ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Chyba nie siedzą tu automaty podnoszące rękę tak jak im każe szef? Spotkały się różne racje a od tego jest FORUM.
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
A debiut The Pretenders do którego rocznika kwalifikujemy? Bo różne źródła podają 1979 lub 1980.
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Discogs i RYM podają 1980, wikipedia 1979. Ciężko powiedzieć komu tutaj ufać, ale ja bardziej Discogsowi ufam względem dat wydania niż rymowi i wikipedii 

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
To ja ufam prowadzącemu i nie wchodzi na moją listę kandydatów. 

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Wtręt jazzowy:

Arthur Blythe - Lenox Avenue Breakdown
Przypomnę, że to ten sam Blythe, czasem zwany Black Arthurem, który zaczynał u Horace'go Tapscotta (The Giant is Awekening).
W tym przypadku emigrant z Kalifornii, wsiąka w scenę loftową. Loft Jazz to trend, zasadniczo, pozbawiony oryginalnych cech, nazwę czerpiący z miejsc gdzie grano tę muzykę. Nowy Jork w drugiej połowie lat 70-tych to miasto w kryzysie, opuszczane przez zamożniejszych i biznes. Pozostawiane wielkie mieszkania, warsztaty, małe fabryki stały się azylem dla szeroko pojmowanego jazzu nowoczesnego/awangardowego.
Przy czym ta płyta, to żadne mordercze free.
Tu <czarnym ludem> awangardowego podejścia do materii muzycznej jest... James Blood Ulmer , ale... skłonnym do pewnej komunikatywności. Reszta muzyków ale nie jakaś tam... bo nazwiska o reputacji daleko wykraczającej poza dekadę: Cecil McBee, Guillermo Franco, Jack DeJohnette, James Newton, trzymając się nutowego zapisu, wynoszą całość wysoko.
Osobno wymieniam tubistę Boba Stewarta, który swoimi partiami gry, uczynił Lenox Avenue..., płytą, niezapomnianą. Punguin Guide wycenia na maksymalne cztery gwiazdki z koroną ( to ja trzy u Michelina, zażartuję).
Album z okładki znam od czasów mego bywania na giełdach, w końcu taka okładka to nie codzienność, zawsze poza finansowym zasięgiem a jeszcze dochodził lęk przed barierą estetyczno-intelektualną. Tę rozbroiłem ok. 2020 poznając ją via Tidal.
Trudna do kupienia, owszem jest w dwupłytowym zestawie In the Tradition/Lenox Avenue Breakdown/Illusions , ale o niezadowalającej mnie jakości.

McCoy Tyner - Together
Zwieńczenie dekadowego dorobku odbywa się z klasą. Tytuł jasno wskazuje podejście- gramy razem, bez wskazywania lidera. takie podejście dla Tynera to niemal norma, więc piszę o tym tylko dla porządku. Skład to sobie, proszę, sprawdźcie w sieci. Sześć kompozycji- dwie pianisty i cztery muzyków z sesji, co może też być odczytaniem tytułu. Definicja jazzu by McCoy Tyner, dostaje tu ową przysłowiową kropkę. Jest jeszcze kolejna Horizon, coś tam poszerzająca, ale już bez kardynalnych twistów.
Puls, intelekt, melodia i owo słynne spojrzenie na fortepian jak na zestaw bębnów, czasem czytane jako ograniczenie.
Johnny Cash (ten sam!), ponoć, powiedział pianiście:
Twój styl jest bardziej funkcją twoich ograniczeń niż umiejętności!
Hmm, co taki Cash, ma do powiedzenia o wyrafinowanej pianistyce??
A może Muzyk, rzeczywiście, został namaszczony <utknięciem> w przekonaniu, iż rytm i melodia powinny opowiadać historię, odgrywać dramat za pomocą katapultujących, silnych dłoni. Nie wiem jak tam Penguin Guide, u mnie wysoko.
I jeszcze:

Arthur Blythe - Lenox Avenue Breakdown
Przypomnę, że to ten sam Blythe, czasem zwany Black Arthurem, który zaczynał u Horace'go Tapscotta (The Giant is Awekening).
W tym przypadku emigrant z Kalifornii, wsiąka w scenę loftową. Loft Jazz to trend, zasadniczo, pozbawiony oryginalnych cech, nazwę czerpiący z miejsc gdzie grano tę muzykę. Nowy Jork w drugiej połowie lat 70-tych to miasto w kryzysie, opuszczane przez zamożniejszych i biznes. Pozostawiane wielkie mieszkania, warsztaty, małe fabryki stały się azylem dla szeroko pojmowanego jazzu nowoczesnego/awangardowego.
Przy czym ta płyta, to żadne mordercze free.
Tu <czarnym ludem> awangardowego podejścia do materii muzycznej jest... James Blood Ulmer , ale... skłonnym do pewnej komunikatywności. Reszta muzyków ale nie jakaś tam... bo nazwiska o reputacji daleko wykraczającej poza dekadę: Cecil McBee, Guillermo Franco, Jack DeJohnette, James Newton, trzymając się nutowego zapisu, wynoszą całość wysoko.
Osobno wymieniam tubistę Boba Stewarta, który swoimi partiami gry, uczynił Lenox Avenue..., płytą, niezapomnianą. Punguin Guide wycenia na maksymalne cztery gwiazdki z koroną ( to ja trzy u Michelina, zażartuję).
Album z okładki znam od czasów mego bywania na giełdach, w końcu taka okładka to nie codzienność, zawsze poza finansowym zasięgiem a jeszcze dochodził lęk przed barierą estetyczno-intelektualną. Tę rozbroiłem ok. 2020 poznając ją via Tidal.
Trudna do kupienia, owszem jest w dwupłytowym zestawie In the Tradition/Lenox Avenue Breakdown/Illusions , ale o niezadowalającej mnie jakości.
McCoy Tyner - Together
Zwieńczenie dekadowego dorobku odbywa się z klasą. Tytuł jasno wskazuje podejście- gramy razem, bez wskazywania lidera. takie podejście dla Tynera to niemal norma, więc piszę o tym tylko dla porządku. Skład to sobie, proszę, sprawdźcie w sieci. Sześć kompozycji- dwie pianisty i cztery muzyków z sesji, co może też być odczytaniem tytułu. Definicja jazzu by McCoy Tyner, dostaje tu ową przysłowiową kropkę. Jest jeszcze kolejna Horizon, coś tam poszerzająca, ale już bez kardynalnych twistów.
Puls, intelekt, melodia i owo słynne spojrzenie na fortepian jak na zestaw bębnów, czasem czytane jako ograniczenie.
Johnny Cash (ten sam!), ponoć, powiedział pianiście:
Twój styl jest bardziej funkcją twoich ograniczeń niż umiejętności!
Hmm, co taki Cash, ma do powiedzenia o wyrafinowanej pianistyce??
A może Muzyk, rzeczywiście, został namaszczony <utknięciem> w przekonaniu, iż rytm i melodia powinny opowiadać historię, odgrywać dramat za pomocą katapultujących, silnych dłoni. Nie wiem jak tam Penguin Guide, u mnie wysoko.
I jeszcze:
esforty pisze: ↑03.10.2022, 10:00
The Quartet - The Quartet 1979
Zastanawiający jest fakt, że do dzisiaj ten tytuł był nieobecny na mojej półce, mimo świadomości, iż to jedna z ważniejszych płyt polskiego jazzu drugiej połowy lat 70![]()
.
Owszem, płyta zalega w analogowej wersji w pudłach z resztkami zbioru winyli, z lat minionych, ale w nośniku CD, dopiero od dzisiaj.
Lekko studzę poczucie winy, faktem, że na forum o płycie też nikt się nie zająknął, dotychczas (chyba, że nie potrafię szukać, a zachodzi taka możliwość)...
Dobra! Do rzeczy:
Zespół powstał na przełomie lat 77/78 (P. Jarzębski, S. Kulpowicz, J. Stefański, T. Szukalski). Najczęściej <wytyka się>, Im pracę ze Stańką i Vesalą, ale jak to zwykle bywa, tylko, pół prawdy.
Panowie, najwięcej zawdzięczają, co oczywiste - sobie, i Z. Namysłowskiemu.
Stańko/Vesala , brodzili w formach otwartych, nie nakładając na kolegów rygoru grania z feelingiem, czy równo.
Te szlify mają ze współpracy z p. Zbigniewem. Dość, że sekcja Jarzębski/ Stefański, uchodziła za jedną z najlepszych w Polsce w tamtym okresie. I pewnie taką była, nawet jeśli do naszych naszych czasów, ów pogląd nie dotrwał.
Lepiej zapisuje się S. Kulpowicz, zapatrzony w pianistykę Tynera, aczkolwiek to nie było programowe niewolnictwo. Cynicznie, dorzucę, iż w Polsce łatwiej być sławnym jak... się umrze
...and last, not but least,T. Szukalski, którego udział w Winobraniu, Namysłowskiego, choćby, jest nie do przecenienia.
The Quartet, co bardzo dobrze słychać na tym debiucie, stawia na odchodzenie od schematu: solista i sekcja akompaniująca.
Tu się gra razem. W zorganizowany sposób, a przecież intensywny, gra się muzykę na przecięciu akustycznego mainstreamu i jazzu modalnego.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Esforty - wszystkie trzy płyty znakomite! Przyłączam się do tych rekomendacji - szczególnie wyróżniam jednak Artura Blythe'a - bo to postać chyba mało na tym forum znana, a naprawdę znakomita i oryginalna w tym, co robił. To bodaj najlepszy (albo jeden z najlepszych) albumów w jego dorobku, absolutny killer! Niestety faktycznie trudno go zdobyć - przed laty przywiózł mi egzemplarz tego krążka znajomy z Nowego Jorku. Jeśli kogoś ta muzyka zainteresuje to warto też sprawdzić Blythe'a w składzie Jack DeJohnette Special Edition.

Tu na pierwszej linii towarzyszy mu inny ekstraklasowy zawodnik - David Murray i wymiatają aż miło.

Tu na pierwszej linii towarzyszy mu inny ekstraklasowy zawodnik - David Murray i wymiatają aż miło.

„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Prośba o dopisanie:
Young, Neil & Crazy Horse - Live Rust
Young, Neil & Crazy Horse - Rust Never Sleeps
Obie płyty zawierają nagrania koncertowe i oprócz części akustycznej prezentują odświeżone, mocniejsze, elektryczne oblicze artysty. Przedsmak grunge'u?
I zastanawiam się, czy na liście wstępnej nie lepiej zapisać PiL w pełnej nazwie: Public Image Ltd.
Young, Neil & Crazy Horse - Live Rust
Young, Neil & Crazy Horse - Rust Never Sleeps
Obie płyty zawierają nagrania koncertowe i oprócz części akustycznej prezentują odświeżone, mocniejsze, elektryczne oblicze artysty. Przedsmak grunge'u?
I zastanawiam się, czy na liście wstępnej nie lepiej zapisać PiL w pełnej nazwie: Public Image Ltd.
- Retromaniak
- remaster
- Posty: 2161
- Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
- Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Rzeczywiście, trochę musiałem przejrzeć moje źródła i...:
- Wikipedia - 27 grudnia 1979
- Tilch Rock LPs 1971-1980 Tom 3 - 1979
- Official UK Albums Chart Top 75 - notowanie z 13 stycznia 1980 roku - znikąd na pozycji nr.1
- Billboard 200 - notowanie z 26 stycznia 1980 - debiut na 188 miejscu
- Spotify - 11 stycznia 1980
- Discogs i RYM - 1980
Tak więc zostajemy przy dacie wydania tej płyty w roku 1980.
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
A skąd wiesz, widziałeś moją łapę? Crescentowi wysyłam po paluszku pocztą.Leptir pisze: ↑22.05.2023, 19:20Nie miałem na myśli obrażania się na forum, tylko wzajemnego obrażania się z Crescentem. I doskonale rozumiem tę refleksję w Twoim przypadku, jak i w przypadku bohatera "Duchy Inisherin" (skądinąd znakomity film). Sam miewałem często w przeszłości takie myśli zarówno na tym forum, jak i na innych, na które również pisywałem.
Tak czy owak - cieszę się, że nie jesteś w tym tak konsekwentny, jak wspomniany bohater filmu.![]()

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Fakt, nie widziałem Twoich kończyn. Zakładam jedynie, że akurat te górne były Ci potrzebne do wykonywania swojej pracy, więc może miałbyś opory...Okechukwu pisze: ↑23.05.2023, 12:26
A skąd wiesz, widziałeś moją łapę? Crescentowi wysyłam po paluszku pocztą.Film FENOMENALNY - dawno już żaden nie zrobił na mnie tak kolosalnego wrażenia. Przyznam, że w sporze dotyczącym procedury głosowania zdecydowanie mi bliżej do stanowiska Gharvelta. Z autopsji wiem, że prowadzenie plebiscytu to gigantyczna praca (do dzisiaj śni mi się po nocach trzydniowe RĘCZNE zliczanie wyników Top 1975), ale kluczowy dla mnie jest tu fakt, że Gharvelt chciał wszystkie konsekwencje związane z uznaniem listy Retromaniaka wziąć na siebie.


A co do tej całej sprawy między naszymi niedawnymi autorami plebiscytu. Proponuję już to wszystko zostawić i potraktować jako nauczkę na przyszłość. Dla prowadzących - żeby wypracowali takie metody postępowania wobec siebie i uczestników, które wywoływałyby jak najmniej kontrowersji i kwasów. Dla uczestników - by trzymali się terminów i zasad nie zmuszając później prowadzących do rozmaitych fikołków ze zliczaniem głosów, które mogą prowadzić do nerwowych sytuacji.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Okechukwu pisze: ↑23.05.2023, 12:26 Ale jeśliby powiedział - wszystkie poprawki zrobię sam, Ty nawet palcem nie kiwniesz, to powitałbym tę propozycję z radością i powiedział - działaj. No ale ja jestem człowiekiem Wschodu - uważam, że każdy przepis czy biurokratyczną zasadę można (i trzeba!) złamać, jeśli tylko wyniknie z tego jakieś dobro dla konkretnego człowieka przy jednoczesnym braku krzywdy dla innego (a w tym przypadku tak by właśnie było).
Mylisz się. Białystok czułby się (i czuje się) pokrzywdzony — o czym mogliśmy przeczytać. W tej całej sytuacji wszyscy czują się podle, ale akurat On najmniej na to zasłużył. A to że Ty chciałbyś, żeby ktoś poprawiał wyniki finału, który przygotowałeś, to nie znaczy, że każdy chciałby.
Przy okazji: proszę nie spoilerować filmu, który chcę obejrzeć.

Piotr pisze: ↑23.05.2023, 08:39 No i do czego doprowadziła ta dyskusja?
Czy większość zgadza się z usunięciem alternatywnych wyników? Przecież w wielu plebiscytach byli spóźnialscy.
Jak teraz mamy spojrzeć na to:Czy cała ta dyskusja i takie rozwiązanie sprawy przysłuży się zwiększeniu zainteresowania forum, prowadzeniem plebiscytów i lepszą frekwencją w głosowaniach?Retromaniak pisze: ↑19.05.2023, 20:06 Wielkie dzięki gharvelcie, za nowe zestawienie 30 list. Jesteś niesamowity.
Chyba, że teraz zależy nam na odwrotnych trendach, bo takie można odnieść wrażenie.
Jasne określenie reguł gry i ich przestrzeganie ma zachęcać do wzięcia udziału w grze, a nie na odwrót, więc Twój tok rozumowania jest dla mnie abstrakcyjny (chyba że masz na myśli wyłącznie ostateczny efekt w postaci usunięcia alternatywnych wyników — ja akurat byłem przeciwny, o czym pisałem).
Listy spóźnialskich były wcześniej dopuszczane? No i OK. Gdybym to ja prowadził plebiscyt, to listę Retromaniaka też bym przyjął (choć sam bym też liczył wyniki, więc sytuacja nieporównywalna; no i każdego spóźnialskiego czekałby zdrowy opieprz

Ustaliśmy zasady. Dwie osoby ich nie przestrzegały. Jedna przestrzegała — i to jej się najbardziej oberwało. Nie mogłem dłużej milczeć. Rozumiem pozostałą dwójkę, nie działali w złej wierze, i choć się z Nimi nie zgadzam, to jest mi ich też szkoda... W tej sytuacji tak naprawdę najbardziej smucą mnie reakcje większości pozostałych Forumowiczów... Tyle ode mnie.
Planuję przesłuchać wszystkie płyty, jakie kiedykolwiek nagrano. Niemożliwe? Cóż, przynajmniej będę próbował.
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
No właśnie w tym sęk, że jest odwrotnie niż mówisz.. Gdyby każdy prowadzący sztywno trzymał się reguł wyznaczonych w plebiscytach i np. nie przekładał terminów finału, wychodząc naprzeciw prośbom użytkowników (co idąc Twoim tokiem rozumowania byłoby zasadne, bo reguły to w końccu reguły) frekwencja NIEMAL ZAWSZE byłaby znacznie niższa, zainteresowanie mniejsze. Sztywne trzymanie się reguł w tego typu zabawach zawsze działa DEMOBILIZUJĄCO a nie STYMULUJĄCO. Ja sam, prowadząc plebiscyt na najlepszą płytę Demoludów, miałem zresztą nieco podobną sytuację - Białystok powiedział, że nie widzi możliwości skonstruowania listy z 15 albumami (to było minimalne quorum) i że zasugerował, że jakbym obniżył do 10, to on chętnie. Na co odpowiedziałem, że nie ma problemu: reguły są dla ludzi, a nie człowiek dla reguł. Ale nie ma co ciągnąć kwestii - wszystkim, którzy prowadzą plebiscyty, należy się ogromny szacunek, bo kto prowadził (mnie to zdarzyło się 2 razy), wie, jak ogromny jest to trud. Białystok zrobił świetną robotę - co do tego nie mam NAJMNIEJSZYCH wątpliwości.
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Tak ma na myśli przede wszystkim ten efekt. Bo ostatecznie do tego doprowadziła dyskusja, którą zapoczątkowałeś, choćby nie wiem, jak "święte' były motywy. W wyniku jej obaj Współprowadzący niestety nie doszli do zgody, czy porozumienia, a wręcz przeciwnie nie dość, że nie widać perspektyw do dalszej współpracy przy plebiscytach, to w ogóle poddano w wątpliwość sens ich prowadzenia.
Niestety, ja nie rozumiem decyzji o wykasowaniu alternatywnych wyników, przecież ktoś już tu pisał, że Współprowadzący miał prawo odciąć się od wyników Kolegi i napisać, że pozostaje przy swoim, odmiennym zdaniu. Co więcej każdy z nas ma przecież prawo do interpretacji wyników i wklejenia swojej listy, jak jego zdaniem powinna wyglądać czołówka, zresztą wiele razy już to robiono przy innych plebiscytach. Podobnie jak ocena, które zestawienie jest oficjalne, a które nie, powinna już być zostawiona do oceny czytelnikom, teraz ta możliwość została im odebrana.
Oczywiście nie mam tu do nikogo żalu, czy pretensji, doceniam pracę i zaangażowanie, nie o to tu chodzi. Po prostu przedstawiam swój punkt widzenia, bo jednak jedyny namacalny efekt całej tej dyskusji jest dla mnie na minus.
Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Zdecydowanie! Na mojej liście znajdzie się na pewno kilka płyt z Hiszpanii - rekomendowany przez Ciebie jak najbardziej słusznie Crack pewnie w pierwszej dziesiątce (albo na początku drugiej). Choć o pierwsze miejsce z "Winter Songs" Art Bears (który uważam za najlepszą płytę nagraną w kręgu zespołów RIO) powalczy u mnie album spoza Europy. A konkretnie z Kanady. Zgadniesz który?

Re: ALBUM ROKU 1979 (edycja 2023)
Ten efekt jest na minus, ale na to akurat nic nie poradzę. Drugi raz zrobiłbym dokładnie to samo (niektóre myśli może sformułowałbym trochę inaczej). Dla mnie droga do jak największej frekwencji, jak największej liczby plebiscytów, nie może być "drogą po trupach" (bardzo metaforycznie) — są rzeczy, wartości o wiele ważniejsze...
***
Okechukwu, nie do końca mnie zrozumiałeś:
Paweł pisze: ↑23.05.2023, 13:05 Gdybym to ja prowadził plebiscyt, to listę Retromaniaka też bym przyjął (choć sam bym też liczył wyniki, więc sytuacja nieporównywalna; no i każdego spóźnialskiego czekałby zdrowy opieprz). Uważam natomiast, że NIE MAM PRAWA wymagać tego od innych, ani tym bardziej NIE MAM PRAWA mieć o to pretensji.
Reguły gry można zmieniać — pod warunkiem, że wszyscy się zgadzają. Zawsze jednak istnieje jakiś punkt graniczny, i to Prowadzący go określa. Białystok "nagiął" zasady i przedłużył o kilka tygodni termin składania list. Przyniosło to pożądany efekt. Uważam natomiast, że nie można wymagać (nie byłoby to w porządku) od Prowadzącego, żeby naginał reguły bez końca. On mówi w pewnym momencie "stop" — i należy to zaakceptować.
Zakończę ten wpis (i mam nadzieję całą dyskusję) fragmentem Twojej wypowiedzi:
Planuję przesłuchać wszystkie płyty, jakie kiedykolwiek nagrano. Niemożliwe? Cóż, przynajmniej będę próbował.