Przy muzyce o turystyce ;-)
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Koprowy...no może niecały, Koprowa Kopa raczej...widać na tym zdjęciu.
Nie on wszak był celem owej wyrypy.
Nie on wszak był celem owej wyrypy.
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Dzięki... nie wiem co powiedzieć. Dostarczyłeś mi niesamowitych wzruszeń. PRZEPIĘKNIE.
Na Hruby zawędrowałeś?
Na Hruby zawędrowałeś?
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
O, miło słyszeć, dzięki:-).
Na Furkot dotarliśmy akurat na zachód słońca. Noc na szczycie...ile już tych nocy było pod rozgwieżdżonym niebem, a każda magiczna na swój sposób. Potem wschód słońca. Nie był szczególnie spektakularny, ale pełna klatka plus świetny tele Kuby zrobiły swoje. Krótka medytacja na Hrubym i szybkie zejście nad Capi Staw, aby ponownie wznieść się o 300 metrów na Szczyrbski Szczyt wśród tabunów ludzi (sic!).Crazy pisze: Na Hruby zawędrowałeś?
Słowem, bardzo udany weekend:-)
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4167
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
To w końcu gdzie był Pratt, bo się pogubiłem? Koprowy Szczyt jest jeszcze w planach na październik, zobaczymy jak to wyjdzie.
Co do dramatycznej przygody Crazy`ego: jak widać Otargańce nie dają nic za darmo. U mnie też nie zakończyło się bez ofiary, bo gdzieś 2h przed końcem oderwała mi się podeszwa w wydawało mi się "niezniszczalnych butach" i resztę musiałem drałować na boso po kamyczkach, co nie było zbyt łatwe i przyjemne.
Co do dramatycznej przygody Crazy`ego: jak widać Otargańce nie dają nic za darmo. U mnie też nie zakończyło się bez ofiary, bo gdzieś 2h przed końcem oderwała mi się podeszwa w wydawało mi się "niezniszczalnych butach" i resztę musiałem drałować na boso po kamyczkach, co nie było zbyt łatwe i przyjemne.
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
No jak to, gdzie? Przecież napisałem i fotorelację wkleiłem:-)
To było tak: Szczyrbski Staw->Dol. Furkotna->Bystry Przechód->Furkotny Szczyt (nocleg)->Hruby Wierch->Dol. Młynicka (Capi Staw)->Szczyrbski Szczyt->Dol. Młynicka->Sz. Staw
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4167
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Dziękuję za wyjaśnienie, teraz już wszystko łapię. Niestety ostatnimi czasu mój mózg pracuje na 1/5 mocy fabrycznej i trudno ogarniać pewne fakty tu i tam
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Pierwszy raz w życiu byłem w Górach Stołowych. Super! Trafiliśmy chyba w idealny czas, bo główne nasze dni operacyjne, to był poniedziałek-wtorek, ani weekend, ani długi weekend, i ludzi była bardzo ograniczona ilość. Best moment: Błędne Skały. Podobno bywa tam tłoczno, my jednak przeszliśmy je niemal całkiem sami, nie licząc rodzinki, gdzie dwoje dzieci dostarczyło nam dodatkowej rozrywki (musiałem dać chłopcu kwitek z pensjonatu za opłatę klimatyczną, żeby mnie przepuścił w wąskim miejscu ), a dwoje starszych państwa - inspiracji, żeby za ileś lat też mieć tyle samozaparcia, żeby przeciskać się przez ten labirynt. Trasę oświetlało nam poranne słońce przedzierające się przez różne szczeliny i tworzące bajkowe gry świateł. Szliśmy zupełnie własnym tempem, bez pośpiechu, bez czekania. Zdjęcia w opracowaniu, może coś wrzucę.
Wszystkie inne miejsca też mi się podobały, czterodniowy wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę i jeszcze taka pogoda!
Wszystkie inne miejsca też mi się podobały, czterodniowy wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę i jeszcze taka pogoda!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6829
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Byliśmy tam całą rodziną jakieś 10 lat temu - było świetnie.
A w tym roku pierwszy raz w życiu byliśmy w Grecji, konkretnie w Atenach i przy okazji w Pireusie. Jestem absolutnie zachwycony i trudno mi wrócić do rzeczywistości. Dziś ogarniam pracę, później wrzucę jakieś fotki. Mnie osobiście Ateny podobały się bardziej, niż inne europejskie stolice, które jak do tej pory zwiedziłem, nawet Rzym czy Paryż.
vertical_invader
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
O... to ciekawe, co piszesz. Bo w sensie "urody" Ateny a Rzym są nie do porównania wg mnie - tzn. Rzym jest miastem przepięknym i niezwykłym, no a Ateny to jest wielki chaos i hałas i wiele miejsc urodą bynajmniej urodą nie grzeszy - a żeby nie skłamać - są wręcz brzydkie. Natomiast ja lubię ten ateński chaos - może dlatego, że mam w Atenach kumpla, z którym podczas podczas ostatniej wizyty (przed dwoma laty) wędrowałem po ateńskich sklepach z płytami. Konkludując, aura Aten bardzo mi odpowiada, ale żeby powiedzieć o Atenach, że są "piękne", no to bym się nie odważył
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6829
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
O urodzie Aten pisałem właśnie z całą świadomością, że to sprawa mocno subiektywna (ja jestem od lat zafascynowany Grecją - a moja pierwsza wizyta w tym kraju jeszcze bardziej wzmocniła tę fascynację... mogę jeszcze napisać, że z urodą Aten jest analogicznie, jak z free jazzem - a ja lubię free jazz ). Inna sprawa, że Rzym też wydał mi się pełen chaosu i hałasu. W każdym bądź razie Ateny wywarły na mnie mocniejsze wrażenie, niż Rzym. A przed wizytą w Atenach właśnie Rzym był moim prywatnym liderem, jeżeli chodzi o najpiękniejsze miasto, jakie zwiedziłem.
PS. Sklepów z płytami nie zwiedzałem - chodziliśmy z żoną i synem po zabytkach i muzeach. Jakiś sklep z winylami mignął mi po drodze - ale już nie pamiętam, w jakiej części Aten to było.
PS. Sklepów z płytami nie zwiedzałem - chodziliśmy z żoną i synem po zabytkach i muzeach. Jakiś sklep z winylami mignął mi po drodze - ale już nie pamiętam, w jakiej części Aten to było.
vertical_invader
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Z europejskich stolic głównie większości nie widziałem. Ale Rzym, Paryż, Ateny, Wiedeń, Budapeszt, Wilno... Kopenhaga i Oslo... Warszawa. Dla mnie wszystkie bledną przy Pradze. Jedyne duże miasto, w którym byłem, które podobało mi się mimo wszystko jeszcze bardziej, niż Praga, to Londyn. Ale celowo go pominąłem, bo przecież Anglia to nie Europa ;-(
(Have you ever been to Europe? - No, why would I?)
(Have you ever been to Europe? - No, why would I?)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
A u mnie z kolei jest tak, że byłem - licząc lekką ręką - może w 25 europejskich stolicach. Ale nie byłem akurat ani w Londynie ani w Paryżu - dwa razy byłem o włos od Paryża, ale w ostatniej chwili rezygnowałem i zostawałem w innym miejscu Francji. A w UK do tej pory nie byłem ani razu i się raczej nie wybieram. Praga jest bardzo wysoko w moim topie (zresztą odwiedziłem ją bodaj największą ilość razy po... Warszawie ). Jeszcze wyżej Madryt, Lizbona i Tallinn. Na przeciwległym biegunie Berlin i Bukareszt (akurat tylko Bukareszt, bo pozostała część Rumunii super).
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5768
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
O proszę, wreszcie jakieś ciekawe dla mnie wypowiedzi w tym wątku, względem którego od dłuższego czasu odnosiłem wrażenie, iż powinien się nazywać "Przy muzyce o wędrowaniu po górach" Zwiedzanie miast, w tym stolic, to właśnie mój sposób na turystykę. Interesują mnie niezwykłe zabytki, zbiory dzieł sztuki czy choćby klimatyczne uliczki starych miast. Co prawda do wyniku Okechukwu aktualnie bardzo mi daleko, za to plany nadrabiania na następnych kilkanaście lat ambitne.
Londyn odwiedziłem stosunkowo niedawno, późną jesienią ubiegłego roku (2024.11), i kilka rzeczy mnie pozytywnie zaskoczyło, w tym najbardziej pogoda! Inaczej wyobrażałem sobie słynną angielską pogodę, tj. znacznie gorzej Tymczasem to wylatując z Polski musiałem znosić paskudny deszcz ze śniegiem, a w Londynie przywitało mnie kilkanaście stopni na plusie i brak deszczu, a do tego często było słonecznie. Może jednak miałem szczęście i trafiłem na dobry okres. Poniżej piękna pogoda, a na jej tle Kensington Palace, Royal Albert Hall oraz King Charles Street.
W Londynie niestety nie miałem okazji zobaczyć panoramy miasta (nie licząc specyficznej, nocnej panoramy części City), co zazwyczaj też figuruje wysoko na mojej liście must see. W Paryżu (2022.06) miałem takich widoków niemało, z czego najbardziej imponujący ten z tarasu Tour Montparnasse.
Przytoczony Budapeszt również wspominam bardzo dobrze (poniżej widok z Bazyliki Św. Stefana, 2018.09).
Co do Berlina, aż tak krytyczny nie jestem. W pewnym sensie nawet odbieram pozytywnie, chociaż tylko ze względu na niektóre lokalizacje. Ostatnio (2023.06) pozwoliłem sobie trochę naciągnąć granice i zobaczyłem m.in. poczdamski kompleks Sanssouci - absolutnie warto.
Dopisuję się do grona zwolenników Pragi. Wprawdzie tam byłem tylko raz (2015.10), choć w samych Czechach wizytowałem jeszcze kilkukrotnie, tylko w innych miejscowościach. Natomiast Rzym oraz Ateny należą do ścisłej czołówki moich najbliższych planów turystycznych. Ten rok niestety zmuszony jestem odpuścić, za to 2025 i 2026 już wchodzą w grę, dlatego rekomendacje wartych odwiedzenia miejsc (zabytki, muzea, punkty widokowe) w tych miastach przyjmę z nieskrywaną satysfakcją
Londyn odwiedziłem stosunkowo niedawno, późną jesienią ubiegłego roku (2024.11), i kilka rzeczy mnie pozytywnie zaskoczyło, w tym najbardziej pogoda! Inaczej wyobrażałem sobie słynną angielską pogodę, tj. znacznie gorzej Tymczasem to wylatując z Polski musiałem znosić paskudny deszcz ze śniegiem, a w Londynie przywitało mnie kilkanaście stopni na plusie i brak deszczu, a do tego często było słonecznie. Może jednak miałem szczęście i trafiłem na dobry okres. Poniżej piękna pogoda, a na jej tle Kensington Palace, Royal Albert Hall oraz King Charles Street.
W Londynie niestety nie miałem okazji zobaczyć panoramy miasta (nie licząc specyficznej, nocnej panoramy części City), co zazwyczaj też figuruje wysoko na mojej liście must see. W Paryżu (2022.06) miałem takich widoków niemało, z czego najbardziej imponujący ten z tarasu Tour Montparnasse.
Przytoczony Budapeszt również wspominam bardzo dobrze (poniżej widok z Bazyliki Św. Stefana, 2018.09).
Co do Berlina, aż tak krytyczny nie jestem. W pewnym sensie nawet odbieram pozytywnie, chociaż tylko ze względu na niektóre lokalizacje. Ostatnio (2023.06) pozwoliłem sobie trochę naciągnąć granice i zobaczyłem m.in. poczdamski kompleks Sanssouci - absolutnie warto.
Dopisuję się do grona zwolenników Pragi. Wprawdzie tam byłem tylko raz (2015.10), choć w samych Czechach wizytowałem jeszcze kilkukrotnie, tylko w innych miejscowościach. Natomiast Rzym oraz Ateny należą do ścisłej czołówki moich najbliższych planów turystycznych. Ten rok niestety zmuszony jestem odpuścić, za to 2025 i 2026 już wchodzą w grę, dlatego rekomendacje wartych odwiedzenia miejsc (zabytki, muzea, punkty widokowe) w tych miastach przyjmę z nieskrywaną satysfakcją
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Jak ładnie! O Londynie mógłbym dużo, tak dużo, że aż nie dam rady Rzym i Ateny poznałem tylko po podstawowych landmarkach i to za dzieciaka (nie licząc kilkugodzinnego pobytu w Rzymie w zeszłym roku), więc nie pomogę. Natomiast opowiem krótko o Paryżu, gdzie byłem "trzy" razy, co brzmi dumnie, ale jest ściemą, bo zawsze był to tylko przystanek na drodze między Bretanią (gdzie przez dwa lata mieszkali moi rodzice) a Warszawą.
1. Dwa dni z dwoma noclegami. Pierwsze wrażenie fatalne: wysiedliśmy z TGV (w którym zresztą zrobiło mi się niedobrze) na dworcu nie pamiętam którym i od razu rzucił mi się w oczy syf dookoła i w ogóle było brzydko. Wrażenie to postępowało, gdy postanowiliśmy naszym zwyczajem udać się piechotą ku miejscu postoju (hostel gdzieś koło Placu Bastylii); po drodze było brzydko, a najgorszy był hostel. Następnie:
- Notre-Dame przygnębiła nas atmosferą "jaskini zbójców", parafrazując Biblię - można było się domyślić, że jest wstrząsająco piękna, ale chciało się tylko jak najprędzej wyjść na zewnątrz
- z kolei w Sacre Coeur było całkiem sakralnie i bardzo ładnie, z tym widokiem na czele
- zadziwiająco podobało nam się na Eifflu, gdzie w miarę możliwości weszliśmy z buta, omijając przerażającą kolejkę
- zadziwiająco nie podobało nam się na klasycznych przejściach typu Pola Elizejskie, Tuileries, pod Luwrem itp., jak też zupełnie nie weszliśmy w klimat paryskich uliczek, kafejek i co tam zawsze opiewają
- wszędzie były płatne kible i ludzie, z którymi nie da się dogadać, a także dużo bezdomnych - generalnie wracaliśmy do W-wy z zaskakującą dla nas samych konkluzją, że Paryż jest be!
2. Dwa dni z jednym noclegiem. Tym razem trafiliśmy wreszcie na coś, co naprawdę nam się podobało, mianowicie Muzeum Rodina i również okoliczne uliczki jakoś nas bardziej zachęciły. Za to kiedy gdzieś w ogrodach przed tym wielkim budynkiem ze złotą kopułą usiedliśmy sobie na trawce, żeby skonsumować zakupiony w sklepie prowiant, od razu wychynął zza węgła smutny Francuz i nas pogonił. W Londynie by tak się nie stało!
Dość fajnie (tylko potwornie gorąco) było też w Ogrodach Luksemburskich i w okolicy, w dzielnicy studenckiej (chyba) trafiliśmy na coś na kształt parady równości. Miało to swoje dobre strony: można było łazić środkiem dużych ulic, bo były wyłączone z ruchu; oraz złe: nie bardzo wiedziałem, co mam swoim 10-/12-letnim dzieciom odpowiedzieć w ramach tolerancji i budowania mostów, kiedy pytały, dlaczego po sklepie, gdzie chcieliśmy kupić wodę, bo było, jako się rzekło, gorąco, łażą panowie w samych majtkach
3. Jeden dzień bez noclegu - i wreszcie trafiony! Byłem wtedy sam, w dwóch miejscach, między którymi sobie spokojnie pochodziłem. Cmentarz Pere-Lachaise - dla mnie zdecydowany numer jeden całego miasta (!), mógłbym tam spędzić cały dzień. Oraz Muzeum D'Orsay - dla odmiany numer dwa. Z D'Orsaya musiałem wyjść wcześniej, niż bym chciał, bo samolot nie chciał poczekać. Było tam pięknie.
To tak pokrótce moje nieco dziwaczne podboje Paryża.
Najbardziej mi się podobał o północy w filmie Allena!
1. Dwa dni z dwoma noclegami. Pierwsze wrażenie fatalne: wysiedliśmy z TGV (w którym zresztą zrobiło mi się niedobrze) na dworcu nie pamiętam którym i od razu rzucił mi się w oczy syf dookoła i w ogóle było brzydko. Wrażenie to postępowało, gdy postanowiliśmy naszym zwyczajem udać się piechotą ku miejscu postoju (hostel gdzieś koło Placu Bastylii); po drodze było brzydko, a najgorszy był hostel. Następnie:
- Notre-Dame przygnębiła nas atmosferą "jaskini zbójców", parafrazując Biblię - można było się domyślić, że jest wstrząsająco piękna, ale chciało się tylko jak najprędzej wyjść na zewnątrz
- z kolei w Sacre Coeur było całkiem sakralnie i bardzo ładnie, z tym widokiem na czele
- zadziwiająco podobało nam się na Eifflu, gdzie w miarę możliwości weszliśmy z buta, omijając przerażającą kolejkę
- zadziwiająco nie podobało nam się na klasycznych przejściach typu Pola Elizejskie, Tuileries, pod Luwrem itp., jak też zupełnie nie weszliśmy w klimat paryskich uliczek, kafejek i co tam zawsze opiewają
- wszędzie były płatne kible i ludzie, z którymi nie da się dogadać, a także dużo bezdomnych - generalnie wracaliśmy do W-wy z zaskakującą dla nas samych konkluzją, że Paryż jest be!
2. Dwa dni z jednym noclegiem. Tym razem trafiliśmy wreszcie na coś, co naprawdę nam się podobało, mianowicie Muzeum Rodina i również okoliczne uliczki jakoś nas bardziej zachęciły. Za to kiedy gdzieś w ogrodach przed tym wielkim budynkiem ze złotą kopułą usiedliśmy sobie na trawce, żeby skonsumować zakupiony w sklepie prowiant, od razu wychynął zza węgła smutny Francuz i nas pogonił. W Londynie by tak się nie stało!
Dość fajnie (tylko potwornie gorąco) było też w Ogrodach Luksemburskich i w okolicy, w dzielnicy studenckiej (chyba) trafiliśmy na coś na kształt parady równości. Miało to swoje dobre strony: można było łazić środkiem dużych ulic, bo były wyłączone z ruchu; oraz złe: nie bardzo wiedziałem, co mam swoim 10-/12-letnim dzieciom odpowiedzieć w ramach tolerancji i budowania mostów, kiedy pytały, dlaczego po sklepie, gdzie chcieliśmy kupić wodę, bo było, jako się rzekło, gorąco, łażą panowie w samych majtkach
3. Jeden dzień bez noclegu - i wreszcie trafiony! Byłem wtedy sam, w dwóch miejscach, między którymi sobie spokojnie pochodziłem. Cmentarz Pere-Lachaise - dla mnie zdecydowany numer jeden całego miasta (!), mógłbym tam spędzić cały dzień. Oraz Muzeum D'Orsay - dla odmiany numer dwa. Z D'Orsaya musiałem wyjść wcześniej, niż bym chciał, bo samolot nie chciał poczekać. Było tam pięknie.
To tak pokrótce moje nieco dziwaczne podboje Paryża.
Najbardziej mi się podobał o północy w filmie Allena!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4167
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Re: Przy muzyce o turystyce ;-)
Najciekawszym, najdziwniejszym, ale mocno niepokojącym przeżyciem, była jazda na rowerze po jakichś odległych blokowiskach Bratysławy na początku października, zerwał się zimny wiatr, zbierało się na deszcz, powoli zmierzchało, my nie byliśmy w stanie wydostać się z tego blokowiska, ciągle się gdzieś gubiliśmy. Ludzie uciekali do domów, kupowali ostatnie zakupy, wydawało się, że zaraz pojawi się Buka. W oknach dolnych pięter było widać włączone telewizory, dałbym wiele, żeby dostać się do któregoś z domów, posiedzieć ze Słowakami, zrozumieć ich cokolwiek więcej.