Nie Ma Mocnych: David Bowie (edition 2018)
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3997
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Nie Ma Mocnych: David Bowie (edition 2018)
Panie i Panowie David Bowie
Za wikipedią: David Bowie, właśc. David Robert Jones (ur. 8 stycznia 1947 w Londynie, zm. 10 stycznia 2016 w Nowym Jorku) – brytyjski piosenkarz, kompozytor, autor tekstów, multiinstrumentalista, producent muzyczny, aranżer, a także aktor, aktywny w przemyśle muzycznym od 1962 roku. Był również malarzem i kolekcjonerem sztuki. Zaczął występować jako David Bowie, aby nie mylono go z wokalistą zespołu The Monkees o nazwisku Davy Jones. Prócz tworzenia nagrań solowych, pracował też jako producent między innymi takich artystów jak Lou Reed, Iggy Pop czy The Stooges.
Bowie był główną postacią w muzyce popularnej przez ponad cztery dekady i był znany jako innowator, zwłaszcza w latach 70. XX wieku. Zyskał międzynarodową sławę dzięki charakterystycznemu barytonowi, eklektyzmowi pracy, głębi intelektualnej, a także opanowaniu gry na ponad trzynastu instrumentach. Oprócz swoich umiejętności muzycznych jest uznawany za symbol androgynicznego piękna, który był charakterystycznym elementem jego wizerunku, zwłaszcza w latach 70. i 80. XX wieku.
Przeszedł do historii jako jeden z artystów rockowych z największą liczbą sprzedanych albumów w dziejach. W ciągu pięćdziesięciu dwóch lat kariery nakład ze sprzedaży wszystkich jego płyt wyniósł 140 milionów egzemplarzy na całym świecie.
Od siebie dodam, że choć niektóre płyty bardzo lubię, to z kolei innych nawet specjalnie nie znam. Nie mniej jednak od lat na swój sposób jestem fanem Bowiego, a w szczególności od ukazania się płyty "Blackstar", gdzie Artysta (do dziś nie wiemy czy w sposób zamierzony czy nie) nawet ze swojej śmierci uczynił proces twórczy. I tak chyba należy odbierać jego dzieło, nie tylko poprzez pojedyncze płyty czy utwory, ale przez całe Jego niezwykłe życie i impakt jaki wywarł na całą kulturę, muzykę, innych artystów którymi się otaczał. Niezwykły człowiek. Bardzo też cenię u Bowiego ogromny szacunek, którym darzył swoich fanów. Odbieram to tak, że twór "David Bowie" był czymś poza nim, ale on sam pomagał publiczności odbierać i poznawać tę muzyczną planetę, stojąc niejako nieco z boku. Będziemy po kolei odstrzeliwać kolejne albumy, ale zwróćcie uwagę, że Bowiemu niemal przez cały okres twórczości trwającej prawie 50 lat udało zachować się wysoki poziom utrzymując komplementarność dyskografii. Rzadko komu taka sztuka się udała.
W styczniu Bowie się narodził, w styczniu zmarł.
Look up here, I'm in heaven
Link do zasad:
http://rockjazz.pl/forum/viewtopic.php?t=1206
W zabawie uczestniczą następujące albumy:
1967 David Bowie
1969 Space Oddity
1970 The Man Who Sold the World
1971 Hunky Dory
1972 The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars
1973 Aladdin Sane
1973 Pin Ups
1974 Diamond Dogs
1975 Young Americans
1976 Station to Station
1977 Low
1977 Heroes
1979 Lodger
1980 Scary Monsters (and Super Creeps)
1983 Let's Dance
1984 Tonight
1987 Never Let Me Down
1989 Tin Machine I
1991 Tin Machine II
1993 Black Tie White Noise
1993 The Buddha of Suburbia
1995 Outside
1997 Earthling
1999 Hours...
2002 Heathen
2003 Reality
2013 The Next Day
2016 Blackstar
Rozpoczęcie strzelanki 15 stycznia o godz. 00:00.
Głosy można oddawać codziennie do godziny 23:00 czasu polskiego (22:59 - głos ważny, 23:00 - już nie).
Po godzinie 23:00 publikuję podsumowanie każdej rundy, ale może się to przeciągnąć do 12, 1 w nocy, miejcie cierpliwość.
Jeżeli ktoś nie zagłębiał się w zasady, to przypominam, że 15 stycznia rozpoczynamy rundę wstępną. Dajemy tylko głosy -1 i -1,25, a po tej rundzie nie odpadnie żaden album. Proszę o pogrubianie oraz nieedytowanie postów z głosami.
Zapraszam serdecznie wszystkich do udziału!
Za wikipedią: David Bowie, właśc. David Robert Jones (ur. 8 stycznia 1947 w Londynie, zm. 10 stycznia 2016 w Nowym Jorku) – brytyjski piosenkarz, kompozytor, autor tekstów, multiinstrumentalista, producent muzyczny, aranżer, a także aktor, aktywny w przemyśle muzycznym od 1962 roku. Był również malarzem i kolekcjonerem sztuki. Zaczął występować jako David Bowie, aby nie mylono go z wokalistą zespołu The Monkees o nazwisku Davy Jones. Prócz tworzenia nagrań solowych, pracował też jako producent między innymi takich artystów jak Lou Reed, Iggy Pop czy The Stooges.
Bowie był główną postacią w muzyce popularnej przez ponad cztery dekady i był znany jako innowator, zwłaszcza w latach 70. XX wieku. Zyskał międzynarodową sławę dzięki charakterystycznemu barytonowi, eklektyzmowi pracy, głębi intelektualnej, a także opanowaniu gry na ponad trzynastu instrumentach. Oprócz swoich umiejętności muzycznych jest uznawany za symbol androgynicznego piękna, który był charakterystycznym elementem jego wizerunku, zwłaszcza w latach 70. i 80. XX wieku.
Przeszedł do historii jako jeden z artystów rockowych z największą liczbą sprzedanych albumów w dziejach. W ciągu pięćdziesięciu dwóch lat kariery nakład ze sprzedaży wszystkich jego płyt wyniósł 140 milionów egzemplarzy na całym świecie.
Od siebie dodam, że choć niektóre płyty bardzo lubię, to z kolei innych nawet specjalnie nie znam. Nie mniej jednak od lat na swój sposób jestem fanem Bowiego, a w szczególności od ukazania się płyty "Blackstar", gdzie Artysta (do dziś nie wiemy czy w sposób zamierzony czy nie) nawet ze swojej śmierci uczynił proces twórczy. I tak chyba należy odbierać jego dzieło, nie tylko poprzez pojedyncze płyty czy utwory, ale przez całe Jego niezwykłe życie i impakt jaki wywarł na całą kulturę, muzykę, innych artystów którymi się otaczał. Niezwykły człowiek. Bardzo też cenię u Bowiego ogromny szacunek, którym darzył swoich fanów. Odbieram to tak, że twór "David Bowie" był czymś poza nim, ale on sam pomagał publiczności odbierać i poznawać tę muzyczną planetę, stojąc niejako nieco z boku. Będziemy po kolei odstrzeliwać kolejne albumy, ale zwróćcie uwagę, że Bowiemu niemal przez cały okres twórczości trwającej prawie 50 lat udało zachować się wysoki poziom utrzymując komplementarność dyskografii. Rzadko komu taka sztuka się udała.
W styczniu Bowie się narodził, w styczniu zmarł.
Look up here, I'm in heaven
Link do zasad:
http://rockjazz.pl/forum/viewtopic.php?t=1206
W zabawie uczestniczą następujące albumy:
1967 David Bowie
1969 Space Oddity
1970 The Man Who Sold the World
1971 Hunky Dory
1972 The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars
1973 Aladdin Sane
1973 Pin Ups
1974 Diamond Dogs
1975 Young Americans
1976 Station to Station
1977 Low
1977 Heroes
1979 Lodger
1980 Scary Monsters (and Super Creeps)
1983 Let's Dance
1984 Tonight
1987 Never Let Me Down
1989 Tin Machine I
1991 Tin Machine II
1993 Black Tie White Noise
1993 The Buddha of Suburbia
1995 Outside
1997 Earthling
1999 Hours...
2002 Heathen
2003 Reality
2013 The Next Day
2016 Blackstar
Rozpoczęcie strzelanki 15 stycznia o godz. 00:00.
Głosy można oddawać codziennie do godziny 23:00 czasu polskiego (22:59 - głos ważny, 23:00 - już nie).
Po godzinie 23:00 publikuję podsumowanie każdej rundy, ale może się to przeciągnąć do 12, 1 w nocy, miejcie cierpliwość.
Jeżeli ktoś nie zagłębiał się w zasady, to przypominam, że 15 stycznia rozpoczynamy rundę wstępną. Dajemy tylko głosy -1 i -1,25, a po tej rundzie nie odpadnie żaden album. Proszę o pogrubianie oraz nieedytowanie postów z głosami.
Zapraszam serdecznie wszystkich do udziału!
Rzeczywiście niesamowite jak niewyczerpana była inwencja twórcza Davida Bowie'ego! Praktycznie od "Space Oddity" do "Blackstar" nagrywał tylko dobre i bardzo dobre płyty (no z lekką obniżką formy w latach 80.). Z jego bogatej dyskografii chciałbym polecić dwa mniej może eksponowane albumy. Pierwszy z nich to "Alladin Sane", który miał nieszczęście ukazać się pomiędzy wielkim hitem "The Rise and Fall..." i "Pin Ups" a zwłaszcza "Diamond Dogs", często uważaną za jedną z najlepszych jego płyt. To moim zdaniem arcydzieło ze świetnymi kompozycjami, często dość odważnymi jazzowymi wycieczkami (Mike Garson na fortepianie!), prawdziwy misz-masz gatunków, stylistyk, konwencji. Druga to "The Next Day" - powrót po 10 latach milczenia, płyta będąca pewnego rodzaju podsumowaniem rozmaitych wątków jego kariery - od glamu lat 70. przez Trylogię Berlińską, po pop lat 80. Płyta moim zdanie niewiele - jeśli w ogóle - ustępuje słynnej już "Blackstar"
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4454
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Umówmy się że kmiotów Bowie nie nagrywał ale trochę uważam że zbyt pobłażliwie się go traktuje. Dla mnie sporo ma w dyskografii średniaków, które wstydu nie przynoszą ale niczym więcej nie są.
Tonight, Never Let Me Down, Black Tie White Noise, Hours... czy słuchany dziś przeze mnie Reality. Sporo tego a jeszcze by się coś znalazło z wcześniejszych lat.
Niektóre płyty Bowiego też uważam za mocno przereklamowane. Jak usłyszałem pierwszy raz The Man Who Sold the World to byłem zawiedziony bo poza tytułowym utworem nic tam specjalnego nie znalazłem.
Bardzo nierówny jest Heroes, tytułowy to wiadomo kanon ale reszta bardzo różnie. Dla mnie to jest album o klasę niżej od Low, który uważam jest od początku do końca genialny.
Tonight, Never Let Me Down, Black Tie White Noise, Hours... czy słuchany dziś przeze mnie Reality. Sporo tego a jeszcze by się coś znalazło z wcześniejszych lat.
Niektóre płyty Bowiego też uważam za mocno przereklamowane. Jak usłyszałem pierwszy raz The Man Who Sold the World to byłem zawiedziony bo poza tytułowym utworem nic tam specjalnego nie znalazłem.
Bardzo nierówny jest Heroes, tytułowy to wiadomo kanon ale reszta bardzo różnie. Dla mnie to jest album o klasę niżej od Low, który uważam jest od początku do końca genialny.
Przez długi czas miałem tak samo i w sumie dalej mam tylko że te inne przesłuchałem ale raczej wracał do nich nie będę.Monstrualny Talerz pisze: Od siebie dodam, że choć niektóre płyty bardzo lubię, to z kolei innych nawet specjalnie nie znam.
No dokładnie tak samo uważam. Z tym, że te dwie wymienione pierwsze, zważywszy na talent i możliwości DB, to jednak lekki wstyd.gacek778 pisze:Umówmy się że kmiotów Bowie nie nagrywał ale trochę uważam że zbyt pobłażliwie się go traktuje. Dla mnie sporo ma w dyskografii średniaków, które wstydu nie przynoszą ale niczym więcej nie są.
Tonight, Never Let Me Down, Black Tie White Noise, Hours...
Na "Tonight" jest parę fajnych numerów, tytułowy duet z Tiną Turner, Don't Look Down, największy polski przebój Davida czyli Blue Jean, no i przede wszystkim epicki Loving the Alien. Jednak w całości płyta wypada mocno średnio, "Never Let Me Down" rzeczywiście jest słabiutka jak na niego. Ogólnie uważam, że to pierwsze rzeczy do wywalenia ze stawki, tuż po debiucie i w okolicach "The Man Who Sold The World".
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Owszem to dobre płyty, nie należą do moich ulubionych, ale słucham ich z przyjemnością. Ja mam nadzieję, że oprócz staroci szanowni forumowicze docenią też "1. Outside" czy "Low", o "Next Day" i "Blackstar" nie wspominając. Wszystkie z nich uważam za dzieła wybitne.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
- Gacek
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4454
- Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
- Lokalizacja: Wieliczka
Jestem podobnego zdania dlatego uważam że to średniak.Leptir pisze:Na "Tonight" jest parę fajnych numerów, tytułowy duet z Tiną Turner, Don't Look Down, największy polski przebój Davida czyli Blue Jean, no i przede wszystkim epicki Loving the Alien.
Podobnie jak nieco lepszy średniak czyli Reality gdzie jest dużo przeciętnych piosenek ale i taka ładna rzecz jak Bring Me The Disco King.
Średnia jednak wychodzi... średnia.
Ale Heathen jest zdecydowanie równiejszy i pamiętam że mi się kiedyś ta płyta spodobała. Muszę odświeżyć.
A ja mam nadzieję, że nie wygra "Ziggy Stardust". Liczę nawet na jakąś niespodziankę, w stylu nękanego "Violatora" w depeszowej strzelance bo to jedna z bardziej przereklamowanych płyt ever
A z mniej popularnych widziałbym na przyzwoitych pozycjach "The Man Who Sold The World", "Earthling" i wspominany wyżej, znakomity "Heathen".
Nie zdziwiłbym się gdyby "Low" i "Blackstar" spotkały się w finale, chociaż "Low" nie zasługuje na wygraną. Wyżej cenię "Heroes", ale wydaje mi się, że jest mniej tutaj lubiany.
A z mniej popularnych widziałbym na przyzwoitych pozycjach "The Man Who Sold The World", "Earthling" i wspominany wyżej, znakomity "Heathen".
Nie zdziwiłbym się gdyby "Low" i "Blackstar" spotkały się w finale, chociaż "Low" nie zasługuje na wygraną. Wyżej cenię "Heroes", ale wydaje mi się, że jest mniej tutaj lubiany.
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5748
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Fajnie, że ktoś w końcu wspomniał również i "Earthling", jak dla mnie najlepsza płyta z okresu pomiędzy "Let's Dance" a "Blackstar". Będę bronił.Yer Blue pisze:A z mniej popularnych widziałbym na przyzwoitych pozycjach "The Man Who Sold The World", "Earthling" i wspominany wyżej, znakomity "Heathen".
Też bym się nie zdziwił. Do niedawna najwyżej ceniłem "Low", ale obecnie "Heroes" górą. Jednak finał z dwójką reprezentantów berlińskiej trylogii to również jak najbardziej prawdopodobny scenariusz.Yer Blue pisze:Nie zdziwiłbym się gdyby "Low" i "Blackstar" spotkały się w finale, chociaż "Low" nie zasługuje na wygraną. Wyżej cenię "Heroes", ale wydaje mi się, że jest mniej tutaj lubiany.
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3997
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
O nie! Jesteśmy podsłuchiwani! W ramach naszego "Topu" Bowiego w tej okropnej Trójce ten jeszcze gorszy Niedźwiecki zrobił godzinkę z Bowiem dziś od 14 do 15! Przypadkiem przejeżdżałem autem z punkt A do punkt B, a tu "Straszne Potwory i Wielkie Poczwary", świetne!
https://www.polskieradio.pl/9/684/Artyk ... 4-stycznia
Z tym wszystkim może być różnie, głosy mogą się nieprzewidywalnie porozkładać. Ja np. najwyżej ze wszystkiego cenię "Earthling", "Heroes" lubię, ale już np. ceniony powszechnie "Low" nie specjalnie mi podchodzi. Hours początkowo mnie zawiódł (miałem nadzieje na kontynuację Earthling), ale obecnie już lubię.
https://www.polskieradio.pl/9/684/Artyk ... 4-stycznia
Z tym wszystkim może być różnie, głosy mogą się nieprzewidywalnie porozkładać. Ja np. najwyżej ze wszystkiego cenię "Earthling", "Heroes" lubię, ale już np. ceniony powszechnie "Low" nie specjalnie mi podchodzi. Hours początkowo mnie zawiódł (miałem nadzieje na kontynuację Earthling), ale obecnie już lubię.
To już co najmniej 3 osoby będą jej bronićgharvelt pisze:Fajnie, że ktoś w końcu wspomniał również i "Earthling", jak dla mnie najlepsza płyta z okresu pomiędzy "Let's Dance" a "Blackstar". Będę bronił.Yer Blue pisze:A z mniej popularnych widziałbym na przyzwoitych pozycjach "The Man Who Sold The World", "Earthling" i wspominany wyżej, znakomity "Heathen".
Dobrze zrozumiałem, że to Twoja ulubiona płyta Bowiego? Jeśli tak to trochę szokMonstrualny Talerz pisze:Ja np. najwyżej ze wszystkiego cenię "Earthling"
Świetna, bardzo niedoceniona płyta. Nie jest to oczywiście poziom "Low" i "Heroes" ale do mojego top 10 płyt Bowiego by się załapała.Leptir pisze: Zresztą "Lodger" też uważam za bardzo dobry.
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3997
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Owszem, to mój ulubiony Bowie, ale wiem, że takie zdanie może być kontrowersyjne. Pewnie teraz mi "Earthling" od razu an początku odstrzelicie, podobnie jak było z Violatorem. Zerkam na RYma i widzę, że znowu rozmijam się z gustami, bo tam EL w dolnych rejestrach się kręci z oceną 3,26. Zabawne opinie tamże można poczytać. Uważam, że to najbardziej spójny, może jeszcze z wyjątkiem Blackstar, album Bowiego. Jednocześnie każdy utwór z tej płyty jest przebojowy, świeży, brak tu jakichkolwiek dłużyzn. Płyta bardzo progresywna, a jednocześnie przebojowa - jak Black Market i ViolatorYer Blue pisze:Dobrze zrozumiałem, że to Twoja ulubiona płyta Bowiego? Jeśli tak to trochę szokMonstrualny Talerz pisze:Ja np. najwyżej ze wszystkiego cenię "Earthling"