ALBUM ROKU 2000 (20 lat później!)
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Kwestia mojej głównonurtowości mnie, nomen omen, nurtuje. Mniej więcej około setnego miejsca okazało się, że większość moich faworytów już popłynęła, a około 70 wydawało mi się, że prawie nic już nie zostało. No i rzeczywiście - pomiędzy ósmą dziesiątką a miejscem 13 prawie w ogóle nie było niczego "mojego". Po czym okazało się, że w pierwszej 12-ce mam osiem swoich pozycji
Sęk w tym, że nie były to pozycje, na których mi szczególnie zależało. Ten Cash na podium w zasadzie mnie szokuje... to jest jednak "płyta z kowerami"! Owszem, jestem wielkim fanem całej serii, a Trójkę lubię wręcz najbardziej. Że u mnie była na podium to mnie nie dziwi - jednak dla mnie to nie jest zbyt wielki rok (czego wyrazem to, że na pierwszych dwóch miejscach miałem koncertówkę i kowery) - ale globalnie...? Fajnie, niech będzie
Wypadłem dość głównonurtowo, bo sporo w tej czołówce, ale zupełnie się tak nie czuję. Wydaje mi się, że mój ogląd muzyki tego rocznika jest o wiele bardziej odległy od głównego nurtu (tego forum), niż w przypadku lat 60 czy 70 i to pomimo moich obiekcji wobec królującego proga.
Jeżeli Paweł się nie myli, to w 2001 może się to jeszcze pogłębić
Mniejsza z tym. Rzecz na przyszłość - jakie niepoznane albumy chciałbym po tym plebiscycie najbardziej obadać? Wymienię pięć tytułów, może mnie to zmobilizuje do poszukania:
Robotobibok
Pink Freud - Zawijassy
Alastair Galbraith - Cry
Clinic - Internal Wrangler
Joni Mitchell - Both Sides Now
I jeszcze dosłuchać i lepiej oswoić Łoskot i Legendary Pink Dots.
Sęk w tym, że nie były to pozycje, na których mi szczególnie zależało. Ten Cash na podium w zasadzie mnie szokuje... to jest jednak "płyta z kowerami"! Owszem, jestem wielkim fanem całej serii, a Trójkę lubię wręcz najbardziej. Że u mnie była na podium to mnie nie dziwi - jednak dla mnie to nie jest zbyt wielki rok (czego wyrazem to, że na pierwszych dwóch miejscach miałem koncertówkę i kowery) - ale globalnie...? Fajnie, niech będzie
Wypadłem dość głównonurtowo, bo sporo w tej czołówce, ale zupełnie się tak nie czuję. Wydaje mi się, że mój ogląd muzyki tego rocznika jest o wiele bardziej odległy od głównego nurtu (tego forum), niż w przypadku lat 60 czy 70 i to pomimo moich obiekcji wobec królującego proga.
Jeżeli Paweł się nie myli, to w 2001 może się to jeszcze pogłębić
Mniejsza z tym. Rzecz na przyszłość - jakie niepoznane albumy chciałbym po tym plebiscycie najbardziej obadać? Wymienię pięć tytułów, może mnie to zmobilizuje do poszukania:
Robotobibok
Pink Freud - Zawijassy
Alastair Galbraith - Cry
Clinic - Internal Wrangler
Joni Mitchell - Both Sides Now
I jeszcze dosłuchać i lepiej oswoić Łoskot i Legendary Pink Dots.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5744
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Bardzo interesujący finał (choć faktycznie, lepiej gdyby trwał 2,5 zamiast 5 h ), z wieloma niespodziankami oraz wskazówkami na przyszłość. Frekwencja zdecydowanie powyżej oczekiwań, na starcie spodziewałem się maksymalnie 17-18 uczestników. Wyniki niektórych płyt całkiem mnie zaskoczyły (Cash, At the Drive-In, Mark Knopfler), innych trochę rozczarowały (Spock's Beard, Transatlantic - Radku, trzeba było się wyrobić z głosem ; Avalanches - niby nieźle, ale bardzo mało głosujących i widać, że nie przybył nikt oprócz tych, co wcześniej lubili). Punktów dla niektórych płyt się nie spodziewałem, m.in. że MirekK wesprze XTC czy 16 Horsepower - bardzo miło Tak samo jak nie przypuszczałem, że okażę się tym, który najmocniej doceni Ribota oraz Fausta.
Zdarzyło się kilka płyt, które połączyły (przynajmniej częściowo) niektóre frakcje, aczkolwiek różnice są dość dobrze widoczne i zdaje się, że przebiegają bardziej nie po linii podziałów na zwolenników konkretnych gatunków, a jednak pokoleniowo (Avalanches, GAS, GY!BE czy Deltron 3030 vs Cash, Knopfler czy The Cure).
Do poznania na pewno zapisuję sobie, oprócz już wspomnianych: Moloko, Lou Reed, Robotobibok (o, to dopiero sensacja! nie kojarzyłem nawet nazwy), Roach & Reyes, Circulation, Laurent Garnier, Uzva, Bailey, Tacuma & Weston, Broadway Project, Lars Hollmer i pewnie jeszcze wielu innych. Swoją drogą, podjąłem wyzwanie rzucone przez Pawła...
Podziękowania i gratulacje dla Prowadzącego! Należą się tym bardziej, że dał się przekonać do zainstalowania pakietu MS Office i pracy na automacie. Wyszło naprawdę dobrze, drobne nieścisłości udało się poprawić na bieżąco i to jest właściwa droga, którą polecam każdemu, kto w przyszłości chciałby przyjąć rolę organizatora - ręcznie zliczanie ponad 350 pozycji + statystyki do tego + ewentualne poprawki to zajęcie wyłącznie dla tych, którzy mają stanowczo zbyt dużo wolnego czasu i nie wiedzą, co z nim zrobić.
PS: szkoda, że zabrakło końcowego roastu, liczyłem na jakieś fajerwerki
Zdarzyło się kilka płyt, które połączyły (przynajmniej częściowo) niektóre frakcje, aczkolwiek różnice są dość dobrze widoczne i zdaje się, że przebiegają bardziej nie po linii podziałów na zwolenników konkretnych gatunków, a jednak pokoleniowo (Avalanches, GAS, GY!BE czy Deltron 3030 vs Cash, Knopfler czy The Cure).
Do poznania na pewno zapisuję sobie, oprócz już wspomnianych: Moloko, Lou Reed, Robotobibok (o, to dopiero sensacja! nie kojarzyłem nawet nazwy), Roach & Reyes, Circulation, Laurent Garnier, Uzva, Bailey, Tacuma & Weston, Broadway Project, Lars Hollmer i pewnie jeszcze wielu innych. Swoją drogą, podjąłem wyzwanie rzucone przez Pawła...
... i policzyłem, ile z tych albumów, które zapunktowały, znam Wyszło mi, że jest ich 136, czyli niespełna 36%. Do połowy wciąż sporo brakuje.Paweł pisze:Liczba płyt, które teraz zapunktowały, jest porażająca. Ciekawe ilu Forumowiczów zna chociaż 50% z nich...Artur.O pisze:Zagłosowało ostatecznie 26 osób. Głosy otrzymało 358 płyt.
Racja. W dodatku obawiam się, że znacznie lepiej, niż to się okaże w 1976MirekK pisze:Kompletne zaskoczenie. Lepiej nam poszło tutaj niż w zestawieniu z 1968 roku.gharvelt pisze:MirekK
gharvelt - 13
Podziękowania i gratulacje dla Prowadzącego! Należą się tym bardziej, że dał się przekonać do zainstalowania pakietu MS Office i pracy na automacie. Wyszło naprawdę dobrze, drobne nieścisłości udało się poprawić na bieżąco i to jest właściwa droga, którą polecam każdemu, kto w przyszłości chciałby przyjąć rolę organizatora - ręcznie zliczanie ponad 350 pozycji + statystyki do tego + ewentualne poprawki to zajęcie wyłącznie dla tych, którzy mają stanowczo zbyt dużo wolnego czasu i nie wiedzą, co z nim zrobić.
PS: szkoda, że zabrakło końcowego roastu, liczyłem na jakieś fajerwerki
Taka chyba specyfika tych "współczesnych" plebiscytów. Bardzo dużo płyt, ogromne zróżnicowanie gatunkowe... W swoich odczuciach nie jesteś zapewne osamotniony.Crazy pisze:Wypadłem dość głównonurtowo, bo sporo w tej czołówce, ale zupełnie się tak nie czuję. Wydaje mi się, że mój ogląd muzyki tego rocznika jest o wiele bardziej odległy od głównego nurtu (tego forum), niż w przypadku lat 60 czy 70 i to pomimo moich obiekcji wobec królującego proga.
W czołowej dwudziestce znalazło się aż 10 "moich" albumów. Z drugiej strony na sporo tytułów z mojej listy (w tym kilka wysoko notowanych) nikt, poza mną, nie głosował (ewentualnie głosowała 1-2 osoby). I pewnie podpisałabym się pod tym, co napisałeś, gdyby nie to, że nr 1 - po raz pierwszy - mi się zgadza.
Jest coś na rzeczy, ale jednak istnieje zbyt wiele odstępstw, które tę teorie osłabiają. Moim zdaniem z podanych przykładów pasuje jedynie GAS (choć uważam, że preferencje gatunkowe nie są tu bez znaczenia). Pozostałe przypadki to albo dosyć zróżnicowany elektorat, albo na tyle mało głosów (Avalanches, Deltron), że wiązałbym je w pierwszej kolejności z upodobaniami, a nie z wiekiem. W każdym razie ten trend pokoleniowy na pewno funkcjonuje, ale mimo wszystko nie przeceniałbym go.gharvelt pisze:Zdarzyło się kilka płyt, które połączyły (przynajmniej częściowo) niektóre frakcje, aczkolwiek różnice są dość dobrze widoczne i zdaje się, że przebiegają bardziej nie po linii podziałów na zwolenników konkretnych gatunków, a jednak pokoleniowo (Avalanches, GAS, GY!BE czy Deltron 3030 vs Cash, Knopfler czy The Cure).
Ciekawostka: największą kompatybilność mam w tym roczniku z SafeManem i Crazym, czyli naszymi największymi forumowymi raperami , gdy tymczasem ja sam ani przez sekundę nie myślałem o zagłosowaniu na jakikolwiek hip-hop (w 2001 będzie inaczej, ale o tym - zapewne - wkrótce). Wynik "robią" nam oczywiście inne płyty (a i w latach 70. mieliśmy niezłą kompatybilność, więc wielkiego zaskoczenia nie ma), ale to chyba całkiem nieźle obrazuje poziom zróżnicowania gustów i niemożność ich pełnego porównania - szczególnie w kontekście tej współcześniejszej muzyki.
Sądzę, że to i tak naprawdę dobry wynik. Ale słuchaj dalej. Ja znam pewnie około 50%... około 50% z tego, co Ty.gharvelt pisze: Swoją drogą, podjąłem wyzwanie rzucone przez Pawła...
(...)
... i policzyłem, ile z tych albumów, które zapunktowały, znam Wyszło mi, że jest ich 136, czyli niespełna 36%. Do połowy wciąż sporo brakuje.
A to pardon, zwracam honor. Pisałem z przymrużeniem oka, choć gdybym Cię nie znał, to na podstawie omawianego plebiscytu wysnułbym właśnie taki wniosek. Przy czym obowiązywałaby tu zasada: jednooki królem wśród ślepców , gdyż nawet osoby głosujące na hip-hop wspierają jedynie pojedyncze tytuły. I to mi pasuje. Bardzo cenię otwartość na różne gatunki, ale nie traćmy też z oczu tego, czym jest to Forum: rockjazz.pl.
- Duch 1532
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3292
- Rejestracja: 18.05.2008, 15:39
- Lokalizacja: Breslau, Schmiedefeld
Szło zapewne o tę niewątpliwie szkodliwą dla forum zmianę adresu: na taką z dodatkowym gatunkiem — jazzem — w nazwie
„Po co podnosiłem cały ten rwetes — pomyślałem sobie — ten człowiek jest istotą ludzką jak i ja; ma akurat tyle samo powodów, by lękać się mnie, co ja, by lękać się jego. Lepiej spać z trzeźwym kanibalem niż z pijanym chrześcijaninem”.
30 płyt hip-hopowych w strefie obrazkowej mogłoby wywołać pewną konsternację, szczególnie u osób po raz pierwszy wchodzących na stronę o nazwie rockjazz.plI&I pisze:Co Kolega miał na myśli, mówiąc rockjazz, a otwartość?
Wiesz, ta rewolucja musi się dokonać pomału.
A tak bardziej serio: wydaje mi się, że wyniki całkiem ładnie obrazują muzyczną mapę roku 2000. Jest różnorodnie, co pozwala mi wierzyć, że lista faktycznie zawiera wszystko to, co najbardziej interesujące (lub większość spośród tego) - niezależnie od gatunku. Sam też nie wszystkie wynalazki rozumiem, ale rozumiem, że inni mogą rozumieć.
Przejrzałeś mnie (częściowo): planuję wnieść wniosek o zmianę nazwy Forum na funki&rapsy.plDuch 1532 pisze:Szło zapewne o tę niewątpliwie szkodliwą dla forum zmianę adresu: na taką z dodatkowym gatunkiem — jazzem — w nazwie
Po tych "prowokacjach" będę musiał sprawdzić najlepsze płyty hip-hopowe z 2000 roku...
Te najlepsze skończyły w drugiej setce! A nie, przepraszam, jednak Marshall Mathers ostatecznie okazało się, że gdzieś tam się z bidą zmieścił.
Sprawdź sobie Everlasta. Cała płyta jak płyta, ale Black Jesus to wg mnie jedna z najlepszych piosenek rocznika. Pięć gwiazdek!
Sprawdź sobie Everlasta. Cała płyta jak płyta, ale Black Jesus to wg mnie jedna z najlepszych piosenek rocznika. Pięć gwiazdek!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3991
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Ominęła mnie ciekawa dyskusja o Goldfrapp, ale i o samej zasadzie dyskutowania o muzyce. Czy Białystok czy tez ja, czy ktoś inny nie ma prawa wypowiedzieć się na temat jakiegoś albumu, zwłaszcza jeśli znajduje się na podium? Iron Maiden zostało poddane krytyce przez kilka osób (moim zdaniem słusznej), to dlaczego nie i Goldfrapp?Białystok pisze:
Po sprawdzeniu czołówki 2000 r., teraz Black Market jawi mi się jak co najmniej best NKR ever.
Jak pisałem w wątku "O Polsce" kupiłem na święta gazwyb i był tam wywiad z Robertem Makłowiczem, którego bardzo lubię. Dziennikarz prowadzący wywiad wytknął Makłowiczowi, że w artykułach z lat 90 do gazwybu uprawiał....hejt! A ja pamiętam te recenzje kulinarne poszczególnych lokali, była to moja ulubiona część gazety, to była czysta poezja! A tu po latach się okazuje, ze Makłowicz uprawiał hejt...Wszystko trzeba chwalić, wszystko ma zawsze 10 na 10?
Co do Goldfrapp - cóż płyta jest jak dla mnie po prostu nudna. Poszczególne piosenki ok (generalnie klisze z piosenek z Jamesa Bonda), ale jako całość nuży. Po latach zdecydowanie traci niż zyskuje, gdy okazało się, że takich produkcji na fali zainteresowania triphopem ukazało się wiele i w zasadzie oferują one tylko próbę powtórzenia klimatu z lat 70, a często nawet stanowią kolejne klony triphopów z lat 90. (Coś jak Porcupine Tree kopiował lata 70, ale reszta kopiowała już tylko PT, a nie stricte lata 70)
Goldfrapp w artrockowej skali miałby 3 lub 4, a więc:
3 - Album słaby, nie broni się jako całość.
4 - Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku. - raczej na ten bym stawiał, bo jak ktoś lubi triphopy to można posłuchać. Podobnie jest z Iron Maiden, jak ktoś lubi to czemu nie, dla kogoś innego będzie to trudne do przebrnięcia.
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam (w kwestii Goldfrapp), ale jak najbardziej jestem za tym, że można wypowiadać swoje zdanie, również negatywne. Trolling jest wtedy, jak ktoś męczybulsko wszędzie wtyka nie pytany swoje trzy grosze i obrzydza innym. Ale dla mnie regularne antymodernistyczne wtręty Talerza czy Białystoka zupełnie nie mają takiego charakteru: są zabawne i luźne, i wbrew retoryce pseudoobiektywistycznej, odbieram je jako bardzo osobiste - wręcz jako taki trademark w/wym forumowiczów. Umożliwiają też cięte riposty ze strony Maćka czy innych i jest wesoło. Mi się to podoba, dyskusje robią się takie bardziej ludzkie. Poza tym wtedy i ja mogę czasem przemycić coś antyprogowego
Maksymie o de gustibus mówię stanowcze nie!
Maksymie o de gustibus mówię stanowcze nie!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr