nieco szyderczo - prześmiewczy ( ale właśnie obnażający co i kogo ? - grymaszących fanów, pełnych niekiedy ignorancji czy może jednak zespół ? ), zrobiony pod założoną tezę czy tak po prostu wyszło ?. Może to część szerszego problemu i potwierdzenie starej prawdy - że "czasy się zmieniają" i każde kolejne pokolenie słuchaczy, fanów szuka i znajduje nowe zespoły, nowy styl i kogoś kto wyraża "ich głos", emocje, rozterki, namiętności itd - a stara gwardia - bohaterowie poprzedniego sezonu dostają kopa w tyłek czy stają nudni, passe itd. Czy już w 79 narastała w ludziach świadomość, że czasy grup w stylu SBB powili przemijają i trzeba postawić na nowe kapele ? - koniec z intelektualnym, romantycznym i mglistym space rockiem a trzeba wrócić do "rock`n`olla" - tzw. "muzyki dla ludu czy dla mas" ?. A wysyp dobrych kapel - które chyba lepiej docierały do młodych słuchaczy był nieziemski - Kombi, Manam, Republika, TSA, Dżem, Turbo, Lombard, Mech, Pefect - można tak długo.
A wracając do nowego wydawnictwa i okładki - nie tylko kłania Tycjan - ta ekspresja postaci, żywe, jaskrawe pulsujące kolory ale też karykaturzysta od Pink Floyd - Gerald Scarfe i nasz śp. Beksiński - podobieństwo pstrokatych, nieco pokracznych groteskowych postaci - równie uwodzicielskich co wzbudzających wstręt, upodobanie do deformacji kończyn, silna dwutorowość fascynacji - rozbuchanej erotyki jak i śmierci, niemożliwego do powstrzymania rozkładu, takiego "zapadania" się postaci, motywów - taki "collapse".
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Bez przesady, te krytyczne głosy były raptem dwa. Dominowały peany. Przesympatyczny obraz zespołu, merytoryczni, wyluzowani, dowcipni. Lider coś napomknął o zażegnanym już kryzyzie wynikającym z przemęczenia, Keta opowiadał o forsowaniu zachodnich rynków... A rok później zespół został rozwiązany, więc niestety, to był już początek końca.
SBB Live Cuts Esbjerg 1979
Tak jak wczesniej pisalem . Najlepssze koncerty SBB . Te improwizacje na CD 2 sa wspaniale . Apostolis byl wtedy w super formie .
Zreszta caly zespöl .Nie ma slabych miejsc .
Serdeczne podziekowania rockowemu i GAD Records . Pozdrawiam .
Zreszta caly zespöl .Nie ma slabych miejsc .
Serdeczne podziekowania rockowemu i GAD Records . Pozdrawiam .
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Jest coś takiego jak "spóźniona radość" czy "satysfakcja mocno po czasie" - tym bardziej po kilkunastu latach przypominania, napominania, marudzenia i bezproduktywnej "wojnie na argumenty i kontrargumenty" - nie ukrywam, że sam już dawno wywiesiłem białą flagę i stwierdziłem, że spokojnie mogę pozostać przy swoich bootlegach bo pod wieloma względami na jedno wyszło. Jeszcze na śp. forum SBB próbowano jakby "zdyskredytować" opcję i alternatywę bootlegową tego materiału ale i nie tylko - wysuwając przede wszystkim jako oręż - słaba jakość dźwięku i że te wszystkie "paczki" ze złotej ery emula - są poszatkowane, zdefragmentowane, niekompletne i generalnie "niegodne zespołu i wytrawnego kolekcjonera i fana". Obecna sytuacja z Esbjerg przypomina mi odrobinę sprzed lat początkowo niebywale entuzjastyczną aurę wokół wydawnictwa KC - Night Watch - koncert z Amsterdamu - by po jakimś czasie stwierdzić - wszystko pięknie ale my to przecież od lat doskonale znamy. Wyszła sprawa w klasycznym ujęciu 50/50 - szklanka do połowy pełna lub mogła być jednak pełniejsza aż po brzegi. Mieszane uczucia przynajmniej u mnie - bo nie chcę sobie uzurpować prawa wygłaszania "utyskiwań i malkontenctwa" w imieniu wszystkich - wywołuje "marnowanie" czasu na drugim dysku - ok 30 minut - i aż się prosiło by dorzucić jakiś bonusik - śmiało pół godziny czy 40 minut. Sorry ale w obecnych mocno kryzysowych czasach - wydawanie za ok 50 zł plus 10 z wysyłką - za dwupłytowy album z którego drugi dysk to nawet mniej niż format winylowy .... można było to zorganizować zdecydowanie lepiej i praktyczniej a nie wierzę że ( a może jednak ? ) - archiwa zespołu już są totalnie wyczyszczone i opróżnione - znów nasuwa skojarzenie z Frippem i Crimson. Cieniem kładzie zupełnie niepotrzebne myślenie w kategorii "płyty winylowej" - znów chce się zacytować kultową kwestię z "Misia" - że "...nie mieszajmy pojęciowo dwóch różnych systemów walutowych - nie bądźmy Pewexami..." . Lata temu kapkę nieodpowiedzialnie narobiono fanów "apetytu" - jakie to niektóre czy prawie większość koncertów SBB miało imponującą długość - fakt - zdarzały się - by przytoczyć wyborną Warszawę 80 - ale w przypadku trasy Duńskiej - koncerty trwały ok 90 min - sprawdziłem bo sprawa mnie ogromnie nurtowała - że pierwotnie moja wersja Esbjerg miała 90 min - a kilkanaście lat temu zrobiłem pewien błąd przy nagrywaniu i by zmieścić max ok 80 na CDR - niekiedy co się nie zmieściło - "doklejałem" do innego występu i czasem wkradał trudny do uniknięcia bałagan - gdzieś mi te 10 min się zapodziało - ale nie tracę nadziei że przekopując moje archiwa wreszcie to odnajdę
Moje wersje Aarhus i Ryslinge również mają równo po 90 min - pod koniec słychać celowe wyciszenie - więc mam nadzieję, że akurat te są znacznie dłuższe ale również powoli przestaje się łudzić że objawi się extra 20 min czy pół godziny. Zabawnie prezentowały się zawiłe losy tych występów i dyskusja na ich temat - wydawać / nie wydawać / w jakiej formie / co z nieszczęsnym Going Away trwający 30 minut - kolejne wersje choć niezłe - ale nie różniły wiele od siebie - ba.... nie brakowało głosów, że to poniekąd "zmarnowane" 30 minut na CD - z drugiej strony na sugestie, że może zrobić "highlights" z tej trasy czyli wykroić co smakowitsze kąski i odpowiednio je zestawić jak np na drugim dysku Freedom Sopot - lub niektóre koncerty Zappy lub coś a la Great Deceiver Crimson - mini box - również druga strona zażarcie broniła opcji - że albo w całości publikujemy - albo wcale - okazało, że każda strona miała swoje racje i wszystko zależało od punktu widzenia i nie można było dojść do ładu. By unikać zbędnych złośliwości - ile to razy słyszeliśmy od bezpośrednio zainteresowanych - że " to już już prawie", że "wreszcie odnaleziono odpowiednią formułę czy pomysł" na te występy .... i nic. Czasu minęło mnóstwo a jak wiadomo "czas robi swoje" - nie chcę się ośmieszyć i posuwać za daleko w rozważaniach i wynurzeniach - ale zastanawiam czy przypadkiem nie spadło w poważny stopniu nie tylko ta muzyką ale i twórczością SBB jako takiej.
Wiem, że wszystko ostatnio paskudnie zdrożało - ale patrzenie na nośnik CD przez pryzmat płyty winylowej i marnowanie ledwie 30 minut - wiem, że od lat szczególnie w prasie jazzowej czy audiofilskiej przewagę mają "puryści" - sarkający na mało kanoniczne wydania kultowych albumów - wznowienia - niby zachwaszczone czy zaśmiecone "nikomu nie potrzebnymi" bonusami - by tylko na max wykorzystać miejsce na CD - alt takes, chybione wejścia, parę koncertowych skrawków - ja nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób - jeśli ktoś nie jest zainteresowany - niech się ograniczy do słuchania tylko do standardowego materiału - ale takie extrasy podnoszą wartość w oczach wielu wielu innych. Czy do szewskiej pasji doprowadza mnie podejście przy wydawaniu zupełnie "premierowych" CD - również z archiwalnym niepublikowanym materiałem - ale również tak krótkich - by śmiało mogło zmieścić na planowaną edycję winylową - niemalże nie dostrzegając między nimi żadnej różnicy.
Moje wersje Aarhus i Ryslinge również mają równo po 90 min - pod koniec słychać celowe wyciszenie - więc mam nadzieję, że akurat te są znacznie dłuższe ale również powoli przestaje się łudzić że objawi się extra 20 min czy pół godziny. Zabawnie prezentowały się zawiłe losy tych występów i dyskusja na ich temat - wydawać / nie wydawać / w jakiej formie / co z nieszczęsnym Going Away trwający 30 minut - kolejne wersje choć niezłe - ale nie różniły wiele od siebie - ba.... nie brakowało głosów, że to poniekąd "zmarnowane" 30 minut na CD - z drugiej strony na sugestie, że może zrobić "highlights" z tej trasy czyli wykroić co smakowitsze kąski i odpowiednio je zestawić jak np na drugim dysku Freedom Sopot - lub niektóre koncerty Zappy lub coś a la Great Deceiver Crimson - mini box - również druga strona zażarcie broniła opcji - że albo w całości publikujemy - albo wcale - okazało, że każda strona miała swoje racje i wszystko zależało od punktu widzenia i nie można było dojść do ładu. By unikać zbędnych złośliwości - ile to razy słyszeliśmy od bezpośrednio zainteresowanych - że " to już już prawie", że "wreszcie odnaleziono odpowiednią formułę czy pomysł" na te występy .... i nic. Czasu minęło mnóstwo a jak wiadomo "czas robi swoje" - nie chcę się ośmieszyć i posuwać za daleko w rozważaniach i wynurzeniach - ale zastanawiam czy przypadkiem nie spadło w poważny stopniu nie tylko ta muzyką ale i twórczością SBB jako takiej.
Wiem, że wszystko ostatnio paskudnie zdrożało - ale patrzenie na nośnik CD przez pryzmat płyty winylowej i marnowanie ledwie 30 minut - wiem, że od lat szczególnie w prasie jazzowej czy audiofilskiej przewagę mają "puryści" - sarkający na mało kanoniczne wydania kultowych albumów - wznowienia - niby zachwaszczone czy zaśmiecone "nikomu nie potrzebnymi" bonusami - by tylko na max wykorzystać miejsce na CD - alt takes, chybione wejścia, parę koncertowych skrawków - ja nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób - jeśli ktoś nie jest zainteresowany - niech się ograniczy do słuchania tylko do standardowego materiału - ale takie extrasy podnoszą wartość w oczach wielu wielu innych. Czy do szewskiej pasji doprowadza mnie podejście przy wydawaniu zupełnie "premierowych" CD - również z archiwalnym niepublikowanym materiałem - ale również tak krótkich - by śmiało mogło zmieścić na planowaną edycję winylową - niemalże nie dostrzegając między nimi żadnej różnicy.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Mała errata - nie mógłbym sobie spojrzeć w lustro gdybym nie wspomniał jak wiele dla tego materiału, jego popularyzacji, dbałości o odbiór, o odpowiednią i szczerą, uczciwa percepcję - by nie doszło do "zabrudzenia" i zafałszowania, do pomylenia pojęć - człowiek, który był dla mnie niczym pułkownik Kurtz - niekiedy wymownie milczał - podobnie jak Miles Davis czy Darth Bane - byś sam wpadł o co w tym wszystkim chodzi - naucza ale oddaje pole intelektowi adeptom - godnym lub nie - a kiedy indziej otwiera oczy i uszy pozornie prostym stwierdzeniom - tak relacjonował dziennikarz grany w Czasie Apokalipsy przez Dennisa Hoppera - "miesza mi w głowie, otwiera przekaz na słowa, łamie konwencje i zmusza do odrzucenia fałszu" - chyba najwybitniejszej postaci na śp. forum SBB - Wireq`a - człowiek tak niebywale skromny - gdy poprosił mnie o podzielenie tym materiałem - od razu chłonął wszystko bynajmniej nie zachłannie jak gąbka - od razu trafiał w punkt / sedno z pytaniami i refleksjami - m.in zachwytem nad np "gitarowym myśleniem i podejściem Skrzeka dla Clavinetu - momentami jakbyśmy mieli dwie gitary w zespole" - jest naprawdę mnóstwo takich odcinków na Aarhus i Ryslinge - kto inny zdobył na takie spostrzeżenia ?. Gregg Lake mawiał - że muzyka jest jak prąd - podobnie jak elektryczność - słowa / tekst - niby niewidoczne ale to dopiero słuchacz włącza światło - kimś takim obok Artura był i jest Wireq.....
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Na fali ogromnej popularności tej owianej legendą a "wyklętą" i odłożoną przez hamletyzujących wydawców - "by nie dać tej zbyt łatwiej / szybkiej i prostej satysfakcji" dla kolekcjonerów, fanów, szperaczy i dokumentalistów, archiwistów i zwyczajnie "miłośników dobrej muzyki" tych "kreatorów kultury" ale nie licencjonowanych - dla zaostrzenia apetytu polecam dwa kolejne występy z Ryslinge i Aarhus - nieco inne ale podtrzymujące dobrą passę - mogę się mylić ale potwierdzające, że być może Walkin` Around the Stormy Bay nie zawsze był murowanym openerem koncertów bandu i szukano innych form by świeżą i nieuświadomioną zagraniczną publiczność gładko i finezyjnie wprowadzić w świat dźwięków polskiego tria - co np zaowocowało genialnym Runnin’ Around The Autumn Town. Warto zwrócić uwagę na ostatnie zamykające całość niekiedy 35 minutowe a niekiedy wręcz 46 jamy - ciut przycięte ale dające wyobrażenie o ówczesnych możliwościach muzyków - co dziś warte silniejszego zaakcentowania - obok dawki świeżości i spontaniczności - w improwizacjach, w jamach, w podróżach w impresjonistyczne nieznane zawsze ale to zawsze był silny pęd do zachowania dyscypliny czy stylistycznej, czy harmonicznej czy głównie rytmicznej - żadne free a la Coleman, Taylor, Brotzmann czy Nadolski/ Przybielski - gdy muzyka przestawała być muzyką i zaczynała chaosem, bełkotem i lżeniem z publiczności - gdy nie ma harmonii i melodii wtedy wszystko się sypie i nie ma czego trzymać - a fani nie chcieli muzyki opartej wyłącznie na odjazdach i sonorystycznym katowaniu instrumentów. Można poszerzać stylistyczne ramy - niekiedy je złamać ale one muszą być jako punkt wyjścia i w strategicznych momentach punktem odniesienia. Emerson również nie pozostawiał złudzeń - że forma otwarta to mylne i błędne określenie - muzycy muszą wiedzieć co chcą grać - dokąd zmierzać i dokąd zabrać zasłuchanych widzów - a ówczesne SBB doskonale wiedziało. Można śmiało powiedzieć że Skrzek, Piotrowski i Antymos bardziej polegali na dyscyplinie i żelaznej logice muzycznych wydarzeń niż można było wtedy i dziś przypuszczać. Polecam te dwa bootlegi - znalazłem alternatywne i ciekawe wersje na blogu z dalekiego wschodu - a może powinienem zacytować wybitnego duchownego - który potwierdził, że samochody dostał od bezdomnego ale temu się niestety rychło umarło.....
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Enger będzie nosił numer GAD CD 193 według wspomnianej pocztówki, a tymczasem : https://kultowenagrania.pl/product/sbb- ... -1978-2cd/
rockowy nie za dużo tego 78 wydajesz w swoim życiu ?
rockowy nie za dużo tego 78 wydajesz w swoim życiu ?
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Kilka luźnych refleksji po lekturze najnowszego koncertowego krążka Koln 78. W pewnym filmie - parodii o Jamesie Bondzie - nastoletni nieco narwany młodziak - zwerbowany przez agencję nieporadnie ratuje córkę naukowca - ta po jego kilkukrotnych staraniach nieco zmęczona tak konstatuje - ".... wiesz co ?, pierwsze wrażenie robisz koszmarne, drugie jeszcze gorsze.... ale trzecie, czwarte.... już nie jest takie złe lub wręcz całkiem niezłe....". Nie będę zaprzeczał, że moja pierwotna reakcja na zamieszczoną zapowiedź Kolonii i pobieżne zerknięcie na set listę można porównać do słynnego angielskiego kawału z arcy długa brodą o Eddiem - który urodził jako sama głowa a na 18 miał dostać wychodowane całe ciało dzięki inżynierii genetycznej - rodzice zapowiedzieli, że mają dla niego niezwykłą niespodziankę - a on z marszu wypalił "... że o nie, tylko nie jakiś kolejny pieprzony kapelusz....". Czyli - "kolejna wersja Going Away"
By nie przynudzać w duchu współczesnych od paru lat "recenzji" wytrawnych koneserów z Jazz Forum - zagłębiając szczególnie w drugi dysk należy przyznać, że klasycznym z tego roku - Roskilde, Neckargemund, Sopot, Budapesztowi i Bucholz wyrósł groźny konkurent. Może set lista nie powoduje gorączki - ale tak samo jak w przypadku reprezentacji piłkarskiej - "same nazwiska nie grają" - to "sama set lista nie gra". Tego trzeba posłuchać. Każdy "artystycznie nawiedzony" ma swoje obsesje - doprawdy nie wiem skąd te - czyżby zaczerpnięte ze złotej ery big bandów gdy np ekipa Chicka Webba potrafiła wgnieść w ziemię a on sam "wystukać" wszystkich rywali ? - termin "drums battle" - który wzbudza od dawna więcej ziewającego znudzenia i zażenowania - lecz skoro dana osoba to wydaje - zgodnie z Kargulowym "wolno mnie, moje mleko, moje talerze" - niech będzie - dla mnie i w sumie każdemu wnikliwego słuchacza - to żadna "walka" tylko działanie zespołowe, kolektywne - każdy wnikliwie słucha partnera - to klasyczne "call and response" - a nie wymiana ciosów - można to porównać do tego co robili w Weather Report Acuna i Badrena, wcześniej Acuna i Thompson, u George`a Duke`a - Badrena, Ndugu i Sheila a na scenie UK - Collins i Pert / Dennard i Pert i najbardziej "dzika" sekcja - Chuck Burgi i Pert na żywo w 78 w Brand X.
Wspomniana wyżej kolejna wersja Going Away nie wnosi nic nowego - owszem - odrobinę może intrygować rozpoczęcie show właśnie od niej - ale czy rzeczywiście ? - w ówczesnym repertuarze SBB było tyle doskonałych utworów - że mogli set listę rozpocząć od środka, od końca - od Ze Słowem, od Follow, od perkusyjnego intro - za każdym razem brzmiałoby to świeżo i właściwie. Nie da się ukryć, że finał Wiosennych Chimer z drugiego dysku wysadza z fotela - i znów by jak smarkacze w piaskownicy nie łapać się za słówka "wywrócony do góry nogami" ? - muzycy rozkręceni dali z siebie wszystko. Dobre wrażenie robią dwie funkujące jamy na finał - panowie doskonale zgrani, tworzący jeden organizm od razu wiedzieli co grać i co może zaproponować partner.
Jakiś "mankament" ? - koncert krótki - niewiele ponad 80 minut - po raz kolejny żal "zmarnowanego" drugiego dysku - czy dołożenie 20/30 minut bonusu, jakiegoś jamu z innego show z tego okresu aż tak nikczemnie i skandalicznie zaburzyłoby integralność tego show ?. Dawniej była gorąca dyskusja - czy wydawać całe występy z 78 a było wiadomo, że Going Away się nie uniknie - czy lepiej wykrawać jak dawniej Crimson - co ciekawsze jamy, improwizacje, introdukcje ? - jeśli ktoś się oburza - niech uderzy w piersi, zrobi krzyżyk na klacie i zapewni z pełnym przekonaniem, że ZA KAŻDYM razem słucha Going Away z nabożnym skupieniem i nie myśli w tym czasie o innych sprawach i nie czeka na kolejne utwory i jak zabrzmią bisy ?.
W przypadku nowej Kolonii 78 możemy niczym w Gwiezdnych Wojnach Leia - nachylić do Hana Solo i powiedzieć - ".... musze przyznać, że miewasz swoje momenty, nie zawsze ale miewasz....".
By nie przynudzać w duchu współczesnych od paru lat "recenzji" wytrawnych koneserów z Jazz Forum - zagłębiając szczególnie w drugi dysk należy przyznać, że klasycznym z tego roku - Roskilde, Neckargemund, Sopot, Budapesztowi i Bucholz wyrósł groźny konkurent. Może set lista nie powoduje gorączki - ale tak samo jak w przypadku reprezentacji piłkarskiej - "same nazwiska nie grają" - to "sama set lista nie gra". Tego trzeba posłuchać. Każdy "artystycznie nawiedzony" ma swoje obsesje - doprawdy nie wiem skąd te - czyżby zaczerpnięte ze złotej ery big bandów gdy np ekipa Chicka Webba potrafiła wgnieść w ziemię a on sam "wystukać" wszystkich rywali ? - termin "drums battle" - który wzbudza od dawna więcej ziewającego znudzenia i zażenowania - lecz skoro dana osoba to wydaje - zgodnie z Kargulowym "wolno mnie, moje mleko, moje talerze" - niech będzie - dla mnie i w sumie każdemu wnikliwego słuchacza - to żadna "walka" tylko działanie zespołowe, kolektywne - każdy wnikliwie słucha partnera - to klasyczne "call and response" - a nie wymiana ciosów - można to porównać do tego co robili w Weather Report Acuna i Badrena, wcześniej Acuna i Thompson, u George`a Duke`a - Badrena, Ndugu i Sheila a na scenie UK - Collins i Pert / Dennard i Pert i najbardziej "dzika" sekcja - Chuck Burgi i Pert na żywo w 78 w Brand X.
Wspomniana wyżej kolejna wersja Going Away nie wnosi nic nowego - owszem - odrobinę może intrygować rozpoczęcie show właśnie od niej - ale czy rzeczywiście ? - w ówczesnym repertuarze SBB było tyle doskonałych utworów - że mogli set listę rozpocząć od środka, od końca - od Ze Słowem, od Follow, od perkusyjnego intro - za każdym razem brzmiałoby to świeżo i właściwie. Nie da się ukryć, że finał Wiosennych Chimer z drugiego dysku wysadza z fotela - i znów by jak smarkacze w piaskownicy nie łapać się za słówka "wywrócony do góry nogami" ? - muzycy rozkręceni dali z siebie wszystko. Dobre wrażenie robią dwie funkujące jamy na finał - panowie doskonale zgrani, tworzący jeden organizm od razu wiedzieli co grać i co może zaproponować partner.
Jakiś "mankament" ? - koncert krótki - niewiele ponad 80 minut - po raz kolejny żal "zmarnowanego" drugiego dysku - czy dołożenie 20/30 minut bonusu, jakiegoś jamu z innego show z tego okresu aż tak nikczemnie i skandalicznie zaburzyłoby integralność tego show ?. Dawniej była gorąca dyskusja - czy wydawać całe występy z 78 a było wiadomo, że Going Away się nie uniknie - czy lepiej wykrawać jak dawniej Crimson - co ciekawsze jamy, improwizacje, introdukcje ? - jeśli ktoś się oburza - niech uderzy w piersi, zrobi krzyżyk na klacie i zapewni z pełnym przekonaniem, że ZA KAŻDYM razem słucha Going Away z nabożnym skupieniem i nie myśli w tym czasie o innych sprawach i nie czeka na kolejne utwory i jak zabrzmią bisy ?.
W przypadku nowej Kolonii 78 możemy niczym w Gwiezdnych Wojnach Leia - nachylić do Hana Solo i powiedzieć - ".... musze przyznać, że miewasz swoje momenty, nie zawsze ale miewasz....".
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- opowiesczimowa
- pirat stereo
- Posty: 9
- Rejestracja: 23.01.2022, 21:14
- Lokalizacja: Piła
O tak! Znalazłem w jakichś odmętach info, że to wydawnictwo sprzedawało Muzeum Śląskie za śmieszne 40 złotych. Teraz jak pewnie widziałeś jakiś janusz biznesu chce sprzedać to na pewnym portalu na A za ponad 600 złotych. Paranoja.K o n i u pisze:Ufff... Musiałem dwa razy przeczytać powyższe peany Inkwizytora by się przekonać czy to Ach czy Ech. Ale jest OK. U mnie też od kilku dni nie schodzi z odtwarzacza. Fantastyczne. A ja jak mantrę powtórzę: Malczewski?
edit: Tak w ogóle to mój pierwszy post tutaj więc dobry wieczór wszystkim. Założenie konta tylko ze względu na ten zespół i jakże aktywne forum w jego temacie.
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Witamy serdecznie na pokładzie - przyda się jakieś nowe, świeże spojrzenie - bo od dawna dyskurs a propos SBB z lekka zamarła. Niektórzy sądzą, że już wiele postów wstecz "wszystko" zostało powiedziane / napisane. Z niektórymi wydawnictwami tak zawsze było - że jeśli się coś przegapiło, nie trzymało ręki na pulse - po paru lat niestety - było / minęło. Mnie też zdumiewało za jakie grosze "na pęczki" kolorową serię sprzedawały niektóre MM na Śląsku. Na Malczewskiego też jakiś wewnętrzny głos mi szeptał by nie żałować, nie zwlekać tylko z marszu brać. Nie zawsze jest kasa - choć wtedy gdy wyszło było zupełnie inaczej niż obecnie. Malczewski jest od dawna otoczony swoistym kultem przez fanów i kolekcjonerów - i to jest piękne. Ten box udał się jak mało co współpracownikom zespołu, cudownie, stylowo wydany - majstersztyk, bez dwóch zdań. Przyznaję, iż sam rzadko do niego sięgam ale stanowi pamiątkę tych "lepszych i koleżeńskich" czasów. Tak - można się pokusić o wznowienie - ale obawiam, że cena mogłaby niektórych zaszokować i czy opłacało wydać ponownie taki box nawet w drobnym nakładzie ?.
...Nobody expects the Spanish inquisition !