Jethro Tull

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Kurcze - to samo niedawno pomyślałem - trafione w punkt !!!!! :D


Trochę się wewnętrznie szamotałem - na początku gdy "klasyczne" Jethro szlag trafił m.in z winy Iana - Palmer i Barrie - mieli powiedzieć słynne - że Anderson mógł sobie dobrać jakichkolwiek innych muzyków a ludzie i tak "kupiliby" to jako Jethro Tull. Czas pokazał, że sprawa jest bardziej złożona - trochę tak i trochę NIE. Nie tak dawno była gorąca dyskusja i jeden "aspirujący" 14 letni forumowicz został lekko "zbesztany" za radykalne poglądy - że wiele projektów i zespołów już w latach 70 powinna sobie dać spokój bo rock to domena młodych a nie 30/40 latków - potem to już "zdrada" komercha i zaprzedanie się ideałom.


Znów to samo - i tak i NIE. Sam jestem daleki by jakimkolwiek grupom zakazać grać, nagrywać czy działać - inna sprawa - czy ich muzyka nadal na mnie tak działa jak dawniej. Pytanie - czy to się wykonawca zmienił, wypalił, skończył - a może ja jestem innym człowiekiem na innym etapie a może nasz umysł nasza dusza są zaprogramowane i mają ograniczoną "pojemność" pewnej stylistyki i pewnego sposobu grania / komponowania i więcej nie potrafią strawić i przyjąć ?. To ciekawe zagadnienie. To chyba chodziło o nowe albumy np Deep Purple. Mnie np zaskoczyło jak lata temu spodobał mi się i poszerzył mój prywatny kanon krążek Purpendicular - choć sam nie dawałem za band wówczas złamanego grosza - jakiś tam Steve Morse ?.....eeeee..... ? - Ritchie wróć :D i takie tam frazesy. Posłuchałem - miałem dobry okres i przekonałem że zespół nadal świetnie gra i ma coś do powiedzenia. I tu dochodzimy do sedna - wiele grup np Wishbone Ash, Nazareth, Uriah Heep - nadal działą - i pięknie - ale pytanie - czy oni AUTENTYCZNIE mają coś do powiedzenia - czy tylko tak im się wydaje ?.



Genesis nieumyślnie ukręcili na siebie bata w tekście Fading Lights :

" Like the story that we wish was never ending
We know some time we must reach the final page
Still we carry on just pretending
That there'll always be one more day to go"


Czyli nadal to ciągniemy a może tylko udajemy że kolejnego dnia mamy coś do zrobienia ?. Ja nadrabiałem dawniej zaległości w dyskografii JT - od Rock Island zaczęło być pod górkę - już nie ten radosny styl, mniej świeżości, kompozycje przelatywały obok mnie, zwykłe rzemiosło, solidne granie ale magia uleciała - nic już potem tak nie działało jak chociażby odrzut z Broadsword - Mayhem Maybe - to potrafiłoby rozruszać każdą tawernę, karczmę rodem z Wiedźmina czy Kajko i Kokosza - i te skojarzenia wtedy pojawiały naturalnie w rozgrzanej muzyką i wrażeniami głowie - potem..... już nie było żadnych skojarzeń i była pustka i szarzyzna.


https://www.youtube.com/watch?v=9RzWE3SXqmQ
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

Post autor: Retromaniak »

Obrazek

https://youtu.be/1APwlHY50vo

Premiera nowego albumu Jethro Tull „The Zealot Gene” już niedługo, bo 28 stycznia.


Póki co mamy kolejny singiel „The Zealot Gene” (tytułowy), z animowanym, dowcipnym wideoclipem.
Nic orginalnego, trochę w stylu późnych lat 70-ch, ze smykami, fletem, jakkby „marszowo”, ale nie jest źle.

Czytałem już recenzje nowego albumu. Są bardzo zachęcające. Poczekamy, zobaczymy...
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Post autor: Gacek »

Nic odkrywczego ale brzmi przyjemnie.
Miło że po prawie 20 latach Jethro Tull jeszcze coś wydaje. Znając Andersona można być pewnym że raczej wydawnictwo będzie trzymało poziom.
Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

Post autor: Retromaniak »

Jethro Tull - The Zealot Gene

Obrazek

Data wydania: 28 stycznia

(12 / 46:41)

Od piątku przesłuchałem ją dwa razy. Jest coraz lepiej...

Piotr Kaczkowski we wczorajszym Maxie 357 zaprezenował z niej 3 utwory:
"The Betrayal of Joshua Kynde"
"Mrs Tibbets"
"Mine Is The Mountain".

Gość ma gust. Wybrał najfajniejsze, chociaż dla mnie wszystkie akustyki są tu urokliwe. Jakby cofnęli się do czasów "War Child".

"The Zealot Gene" śmiało może kandydować do miana płyty miesiąca stycznia 2022 roku.
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Jethro Tull

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=e02K2b5Jn2U

Całkiem fajny bootleg - z pewnością uzupełnienie / dopełnienie oficjalnego Live Bursting Out - dziwił mnie brak jakichkolwiek bonusów do wersji zremasterowanej - a tym roku nadarza się wymarzona okazja - 45 lat od wydania Heavy Horses i Busting. A tym bardziej, że wszelkie pozostałe studyjne doczekały masy materiału dodatkowego, radiowego, czasem koncertowego - wersji dwu / trzy i wiecej płytowych - potężnych boxów i w ogóle. Set lista trasy Horses - na ogół była dość sztywna - ale zdarzały się w jej trakcie ciekawostki - np w sumie drobiażdżki ale cenione przez fanów i kolekcjonerów - np. mini intro - zagrana na dwa zestawy klawiszy Evans / Palmer - wiązanka One White Duck / Pibroch, My God jako wstęp do szalonej solówki na flecie - która później przeradzała we fragment uroczej Kelpie, Wond`ring aloud, szkockie pełne dźwięków dud - a potem syntezatorowe intro otwierające cały występ - zdradzające wpływy Thomasa Tallisa, przeróbka legendarnej prześmiewczej pieśni Groucho Marxa z Kaczej Zupy - Pop Goes the Weasel ( na marginesie niekiedy można dostrzec zadziwiająco zbieżne w wielu punktach poglądy na kobiet , ich głupotę między Grouchem a Ianem :D ), i przede wszystkim gwóźdź programu czyli tytułowy Heavy Horses - którego jednak mi bardzo brakowało na Bursting, przewijała skrócona instrumentalna wersja Living in the Past. Ciekawostką jest że pojawiało się inne nagrania - o wiele ciekawsze niż przeciętny oficjalny - Conundrum - przechodzący również w solo Barlowa - bootlegerzy nijako z przyzwyczajenia i z automatu nazywali to "Conundrum" ale słychać, że to inny kawałek - wzbogacony o partię Evana na elektrycznym pianinie Yamahy i prowadzący coś w rodzaju "dialogu" z gitarą Martina. Anderson w swym niepodrabianym stylu kpiarza mawiał - że "Martin raz na parę lat coś napisze" :wink: . Tak czy siak nie brakowałoby muzyki by wzbogacić portret Bursting Out. Nie mam pewności czy na trasie Horses jeszcze wykonywali własną wersję fragmentu 9tej Symfonii Beethovena - na trasach w 76 i 77 jak najbardziej, jedne źródła podają, iż w 78 okazjonalnie tak.... zgodności nie ma. Tak czy siak to ukłon w stronę fascynacji Evansa - podobno miał jego repertuar opanowany mistrzowsko - bliscy mawiali, że to niekiedy była taka jego "prywatna obsesja" - a jak chciał dopiec współlokatorom czy w studio dostawał szału to bez końca grał Beethovena :D ( gdy świeżo dołączył do bandu i miał okazję pokazać, że nie jest przypadkiem na scenie czy "po znajomości" - w 70 w trakcie With You There to Help Me - przemycał np. fragmencik Sonaty Patetycznej ).


https://www.youtube.com/watch?v=oOup035YGFk

ps. łezka się kręci w oku jak się ogląda w/w show czy słucha bootlegów z 78 - jak oni byli cholernie dobrzy, super zgrani, Palmer jeszcze był Davidem choć diabli wiedzą co mu już wówczas chodziło po głowie :roll: . To był PRAWDZIWY Jethro Tull - a od wielu lat to, przynajmniej dla mnie - "Ian Anderson Band"
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Jethro Tull

Post autor: Inkwizytor »

Anderson potrafił intrygująco układać koncertowe listy - ale czasem trudno było zrozumieć jego posunięcia - np. że przy okazji Horses Tour 78 nie zagrał kapitalnego, pełnego rockowej mocy i wyrafinowanego Beltane - jednego z moich i nie tylko ulubionych i najlepszych pozycji z tego okresu. Podobnie w przypadku charakterystycznych i uosabiających to co najlepsze w stylu JT - Moths, Mouse Police i inny mój faworyt - romantyczny Rover. Fani na ogół też byli zgodni, że skrócony drastycznie tytułowy Songs from the Wood to też był największy "zgrzyt".
...Nobody expects the Spanish inquisition !
ODPOWIEDZ