Europe
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2366
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Europe
;]
Nie jestem specem od takiej muzyki, ale zakładając ten wątek chciałem przeprowadzić dowód, że szwedzki Europe to porządny hard rockowy zespół, a nie zespół jednego, nieco kiczowatego przeboju "The Final Countdown" (zresztą, mimo że lekko kiczowaty, to bardzo dobry numer). Ten krzywdzący stereotyp wynika najczęściej z niewiedzy, a czasami z faktu, że "The Final Countdown" czy jeszcze gorzej "Carrie" przesłaniają spojrzenie na całą twórczość grupy.
Tymczasem należy zacząć od tego, że ważna postacią zespołu jest jego gitarzysta John Norum, który to hard rockowe brzmienie zespołowi nadaje. Grupa Europe została założona w 1979 roku przez Noruma i Tempesta. Muzycy inspirowali się takimi wykonawcami jak: Whitesnake, Deep Purple, Rainbow, Led Zeppelin, Thin Lizzy, UFO czy Michael Schenker Group. Nazwa grupy była wprost wzięta z płyty "Made in Europe" Deep Purple. No i w istocie muzyka zespołu nie była daleka od wzorców. Pierwsza płyta pt. "Europe" ukazała się w 1983 roku i w zasadzie niewiele różniła się od propozycji Rainbow czy wczesnego Whitesnake. Prawie że kopia. No może dlatego, że kopia grupa nie wyszła z rozpoznawalnością poza Szwecję. Druga płyta "Wings of Tomorrow" (1984) przyniosła nieco podobną muzykę. Wyróżniał się na pewno wysoki wokal Tempesta. Dostrzegli to macherzy show-biznesu i postanowili podrasować Europe pod nową modę pudel metalową (to tak w skrócie). Złagodzona brzmienie, uczesano Tempesta, płytę nowocześnie wyprodukowano i poszło.
Ten komercyjny sukces niezbyt spodobał się Norumowi, który po wydaniu płyty "The Final Countdown" odszedł z zespołu. Po opuszczeniu grupy przez gitarzystę, który nadawał grupie hard rockowe brzmienie, Europe nie powtórzył sukcesu kolejnymi płytami komercyjnymi i zakończył działalność na początku lat 90. Grupa jednak reaktywowała się na początku XXI wieku i wróciła do niekomercyjnego brzmienia hard rockowego, od którego zaczynała działalność. Od tego czasu zespół wydał następujące płyty:
Start from the Dark (2004)
Secret Society (2006)
Last Look at Eden (2009)
Bag of Bones (2012)
War of Kings (2015)
Walk the Earth (2017)
Wszystkie zawierają klasycznie hard rockową muzykę. Trudno mi oceniać, która jest najlepsza, bo nie jestem specem od takiej muzyki i nie znam ich aż tak dobrze. Ale każdą po razie przesłuchałem i stwierdzam, że to jest porządna muzyka hard rockowa. Kolejna próbka:
https://www.youtube.com/watch?v=fUAcwjQDNpA
Warto jeszcze wspomnieć o gitarzyście. John Norum ma za sobą współpracę m.in. z Glennem Hughesem:
https://en.wikipedia.org/wiki/L.A._Blue ... 0%93_Blues
https://en.wikipedia.org/wiki/Face_the_ ... rum_album)
Nagrał kilka płyt solowych (ale ich nie słyszałem) a zanim reaktywowano Europe był na przełomie 90/00 gitarzystą grupy Dokken.
Nie jestem specem od takiej muzyki, ale zakładając ten wątek chciałem przeprowadzić dowód, że szwedzki Europe to porządny hard rockowy zespół, a nie zespół jednego, nieco kiczowatego przeboju "The Final Countdown" (zresztą, mimo że lekko kiczowaty, to bardzo dobry numer). Ten krzywdzący stereotyp wynika najczęściej z niewiedzy, a czasami z faktu, że "The Final Countdown" czy jeszcze gorzej "Carrie" przesłaniają spojrzenie na całą twórczość grupy.
Tymczasem należy zacząć od tego, że ważna postacią zespołu jest jego gitarzysta John Norum, który to hard rockowe brzmienie zespołowi nadaje. Grupa Europe została założona w 1979 roku przez Noruma i Tempesta. Muzycy inspirowali się takimi wykonawcami jak: Whitesnake, Deep Purple, Rainbow, Led Zeppelin, Thin Lizzy, UFO czy Michael Schenker Group. Nazwa grupy była wprost wzięta z płyty "Made in Europe" Deep Purple. No i w istocie muzyka zespołu nie była daleka od wzorców. Pierwsza płyta pt. "Europe" ukazała się w 1983 roku i w zasadzie niewiele różniła się od propozycji Rainbow czy wczesnego Whitesnake. Prawie że kopia. No może dlatego, że kopia grupa nie wyszła z rozpoznawalnością poza Szwecję. Druga płyta "Wings of Tomorrow" (1984) przyniosła nieco podobną muzykę. Wyróżniał się na pewno wysoki wokal Tempesta. Dostrzegli to macherzy show-biznesu i postanowili podrasować Europe pod nową modę pudel metalową (to tak w skrócie). Złagodzona brzmienie, uczesano Tempesta, płytę nowocześnie wyprodukowano i poszło.
Ten komercyjny sukces niezbyt spodobał się Norumowi, który po wydaniu płyty "The Final Countdown" odszedł z zespołu. Po opuszczeniu grupy przez gitarzystę, który nadawał grupie hard rockowe brzmienie, Europe nie powtórzył sukcesu kolejnymi płytami komercyjnymi i zakończył działalność na początku lat 90. Grupa jednak reaktywowała się na początku XXI wieku i wróciła do niekomercyjnego brzmienia hard rockowego, od którego zaczynała działalność. Od tego czasu zespół wydał następujące płyty:
Start from the Dark (2004)
Secret Society (2006)
Last Look at Eden (2009)
Bag of Bones (2012)
War of Kings (2015)
Walk the Earth (2017)
Wszystkie zawierają klasycznie hard rockową muzykę. Trudno mi oceniać, która jest najlepsza, bo nie jestem specem od takiej muzyki i nie znam ich aż tak dobrze. Ale każdą po razie przesłuchałem i stwierdzam, że to jest porządna muzyka hard rockowa. Kolejna próbka:
https://www.youtube.com/watch?v=fUAcwjQDNpA
Warto jeszcze wspomnieć o gitarzyście. John Norum ma za sobą współpracę m.in. z Glennem Hughesem:
https://en.wikipedia.org/wiki/L.A._Blue ... 0%93_Blues
https://en.wikipedia.org/wiki/Face_the_ ... rum_album)
Nagrał kilka płyt solowych (ale ich nie słyszałem) a zanim reaktywowano Europe był na przełomie 90/00 gitarzystą grupy Dokken.
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1477
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: Europe
To ja zdecydowanie wolę okres po reaktywacji, a szczególnie płyty: Last Look at Eden, Bag of Bones i War of Kings.
A na koncercie w 2015 bawiłem się jak piętnastolatek.
A na koncercie w 2015 bawiłem się jak piętnastolatek.
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2366
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Europe
Na żywo nie widziałem, ale widziałem Europe "Live At Shepherd'S Bush London" na Blu-ray i jest to kawałek solidnego grania rockowego. Mimo że na żywo wykonywane są również przeboje z lat 80. to dobrze komponują się z tymi mocniejszymi, współczesnymi numerami grupy.
Ogólnie to, co gra Europe po reaktywacji bliższe jest nawet heavy metalu (https://www.youtube.com/watch?v=UbTfTl9e4uk)*. Wdziałem też dla porównania koncert Bon Jovi i w tym zestawieniu cięższe granie prezentuje zdecydowanie Europe. Nawet nie wiem czy nie wypadają ciężej od Scorpions. Moim zdaniem to jest zbliżone granie.
Aha. I ja osobiście za bardziej tandetny uważam "Wind of Change" Scorpions niż "The Final Countdown" Europe.
* drobna uwaga, link do nagrania, które dałem - Europe-Scream Of Anger - to akurat numer z ich drugiej płyty z 1984 roku .
Ogólnie to, co gra Europe po reaktywacji bliższe jest nawet heavy metalu (https://www.youtube.com/watch?v=UbTfTl9e4uk)*. Wdziałem też dla porównania koncert Bon Jovi i w tym zestawieniu cięższe granie prezentuje zdecydowanie Europe. Nawet nie wiem czy nie wypadają ciężej od Scorpions. Moim zdaniem to jest zbliżone granie.
Aha. I ja osobiście za bardziej tandetny uważam "Wind of Change" Scorpions niż "The Final Countdown" Europe.
* drobna uwaga, link do nagrania, które dałem - Europe-Scream Of Anger - to akurat numer z ich drugiej płyty z 1984 roku .
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1477
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: Europe
Mam blu ray z Londynu (jest tu nawet Polski akcent). Mam też blu ray Live at Sweden Rock – 30th Anniversary Show - to z kolei, w przeciwieństwie do kameralnego Shepherd’s Bush, duży koncert z gościnnym udziałem Scotta Gorhama i Michaela Schenkera.
https://youtu.be/-hvIqZHGDOI
Temat Bon Jovi taktownie przemilczę.
https://youtu.be/-hvIqZHGDOI
Temat Bon Jovi taktownie przemilczę.
Re: Europe
Znalazłem swój wpis z roku 2010:
--
A ja wczoraj byłem na koncercie Europe
Chłopaki zagrali na Placu Defilad otwarty koncert w ramach imprezy "Wianki" - dotarłem z minimalnym opóźnieniem, bo dooglądywałem gorączkowo świetny mecz Dania-Kamerun, ale chyba niewiele się spóźniłem. Zresztą, znałem tylko płytę Final Countdown i piosenkę Supersticious, więc nawet bym nie wiedział, co opuściłem.
No właśnie: kolega, który na ten koncert mnie wyciągnął, wspominał, że słyszał jakieś późniejsze płyty Europe, i że zaskoczyła go ich rockowość (as opposed to: pudelmetalowość ). W ogóle było dla mnie zaskoczeniem, że ten zespół nadal istnieje..
Wczoraj jeszcze większym zaskoczeniem było to, że zagrali naprawdę dobrze! Sentymenty sentymentami, wiadomo, że jak ktoś kocha Final Countdown, Rock the Night i Carrie, to muszą trafić prosto do serca . Ale naprawdę podobały mi się też piosenki, które wczoraj słyszałem po raz pierwszy w życiu. Większość z nich była znacznie mocniejsza, niż bym się spodziewał, oparta przede wszystkim na mocnej rockowej gitarze, a klawisz pełnił raczej funkcję ozdobną (oprócz takiej jednej kaszaniastej balladki, będącej właściwie jedynym słabszym momentem). Warto też odnotować - gitarzysta naprawdę wymiatał! Może nie było w jego grze jakiejś specjalnej głębi, ale jak na taki zespół, jakby nie patrzeć, nie aspirujący do miana sztuki, to grał naprawdę świetnie, czasem melodyjnie, czasem drapieżnie, technicznie imponująco.
Joey Tempest - trochę nie wiem, czy w dobrej formie, czy nie. Czasem jego głos brzmiał znakomicie. Mocny, o ładnym pełnym brzmieniu. Ale jednocześnie miał wyraźne problemy ze skalą, nie wyciągał, kiedy trzeba było zaśpiewać wyżej, i trochę to raziło. Z drugiej strony w łatwiejszych rejestrach brzmiał naprawdę z mocą.
Bardzo fajny wizualnie koncert, dzięki ogromnym i okrągłym telebimom na tyłach sceny (dwa z nich miały taki jakby efekt perspektywy, były okrągłe i przypominały okienka na statku o grubych ściankach), na tych telebimach dobrze było widać podstarzałych rockerów , ale również - całkiem młodych fanów, którzy z przodu dawali czadu, a co niektórzy ewidentnie znali na pamięć wszystkie teksty wszystkich piosenek
Ech, i na koniec jaki szał przy Final Countdown. Naprawdę coś! (i legendarna solówka jak zagrana!)
--
A ja wczoraj byłem na koncercie Europe
Chłopaki zagrali na Placu Defilad otwarty koncert w ramach imprezy "Wianki" - dotarłem z minimalnym opóźnieniem, bo dooglądywałem gorączkowo świetny mecz Dania-Kamerun, ale chyba niewiele się spóźniłem. Zresztą, znałem tylko płytę Final Countdown i piosenkę Supersticious, więc nawet bym nie wiedział, co opuściłem.
No właśnie: kolega, który na ten koncert mnie wyciągnął, wspominał, że słyszał jakieś późniejsze płyty Europe, i że zaskoczyła go ich rockowość (as opposed to: pudelmetalowość ). W ogóle było dla mnie zaskoczeniem, że ten zespół nadal istnieje..
Wczoraj jeszcze większym zaskoczeniem było to, że zagrali naprawdę dobrze! Sentymenty sentymentami, wiadomo, że jak ktoś kocha Final Countdown, Rock the Night i Carrie, to muszą trafić prosto do serca . Ale naprawdę podobały mi się też piosenki, które wczoraj słyszałem po raz pierwszy w życiu. Większość z nich była znacznie mocniejsza, niż bym się spodziewał, oparta przede wszystkim na mocnej rockowej gitarze, a klawisz pełnił raczej funkcję ozdobną (oprócz takiej jednej kaszaniastej balladki, będącej właściwie jedynym słabszym momentem). Warto też odnotować - gitarzysta naprawdę wymiatał! Może nie było w jego grze jakiejś specjalnej głębi, ale jak na taki zespół, jakby nie patrzeć, nie aspirujący do miana sztuki, to grał naprawdę świetnie, czasem melodyjnie, czasem drapieżnie, technicznie imponująco.
Joey Tempest - trochę nie wiem, czy w dobrej formie, czy nie. Czasem jego głos brzmiał znakomicie. Mocny, o ładnym pełnym brzmieniu. Ale jednocześnie miał wyraźne problemy ze skalą, nie wyciągał, kiedy trzeba było zaśpiewać wyżej, i trochę to raziło. Z drugiej strony w łatwiejszych rejestrach brzmiał naprawdę z mocą.
Bardzo fajny wizualnie koncert, dzięki ogromnym i okrągłym telebimom na tyłach sceny (dwa z nich miały taki jakby efekt perspektywy, były okrągłe i przypominały okienka na statku o grubych ściankach), na tych telebimach dobrze było widać podstarzałych rockerów , ale również - całkiem młodych fanów, którzy z przodu dawali czadu, a co niektórzy ewidentnie znali na pamięć wszystkie teksty wszystkich piosenek
Ech, i na koniec jaki szał przy Final Countdown. Naprawdę coś! (i legendarna solówka jak zagrana!)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2366
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Europe
No i wywołałem demona . Czekam na kolejne coming outy .
Z balladek Europe najbardziej podoba mi się "Open Your Heart" w wersji z płyty z 1984 roku. Bo na fali popularności Europe wykopano ją z tego 1984 roku, nagrano jeszcze raz (bardziej uładzona produkcja i inny gitarzysta, bo Noruma już w grupie nie było) i próbowano lansować. Ale brzmiało gorzej moim zdaniem.
Z balladek Europe najbardziej podoba mi się "Open Your Heart" w wersji z płyty z 1984 roku. Bo na fali popularności Europe wykopano ją z tego 1984 roku, nagrano jeszcze raz (bardziej uładzona produkcja i inny gitarzysta, bo Noruma już w grupie nie było) i próbowano lansować. Ale brzmiało gorzej moim zdaniem.
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1477
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: Europe
Teledysk do tej wersji kręcony min. przy elektrowni Battersea z okładki Animals z niejakim Kee Marcello na wieśle. Gość który nigdy mi nie leżał.
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4297
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Europe
Nie ma co!!
Intrygująca demonstracja poparcia dla zespołu Europe. Biorąc pod uwagę ilość Osób, które odniosły się do zagadnienia (3 a zasadniczo 4), to przy tutejszych standardach, niemal <marsz poparcia> .
Jednakże, nie chce mnie opuścić wrażenie, że paliwem zjawiska jest: nostalgia:
W naszych pasjach muzycznych, pomimo rozwijania tychże, spoglądanie na własne początki, jest o tyle ważne, że pozwala rozróżnić, co jest dla naszej estetycznej tożsamości konstytutywne, a co stanowi przestrzeń możliwej zmiany!
Może demonizuję, nie dostrzegając <mrugającego okiem>, rozbawionego całym epizodem Alternativepop-a i należałoby przejść do porządku dziennego, może??
Ale powstał wątek o zespole, w którym, z jednej strony dostajemy rozpoznanie, że to porządny zespół, a z drugiej ,że kopia:
Zatem kopia kopii. Ja całych płyt, nie byłem w stanie wysłuchać w całości, opieram się bardziej, na Twoim rozpoznaniu. Ale dorzucę, że w mnożeniu wzorców do skopiowania, dosłuchałem się kopiowania Europe przez Europe i to już, wedle mnie jest twórczą niedołężnością.
Za ostatnie dwa zdania, admiratorów samego hard rocka, przepraszam. to nic osobistego, jedynie opinia bez siły sprawczej .
Zależało mi jednak, by laurka dla zespołu miała też łyżeczkę dziegciu.
Intrygująca demonstracja poparcia dla zespołu Europe. Biorąc pod uwagę ilość Osób, które odniosły się do zagadnienia (3 a zasadniczo 4), to przy tutejszych standardach, niemal <marsz poparcia> .
Jednakże, nie chce mnie opuścić wrażenie, że paliwem zjawiska jest: nostalgia:
czasem podsycona substancją chemiczną zmieniającą świadomość:alternativepop pisze: ↑20.12.2022, 10:01 Co by nie mówić to "The Final Countdown" jest jednym z hitów wszechczasów, a na pewno drugiej połowy lat 80. A sam Europe to tak naprawdę całkiem porządny zespół hard rockowy, jeśli pominąć okres popularności grupy w drugiej połowie lat 80., kiedy zrobiony z nich gwiazdę soft metalu.
czasem nostalgią, dziecięcą wręcz:alternativepop pisze: ↑20.12.2022, 11:44 No ja Sylwestra bez "The Final Countdown" to sobie nie wyobrażam
Crazy pisze: ↑21.12.2022, 19:05 To ja zrobię coming out... co prawda nie wiadomo, czy esforty jeszcze kiedyś mnie zaprosi, ale cóż - niech zwycięży PRAWDA!
Skoro jest to wątek o listach, i o Europe, to niech mi wolno będzie powiedzieć: Final Countdown kocham na zabój! Moment, w którym po raz pierwszy TEN riff strzelił do mnie z radiowych głośników, to był jeden z dwóch, może trzech, najpotężniejszych muzycznych strzałów w moim życiu; oczywiście, miałem wtedy 10 czy 11 lat, ale nigdy mi "nie przeszło", do dziś ten może i kiczowaty utwór budzi we mnie autentyczne wzruszenie...
Jasne! Rozumiem to! Też mam w sobie atencję dla zespołu... Smokie, zbudowaną na szkolnych zabawach i radiowych eksploatacjach ponad miarę. Jak się ma kilka, kilkanaście lat i to nie ma się jak bronić przed zjawiskiem. Tyle że, nie usiłuję zaszczepiać ową atencją.
W naszych pasjach muzycznych, pomimo rozwijania tychże, spoglądanie na własne początki, jest o tyle ważne, że pozwala rozróżnić, co jest dla naszej estetycznej tożsamości konstytutywne, a co stanowi przestrzeń możliwej zmiany!
Może demonizuję, nie dostrzegając <mrugającego okiem>, rozbawionego całym epizodem Alternativepop-a i należałoby przejść do porządku dziennego, może??
Ale powstał wątek o zespole, w którym, z jednej strony dostajemy rozpoznanie, że to porządny zespół, a z drugiej ,że kopia:
Mimo, mojej <zwietrzałej niechęci> dla hard rocka, to przecież, wiem iż tak Rainbow jak i Whitesnake, są kopią czegoś innego... zostawmy na boku pytanie czy rzeczywiście tak istotnego, jak chcą tego niektórzy.alternativepop pisze: ↑20.12.2022, 22:39 ;]
Nie jestem specem od takiej muzyki, ale zakładając ten wątek chciałem przeprowadzić dowód, że szwedzki Europe to porządny hard rockowy zespół, a nie zespół jednego, nieco kiczowatego przeboju "The Final Countdown" (zresztą, mimo że lekko kiczowaty, to bardzo dobry numer). Ten krzywdzący stereotyp wynika najczęściej z niewiedzy, a czasami z faktu, że "The Final Countdown" czy jeszcze gorzej "Carrie" przesłaniają spojrzenie na całą twórczość grupy...
... Muzycy inspirowali się takimi wykonawcami jak: Whitesnake, Deep Purple, Rainbow, Led Zeppelin, Thin Lizzy, UFO czy Michael Schenker Group. Nazwa grupy była wprost wzięta z płyty "Made in Europe" Deep Purple. No i w istocie muzyka zespołu nie była daleka od wzorców. Pierwsza płyta pt. "Europe" ukazała się w 1983 roku i w zasadzie niewiele różniła się od propozycji Rainbow czy wczesnego Whitesnake. Prawie że kopia...
Zatem kopia kopii. Ja całych płyt, nie byłem w stanie wysłuchać w całości, opieram się bardziej, na Twoim rozpoznaniu. Ale dorzucę, że w mnożeniu wzorców do skopiowania, dosłuchałem się kopiowania Europe przez Europe i to już, wedle mnie jest twórczą niedołężnością.
Za ostatnie dwa zdania, admiratorów samego hard rocka, przepraszam. to nic osobistego, jedynie opinia bez siły sprawczej .
Zależało mi jednak, by laurka dla zespołu miała też łyżeczkę dziegciu.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2366
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Europe
Poruszyłeś dwie ważne kwestia i złożyłeś jedną deklarację.esforty pisze: ↑27.12.2022, 11:04
Nostalgia [...]
W naszych pasjach muzycznych, pomimo rozwijania tychże, spoglądanie na własne początki, jest o tyle ważne, że pozwala rozróżnić, co jest dla naszej estetycznej tożsamości konstytutywne, a co stanowi przestrzeń możliwej zmiany! [...]
Mimo, mojej <zwietrzałej niechęci> dla hard rocka,[...]
Zacznę od nostalgii. Oczywiście masz zapewne w tej sprawie rację. To jest w dużym stopniu nostalgia. Ale dlaczego nostalgia, sentyment mają być czymś gorszym od dążenia do "możliwej zmiany"? Nie widzę niczego złego w słuchaniu muzyki [również] kierując się sentymentem/nostalgią. "Możliwa zmiana" nie jest dla mnie żadnym dążeniem na tyle istotnym, że miałaby przekreślać przyjemność płynącą ze słuchania muzyki w wyniku nostalgii. W końcu muzyka, której będę słuchał w wyniku obecnie dokonanej "możliwej zmiany" za 10-20 lat również stanie się raczej muzyką słuchaną z nostalgii (albo i nie, bo się okaże, że ta "możliwa zmiana" była ślepą uliczką, a muzyka, którą się zachwyciłem 10-20 lat temu jest niesłuchalnym shitem).
No i tutaj właśnie przeszedłem płynnie do "możliwej zmiany". Nie do końca rozumiem czemu ma służyć absolutyzowanie dążenia do "możliwej zmiany" [gustu]? Rozwojowi duchowemu człowieka? No ok. Ale finalnie i tak nasze życie się skończy, więc osobiście nie przywiązywałbym aż takiej wagi do tego aspektu duchowości, który wiąże się z poznawaniem muzyki. O ile po śmierci nic nie ma, to do niczego się ten rozwój duchowy nie przyda. A jeśli coś po śmierci jest to raczej należałoby zainteresować się religijnymi aspektami życia duchowego. Muzyka ma przede wszystkim sprawiać radochę i przyjemność. No a skoro "The Final Countdown" albo Smokie sprawia, to dlaczego nie???
W końcu kwestia Twojej niechęci do hard rocka (zwietrzałej niechęci). I to jest chyba główny powód Twojego oburzenia pozytywnymi głosami o Europe. Bo nie dość, że hard rock, to jeszcze Europe. Czyli obciach do kwadratu .
Trochę to rozumiem, ale w moim przypadku występuje właśnie taka dziwna sytuacja, że ja zwyczajnie hard rock lubię. Deep Purple czy AC/DC były dla mnie jednymi z istotniejszych zespołów w kształtowaniu gustu muzycznego. Przyznam, że to jest trochę dziwne i nie do końca to sam rozumiem, bo jednak najważniejsza jest dla mnie zupełnie inna muzyka (syntezatorowa, elektroniczna, nowofalowa przecież), która słabo przystaje do hard rocka. No ale może mój pozytywny stosunek do muzyki gotyckiej, która często też leci kiczem powoduje, że lubię również hard rock (albo raczej odwrotnie, bo najpierw chyba poznałem hard rocka a dopiero później rock gotycki). Z drugiej strony taki AC/DC to przecież rock prymitywny niezbyt daleko padający od sceny punkowej. No nie wiem. Tak mam. Także sorry, co złego to nie ja
I jeszcze dodam taki kwiatek, że niedawno skończyłem czytać książkę "Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu" J.Szubrychta >>> https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5033789 ... ria-metalu Wziąłem ją do ręki raczej też z sentymentu, poza tym autor to praktycznie mój rówieśnik (rok młodszy) i chciałem zobaczyć jak to się u niego wszystko działo. Na początku jest wiele podobieństw. Później, gdy wszedł w subkulturę metalową nie ma już żadnych podobieństwa a ja upewniłem się, że tych metali to po prostu niezbyt lubię (taka sprzeczność, bo lubię hard rock ;]) i nie czuję się związany z tą muzyką w żaden sposób organizacyjnie . No i zmierzam do tego, że Szubrycht swoją przygodę z metalem zaczął od płyty "The Final Countdown" Europe o czym pisze na kartach swojej książki . Choć wcześniej miał w rękach płyty Cross Fire i Steelover (kto pamięta takie winyle wydane w latach 80. na belgijskiej licencji?), to początkowo one wydały mu się za mocne i dopiero dzięki Europe uznał, że ten metal to chyba nie całkiem taki niesłuchalny
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4297
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Europe
Dzieki, że chciało Ci się odpisać, szerzej i w niekonfrontacyjnym tonie, co szczególniej sobie cenię .
Skupię się na tej części:
Wiem, książki, kino, pewnie też teatr, robią to lepiej niż muzyka, ale skoro <utknąłem > w muzycznej pasji, to tu się koncentruję, świadomy pewnej karkołomności wyboru.
Może, właśnie tak, najlepiej odczuwam zmianę pokoleniową(źródło kulturowych inspiracji), ale też zmieniające się preferencje estetyczne, przyglądając/przysłuchując się nowym wydawnictwom i trendom estetycznym i waloryzuję te akty poznania nad retrospektywną aurą, konieczności powrotu do tych, już zasłyszanych (bo przecież czasem wracam).
Gdzieś tu, nie pamiętam w którym wątku, odniosłem się do faktu, iż w zbiorze posiadanych płyt, istnieje pewna część (1/4, 1/5), które do odtwarzacza, raczej już nie trafią z braku czasu czy chęci powtórnego odsłuchu, choć po to zostały nabyte(???). Jest cała masa płyt, mnie nieznanych, która powstała kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, w poznawaniu ich zostaję, aż z satysfakcją estetyczną (kiedy się podobają) bo zasięg wpływu kulturotwórczego już osiągnięty lub nie.
Tu jest, jeszcze jeden aspekt, odrobinę banalniejszy od powyższego. Ze mną jest też trochę tak jak ze wspinaczami, wchodzącymi na górę, bo ta jest(!), jak z pływakami widzącymi staw i szacującymi czy za jednym razem uda się osiągnąć drugi brzeg i wrócić
Forum dla mnie po to by się dowiedzieć, czy warto wchodzić do wody... po kilku latach, dostrzegłem, iż dla moich potrzeb, nie wszyscy jednako miarodajni... ale mam Grupę pewniaków.
P.S. I tak wątek o grupie Europe, zyskał szczyptę egzystencjalizmu, czego się nie spodziewałem
Skupię się na tej części:
Pełna zgoda, nic nam po śmierci, z zasobów niematerialnego poznawania. Kończymy w ziemi lub piecu, niczego sobie, zakresem poznania nie ułatwiając. Poznawanie potrzebne nam za życia, poznawanie by pogłębić zrozumienie postrzegania Świata.alternativepop pisze: ↑27.12.2022, 11:41 ...
No i tutaj właśnie przeszedłem płynnie do "możliwej zmiany". Nie do końca rozumiem czemu ma służyć absolutyzowanie dążenia do "możliwej zmiany" [gustu]? Rozwojowi duchowemu człowieka? No ok. Ale finalnie i tak nasze życie się skończy, więc osobiście nie przywiązywałbym aż takiej wagi do tego aspektu duchowości, który wiąże się z poznawaniem muzyki. O ile po śmierci nic nie ma, to do niczego się ten rozwój duchowy nie przyda. A jeśli coś po śmierci jest to raczej należałoby zainteresować się religijnymi aspektami życia duchowego. Muzyka ma przede wszystkim sprawiać radochę i przyjemność. No a skoro "The Final Countdown" albo Smokie sprawia, to dlaczego nie???
...
Wiem, książki, kino, pewnie też teatr, robią to lepiej niż muzyka, ale skoro <utknąłem > w muzycznej pasji, to tu się koncentruję, świadomy pewnej karkołomności wyboru.
Może, właśnie tak, najlepiej odczuwam zmianę pokoleniową(źródło kulturowych inspiracji), ale też zmieniające się preferencje estetyczne, przyglądając/przysłuchując się nowym wydawnictwom i trendom estetycznym i waloryzuję te akty poznania nad retrospektywną aurą, konieczności powrotu do tych, już zasłyszanych (bo przecież czasem wracam).
Gdzieś tu, nie pamiętam w którym wątku, odniosłem się do faktu, iż w zbiorze posiadanych płyt, istnieje pewna część (1/4, 1/5), które do odtwarzacza, raczej już nie trafią z braku czasu czy chęci powtórnego odsłuchu, choć po to zostały nabyte(???). Jest cała masa płyt, mnie nieznanych, która powstała kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, w poznawaniu ich zostaję, aż z satysfakcją estetyczną (kiedy się podobają) bo zasięg wpływu kulturotwórczego już osiągnięty lub nie.
Tu jest, jeszcze jeden aspekt, odrobinę banalniejszy od powyższego. Ze mną jest też trochę tak jak ze wspinaczami, wchodzącymi na górę, bo ta jest(!), jak z pływakami widzącymi staw i szacującymi czy za jednym razem uda się osiągnąć drugi brzeg i wrócić
Forum dla mnie po to by się dowiedzieć, czy warto wchodzić do wody... po kilku latach, dostrzegłem, iż dla moich potrzeb, nie wszyscy jednako miarodajni... ale mam Grupę pewniaków.
P.S. I tak wątek o grupie Europe, zyskał szczyptę egzystencjalizmu, czego się nie spodziewałem
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2366
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Europe
Szanuję za to podejście, ale ja mam zupełnie inne cele przy słuchaniu muzyki. Funkcja poznawcza świata przy współczesnej muzyce jest dla mnie czymś zupełnie pobocznym. Dla mnie główną funkcją muzyki jest, że się tak wyrażę, jej wymiar terapeutyczny. Tzn. muzyka poprawia mi nastrój, uspokaja, gdy jestem wkurzony, przywołuje wspomnienia, czasami pomaga w dobrym nastawieniu się do jakiegoś problemu, pomaga przetworzyć natłok informacji, czasami pomaga ukierunkować na jakieś bardziej efektywne myślenie oraz bardzo często przywołuje emocje (pozytywne), które miałem przy słuchaniu określonej płyty/piosenki/muzyki. Dlatego właśnie funkcja retrospektywna jest u mnie bardzo ważna. A co za tym idzie w bardzo dużej ilości słucham muzyki jak inżynier Mamoń. Lubię to, co znam, w związku z czym szukam muzyki podobnej, do tej, którą już polubiłem. W związku z czym w pierwszej kolejności słucham nowości od wykonawców, których wcześniej polubiłem (tutaj myślę, że nie jestem specjalnie oryginalny - robi tak większość słuchaczy, którzy poznali już historię muzyki i mają co nieco przesłuchane). Dopiero w następnej kolejności poznaję nowych twórców.esforty pisze: ↑27.12.2022, 13:25
Pełna zgoda, nic nam po śmierci, z zasobów niematerialnego poznawania. Kończymy w ziemi lub piecu, niczego sobie, zakresem poznania nie ułatwiając. Poznawanie potrzebne nam za życia, poznawanie by pogłębić zrozumienie postrzegania Świata.
Wiem, książki, kino, pewnie też teatr, robią to lepiej niż muzyka, ale skoro <utknąłem > w muzycznej pasji, to tu się koncentruję, świadomy pewnej karkołomności wyboru.
Oczywiście zmiany w muzyce też są ciekawe i niosą pewną informację o zmianach ogólnych w kulturze, o trendach estetycznych, czasami nawet trendach ideowych. Ale to nie jest dla mnie najważniejsza sprawa w muzyce. O tym wolę czytać. Muzyka jest jedynie uzupełnieniem w tym zakresie.
No to zrozumiałe. Ale chyba nie skreślasz Crazy'ego, bo okazało się, że ma sentyment do Europe? .esforty pisze: ↑27.12.2022, 13:25 Tu jest, jeszcze jeden aspekt, odrobinę banalniejszy od powyższego. Ze mną jest też trochę tak jak ze wspinaczami, wchodzącymi na górę, bo ta jest(!), jak z pływakami widzącymi staw i szacującymi czy za jednym razem uda się osiągnąć drugi brzeg i wrócić
Forum dla mnie po to by się dowiedzieć, czy warto wchodzić do wody... po kilku latach, dostrzegłem, iż dla moich potrzeb, nie wszyscy jednako miarodajni... ale mam Grupę pewniaków.
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4297
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: Europe
Och! Nie!!!
My, mamy wysoką kompatybilność plebiscytową.
My, mamy wysoką kompatybilność plebiscytową.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: Europe
Chętnie też dorzucę kilka groszy od siebie - podobnie jak w wątku poświęconym Teresie Werner czy Zenkowi ( jak ten drugi został potraktowany bo paru "decydentów" dostało "piany" - zamiast wrzucić na luz i poczytać ze zrozumieniem kilka poważniejszych akapitów moich wypowiedzi - stwierdziło, że obraża to "ich uczucia religijne" a ja pewnie zwariowałem lub silę na żałosny kabaret - na cóż - każdy mierzy innych swoją miarą ) - potrafię docenić "dobrą rozrywkę" i profesjonalizm wykonawców - że "uszczęśliwiają" innych ludzi swoimi propozycjami - jak mądrze napisał jeden z przedmówców o czym sam zanudzałem i przytaczałem do zajeb.... opinię Hancocka - że miał dość swoich płyt, które widywał u znajomych - bo "wypada mieć" - ale nigdy nie odsłuchiwanych - więc dla kogo powstaje taka muzyka i "sztuka" ? - dla kogo wydają płyty z trzecionurtowymi nudami Miliana ?. Europe grało muzykę "dla gminu" i potrafili rozbujać niejeden stadion i mieli hity z Final na czele - awangardziści mogą się wypchać. Europe to również band mojego dzieciństwa, w/w teledysk do Countdown był emitowany non stop i jakie robił wrażenie - jak na to się czekało i ta solówka - kto nie chciał mieć fryzury jak frontman ?, ja np miałem ich wielki plakat z koncertu czy taki miks zdjęć na ścianie i podobnie jak z Maiden - "identyfikowałem" się z tymi panami - jak to imponowało dzieciakowi i się tego nie wstydzę. Lubiłem też może ciut łzawą balladę Carrie:
https://www.youtube.com/watch?v=fqsSrcMqcX4
Czy rozbuchany Rock the Night - kurcze.... pamiętam jak zabrałem kasetę i puściłem to kuzynowi na wakacjach na wsi w Lubelskim to z marszu zgłupiał - że co to kurde jest ? - podobnie jak Live after Death Maidenów lub Seven Keys Halloween - takich rzeczy jako 6 latkowie słuchaliśmy podjarani jak diabli - a przy okazji - ktoś na forum pamięta band Girlschool ? - te też dawały czadu jak się patrzy i nie ma co się wstydzić , że na takich rzeczach człowiek się wychował słuchając zgranego kaseciaka z winylu. Niech ktoś powie, że to "kiszka, kaszanka i żenada" to od razu łomot:
https://www.youtube.com/watch?v=FVsRMlGztTs
Trudno uwierzyć, że perkusistką i to całkiem niezłą jest Denise Dufort - młodsza siostra Dave`a - tego od Mercatora East of Eden - niesamowite
https://www.youtube.com/watch?v=fqsSrcMqcX4
Czy rozbuchany Rock the Night - kurcze.... pamiętam jak zabrałem kasetę i puściłem to kuzynowi na wakacjach na wsi w Lubelskim to z marszu zgłupiał - że co to kurde jest ? - podobnie jak Live after Death Maidenów lub Seven Keys Halloween - takich rzeczy jako 6 latkowie słuchaliśmy podjarani jak diabli - a przy okazji - ktoś na forum pamięta band Girlschool ? - te też dawały czadu jak się patrzy i nie ma co się wstydzić , że na takich rzeczach człowiek się wychował słuchając zgranego kaseciaka z winylu. Niech ktoś powie, że to "kiszka, kaszanka i żenada" to od razu łomot:
https://www.youtube.com/watch?v=FVsRMlGztTs
Trudno uwierzyć, że perkusistką i to całkiem niezłą jest Denise Dufort - młodsza siostra Dave`a - tego od Mercatora East of Eden - niesamowite
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4108
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: Europe
https://www.youtube.com/watch?v=ELtpTBf-pMU
Rock the Night to również murowany hicior i taki naturalny "samograj" - kurcze, z kuzynami słuchaliśmy tego na full płosząc kury, babcia i ciotka ganiały nas z krzyżem i święconą wodą, że nas "szatan" opętał - podobnie jak kilkanaście lat wcześniej mojego ojca gdy ze swoimi kuzynami słuchali na full Suzie Quatro i Can the Can czy jeszcze głośniej Radar Love.... taka była nasza młodość i tak się wtedy bawiliśmy - ot wygłupy i nikt tego nie traktował poważnie ale przy jakiej muzyce.
Rock the Night to również murowany hicior i taki naturalny "samograj" - kurcze, z kuzynami słuchaliśmy tego na full płosząc kury, babcia i ciotka ganiały nas z krzyżem i święconą wodą, że nas "szatan" opętał - podobnie jak kilkanaście lat wcześniej mojego ojca gdy ze swoimi kuzynami słuchali na full Suzie Quatro i Can the Can czy jeszcze głośniej Radar Love.... taka była nasza młodość i tak się wtedy bawiliśmy - ot wygłupy i nikt tego nie traktował poważnie ale przy jakiej muzyce.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Re: Europe
Ja pamiętam taki motyw z bodajże czwartej klasy podstawówki, że były dwa "teamy": miłosnicy Modern Talking i miłośnicy Europe. Ci drudzy (do których rzecz jasna należałem) wyraźnie zadzierali nosa, mając świadomość, że są po lepszej stronie, bo przecież młode tłoki i w ogóle. Fakt, że jakaś tam rehabilitacja takiej najbardziej chamskiej osiemdziesiony, do której dwaj panowie z Niemiec z pewnością należeli, przyszła dopiero w głębokim XXI wieku, w pewnym momencie człowiek się połapał, że w tym najgorszym nawet dyskomulstwie tkwi dużo bardzo melodyjnej muzyki... tym niemniej M.T. byli dla mnie już wtedy synonimem złego smaku. Co innego Europe = arystokracja
Nawet kojarzę jakiś motyw, że ktoś przyniósł do szkoły magnetofon z bateriami i gdzieś na przerwie puszczał Final Countdown ku ogólnemu szczęściu!
Na chwilę wrócę jeszcze do wątku egzystencjalnego:
a) opisane przeze mnie doświadczenie (egzystencjalne, indeed!) z pierwszym spotkaniem z Final Countdown uważam za zdecydowanie konstytutywne, również w tym znaczeniu, że do dziś widać w moich gustach pewną skłonność do patosu i do honorowania bardziej Wielkich Utworów, niż "zwykłych piosenek" - dziś to zdecydowanie się rozmyło (z wiekiem, zapewne), ale wejście TEGO riffu, przy którym od razu mogę stanąć na baczność / zdjąć kapelusz / zacząć latać tak, zdecydowanie jest konstytutywne;
b) ogólnie mam tak, że własne początki uważam za z definicji konstytutywne - w dziedzinie muzyki, innej sztuki, ale też życia w ogóle, ludzi, których poznałem i znam; moja, powiedzmy, postawa życiowa, jest w punkcie wyjścia pełną odwrotnością takiej postawy poznawczej, gdzie pewne rzeczy pozostawia się za sobą i uznaje za pieśń przeszłości. Czasem coś tam zostawiam za sobą, częściej "bo tak wyszło", niż z decyzji, ale generalnie - dla mnie przeszłość jest aktywną częścią teraźniejszości. A "przestrzeń możliwej zmiany" raczej nie powinna się nazywać przestrzenią zmiany, lecz: przestrzenią zwiększenia/ dodania czegoś.
Nawet kojarzę jakiś motyw, że ktoś przyniósł do szkoły magnetofon z bateriami i gdzieś na przerwie puszczał Final Countdown ku ogólnemu szczęściu!
Na chwilę wrócę jeszcze do wątku egzystencjalnego:
Słuszna uwaga, lecz - w przypadku mnie i Europe -
a) opisane przeze mnie doświadczenie (egzystencjalne, indeed!) z pierwszym spotkaniem z Final Countdown uważam za zdecydowanie konstytutywne, również w tym znaczeniu, że do dziś widać w moich gustach pewną skłonność do patosu i do honorowania bardziej Wielkich Utworów, niż "zwykłych piosenek" - dziś to zdecydowanie się rozmyło (z wiekiem, zapewne), ale wejście TEGO riffu, przy którym od razu mogę stanąć na baczność / zdjąć kapelusz / zacząć latać tak, zdecydowanie jest konstytutywne;
b) ogólnie mam tak, że własne początki uważam za z definicji konstytutywne - w dziedzinie muzyki, innej sztuki, ale też życia w ogóle, ludzi, których poznałem i znam; moja, powiedzmy, postawa życiowa, jest w punkcie wyjścia pełną odwrotnością takiej postawy poznawczej, gdzie pewne rzeczy pozostawia się za sobą i uznaje za pieśń przeszłości. Czasem coś tam zostawiam za sobą, częściej "bo tak wyszło", niż z decyzji, ale generalnie - dla mnie przeszłość jest aktywną częścią teraźniejszości. A "przestrzeń możliwej zmiany" raczej nie powinna się nazywać przestrzenią zmiany, lecz: przestrzenią zwiększenia/ dodania czegoś.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr