Nie będę się jak inni obecnie licytował - "kto bardziej znał / kochał / cenił / wniknął w dorobek i rozumiał" Tinę Turner - całościowo to nie była nigdy do końca moja bajka - ale w sumie wychowałem się w latach 80 gdy jej muzyka i teledyski brylowały w rozgłośniach i TV 1/2 - naturalnie - królowało świetne Private Dancer ( utwór użyczony dzięki uprzejmości Knopflera - w sumie jego "odrzut" z Dire Straits ale od razu można wyczuć tę charakterystyczną melodykę ) czy hymn Whats Love Got to Do With It - ale mnie urzekło coś inneo i z niecierpliwością czekałem na inny stadionowy - rockowy - hymn - Break Every Rule - z jednej strony typowy kawałek Tiny z drugiej jednak nieco inny - szczególnie w budowaniu stosownego napięcia i kulminacji - musimy odczekać kilka minut na finał / refren który dopiero wtedy wybucha ze zdwojoną siłą - rzadko stosowany patent w pop-rockowych kompozycjach - ale jak się sprawdza. W paśmie weekendowym w 80 po bloku programów dla młodzieży - szczególnie w soboty lub popołudniu - czekało na to video - mistrzowsko zrealizowane - może ciut nazbyt sielsko lub idyllicznie ukazujące życie na trasie - ale jak to działało na dzieciaka takiego jak ja - byłem bez reszty zafascynowany i zachwycony - a Turner miała na tej trasie istny dream-team - by wymienić gitarzystę Laurie Wisefielda z Wishbone Ash ( solo z Persephone ) czy nieodżałowanego śp. Johna Milesa ( jego hymn "Music" ) - oni swoimi talentami wzmacniali siłę muzyki Tiny i mieli zaszczyt grać z największą ówczesną gwiazdą - a Tina miała wsparcie bajecznych muzyków - wzajemnie dawali sobie tak wiele. Świetny kawałek - zdradzający większe i bardziej złożone muzyczne aspiracje - genialna aranżacja i soczyste brzmienia - może ciut żal, iż nie miała takich kąsków więcej...... u nas od lat różne "miernoty" od lat powtarzają z uporem maniaka - że "... królowa może być tylko jedna....", lecz Tina Turner - nie potrzebowała żadnych tytułów.
Jako dziecko lat 80 z jakiegoś, nawet pozamuzycznego powodu, Panią Tinę zawsze mocno lubiłem. Tak jak napisał Inkwizytor, jej teledyski w latach 80 i na początku 90 królowały w TV, zawsze mi się podobały i na nie czekałem. Mój ulubiony był z Davidem Bowiem. Dodatkowo byłem wielkim fanem Mad Maxa i bardzo podobała mi się też piosenka i jej rola w "Mad Max III". Jestem teraz na etapie powtarzania sobie madmaxów z dziećmi* (w ramach nieformalnej serii "klasyka kina") i teraz właśnie czeka nr 3, którego prawie nie pamiętam - film mi się chyba jednak nie podobał wtedy. Dodam jeszcze, że mieliśmy wtedy, w latach 80 taką sąsiadkę, dobrze zrobioną "pięćdziesiątkę", która wyglądał jak Tina T. Niezwykłe wrażenie zrobił też na mnie usłyszany gdzieś fragment "Steamy Windows" - ten moment pamiętam do dziś.
Wieczny odpoczynek Pani Tino!
* część II Mad Maxa jest rzeczą wybitną i archetypiczną dla wszelkich świrów postapokaliptycznego świata