Rok 1979 – dla mnie piękne wspomnienie.
Prywatnie – zmieniłem wtedy stan cywilny (mam szczęście, że małżonka wytrzymała ze mną do dziś).
Jako małżeństwo studenckie zmienilśmy akdemik (studiowałem w Łodzi na Politechnice). Kto zna Lódź, wie o co chodzi. Z „Czwórki” na Al. Politechniki przenieśliśmy się do „Ósemki” na Świerczewskiego. Trochę dalej do ulubionego Radia Żak, ale działałem w nim dalej w redakcji muzycznej. Ba! Objąłem nawet po Marku Niedźwieckim stanowisko szefa redakcji (on nie miał już na to czasu, bo zaczął pracować w Radiu Łódź)
Plebiscyt na najlepszą płytę roku 1979 przeprowadziłem, ale tym razem nie biegałem po akademikach od pokoju do pokoju z listą (jak w 1978 roku). Pomogli mi tym razem koledzy z redakcji.
A propos – listę znalazłem i kiedyś tu wam ją wrzucę. To ciekawe, jak wtedy ludzie reagowali na nowości (pomyślcie o sobie, jak mamy robić rok 2022).
Będę oczywiście dorzucał moje typy, jakieś zestawienia.
Na początek będzie to album kanadyjskiej grupy Triumph.
Dlaczego? Przypadek. W prenumerowanym przeze mnie piśmie muzycznym jes aktualniet wkładka o tej grupie.
Triumph - Just a Game
Płyta „Just a Game” została uznana za drugi najlepszy album zespołu.
Znałem ją od dawna, ale nie słuchałem wieki całe. Zrobiłem to dzisiaj i...
Zgadzam się, że jest to nietuzinkowy produkt. Zespół ma swój rozpoznawalny styl.
Wiem, że na porzedni album z 1977 roku (Rock & Roll Machine) zwróciłem uwagę co niektórych z was przy głosowaniu. Może tym razem będzie podobnie. Krótka płyta (36 minut).
Top utwory:
- Lay It On The Line - 4:00 – riff + melodia + wokal
- Young Enough To Cry - 6:00 – świetny blues
- Just A Game - 6:10 – dłuższa forma, coś w stylu Styx
- Fantasy Serenade - 1:40 – miniaturka na gitarę akustyczną
- Hold On - 6:00 – wielki przebój z tego albumu
- Suitcase Blues – finałowy profesjonalnie z uczuciem zagrany blues
RYM - (Hard Rock, Progressive Rock, AOR)