CTI i Kudu Records
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Wiem. Jak kupowałem CD za 20 czy 30 PLN to decyzja była z reguły bez większego namysłu, przy LP w mało mi znanym jazzie staram się podeprzeć autorytetem.
Jakiś czas temu miałem ochotę na Paradoxa ale chłodna ocena Okechukwu dała mi do myślenia i po gruntownym sprawdzeniu 70 zł i miejsce na półce zaoszczędzone.
Jakiś czas temu miałem ochotę na Paradoxa ale chłodna ocena Okechukwu dała mi do myślenia i po gruntownym sprawdzeniu 70 zł i miejsce na półce zaoszczędzone.
Znając Twoje kryteria - chyba nie na półkę. A ten Turrentine Ci podszedł na tyle, żeby został w kolekcji bez wyrzutów sumienia? Bo przyznam, że jak napisałeś, że kupiłeś z mojej rekomendacji to nie spałem 3 dni.Białystok pisze:Czyli nie na półkę.
Z takich pewniaków, to na warto zainteresować się Sunflower Milta Jacksona - na forum sami entuzjaści tej płyty, nawet Jakuz, jak już nic nie pisze, a przeczyta tytuł tego albumu, to się uruchamia.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Jak mi się znudzi to wyślę do Dolnego Kubina lub Gliwic.
Jestem po jednym przesłuchaniu. Solidne 8/10. Ale daje sobie czas na bliższe poznanie tej płyty.
Tego Milta Jacksona miałem na CD, ale sprzedałem koledze. Nie wiem czy kupię LP, bo za dużo tam jest tych orkiestracji. Bez nich to byłby świetny album. Kolega jak zobaczył okładkę to już był pewien zakupu.
Z CTI 6000 series na razie mam jeszcze na LP Freddie Hubbard - Red Clay i Straight Life (kolega, którego zaraziłem jazzem i który kupił tego Jacksona, zakochał sie w tym albumie).
W drodze z Niemiec jest George Benson - Beyond The Blue Horizon a na liście życzeń Jim Hall - Concierto. Zastanawiam się też nad Joe Farrel - Moon Germs.
Poza tymi tytułami na razie nic mi nie podeszło na tyle aby to mieć.
Jestem po jednym przesłuchaniu. Solidne 8/10. Ale daje sobie czas na bliższe poznanie tej płyty.
Tego Milta Jacksona miałem na CD, ale sprzedałem koledze. Nie wiem czy kupię LP, bo za dużo tam jest tych orkiestracji. Bez nich to byłby świetny album. Kolega jak zobaczył okładkę to już był pewien zakupu.
Z CTI 6000 series na razie mam jeszcze na LP Freddie Hubbard - Red Clay i Straight Life (kolega, którego zaraziłem jazzem i który kupił tego Jacksona, zakochał sie w tym albumie).
W drodze z Niemiec jest George Benson - Beyond The Blue Horizon a na liście życzeń Jim Hall - Concierto. Zastanawiam się też nad Joe Farrel - Moon Germs.
Poza tymi tytułami na razie nic mi nie podeszło na tyle aby to mieć.
Przy okazji badań przesiewowych rocznika `77 natknąłem się na wielce przyjemną koncertówkę wydaną na kolejnych trzech albumach:
CTI Summer Jazz At The Hollywood Bowl Live One
CTI Summer Jazz At The Hollywood Bowl Live Two
CTI Summer Jazz At The Hollywood Bowl Live Three
Nagrania pochodzą co prawda z 1972 r., ale nic to, a może nawet lepiej bo dzięki temu jest jakby więcej jazzu w jazzie, choć to co ma być łatwym, lekkim i przyjemnym środkiem też dochodzi do głosu.
Skład jest niesamowity i wszystkich tych ludzi mamy tu w pełni sił twórczych:
Bass – Ron Carter
Drums – Jack DeJohnette
Flute – Hubert Laws
Guitar – George Benson
Keyboards – Bob James, Deodato, Johnny Hammond
Percussion – Airto
Saxophone – Grover Washington, Jr., Hank Crawford, Joe Farrell, Stanley Turrentine
Trumpet – Freddie Hubbard
Vibraphone – Milt Jackson
Niezła propozycja zarówno dla miłośników labela, jak i dla ciekawych o co chodzi z tym całym CTI (choć ci ostatni dostaną tylko fragmentaryczną odpowiedź).
Re: CTI i Kudu Records
J&K - Stonebone (1970)
J&K to uznani puzoniści Kai Winding i J. J. Johnson. Towarzyszą im tutaj w sposób wyśmienity zawodnicy klasy światowej: Herbie Hancock, Bob James, Ross Tompkins, George Benson, Ron Carter i Grady Tate. Płyta pierwotnie ukazała się tylko w Japonii i wg discogs dotychczasowe nieliczne reedycje nie wyszły poza szlachetny winyl. Jest to dla mnie mocny argument, żeby kupić gramofon.
Album wypełniają 4 kompozycje będące okazją do licznych, sensownych monologów, dialogów i polilogów. Całość utrzymana jest w typowym dla labelu klimacie łatwego w odbiorze, acz wysmakowanego brzmieniowo jazzowego mainstreamu. Mamy tu i rozbudowane funky Dontcha Hear Me Callin' To Ya? (obstawiam, że przywleczone przez Bensona), i mistrzowsko zaaranżowaną eteryczną balladę Musings, i piosenkowe, stopniowo się rozfunkowujące Mojo, będące podstawą melodyjnych aplikacji. Całość zaś wieńczy synkopujące, zawinulskie Recollections, które też potrafi pokołysać.
Zachęcam do popróbowania (całość dostepna np. na spotifaju). Miłośnicy labelu będą ukontentowani na zicher.