King Crimson
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4033
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: King Crimson
https://disk.yandex.ru/d/JnTr1q9Bss4Xk
Podobnie jak komu tylko mogę polecam z Zurychu z 8`go kwietnia 73 - niekiedy krążący jako Dance of Death. Czasem i owszem - szlag mnie trafia, że wtedy Fripp i ska nie nagrywali wszystkich swoich show - bo "opłakując i liżąc rany po odejściu Muira" - wzięli się w garść i na żywo kreowali takie klimaty i potrafili z siebie wykrzesać niewyobrażalną magię - gdyby Dracula miał zespół rockowy i regularnie grał na jego zamku - brzmiał by właśnie tak. Crazy ma rację - tu potrzeba czasu, powiem więcej - niczym Hermina w Wilku Stepowym - tu trzeba "niezależności od czasu" - by w środku nocy w totalnych ciemnościach włożyć słuchawki i zatonąć w tych koncertach - dawniej tak było ze mną.
ps. a pisząc "hity" - zastosowałem "skrót myślowy" - mają na myśli popularne "radiowe" kawałki jak Epitph, Posejdona, Exiles, Court, Cadence, Dancing Water, Talk to the Wind - te rzeczy. Tak jest w przypadku mojego ojca - lubi akurat Crimson w takim wydaniu..... wyłącznie. Zetknąłem się również z wieloma fanami "dobrej muzyki" - którzy akurat w przypadku KC - nie chce im się słuchać tego całego "pukania i stukania", nie czują i nie rozumieją tych improwizacji - dla nich to strata czasu i działa im to na nerwy.
Podobnie jak komu tylko mogę polecam z Zurychu z 8`go kwietnia 73 - niekiedy krążący jako Dance of Death. Czasem i owszem - szlag mnie trafia, że wtedy Fripp i ska nie nagrywali wszystkich swoich show - bo "opłakując i liżąc rany po odejściu Muira" - wzięli się w garść i na żywo kreowali takie klimaty i potrafili z siebie wykrzesać niewyobrażalną magię - gdyby Dracula miał zespół rockowy i regularnie grał na jego zamku - brzmiał by właśnie tak. Crazy ma rację - tu potrzeba czasu, powiem więcej - niczym Hermina w Wilku Stepowym - tu trzeba "niezależności od czasu" - by w środku nocy w totalnych ciemnościach włożyć słuchawki i zatonąć w tych koncertach - dawniej tak było ze mną.
ps. a pisząc "hity" - zastosowałem "skrót myślowy" - mają na myśli popularne "radiowe" kawałki jak Epitph, Posejdona, Exiles, Court, Cadence, Dancing Water, Talk to the Wind - te rzeczy. Tak jest w przypadku mojego ojca - lubi akurat Crimson w takim wydaniu..... wyłącznie. Zetknąłem się również z wieloma fanami "dobrej muzyki" - którzy akurat w przypadku KC - nie chce im się słuchać tego całego "pukania i stukania", nie czują i nie rozumieją tych improwizacji - dla nich to strata czasu i działa im to na nerwy.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6865
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Re: King Crimson
No, to ja mam zupełnie inaczej. Tzn. na początku też mi to działało na nerwy - ale to było jakieś 30 lat temu. A od jakiegoś czasu słuchając debiutu coraz bardziej zaczęło podobać mi się "Moonchild" - część druga. Teraz to mój ulubiony fragment "In The Court..." - no i bardzo dobrze, że później poszli odważniej w tę stronę. Muir nie był jedynym muzykiem jazzowej awangardy w składzie KC, a Keith Tippett i jego partie fortepianowe - zwłaszcza na Islands?Inkwizytor pisze: ↑14.09.2023, 19:07 Zetknąłem się również z wieloma fanami "dobrej muzyki" - którzy akurat w przypadku KC - nie chce im się słuchać tego całego "pukania i stukania", nie czują i nie rozumieją tych improwizacji - dla nich to strata czasu i działa im to na nerwy.
vertical_invader
Re: King Crimson
Wracając na chwilę do "potrzeby kolejnych wersji deluxe" "Larks' Tongues In Aspic". Tu mały przedsmak jak mogą zabrzmieć tzw. "elemental mixes":
https://youtu.be/nf6bG4KZBxk?si=xSzohE4DpqCjFiWU
https://youtu.be/nf6bG4KZBxk?si=xSzohE4DpqCjFiWU
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4513
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Re: King Crimson
Keith Tippett był świetny, doskonale pasował do zespołu.
Ja stukania i pukania w nadmiarze nie potrzebuję ale to co się dzieje w 2 części Moonchild - czysta magia ale... nie potrzebuję czteropłytowej wersji tej improwizacji. To co jest na debiucie mi wystarcza.
Wiadomo że Crimson szczególnie w tamtym okresie to był zwierz koncertowy, mam nawet na półce jakiś KCCC, było kilka wydawnictw wartych uwagi ale to nadal są ciekawostki a podstawą jest studyjna wersja. Fajnie posłuchać niektórych rzeczy jako ciekawostki ale szkoda by mi było miejsca na półce a tysiąc pincet złotych wolałbym dać na biedne dzieci. No ale są więksi maniacy King Crimson niż ja i widać ich to rajcuje
Ja stukania i pukania w nadmiarze nie potrzebuję ale to co się dzieje w 2 części Moonchild - czysta magia ale... nie potrzebuję czteropłytowej wersji tej improwizacji. To co jest na debiucie mi wystarcza.
Wiadomo że Crimson szczególnie w tamtym okresie to był zwierz koncertowy, mam nawet na półce jakiś KCCC, było kilka wydawnictw wartych uwagi ale to nadal są ciekawostki a podstawą jest studyjna wersja. Fajnie posłuchać niektórych rzeczy jako ciekawostki ale szkoda by mi było miejsca na półce a tysiąc pincet złotych wolałbym dać na biedne dzieci. No ale są więksi maniacy King Crimson niż ja i widać ich to rajcuje
Re: King Crimson
Panie Gacku nie ma czteropłytowej wersji improwizacji z "Moonchild". Zagrali to tylko raz (bez Lake'a, bo według Frippa był basistą, który kiepsko improwizował), myśleli nad skróceniem tego fragmentu już w 1969 roku, ostatecznie się na to niezdecydowali.
I oczywiście posiadanie "The Complete 1969 Recordings" z wszystkimi zachowanymi ujęciami kawałków z sesji (i nie tylko) może być przesadą (choć sam jestem posiadaczem tego boksu) to zamykanie się jedynie w pierwszym wydaniu (skoro można spróbować też "czegos innego") wydaje mi się przesadą w drugą stronę. Tym bardziej, że miks z 2019 roku jest naprawdę znakomicie brzmiący.
Ps. Tylko nie wiem dlaczego Fripp mówi do McDonalda, że ma najbardziej seksowny tyłek w showbussinessie - to tak a propos "The Complete 1969 Recordings". Więc może jednak nie powinno się sięgać po takie wydawnictwa.
I oczywiście posiadanie "The Complete 1969 Recordings" z wszystkimi zachowanymi ujęciami kawałków z sesji (i nie tylko) może być przesadą (choć sam jestem posiadaczem tego boksu) to zamykanie się jedynie w pierwszym wydaniu (skoro można spróbować też "czegos innego") wydaje mi się przesadą w drugą stronę. Tym bardziej, że miks z 2019 roku jest naprawdę znakomicie brzmiący.
Ps. Tylko nie wiem dlaczego Fripp mówi do McDonalda, że ma najbardziej seksowny tyłek w showbussinessie - to tak a propos "The Complete 1969 Recordings". Więc może jednak nie powinno się sięgać po takie wydawnictwa.
Re: King Crimson
Żaden z tych dużych boksów King Crimson nie kosztował tysiąc pięćset. Raczej zamykały się w granicach 500-600 zł. Najdroższy był "Exposures" Frippa (800 z kawalkiem). Abstarchując od zawartości muzycznej - w stosunku do ilości płyt w zestawach cena była rozsądna. Oczywiście nie każdego musi to rajcować. Tym bardziej, że kanoniczne są zawsze podstawowe płyty i nie ma obowiązku eksploracji różnych koncertów czy odrzutów. Dodam też, że argument o wydawaniu pieniędzy na biedne dzieci dotyczy również pojedynczych płyt. Można odsłuchac na YouTubie a kasę na płyty dać potrzebującym.
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4513
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Re: King Crimson
Łooo matko Hajduk przecież ja tego nie piszę śmiertelnie poważnie
Nie wiem ilu płytowa wersja improwizacji z Moonchild istnieje i nawet mnie to nie ciekawi. Tak samo ile kosztują boksy. To jest sarkazm.
Akurat debiut to jest absolutnie idealne wydawnictwo i jakkolwiek bym nie był fanatykiem tej płyty nie interesuje mnie ile alternatywnych koncertowych wersji istnieje. Słyszałem pewnie całkiem sporo, mam kilka ale nie potrzebuję żadnej i żadnej nie pamiętam, nie potrzebuję słuchać bulgotów z piekielnej otchłani a taką zazwyczaj jakość mają amatorskie nagrania z tamtych lat. Nie rajcuje mnie to kompletnie choć za ITCOTCK dałbym się pociąć.
Nie wiem ilu płytowa wersja improwizacji z Moonchild istnieje i nawet mnie to nie ciekawi. Tak samo ile kosztują boksy. To jest sarkazm.
Akurat debiut to jest absolutnie idealne wydawnictwo i jakkolwiek bym nie był fanatykiem tej płyty nie interesuje mnie ile alternatywnych koncertowych wersji istnieje. Słyszałem pewnie całkiem sporo, mam kilka ale nie potrzebuję żadnej i żadnej nie pamiętam, nie potrzebuję słuchać bulgotów z piekielnej otchłani a taką zazwyczaj jakość mają amatorskie nagrania z tamtych lat. Nie rajcuje mnie to kompletnie choć za ITCOTCK dałbym się pociąć.
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4033
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: King Crimson
https://www.youtube.com/watch?v=l8ukak8P2vY
Od razu nasuwa mi się to skojarzenie z kapitalną sceną z Św. Graal Pythona - Dennis i jego ".... Help! I'm Being Repressed!...".
Nikt tu nikogo przy okazji bootlegów czy boxów Crimson nikogo nie represjonuje, nie zmusza, nie naciska czy nie stosuje taryfy - lepszy/gorszy fan - "lepszy" ten który ma półki uginające od wszelkiej maści Collectors Clubów, boxów, bootlegów itd - a "gorszy" ten który ogranicza i hołubi tylko albumy katalogowe. Owszem - gdyby pojawiło 4 płytowe wydawnictwo z 5 godzinami samych Moonchild lub jak Muir i Bruford przykręcają śrubki do swoich elementów perkusji czy "psszszszszszszszsz......" - przez 5 godzin parzą i zalewają sobie kawusie - to może i byłaby gruba przesada i okazja do pytań o "sens" takich propozycji i zdrowie psychiczne wydawców - ale próby lekceważenia - że boxy i bootlegi to zawracanie głowy, coś dla maniaków i nie ma sensu sobie tym zaprzątać uwagę ot takie "fiu-bździu" wielkie NIC. To już takie wyszydzanie i kpiny to nie w porządku. Szanujmy się. Ja nie czuję musu i presji by katować się koncertami Dylana z the Band, Joni Mitchel czy Leonarda Cohena - bo to widocznie - nie jest twórczość i oferta artystyczne dla mnie - tak samo może nich inni sobie darują serię Collectors Club i wielopłytowe albumy - w rodzaju Starless czy Road to Red. Czy ja piszę, że do Joni mnie nikt nie zmusi ? - co niby mają dać takie deklaracje ?. Co do cen boxów - różnie z tym bywało. Najpierw może oscylowało to wokół 500/600 ale potem skoczyły - widywałem Road to Red po 900 czy 1200 tak samo jak Larks czy Sailors Tale, temat rzeka. Można sobie robić dowcipasy i docinki - że to dla snobów i totalnie znudzonych, nie wiedzących co robić z pieniędzmi ( chwyt że lepiej wydać na biedne dzieci - na TYM FORUM brzmi zabawnie - a szczególnie gdy zerknie do wątki - "co nowego w naszych zbiorach" - chwyt poniżej pasa ) - lub kolesi "że mam ale nie słucham". Ja wiele w tych koncertów miałem wcześniej jako kopie, CDR, MP3 lub FLAC - mogłem również przez pewne wyrzeczenia sobie na nie pozwolić i uporządkować zbiory i kolekcję - znałem świetnie te doskonałe koncerty wcześniej.
Od razu nasuwa mi się to skojarzenie z kapitalną sceną z Św. Graal Pythona - Dennis i jego ".... Help! I'm Being Repressed!...".
Nikt tu nikogo przy okazji bootlegów czy boxów Crimson nikogo nie represjonuje, nie zmusza, nie naciska czy nie stosuje taryfy - lepszy/gorszy fan - "lepszy" ten który ma półki uginające od wszelkiej maści Collectors Clubów, boxów, bootlegów itd - a "gorszy" ten który ogranicza i hołubi tylko albumy katalogowe. Owszem - gdyby pojawiło 4 płytowe wydawnictwo z 5 godzinami samych Moonchild lub jak Muir i Bruford przykręcają śrubki do swoich elementów perkusji czy "psszszszszszszszsz......" - przez 5 godzin parzą i zalewają sobie kawusie - to może i byłaby gruba przesada i okazja do pytań o "sens" takich propozycji i zdrowie psychiczne wydawców - ale próby lekceważenia - że boxy i bootlegi to zawracanie głowy, coś dla maniaków i nie ma sensu sobie tym zaprzątać uwagę ot takie "fiu-bździu" wielkie NIC. To już takie wyszydzanie i kpiny to nie w porządku. Szanujmy się. Ja nie czuję musu i presji by katować się koncertami Dylana z the Band, Joni Mitchel czy Leonarda Cohena - bo to widocznie - nie jest twórczość i oferta artystyczne dla mnie - tak samo może nich inni sobie darują serię Collectors Club i wielopłytowe albumy - w rodzaju Starless czy Road to Red. Czy ja piszę, że do Joni mnie nikt nie zmusi ? - co niby mają dać takie deklaracje ?. Co do cen boxów - różnie z tym bywało. Najpierw może oscylowało to wokół 500/600 ale potem skoczyły - widywałem Road to Red po 900 czy 1200 tak samo jak Larks czy Sailors Tale, temat rzeka. Można sobie robić dowcipasy i docinki - że to dla snobów i totalnie znudzonych, nie wiedzących co robić z pieniędzmi ( chwyt że lepiej wydać na biedne dzieci - na TYM FORUM brzmi zabawnie - a szczególnie gdy zerknie do wątki - "co nowego w naszych zbiorach" - chwyt poniżej pasa ) - lub kolesi "że mam ale nie słucham". Ja wiele w tych koncertów miałem wcześniej jako kopie, CDR, MP3 lub FLAC - mogłem również przez pewne wyrzeczenia sobie na nie pozwolić i uporządkować zbiory i kolekcję - znałem świetnie te doskonałe koncerty wcześniej.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Re: King Crimson
Muir był osobą nieprawdopodobnie wpływową jeśli chodzi o twórcze, czy nawet filozoficzno-artystyczne inspiracje. Pobudzał, prowokował nawet Frippa do większej ekspresji. Bruford odebrał od niego niezwykłe lekcje, z czym nigdy później się nie krył. Nic lepszego w owym czasie nie mogło się tej formacji przydarzyć. Szkoda, że na tak krótko. Dlatego nagrań z Jamie Muirem nigdy za wiele.
Wpłynął również na Jona Andersona, z którym poznał się na przyjęciu weselnym Bruforda. Zaraził go swymi filozoficzno-artystycznymi wizjami i ideami. W ten pośredni sposób wpłynął na powstanie Tales From Topographic Oceans, uznawanego przez sporą grupę zagorzałych fanów Yes za ich magnum opus.
Zastanawiam, się czasem, czy Fripp decydując się na roczne nauki filozoficzno-mistyczne nie poszedł w jakimś sensie w jego ślady po nagraniu Red, próbując wstępnie przekazać liderowanie McDonaldowi, a po jego odmowie w końcu rozwiązał zespół.
Wpłynął również na Jona Andersona, z którym poznał się na przyjęciu weselnym Bruforda. Zaraził go swymi filozoficzno-artystycznymi wizjami i ideami. W ten pośredni sposób wpłynął na powstanie Tales From Topographic Oceans, uznawanego przez sporą grupę zagorzałych fanów Yes za ich magnum opus.
Zastanawiam, się czasem, czy Fripp decydując się na roczne nauki filozoficzno-mistyczne nie poszedł w jakimś sensie w jego ślady po nagraniu Red, próbując wstępnie przekazać liderowanie McDonaldowi, a po jego odmowie w końcu rozwiązał zespół.
Ostatnio zmieniony 03.10.2023, 16:41 przez crescent, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: King Crimson
To właśnie była treść mojej zagadki, na którą odpowiedź padła, że Niemen, Młynarski i "Niemen Enigmatic".crescent pisze: ↑03.10.2023, 12:46 Wpłynął również na Jona Andersona, z którym poznał się na przyjęciu weselnym Bruforda. Zaraził go swymi filozoficzno-artystycznymi wizjami i ideami. W ten pośredni sposób wpłynął na powstanie Tales From Topographic Oceans, uznawanego przez sporą grupę zagorzałych fanów Yes za ich magnum opus.
Wtedy Muir polecił Andersonowi "Autobiografię jogina".
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4033
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: King Crimson
Jak mniemam to "przekazanie liderowania McDonaldowi" to pewien skrót myślowy ? - bo o czymś takim raczej nie było mowy. W trakcie sesji Red - Fripp sondował i w typowy dla siebie enigmatyczny sposób sprawdzał - czy gdyby Ian dostał ofertę koncertu / trasy to powiedziałby "TAK" ? - jeśli owszem, to najpierw rozmowa z zespołem a potem z managementem i wytwórnią. Może niekoniecznie powrót do zespołu bo to dwie różne sprawy. Ian miał odnieść entuzjastycznie i ciut kajać za swoje dawne opuszczenie Crimson. Wetton i Bruford również odnieśli więcej niż entuzjastycznie do takiej wizji kwartetu Crim - bo powoli szczególnie Wettonowi ciążył "odstający" ( według niego ) coraz bardziej i muzycznie i osobowościowo Cross - Bill miał głosować za zostaniem Davida ale został przegłosowany ( może on jedyny czuł jakieś pokrewieństwo z pomysłami skrzypka lub sentyment do wspólnego niekiedy popijania po koncertach - gdzieś tak natknąłem na stwierdzenie, że Fripp miał się wręcz czuć zażenowany gdy widział efekt pijackich burd z udziałem Bruforda i Crossa - chyba gruba przesada ). Potem Robert rozwiązał zespół - impuls duchowych poszukiwań i chęci nauki - Benneta czy Gurdżijewa, mniejsza z tym. Wetton zaprzeczał, że dotarła do niego wersja - że Ian w miejsce Frippa plus John i Bill a gitarzystę mieli sobie znaleźć - bo według niego - gdyby taka opcja padła realnie na stół - warto to przemyśleć. Fripp niby się irytował - że pozostali mogli "przejąć inicjatywę" - ale nie zrobili nic - tylko mu złorzeczyli. Dla managementu i wytwórni wyrok był jeden - ich Crimson bez Frippa nie interesowało. McDonald czuł - że gitarzysta się na nim ciut odegrał - najpierw zaprosić znów do zespołu, narobić nadziei - a potem pokazać gest kozakiewicza. Swoją drogą ciekawe jakby brzmiał Crimson na trasie Red bez Fripa - czyli Wetton, Bruford, McDonald i ?..... i kto ? - Holdsworth ?. Chyba tylko on. Ewentualnie szalony Ollie Halsall czy Ivan Zagni z Jody Grind i Blue Whale Dunbara.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Re: King Crimson
Mr. Inkwizytorze, bardzo dziękuję za zaawoluowaną obronę w kwestii obowiązku posiadania jakichkolwiek boksów czy innych KCCC w swojej kolekcji, zwłaszcza że sięganie po argument o tym jak należy wydawać pieniądze jest jednak rodzajem emocjonalnego szantażu - a dyskutować mamy o muzyce a nie o wyborach morlanych.
Myślę, że z moich wypowiedzi jasno wynika, że nie trzeba ich mieć koniecznie. A szczególnie jeśli nie jest się tym zainteresowanym. Dodam, że na "Starless" I "Road To Red" nagrań bootlegowych jest niewiele, większość pochodzi z wielośladów, kaset magnetofonowych lub taśm zgrywanych bezpośrednio z konsolety. Ten ostatni boks jest wciąż w ofercie pewnego sklepu Ojca Dyrektora z Krakowa w cenie poniżej 700 zł (na ile dostępny to inna sprawa). Koncertów Dylana czy archiwów Joni też mam kilka (I z utęsknieniem czekam na trzeci zestaw Pani Mitchell, który już w najblizszy piątek) - czyli uwielbienie dla King Crimson nie musi nie iść w parze z zainteresowaniem wspomnianymi wykonawcami zza oceanu).
Myślę, że z moich wypowiedzi jasno wynika, że nie trzeba ich mieć koniecznie. A szczególnie jeśli nie jest się tym zainteresowanym. Dodam, że na "Starless" I "Road To Red" nagrań bootlegowych jest niewiele, większość pochodzi z wielośladów, kaset magnetofonowych lub taśm zgrywanych bezpośrednio z konsolety. Ten ostatni boks jest wciąż w ofercie pewnego sklepu Ojca Dyrektora z Krakowa w cenie poniżej 700 zł (na ile dostępny to inna sprawa). Koncertów Dylana czy archiwów Joni też mam kilka (I z utęsknieniem czekam na trzeci zestaw Pani Mitchell, który już w najblizszy piątek) - czyli uwielbienie dla King Crimson nie musi nie iść w parze z zainteresowaniem wspomnianymi wykonawcami zza oceanu).
Ostatnio zmieniony 03.10.2023, 21:09 przez Hajduk, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: King Crimson
Pomysł żeby nie rozwiązywać zespołu po nagraniu Red i przekazać na rok liderowanie McDonaldowi najprawdopodobniej był, choć faktycznie nie tyle Ian odmówił, co wytwórnia się nie zgodziła. Natomiast w mglistych planach gitarzystą miał zostać Hackett. Za Wiki:
It was later revealed that Fripp had attempted to replace himself with McDonald and Steve Hackett of Genesis, but this idea was rejected by the managers.
It was later revealed that Fripp had attempted to replace himself with McDonald and Steve Hackett of Genesis, but this idea was rejected by the managers.
Ostatnio zmieniony 03.10.2023, 20:51 przez crescent, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: King Crimson
Właśnie mam przed sobą ostatnie wydanie "In The Court Of King Crimson" Sida Smitha i, pomijając fakt że sami muzycy mogą się mylić we swoich wspomnieniach, to według biografa sekwencja zdarzeń wyglądała następująco. Fripp po nagraniu "Red" (prawdopodobnie sierpień/wrzesień 1974) złożył ofertę Ianowi powrotu do King Crimson, którą McDonald przyjął: I can't remember how he phrased it... 'Would you like to join the band?' or 'Would you like to come on tour with the band?', which are slightly different things, and I said 'Sure why not?'. Robert przedstawił menagementowi pomysł, że saksofonista może go zastąpić - co byłoby łącznikiem z pierwszym skladem grupy i legitymizowało autentyczność takiej konfiguracji osobowej. Fripp: I suggested this to David Enthoven, whose comment was 'We're not interested in King Crimson without you'. I wtedy gitarzysta podjął decyzję, że to koniec I zadzwonił do Billa i Johna by im to oznajmić. Dodał też, że gdyby pozostali przejęli wtedy inicjatywę i mając błogosławieństwo Frippa przekonali EG (menagement) może coś by z tego wyszło. McDonald właściwie do końca uważał, że oferta Roberta i rozwiązanie zespołu po tym jak ją przyjął było rodzajem zemsty za to co Ian i Mike Giles zrobili w listopadzie 1969 roku oznajmiając, że odchodzą z grupy.
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4513
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Re: King Crimson
Ok. Do listy tematów, z których nie żartujemy zaraz po Żydach i gejach dopisujemy bootlegi oraz boxy King CrimsonHajduk pisze: ↑03.10.2023, 20:24 Mr. Inkwizytorze, bardzo dziękuję za zaawoluowaną obronę w kwestii obowiązku posiadania jakichkolwiek boksów czy innych KCCC w swojej kolekcji, zwłaszcza że sięganie po argument o tym jak należy wydawać pieniądze jest jednak rodzajem emocjonalnego szantażu - a dyskutować mamy o muzyce a nie o wyborach morlanych.
Nie było tematu.