Przy muzyce o zwierzętach
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Arnold Layne
- digipack
- Posty: 2638
- Rejestracja: 29.04.2007, 18:41
Wygląda zupełnie jak nasz buras Bazyli. Tyle tylko, że Kapitan wyleguje się na fotelu, a Bazyl kompletnie nie ma kocich odruchów. Najlepiej lubi leżeć na twardym stole, a ostatnio sypia w przedpokoju. I to nie na chodniku tylko na gołej podłodze. Ot dziwolągBart pisze:A jeszcze sie do fotki ustawil Captain America, w skrocie zwany Kapitanem
"How I wish, how I wish you were here"...
Moze mysli, ze to zdrowe na kregoslupArnold Layne pisze: Najlepiej lubi leżeć na twardym stole, a ostatnio sypia w przedpokoju. I to nie na chodniku tylko na gołej podłodze. Ot dziwoląg
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
- Arnold Layne
- digipack
- Posty: 2638
- Rejestracja: 29.04.2007, 18:41
A diabli wiedzą co taki futrzak myśli . Ostatnio upodobał sobie do spania miejsce przy drzwiach z korytarza do kuchni. I kiedy musimy przejść, to trzeba kocura odsunąć przy otwieraniu drzwi. Co oczywiście mu się nie podoba, i - jak jest w dzień niedospany - to głośno protestuje. Za nic ma nasze perswazje i namowy aby sobie znalazł inne, bezpieczniejsze miejsce. I tak się wszyscy męczymy
"How I wish, how I wish you were here"...
Robaczek, czyli z metafizyką na co dzień
Pewnie wszyscy już rozliczyli PITy oprócz mnie. Zawsze czekam nie wiadomo na co, niechęć taką mam do tego. Ale nie dość, że sobie, to jeszcze i krewnym i znajomym czasem rozliczę, szczególnie starszym, co to nie tylko niechęć czują, ale czasem i niemoc, albo i strach. No i miałem dla starszej pani do policzenia, która m. in. korzysta z odliczenia za leki. Trzeba przy tym zliczać wydatki na te specyfiki z poszczególnych miesięcy, więc poprzeglądałem i poprzeliczałem udostępnione mi faktury z aptek i zadowolony z siebie przeszedłem na chwilę do innego pokoju, żeby pogłaskać kota. Ale kota tam nie było, a na jego legowisku dostrzegłem jakiegoś małego żuczka. Na pewno był to robaczek obcy, nie domowy. Domowych nie trzymamy. Zatem i ten przynależał do przyrody zewnętrznej i należało jej go zwrócić. Pomyślałem, że najlepiej na balkon go wystawię, tylko na jakąś kartkę go najpierw przemieszczę, więc odruchowo sięgnąłem do leżącego nieopodal kapownika, w którym trzymam różne „dokumenty bieżące”. Wyjąłem na oślep jakąś w pół złożoną kartkę A4, zagoniłem gościa, wyniosłem na balkon i oddałem środowisku. Wracając - „a co to za papier?” - pomyślałem i sprawdziłem. Była to faktura sprzed pół roku za lekarstwa, które sam kupiłem wtedy tej mojej znajomej, której właśnie rozliczałem podatek, a papier jakoś zapomniałem pewnie jej wówczas przekazać. I takich to okoliczności splotem, dzięki - być może - pomocy siły jakowejś zewnętrznej, powinność swą spełniłem.
I takich historii, mógłbym przysiąc, przydarzyło mi się w życiu więcej, ale z czasem szczegóły ich się zatarły w mej pamięci. Tę więc spisałem, aby i ona tego losu nie podzieliła. A jak tam u Was? Robaczki działają?
Pewnie wszyscy już rozliczyli PITy oprócz mnie. Zawsze czekam nie wiadomo na co, niechęć taką mam do tego. Ale nie dość, że sobie, to jeszcze i krewnym i znajomym czasem rozliczę, szczególnie starszym, co to nie tylko niechęć czują, ale czasem i niemoc, albo i strach. No i miałem dla starszej pani do policzenia, która m. in. korzysta z odliczenia za leki. Trzeba przy tym zliczać wydatki na te specyfiki z poszczególnych miesięcy, więc poprzeglądałem i poprzeliczałem udostępnione mi faktury z aptek i zadowolony z siebie przeszedłem na chwilę do innego pokoju, żeby pogłaskać kota. Ale kota tam nie było, a na jego legowisku dostrzegłem jakiegoś małego żuczka. Na pewno był to robaczek obcy, nie domowy. Domowych nie trzymamy. Zatem i ten przynależał do przyrody zewnętrznej i należało jej go zwrócić. Pomyślałem, że najlepiej na balkon go wystawię, tylko na jakąś kartkę go najpierw przemieszczę, więc odruchowo sięgnąłem do leżącego nieopodal kapownika, w którym trzymam różne „dokumenty bieżące”. Wyjąłem na oślep jakąś w pół złożoną kartkę A4, zagoniłem gościa, wyniosłem na balkon i oddałem środowisku. Wracając - „a co to za papier?” - pomyślałem i sprawdziłem. Była to faktura sprzed pół roku za lekarstwa, które sam kupiłem wtedy tej mojej znajomej, której właśnie rozliczałem podatek, a papier jakoś zapomniałem pewnie jej wówczas przekazać. I takich to okoliczności splotem, dzięki - być może - pomocy siły jakowejś zewnętrznej, powinność swą spełniłem.
I takich historii, mógłbym przysiąc, przydarzyło mi się w życiu więcej, ale z czasem szczegóły ich się zatarły w mej pamięci. Tę więc spisałem, aby i ona tego losu nie podzieliła. A jak tam u Was? Robaczki działają?
Sympatyczna hipoteza
Fragment rozmowy z Dr Sabiną Olex-Condor, polską lekarką pracującą na co dzień w szpitalu w Hiszpanii.
Fragment rozmowy z Dr Sabiną Olex-Condor, polską lekarką pracującą na co dzień w szpitalu w Hiszpanii.
(...) podzieliła się Pani ciekawą teorią dotyczącą pacjentów zakażonych koronawirusem a posiadających zwierzęta domowe. Czy może Pani coś więcej na ten temat opowiedzieć?
Ze wstępnych obserwacji wynika, że zwierzęta domowe mogą wpływac na ludzką odporność.
Obserwacje tego, jak zwierzęta domowe wpływają na zdrowie człowieka najpierw poczyniłam na kolegach z pracy, lekarzach, pielęgniarzach i innych. Znamy się i miedzy sobą kiedyś zauważyliśmy, że my "kociarze" wciąż jesteśmy zdrowi i pracujemy, nawet wtedy, gdy ktoś z naszego otoczenia zawodowego zachoruje. Podczas gdy ci, którzy nie mają w domu zwierząt, jeden po drugim idą na zwolnienie lekarskie.
Taką zależność zaczęła Pani także zauważać wśród pacjentów, którzy zgłaszają się na SOR?
Pacjentów, którzy trafiają do szpitala także się czasem pyta o ich sytuacje domową. Pośród tych, którzy się do nas zgłaszają, zauważyłam, że większość z nich nie ma w domu zwierzęcia.
A jakie są spostrzeżenia dotyczące koronawirusa?
Wiadomo, że koty mają swoją kocią formę koronawirusa, który nie zaraża ludzi. Jest więc możliwe, że ludzie, którzy mają codzienny bliski kontakt z kotem - nosicielem, mogą mieć przeciwciała przeciw kociemu wirusowi. I te przeciwciała mogą niszczyć także ludzkiego wirusa.
To się nazywa reakcja krzyżowa i istnieje w przyrodzie. Oczywiście, by potwierdzić moje przypuszczenia potrzebne byłyby dogłębne badania (...).