Pink Floyd

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: Bartosz, Dobromir, gharvelt, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Heartbreaker
album CD
Posty: 1553
Rejestracja: 28.03.2009, 08:16

Re: Pink Floyd

Post autor: Heartbreaker »

I Wet Dream i Broken China bardzo lubię.
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14977
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Pink Floyd

Post autor: B.J. »

David Gilmour skończył wczoraj 78 lat. Wszystkiego najlepszego :!: :)

Czekamy na nową płytę.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4343
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: Pink Floyd

Post autor: Monstrualny Talerz »

Jutro, 28 marca 2024 r. obchodzimy 30 rocznicę wydania "najnowszej" płyty Pink Floyd, czyli Division Bell (bo Endless River się nie liczy).
Powoli obrastam mchem, miałem kupioną wtedy oryginalną kasetę, która nawet raczyło wciągnąć.

Kiedyś bardzo lubiłem, ba nawet to chyba była pierwsza płyta PF, którą posłuchałem i poznałem tak w pełni. Nieodłączne wspomnienia z wycieczkami w góry, w Tatry, właściwie wielu kolegów słuchało i lubiło. Ale muszę przyznać, że z biegiem lat znacznie DB obniżyła u mnie swoje loty. Obecnie pozostały bardzo pozytywne emocje i wspomnienia, ale gdy sobie słucham całości to jednak wydaje mi się to dość miałkie, plastikowe i na siłę "pinkfloydowe". Środek mocno przynudza. Ale końcówka od Coming Back To Life, przez Keep Talking, Lost for Words i oczywiście High Hopes to są jednak mocarze nad mocarzami.
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14977
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Pink Floyd

Post autor: B.J. »

B.J. pisze: 30.09.2024, 20:16 Obrazek

Pink Floyd - The Broadcast Collection 1967-1970 (2022) 5cd
Wydawnictwo o kwestionowanej oficjalności. 8)
Nabyłem głównie z uwagi na 2 pierwsze dyski, gdzie jest lub bywa Syd Barrett, gdyż o ile lubię Pink Floyd, to zespół z Barrettem w składzie znajduję frapującym, fascynującym i niezwykle, wyjątkowo oryginalnym, choć lot ten był krótki i niezbyt wzniosły. Ale dla mnie to crème de la crème. I nawet jak spadnie na podłogę, dalej jest tym samym kremem, jedynie tylko upadłym na podłogę. :)
No i jestem przy drugiej płycie dopiero i jest mi dobrze.
Przesłuchałem całość, choć na raty, ale z przyjemnością, mimo, że na dyskach bez Barretta niby nie ma Barretta, ale... czy aby na pewno? Słyszę wyraźnie brak Barretta i grupę zdolnych muzyków pragnących za wszelką cenę udowodnić, że są równie oryginalni i często idzie to w stronę nieautentycznego dziwactwa, a zarazem pozbawione jest barrettowskiej melodyki. Zatem panowie błądzą, ale zaprawdę powiadam Wam, błądzą w słusznej sprawie, gdyż już po tym okresie błędów i wypaczeń w końcu wydostają się na właściwe swej późniejszej twórczości tory. Tak więc mamy tu na pięciu dyskach alternatywną wersję Pink Floyd barrettowskiego, postbarrettowskiego i wczesnowatersogilmourowrightomasonowskiego. 8)
A konkrety są takie:

CD1: Live Radio 1967
1-1 Pow R. Toc H.
1-2 Astronomy Domine
1-3 Scarecrow
1-4 The Gnome
1-5 Mathilda Mother
1-6 Set The Controls For The Heart Of The Sun
1-7 Reaction In G
1-8 Flaming
1-9 Vegetable Man
1-10 Scream Thy Last Scream
1-11 Jugband Blues
1-12 Pow R. Toc H.
1-13 Green Onions
1-14 Tomorrow's World (Instrumental)

CD2: Live Radio 1968
2-1 Murderotic Woman (Careful With That Axe, Eugene)
2-2 The Massed Gadgets Of Hercules (A Saucerful Of Secrets)
2-3 Let There Be More Light
2-4 Julia Dream
2-5 Set The Controls For The Heart Of The Sun
2-6 Astronomy Domine
2-7 Flaming
2-8 Set The Controls For The Heart Of The Sun
2-9 Let There Be More Light
2-10 Astronomy Domine
2-11 Interstellar Overdrive
2-12 Let There Be More Light
2-13 Point Me At The Sky
2-14 Embryo
2-15 Baby Blue Shuffle In D Major
2-16 Intersteller Overdrive

CD3: Live Radio 1969 (Part 1)
3-1 Set The Controls For The Heart Of The Sun
3-2 A Saucerful Of Secrets
3-3 Astronomy Domine
3-4 Careful With That Axe, Eugene
3-5 Interstellar Overdrive
3-6 The Beginning (Green Is The Color)
3-7 Beset By Creatures Of The Deep
3-8 A Saucerful Of Secrets

CD4: Live Radio 1969 (Part 2)
4-1 Daybreak
4-2 Nightmare
4-3 The Narrow Way Three
4-4 The Beginning (Green Is The Colour)
4-5 Moonhead
4-6 Careful With That Axe, Eugene
4-7 A Saucerful Of Secrets

CD5: Paris Theatre 1970
5-1 Introduction by John Peel
5-2 Embryo
5-3 Fat Old Sun
5-4 Green Is The Colour
5-5 Careful With That Axe Eugene
5-6 If
5-7 Atom Heart Mother

Zatem kończy się to wszystko koncertowym Atom Heart Mother z okresu, kiedy jeszcze album ten był nagrywany, a tytułowy utwór wygląda tu inaczej niż na płycie. Nie jest tak perfekcyjny, ale aranżacja jest bogata i zawiera elementy w wersji studyjnej nieobecne, co samo w sobie jest dla fana ciekawą okazją do wejrzenia w anatomię twórczości zespołu w tym nowoformacyjnym okresie.
Ogólnie jestem wielce kontent z przesłuchania tej pozycji i będę wracał - pewnie najczęściej do dwóch pierwszych dysków i do piątego, choć okres przejściowy też ma swój przewrotny urok.
Polecam :!:
Awatar użytkownika
Inkwizytor
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4196
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Pink Floyd

Post autor: Inkwizytor »

Ciekawe wydawnictwo i jak za 5 CD fajna cena, sprawdziłem na allegro. Trzeba przyznać, że kolekcjonerzy i maniacy bootlegów znają te koncerty od lat. Szczególnie ostatni z Paris Theatre z Londynu z 70. Pojawiał chyba pod setką nazw - najsłynniejsza wersja to Libest Spacement Monitor. Jako jeden z lepiej brzmiących bootlegów i rzecz wartą poznania i posiadania opisywał pod koniec w specjalnym rozdziale Sławomir Orski w książce Psychodeliczny Fenomen. Pamiętam jak czytałem o tym z drżeniem rak. I marzyłem by posłuchać kiedykolwiek tych owianych legendą nagrań. W ogóle w tej książce w wielu rozdziałach przewija wątek nielegalnych płyt np. British Winter Tour 74 czy Best of Tour 72 - gdzie można było zetknąć się z pierwotnymi niedoskonałymi wersjami przyszłych floydowskich klasyków. To była dla mnie pasjonująca lektura i "nauka" - jak ważne w przypadku niektórych artystów są bootlegi. Wracając do tematu - show z Paris Theater jest bardzo dobry. Wcześniejsze radiowe rarytasy też są intrygujące jak Moonhead.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14977
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Pink Floyd

Post autor: B.J. »

Artykuł znaleziony podczas szukania odpowiedniego tytułu dla znanej suity.
Obrazek
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14977
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Pink Floyd

Post autor: B.J. »

Gacek pisze: 30.11.2024, 23:58 Pink Floyd - Meddle
Obrazek
Odebrałem wreszcie auto od lakiernika. Zapomniałem zupełnie że w odtwarzaczu kisił się od dawna ten album no i jakoś tak samo wyszło. Odpaliłem One Of These Days, później jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz i dopiero słuchałem dalej. Ten utwór to czysty przekaz pierwotnej energii a w ciasnej zamkniętej przestrzeni ta siła dudniącego basu uderza słuchacza jeszcze mocniej. Lepszego otwarcia koncertu rockowego też sobie nie wyobrażam. Zresztą Mason do dziś tego używa.
Później dla kontrastu A Pillow Of Winds. Gitara Gilmoura to jest cudo, jak tak niewiele potrafi zdziałać tak wiele. Tego też można słuchać w nieskończoność. Właściwie dopiero ten nieszczęsny pies - wokalista na chwilę wyrywa z letargu ale niech im będzie. Dalej Echa, to już nie ma co komentować. Magia.
Kiedyś przez chwilę myślałem że ten album mi się znudził. Teraz myślę czy on może się w ogóle znudzić?
esforty pisze: 01.12.2024, 11:40 Obrazek
Bardo Pond - Amanita 1996

To ja też psychodelicznie 8) , choć nie tak doniośle (?)
Zerknąłem w RYM, a tam ... 594 recenzji Meddle, głównie cztero i więcej gwiazdkowych, wobec 42 Amanity, już nie tak jednorodnych w wymowie. Ot, sprawiedliwość historyczna :wink:
Co prawda, to jak poczytać o filadelfijskim kontynuatorze psychodelicznej estetyki, to i oni gdzieś tam przyznają się do wpływu PF.
Szczęściem 8) , zupełnie tego nie słychać, jeśli nie liczyć krótkiego wtrętu gitarowego, gdzieś w środkowej części płyty, która owszem, jest za długa i jest co wywalić... z kwadrans edytowania/ skracania dobrze by zrobił Amanicie.
Ale i Meddle , to nie monolit- pastiszowy banał San Tropez walczy o lepsze z wyciem psa okraszanym taką sobie partią pianinka pt. Seamus, a to nie koniec <prztyczków> bo i wiodący Echoes ma miejsca bardziej kojarzące się z oglądaniem schnącej ściany (dostanę bana, czy nie dostanę???) niż z ekscytującym popisem inwencji twórczej.
Ale, nie złośćcie się, to opinia osoby słynącej z uprzedzeń :oops: :oops: :oops: .
Wracam do Bardo Pond, zetknąłem się z nimi przy coverze Roxy Music, In Every Dream Home A Heartache, piosenki dla której mam predylekcję, ponadprzeciętną. Tak mnie przywiodło do albumu nr 4 zespołu.
Myślę, że najmniej przyciąga do tej muzyki, sposób użycia głosu Isobel Sollenberger, taki trochę nijaki, ale Ona gra też na flecie, co jest słyszalne, nawet podczas shoegaze' owej jatki, jaka się przydarza miejscami.
Reszta to wielościenna bryła narkotycznej, dwugitarowej porcji muzyki, dająca się identyfikować z Colour Haze, My Bloody Valentine, Sonic Youth min. i nie jest to jakieś tępe naśladownictwo.
Co tam!!! Polecę też wielbicielom Meddle :wink:
Tak oto Dinozaur pomaga promować młodych(?) artystów! 8)

A z tym psem to jak to słyszycie - trzyma się on z grubsza tonacji, czy nie bardzo? Bo ja myślę, że lepiej niż liczni repreprezentanci użytkowej sztuki współczesnej.
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9974
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Pink Floyd

Post autor: Leptir »

B.J. pisze: 01.12.2024, 13:21 A z tym psem to jak to słyszycie - trzyma się on z grubsza tonacji, czy nie bardzo? Bo ja myślę, że lepiej niż liczni repreprezentanci użytkowej sztuki współczesnej.
To raczej tonacja trzyma się (z grubsza) psa. ;) Czym Floydzi wyprzedzili o wiele lat dzisiejsze podstawowe narzędzie popu i hip-hopu - czyli autotune. Zgodzę się tu z esfortym, jeśli chodzi o nierówność „Meddle" - ale w przypadku psychodelii jest to immanentna część stylu, bez której psychodelia przestałaby być psychodelią. :)
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5724
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: Pink Floyd

Post autor: Crazy »

Zawsze wszyscy wieszają nomen omen psy na tym biednym Seamusie. A ja bardzo lubię ten numer :D Z całą pewnością bardziej od otwierającego One Of These Days, który uchodzi za wielkie dzieło i zresztą Gacek powyżej ładny pean na jego cześć napisał. A mi on się wydaje jakiś bezduszny. Na szczęście potem wchodzi Pillow of Winds i robi się naprawdę dobrze.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4576
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Pink Floyd

Post autor: Gacek »

Pies to widać motyw przewodni albumu skoro większość wpisów dotyczy właśnie jego 8)
Jaki tam pean. Ja poprostu poczułem niesamowitą więź z maszyną kiedy na obrotomierzu robi się czerwono, silnik gra cudowną metaliczną melodię a w głośnikach rozpędza się ta maszyna napędzana basem i perkusją. Cudownie mi to wszystko gra. A czy to odkrywcze, skomplikowane czy nowatorskie? Pewnie nie ale czy musi? W przypadku tego utworu pasuje mi trochę słowo groove czyli coś nie do końca uchwytnego co buja słuchaczem i pozwala się nieść strumieniowi dźwięku który zmienia się w czystą energię. Niektóre metalowe zespoły potrafiły to czasem uchwycić.
Pewnie progresywny nerd zaraz by napisał że Floydzi to taki banał... Henry Cow (na przykład) to by wszystko zrobił lepiej. Tylko nie widzę sytuacji życiowej w której mógłbym chcieć posłuchać Henry Cow. A w samochodzie... No może jakbym jeździł Wartburgiem :twisted:
Fenomen tego albumu i w ogóle Floydów to właśnie prostota a otwieracz przypomina że rock progresywny to dalej rock a nie anemiczna muzyka dla emerytów. Dalej już kombinują inaczej, może bywają lekkie nierówności ale co można zarzucić Fearless czy San Tropez ? Że to tylko dobra piosenka?
A Echoes że co? Że to piosenka tylko taka rozwleczona? Że to przegadane? Ale nic więcej nie potrzeba, jak zespół wychodzi z psychodelicznej mgły w środkowej części to jeden z najważniejszych momentów historii rocka. Zresztą początek jakże prosty też jest pomnikiem.
Wielkość floydów polega na tym że oni pozostali na zawsze zespołem rockowym i nie musieli nikomu nic udowadniać a ja nie muszę pisać peanów bo muzyka broni się sama. Zresztą o klasie artysty świadczy też to ilu ludzi z różnych muzycznych światów się nim inspiruje. Floydzi to był zawsze top topów i nadal jest. Tak samo jak gitarowym mentorem jest nadal Gilmour choć można by wymieniać gitarzystów którzy grają szybciej i lepiej. Zresztą niedawno o tym gadaliśmy.
esforty
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4475
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Pink Floyd

Post autor: esforty »

Gacek pisze: 01.12.2024, 17:04 ...
Fenomen tego albumu i w ogóle Floydów...
Właśnie- fenomen zespołu Pink Floyd. Jest kilka składników!
Jednym z nich jest, że twórczość zespołu jako taka, może wystarczać odbiorcom za cały muzyczny świat, że nie potrzebują żadnych tam... Bordo Pond czy innych wydziwiań, by doznawać wrażeń estetycznych czy emocji wprost, że można odłożyć pomysł na poszukiwanie dla siebie czegoś nowego, głęboko do szuflady... bo przecież mam swój zespół, on mi załatwia wszystkie emocje muzyczne.
Mnie taki wybór, może się, podobać lub nie, ale muszę przyjąć do wiadomości, ten stan rzeczy.
Chciałem polecić Amanitę (bo zespół Bordo Pond na Forum wspominano kilkukrotnie, więc to nie taki znów, wynalazek).
Znalazłem Gacku, Twój wpis o Meddle i wymyśliłem sobie, że mogę się, pod ten, podpiąć i tym samym podbarwić <polecankę>. Oczywiście uznałem, iż <lekka prowokacyjka> może się temu przysłużyć, bardziej.
Efekt: odsyła się mnie do sekcji Boney M (nie wiem czy takowa, jest na Forum, ale i tak nie najgorzej bo przecież p. Werner, czy ta druga... ech!).
Amanity, nikt nie posłuchał, a zespół PF, nadal Wielki (dużą literą, właśnie), ot.


W kategoriach bezwzględnych Meddle, to jest, przecież, dobra płyta. Są inne, takie którym Koledzy stawiają ołtarze, bez mała, a mnie wydają się owych honorów, niegodne. Nie będę wymieniał, bo ten wpis ma charakter nie konfrontacyjny.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14977
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Pink Floyd

Post autor: B.J. »

esforty pisze: 01.12.2024, 20:56 Amanity, nikt nie posłuchał
Dajże chwilę... a poza tym taka prawda: kropla drąży skałę.
esforty pisze: 01.12.2024, 20:56a zespół PF, nadal Wielki (dużą literą, właśnie), ot.
Obrazek
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4576
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Pink Floyd

Post autor: Gacek »

esforty pisze: 01.12.2024, 20:56 Właśnie- fenomen zespołu Pink Floyd. Jest kilka składników!
Jednym z nich jest, że twórczość zespołu jako taka, może wystarczać odbiorcom za cały muzyczny świat, że nie potrzebują żadnych tam... Bordo Pond czy innych wydziwiań, by doznawać wrażeń estetycznych czy emocji wprost, że można odłożyć pomysł na poszukiwanie dla siebie czegoś nowego, głęboko do szuflady... bo przecież mam swój zespół, on mi załatwia wszystkie emocje muzyczne.
Ciekawa opinia. Nie wiem czy to miałeś na myśli ale...... jeżeli istnieje jeden zespół który wystarczyłby żeby z grubsza wypełnić mój muzyczny świat to mógłby nim być Pink Floyd. Beatlesowskie piosenki są, psychodelia jest, eksperymenty są (czasem mniejsze a czasem większe), nastrojowe ballady są, lekkie piosenki jak i cięższe bardziej rozbudowane utwory, motoryczne rockowe numery a jakże! Można by tak wyliczać. Może uniwersalność stanowi o fenomenie zespołu?
Bo czasem to już wydaje mi się że każdy kto tylko się rusza inspirował się Pink Floyd. Ostatnio gdzieś Trent Reznor opowiadał o tym jakim to dla niego było kamieniem milowym The Wall. Teraz czytam że Miley Cyrus gada podobne rzeczy i nawet wykonuje na żywo covery zespołu.
esforty pisze: 01.12.2024, 20:56 W kategoriach bezwzględnych Meddle, to jest, przecież, dobra płyta. Są inne, takie którym Koledzy stawiają ołtarze, bez mała, a mnie wydają się owych honorów, niegodne. Nie będę wymieniał, bo ten wpis ma charakter nie konfrontacyjny.
Konfrontacyjny charakter to dla mnie mają takie smęty jakichś dziwnych ludzi (nie z FD) w stylu... Pink Floyd to jest słabe bo osiągnęli sukces a prawdziwa sztuka to jest jak kot chodzi po klawiszach, wokalista mamrocze coś w swoim języku, zespół zna tylko 15 osób na świecie a muzycy żywią się energią z kosmosu bo nie stać ich na jedzenie :wink:
Przy całej fascynacji zespołem miałem też okresy kiedy myślałem że Meddle już zdarłem i też bym napisał wtedy pewnie tekst o tapecie 8)
Tylko to nie ujmuje nic muzyce. Rozumiem takie opinie.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4343
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: Pink Floyd

Post autor: Monstrualny Talerz »

Z Pink Floyd najfajniejsze i najgorsze jednocześnie jest to, że te płyty zna się na pamięć. Więc trzeba sobie dawkować, tak raz na rok, wtedy dopiero przypomina się jak jest to absolutnie genialne.

I co ważne jeszcze nieprawdopodobna produkcja, gdzie każdy detal ma znaczenie. Dlatego też ta muzyka jest tak dobra, w rzeczywistości to nie są "proste pioseneczki" jak eksperci od awangardy by chcieli, ale żmudna praca producencka, gdzie jest kilkanaście ścieżek pod spodem i to dopiero robi robotę. Do tego: cała historia zespołu, właśnie zróżnicowanie, okładki płyt, a wszystko ma sens i układa się w jednoznaczny "styl pinkfloyd", kopiowany na milion sposobów. Jedyne nad czym można ubolewać, to że tych płyt jest tak mało.

A z drugiej strony próbowałem przesłuchać ostatnio ostatniego Gilmoura i niestety utknąłem w okolicy utworu czwartego, jakoś mnie wynudziło za bardzo.
ODPOWIEDZ