Niewidzialna ARMIA

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Niewidzialna ARMIA

Post autor: Crazy »

Nadejdzie nasz czaaaas!.
Nadszedł czas na obiecany wątek.

Obrazek

Mój ukochany zespół od ponad 25 lat... istniejący od 35 lat... Kiedyś niby klasycy punka - choć chyba nigdy nie był to zespół typowo punkowy. Sędziowie przychodzą sądzić o północy - a w dzień nie ma światła; w nocy nie ma mroku... - to raczej apokaliptyczno-mistyczny punk, ale czegoś takiego chyba nie ma. Potem przyszła Legenda, mistycyzm wziął totalnie górę nad punkiem, mistycyzm w tekstach Budzego, ale też w nieziemskich dźwiękach tworzonych przez Bryla z kolegami (i coraz bardziej na czoło wysuwał się Banan i jego magiczna waltornia. Na tamte czasy przyszły też największe sukcesy Armii i status niewątpliwej gwiazdy. To się potem załamało, gdy muzyka poszybowała w jeszcze dziwniejsze rejony, a tekstowo Budzy ruszył z impetem ku chrześcijaństwu, czego publika punkowa w dużej części znieść nie mogła. Ale choć popularność spadła, muzycznie była to nadal potęga. Legenda-Triodante-Duch, Wielkie Płyty. Potem ruszyli w inne rejony, zrobiło się bardziej bajkowo, bardziej osobiście, jeszcze mnie popularnie. Potem przyszedł czas odświeżenia punkrocka, na fali popularności Punk Rock Later, powrót do ostrzejszego grania... i niezwykły 2009 rok, gdy zespół wydał w ciągu jednego roku dwie płyty, które pokazały, jak bardzo po ćwierćwieczu działalności można się cały czas rozwijać i to w różnych kierunkach, i jak świetne rzeczy tworzyć mimo tak dużego bagażu własnej dyskografii.
A potem przyszedł kryzys kadrowy i coś się jednak posypało... Niewątpliwie Armia ma swoje najlepsze lata za sobą, ale niedawny koncert, o którym tu pisałem, pokazuje, że choć od pewnego czasu w zasadzie niczego interesującego nie tworzą, to na żywo wciąż potrafią świetnie wypaść.

Myślałem wcześniej, żeby więcej napisać o zespole ogólnie, ale właśnie przeczytałem artykuł, który naprawdę świetnie ujmuje historię zespołu, więc nie widzę sensu, żebym go dublował.
Nazywa się 35 lat Armii: basniowa legenda o punkrocku, Onet mówi, że "przeczytasz go w 14 minut", ale to chyba z klikaniem linków, którymi autor jeszcze wzbogacił swój naprawde znakomity tekst.

Ja tymczasem przejdę się pokrótce po płytach, tak jak to zrobiłem w wątku o Kulcie. Chcę też wkleić okładki, ponieważ są bardzo ładne.

[oceny będę dawał według swojej ulubionej skali, czyli zasadniczo pięciogwiazdkowa z możliwością szóstej gwiazdki w wyjątkowych wypadkach, najczęściej wielkiej miłości!]

Armia (znana też jako "Antiarmia") ***1/2

Obrazek

najlepsza piosenka: Nic już nie przeszkodzi
najlepszy tekst: Nic już nie przeszkodzi
najlepszy moment muzyczny: nie wiem, ale pomyślałem, że jest swoistym best momentem, kiedy na płycie pełnej rzęchów i punkowego wrzasku nagle rozbrzmiewa flet prosto z jakiegoś starego lasu... w utworze Wiatr wieje tam gdzie chce :-)

Pierwsza płyta podobno została kompletnie skopana w fazie realizacji. Miejskie legendy o tym, jak to mucha wleciała do magnetofonu brzmią całkiem na miejscu, bo rzeczywiście rzęzi to bardziej, niż powinno. Utwory są jednak jak na punka niezwykłe i to już słychać, tekstowo bardzo, muzycznie trochę też. Jednak utwory-sztanday, takie jak Niewidzialna armia dopiero później zyskają swój pełny wyraz.

Legenda ******

Obrazek

najlepsza piosenka: Legenda
najlepszy tekst: nie mam jednego ulubieńca; to wszystko jest jeden Wielki Tekst
najlepszy moment muzyczny: może spiętrzenie gitar po ostatnim ...w długą zimową noc...? A może kosmiczne pejzaże w instrumentalnej części utworu tytułowego?

To pewnie ta płyta, którą przyparty do muru wziąłbym na bezludną wyspę jako tą jedyną. Nagrywana przez wiele miesięcy wśród lasów i jezior, których oddech naprawdę słychać w brylewskiej ścianie dźwięku... ale ile się w tej ścianie dźwięku dzieje! Są różne miksy tej płyty i nawet na moje ucho się istotnie różnią, jednak zawsze słychać wielkie bogactwo aranżacyjne tej muzyki. Budzy wyśpiewuje swoje teksty nie z tej ziemi, a muzyka jest równie bardzo nie z tej ziemi, bo lasy i jeziora tak, ale tam jest cały KOSMOS.
Nigdy mi ta płyta nawet odrobinkę nie ostygła. Nieraz mam okazję sprawdzić, czy to aby nie "legenda Legendy", ale zawsze ta legenda okazuje się być w pełni żywa.


Exodus ***-

Obrazek

najlepsza piosenka: set To moja zemsta/ Jeżeli/ 3bajki/ Niezwyciężony, głównie za to, że w takiej (pełnej) formie ten set jest tylko na tej płycie

Płyta koncertowa wydana w okresie szczytowej popularności Legendy - niezła niby płyta, ale dla mnie nie oddaje ona atmosfery koncertu. Nie byłem na żadnej Armii z Brylem, ale z tego, co opowiadają, musiało to być niezwykłe, zwłaszcza w tym konkretnie okresie. Na Exodusie natomiast ja nie słyszę tej niezwykłości, jest owszem porządny czad, ale nieco przyziemny, a publiczność w ogóle jakby nieobecna.

Czas i byt **** 1/2?

Obrazek

najlepsza piosenka: Archanioły i ludzie... albo Aguirre... a może wreszcie Niewidzialna armia?
najlepszy tekst: sorry Budzy, ale chyba właśnie Archanioły - lecz to wierz Józefa Czechowicza, znany z Motorka Grechuty, którego Archanioły są niezwykłym kowerem!
najlepszy moment muzyczny: końcowe przełamanie w Aguirre i niespodziewany przeskok w rytm trzy czwarte... coś pięknego.

To jest bardzo ciekawa pozycja dyskograficzna - z jednej strony bez sensu, bo w większości jest to "remake" debiutu, ale z drugiej potrzebny był ten remake, bo w oryginale brzmiało to, jak wiemy, źle i dopiero tutaj ta Niewidzialna armia to jest total! Co jednak ważniejsze, są tu utwory, których na debiucie nie było i one są generalnie najlepsze!
Przy okazji wspomnę, że dwa bardzo znane utwory, czyli Podróż na wschód i Niezwyciężony bywają dodawane do Legendy jako bonusy, ale jest to bardzo zła taktyka wydawnicza - Legenda musi koniecznie kończyć się na Dla każdej samotnej godziny, zaś Podróż i Niezwyciężony właśnie w wersjach z Czasu i bytu brzmią najlepiej.

Generalnie świetna płyta, materiał brzmi tym razem doskonale, Brylewski w szczycie formy...

Ale tak się poukładało między chłopakami, że pewna formuła się wyczerpała i Robert Brylewski (a także Dariusz Malejonek) odeszli ze składu.

I co to dalej będzie z tą Armią?


Triodante ******

Obrazek

najlepsza piosenka: Skończyłem rozpoczynaj
najlepszy tekst: samodzielnie trudno powiedzieć, bo największą siłą jest tu cały (trio)dantejski koncept - wędrówka przez Piekło, Czyściec i Niebo
najlepszy moment muzyczny: ojojoj, jak ciężko powiedzieć...

... bo muzycznie jest to najprawdopodobniej najlepsza płyta zespołu Armia. Odszedł współtwórca, genialny gitarzysta, twórca stylu? Tak, ale ci, co zostali/doszli stworzyli nową jakość! Muzyka Armii stała się zdecydowanie cięższa, strukturalnie bardziej skomplikowana (też bardziej ułożona, bo nikt nie potrafił tak biegać z gitarą po chmurach, jak Bryl) i Państwu Dinozaurom polecam szczególnie, gdyż - niewątpliwie najbliższa modelom progresywnym. Nowy gitarzysta Michał Grymuza był niby rzemieślnikiem, typowym muzykiem sesyjnym, ale przeszedł tu sam siebie, zaś nowy basista Paweł Piotrowski okazał się wybitnym muzykiem, który wraz z Bananem stworzył nową, bogatszą podstawę harmoniczną dla czadowej skorupy, no a Stopa na perkusji grał coraz lepiej i lepiej...
Pod względem wykonawczym, ale przede wszystkim kompozycyjno-aranżacyjnym zespół stworzył tu coś wybitnego, co wykroczyło poza granice muzyki rockowej. Jest to dzieło wielkie, monumentalne i - w wersji kasetowej, dla mnie kanonicznej - po prostu doskonałe. Do CD dołaczono trzy utwory, które trochę rozmywają dynamikę całości, choć strukturalnie wpasowują się znakomicie.


I wreszcie

Duch ****** po raz trzeci

Obrazek

najlepsza piosenka: Piosenka po nic
najlepszy tekst: Bracia bum, Marność - jeden i drugi to piękny kawał poezji
najlepszy moment muzyczny: największy wyraz ma dla mnie pierwsze wejście riffu On jest tu - grzmot rozdzierający delikatny fortepianowy deszczyk...

Michał Grymuza odszedł i zastąpił go Popkorn znany z Acid Drinkers, kolejny wyśmienity gitarzysta, kolejna zmiana stylu - zrobiło się jakby jeszcze bardziej metalowo, trochę bardziej oschle?... Za to sekcja rytmiczna osiągnęła apogeum i wyczynia tu wspaniałe rzeczy. I Budzy też osiągnął apogeum - owszem, swojego neofityzmu, tutaj mamy te zupełnie jednoznaczne deklaracje : Bóg jest miłością, Pieśnią moją jest Pan, ale jak on przełożył swój neofityzm na język sztuki! Nie dziw, że wielu całkiem mało wierzących ludzi mówi, że to jest świetne, bo to po prostu... jest świetne. Dla mnie zaś jest o wiele więcej niż świetne, to trzecia płyta zespołu będąca dla mnie doskonałością, zachwycająca mnie nieodmiennie po dziś dzień.

Po tych trzech przyszły lata dla fana trudniejsze, jakby chude lata - ale tylko pozornie. Będę o nich pisał dalej, kiedy znajdę znowu chwilę więcej czasu. To rzeczy o wiele mniej efektowne, ale z czasem nauczyłem się je bardzo cenić.

Na zakończenie tej odsłony chcę tylko powiedzieć, że nieraz zdawało mi się, że przecież Triodante i Duch są jakby lepsze od Legendy... że może trzeba by zdemitologizować legendę i spojrzeć prawdzie w oczy? Zawsze jednak kończyło się to właśnie spojrzeniem w oczy tej oto prawdzie, że Legenda ponad wszystko. Kiedyś, próbując to nieco nieudolnie wyrazić, napisałem tak:

Jest to coś całkowicie nieuchwytnego w kategoriach muzycznych, tekstowych czy nawet duchowych - coś może pierwotnego, a może sacrum (a może to na jedno wychodzi?), a Legenda jest w samym środku tego czegoś... Triodante opowiada o sacrum jak dzieło sztuki, Duch opowiada o nim z pozycji uczestnika, pozwala też odczuć bliski z tym sacrum kontakt - ale Legenda sama jest sacrum, jest nim przeniknięta w stopniu całkowitym... Inne płyty Armii opowiadają o sacrum z pewnego punktu widzenia, Legenda jest w samym centrum, jest położona w osi świata...; na innych płytach są lepsi muzycy w lepszej formie, lepsze piosenki i teksty, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo płyta Legenda dzieje się między dźwiękami...
Ostatnio zmieniony 20.06.2021, 10:54 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Na przełomie 1998 i 1999 miał miejsce największy kolejny kryzys personalny w Armii. Odeszła wybitna sekcja rytmiczna, czyli Stopa i Paweł Piotrowski, a ich miejsce zajęli muzycy znacznie mniej doświadczeni, za perkusją zasiadła Beata Kozak, a na basie zaczął grać Doktor Kmieta, który potem okazał się jednym z najbardziej długowiecznych członków zespołu, ale początki nie były takie łatwe.
W tym czasie zmianie uległa też stylistyka. Budzyński przesunął się z pozycji charyzmatycznych, nacechowanych religijnie haseł, w stronę znacznie bardziej osobistej poezji, z elementami bajkowymi. Adekwatnie do tego muzyka jakby zmiękła i pamiętam, że moje pierwsze wrażenia z płyty Droga były takie, że jakoś prawie tak samo, tylko że jakby ktoś spuścił z nich powietrze. Dopiero po latach zacząłem dostrzegać, że to NIE było tak samo, tylko pojawiła się znowu jakaś nowa jakość.

Droga ****

Obrazek

najlepsza piosenka: Parowóz numer osiem
najlepszy tekst: Dom przy moście
najlepszy moment muzyczny: przepiękne zakończenie Adwentu, z fletem i w ogóle...

W zespole pozostał Popkorn i dopisuje on tu sobie na konto sporo znakomitych riffów. Ogólnie jednak jest lżej, mniej efektownie, powiedziałbym też, że mniej równo, bo kilka piosenek, zwłaszcza na stronie B, jest wyraźnie słabszych. Ale wartość tej płyty tkwi raczej w rzeczach drobnych, w przebłyskach wielkości, w uśmiechach z dalekiej przeszłości. Bywa smutna, ale jest ciepła i urzekająca. Dużo tu pięknych miejsc! Nigdy też Armia nie była tak poetycka, ani tak bajkowa.

Soul Side Story *****

Obrazek

najlepsza piosenka: Opowieść zimowa - zupełnie inna niż oryginalnie, mówią, że bardziej metalowo... nie wiem, ja metalu nie lubię, ale ta wersja mnie zachwyca potęgą!

To, co w studio nie bardzo mi brzmiało, tu wybrzmiewa już w pełni. Jest to koncertówka nagrana w 2000 roku, repertuar z Drogi przoduje, ale są też klasyki różnej maści, oprócz tych najstarszych, do których zespół nie lubił wtedy wracać. Kilka utworów nagrano w wersjach akustycznych, pojawia się też wiele ciekawych smaczków aranżacyjnych, jak te skrzypce w Opowieści zimowej, które niektórym nie pasują, ale dla mnie leżą jak ulał.
Nie mam tu nic do zarzucenia, wszystko gra jak z nut, zespół, dobór utworów, kontakt z publiką, różne smaczki typu Moja stodoła czy gadki Budzego po Łapaczach wiatru...; utwory są nie takie same jak w wersjach studyjnych, niemal każdy ma coś ciekawego do zaoferowania, brzmienie jest świetne - po prostu nic dodać, nic ująć.


Potem miała miejsce stosunkowo długa przerwa wydawnicza, w trakcie której Budzy z towarzyszeniem Banana nagrał swoją solową płytę Taniec szkieletów - to dopiero jest poezja i bajka :D Ale to kiedy indziej.

W 2003 zaś...

Pocałunek mongolskiego księcia ****1/2

Obrazek

najlepsza piosenka: Śmierć w Wenecji albo Sodoma i Gomora, zależy czy czas na refleksję, czy na łupnięcie ;-)
najlepszy tekst: Utopia
najlepszy moment muzyczny: ...welcome to the death television! w Utopii

Jest to według mnie najbardziej przystępna płyta Armii zwłaszcza dla kogoś, kto nie jest przywykły do mocniejszego uderzenia. Powiedzmy, że najbardziej popowa płyta Armii. Również w tym dobrym znaczeniu, czyli melodyjność, przebojowość. To, że nie zyskała żadnej popularności można wytłumaczyć tylko ogólnymi prawidłami rynku, które sprawiają, że niektórzy się po prostu do niego nie dobijają... Płyta muzycznie dość eklektyczna, tekstowo również - ale w tym zróżnicowaniu zadziwiająco spójnie to brzmi, jeden utwór się kończy i od razu wiadomo, że następny jest na miejscu.
I bez przesady z tym popem: jak Sodoma i Gomora gruchnie, to od razu ściany się trzęsą!



Przed nagraniem następnej płyty miało miejsce ważne wydarzenie: festiwal o nazwie Punk Rock Later. Armia podczas tego wydarzenia dała znakomity i znakomicie przyjęty występ, który sprawił, że po latach siedzenia w kompletnej niszy zespół wyszedł na szersze wody - koncerty zaczęły się mnożyć, pojawiło się na nich więcej ludzi... a wszystko za sprawą powrotu do najstarszych nagrań zespołu Siekiera, które Armia wykonała na PRL-u na bis, a potem zaczęła wykonywać na wszystkich koncertach, bo się publika głośno domagała ;-)

Wpłynęło to też na kolejną zmianę oblicza zespołu: zrobiło się może nie bardziej punkowo, ale ostrzej, zimniej, Budzy zmienił styl śpiewania na bardziej charcząco-krzyczący. W takiej to stylistyce utrzymana jest następna płyta:

Ultima thule ****-

Obrazek

najlepsza piosenka: Echo oraz tytułowa suita Ultima thule
najlepszy tekst: Echo
najlepszy moment muzyczny: cała trzecia część suity, autorstwa Pawła Klimczaka

Jest to płyta Armii, którą stosunkowo najmniej lubię. Jest zimna i odpychająca - ale cenię jej konsekwencję stylistyczną i spójność kreacji pewnego świata czy też doświadczenia duchowego. Z pewnością nie są to doświadczenia przyjemne czy optymistyczne. Śnił mi się mój wróg, śnił mi się mój Bóg... Krąży we mnie zła krew..., zaczyna się etap w twórczości Budzego, gdzie zaczyna się ten jego rozrachunek z własnym życiem i dojrzałością z wszelkimi jej ciężarami. Muzyka dźwiga te ciężary, może dlatego czasem wydaje mi się za ciężka... nie przepadam też za bębnieniem na tej płycie, może gdyby już wtedy grał tam Krzyżyk, to mniej przysadzista zdawałaby mi się ta muzyka.
Oczywiście najbardziej charakterystycznym miejscem płyty jest półgodzinna suita tytułowa - czegoś takiego jeszcze w Armii nie było! Nie jest to też do końca udane dzieło. Owszem, skrojone na coś wielkiego i w wielu miejscach piękne, ale może troszkę zabrakło pomysłów na dopełnienie tego. Ogólnie na pewno na plus, ale po takim zamierzeniu można by oczekiwać czegoś jeszcze lepszego.

Ale potem przyszedł Krzyżyk - perkusista błyskawicznie rozwijający się, z niesamowitą techniką, z totalnym oddaniem (zawsze jak na niego patrzyłem, wydawało mi się, że on jak nikt gra całym sobą, że w ogóle WCHODZI w te bębny), który doskonale zgrał się z również coraz lepiej rozwijającym się Kmietą. We dwóch stworzyli taką sekcję rytmiczną, której w Armii nie było od lat.

I przyszedł rok 2009, i dwie niezwykłe płyty.

Der Prozess *****

Obrazek

najlepsza piosenka: Przed prawem
najlepszy tekst: Zły porucznik
najlepszy moment muzyczny: nie wiem. końcówka Statku burz z galopującą perkusją?

W opinii wielu - najlepsza płyta od tych najlepszych z lat 90, dorównująca im nawet. Dla mnie może aż za bardzo przytłaczająca, niczym symfonia Mahlera, ale jaka to jest potęga! Tekstowo Budzy wziął na warsztat "Proces" Kafki i przerobił go na swój własny proces, człowieka, który rozlicza się z własnym życiem. Zaczął też śpiewać tak ekspresyjnie, jak nigdy dotąd. Owszem, krzyczącość rodem z Ultimy się utrzymała, ale została wzbogacona o bardzo bardzo wiele innych elementów. BARDZO mocne.
Muzycznie Paweł Klimczak, od kilku lat już główny motor napędowy Armii, jeżeli chodzi o kompozycje, stworzył materiał, który zadziwiająco dźwignął ten proces. Muzyka jest bardzo ciężka, po angielsku powiedziałbym: overwhelming, ale aż lśni od kolejnych best momentów, sekcja rytmiczna gra bardzo gęsto, ale genialnie, waltornia znowu nadaje charakteru armijnego, nie do pomylenia z niczym innym... A jakie koncerty wtedy były :shock: Budzy wspomina, że kilka razy był bliski śmierci na scenie ;-) Niesamowite, że po 25 latach działalności można stworzyć coś z takim żarem i pasją, i tak to jeszcze wykonywać na żywo.

No i bum! Niemal równolegle powstało coś SKRAJNIE odmiennego. Wystarczy popatrzeć na okładkę:

Obrazek

Freak ***1/2

najlepsza piosenka: Amagama (In the Land of the Afternoon)
najlepszy tekst: The Other Side
najlepszy moment muzyczny: przyspieszenie w Amagamie

Jak widać z oceny, lubię znacznie mniej, niż Prozess. Ale nie potrafię powstrzymać podziwu. To jak Prosta historia po Zagubionej autostradzie Lyncha! Płyta jasna, radosna, zwariowana, a stylistycznie właściwie jazz-rockowa. Ha, Budzy dogadał się ze współzałożycielami Armii, Brylewskim i Gołaszewskim i po latach spotkali się razem, i to zdaje się doskonale zażarło. Do tego regularni muzycy Armii, mimo że nie czuli się jak w domu w tej stylistyce, to doskonale sobie poradzili, a na okrasę przyszła rozwinięta sekcja dęta. Słychać tu też, jaki rozwój muzyczny przeszedł sam Budzyński. On wtedy zaczął słuchać przeróżnej muzyki, skręcił w stronę jazzu, krautrocka i generalnie wolności w muzyce. Efektem jest anglojęzyczna płyta Freak, a jak Budzy mówi po angielsku, wiedzą ci, co próbowali słuchać Melodramatu ;-) Tutaj oczywiście brzmi to znacznie lepiej, jednak niezbyt dobrze ;-) Ale to tylko fonetycznie, poza tym wszystko gra.



Pozostał jeszcze epilog - ale to już nie dzisiaj.
Ostatnio zmieniony 20.06.2021, 10:54 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Post autor: Monstrualny Talerz »

No i właśnie! Crazy się rozpisał i rozpisał, a w najciekawszym momencie...przerwa na reklamy! I co z tą Tonią? Słuchać czy nie słuchać? Przyznaję się, że ciągle nie przesłuchałem jako jedynej płyty Armii, poza utworem, który był singlem (Puste okna?) i które zupełnie mnie nie zachęcił do poznania całej płyty, a wręcz wywołał lęk i obawy by zapuszczać się w te obszary.
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9405
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Post autor: Leptir »

Szacun Crazy za to podsumowanie armijne! Nawet jeśli nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam, to naprawdę kawał dobrej roboty. Rozumiem, że to preludium do strzelaniny (w przypadku Armii trudn9o sobie zresztą wyobrazić, żeby było inaczej. :) ).
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Awatar użytkownika
Freefall
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 7172
Rejestracja: 18.02.2012, 15:52

Post autor: Freefall »

Monstrualny Talerz pisze: I co z tą Tonią? Słuchać czy nie słuchać? Przyznaję się, że ciągle nie przesłuchałem jako jedynej płyty Armii, poza utworem, który był singlem (Puste okna?) i które zupełnie mnie nie zachęcił do poznania całej płyty, a wręcz wywołał lęk i obawy by zapuszczać się w te obszary.
Jak się poznało całą dyskografię, to warto posłuchać i ostatnią płytę. Choć nie jest to dokonanie na miarę "Legendy", Triodante' czy choćby "Der Prozess" to jednak poziom trzyma.
Awatar użytkownika
Dobromir
epka kompaktowa
Posty: 1055
Rejestracja: 11.08.2019, 18:53
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Dobromir »

Chylę czoło przed tym tematem! :D Armia to jeden z moich największych braków w edukacji polsko-rockowej, znam tylko "Legendę", choć od dawna planuję poznać całą resztę.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Monstrualny Talerz pisze:a w najciekawszym momencie...przerwa na reklamy!
I hope you've stayed tuned... Welcome back! W latach 2010-2012 nastąpiło totalne posypanie się składu zespołu. Najpierw odszedł Paweł Klimczak, który przez ostatnie lata był lokomotywą zespołu (należałoby jednak raczej powiedzieć: pilotem, bo po odejściu zawiesił karierę muzyczną i został właśnie pilotem samolotów), a niedługo potem Krzyżyk i Kmieta, nie mogąc jednocześnie ciągnąć dwóch zespołów, wybrali Luxtorpedę. Zanim jednak to się stało, miała miejsce rzecz niezwykle ważna - i moim zdaniem o wiele bardziej interesująca, niż Toń, o którą tu pytacie.

Otóż w roku 2010 Budzyński napisał książkę pt. Soul Side Story i jednocześnie został nakręcony film pt. Podróż na wschód. Zdaje się, że założeniem czynników zewnętrznych było, żeby powstało coś w rodzaju dokumentu o zespole Armia, ale wynik okazał się całkiem odmienny :-) Książka jest znacznie bardziej gawędą, niż biografią, a film to w ogóle dzieło impresjonistyczne, z dokumentem nie mające NIC wspólnego. Dla mnie jedno i drugie na pięć gwiazdek i jestem wielkim fanem, ale to nie ma znaczenia dla dyskografii. Ma natomiast to:

Podróż na wschód *****

Obrazek

najlepsza piosenka: nie wiem, czy najlepsza, ale najbardziej oryginalna: Towards the East

Czy ta płyta to kompilacja? Nie, bo wszystkie utwory są nagrane na nowo: w przeróżnych składach, i historycznych, i nowych (bez Klimczaka, ale jeszcze z Kmietą i Krzyżykiem). Płyta koncertowa? Nie, choć wiele utworów było zagrane na żywo i to na stacjach kolejowych! Ścieżka dźwiękowa do filmu? Owszem, ale w pełni broni się jako samodzielna rzecz do słuchania.
WYŚMIENITY materiał. Wersje starych utworów brzmią świeżo i porywająco, są różne interesujące wariacje, np. związane z suitą Ultima thule, no i na koniec płyty (choć początek filmu) anglojęzyczna, akustyczna wersja Podróży na wschód pt. Towards the East w wykonaniu współpracującego w wielu miejscach z zespołem zespołu [bThe Soundrops[/b]. Z mojej strony - same superlatywy!

Album Podróż na wschód został nagrany jeszcze ze starą sekcją rytmiczną, ale wydano go później, kiedy chłopaków już nie było. Różne dziwne rzeczy się działy w międzyczasie ze składem, ale co istotne, ewentualne pomysły muzyczne, które różni byli członkowie mogli mieć i wnieść na poczet przyszłego nowego albumu, zostały pogrzebane razem z nimi, jakaś płynność została przerwana... Na nową płytę trzeba było sporo poczekać i muszę przyznać, że trafiła ona u mnie w zły czas.

Toń **1/2

Obrazek

najlepsza piosenka: Urkoloseum
najlepszy tekst: w całości nie wiem, ale najbardziej lubię linijkę: dudnią bębny dżumy podziemnej (z Duszo wróć) - czad!
najlepszy moment muzyczny: refren Toni (karamen! karamen!)

I niestety do dziś nie zaprzyjaźniłem się z tym albumem. Jest bardzo ciężki, bardzo apokaliptyczny, ale nie dotyka mnie nijak osobiście, ani tekstowo, ani muzycznie. Pojedynczo piosenki są w porządku, kilka bardzo dobrych, ale żadna mnie nie powala, kilka moim zdaniem mocno słabawych; w całości męczy mnie ten album i właściwie go nie słucham.

Podobno dobry jest album koncertowy Tam, gdzie się kończy kraj, który w dużej mierze składa się z koncertowych wersji utworów z Toni. Piszę "podobno", bo choć go słyszałem, to mogę powiedzieć, że go nie znam - utwory z Toni nie brzmiały mi jakoś istotnie inaczej, generalnie nie poczułem się zachęcony, żeby się w ten album zagłębiać.
Ostatnio zmieniony 20.06.2021, 10:55 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Rozumiem, że Armia dopiero przed Arturem - mam nadzieję, że ten wątek okaże się choć troszkę użyteczny dla Ciebie - natomiast Leptir, Talerz, Freefall czy inni: bardzo byłbym ciekaw, co Wy myślicie o tych wszystkich płytach, a przynajmniej niektórych. Tak jak mówię: dla mnie to jest ulubiony zespół, mniej więcej każdy utwór znam na pamięć, a jak się lepiej zna, to się i inne rzeczy widzi. A Wy znacie to jakoś po swojemu i taka inna perspektywa, mniej nabożna ;-) może być bardzo interesująca.

Leptir pisze:preludium do strzelaniny
e, ale ile osób by wzięło udział? nie ma co strzelać w pięciu.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Post autor: Gacek »

Przyznam szczerze nie czytałem powyższych postów dokładnie ale pobieżnie zgadzam się ze zdaniem autora co do poszczególnych albumów.
Tak czy inaczej Armia to zespół absolutnie wyjątkowy, który zawsze podąża swoją drogą i nigdy nie zboczył na żadne mielizny i nie poszedł na łatwiznę. Zdecydowanie dałbym się za nich pociąć, jeden z ostatnich wielkich punk rockowych zespołów wciąż grających punk rock (i nie chodzi nawet o stylistykę jak o energię i sposób myślenia).
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9405
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Post autor: Leptir »

Crazy pisze: Leptir, Talerz, Freefall czy inni: bardzo byłbym ciekaw, co Wy myślicie o tych wszystkich płytach, a przynajmniej niektórych.
Cóż, dla mnie Armia to bardzo ważny zespół. Bywałem na ich koncertach, na różnych etapach ich kariery, praktycznie od samego początku. Nie przypominam sobie złego ich koncertu - z reguły bywało świetnie. Ba! Jestem tak sędziwy, że pamiętam nawet czasy, kiedy Budzyński był wokalistą Siekiery (i muzyka tamtego składu to dla mnie była zapowiedź tego, co później będzie robiła Armia. Siekiera z Adamskim na wokalu to już inna bajka.).

Nie będę tu specjalnie oryginalny - trylogia "Legenda", "Triodante" i "Duch" to moim zdaniem absolutna czołówka polskiego rocka - powiedzmy - alternatywnego. A zresztą uważam, że to wybitne albumy w skali światowej, a co! Bardzo dla mnie ważny jest ich debiut - udało mi się go kupić niedługo po wydaniu (nie było to wtedy takie proste). Fakt, brzmi fatalnie. Pamiętam, że muzycy byli wtedy załamani tym, co zrobiono z tym materiałem. Mimo wszystko mam wielki sentyment do tych kawałków, dotąd zresztą pojawiają się na Armijnych koncertach.

A co do ewentualnej strzelanki - myślę, że znalazłoby się tu więcej chętnych. Pewnie, że dobrze by było, gdyby się zadeklarowali, ale sądzę, że jakby przyszło co do czego to i tak by się ujawnili. :)

A tak odrobinę z innej beczki - Tomek Budzyński jest również uzdolniony plastycznie - często projektował okładki płyt Armii, maluje, robi grafiki. Dwa lata temu byłem na wystawie jego malarstwa w Ełku i zrobiło to na mnie naprawdę duże wrażenie.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

To prawda. Jego obrazy są bardzo specyficzne, przewijają się przez nie wciąż te same motywy - drzewka w kształcie topolowych listków, słoneczka, takie proste wzgórza... Przypomina to malarstwo dziecięce (zresztą Budzy na pewno jest pod silną inspiracją malarstwem Paula Klee) i można by je oskarżyć o pewien prymitywizm. Ale chyba w tym też ma tkwić ich urok - w tym oraz w doborze barw, który zwykle jest niezwykle jasny, wręcz świetlisty.

A jednak moje ulubione obrazy są akurat ciemne, i są związane z okładką płyty Luna, o której kiedyś-kiedyś muszę napisać osobno, bo to dla mnie rzecz absolutnie najważniejsza, tylko Legenda mimo wszystko pozostaje wyżej.

obraz pt. "Luna" (i okładka tej płyty)

Obrazek

"Trzej królowie":

Obrazek

"Nocny lot":

Obrazek
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Post autor: Gacek »

IMO Legenda to album absolutnie wyjątkowy w każdym calu i to na skalę światową. Niepodrabialne brzmienie i połączenie stylów daje taki efekt że do dziś zwala z nóg energią i klimatem. No i teksty - poezja najwyższych lotów.
Triodante lubię mniej, chociaż to również album bardzo dobry uważam że nie dorównuje Legendzie. Ale czy można jej dorównać?
Za to Duch to album bardziej klasyczny, momentami bliższy metalowi a nawet traszowi (początek Bracia Bum to czysty metalowy wypier... najwyższej próby) chociaż ze względu na teksty wciąż bardzo uduchowiony i tajemniczy. Również bardzo cenię to wydawnictwo. No i można śpiewać o sprawach duchowych tak żeby nie żenować słuchacza... Budzyński jest geniuszem.

A swoją drogą Budzyński nagrał sporo dobrej muzyki solo. Ostatnio po raz kolejny słuchałem Luny, świetny album nie ustępujący wcale temu z regularnych płyt Armii. Muszę jeszcze Taniec szkieletów gdzieś wyszperać.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Post autor: Monstrualny Talerz »

Crazy pisze:...Talerz... bardzo byłbym ciekaw, co Wy myślicie o tych wszystkich płytach
Musze sobie przypomnieć. Poza Duchem, Freakiem i Procesem dawno nie słuchałem, jakoś mnie już nie ciągnęło. I Toń tez dosłucham. Ale od dłuższego czasu miałem potrzebę posłuchania sobie w ramach dyskografii, co niebawem uczynię i napiszę co i jak. Swoją drogą, chyba ostatnio Metal Mind wydał reedycje płyt Armijnych (widziałem kilka w empiku), ale nie mogę się doczytać czy wszystkich i czy nastąpił remastery i co najważniejsze, czy wreszcie Duch porządnie zremasterowali. Dzięki za wątek i jakby co stawiam się w pierwszym szeregu do rozstrzelania Armii!
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Były reedycje debiutu, Legendy, Exodusu, Pocałunku, Prozessu i Freaka, o ile się nie mylę. Z tego, co słyszałem, to porządnie zremasterowali Der Prozess, ale nie mogę się do tego odnieść, zresztą podejrzewam, że ja bym nie usłyszał różnicy.

Najciekawszą rzeczą reedycyjnie jest natomiast wydanie Ducha na winylu! Jeszcze go nie widziałem i nie słyszałem, ale zdaje się, że niedługo będę miał okazję.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
arsen1994
kaseta "żelazówka"
Posty: 142
Rejestracja: 21.12.2017, 13:16
Lokalizacja: Gorlice

Post autor: arsen1994 »

Legenda, to jedna z moich ulubionych polskich płyt. Chociaż wersja na winylu jest lepsza.
ODPOWIEDZ