Za sprawą kolejnego koncertu domowego, o którym napiszę w osobnym poście, przeżyłem dziś duże wzruszenia, wracając do wydarzenia, które umieściło się w centrum mojego życia z
Armią, ale samo w sobie było też dużym wydarzeniem artystyczno-powiedzmy-wydarzeniowym.
Koncert w stodole na XX-lecie Armii - wydany na DVD, zrobiony właściwie chałupniczo, bo nie był wcale nagrywany z myślą o DVD, więc obraz kompilowany był z tego, co różne osoby nagrały, a dźwięk zdaje się z konsolety.
To było wspaniałe wydarzenie, bardzo długi koncert z wielką ilością gości.
Kazik skandujący
jeżeli nam zabraknie sił!;
Stopa zasiada za bębnami przy "Zostaw to!" i nagle instrument brzmi całkiem inaczej!; z niepamięci przeszłości wyłania się
Michał Grymuza i gra piękne intro do "Miejsca pod słońcem". I wielu innych - żeby zespół nie umarł ze zmęczenia, w środku mamy set poza-armiowy, który płynnie wypływa z Armii, bo właśnie przychodzą Stopa i Maleo, a oto Budzy ustepuje Gumie i tworzy się zespół
Moskwa i gra dwa punkowe numery. Takie tam zabawy. Świetny klimat.
I zupełnie nie z tej ziemi zakończenie głównego setu: przeczadowa "Opowieść zimowa" - mantra w postaci "Śmierci w Wenecji" - niesłyszane od lat "Dla każdej samotnej godziny", podczas którego Budzy w skąpym świetle czyta potężnym głosem psalm...
sidła się porwały, a my jesteśmy wolni!! ... łzy mi poleciały przy głupim dvd w dużym pokoju.
A potem niezwykłe wydarzenie, przez które właśnie wyciągnąłem to DVD z półki, bo chciałem pokazać synom, jak na zakończenie koncertu fani przekazali Budzemu i zespołowi prezent, jakim był najprawdziwszy
MIECZ z wygrawerowanym napisem "NIEWIDZIALNA ARMIA".
"Zamiast siekiery masz miecz", powiedział moj kolega. Ale potem i tak zagrali Siekierę na bis...
Koncert pochodzi ze stycznia 2005 roku, świeżą płytą była wtedy
Ultima thule (właściwie nie wiem, czy w ogóle była...? chyba dopiero pierwsze utwory z niej wyciekały), ale zespół nie garnął się bardzo do grania tych nowych rzeczy na żywo. Kiedy jednak już się za to zabrał, efektem były znakomite wykonania "Poza prawem" i "Strzałów znikąd".
Armia tkwiła wtedy wciąż w okresie "po-PRL'owym" (czyli po koncertach Punk Rock Later), kiedy przyzwyczaiła się, że publiczność najlepiej reaguje na utwory z Legendy, a na bis trzeba grać Siekierę

Wtedy to jeszcze było świeże i rzeczywiście działało, choć już było czuć w środowisku fanów ciśnienie: grajcie to, czego dawno nie graliście! Triodante! Duch! Nowe rzeczy!
W każdym razie piękne wspomnienie, piękny koncert i piękne DVD, choć pewne kontrowersyjne rozwiązania się na nim znalazły, gdy nagle są przebitki na śpiewających fanów

Ale ja to bardzo lubię!