Crazy pisze: ↑02.03.2023, 23:32
A dla mnie - mój pierwszy poważny koncert w życiu. Rodzice wzięli mnie na Jazz Jamboree w 1985 i tam, w piątkowy wieczór, grał właśnie Wayne Shorter z zespołem. Zostałem ustrzelony z miejsca. I może potem niewiele w sumie go słuchałem, ale to pierwsze spotkanie mogło być jednym z tych, które zaważyły na moim muzycznym życiu.
[']['][']
Pamiętam ten niezapomniany koncert. Dzień wcześniej - a może dwa dni wcześniej, nie pamiętam - na tej edycji Jamboree grał także Joe Zawinul. Nie wzbudził jednak większych wzruszeń...
Wayne grał w piątek, a Joe Zawinul grał dzień później, w sobotę, ja nie byłem.
We czwartek byli Bobby McFerrin z Urszulą Dudziak (też nie byłem), a w niedzielę, chyba jako ukoronowanie, Keith Jarrett ze swoim wielkim trio. I byli świetni, ale to Shortera zapamiętałem najlepiej i największe wrażenie zrobił na młodym chłopaku...
Ale przed Wayne'm grał Freelectronic i pamiętam, że STRASZNIE mi się nie podobało
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy, pewnie masz rację, bo w moim starym łbie już się pewne rzeczy zacierają... -) Wtedy byliśmy tylko na koncertach Shortera i Jarretta. O koncertach Shortera i Jarretta pisałem już na Forum i w Lizardzie.
Jim Gordon - dla jednych "kryminalista" i morderca - dla innych ... dowód jak wielkie od lat 70 dokonały się postępy na niwie leczenia chorób psychicznych i właściwej diagnozy - ze szczególnym naciskiem na schorzenia jak depresja, schizofrenia czy afektywna dwubiegunowa - to się wszystko mocno łączyło - ile można zapobiegnąć tragedii gdyby na czas udzielić odpowiedniej pomocy -
Dla mnie Jim to obok fortepianowej kody w Layla - kapitalne big bandowe bębnienie w projekcie Wazoo Zappy - tu fajne zdjęcie w doborowym towarzystwie:
Zachęcam wszystkich do zgłębiania bootlegów Zappy z koncertów Grand i Petite Wazoo z jesieni i zimy 72. Nie można zapominać o kultowym jamie w trio: Apostrophe ( znam ludzi, którzy nie rozumieją Zappy czy go nie znoszą - ale doceniają ten kawałek jako rasowe rockowe granie )