W temacie „przedstaw się”, w związku z pojawieniem się Arsena rozwinęła się ciekawa dyskusja. Ponieważ uważam, że muzyka skończyła się 1997 r., inni uważają, że w 1975, a jeszcze inni, że ma się świetnie pozbierałem wszystkie wypowiedzi licząc na dalsza dyskusję. Zebrało się tu również wiele propozycji płyt do przesłuchania z lat post 2000, szkoda, by to uciekło. Zapraszam do dalszej dyskusji w tym ciekawym zagadnieniu.
Arsen1994 pisze:
....Poza tym uważam dość kontrowersyjnie ,że żyjemy w świecie końca muzyki .
Wojtekk pisze:
Dzień Dobry Panu!
Tak, żyjemy w czasach końca muzyki.
Leptir pisze:
Witaj arsen1994! Żyjemy w czasach końca wszystkiego (albo początku wszystkiego - koniec zawsze oznacza nowy początek).
Arsen1994 pisze:
Mówiąc o końcu muzyki miałem na mysli ,że nie powstał w obrębie rocka i popu w ciągu ostatnich 15 lat żaden nowy gatunek który by zmienił , przekroczył granice muzyki rockowej . Mam wrażenie ,że więcej chodzi teraz o PR i media społecznościowe.
Wojtekk pisze:
15stu? Optymista
Freefall pisze:
Cześć arsen! Witaj na forum, które jeszcze dycha pomimo końca muzyki .
Gacek778 pisze:
Witamy nowego kolegę!
Też jestem realistą i może nie powstał żaden nowy gatunek ale powstało dużo ciekawej muzyki, mniejsza o szufladki.
greg66 pisze:
Cześć arsen 1994
Muzyka to się skończyła w 1975
Arnold Layne pisze:
Muzyka może się i skończyła, ale sporo jeszcze do posłuchania zostało
Esforty pisze:
Koniec muzyki - to koniec świata. Ile tychże już wywieszczyli???
Monstrualny Talerz pisze:
Serwus Arsen. Czasy końca muzyki skończyły się już dawno temu, jak dla mnie w 1997 r., żyjemy więc w czasach postkońca muzyki, używając popkulturowej nomenklatury
Miłego pisania
Cure pisze:
Czyli razem z genialną Ultrą? Ja tak konserwatywny (akurat w odniesieniu do muzyki) - nie jestem
Beednar pisze:
Nie zgadzam się, np. w 2013 roku powstała genialna płyta Rob Mazurek Octet - Skull Sessions. Można by podać wiele innych przykładów.
Monstrualny Talerz pisze:
Nie znam tego Roba Mazurka, dziękuję za polecenie, posłucham.
Tak, ultra to dobry przykład, DM już później nie nagrała ani nic lepszego, ani nowatorskiego, ani żadnego.
Tak jest, jestem gotów bronić tezy (ale po świętach), że rok 1997 to kres muzyki. Oczywiście po tym czasie powstało jeszcze milion albumów, ale żaden z nich ani nie był w żaden sposób odkrywczy, ani nie penetrował jakichś nowych rejonów, ani nie był ważny czy przełomowy w dyskografii poszczególnych twórców. To u Was na forum wyczytałem wpis Wojtka K., w temacie OK Computer, że był to ostatni album, który miał jakiekolwiek większe znaczenie dla szerszego pokolenia (jakoś tak, nie pamiętam dokładnie). OK Computer jakoś specjalnie nie lubię, ale jest to rzeczywiście jedna z ostatnich rzeczy o których jakoś tam szerzej można czy warto podyskutować. A potem przez 20 lat nic…. Przewrotnie powiem, że ostatnia płyta, jak dla mnie, która miała jakiekolwiek większe znaczenie to Ray Of Light Madonny, wydana 22 lutego 1998 – data wydania tego albumu to dla mnie symboliczny koniec muzyki. Ostatnia płyta, która wnosiła cokolwiek progresywnego i ambitnego do muzyki to z kolei Prodigy Fat Of The Land. Wiem, że zaczniecie sypać jak z rękawa przeróżnymi kontrpłytami wydanymi już po 1997 r., ale uważam, że cokolwiek byście nie zaproponowali, w jakimkolwiek stylu, zawsze przed 1997 rokiem da się wynaleźć rzeczy lepsze, wartościowsze, mające większe znaczenie itp.
W moim rozumowaniu tylko jedna płyta czyni wyłom: „Blackstar” Davida Bowiego.
Rok 2017 upływał mi sentymentalnie na wspominaniu, że to już 20 lat od ukazania się czy to Earthling, Ultra, czy soundtracku do Lost Highway, czy Stille LaCrimosy, czy Apollo 440. Kupa czasu minęła, cholera, a płyty te wcale się nie zestarzały, nadal świetnie brzmią. Poniżej zamieszczam listę, przy której rzewnie płakałem wspominając stare dobre czasy. Wygrubiam, to co lubię czy szczególnie cenię. Oprócz rzeczy fajnych wyszły też rzeczy całkowicie beznadziejne jak np. Caling All Stations, co też warto odnotować.
Daft Punk – Homework - 1997-01-17
Dawid Bowie – Earthling - 1997-02-03
Blur – Blur - 1997-02-10
Lost Highway – Soundtrack - 1997-02-18
The Orb – Oblivion - 1997-02-24
Apollo 440 - Electro Glide In Blue - 1997-03-03
U2 – Pop - 1997-03-03
2 TM2,3 - 1997-03-17
Armia - Duch - marzec/kwiecień 1997
Chemical Brothers - Dig Your Own Hole - 1997-04-07
Depeche Mode - Ultra - 1997-04-14
Radiohead - OK Computer - 1997-05-21
Edyta Bartosiewicz – Dziecko - 1997-06-01
Faith No More - Album Of The Year - 1997-06-03
Prodigy - The Fat Of the land - 1997-06-30
Primal Scream - Vanishing Point - 1997-07-07
Paradise Lost - One Second - 1997-07-14
D*Note - D*Note - 1997-07-21
Tiamat - A Deeper Kind Of Slumber - 1997-08-12
Rammstein – Sehnsucht - 1997-08-25
Genesis - Calling All Stations - 1997-09-01
Bjork – Homogenic - 1997-09-22
Myslowitz - Z Rozmyślań Przy Śniadaniu - 1997-10-06
Westbam - We ll Never Stop Living This Way - 1997-11-10
LaCrimosa - Stille - 1997-03-14 (dodane z informacji Rockowego)
Porcupine Tree - Coma Divine – październik 1997
I tak nam się wspominkowy 2017 rok powoli kończy. Ostatnia szansa by włączyć Stille LaCrimosy czy Apollo 440. A z zestawu powyżej szczególnie polecam D*Note, które zawsze polecam, bo jest mało znane, a to jeden z lepszych triphopów jest:
https://www.youtube.com/watch?v=OrgAOEPuVhI
https://www.youtube.com/watch?v=ffVSwLmU6wI
https://www.youtube.com/watch?v=WNSYZRYYJRY
Aha, nigdzie nie udało mi się znaleźć dokładnej daty wydania Stille LaCrimosy - ktoś zna?
Windmill pisze:
Garbage "Version 2.0" [1998]
Garbage 'Beautiful Garbage" [2001]
Portishead "Third" [2008]
Lamb "Fear of Fours" [1999]
Lamb "What Sound" [2001]
Lamb "Between Darkness and Wonder" [2003]
Lamb '5' "2011]
Lamb 'Backspace Unwind' [2014]
VooVoo "7" [2017]
Dobra muzyka nigdy się nie skończy
Leptir pisze:
Świetnie, że Windmill przypomniał tu znakomity i chyba nadal niedoceniony duet Lamb. Takiego zestawienia głosu i elektroniki śmiem twierdzić ani wcześniej, ani później nie było. Ze swojej strony dodam jeszcze jeden album, który uważam za znaczący dla muzyki XXI wieku - Sigur Rós "Agaetis Byrjun" (1999).
Bartosz pisze:
Czy to aby na pewno jest stosowny wątek do powyższej dyskusji?
Beednar pisze:
To w ramach Bardzo Szeroko Rozumianych Powitań, w skrócie BSRP
Monstrualny Talerz wspomniał o płycie OK Computer Radiohead, być może i ma ta płyta ogromne znaczenia dla muzyki rockowej, jednak moi zdaniem ta grupa przebłyski geniuszu miała podczas jednej sesji nagraniowej, gdy powstały Kid A i Amnesiac. W moim sercu z OK Computer na stałe pozostał tylko Paranoid Android.
A z pozostałych przytoczonych przykładów faktycznie mocno zaskoczył mnie album Portishead Third - genialna, najlepsza ich płyta. W ogóle ta grupa to fenomen - rozpoczęła od mocnego debiutu, a potem sporadycznie spotykała się w studio, aby nagrywać coraz to lepsze płyty.
Bartosz pisze:
Skoro tak, to wrzucę listę płyt wydanych po 1997, które moim zdaniem są świetne (okej, nie wszystkie z nich lubię, ale wszystkie doceniam) ważne, wpływowe i odkrywcze. Jest ich oczywiście wielokrotnie mniej niż dajmy na to w okresie 66-82 (chyba najlepszym dla muzyki rozrywkowej), ale też dużo więcej niż zero.
Boards of Canada - Music Has the Right to Children (1998)
Death - The Sound of Perseverance (1998)
Gas - Zauberberg (1998)
Massive Attack - Mezzanine (1998)
Mercury Rev - Deserter's Songs (1998)
UNKLE - Psyence Fiction (1998)
Boredoms - Vision Creation Newsun (1999)
Sigur Rós - Ágætis byrjun (1999)
The Avalanches - Since I Left You (2000)
Broadcast - The Noise Made by People (2000)
Vladislav Delay - Entain (2000)
Electric Wizard - Dopethrone (2000)
Gas - Pop (2000)
Godspeed You Black Emperor! - Lift Yr. Skinny Fists Like Antennas to Heaven! (2000)
Modest Mouse - The Moon & Antarctica (2000)
Radiohead - Kid A (2000)
Ulver - Perdition City (2000)
Fennesz - Endless Summer (2001)
The Microphones - The Glow Pt. 2 (2001)
Techno Animal - The Brotherhood of the Bomb (2001)
Tool - Lateralus (2001)
William Basinski - The Disintegration Loops (2002)
Boards of Canada - Geogaddi (2002)
Murcof - Martes (2002)
Reverend Bizarre - In the Rectory of the Bizarre Reverend (2002)
William Basinski - The Disintegration Loops II (2003)
Boris - Boris at Last -Feedbacker- (2003)
Sleep - Dopesmoker (2003)
Supersilent - 6 (2003)
Deathspell Omega - Si monvmentvm reqvires, circvmspice (2004)
Fennesz - Venice (2004)
Madvillain - Madvillainy (2004)
Mastodon - Leviathan (2004)
Boris - Pink (2005)
Coil - The Ape of Naples (2005)
Dälek - Absence (2005)
Sunn O))) - Black One (2005)
Venetian Snares - Rossz csillag alatt született (2005)
Brand New - The Devil and God Are Raging Inside Me (2006)
Carbon Based Lifeforms - [World of Sleepers] (2006)
Celtic Frost - Monotheist (2006)
Tim Hecker - Harmony in Ultraviolet (2006)
Natural Snow Buildings - The Dance of the Moon and the Sun (2006)
Burial - Untrue (2007)
Deathspell Omega - Fas – Ite, maledicti, in ignem aeternum (2007)
LCD Soundsystem - Sound of Silver (2007)
Radiohead - In Rainbows (2007)
Fleet Foxes - Fleet Foxes (2008)
Ben Frost - By the Throat (2009)
Fuck Buttons - Tarot Sport (2009)
Mastodon - Crack the Skye (2009)
Mount Eerie - Wind's Poem (2009)
Deepchord Presents Echospace - Liumin (2010)
Flying Lotus - Cosmogramma (2010)
Tim Hecker - Ravedeath, 1972 (2011)
Death Grips - The Money Store (2012)
Deepchord Presents Echospace - Silent World (2012)
Swans - The Seer (2012)
Fire! Orchestra - Exit! (2013)
Fuck Buttons - Slow Focus (2013)
Jon Hopkins - Immunity (2013)
Flying Lotus - You're Dead! (2014)
Ben Frost - A U R O R A (2014)
Run the Jewels - Run the Jewels 2 (2014)
Andy Stott - Faith in Strangers (2014)
Swans - To Be Kind (2014)
Kendrick Lamar - To Pimp a Butterfly (2015)
Kamasi Washington - The Epic (2015)
Chelsea Wolfe - Abyss (2015)
David Bowie - ★ [Blackstar] (2016)
Swans - The Glowing Man (2016)
Polecam sobie posłuchać, choćby i z czystej ciekawości (domyślam się, że zdecydowana większość tej muzyki nie będzie się Dinozaurom podobała. A już Raptorom Trójkowo-TerazRockowym nie spodoba się z tego chyba nic).
W ogóle mam wrażenie, że te opowieści o końcu muzyki 20 lat temu, o współczesnej odtwórczości i niezwykłej świeżości muzyki z lat 60' i 70' wynika w znacznej mierze z niewychylania nosa poza rock (a jeśli już, to w kierunku muzyki bardzo do niego zbliżonej, jak pop czy heavy metal). Niemal cała ówczesna "odkrywcza" muzyka, była nowatorska wyłącznie w obrębie swojego nurtu, czerpiąc (zrzynając wręcz) z muzyki klasycznej (nowej, starej - każdej!), bluesa, folku, jazzu etc, całymi garściami. Wiecie, gdyby 50 lat temu istniał jakiś kanapowy Klub Muzycznych Dinozaurów, to oni, gwarantuję Wam, mówili by tak: "Cream? Hendrix? Rolling Stones? Led Zeppelin? Przecież to nic nowego, jakieś tam szarpidruty udające kilku bluesmanów i rockandrollowców na krzyż, w dodatku w dużo gorszych wersjach. Howlin' Wolf, Willie Dixon, John Lee Hooker plus Little Richard i Presley. U tych Zeppelinów jeszcze jest Joan Baez, zresztą w formie plagiatów. Mają wyłącznie nowsze brzmienie i nic więcej! Nic nowego i nic ciekawego!". Albo tak: "King Crimson? Genesis? ELP? Kiepsko zagrana muzyka poważna i tyle. U jednych Holst, u drugich Rachmaninow, u trzecich przynajmniej Bartok, więc trochę to nowsze, ale i tak gorsze i odtwórcze!", a skończyliby zgodnie na: "E tam, muzyka skończyła się w 1962!". Cóż, takie rzeczy można mówić wyłącznie, jeżeli kompletnie nie rozumie się tej muzyki.
Coś mi się wydaje, że narzekania współczesnych, internetowych Dinozaurów są bardzo takiemu myśleniu bliskie
Tu pojawił się mały offtop i chłopcy dyskutują o Lamb, bardzo słusznie zresztą
Windmill pisze:
Cieszy mnie, że doceniasz ten zespół; myślałem, że tylko ja go słucham. Wspaniałe, często emocjonalne kompozycje, nieco dance'u, trochę jazzu. Kika lat temu widziałem ich na żywo w Katowicach i pozostał niedosyt, że tak mało, że zagrali za krótko, że więcej nie pojawili się w okolicy...
leptir pisze:
Oczywiście, robią świetną muzykę - te brzmienia, to wykorzystanie akustycznych sampli, głos Lou Rhodes, ta nieoczywista struktura utworów. Mam też solową płytę Lou "Bloom" - też dobra, ale to już inna muzyka - bliżej folku i pop-rocka, bardziej akustyczna.
Duch 1532 pisze:
Sześć lat temu byłem na ich koncercie we Wrocławiu; przyszedłem trochę przez przypadek, wyszedłem — oczarowany. Inna rzecz, że przy płytach się później nie zatrzymałem i właściwie nie wiem dlaczego.
I na koniec bardzo ciekawy głos Okechukwu
Okechukwu pisze:
No dobra- a czy w takim razie na niwie współczesnej muzyki poważnej powstało w ciągu ostatnich 20 lat coś, co mogłoby rywalizować jeśli chodzi o siłę oddziaływania, wpływowość i miejsce w repertuarze koncertowym ze "Świętem wiosny", "Bolerem", "Błękitną rapsodią", "Koncertem na orkiestrę" Lutosławskiego, "Trzecią symfonią" Góreckiego, czy nawet tak lubianymi przeze mnie "Hymnami" Stockhausena Pytam bez ironii, bo nie wiem
[/i]