Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9308
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Leptir »

esforty pisze: 05.11.2023, 16:11 Kiedyś wskazywałem Faith. Dzisiaj Kiss Me 3x szlachetnieje za każdym odsłuchem .
Disintegration, jest przehajpowana :mrgreen:
Wreszcie ktoś napisał to, co zawsze o "Disintegration" myślałem - dobra płyta, ale nie tak dobra, za jaką się ją powszechnie uważa. :) Natomiast do "Faith" mam ogromną słabość. "Kiss Me 3x" bardzo lubię i faktycznie rośnie ona w moich oczach (uszach) z czasem - wręcz odwrotnie niż np. "Pornography", która moim zdaniem nie starzeje się najlepiej.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Awatar użytkownika
Yer Blue
remaster
Posty: 2298
Rejestracja: 17.09.2007, 13:30
Lokalizacja: Bielsk Podlaski

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Yer Blue »

esforty pisze: 05.11.2023, 14:16
Białystok pisze: 14.01.2023, 21:59 Pełna klasyfikacja końcowa

...
104. Cure, The - Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me 98 pkt (Yer Blue 43/Layla 8/Heartbreaker 27/MarekJ 20)
...
Słabe, rzeczywiście słabe, są tu dwie piosenki: One More Time ( taki Yes dla pryszczatych w latach 70) i Thousand Hours (jakieś takie niedopieczone 4AD, choć tej bym nie wywalił ze zbioru, przez wzgląd na pokaz rozmachu).
"Kiss Me" to moja ulubiona płyta The Cure, najbardziej bogata w nastroje, najciekawsza zwyczajnie. Godzi mroczne klimaty i melancholię z pewną dozą optymizmu i szalenie pięknych melodii. Fajnie to się wszystko przeplata, nie wiadomo co za chwilę się wydarzy (w przeciwieństwie do jednostajnie smutnego "Disentigration", choć równie genialnego jednak).

Są na "Kiss Me" że 3 słabsze utwory z "Hey You!" na czele, ale Twoje negatywne wytypowania mnie powaliły, drogi Esforty :) One More Time to u mnie jakieś top 5 płyty i być może najpiękniejszy melodycznie utwór w zestawie. Czasem lubię go sobie zapuścić oddzielnie. Thousand Hours nie ma już takiej siły wyrazu ale to dalej wysoka średnia tej absolutnie fascynującej płyty.
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3864
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: esforty »

To są rozbieżności szczegółowe. W pryncypiach dostałem, Twoje wsparcie :-)
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Piotr
maxi-singel kompaktowy
Posty: 729
Rejestracja: 19.07.2019, 10:32

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Piotr »

Też lubię Kiss Me, ale jak dla mnie nie dość, że za klasycznymi pozycjami zespołu, o których już tu pisano, to jeszcze za Wish.

Mnie natomiast bardziej zaciekawiło, jakie utwory esforty usunąłby z Białego Albumu, ale to inna dekada, więc tu nie pytałem...
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3864
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: esforty »

O Wish, ta ja, akurat mam b. dobre zdanie. Już o tym pisałem.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Piotr
maxi-singel kompaktowy
Posty: 729
Rejestracja: 19.07.2019, 10:32

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Piotr »

Wish na pewno ma problem z singlami, nie są już one tak wyraziste, jak na poprzednich płytach.
Sam pamiętam, jak w Trójce, przy okazji premiery płyty Marek Niedźwiedzki podczas prezentacji High powiedział, że to najsłabsza piosenka na płycie, ale całość może być najlepsza w ich dyskografii, jego oponent (już nie pamiętam kto) się z tym nie zgodził, twierdząc, że to jednak zniżka po wspaniałym Disintegration. A potem, jak przesłucham całość (w tym teksty, które sobie tłumaczyłem) faktycznie mnie urzekła. Kiss Me jednak nie ma dla mnie takiej siły rażenia.

Natomiast, co do Białego Albumu, to nie dość, że bym tam nic nie wyrzucał, to jeszcze bym dodał utwory z tego okresu, choćby te z Anthology 3, no i Hey Jude. Oczywiście, pamiętam, że w młodości zastanawiałem się dlaczego nie dali tego singla na płycie zamiast Revolution No.9. Ale teraz doceniam, że właśnie tak zrobili. Kto wie, może potem to nagranie przyczyniło się do rozwoju awangardowej odsłony rocka.

W ogóle dla mnie Biały Album, to jak Exile on Main St. - nigdy za wiele dobrego, w przeciwieństwie do Kiss Me niestety...
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9308
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Leptir »

Piotr pisze: 10.11.2023, 08:59 Wish na pewno ma problem z singlami, nie są już one tak wyraziste, jak na poprzednich płytach.
Tu bym się jednak nie zgodził, bo jeśli tzw. "zwykły słuchacz" kojarzy The Cure - to z dużym prawdopodobieństwem dzięki Friday I'm in Love. Swoją drogą - kiedyś za tym kawałkiem nie przepadałem, a teraz uważam, że to całkiem fajna piosenka - starzeje się człowiek... :) Album "Wish" bardzo lubię - a byłby moim zdaniem jeszcze lepszy, gdyby znalazł się na nim This Twilight Garden. https://www.youtube.com/watch?v=PQp3oWdS7cw
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Hajduk
kaseta "żelazówka"
Posty: 141
Rejestracja: 08.08.2023, 14:35

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: Hajduk »

Czy coś bym wyrzucił z "Białego Albumu"? Tak. Zdecydowanie (i jedynie) "Ob-la-di, Ob-la-da". Za to dodałbym "Junk", "Child Of Nature", "Not Guilty", "Oh My Love" i "What's New Mary Jane?".
The Cure nagrywając "Kiss Me Kiss Me Kiss Me" powiesili sobie na ścianie reżyserki podwójne albumy, do których aspirowali: "Phisical Grafitti", "Electric Ladyland", "The Beatles" i "The Lamb Lies Down Of Broadway".
Na "Wish" jedynie "Wendy Time" zastąpiłbym na przykład wspomnianym "This Twilight Garden". A "Fiday..." to całkiem fajna, radosna piosenka zarznięta przez rozgłośnie.
W ogóle "Wish" to dla mnie podium The Cure. Może nawet drugie miejsce zaraz po "Pornography". A i "Całuj całuj całuj" stawiam wyżej niż "Disintegration" (choć jego melancholijny nastrój do mnie przemawia, jest on jednak zbyt "jednostronny" i zbyt długi).
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3864
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Album dekady 1980-1989 (edycja 2022/2023)

Post autor: esforty »

Obrazek
Julian Cope - Fried 1984
okładka duża, żeby nie było wątpliwości, co a(A)rtysta, ma na plecach!


Próżno szukać w zestawieniu, ale niby skąd(?). Polska tv, do granicy przyzwoitości(wszelkiej) eksploatowała, przeróżne Money For Nothing (proszę czytać, jako metaforę, ja do samej piosenki, zarzutów nie mam :shock: ), a Julianowi nie poświęciła nawet chwili, bodaj.
Nawet jeśli ten, był filarem/mózgiem formacji, rozpoznawalnej bardziej, mianowicie The Teadrop Explodes, o której debiut Kilimanjaro z 1980 kiedyś się otarłem, jednak 8) .
Żeby nie było, ja też tej, Fried, nie znałem do ubiegłego tygodnia. Mnie do tego wydawnictwa, przyprowadziła ciekawość wobec, Fire Escape in the Sky: The Godlike Genius of Scott Walker. To szalenie intrygująca kompilacja Artysty, który wręcz, zabiegał o bycie nie rozpoznawalnym w szerszym kontekście.
Dobrze, wracam do stręczonej, p. Cope. Warto wiedzieć, że materiał ten twórczo/intelektualnie wspierał, niejaki Brian Wilson (ten, właśnie). Ale specjalnie jakoś, nie słychać biczbojsowej aury(?!).
Mnie skojarzeniowo, ciągnie do Marquee Moon- Television. Tu też obywamy się bez krawędzi ostrych, tu też klimat psychodeliczny snuje się pomiędzy nowofalowymi cechami. Jeśli u Television, ślady VU, to u Juliana Cope'a pamięć wybiera, debiut Pink Floyd. Zresztą, recenzenci przywołują ducha Syda Barretta, raczej, zgodnie.
A ja, próbując podkręcić Wasze zainteresowanie płytą, dodam: sam Muzyk, odnajduje Fried w relacji z pierwszymi dwoma Neila Younga :shock:
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
ODPOWIEDZ