John Lennon
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
John Lennon
https://czestochowa.wyborcza.pl/czestoc ... rects=true
Smutne i godne pożałowania - w jaki sposób twórczość tego kontrowersyjnego - ale wielkiego artysty wpisuje w nasz pożałowania godny , nikczemny i pachnącego cepelią i odpustem - pielęgnowanym skansenem mentalnym krajobraz - nie wiem gdzie są przyczyny, korzenie tej religijnej desperacji - by powoływać na niego i przystąpić atak. Znów nie można się powtrzymać od kluczowego pytania - czy tzw. bojownicy o wolność i "freedom" - z jednej ocierający łezkę gdy wspomną lata 70 i 80 - a obecnie umacniają obecny układ i nie przegapią żadnej pielgrzymki - chcą pogodzić tamte wzniosłe hasła z tym co głoszą ich duchowi "guru" ?. Nie wiem gdzie indziej występuje takie pomieszanie pojęć i schizofrenia przekonań.
Smutne i godne pożałowania - w jaki sposób twórczość tego kontrowersyjnego - ale wielkiego artysty wpisuje w nasz pożałowania godny , nikczemny i pachnącego cepelią i odpustem - pielęgnowanym skansenem mentalnym krajobraz - nie wiem gdzie są przyczyny, korzenie tej religijnej desperacji - by powoływać na niego i przystąpić atak. Znów nie można się powtrzymać od kluczowego pytania - czy tzw. bojownicy o wolność i "freedom" - z jednej ocierający łezkę gdy wspomną lata 70 i 80 - a obecnie umacniają obecny układ i nie przegapią żadnej pielgrzymki - chcą pogodzić tamte wzniosłe hasła z tym co głoszą ich duchowi "guru" ?. Nie wiem gdzie indziej występuje takie pomieszanie pojęć i schizofrenia przekonań.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Imagine wybrzmiało wczoraj w Warszawie, abyśmy wszyscy zatęsknili za NWO(?).
Strychninę też słodzono.To właściwie manifest komunistyczny, chociaż nie jestem komunistą i nie należę do żadnego ruchu. „Imagine” jest tym samym co piosenki „Working Class Hero”, „Mother” czy „God” z pierwszej płyty, która była dla ludzi zbyt realistyczna, więc jej nie kupowali. Zakazano jej w radiu. „Imagine” zawiera dokładnie ten sam przekaz, tylko pokryty lukrem. I niemal wszędzie jest przebojem: ta antyreligijna, antynacjonalistyczna, nonkonformistyczna i antykapitalistyczna piosenka… Lukier sprawia, że jest akceptowalna. Zrozumiałem jak muszę postępować.
John Lennon
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4213
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Kłopot z Lennonem, Jego aktami pacyfizmu (strzelistymi): Imagine, Give Peace a Chance, a pewnie jeszcze coś... polegać też może na tym, że owo pragnienie pokoju za wszelką cenę, nie sugeruje kto ma za ten pokój zapłacić.
A już na pewno, nie ma w tych piosenkach sugestii, że mogłaby zapłacić subkultura hipisowska, skąd się sam Artysta wywodzi. Naiwne zatem, ale pod tę naiwność, z właściwą sobie nonszalancją, sięgnie i kościół i lewica... dlaczego? bo nie wskazujemy płacącego.
Pokój za darmo ?!!?
Absurd do sześcianu. Dobrze to widać za naszą wschodnią granicą.
A nasza gotowość do poniesienia kosztu???
Wystarczy nie pisać na Forum
A już na pewno, nie ma w tych piosenkach sugestii, że mogłaby zapłacić subkultura hipisowska, skąd się sam Artysta wywodzi. Naiwne zatem, ale pod tę naiwność, z właściwą sobie nonszalancją, sięgnie i kościół i lewica... dlaczego? bo nie wskazujemy płacącego.
Pokój za darmo ?!!?
Absurd do sześcianu. Dobrze to widać za naszą wschodnią granicą.
A nasza gotowość do poniesienia kosztu???
Wystarczy nie pisać na Forum
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
- greg66
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4185
- Rejestracja: 31.08.2008, 22:00
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Akurat opisałem na blogu.
JOHN LENNON - Imagine /1971/
Ledwo rok wcześniej John Lennon na „Plastic Ono Band” mówił nam, że „sen się skończył”(„God”) a teraz karze nam marzyć od nowa. Lennon zdaje się uważać, że marzenie Beatlesów nie sprawdziło się, więc próbuje je stworzyć sam, pokojową utopię bez granic, w której świat będzie mógł „żyć jak jeden”, bez tych kłótni, i że The Beatles nie są już najlepszym sposobem na odnalezienie tego świata. Tylko, że świat miał pretensje do Lennona za prawdopodobnie niesławny wers z albumu: „wyobraź sobie, że nie masz żadnych dóbr”, podczas gdy sam był multimilionerem. Cóż za sprzeczność! A może jednak? Piosenka „Imagine” jest spełnieniem życzeń Johna o tym, jak chciałby, aby wyglądał świat (i jak większość z nas, skrycie lub nie, chciałaby aby wyglądał) – nigdy nie twierdził, że to marzenie łatwe do zrealizowania, a jedynie, że być może pewnego dnia się spełni. Tak czy inaczej, album „Imagine” przypomina nieco pierwotną szczerość pierwszej płyty Lennona „Plastic Ono Band”, tylko że z pełną premedytacją John dodał do niego „słodzik”. Powstała płyta będąca taka jak debiut tylko z odrobiną cukru i jest: „dla takich konserwatystów jak Ty!”-powiedział Lennon podczas jednej z rozmów Johna i Paula w prasie muzycznej. No cóż, tak. Bez wątpienia „Imagine” okazał się najlepiej sprzedającym się albumem w karierze Lennona i to właśnie ten album lepiej niż jakikolwiek inny oddaje człowieka i jego sprzeczności. Gniewny Lennon, przestraszony Lennon, winny Lennon, zakochany Lennon, zabawny Lennon, zmęczony Lennon: jeśli „Plastic Ono Band” jest najlepszym albumem Lennona pod względem pokazania nam jego prawdziwego wnętrza, to „Imagine” jest najlepszym albumem Lennona pod względem pokazania nam twarzy, którymi dzieli się ze światem.
Zwróćcie uwagę, jak na tak dobrze sprzedającą się płytę, jest ona bezkompromisowo szczera i kontrowersyjna. „I Don’t Wanna Be A Soldier” nie jest bynajmniej najlepszą antywojenną pieśnią, jaką kiedykolwiek napisano, ale biorąc pod uwagę liczbę egzemplarzy, jaką rozeszła się „Imagine”, może być najlepiej sprzedającą się i najczęściej słuchaną antywojenną piosenką w historii. Zauważmy, wydana w czasach, gdy reakcja Richarda Nixona na pokojowe protesty przeciw Wietnamowi była nieproporcjonalna. „Gimme Some Truth” jest najbardziej kontrowersyjną piosenką, jaką Lennon kiedykolwiek napisał. Pluje w niej na polityków i światowych przywódców, którzy udają, że wszystko jest w porządku, podczas gdy najwyraźniej nie jest. Melodia w „Crippled Inside” może i prowadzi nas do wesołego tańca, ale tekst o tym, że każdy dorosły jest w rozsypce, a jeśli nie jest to tylko się okłamuje, to ciężki temat w 1971 roku, podany niemal samoświadomie jako żart. Nawet sam numer „Imagine” jest mocny, jak hymn światowy. Nie ma bardziej „komunistycznych” przebojów niż te, a wydawanie takich piosenek w Stanach Zjednoczonych w 1971 roku, w czasie, gdy próbuje się wjechać do kraju, aby tam zamieszkać, było nader odważnym posunięciem. W „How Do You Sleep?” Lennon traktuje Paula McCartneya jako najnowszego kozła ofiarnego i źródło wszelkiego zła-prawdopodobnie niesprawiedliwie, choć nigdy się nie dowiemy, co tak naprawdę zaszło między nimi pod koniec czasów Beatlesów.
No i kolejna sprzeczność. Album „Imagine” jest zarówno bardziej, jak i mniej ważny od „Plastic Ono Band”. Płyta z 1970 roku była ostatnim słowem Lennona o jego bólu i uczuciach. Pod względem muzycznym była surowa i to pokazywało jej klasę. Jednak „Imagine” jest ważniejsza po prostu dlatego, że to właśnie na nim większość fanów zaczyna zwracać uwagę na Lennona, a on powoli wypracowuje swoje solowe brzmienie. Jest punktem, w którym Lennon wreszcie robi dobry użytek ze swojego gwiazdorskiego nazwiska. Jeśli kochasz muzykę do tego stopnia, że bez niej twoje życie uległoby nieodwracalnemu zniszczeniu, to uważaj bo może ona być kapryśnym mentorem. Może sprawić, że wzniesiesz się na wyżyny tak radosne, że twoje serce poczuje się jak gdyby miało zerwać swoje włókniste kajdany. Może też wpędzić w taką rozpacz, że nie ma sensu dalej żyć. Może wywołać frustrację, gniew, empatię, miłość, pogardę, obojętność i śmiech w równych proporcjach. Pewnie to znasz. I tu masz wyjątkową rzecz, za jednym posiedzeniem dostajesz całą tą porcję uczuć.
Słuchaj „Imagine”.
I jeszcze zwróć uwagę.
Jak już pisałem piosenka „Imagine”, hymn światowy znaczy bardzo wiele. I z tekstem Lennona, który mówił o marzeniach i utopii rywalizuje ona z „I have a dream” Martina Luthera Kinga. I wyobraźcie sobie, że wciąż, nawet na ułamek sekundy świat nie zbliżył się do tej utopii i pewnie tak już pozostanie.
„Wyobraź sobie, że nie ma państw/ To nie jest trudne do osiągnięcia/ Nie ma za co zabijać, ani poświęcać życia/ I nie ma religii/ Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju”.
JOHN LENNON - Imagine /1971/
Ledwo rok wcześniej John Lennon na „Plastic Ono Band” mówił nam, że „sen się skończył”(„God”) a teraz karze nam marzyć od nowa. Lennon zdaje się uważać, że marzenie Beatlesów nie sprawdziło się, więc próbuje je stworzyć sam, pokojową utopię bez granic, w której świat będzie mógł „żyć jak jeden”, bez tych kłótni, i że The Beatles nie są już najlepszym sposobem na odnalezienie tego świata. Tylko, że świat miał pretensje do Lennona za prawdopodobnie niesławny wers z albumu: „wyobraź sobie, że nie masz żadnych dóbr”, podczas gdy sam był multimilionerem. Cóż za sprzeczność! A może jednak? Piosenka „Imagine” jest spełnieniem życzeń Johna o tym, jak chciałby, aby wyglądał świat (i jak większość z nas, skrycie lub nie, chciałaby aby wyglądał) – nigdy nie twierdził, że to marzenie łatwe do zrealizowania, a jedynie, że być może pewnego dnia się spełni. Tak czy inaczej, album „Imagine” przypomina nieco pierwotną szczerość pierwszej płyty Lennona „Plastic Ono Band”, tylko że z pełną premedytacją John dodał do niego „słodzik”. Powstała płyta będąca taka jak debiut tylko z odrobiną cukru i jest: „dla takich konserwatystów jak Ty!”-powiedział Lennon podczas jednej z rozmów Johna i Paula w prasie muzycznej. No cóż, tak. Bez wątpienia „Imagine” okazał się najlepiej sprzedającym się albumem w karierze Lennona i to właśnie ten album lepiej niż jakikolwiek inny oddaje człowieka i jego sprzeczności. Gniewny Lennon, przestraszony Lennon, winny Lennon, zakochany Lennon, zabawny Lennon, zmęczony Lennon: jeśli „Plastic Ono Band” jest najlepszym albumem Lennona pod względem pokazania nam jego prawdziwego wnętrza, to „Imagine” jest najlepszym albumem Lennona pod względem pokazania nam twarzy, którymi dzieli się ze światem.
Zwróćcie uwagę, jak na tak dobrze sprzedającą się płytę, jest ona bezkompromisowo szczera i kontrowersyjna. „I Don’t Wanna Be A Soldier” nie jest bynajmniej najlepszą antywojenną pieśnią, jaką kiedykolwiek napisano, ale biorąc pod uwagę liczbę egzemplarzy, jaką rozeszła się „Imagine”, może być najlepiej sprzedającą się i najczęściej słuchaną antywojenną piosenką w historii. Zauważmy, wydana w czasach, gdy reakcja Richarda Nixona na pokojowe protesty przeciw Wietnamowi była nieproporcjonalna. „Gimme Some Truth” jest najbardziej kontrowersyjną piosenką, jaką Lennon kiedykolwiek napisał. Pluje w niej na polityków i światowych przywódców, którzy udają, że wszystko jest w porządku, podczas gdy najwyraźniej nie jest. Melodia w „Crippled Inside” może i prowadzi nas do wesołego tańca, ale tekst o tym, że każdy dorosły jest w rozsypce, a jeśli nie jest to tylko się okłamuje, to ciężki temat w 1971 roku, podany niemal samoświadomie jako żart. Nawet sam numer „Imagine” jest mocny, jak hymn światowy. Nie ma bardziej „komunistycznych” przebojów niż te, a wydawanie takich piosenek w Stanach Zjednoczonych w 1971 roku, w czasie, gdy próbuje się wjechać do kraju, aby tam zamieszkać, było nader odważnym posunięciem. W „How Do You Sleep?” Lennon traktuje Paula McCartneya jako najnowszego kozła ofiarnego i źródło wszelkiego zła-prawdopodobnie niesprawiedliwie, choć nigdy się nie dowiemy, co tak naprawdę zaszło między nimi pod koniec czasów Beatlesów.
No i kolejna sprzeczność. Album „Imagine” jest zarówno bardziej, jak i mniej ważny od „Plastic Ono Band”. Płyta z 1970 roku była ostatnim słowem Lennona o jego bólu i uczuciach. Pod względem muzycznym była surowa i to pokazywało jej klasę. Jednak „Imagine” jest ważniejsza po prostu dlatego, że to właśnie na nim większość fanów zaczyna zwracać uwagę na Lennona, a on powoli wypracowuje swoje solowe brzmienie. Jest punktem, w którym Lennon wreszcie robi dobry użytek ze swojego gwiazdorskiego nazwiska. Jeśli kochasz muzykę do tego stopnia, że bez niej twoje życie uległoby nieodwracalnemu zniszczeniu, to uważaj bo może ona być kapryśnym mentorem. Może sprawić, że wzniesiesz się na wyżyny tak radosne, że twoje serce poczuje się jak gdyby miało zerwać swoje włókniste kajdany. Może też wpędzić w taką rozpacz, że nie ma sensu dalej żyć. Może wywołać frustrację, gniew, empatię, miłość, pogardę, obojętność i śmiech w równych proporcjach. Pewnie to znasz. I tu masz wyjątkową rzecz, za jednym posiedzeniem dostajesz całą tą porcję uczuć.
Słuchaj „Imagine”.
I jeszcze zwróć uwagę.
Jak już pisałem piosenka „Imagine”, hymn światowy znaczy bardzo wiele. I z tekstem Lennona, który mówił o marzeniach i utopii rywalizuje ona z „I have a dream” Martina Luthera Kinga. I wyobraźcie sobie, że wciąż, nawet na ułamek sekundy świat nie zbliżył się do tej utopii i pewnie tak już pozostanie.
„Wyobraź sobie, że nie ma państw/ To nie jest trudne do osiągnięcia/ Nie ma za co zabijać, ani poświęcać życia/ I nie ma religii/ Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju”.
Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com
http://musicpsychedelic.blogspot.com
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Lennon nie miał na co dzień złudzeń - taka jest LUDZKA NATURA. Zappa był w tej materii podobny - dla niego wszystkie partie polityczne, rządy, związki zawodowe, organizacje religijne, kościoły, mafia - to jedno i to samo - wszystkie są tak samo SKORUMPOWANE i chodzi głównie o WŁADZĘ i KONTROLĘ. Dlatego można sobie fantazjować przed snem czy pisać urocze piosenki. Smutna prawdą jest taka - że wojny, zabijanie zawsze były powodowane zwiększeniem stanu posiadania czy dóbr, czy ziemi czy terytorium lub narzuceniem swojej religii lub kultury - czyli znów KONTROLA. Z tej przyczyny m.in tak się nasz krajowy kościół zapieklił na tle Imagine. "Pokój za darmo ?" - na takie hasła od razu robi mi się zimno - owszem, jak się zrobi porządek z lewactwem, lgbt, wszelkimi "obcymi - nie naszymi", ekologizmem, "wściekłymi kurewkami" - wówczas może i w istocie zapanuje tak "upragniony pokój" - jak dawniej wymyślano bzdurne hasła w stylu - "si vis pacem para bellum". A obecnie wiesza psy na Sarcozym, Holandem, Merkel czy Macronem - bo niby co mieli ok dekady temu zrobić zamiast dążyć do pokoju, do stabilizacji - od razu posłać na ruskich kilka atomówek i dywizji ?. Johna też wyzywano od pożytecznych idiotów, od komunistycznych agentów itd - szczególnie gdy szalała faszyzująca administracja Nixona. Wtedy też kto był przeciw kompletnie bezsensownej wojnie w Wietnamie był prawie linczowany i wyrzucany z kraju. Kto zapłaci za pokój ? - a kto zapłacił za ogrom ofiar, cierpienia młodych chłopaków, ich rodzin ? - bo trzeba było "pokazać" i "bronić pewnego stylu życia i wartości ?". Teraz też niekiedy pytam jak kogoś ponosi - że czy wysłałby na Ukrainę swoich synów, córki, bratanków a potem czy tańczył z radości gdyby wrócili w trumnie lub bez kończyn ?.
Ci, którzy znali Johna wskazywali że niekiedy nie należało jego tekstów traktować 1:1 - sam miał do nich niekiedy lekko ironiczny dystans a swoimi fanatycznymi fanami czy "wyznawcami" szczerze gardził bo przekonał że obwołani "guru" to zwykłe miernoty a inne miernoty lubią sobie znajdować duchowych czy intelektualnych przewodników - samodzielne myślenie i własne opinie to coś co ich przerasta. Spodobał mi się pewien tekst - że Lennon od zawsze gdy sie czymś zafascynował czy ruch religijny, czy dragi czy inne idee - wchodził w to bez reszty, szybko się zatracał ale by jeszcze szybciej się przekonać, że cała sprawa jest mocno przereklamowana i rzucał to bez żalu ale pogłębiał jego krytyczny stosunek do świata. Czy z jego pacyfizmem było podobnie ? - z biegiem lat... ?.
Ci, którzy znali Johna wskazywali że niekiedy nie należało jego tekstów traktować 1:1 - sam miał do nich niekiedy lekko ironiczny dystans a swoimi fanatycznymi fanami czy "wyznawcami" szczerze gardził bo przekonał że obwołani "guru" to zwykłe miernoty a inne miernoty lubią sobie znajdować duchowych czy intelektualnych przewodników - samodzielne myślenie i własne opinie to coś co ich przerasta. Spodobał mi się pewien tekst - że Lennon od zawsze gdy sie czymś zafascynował czy ruch religijny, czy dragi czy inne idee - wchodził w to bez reszty, szybko się zatracał ale by jeszcze szybciej się przekonać, że cała sprawa jest mocno przereklamowana i rzucał to bez żalu ale pogłębiał jego krytyczny stosunek do świata. Czy z jego pacyfizmem było podobnie ? - z biegiem lat... ?.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1398
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
- greg66
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4185
- Rejestracja: 31.08.2008, 22:00
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Re: John Lennon
JOHN LENNON - Mind Games /1973/
John Lennon - guitars, vocals
Ken Ascher - piano, Hammond, mellotron
David spinozza - lead guitar
Gordon Edwards - bass
Jim Keltner - drums
Rick Marrota - drums
Michael Brecker - sax
Sneaky Pete Kleinow - pedal steel guitar
John Lennon, napędzany ambicją i mający poparcie Yoko Ono, kontynuował udaną karierę solową, choć przez całe lata 70-te uwikłany był w konflikty z byłymi kolegami z zespołu. Yoko Ono, sfrustrowana niesłabnącą uwagą mediów i pogardą ze strony zrozpaczonych fanów, którzy twierdzili, że to ona była główną przyczyną rozpadu The Beatles, zadeklarowała, że zamierza odseparować się od męża. Dla Johna oznaczało to przeniesienie się do Los Angeles, podczas gdy Ono pozostała w Nowym Jorku.
A więc mamy 1973 rok, dokładnie listopad. Mniej więcej rok dzieli Lennona od pięcioletniej emerytury, po której powrócił z inspirującymi dziełami, a następnie został zastrzelony przez szaleńca.
Surowe brzmienie poprzednich dwóch albumów odeszło w niepamięć. Tak, na „Mind Games” John znów przypomniał sobie, jak pracuje się w studio. Jest to pierwszy lp, który sam wyprodukował. Przyszedłszy do studia z zestawem napisanych niedawno piosenek, z których wiele nie odnosiło się już do stanu jego emocji, musiał przerabiać niektóre z nich podczas sesji i wypróbowywać różne wersje, zanim wylądował na wersji, którą słyszymy dzisiaj. Pod względem wykonawczym Lennon jest pełen pasji i daje każdej piosence wszystko, co ma. Prawdę mówiąc, ten album ma tylko jeden prawdziwy klasyk. Mówię o utworze tytułowym. To jedna z najbardziej niesamowitych piosenek Johna. Muzyka, składająca się głównie z perkusji i refrenu, jest hipnotyzująca. Ci, którzy uważają, że Yoko była pijawką dla twórczego ducha Lennona powinni zwrócić baczną uwagę na tę piosenkę, „Mind Games” to między innymi hołd dla sztuki Yoko. John wykorzystuje prostą, powtarzającą się muzykę, aby stworzyć ten klimat, jednocześnie prosty i wymagający. Jego podejście do nagrania jest tak jak do sztuki performance, a nie piosenki. To był dar Yoko dla Johna, to było to, czego go nauczyła. Muzyka nie jest medium. To jest prostsze. Dźwięk, niezależnie od tego, jak jest wytwarzany, jest medium. Muzyka jest produktem ubocznym.
Jednak mylę się, pisząc o tylko tym jednym - klasyk.
Oto „Bring On the Lucie (Freda Peeple)”, prawdziwa piosenka Lennona, jaka tylko może być. Traktuje o prawach człowieka i podobnie jak sam album, bardzo niedoceniana. Zachowanie prostoty muzycznej trwającej przez cały utwór powoduje skojarzenie z „Give Peace A Chance”. Myślę, że gdyby Lennon nagrał ją pod koniec lat 60-tych, wywarłaby ona większy wpływ, niż to się stało. Optymistyczna linia melodyczna zachęcająca do nucenia współgra z tekstem nawołującym do zrobienia czegoś: „Nie obchodzi nas jaką flagą machasz/ Nie chcemy wiedzieć jak się nazywasz/ Nie obchodzi nas skąd jesteś, ani dokąd zmierzasz/ wiemy tylko, że podejmujesz wszystkie nasze decyzje/ Mamy do ciebie tylko jedną prośbę/ Kiedy przemyślasz sprawy, powinieneś coś zrobić”.
Pośród zamętu i niepokoju dominującego w całym tym zbiorze, jedynym ideałem, któremu John Lennon pozostaje zdecydowanie oddany, jest jego oddanie do odsuniętej żony Yoko Ono. W rezultacie powstała jedna z najładniejszych piosenek miłosnych, jakie kiedykolwiek napisano: „Out the Blue”. Utwór otwiera spokojna, solowa gitara akustyczna Lennona, na której wypowiada on pierwszy refren, po czym do pierwszej zwrotki dołącza jednocześnie cały zespół. Piosenka rozwija się stopniowo, wykorzystując symfoniczne wstawki, po czym rozpoczyna się pełna gospel solówka na fortepianie, wykonana dzięki uprzejmości pianisty jazzowego Kena Aschera.
Numerów przepełnionych żalem jest więcej. Poprzez serię utrzymanych w średnim tempie ballad Lennon zaczyna zmagać się z własną żałobą, procesem, który ostatecznie doprowadził go między innym do nadmiernego używania używek, wyrzucenia z baru z Harrym Nilssonem oraz udziału w licznych konfrontacyjnych sesjach studyjnych z niezrównoważonym Philem Spectorem, którego często można było zobaczyć z pistoletem w ręku.
„Aisumasen (I’m Sorry)”, Lennon, którego uwielbiam. Charakterystyczna interpretacja wokalna John powoduje poczucie smutku i chęci zatrzymania adresata tego numeru. Nie jest tajemnicą, że jest nim żona Johna, Yoko. Jednak zakończenie utworu solówką gitarową wywołuje niepokój i zostawia wrażenie pustki. Przeprosiny zostają odrzucone?
Chwila nieuwagi i mamy niepokojący, ukryty klejnot w katalogu John Lennona. To „One Day (At a Time)”. Stonowane jakby mgliste brzmienie wokalu niesie ze sobą obraz artysty jako zadowolonego, zakochanego, wkrótce (ponownie) zakochanego taty bez żadnego ciężaru, bez żadnych konfliktów małżeńskich.
Ukojenie jakie John znajduje w „You Are Here” jest bardzo prawdziwe. Mówi do żony tak, jakby była tam z nim, upierając się, że jego uczucia nie zostaną złagodzone przez fizyczną odległość i zapewniając, że „gdziekolwiek jesteś, jesteś tutaj”.
John Lennon był człowiekiem, który zawsze szukał odpowiedzi, żył w ciągłym poszukiwaniu wyższej prawdy. Raz po raz wynosił na piedestał postaci, w które wierzył, tylko po to, by nieuchronnie wyjść z tego zdumiony i rozczarowany. Tak było w „God”, tak jest w „Intuition”. To rozwinięcie idei, że odpowiedzią na wiele życiowych dylematów jest jednocześnie ta, którą chcemy sami usłyszeć, a mianowicie, że ostatecznie to my sami jesteśmy jedynymi osobami posiadającymi kwalifikacje do decydowania o tym, co jest dla nas najlepsze.
Gęstość albumu nie przytłacza słuchacza balladami zagranymi w średni tempie, bo Lennon oferuje nam też bardziej ostre, rockowe numery. Pierwszy to „Tight A$” mający korzenie w country rocku, bezpretensjonalnie zagrany i oczyszczający atmosferę przygnębienia i smutku. Drugim jest zamykający album „Meat City”, burzliwy konglomerat muzyki i hałasu zlewający się w falę dźwięku, która najwyraźniej naśladuje atmosferę Nowego Jorku.
Nagrywając „Mind Games” John Lennon był już naprawdę sam, po raz pierwszy w swej karierze. Nie skrępowany twórczymi ograniczeniami dawnych współpracowników z The Beatles i wolny od osobistych ograniczeń, Lennon był człowiekiem dryfującym. Wszechogarniająca wolność, za którą tęsknił, objawiła się choć z nieoczekiwanym zastrzeżeniem – likwidacją przewodniej obecności, emocjonalnej kotwicy, o której John najwyraźniej nie wiedział, że utrzymywała go na ziemi w sferze zorganizowanej funkcjonalności jako człowieka przez całą poprzednią dekadę. Powstały w ten sposób album „Mind Games” jest fascynującym spojrzeniem na jednego z największych artystów świata w jego najbardziej niepewnym i najbardziej ułomnym okresie.
John Lennon - guitars, vocals
Ken Ascher - piano, Hammond, mellotron
David spinozza - lead guitar
Gordon Edwards - bass
Jim Keltner - drums
Rick Marrota - drums
Michael Brecker - sax
Sneaky Pete Kleinow - pedal steel guitar
John Lennon, napędzany ambicją i mający poparcie Yoko Ono, kontynuował udaną karierę solową, choć przez całe lata 70-te uwikłany był w konflikty z byłymi kolegami z zespołu. Yoko Ono, sfrustrowana niesłabnącą uwagą mediów i pogardą ze strony zrozpaczonych fanów, którzy twierdzili, że to ona była główną przyczyną rozpadu The Beatles, zadeklarowała, że zamierza odseparować się od męża. Dla Johna oznaczało to przeniesienie się do Los Angeles, podczas gdy Ono pozostała w Nowym Jorku.
A więc mamy 1973 rok, dokładnie listopad. Mniej więcej rok dzieli Lennona od pięcioletniej emerytury, po której powrócił z inspirującymi dziełami, a następnie został zastrzelony przez szaleńca.
Surowe brzmienie poprzednich dwóch albumów odeszło w niepamięć. Tak, na „Mind Games” John znów przypomniał sobie, jak pracuje się w studio. Jest to pierwszy lp, który sam wyprodukował. Przyszedłszy do studia z zestawem napisanych niedawno piosenek, z których wiele nie odnosiło się już do stanu jego emocji, musiał przerabiać niektóre z nich podczas sesji i wypróbowywać różne wersje, zanim wylądował na wersji, którą słyszymy dzisiaj. Pod względem wykonawczym Lennon jest pełen pasji i daje każdej piosence wszystko, co ma. Prawdę mówiąc, ten album ma tylko jeden prawdziwy klasyk. Mówię o utworze tytułowym. To jedna z najbardziej niesamowitych piosenek Johna. Muzyka, składająca się głównie z perkusji i refrenu, jest hipnotyzująca. Ci, którzy uważają, że Yoko była pijawką dla twórczego ducha Lennona powinni zwrócić baczną uwagę na tę piosenkę, „Mind Games” to między innymi hołd dla sztuki Yoko. John wykorzystuje prostą, powtarzającą się muzykę, aby stworzyć ten klimat, jednocześnie prosty i wymagający. Jego podejście do nagrania jest tak jak do sztuki performance, a nie piosenki. To był dar Yoko dla Johna, to było to, czego go nauczyła. Muzyka nie jest medium. To jest prostsze. Dźwięk, niezależnie od tego, jak jest wytwarzany, jest medium. Muzyka jest produktem ubocznym.
Jednak mylę się, pisząc o tylko tym jednym - klasyk.
Oto „Bring On the Lucie (Freda Peeple)”, prawdziwa piosenka Lennona, jaka tylko może być. Traktuje o prawach człowieka i podobnie jak sam album, bardzo niedoceniana. Zachowanie prostoty muzycznej trwającej przez cały utwór powoduje skojarzenie z „Give Peace A Chance”. Myślę, że gdyby Lennon nagrał ją pod koniec lat 60-tych, wywarłaby ona większy wpływ, niż to się stało. Optymistyczna linia melodyczna zachęcająca do nucenia współgra z tekstem nawołującym do zrobienia czegoś: „Nie obchodzi nas jaką flagą machasz/ Nie chcemy wiedzieć jak się nazywasz/ Nie obchodzi nas skąd jesteś, ani dokąd zmierzasz/ wiemy tylko, że podejmujesz wszystkie nasze decyzje/ Mamy do ciebie tylko jedną prośbę/ Kiedy przemyślasz sprawy, powinieneś coś zrobić”.
Pośród zamętu i niepokoju dominującego w całym tym zbiorze, jedynym ideałem, któremu John Lennon pozostaje zdecydowanie oddany, jest jego oddanie do odsuniętej żony Yoko Ono. W rezultacie powstała jedna z najładniejszych piosenek miłosnych, jakie kiedykolwiek napisano: „Out the Blue”. Utwór otwiera spokojna, solowa gitara akustyczna Lennona, na której wypowiada on pierwszy refren, po czym do pierwszej zwrotki dołącza jednocześnie cały zespół. Piosenka rozwija się stopniowo, wykorzystując symfoniczne wstawki, po czym rozpoczyna się pełna gospel solówka na fortepianie, wykonana dzięki uprzejmości pianisty jazzowego Kena Aschera.
Numerów przepełnionych żalem jest więcej. Poprzez serię utrzymanych w średnim tempie ballad Lennon zaczyna zmagać się z własną żałobą, procesem, który ostatecznie doprowadził go między innym do nadmiernego używania używek, wyrzucenia z baru z Harrym Nilssonem oraz udziału w licznych konfrontacyjnych sesjach studyjnych z niezrównoważonym Philem Spectorem, którego często można było zobaczyć z pistoletem w ręku.
„Aisumasen (I’m Sorry)”, Lennon, którego uwielbiam. Charakterystyczna interpretacja wokalna John powoduje poczucie smutku i chęci zatrzymania adresata tego numeru. Nie jest tajemnicą, że jest nim żona Johna, Yoko. Jednak zakończenie utworu solówką gitarową wywołuje niepokój i zostawia wrażenie pustki. Przeprosiny zostają odrzucone?
Chwila nieuwagi i mamy niepokojący, ukryty klejnot w katalogu John Lennona. To „One Day (At a Time)”. Stonowane jakby mgliste brzmienie wokalu niesie ze sobą obraz artysty jako zadowolonego, zakochanego, wkrótce (ponownie) zakochanego taty bez żadnego ciężaru, bez żadnych konfliktów małżeńskich.
Ukojenie jakie John znajduje w „You Are Here” jest bardzo prawdziwe. Mówi do żony tak, jakby była tam z nim, upierając się, że jego uczucia nie zostaną złagodzone przez fizyczną odległość i zapewniając, że „gdziekolwiek jesteś, jesteś tutaj”.
John Lennon był człowiekiem, który zawsze szukał odpowiedzi, żył w ciągłym poszukiwaniu wyższej prawdy. Raz po raz wynosił na piedestał postaci, w które wierzył, tylko po to, by nieuchronnie wyjść z tego zdumiony i rozczarowany. Tak było w „God”, tak jest w „Intuition”. To rozwinięcie idei, że odpowiedzią na wiele życiowych dylematów jest jednocześnie ta, którą chcemy sami usłyszeć, a mianowicie, że ostatecznie to my sami jesteśmy jedynymi osobami posiadającymi kwalifikacje do decydowania o tym, co jest dla nas najlepsze.
Gęstość albumu nie przytłacza słuchacza balladami zagranymi w średni tempie, bo Lennon oferuje nam też bardziej ostre, rockowe numery. Pierwszy to „Tight A$” mający korzenie w country rocku, bezpretensjonalnie zagrany i oczyszczający atmosferę przygnębienia i smutku. Drugim jest zamykający album „Meat City”, burzliwy konglomerat muzyki i hałasu zlewający się w falę dźwięku, która najwyraźniej naśladuje atmosferę Nowego Jorku.
Nagrywając „Mind Games” John Lennon był już naprawdę sam, po raz pierwszy w swej karierze. Nie skrępowany twórczymi ograniczeniami dawnych współpracowników z The Beatles i wolny od osobistych ograniczeń, Lennon był człowiekiem dryfującym. Wszechogarniająca wolność, za którą tęsknił, objawiła się choć z nieoczekiwanym zastrzeżeniem – likwidacją przewodniej obecności, emocjonalnej kotwicy, o której John najwyraźniej nie wiedział, że utrzymywała go na ziemi w sferze zorganizowanej funkcjonalności jako człowieka przez całą poprzednią dekadę. Powstały w ten sposób album „Mind Games” jest fascynującym spojrzeniem na jednego z największych artystów świata w jego najbardziej niepewnym i najbardziej ułomnym okresie.
Summer Of Love'67
http://musicpsychedelic.blogspot.com
http://musicpsychedelic.blogspot.com
Re: John Lennon
Ciekawy artykuł nawiązujący do piosenki Polski nie zaatakowały Niemcy, tylko Wehrmacht
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: John Lennon
Kto wie czy ten wpis czy cały wątek nie zostanie mi usunięty - ale doprawdy można się zdołować / dostać szału czy smutno się robi, iż tak wyjątkowy utwór Lennona jak Imagine znów w prawie identycznej formie jak z "abepe" Depo wykorzystuje się do jakiś swoich fobii, uprzedzeń czy chęci uderzenia w ideologie, środowiska lub ludzi, którzy "rzekomo zagrażają". Chodzi mi o zamieszanie wokół Babiarza (szkoda, że nie skupił swoich sił, energii i zainteresowań wokół wdzięcznego tematu zaczerpniętego ze swojego nazwiska). Nastąpiła klasyczna strategia ludzi ze skłonnością do manipulacji, toksycznych i mających poważne ze sobą problemy: czyli najpierw uderzyć w wyimaginowanych (jakże na miejscu ) wrogów a później gdy pojawia reakcja na akcję (zwyczajne twarde "NIE" - "NIE zgadzam się") - to obsadzić siebie w roli ofiary, osoby zaszczutej, walczącej o jakieś niby wartości. Sprawa trochę podzieliła środowisko i dziennikarskie i sportowe oraz muzyczne. Niektórzy jak Wojtek Mann próbowali to jakoś racjonalizować czy nawet na swój sposób bronić - moim zdaniem bronić w żaden sposób się nie da. Bo o co naprawdę chodzi ?. Najgorsze, że na tych "złych" lub "winnych" wychodzą ci, który zabierają głos bo zwyczajnie takie prowokacje, incydenty czy wykorzystywanie wyjątkowych utworów, muzyki, tekstu do kontekstu "zgoła nie na miejscu" - się nie podobają i muszą dać temu odpór. Ciekawe gdyby przy okazji Igrzysk - coś przemycił i uderzył w Watykan i Papieża .
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1398
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: John Lennon
A mnie ciekawi, jaka byłaby reakcja świata, gdyby podobnie przyp.erdolili w Islam, albo w kraj położony w Palestynie?
https://www.facebook.com/share/r/uTXsjiUTNZ9QLFWQ/
https://www.facebook.com/share/r/uTXsjiUTNZ9QLFWQ/
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: John Lennon
Tak, dokładnie, celna uwaga.....
Niektórzy nie potrafią zwyczajnie sobie darować - nawijają, prowokują, wiedzą doskonale że ktoś się odwinie a potem zachowują jak Dennis z Św. Graala Monty Pythona - "... Help I`m being repressed !!!
https://www.youtube.com/watch?v=l8ukak8P2vY
Niektórzy nie potrafią zwyczajnie sobie darować - nawijają, prowokują, wiedzą doskonale że ktoś się odwinie a potem zachowują jak Dennis z Św. Graala Monty Pythona - "... Help I`m being repressed !!!
https://www.youtube.com/watch?v=l8ukak8P2vY
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: John Lennon
Może Babiarz zapomniał o akcji palenia płyt i pamiątek związanych z The Beatles po pamiętnej wypowiedzi, iż "... bitelsi są więksi od Chrystusa..." (obrazki jak z III Rzeszy ). Pamiętamy też o szalejącym i szukającym urojonej komuny i komunistów wszędzie nawet w puszkach z zupą maccartyzmie - a administracja nienawidząca i polująca na Lennona ?. To niby taka walka o "FREEDOM" ?.
Przy okazji nie wiem do końca o co chodzi ze stronką na facebooku odnośnie wspominek o komunizmie - bo ktoś mnie pytał "o co chodzi z wątkiem o Sikorskiej" - jej autor jak mniemam to również robi z "miłości" ? - bynajmniej nie z chęci wyśmiania bez litości i szydery Czysta miłość. Wracając do Lennona - pisał może i naiwnie, osobliwie ale pięknie że "można sobie wyobrazić zjednoczenie wszystkich" - choć ten obrazek jest tak abstrakcyjny, że doprawdy trudno sobie to wyobrazić - bo tak wiele nas dzieli, naród, nacja, religia, flagi, język... Wielu pisze, mówi o "prawdziwym zjednoczeniu", o braku podziałów - ale niestety pod ICH dyktando - ICH flaga, ICH religia, ICH wartości. A reszta ma po cichu się podporządkować i się nie wychylać. Babiarz gdyby cokolwiek "rozumiał" i poczytał z przekazu Lennona - i miał krztynę klasy - mógł powiedzieć dyplomatycznie np. że "przekaz Lennona się ciut zestarzał" albo "wydaje zbyt abstrakcyjny" czy "mglisty jak to u artysty" lub "powoduje mieszane uczucia i osobliwe skojarzenia" - ale musiał przypie...... Pokazał, że nie pęka. Nie dziwię się, że wielu krew zalała - ponad 35 lat i nadal "walczymy z komuną" która uwiera ?. Mnie podobnie zalewała gdy otwierałem płytę, czytałem komentarz w książeczce a tu się wylewa jakaś dziecinna niechęć do Kroniki Filmowej czy Jaruzelskiego.
Przy okazji nie wiem do końca o co chodzi ze stronką na facebooku odnośnie wspominek o komunizmie - bo ktoś mnie pytał "o co chodzi z wątkiem o Sikorskiej" - jej autor jak mniemam to również robi z "miłości" ? - bynajmniej nie z chęci wyśmiania bez litości i szydery Czysta miłość. Wracając do Lennona - pisał może i naiwnie, osobliwie ale pięknie że "można sobie wyobrazić zjednoczenie wszystkich" - choć ten obrazek jest tak abstrakcyjny, że doprawdy trudno sobie to wyobrazić - bo tak wiele nas dzieli, naród, nacja, religia, flagi, język... Wielu pisze, mówi o "prawdziwym zjednoczeniu", o braku podziałów - ale niestety pod ICH dyktando - ICH flaga, ICH religia, ICH wartości. A reszta ma po cichu się podporządkować i się nie wychylać. Babiarz gdyby cokolwiek "rozumiał" i poczytał z przekazu Lennona - i miał krztynę klasy - mógł powiedzieć dyplomatycznie np. że "przekaz Lennona się ciut zestarzał" albo "wydaje zbyt abstrakcyjny" czy "mglisty jak to u artysty" lub "powoduje mieszane uczucia i osobliwe skojarzenia" - ale musiał przypie...... Pokazał, że nie pęka. Nie dziwię się, że wielu krew zalała - ponad 35 lat i nadal "walczymy z komuną" która uwiera ?. Mnie podobnie zalewała gdy otwierałem płytę, czytałem komentarz w książeczce a tu się wylewa jakaś dziecinna niechęć do Kroniki Filmowej czy Jaruzelskiego.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1398
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: John Lennon
Dziękuję.
- Heartbreaker
- longplay
- Posty: 1398
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: John Lennon
W tej dyscyplinie wygrałbyś w cuglach.Inkwizytor pisze: ↑01.08.2024, 09:33 Niektórzy nie potrafią zwyczajnie sobie darować - nawijają, prowokują
PS. Babiarza przywrócili.
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3993
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Re: John Lennon
Podobnie jak niektórzy, którym się wydaje że ONI decydują "komu wolno więcej a komu mniej wolno" lub "kto powinien siedzieć cicho a kto jako jedyny prymusik ma prawo błyszczeć wiedzą i elokwencją" ... z takimi nawet nie wyobrażam sobie stawać w zawody o laurach nie wspominam
By zamknąć wątek i wrócić do sedna czyli muzyki - nie jestem jakimś miłośnikiem Lennona - jeśli już to wśród ex-Beatlesów bliżej mi do Harrisona czy "przesłodzonego" (zdaniem wielu) McCartneya. Jednakże nikt Imagine nie obrzydzi, nie poniży, nie przyklei jakiegoś żałosnego kontekstu - melodia, niepowtarzalny fortepian i głos będą z zachwytem słuchać i śpiewać kolejne pokolenia (to zostanie zapamiętane a nie jakiś tam dziennikarzyna). Innym chyba pozostaje w gronie najbliższych nadal śpiewać: Tomorrow Belongs to Me
https://www.youtube.com/watch?v=_tUctFu46_c
By zamknąć wątek i wrócić do sedna czyli muzyki - nie jestem jakimś miłośnikiem Lennona - jeśli już to wśród ex-Beatlesów bliżej mi do Harrisona czy "przesłodzonego" (zdaniem wielu) McCartneya. Jednakże nikt Imagine nie obrzydzi, nie poniży, nie przyklei jakiegoś żałosnego kontekstu - melodia, niepowtarzalny fortepian i głos będą z zachwytem słuchać i śpiewać kolejne pokolenia (to zostanie zapamiętane a nie jakiś tam dziennikarzyna). Innym chyba pozostaje w gronie najbliższych nadal śpiewać: Tomorrow Belongs to Me
https://www.youtube.com/watch?v=_tUctFu46_c
...Nobody expects the Spanish inquisition !