Heavy Metal Sextet

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Heavy Metal Sextet

Post autor: Inkwizytor »

https://www.discogs.com/release/2727101 ... Jazz-Group


W ubiegłym roku reaktywowany band - Heavy Metal Sextet zafundował wiernym fanom jak również tym młodszym znającym ich z legend, plotek, materiałów czy opowieści ojców czy dziadków - piękny prezent - trasę na 40 lecie istnienia. Po wydaniu w pierwszej połowie lat 80 zaledwie dwóch albumów - zawiesił działalność, panowie rozpierzchli po całym świecie i nie ma w tym przesady - dwóch zamieszkało w Niemczech a Janusz Kowalski dołączył do elitarnego grona nielicznych polaków - którzy ukończyli prestiżowe Berklee College of Music w Bostonie. Począwszy od 2010 regularnie wracają na scenę - niekiedy w zmienionym składzie. Warto przypomnieć ich drugi album - Jazz Group z 84.



Niestety mimo, że bardzo dobrze nagrany i wyprodukowany z soczystym, mięsistym brzmieniem - dostępny wyłącznie na winylu. Założony w 82 z inicjatywy jak podają źródła - Mariusza Bogdanowicza - z marszu zrobił furorę na krajowych i zagranicznych festiwalach, obsypany gradem nagród - wygrali Jazz Juniors, zachwycili w Dunkierce czy Umbria Jazz. Okrzyknięto ich największą nadzieją polskiego jazzu - niestety los chciał inaczej i zbyt szybko "zwinęli żagle". Wedle opinii dziennikarzy i innych muzyków udanie i z klasą ewoluowali od post-bopu czy jazzu-post-coltranowskiego do silniejszych inklinacji do jazz rocka ale w dalszym ciągu mocno osadzonego w tradycji. Ich sama nazwa zdradza silne poczucie humoru - bardziej wynika z natury instrumentów - potężnie brzmiącej sekcji blach. Mnie to się kojarzy z ciętą ripostą Iana Andersona - gdy wygwizdany przez część ignorantów i zawistników - gdy Jethro Tull otrzymali może i ciut na wyrost i kontrowersyjnie nagrodę Grammy w kategorii "album heavy metalowy" za Crest of Knave - wyprzedzając faworyzowaną Metallicę - wydrukował naklejkę i stosowny komentarz - że "flet to ciężki metalowy ( heavy metal ) instrument". Panowie z sekstetu nieświadomie wyprzedzili tamto zamieszanie i wpadli na podobny pomysł. Doszło do sytuacji - że za wysoko zawiesili poprzeczkę - szczególnie następcom. Długo po nich nie pojawił wedle jurorów festiwali jazzowych - nikt o podobnych umiejętnościach i charyzmie. Fusion jazzu czy "jazz-rocka" - jest tu doprawdy niewiele. Pianista w dwóch numerach korzysta dla ubarwienia faktury z późniejszej edycji Piana Fendera - jeśli już to dopiero zapowiedź dalszych poszukiwań w zamykającym Chwytna Pięta Bogdanowicza - kilka mocniej brzmiących wspólnych fanfar i kadencji dęciaków może już kojarzyć się z fusion a la Brecker Brothers czy Maynardem Fergusonem.



Jazz Group - spełnia trochę te odświeżającą rolę, którą przypisywano dekadę wcześniej ekipie Jazz Carriers - "nowoczesny akustyczny jazz głównego nurtu" niby mainstreamowy, zakorzeniony w szeroko ujętej tradycji - ale wcale nie nudny, nie zatęchły czy nie kopiujący irytująco dawnych patentów i rozwiązań. Już otwierający Calypso for Sonny ( wiadomo o jakiego Sonny`ego chodzi ) - zapowiada i definiuje brzmienie i atmosferę całości - co podkreślano w recenzjach - że panowie z Heavy Metal Sextet grali niezwykle "ekspresyjnie", żywo, świeżo, "z zębem", porywająco. Nie są obce im łagodniejsze klimaty - w Balladzie autorstwa wedle opisu Bena Webstera. Jeśli ktoś ceni wielki kwintet Davisa z Coltranem z serii - Cookin, Relaxin, Workin, Steamin, późniejsze z Round Midnight, Milestones, wczesne solowe płyty Coltrane`a, Silverowskich Messengersów czy Jazz Messengers z czasów gdy brylował Shorter, Walton, Hubbard i Fuller - spokojnie może sięgać po Jazz Group 84 - robią wrażenie profesjonalne z pełną żelazną ( metalową ? ) logiką budowane improwizacje - żadne "pieprzenie o siedmiu zbójach", czuć ogromną świadomość i myśl instrumentalistów. Podobnie jak w przypadku innych winylowych krążków - odnoszę wrażenie, że Sextet jest projektem mocno zapomnianym. Warto byłoby się o to zatroszczyć i porządnie to wznowić na CD z bonusami, nagraniami radiowymi i koncertowymi.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
ODPOWIEDZ