Creme de la Śmietana
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Creme de la Śmietana
Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem uporządkowania swojej wiedzy w temacie dyskografii naszego nieodżałowanego mistrza gitary jazzowej, czyli Jarosława Śmietany. Jego dyskografia jest tak bogata, a źródła traktujące o niej są tak niepełne, że wypadałoby wreszcie stworzyć jakieś miejsce we wszechświecie, w którym rzecz zyskałaby należnego jej porządku i czci. O tym, że warto podjąć ten trud świadczy chociażby lista muzyków, z którymi jeden z najbardziej muzykalnych Jarosławów (;)) skrzyżował swoją gitarę:
Art Farmer, Freddie Hubbard, Eddie Henderson, Vladislav Sendecki, Joe Zawinul, Janusz Muniak, Gary Bartz, Carter Jefferson, Vince Mednoza, John Abercrombie, Hamiet Bluiett, Idris Muhammad, Ronnie Burrage, Harvie Swartz, Mike Stern, Jack Wilkins, Zbigniew Seifert, Cameron Brown, Andy McKee, Greg Brandy, David Gilmore, Nigel Kennedy, Dave Friedman, Didier Lockwood, Jerry Goodman, Miroslav Vitous.
Poniżej wklejam mocno okaleczoną dyskografię, której szkielet udało mi się zebrać z kilku niekompletnych źródeł. Post ten będę edytował w miarę pojawiania się nowych informacji. W obecnej fazie prac nie przewiduje badań nad płytami, na których Śmietana grał w wymiarze gościnnym, co nie wyklucza jednak możliwości podyskutowania na ich temat, bowiem w ich gronie jest również sporo perełek ukazujących gitarowy kunszt muzyka. Zachęcam do dyskusji, a także do korygowania i uzupełniania informacji dyskograficznych.
Extra Ball
Birthday (1976)
Aquarium Live No. 3 (1977)
Go Ahead (1979)
Extra Ball (1979)
Mosquito (1981)
Akumula-Torres (1983)
Jarek Śmietana (solo, w duecie, trio, kwartecie, w bandzie, po bandzie itp.)
Talking Guitar (1984)
From One To Four (1986)
Sound & Colours (1987)
Touch Of Touch (1989)
Sound and Colours (1990)
Logic Animal (????)
Cooperation (1992)
Ballads and Other Songs (1993)
Quartet (1994)
Flowers In Mind (1994)
Live at the Jazz Jamboree feat. Eddie Henderson & Greg Bandy (1994)
Plays Gershwin (1996)
Plays Ellington (1996)
Phone Consultations (1996)
Meeting Point (1996)
Songs And Other Ballads (1997)
You Never Know (1997)
Plays Standards (1998)
Kind Of Live (1998)
Speak Easy (1998)
African Lake (1999)
Extra Cream (1999)
Groove Band - Ci Si Strut (2000)
Out Of The Question (2001)
Everything Ice (2002)
Vis-a-Vis (2003)
Live At The Cracow Philharmonic Hall (2003)
Parallel Worlds (2003)
Gone Fishin' in Krakow (2003)
A Story Of Polish Jazz (2004)
Autumn Suite (2006)
What's Going On? (2006)
Revolution (2008)
The Good Life (2008)
Psychedelic - music of Jimi Hendrix (2009)
A Tribute To Zbigniew Seifert(2009)
I Love the Blues (2011)
Live at Impart (2012)
I Believe (2013)
Inne ważniejsze płyty z udziałem Śmietany
Big Band Katowice – Music For My Friends (1978)
Zbigniew Seifert - Kilimanjaro (1979)
Sławomir Kulpowicz - Three Études / Prasad In Mangalore (1985)
Milan Svoboda & The Polish-Czech / Česko-Polský Big Band – Interjazz 5 (1986)
Joachim Mencel - Silent Way Of Miles D. (1995)
Art Farmer, Freddie Hubbard, Eddie Henderson, Vladislav Sendecki, Joe Zawinul, Janusz Muniak, Gary Bartz, Carter Jefferson, Vince Mednoza, John Abercrombie, Hamiet Bluiett, Idris Muhammad, Ronnie Burrage, Harvie Swartz, Mike Stern, Jack Wilkins, Zbigniew Seifert, Cameron Brown, Andy McKee, Greg Brandy, David Gilmore, Nigel Kennedy, Dave Friedman, Didier Lockwood, Jerry Goodman, Miroslav Vitous.
Poniżej wklejam mocno okaleczoną dyskografię, której szkielet udało mi się zebrać z kilku niekompletnych źródeł. Post ten będę edytował w miarę pojawiania się nowych informacji. W obecnej fazie prac nie przewiduje badań nad płytami, na których Śmietana grał w wymiarze gościnnym, co nie wyklucza jednak możliwości podyskutowania na ich temat, bowiem w ich gronie jest również sporo perełek ukazujących gitarowy kunszt muzyka. Zachęcam do dyskusji, a także do korygowania i uzupełniania informacji dyskograficznych.
Extra Ball
Birthday (1976)
Aquarium Live No. 3 (1977)
Go Ahead (1979)
Extra Ball (1979)
Mosquito (1981)
Akumula-Torres (1983)
Jarek Śmietana (solo, w duecie, trio, kwartecie, w bandzie, po bandzie itp.)
Talking Guitar (1984)
From One To Four (1986)
Sound & Colours (1987)
Touch Of Touch (1989)
Sound and Colours (1990)
Logic Animal (????)
Cooperation (1992)
Ballads and Other Songs (1993)
Quartet (1994)
Flowers In Mind (1994)
Live at the Jazz Jamboree feat. Eddie Henderson & Greg Bandy (1994)
Plays Gershwin (1996)
Plays Ellington (1996)
Phone Consultations (1996)
Meeting Point (1996)
Songs And Other Ballads (1997)
You Never Know (1997)
Plays Standards (1998)
Kind Of Live (1998)
Speak Easy (1998)
African Lake (1999)
Extra Cream (1999)
Groove Band - Ci Si Strut (2000)
Out Of The Question (2001)
Everything Ice (2002)
Vis-a-Vis (2003)
Live At The Cracow Philharmonic Hall (2003)
Parallel Worlds (2003)
Gone Fishin' in Krakow (2003)
A Story Of Polish Jazz (2004)
Autumn Suite (2006)
What's Going On? (2006)
Revolution (2008)
The Good Life (2008)
Psychedelic - music of Jimi Hendrix (2009)
A Tribute To Zbigniew Seifert(2009)
I Love the Blues (2011)
Live at Impart (2012)
I Believe (2013)
Inne ważniejsze płyty z udziałem Śmietany
Big Band Katowice – Music For My Friends (1978)
Zbigniew Seifert - Kilimanjaro (1979)
Sławomir Kulpowicz - Three Études / Prasad In Mangalore (1985)
Milan Svoboda & The Polish-Czech / Česko-Polský Big Band – Interjazz 5 (1986)
Joachim Mencel - Silent Way Of Miles D. (1995)
Ostatnio zmieniony 19.10.2020, 21:35 przez Maciek, łącznie zmieniany 4 razy.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Re: Creme de la Śmietana
Chwała Ci, Maćku, za tę szczytną ideęMaciek pisze:Jego dyskografia jest tak bogata, a źródła traktujące o niej są tak niepełne, że wypadałoby wreszcie stworzyć jakieś miejsce we wszechświecie, w którym rzecz zyskałaby należnego jej porządku i czci.
W kwestii dyskograficznej sugeruję nie nakładać ograniczeń i zgłaszać wszystko, czego dotknęła ręka Mistrza.
Świadomość istnienia tego Artysty miałem zawsze, ale nie zagłębiałem się, dopóki czcigodny Jakuz nie pożyczył mi kilkanaście lat temu wspomnianego Birthday Extra Ball. Wówczas opadły łuski z uszu moich i przerobiłem band, a potem wdrażałem się w twórczość indywidualną (i w konstelacjach). Tworzył Pan Jarosław wiele muzyki, a im starszy był, tym więcej tworzył, cały czas poszukując nowych form. Nazywany był czasem polskim Patem Methenym, ale to porównanie celne jest zaledwie dla części jego dorobku, a zostawił naprawdę sporą spuściznę po sobie. Więc na długo wystarczy nam powodów do dyskusji. Być może na zawsze.
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Sam jestem od lat miłośnikiem Jarka ( ale nie tego ) i podzielam zdanie innego mojego muzycznego mentora Wireqa - że wstyd , iż powoli odchodzi w zapomnienie i śmierć kilka lat temu nie spowodowała renesansu zainteresowania, docenienia jego dorobku oraz wysypu przeróżnych wydawnictw co w wielu krajach byłoby naturalnym posunięciem.
Od siebie dodałbym 2 istotne ale również zapomniane pozycje - Sound and Colours nagrane w 1990 w Krakowskim Teatrze Stu z gościnnym udziałem Janusza Grzywacza. O ile mnie pamięć nie myli krążek ten był szykowany z myślą o rynku zachodnim i głównie Niemieckim. Kiedyś ukazał się z tej okładce :
https://img.discogs.com/j_YLvn_Wyd1TkSW ... 1.jpeg.jpg
Potem parę lat temu wznowiona w tej :
https://img.discogs.com/Ue31yoHcYqRg9zL ... 5-1599.jpe
Drugi nagrany chyba w tym samym czasie - dostępny jak mniemam wyłącznie na kaseciaku Logic Animal : ( sam kupiłem go kilka lat temu z olx za 5 zł )
https://e.snmc.io/i/300/w/0e39993af70a9 ... 66/5902616
Obie pozycje powtarzające niektóre kompozycje z Sounds and Colours z 87 oraz Touch of Touch - nagrane w nowszych , bardziej świeżych wersjach plus troszkę nowego materiału. Potwierdzają ówczesną fascynację Śmietany gigantami amerykańskiego pop-jazzu czy jak ja lubię na osobisty użytek nazywać terminu " happy-summer-fusion" , naturalnie kłania nie tylko Pat Metheny ale i Yellowjackets , Spyro Gyra, delikatniejszy Elektric Band czy cała stajnia artystów skupionych wokół wytwórni GRP z Dave`m Grusinem i mym ulubieńcem Lee Ritenourem na czele . Muzyka na Sounds 1990 i Logic Animal niektórym może wydawać się zbyt wypolerowana, przesycona keyboardami ( co akurat mnie wcale nie wydaje się być wadą ) - w opisie płyt stoi wyraznie, iż prawie wszyscy muzycy dokładali coś od siebie na syntezatorach - nie tylko zaproszony lider Laboratorium Grzywacz, których przechodził wówczas największą fascynację samplami i sekwencerami. Z całym szacunkiem dla wcześniejszego Extra Ballu jak znacznie pózniejszych projektów np z Karolakiem ( jakże Ci dwaj Gentlemani do siebie pasowali ) - to Jarek nie mógł sobie wymarzyć lepszych partnerów jak Baron, Pelc i Dębski - wielka szkoda, że ten okres jest skromnie udokumentowany i nikt nie wpadł na pomysł by wydać jakieś nagrania radiowe i przede wszystkim koncertowe. Lider wówczas tryskał inwencją i optymizmem - sięgał po rozmaite efekty gitarowe nieustannie zmieniając brzmienie.
Moim skromnym zdaniem w połowie lat 90 poszedł czy raczej wrócił do baaaaardzo zachowawczej muzyki na krążkach jak Flowers in Mind, Cooperation czy You Never Know - trio gitarowe , niby powrót do jazzowych korzeni ale zawierające muzykę niekiedy może i elegancką, kulturalną ale mało odkrywczą czy za przeproszeniem " wtórną", jakich tysiące powstało w przeszłości.
W latach 90 obok pięknych ( przyznaję ) Ballads and Other Songs i lustrzanego odbicia - Songs and Other Ballads - raz jedyny zabłysnął i sięgnął wyżyn na albumie nagranym w duecie z Ryśkiem Styłą - Kind of Life. Niesamowicie świeży, zagrany z "powietrzem" i entuzjazmem - brzmiący równie nowocześnie co z poszanowanie do tradycji - aż dziw, że muzycy nie pociągnęli tego projektu. To również jedna z moich ulubionych pozycji Śmietany - tak samo tragicznie zapomniany i niedoceniony album polskiego jazzu czy inteligentnej muzyki gitarowej dla myślących - a takich projektów obok Bez Grawitacji Sygitowicza nie było za wiele, lub tyle co kot napłakał.
Nie chcę robić żadnych złośliwych aluzji czy personalnych wycieczek - lecz może autentycznie zamiast szukać jakiś NRD`owskich projektów czy 50 Twarzy Miliana , czeskiego dżezziku, Kasi Moś - warto pokazać jak wspaniałym kreatywnym człowiekiem był Jarek. Ile razy padały nieśmiałe pytania czy sugestie dotyczące np koncertów nagrań radiowych wczesnego, środkowego, amerykańskiego Extra Ballu lub właśnie Sounds and Colours - wznowienia na CD Touch of Touch chyba się nie doczekamy - może z powodu tej okładki ? , czyżby modelki na niej eksponujące swoje wdzięki mają wszelkie prawa do zdjęć i grożą krwiożerczymi prawnikami ?.
Od siebie dodałbym 2 istotne ale również zapomniane pozycje - Sound and Colours nagrane w 1990 w Krakowskim Teatrze Stu z gościnnym udziałem Janusza Grzywacza. O ile mnie pamięć nie myli krążek ten był szykowany z myślą o rynku zachodnim i głównie Niemieckim. Kiedyś ukazał się z tej okładce :
https://img.discogs.com/j_YLvn_Wyd1TkSW ... 1.jpeg.jpg
Potem parę lat temu wznowiona w tej :
https://img.discogs.com/Ue31yoHcYqRg9zL ... 5-1599.jpe
Drugi nagrany chyba w tym samym czasie - dostępny jak mniemam wyłącznie na kaseciaku Logic Animal : ( sam kupiłem go kilka lat temu z olx za 5 zł )
https://e.snmc.io/i/300/w/0e39993af70a9 ... 66/5902616
Obie pozycje powtarzające niektóre kompozycje z Sounds and Colours z 87 oraz Touch of Touch - nagrane w nowszych , bardziej świeżych wersjach plus troszkę nowego materiału. Potwierdzają ówczesną fascynację Śmietany gigantami amerykańskiego pop-jazzu czy jak ja lubię na osobisty użytek nazywać terminu " happy-summer-fusion" , naturalnie kłania nie tylko Pat Metheny ale i Yellowjackets , Spyro Gyra, delikatniejszy Elektric Band czy cała stajnia artystów skupionych wokół wytwórni GRP z Dave`m Grusinem i mym ulubieńcem Lee Ritenourem na czele . Muzyka na Sounds 1990 i Logic Animal niektórym może wydawać się zbyt wypolerowana, przesycona keyboardami ( co akurat mnie wcale nie wydaje się być wadą ) - w opisie płyt stoi wyraznie, iż prawie wszyscy muzycy dokładali coś od siebie na syntezatorach - nie tylko zaproszony lider Laboratorium Grzywacz, których przechodził wówczas największą fascynację samplami i sekwencerami. Z całym szacunkiem dla wcześniejszego Extra Ballu jak znacznie pózniejszych projektów np z Karolakiem ( jakże Ci dwaj Gentlemani do siebie pasowali ) - to Jarek nie mógł sobie wymarzyć lepszych partnerów jak Baron, Pelc i Dębski - wielka szkoda, że ten okres jest skromnie udokumentowany i nikt nie wpadł na pomysł by wydać jakieś nagrania radiowe i przede wszystkim koncertowe. Lider wówczas tryskał inwencją i optymizmem - sięgał po rozmaite efekty gitarowe nieustannie zmieniając brzmienie.
Moim skromnym zdaniem w połowie lat 90 poszedł czy raczej wrócił do baaaaardzo zachowawczej muzyki na krążkach jak Flowers in Mind, Cooperation czy You Never Know - trio gitarowe , niby powrót do jazzowych korzeni ale zawierające muzykę niekiedy może i elegancką, kulturalną ale mało odkrywczą czy za przeproszeniem " wtórną", jakich tysiące powstało w przeszłości.
W latach 90 obok pięknych ( przyznaję ) Ballads and Other Songs i lustrzanego odbicia - Songs and Other Ballads - raz jedyny zabłysnął i sięgnął wyżyn na albumie nagranym w duecie z Ryśkiem Styłą - Kind of Life. Niesamowicie świeży, zagrany z "powietrzem" i entuzjazmem - brzmiący równie nowocześnie co z poszanowanie do tradycji - aż dziw, że muzycy nie pociągnęli tego projektu. To również jedna z moich ulubionych pozycji Śmietany - tak samo tragicznie zapomniany i niedoceniony album polskiego jazzu czy inteligentnej muzyki gitarowej dla myślących - a takich projektów obok Bez Grawitacji Sygitowicza nie było za wiele, lub tyle co kot napłakał.
Nie chcę robić żadnych złośliwych aluzji czy personalnych wycieczek - lecz może autentycznie zamiast szukać jakiś NRD`owskich projektów czy 50 Twarzy Miliana , czeskiego dżezziku, Kasi Moś - warto pokazać jak wspaniałym kreatywnym człowiekiem był Jarek. Ile razy padały nieśmiałe pytania czy sugestie dotyczące np koncertów nagrań radiowych wczesnego, środkowego, amerykańskiego Extra Ballu lub właśnie Sounds and Colours - wznowienia na CD Touch of Touch chyba się nie doczekamy - może z powodu tej okładki ? , czyżby modelki na niej eksponujące swoje wdzięki mają wszelkie prawa do zdjęć i grożą krwiożerczymi prawnikami ?.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
[/img]https://img.discogs.com/nZyeLarcycSmIkh ... 0.jpeg.jpg
Wyżej wspomnianym przeze mnie albumem jest You Never Know - koncert z Krakowskiej Rotundy z Marca 1995 - z gościnnym udziałem Ronnie Burrage`a, który grał m.in z McCoy Tynerem i Jackie McLeanem. Na uwagę na pewno zasługuje wysoce urozmaicona i złożona gra Ronniego. Lider podobnie jak inny muzyk stanowiący dla niego ówczesną wielką inspirację - John Scofield - powrócił do jazzowych korzeni co sam podkreślał wielokrotnie w wywiadach - dając być może odpór krytykom - że w odróżnieniu do Urbaniaka nie widzi w rapie przyszłości jazzu i jest zbyt mocno osadzony w korzeniach - nie inaczej ślepą uliczką dla improwizatorów i "martwym idiomem" nazywał John styl fusion, w którym brylował dekadę wcześniej. Niekiedy zastanawiam się czy Jarek chciał być odbierany jako depozytariusz prawdziwych i autentycznych jazzowych wartości, ich koryfeuszem i apologetą czy może nieświadomie podobnie jak Marsalis - "kustoszem jazzowego muzeum". Nikt nigdy nie twierdził, że jazz miał się zatrzymać na późnym Coltranie czy kwintecie Milesa / Shortera.
Niemniej jednak koncertu You Never Know słucha z przyjemnością - muzyka przynosząca ulgę i relaks po ciężkim dniu pracy - lider gra ze smakiem elegancją, znawstwem - ot zwyczajnie dobry stary jazz, a niekiedy potrafi dać widowni nieco rozrywki i wyczekiwanego czadu jak w trakcie swojej przeróbki Chameleona czy wycinając pierwszorzędnego bluesa.
Z płytami Śmietany jest niekiedy okropny bałagan - inna jest data nagrania, inna produkcji czy miksowania, inna wydania lub kolejnej reedycji. Bardzo przeze mnie ceniona nagrana w duecie ze Styłą - Kind of Life to również zagadka - na CD widnieje 98, z tyłu okładki 93 a wiele źródeł w necie oscyluje między 95 a 96.
Innym niekiedy pomijanym w katalogu jest nagrany bodajże w 1994 Quartet - w doborowym towarzystwie z Cudzichem na basie, Czerwińskim ( wieloletnim partnerem muzycznym - prawie aż do śmierci gitarzysty ) i Baronem na saksofonie. To trudno dostępny krążek - sam mam kopię z kasety - pojawiają egzemplarze na CD na allegro lecz za kuriozalne ceny.
To ciąg dalszy - jak otwierający całość jasno informuje - Back to the Roots. Mi bardzo przypadła do gustu głęboka gra Cudzicha na kontrabasie - jego masywny ale bynajmniej nie przyciężkawy ton i również jak w przypadku Burrage`a - inteligentna, wielowarstwowa, mieszana gra Czerwińskiego na bębnach - kto wie czy nie najwybitniejszego swojego pokolenia. Gra Barona na saksofonie jest swobodniejsza niż w czasach Sounds. To było chyba przed jego włączeniem się w nurt " jazzu chrześcijańskiego" i sukcesom jakie odnosił na tym polu ale i nie tylko np dzięki Bogurodzicy. Ktoś złośliwy znów podkreśliłby "krawaciarsko-garniturowe" kierowane dla dyrektorów i managerów na widowni granie i stylistykę - piękna ballada Who Is Comming After Midnight - jedna z pereł i tych kompozycji, które pięknie by zabrzmiały w jakiejś audycji poświęconej jazzowy po 23 ( Sally Butterfly też może się podobać ). W dynamicznych utworach można znaleźć ślady podobnych poszukiwań i inspiracji ówczesnym duetom tych samych instrumentów jak Scofield / Lovano , Metheny / Redman, Metheny / Brecker czy wcześniejszym - Montgomery / Griffin. [/img]
Wyżej wspomnianym przeze mnie albumem jest You Never Know - koncert z Krakowskiej Rotundy z Marca 1995 - z gościnnym udziałem Ronnie Burrage`a, który grał m.in z McCoy Tynerem i Jackie McLeanem. Na uwagę na pewno zasługuje wysoce urozmaicona i złożona gra Ronniego. Lider podobnie jak inny muzyk stanowiący dla niego ówczesną wielką inspirację - John Scofield - powrócił do jazzowych korzeni co sam podkreślał wielokrotnie w wywiadach - dając być może odpór krytykom - że w odróżnieniu do Urbaniaka nie widzi w rapie przyszłości jazzu i jest zbyt mocno osadzony w korzeniach - nie inaczej ślepą uliczką dla improwizatorów i "martwym idiomem" nazywał John styl fusion, w którym brylował dekadę wcześniej. Niekiedy zastanawiam się czy Jarek chciał być odbierany jako depozytariusz prawdziwych i autentycznych jazzowych wartości, ich koryfeuszem i apologetą czy może nieświadomie podobnie jak Marsalis - "kustoszem jazzowego muzeum". Nikt nigdy nie twierdził, że jazz miał się zatrzymać na późnym Coltranie czy kwintecie Milesa / Shortera.
Niemniej jednak koncertu You Never Know słucha z przyjemnością - muzyka przynosząca ulgę i relaks po ciężkim dniu pracy - lider gra ze smakiem elegancją, znawstwem - ot zwyczajnie dobry stary jazz, a niekiedy potrafi dać widowni nieco rozrywki i wyczekiwanego czadu jak w trakcie swojej przeróbki Chameleona czy wycinając pierwszorzędnego bluesa.
Z płytami Śmietany jest niekiedy okropny bałagan - inna jest data nagrania, inna produkcji czy miksowania, inna wydania lub kolejnej reedycji. Bardzo przeze mnie ceniona nagrana w duecie ze Styłą - Kind of Life to również zagadka - na CD widnieje 98, z tyłu okładki 93 a wiele źródeł w necie oscyluje między 95 a 96.
Innym niekiedy pomijanym w katalogu jest nagrany bodajże w 1994 Quartet - w doborowym towarzystwie z Cudzichem na basie, Czerwińskim ( wieloletnim partnerem muzycznym - prawie aż do śmierci gitarzysty ) i Baronem na saksofonie. To trudno dostępny krążek - sam mam kopię z kasety - pojawiają egzemplarze na CD na allegro lecz za kuriozalne ceny.
To ciąg dalszy - jak otwierający całość jasno informuje - Back to the Roots. Mi bardzo przypadła do gustu głęboka gra Cudzicha na kontrabasie - jego masywny ale bynajmniej nie przyciężkawy ton i również jak w przypadku Burrage`a - inteligentna, wielowarstwowa, mieszana gra Czerwińskiego na bębnach - kto wie czy nie najwybitniejszego swojego pokolenia. Gra Barona na saksofonie jest swobodniejsza niż w czasach Sounds. To było chyba przed jego włączeniem się w nurt " jazzu chrześcijańskiego" i sukcesom jakie odnosił na tym polu ale i nie tylko np dzięki Bogurodzicy. Ktoś złośliwy znów podkreśliłby "krawaciarsko-garniturowe" kierowane dla dyrektorów i managerów na widowni granie i stylistykę - piękna ballada Who Is Comming After Midnight - jedna z pereł i tych kompozycji, które pięknie by zabrzmiały w jakiejś audycji poświęconej jazzowy po 23 ( Sally Butterfly też może się podobać ). W dynamicznych utworach można znaleźć ślady podobnych poszukiwań i inspiracji ówczesnym duetom tych samych instrumentów jak Scofield / Lovano , Metheny / Redman, Metheny / Brecker czy wcześniejszym - Montgomery / Griffin. [/img]
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Paradoksalnie - lepiej niekiedy pominąć źródła internetowe i np zerknąć chociażby do środka książeczki kompilacji Złota Kolekcja Polskiego Jazzu z 2005 - tam jest znacznie bardziej uporządkowana chronologicznie dyskografia lidera oraz wymienione krążki gdzie udziela jako gość - np Kilimanjaro Seiferta lub Prasad in Mangalore Kulpowicza.
Polecam ten 2 płytowy zestaw - gdyż nie jest to typowa składanka the best of - sporo tu niepublikowanego wcześniej materiału, a z kolei znane kompozycje są zaprezentowane np w wersjach live lub w kompletnie innych konstelacjach zespołowych , instrumentalnych - np Witchi Tai To, Sometimes in Winter, In a Sentimental Mood itd. Mnie udało się ją nabyć kilka lat temu za grosze - o ironio w moim mieście dosłownie parę ulic dalej spacerkiem i nie żałuję.
Niesprawiedliwie pomijanym - traktowanym przez wielu jako ciekawostka lub marginalnie jest CD dodane jako bonus w Jazz Forum z 1999 - Extra Cream . Figuruje w 2 wersjach okładki - niekiedy pojawia na allegro :
https://img.discogs.com/0mBel3Cv1r2pujm ... 8.jpeg.jpg
Opisana nieco w sposób uproszczony jako "kompilacja" - owszem, zawiera zestaw w dużej mierze koncertowych nagrań w przeróżnych układach personalnych live - od razu czuć, i po zerknięciu na "listę płac" , że to "sami swoi " i podobnie jak legendarny Louis de Funes - najlepiej czuł wśród artystów , których świetnie znał i jedynie im ufał. Można wręcz między tymi gentlemanami poprowadzić paralelę - że stworzyli własną "stajnię" wiernych współpracowników. Niekiedy słuchając zawartego na Extra Cream materiału można mieć natrętne uczucie "dreptania po dawnych śmieciach" ale nie ulega wątpliwości, że muzyka trzyma wysoki poziom i biorąc pod uwagę nasze krajowe realia i możliwości - jest bezkonkurencyjna. To prawie same standardy, w których lider czuł najlepiej - piękna klamra w postaci miniatur na gitarę solo. Mocną stroną tego zestawu jest bogaty i urozmaicony repertuar - nie ma mowy o nudzie - mamy i wokalistów np Edwards czy Zaucha, zagranicznych gości jak Farmer czy Abercrombie i plejadą krajowych tuzów jak Karolak, Jagodziński, Szukalski, Niedziela itd.
Polecam ten 2 płytowy zestaw - gdyż nie jest to typowa składanka the best of - sporo tu niepublikowanego wcześniej materiału, a z kolei znane kompozycje są zaprezentowane np w wersjach live lub w kompletnie innych konstelacjach zespołowych , instrumentalnych - np Witchi Tai To, Sometimes in Winter, In a Sentimental Mood itd. Mnie udało się ją nabyć kilka lat temu za grosze - o ironio w moim mieście dosłownie parę ulic dalej spacerkiem i nie żałuję.
Niesprawiedliwie pomijanym - traktowanym przez wielu jako ciekawostka lub marginalnie jest CD dodane jako bonus w Jazz Forum z 1999 - Extra Cream . Figuruje w 2 wersjach okładki - niekiedy pojawia na allegro :
https://img.discogs.com/0mBel3Cv1r2pujm ... 8.jpeg.jpg
Opisana nieco w sposób uproszczony jako "kompilacja" - owszem, zawiera zestaw w dużej mierze koncertowych nagrań w przeróżnych układach personalnych live - od razu czuć, i po zerknięciu na "listę płac" , że to "sami swoi " i podobnie jak legendarny Louis de Funes - najlepiej czuł wśród artystów , których świetnie znał i jedynie im ufał. Można wręcz między tymi gentlemanami poprowadzić paralelę - że stworzyli własną "stajnię" wiernych współpracowników. Niekiedy słuchając zawartego na Extra Cream materiału można mieć natrętne uczucie "dreptania po dawnych śmieciach" ale nie ulega wątpliwości, że muzyka trzyma wysoki poziom i biorąc pod uwagę nasze krajowe realia i możliwości - jest bezkonkurencyjna. To prawie same standardy, w których lider czuł najlepiej - piękna klamra w postaci miniatur na gitarę solo. Mocną stroną tego zestawu jest bogaty i urozmaicony repertuar - nie ma mowy o nudzie - mamy i wokalistów np Edwards czy Zaucha, zagranicznych gości jak Farmer czy Abercrombie i plejadą krajowych tuzów jak Karolak, Jagodziński, Szukalski, Niedziela itd.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Dzięki wszystkim za odzew, szczególnie Inkwizytorowi, który zasypał nas ciekawymi informacjami, brakującymi tytułami i spostrzeżeniami.
Jeśli chodzi o wydawanie rzeczy niewydanych, to powodów oczywiście nie znam, aczkolwiek intuicja podpowiada mi, że nie zawsze jest to łatwa rzecz. Nawet jeśli ma się nagrania na stole, to na przeszkodzie może stanąć wiele czynników - zarówno żywych jak i tych nieco mniej. Nie wiem czy współpraca wydawców ze Śmietaną była łatwa, ale nie bez znaczenia jest też chyba ten bałagan i różne dziko wydawane płyty. Nie chcę powielać jakiejś niesprawdzonej informacji (może ktoś to potwierdzi lub zdementuje) ale chyba nawet niektóre płyty, które JS wydawał po latach na własną rękę nie były do końca legalne i chyba sam artysta nie miał praw do wszystkich nagrań. Jasne, że to czasem absurdalna sytuacja, ale dura lex sed lex. Możliwe więc, że nie tak łatwo było namówić muzyka na to, żeby wydać coś w małym nakładzie bez wielkich pieniędzy.
Sporo albumów Śmietany, o których dziś czytam, że osiągają niebotyczne ceny, udawało mi się kupić za grosze 20 lat temu, kiedy te płyty dosłownie walały się w pierwszym lepszym koszu z niechcianymi płytami. Selles wydało sporo pirackich gniotów, ale przy okazji zawdzięczamy im też kilka cennych i legalnych (chyba?) płyt.
Opróćz kilku wymienionych płyt, które słusznie cieszą się uznaniem, a niesłusznie pozostają zapomniane/niedoceniane, dodałbym jeszcze
Jarek Śmietana Quintet Feat. Eddie Henderson & Greg Bandy – Live At The Jazz Jamboree . Miałem to na kasecie i przesłuchałem niezliczoną ilość razy, więc i dziś mam do tego materiału duży sentyment.
Wadą wielu płyt Śmietany jest, jak słusznie zauważył Inkwizytor, zachowawcza gra. Tu jej na szczęście jeszcze nie było i jest to piękna pamiątka polskiego, koncertowego jazzu z połowy lat 90. - nawet jeśli dla kogoś to sformułowanie brzmi jak oksymoron czy nocny koszmar, to dla mnie jest to bardzo cenna rzecz.
Wracając na chwile do lat 70. Płyty Big Band Katowice – Music For My Friends nie trzeba tu chyba nikomu przedstawiać czy reklamować. Warto rzucić też uchem i okiem na inne nagrania/mniej znane wersje z tego czasu, które udostępnił ze swojego archiwum Dariusz Brzeziński:
Po pięć sztuka
Experience (Live)
Stanisław Sojka & Big Band Katowice - Love You Madly
Stanisław Sojka & Big Band Katowice - Don't Get Around Much Anymore
We wszystkich wyżej wymienionych na gitarze gra bohater niniejszego tematu.
Jeśli chodzi o wydawanie rzeczy niewydanych, to powodów oczywiście nie znam, aczkolwiek intuicja podpowiada mi, że nie zawsze jest to łatwa rzecz. Nawet jeśli ma się nagrania na stole, to na przeszkodzie może stanąć wiele czynników - zarówno żywych jak i tych nieco mniej. Nie wiem czy współpraca wydawców ze Śmietaną była łatwa, ale nie bez znaczenia jest też chyba ten bałagan i różne dziko wydawane płyty. Nie chcę powielać jakiejś niesprawdzonej informacji (może ktoś to potwierdzi lub zdementuje) ale chyba nawet niektóre płyty, które JS wydawał po latach na własną rękę nie były do końca legalne i chyba sam artysta nie miał praw do wszystkich nagrań. Jasne, że to czasem absurdalna sytuacja, ale dura lex sed lex. Możliwe więc, że nie tak łatwo było namówić muzyka na to, żeby wydać coś w małym nakładzie bez wielkich pieniędzy.
Sporo albumów Śmietany, o których dziś czytam, że osiągają niebotyczne ceny, udawało mi się kupić za grosze 20 lat temu, kiedy te płyty dosłownie walały się w pierwszym lepszym koszu z niechcianymi płytami. Selles wydało sporo pirackich gniotów, ale przy okazji zawdzięczamy im też kilka cennych i legalnych (chyba?) płyt.
Opróćz kilku wymienionych płyt, które słusznie cieszą się uznaniem, a niesłusznie pozostają zapomniane/niedoceniane, dodałbym jeszcze
Jarek Śmietana Quintet Feat. Eddie Henderson & Greg Bandy – Live At The Jazz Jamboree . Miałem to na kasecie i przesłuchałem niezliczoną ilość razy, więc i dziś mam do tego materiału duży sentyment.
Wadą wielu płyt Śmietany jest, jak słusznie zauważył Inkwizytor, zachowawcza gra. Tu jej na szczęście jeszcze nie było i jest to piękna pamiątka polskiego, koncertowego jazzu z połowy lat 90. - nawet jeśli dla kogoś to sformułowanie brzmi jak oksymoron czy nocny koszmar, to dla mnie jest to bardzo cenna rzecz.
Wracając na chwile do lat 70. Płyty Big Band Katowice – Music For My Friends nie trzeba tu chyba nikomu przedstawiać czy reklamować. Warto rzucić też uchem i okiem na inne nagrania/mniej znane wersje z tego czasu, które udostępnił ze swojego archiwum Dariusz Brzeziński:
Po pięć sztuka
Experience (Live)
Stanisław Sojka & Big Band Katowice - Love You Madly
Stanisław Sojka & Big Band Katowice - Don't Get Around Much Anymore
We wszystkich wyżej wymienionych na gitarze gra bohater niniejszego tematu.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- Monstrualny Talerz
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4222
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Jarek Śmietana - Touch of Touch (1989)
Okładka bywa najczęściej ocenzurowana, więc kto chce na nią rzucić okiem, tego odsyłam tu: Klik
Grają:
Jarek Śmietana - gitary
Piotr Baron - saksofon tenorowy i sopranowy
Antoni Dębski - kontrabas
Zbigniew Namysłowski - saksofon altory
Jacek Pelc - perkusj ai perkusjonalia
Janusz Grzywacz - instrumenty klawiszowe
Lista utworów:
A1 Continental Breakfast 7:55
A2 Still in Love 5:10
A3 Siała baba mak 4:00
A4 Over the Rainbow 2:40
B1 Touch of Touch 6:55
B2 Fiesta & Siesta 8:12
B3 Grey Infantry 4:20
Pierwsza najważniejsza rzecz - jeśli ktoś ma alergię na brzmienie instrumentów z przełomu lat 80. i 90., to śmiało może sobie odpuścić ten album. Pozostałym trzem osobom napiszę, że najlepsza jest tu moim zdaniem kompozycje Namysłowskiego, czyli "Fiesta & Siesta" i nawet do brzmienia nie ma się tu co za bardzo przyczepić. Na wyróżnienie zasługuje także kompozycja tytułowa, która powraca jeszcze później w dyskografii Śmietany. Grzywacz mocno tu poszalał z programowaniem klawiszy i z niektórymi barwami, ale kto go dobrze zna, ten wie, że jest w tym konsekwentny do dziś. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby na płycie było więcej Namysłowskiego, kosztem Barona, który nigdy mnie nie przekonywał swoją grą. Z uwagi na obecność swoich kolegów Śmietana bywa często schowany, dostosowując się do realiów gry zespołowej. Czasem wychodzi mu to bardziej na korzyść, a czasem brakuje trochę jego dominacji. Płyta na pewno warta wznowienia na CD, choć z pewnością nie jest to coś, do czego wracam szczególnie często.
Okładka bywa najczęściej ocenzurowana, więc kto chce na nią rzucić okiem, tego odsyłam tu: Klik
Grają:
Jarek Śmietana - gitary
Piotr Baron - saksofon tenorowy i sopranowy
Antoni Dębski - kontrabas
Zbigniew Namysłowski - saksofon altory
Jacek Pelc - perkusj ai perkusjonalia
Janusz Grzywacz - instrumenty klawiszowe
Lista utworów:
A1 Continental Breakfast 7:55
A2 Still in Love 5:10
A3 Siała baba mak 4:00
A4 Over the Rainbow 2:40
B1 Touch of Touch 6:55
B2 Fiesta & Siesta 8:12
B3 Grey Infantry 4:20
Pierwsza najważniejsza rzecz - jeśli ktoś ma alergię na brzmienie instrumentów z przełomu lat 80. i 90., to śmiało może sobie odpuścić ten album. Pozostałym trzem osobom napiszę, że najlepsza jest tu moim zdaniem kompozycje Namysłowskiego, czyli "Fiesta & Siesta" i nawet do brzmienia nie ma się tu co za bardzo przyczepić. Na wyróżnienie zasługuje także kompozycja tytułowa, która powraca jeszcze później w dyskografii Śmietany. Grzywacz mocno tu poszalał z programowaniem klawiszy i z niektórymi barwami, ale kto go dobrze zna, ten wie, że jest w tym konsekwentny do dziś. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby na płycie było więcej Namysłowskiego, kosztem Barona, który nigdy mnie nie przekonywał swoją grą. Z uwagi na obecność swoich kolegów Śmietana bywa często schowany, dostosowując się do realiów gry zespołowej. Czasem wychodzi mu to bardziej na korzyść, a czasem brakuje trochę jego dominacji. Płyta na pewno warta wznowienia na CD, choć z pewnością nie jest to coś, do czego wracam szczególnie często.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Pamiętam jak z uporem maniaka licytowałem ten winyl dzień przed wyjazdem na ok 2 tygodnie w góry - zaparłem się i udało się, wcale nie żałuję . Bardzo często pojawia krzywdząca opinia , że jest to pozycja "marginalna" lub "przejściowa" - absolutnie nie. W pewien sposób to urocze dopełnienie i podsumowanie wcześniejszych Talking Guitar Sounds and Colours, być może najdojrzalsza spośród nich. Mnie bardzo przypadło do gustu brzmienie perkusji Pelca - w tamtym czasie chyba nr 1 polskich perkusistów szeroko pojmowanego jazzu. Wkład powoli rozsypującego się lidera Laboratorium Grzywacza może niekiedy wydawać kontrowersyjny np przesycona jego specyficznym poczuciem humoru - Siała Baba Mak - bardziej żart muzyczny pełny opacznie rozumianych sampli, sekwencerów i vocoderowych wokaliz samego zainteresowanego - niż tego do czego być może zmierzał sam Śmietana. Już bardziej mogą podobać się syntezatorowe smaczki w Still in Love czyli przeróbka starszego o niemalże 10 lat - Kocham Cię Aanno z repertuaru Extra Ball - tu mamy urocze solo na klawiszach, które nie drażni. Otwierający całość, rozkołysany i pędzący prze siebie Continental Breakfast obok tytułowego i Fiesty - stanowi mocny punkt krążka i podsumowuje ówczesne poszukiwania i artystyczne credo gitarzysty. Na polu fusion Śmietana nie miał konkurencji na krajowym rynku - no może obok projektów Ścierańskiego i rosnącego w siłę i popularność Walk Away - tu słychać niekiedy wiele punktów stycznych - może Jarek czuł na plecach oddech młodzieży ?. . Podsumowując to szalenie wartościowy krążek i chyba nie jestem odosobniony w opinii - że ze wszech miar godny wydania na CD.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Garść forumowych opinii sprzed lat:
B.J. pisze:Jarek Śmietana Band - Tribute To Zbigniew Seifert (2009)
Czaaadzik.
Śmietana po latach rewelacyjnie zrównoważyła zawartość kwasu i słodyczy.
Tarkus pisze:zaskakująco znakomity kawał fusionowego wymiatania z gościnnym udziałem m.in. Didiera Lockwooda i Jerry'ego Goodmana.
Odświeżyłem sobie wczoraj ten album i powiem Wam, że nabiera z czasem mocy jak dobre wino. Zachęcił mnie też, żeby pogłebić znajomość z Seifertem, choć z pewnością jest to Śmietana 90% i w mojej opinii Seifert jest tylko pretekstem, żeby sobie pograć dobre kompozycje i aranżacje z topowymi muzykami. Pan Jarek wykonawczo jest tu w znakomitej formie. Ciekawa jest formuła albumu - w każdym utworze ten sam band z gościnnym udziałem skrzypka (Jerry Goodman, Mateusz Smoczyński, Didier Lockwood, Krzesimir Dębski, Christian Howes, Mark Feldman, Maciej Strzelczyk, Adam Bałdych i Pierre Blanchard). Kodą całości jest Kilimanjaro z albumu Seiferta, na którym Śmietana również grał.Maciek pisze:jak lubię i cenię Śmietanę, to jest to chyba jedyna jego płyta z ostatniej dekady (jeśli nie dwóch), o której bez najmniejszych wątpliwości mogę napisać - bardzo dobra. Ale przyznaję, że 2-3 jego albumów nie znam, więc może jestem zbyt surowy (...) Płyta z hołdem dla Seiferta wgniata, nie tylko z powodu dużej ilości znakomitych muzyków, ale i Jarek wzniósł się na niej na wyżyny, choć gra mocno rockowo i psychodelicznie, mniej bluesowo.
Wyborna płyta. Polecam
- Bednaar
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 6891
- Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
- Lokalizacja: Łódź
Podobnie jak ja (tzn. ja jeszcze gorzej - znam tylko dwie płyty Extra Ball: Birthday i Go Ahead)- widocznie Śmietana jest słabo znany w naszym pięknym mieścieesforty pisze:Rzeczywiście, że to Osobowość polskiej muzyki, a znam niewiele ponad pierwsze cztery Extra Ball-e .
Dzięki za cenne wskazówki!
Ale w miarę moich mocnych ograniczeń czasowych będę się powoli dokształcać.
vertical_invader
- Inkwizytor
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4109
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Już parokrotnie wskazywałem przy okazji analizowania dorobku Śmietany - że z skądinąd wybornym African Lake - jest zasadniczy "problem". Tytuł jak i obwoluta okazały okrutnie zwodnicze - pomijając artystyczny i elegancki walor muzyki Jarka ( stała cecha jego twórczości ) - to zmarnowano iście wyborną okazję by z Lakes uczynić coś absolutnie unikalnego, unikatowego w skali ówczesnego Polskiego Jazzu - by posunąć się krok dalej, zagrać Va Banque i nasycić muzyczną tkankę jeszcze, jeszcze i jeszcze bardziej klimatem etniczno-surowo-afrykańskim.... no może nie na miarę orgiastycznych, ekstatycznych przerażających wizji Milesa z Calypso Frelimo.... ale w sumie dlaczego nie ?. Obecność drugiego melodyka - wielce zasłużonego Gary Bartza również zobowiązywała i zachęcała by zagłębić w afrykańskie struktury rytmiczne, nałożyć więcej ścieżek przeróżnych przeszkadzajek, bębnów, zdobników, zagęścić klimat i uczynić bardziej mrocznym. A wyszedł bardziej album - zbyt dyskretny i jakby wycofany, pasywny i pozbawiony aury eksplorowania nieznanych i dziewiczych lądów - a może w na progu ( wówczas ) XXI w nie ma już co bawić w odkrywcę i Dr. Livingstone`a ?. Lakes zbyt pachnie bezpiecznym i sterylnym kurortem dla klasy średniej - nie życzących sobie żadnych niespodzianek czy przygód. Dla mnie uczyniono błąd na etapie miksu - schowano , niestety niekiedy skandalicznie wszelkie instrumenty perkusyjne Pilcha i Fleminga. Od paru lat czynię pewne "konsultacje" z osobami o otwartych umysłach - z którymi autentycznie można nieco popuścić wodzy fantazji i pobawić w "co - by - było - gdyby" i podzielają te opinię - należało pofolgować, zaszaleć i nie "czaić się". Wyszedł dobry album..... ale potencjał był o niebo większy i w sumie został zmarnowany.
...Nobody expects the Spanish inquisition !