Czego słuchamy - podsumowania

Forum podstawowe.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5748
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Czego słuchamy - podsumowania

Post autor: gharvelt »

Otwieram wątek z podsumowaniami odsłuchowymi. W przeciwieństwie do tematu Czego teraz słuchacie? tutaj opisujmy nasze muzyczne drogi w dłuższych przedziałach czasowych oraz refleksje na ich temat.

Zacznę od siebie, mianowicie:

Moje muzyczne podsumowanie roku 2020, czyli czego słuchałem najczęściej?


TOP 50 wykonawców*


Poniżej krótko o pierwszej dziesiątce.

1. XTC - kiedyś znałem ich tylko wybiórczo, przepadałem za "Skylarking" oraz "Apple Venus Volume 1", ale większość pozostałych albumów zwykle ignorowałem. Kiedy zacząłem systematycznie odkrywać całą ich dyskografię, zwróciłem uwagę na wiele pominiętych wcześniej perełek oraz poznałem zupełnie nowe terytoria. Wprawdzie nadal preferuję XTC w wersji art popowej/baroque popowej (czyli od roku 1986), ale także w twórczości nowofalowo/post-punkowej, czyli sprzed '85 znalazłem niemało rzeczy w sam raz dla siebie, m.in. takie kawałki jak All You Pretty Girls (mój ulubiony utwór w całej dyskografii; do tego jeszcze taki szantowy - co za przypadek :D) czy Senses Working Overtime. Od dłuższego czasu zbieram się, żeby napisać na FD solidny post podsumowujący dorobek tej wspaniałej, choć nie aż tak bardzo popularnej grupy - w końcu musi mi się to udać.

2. Armia - zdecydowany nr 1 wśród twórców, których wcześniej nie znałem w ogóle. Jeszcze rok temu nie kojarzyłem nawet jednego utworu, a teraz znam dobrze niemal całą dyskografię :D Nawet gotów jestem napisać, że "Duch" to obecnie wg mnie najlepsza polska płyta w muzyce popularnej ever. Udało się przełamać stereotypy (kiedyś łatka punk odstraszała mnie niczym święcona woda diabła) i poznać coś wspaniałego. Ponadto, co niebagatelne, muzyka Armii dodaje mi dużo energii do życia - niewielu podobnych wykonawców trafiłem.

3. Andy Stott - Stotta odkryłem pod koniec roku 2019, ale dopiero w kolejnych miesiącach z coraz większą przyjemnością wciągałem się w jego twórczość i naprawdę zachwyciłem się dub techno. EP-ki z lat 2011 (obie) oraz z 2019 (jedna) uważam za lepsze od płyt klasyfikowanych jako pełnowymiarowe, choć tym też niczego nie brak. Osobiście bardzo mi pasuje słuchanie Stotta o późnych porach, zwłaszcza pomiędzy północą a trzecią w nocy.

4. Kaleidoscope - od wielu lat uwielbiam płytę "From Home to Home", wydaną pod szyldem Fairfield Parlour, a to ten sam zespół, dlatego w ostatnich miesiącach wróciłem do ich pozostałych wydawnictw z lat 60. oraz poznałem archiwalne "White Faced Lady". Same strzały w dziesiątkę, a Peter Daltrey nieodmiennie ujmuje wokalem. Absolutny szczyt psychodelicznego popu.

5. The Byrds - kupiłem niektóre ich płyty na CD, obejrzałem wreszcie "Easy Rider" i wsiąkłem w muzykę zespołu. Nie przypuszczałem, że hippisowski, amerykański folk rock okaże się aż tak przyciągający. Wygląda na to, że jeszcze mam coś wspólnego z Dinozaurami, skoro słucham takich rzeczy ;)

6. Daft Punk - czyli disco, które zostało sztuką. Odkrycie na nowo "Random Access Memories" przyniosło mi niesamowicie dużo frajdy i w efekcie wróciłem również do poprzednich nagrań (na marginesie, polecam znakomite, oficjalne wideo do utworu Veridis Quo). Od wydania ostatniego albumu minęło już 7 lat, więc może czas już na coś nowego ze strony francuskiego duetu?

7. CunninLynguists - mój faworyt w gatunku, który - oględnie ujmując - nie cieszy się specjalnym uznaniem na FD. Kiedyś doceniałem ten zespół zwłaszcza za pomysłowe czerpanie z klasycznej muzyki rockowej (w tym sample z utworów zespołów prog rockowych), natomiast obecnie nie ma to dla mnie aż tak wielkiego znaczenia; instrumentalnie, wokalnie oraz tekstowo zaliczyli znakomity okres w latach 2001-2011, z paroma świetnymi albumami na koncie i tylko to się liczy.

8. Tears for Fears - w życiu bym nie pomyślał, że wspólne słuchanie w aucie w drodze powrotnej ze zlotu tak mnie zainspiruje i wzbudzi silną fazę na ten zespół! Wcześniej znałem wybiórczo, nawet jakoś specjalnie za nimi nie przepadałem, a teraz to jeden z moich ulubionych twórców z kręgu nowa fala/synthpop/pop rock.

9. Elton John - w latach 70. Elton to był wybitny artysta, a kto twierdzi inaczej, ten się nie zna na muzyce :P Dokładnie zweryfikowałem swoje dawne przekonania na temat muzyki pop: ten wcale nie musi być płytki ani pozbawiony ambicji artystycznych. Wykonanie Lucy in the Sky With Diamonds jeszcze lepsze od beatlesowskiego oryginału to jeden z najlepszych dowodów.

10. Autechre - poniekąd pokłosie najnowszej aktywności zespołu (w minionym roku wydali 2 dobre albumy studyjne, polecam!), a częściowo odświeżenie znacznej części ich studyjnej dyskografii: od pierwszych, zdecydowanie łagodniejszych albumów, utrzymanych w stylistyce ambient techno, po bardziej eksperymentalne brzmienia, jak te z "Confield". Ostatnie dokonania potwierdzają, że zespół wciąż jest w doskonałej dyspozycji i ma wiele do zaoferowania swoim słuchaczom.


A poza tym, z innych ważniejszych odkryć oraz trendów...

# sporo różnych souli, soul/funków i tym podobnych. W czołówce m.in. Stevie Wonder, The Impressions, The Undisputed Truth, Monophonics, Sly & The Family Stone, Solomon Burke, Parliament, Donny Hathaway. Większość znałem już wcześniej, ale dopiero teraz pogłębiłem swoje odsłuchy. Niektóre płyty biorące udział w ostatnich plebiscytach w pełni doceniłem z opóźnieniem, już po zakończonych finałach - dziś z pewnością wprowadziłbym znaczące korekty.
# psychodelia, oczywiście ta klasyczna, z drugiej połowy lat 60. Oprócz wspomnianego Kaleidoscope także Nirvana (UK), The Smoke, tuż za "50" Nick Garrie, Strawberry Alarm Clock, Spirit czy The United States of America. Korzystając z sugestii tutejszych miłośników i znawców tematu trafiłem na różne perełki, a na podstawie lektury stosownych wątków wiem, że jeszcze sporo mogę w tym obszarze odnaleźć.
# szeroko rozumiane Południe: Ameryka Płd., Kuba, Afryka. Coraz chętniej otwieram się na takie brzmienia, stąd wysoko m.in. Baden Powell, Buena Vista Social Club, William Onyeabor, nieco dalej Azymuth, Eliades Ochoa, Arthur Verocai, "kubański" Marc Ribot czy słuchane dokładnie w czasie pisania tej wiadomości Los Amigos Invisibles ;)
# współczesna elektronika. Może i dość mainstreamowa (choć na pewno nie tutaj). Oprócz Autechre w czołówce Fuck Buttons, The Avalanches, Gas, Carpenter Brut, Carbon Based Liforms czy Nicolas Jaar pod dwoma nazwami (zarówno imię i nazwisko jak w i ramach projektu Against All Logic - gdyby zsumować oba rodzaje aktywności byłby na miejscu 5.) Wybór w tym obszarze jest przeogromny, a czasu starczyło tylko na liźnięcie niektórych nurtów oraz wykonawców.
# folki/etno z różnych krajów. Na tapecie były m.in. Grecja (Thanasis Papakonstantinou, Christodoulos Halaris), Finlandia (Gjallarhorn, Värttinä), Francja (Malicorne, Alan Stivell, Tri Yann) czy Polska (Kapela ze Wsi Warszawa, Osjan). Już nastawiam się na kolejne odkrycia, choćby korzystając z niedawnych sugestii wskazanych w wątku '76 (Węgry, Niemcy).

Podejrzewam, że wielu artystów czy albumów nie poznałbym bez wsparcia forumowiczów (albo stałoby się to znacznie później, po długich i przypadkowych poszukiwaniach) zatem zbiorcze, serdeczne podziękowania dla wszystkich piszących tutaj swoje rekomendacje :)


* statystyki wzięte bezpośrednio z popularnego portalu, niejednokrotnie wspominanego na forum. Szacuję, że obejmują ok. 95-97% moich ubiegłorocznych odsłuchów, więc są dosyć miarodajne.
Awatar użytkownika
Białystok
box
Posty: 8600
Rejestracja: 03.01.2013, 08:21
Lokalizacja: Białystok

Post autor: Białystok »

W 2020 r. usłyszałem pierwszy raz w życiu, a następnie kupiłem następujące płyty:

1. CONNORS NORMAN - Dance Of Magic (1972)
2. KADAVAR - For The Dead Travel Fast (2019)
3. NAPOLI CENTRALE - same (1975)
4. WOBBLER - Dwellers Of The Deep (2020)

Nawet nie wiem, jak to skomentować, na tle dokonań Gharvelta, więc lepiej zamilknę. :oops:
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Wielkie dzięki za to podsumowanie! Też się do podobnego przymierzam, choć innymi kategoriami i narzędziami będę się musiał posłużyć. Twoje jednak bardzo mnie inspirują.

Bez wątpienia ten rok był dla mnie najbogatszy w odkrycia muzyczne od niepamiętnych czasów. Wprawdzie nieoczekiwanie okaże się, że znacząca większość mojego podsumowania dotyczyć będzie roku 1968, lat 1973-75 oraz 2010-2020 - ale i tak będzie tego tyle, że ho ho.

Jestem wręcz wzruszony po tym, co napisałeś o Armii. Pamiętam, jak w listopadzie zeszłego roku pisałem o koncercie (być może trzydziestym pierwszym), a Ty pisałeś, że właściwie to w ogóle nic nie wiesz o tym zespole. A tu takie coś... :D

No tak. Ja w listopadzie zeszłego roku nie miałem pojęcia o Shabace, nie słyszałem w życiu o Harmonium czy Radimie Hladiku... Nie słyszałem nigdy Enlightenmentu McCoya Tynera (a i tak uważalem go za swojego ulubionego jazzmana), Sextantu Hancocka ani nawet Berlina Lou Reeda. Ani debiutu Krystyny Prońko. Ani tak świetnych koncertówek moich niby ulubieńców jak Lotus Santany czy Rainbow Focusa. I tak dalej, i tak dalej. Będzie o czym pisać!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
greg66
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4162
Rejestracja: 31.08.2008, 22:00
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: greg66 »

Ja pogrążyłem się w otchłaniach, uzupełniając różne muzyczne ścieżki kołatające się gdzieś tam w okolicach lat 1965-1968. Znalazłem mnóstwo kapel o których nie miałem albo maiłem blade pojęcie.
Garstka nazw: Zakary Thaks, The Standells, My Indole Ring, The Rugbys, The Unspoken Word, Wild Silk, The Neighb'rhood Children, The Glass Menagerie itd.
Odkryłem solowe poczynania Ronnie Lane'a (byłego basisty Small Faces), zagłębiłem się w twórczość Davida Bowiego (oprócz debiutu ze zdziwieniem stwierdzam, że reszta jest bardzo fajna).
Natomiast zdecydowanie odłożyłem na bok progowe sprawy włącznie z włoskim odłamem. Została tylko klasyka a wszelkie wynalazki odpuściłem, to już nie moja muzyka.

O wielu płytach tych mało znanych kapel coś skrobnę, choćby w dziale psychodelia (taki sobie cykl zapoczątkowałem "Ocalić od zapomnienia").
Awatar użytkownika
Freefall
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 7172
Rejestracja: 18.02.2012, 15:52

Post autor: Freefall »

Ale czy mamy tutaj tyko wymienić wszystkie płyty, które przesłuchaliśmy w ubiegłym roku, czy napisać o nich coś więcej? (w tym drugim przypadku to chyba odpadam, bo trochę dużo tego było).
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5748
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Post autor: gharvelt »

Crazy pisze:Jestem wręcz wzruszony po tym, co napisałeś o Armii. Pamiętam, jak w listopadzie zeszłego roku pisałem o koncercie (być może trzydziestym pierwszym), a Ty pisałeś, że właściwie to w ogóle nic nie wiesz o tym zespole. A tu takie coś... :D
Dokładnie tak było, nie zmyślasz :) Zaryzykowałem poznanie czegoś kompletnie nie z mojej bajki i udało się trafić lepiej, niż mógłbym zakładać w najbardziej optymistycznym scenariuszu. Warto się otwierać na nieznane sobie muzyczne obszary.

Jestem bardzo ciekaw Twojego podsumowania.
Freefall pisze:Ale czy mamy tutaj tyko wymienić wszystkie płyty, które przesłuchaliśmy w ubiegłym roku, czy napisać o nich coś więcej? (w tym drugim przypadku to chyba odpadam, bo trochę dużo tego było).
O nie, pisać o wszystkich przesłuchanych, to byłoby chyba niewykonalne. Temat nie zakłada żadnych sztywnych ram, można obrać dowolny styl oraz kryteria, np. napisać o wykonawcach albo o płytach, albo o jednym i drugim. Opisać kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt przykładów, jak kto woli. Najczęściej słuchane w ostatnim roku, najwyżej cenione z nowo poznanych w tym czasie czy takie docenione po latach. Można się skupić na pewnych trendach/tendencjach, np. którymi gatunkami czy okresami ostatnio najmocniej się zainteresowaliśmy. Właściwie to nawet nigdzie nie ma zastrzeżenia, że można brać pod uwagę wyłącznie ostatni rok (celowo nie zawarłem tego w tytule), wszak niewykluczone, że prędzej czy później komuś przyjdzie do głowy podsumować jakiś inny okres swoich muzycznych wędrówek.
Awatar użytkownika
Goran
epka kompaktowa
Posty: 1068
Rejestracja: 06.04.2012, 08:03
Lokalizacja: Podkarpacie

Post autor: Goran »

Jak na dinozaura przystalo wysłuchałem w 2020 kilku płyt klasycznych dawnych zespołów czy wokalistów. I tak:Deep Purple, AC DC, Bruce Springsteen, Dylan, Kansas i na koniec nowyMcCartney. Purple mnie zaskoczli na plus bo po ostatnich ich płytach niczego dobrego się nie spodziewałem. Dylan i Springsteen świetne. Oprócz tego wiele starego bluesa, odkryłem Lonnie Johnsona, Earla Gainesa, Snooksa Eaglina , J.D. Shorta i leszcze kilku innych. Coraz częściej wsłuchuje się w polski jazz szczególnie lata 60 i wczesne 70. Natomiast najczęściej słuchanymi artystami to jak co roku Ray Charles, Bob Marley, Rolling Stones. Udany rok pod względem zakupów, przybyło mi wiele wspaniałych płyt.
Mnie się podobają melodie które już raz słyszałem.No jakże może podobać mi się piosenka którą pierwszy raz słyszę?
Inżynier Mamoń
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3996
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Post autor: esforty »

Dobry pomysł z tym tematem, bo nie wiedziałem nawet gdzie się ujawnić z odkryciem, dla mnie istotnie istotnym 8) .
Nie chciałem tego umieszczać w wątku Płyty 2020 , by nie mieszać porządków.
Tym niemniej, miniony rok , dla mnie, wypada smakowicie. Błoto, Makaya McCraven, Fiona Apple, Kahil El'Zabar czy Rob Mazurek/Exploding Star Orchestra to płyty do których wracam i będę wracał z przyjemnością.
Ale(!!!)... moim, <kopernikańskim odkryciem 2020> był Horace Tapscott.
Niby wcześniej, znałem The Giant Is Awakened Jego kwintetu z 69, ale pełny zachwyt dorobkiem Tapscotta stał się i moim udziałem dopiero w ostatnich miesiącach.
Dodam, nie kryjąc wdzięczności stosownej, że kolega Bananamoon ( a pewnie jeszcze Ktoś :wink:) , znacząco dopomógł w eksplorowaniu, twórczości pianisty i kompozytora.
Mam kolejnego muzycznego bohatera... a myślałem, że mój PESEL, zwyczajnie, już odcina od takich, estetycznych uniesień :D :D .
Byłbym nieuczciwy, pomijając wartość plebiscytów, które odbyły się w ubiegłym roku. Stamtąd też zaczerpnąłem, masę satysfakcjonujących dźwięków. <Kierownikom produkcji> tychże plebiscytów ale i biorącym w nich udział, nawet jeśli samoograniczali się do poleceń, kłaniam się.
Z tej puli, wyróżnić chcę Silver Apples z 68, bo ta płyta, której nie znałem wcześniej, uświadomiła, że stawianie estetycznych granic bywa budowaniem domków z kart. Wiadomo, jak kończą takie konstrukcje :wink:.
Zatem jak waloryzuję, wartość tego Forum, to nie łżę (!) i wiem co robię
:wink: czego i Państwu życzę.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Post autor: Monstrualny Talerz »

Setki tysięcy płyt z roczników 73, 74, 75, 76, 68 + prace bieżące na pozostałych polach oraz kiepścizna ad 2000. Chwała Ci Forum za te bogactwo!
Awatar użytkownika
MirekK
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6320
Rejestracja: 02.03.2008, 22:10
Lokalizacja: Nowy Jork

Post autor: MirekK »

Dzięki FD i rozgrywająch sie tutaj zestawień rocznikowych wbrew pozorom ten ubiegły rok nie był aż tak bardzo nudny, przynajmniej od strony poznawczo-muzycznej. Poznać to może i nie poznałem zbyt dużo wybitnych albumów, ale przynajmniej była okazja przypomnienia sobie wielu z nich. Przed ustawieniem kolejności na mojej indywidualnej liście odświeżam sobie wszystkie płyty kandydujące do niej.

Nawiększe moje odkrycia ostatnich kilkunastu miesiecy to:

Aksak Maboul - "Figures" (2020) - świetny powrót znanego na forum belgijskiego avant-rockowego zespołu, który wydał dwa albumy w drugiej połowie lat 70-tych. "Figures" wydaje mi sie być dużo mniej "zakręcony" od poprzednich albumów. Gościnnie grają na nim Fred Frith i Steven Brown (Tuxedomoon).

Cheer-Accident - "Putting Off Death" (2017), "Fades" (2018), "Chicago XX" (2019)
Jeden z tych zespołów które istnieją od lat, ale nikt o nich nie wie na FD (może oprócz akonda :wink: ).
Cheer-Accident poznałem w 2009 po wydaniu "Fear Draws Misfortune" dla Cuneiform Records. Album miał bardzo dobre recenzje, dzieki czemu zwrócił moją uwagę. Kolejny "No Ifs Ands Or Dogs" album, wydany 2 lata później mniej mi sie podobał. Zespoł miał długą przerwę w nagrywaniu, 6 lat nic nie wydawali więc straciłem ich z oczu. Na tych ostatnich płytach zmienili styl. Graja duzo bardziej przystepniejszego avant-rocka z mieszanym wokalem męsko-żeńskim. Ja bym to raczej nazwał współczesnym prog-rockiem z kilkoma "zakrętasami" tu i ówdzie. Sympatycy tych bardziej przystepniejszych zespołów z kregu Rock-In-Opposition typu Officer!, Camberwell Now, Unrest Work & Play powinni zapoznać sie z tymi płytami.
Pare próbek:
Cheer Accident - Immanence

Cheer Accident - Like Something To Resemble

Wobbler - Dwellers Of The Deep (2020) - retro-prog najwyższej marki.

The Winstons - The Winstons (2016) - włoski zespół grający b. ciekawego prog-rocka łączącego wpływy sceny Canterbury i psych-rocka. UWAGA: wokal bez akcentowania po angielsku i nawet po japońsku w paru utworach, ale tu to nie wiem czy bez akcentu. :D
Podziękowania dla caughta za rekomendacje!
The Winstons (2016)
"Życie bez muzyki jest błędem." - F. Nietzsche
Awatar użytkownika
Bednaar
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6741
Rejestracja: 11.04.2007, 08:36
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Bednaar »

Rok 2020 w moim przypadku to muzyczna posucha, gdyż w związku z nauczaniem zdalnym mam więcej pracy, niż przedtem. Wydaje mi się, że jednak korzystam nieco częściej ze Spotify niż dotychczas, w rezultacie odkryłem kilku artystów bądź to wcześniej mi nieznanych, bądź też znanych, ale dotychczas z różnych względów pomijanych. Do pierwszej grupy należą: David S. Ware, Christian Lillinger, Michael Naura Quartet, a do drugiej: Didier Lockwood, Maciej Obara, Adam Bałdych. Znajdzie się jeszcze więcej przykładów, na razie tyle przyszło mo do głowy.
vertical_invader
Awatar użytkownika
RoryGallagher
epka analogowa
Posty: 955
Rejestracja: 11.06.2017, 18:13
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: RoryGallagher »

W przeciwieństwie do Bednaara, w zeszłym roku przesłuchałem niezliczone ilości płyt. Można je podzielić na pięć grup:

1) Nowości, z którymi w końcu starałem się być na bieżąco. Największe wrażenie zrobiły na mnie oba albumy Autechre, które zachęciły mnie do głębszego zapoznania się z wcześniejszą twórczością brytyjskiego duetu, którą dotąd znałem bardzo powierzchownie. Poza tym do gustu bardzo przypadły mi nowe wydawnictwa takich wykonawców, jak Wacław Zimpel, Aksak Maboul czy - to dla mnie największe zaskoczenie, bo nie jestem wielbicielem hip-hopu - R.A.P. Ferreira.

2) Nadrabiane zaległości z plebiscytowych roczników (1968, 1973-76, 2000). Na własną rękę zabrałem się też za lepsze poznanie muzyki z lat 80.

3) Dużo uwagi poświęciłem też wykonawcom, których dokonania recenzowałem na swojej stronie. Byli to m.in. Amon Duul II, Area, Bob Dylan, David Bowie, Faust, Frank Zappa, Hawkwind, Heldon, Kult, Magma, My Bloody Valentine, Ornette Coleman, Sun Ra, Sonic Youth, This Heat, a także seria Polish Jazz.

4) Odświeżenie twórczości dawno niesłuchanych wykonawców (w celach uaktualnienia starych recenzji), jak np. Allman Brothers Band, Colosseum, Faith No More, Fleetwood Mac z bluesowego okresu, Jethro Tull, John Mayall, Keef Hartley Band, Mahavishnu Orchestra, Rory Gallagher, Savoy Brown, Uriah Heep czy Yes, co było na ogół całkiem przyjemnym doświadczeniem.

5) Oczywiście słuchałem też albumów, które udało mi się kupić na fizycznych nośnikach. Są wśród nich wydawnictwa niektórych z wspomnianych wyżej wykonawców, ale też np. Caravan, Johna Coltrane'a, Milesa Davisa, Roberta Wyatta, Soft Machine, Talking Heads czy Van der Graaf Generator.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Styczeń się kończy, czas wreszcie wykonać zadanie i podsumować pod względem muzycznym ten niesłychanie dla mnie bogaty poznawczo rok 2020. Wymyśliłem sobie parę kategorii, mało to uporządkowane, ale spróbujmy.

Odkrycie roku - artysta: oczywiście Shabaka Hutchings. Na początku marca nie wiedziałem jeszcze o istnieniu takiego człowieka, zaś w ciągu kolejnych dwóch miesięcy przesłuchałem wszystko, co przesłuchać się dało i zostałem fanem! Zachwyca mnie oczywiście jego gra, bardzo charakterystyczne frazowanie, mocny indywidualny rys, i w przypadku saksofonu, i klarnetu, i wielka intensywność, z jaką Shabaka gra. Ale oprócz tego - różnorodność! Wszystkie trzy zespoły, których twórczość poznawałem, spodobały mi się bardzo, ale każdy z nich jest całkiem inny. Pozostało ze mną mnóstwo melodii, sporo potu podczas intensywnych odsłuchów a nawet nieudolnych prób dogrywania czegoś samemu...
Odsłuchy wielu rzeczy porywały mnie daleko, choć chyba nadal moim ulubionym shabakowym momentem pozostaje NPR-owy koncert The Comet Is Coming. Szaleństwo!

W końcówce pojawił się również inny artysta, którego nowopoznałem, mianowicie Jason Molina i jego Songs: Ohia. Płyty Ghost Tropic i Lioness bez wątpienia stanowiły mój naistotniejszy soundtrack grudnia, zachwyciły mnie w pełni i powoli, ale zacząłem się wgłębiać w inne rzeczy, które ten dziwny człowiek nagrywał.

Odkrycie roku - album: bez wątpienia McCoy Tyner - Enlightenment. Nie wiadomo jak to się stało, że nie znałem tego wybitnego nagrania koncertowego, ale tak właśnie było. Kiedy mąciłem wodę ;-) w początkach plebiscytu 1973, to zupełnie nie wiedziałem, co miałbym właściwie dać na miejsce pierwsze. Poniżej znaleziecie sporo tytułów z tego roku, ale na szczęście Enlightenment uleczył całkowicie problem braku lidera.
McCoy to muzyk, o którym już wiele wiele lat temu powiedziałem, że to mój ulubiony muzyk jazzowy, a w tym roku nawet kiedyś mi się wymsknęło, że może nawet i nie tylko jazzowy... Najbardziej lubię te utwory dynamiczne, wykonywane w składzie z saksofonem i sekcją, gdzie McCoy robi pod spodem burzę na fortepianie, a reszta leci, leci! Passion Dance, Ebony Queen, Atlantis... o to mi chodzi. Jak bardzo wpisuje się w tę poetykę Walk Spirit, Talk Spirit, nie ma co mówić mówić, należy posłuchać ;-) a na tej płycie takich klejnotów jest wiele, choćby tytułowa suita. Cudowna płyta.

Oczywiście w tak bogatym roku mógłbym wymienić znaczącą ilość płyt, które weszły mi przebojem do najwyższych stanów. Były tam zarówno rzeczy artystów dotąd mi zupełnie nieznanych - jak Les cinque saisons - Harmonium albo płyta Modry efekt & Radim Hladik, a także liczne pozycje Shabaki czy wspomniane wyżej płyty Songs: Ohia, o i jeszcze Schlagenheim - Black Midi, które uznałem dość zdecydowanie za płytę roku 2019. Były też rzeczy artystów znanych od lat, ale pozycje, które dotychczas przeoczałem (jak ten McCoy); wymieniłbym tu przede wszystkim Berlin Lou Reeda i Sextant Herbie Hancocka, ale bardzo chętnie także debiutancką, eponimiczną płytę Krystyny Prońko. Muszę tu też wyróżnić dwie wyśmienite koncertówki moich ulubieńców, których też nie znałem: Focus Live at the Rainbow; Santana - Lotus.

A jednak miano najlepszej płyty, jaką poznałem w roku 2020 muszę przyznać płycie... z roku 2020:
Bastarda - Nigunim
Jestem w tym materiale zakochany na zabój. Byłem na koncercie, kiedy była nagrywana i paradoksalnie bardziej podobały mi się wszystkie inne koncerty, a jednak właśnie ten zarejestrowany tam materiał zabrzmiał na płycie arcymagicznie i z nim chyba związane są najbardziej intensywne przeżycia muzyczne roku.

Artysta roku - nominacje główne mamy trzy: Shabaka ponownie. McCoy Tyner. Fela Kuti.
Fela jest mi od lat znany i lubiany, ale nigdy nie słuchałem go tak dużo, a już zwłaszcza tak płytowo, jak w tym roku. Oczywiście płyty są krótkie, więc niby łatwo dużo ich przesłuchać ;-) Ale są też do siebie podobne, więc jak się chce je różnicować - a jest co różnicować - to trzeba podejść do tematu poważnie. Jest to wspaniała muzyka po prostu pod muzycznym względem, ale na to nakłada się osobowość Feli, jakiś ból i gniew, a też bezczelność, które z tą gorącą i niby niespieszną muzyką idą zadziwiająco w parze. Ogólnie super.

Ale jednak musi tu wygrać McCoy Tyner - napisałem już o nim więcej przy okazji płyty. Słuchałem w tym roku mnóstwo McCoya i to tego najlepszego, z lat 70. (chociaż mój ulubiony jednak z 67), i te jego fortepianowe pasaże same w sobie są niesamowite, ale mi nawet mniej chodzi o jego osobiste granie, co o te utwory, które ze swoimi zespołami wykonuje.

Są tu i inni artyści, których w tym roku szczególnie dużo słuchałem i szczególnie dobrze mi się ich słuchało: Tom Waits; Tangerine Dream; Karolina Cicha; Focus. I chyba mógłbym tu dodać Nicka Cave'a z XXI wieku, bo ja się z Nickiem zawsze trochę trzymałem na odległość, a właśnie te nowsze nagrania (choć nie Ghosteen) do mnie w pełni dotarły, a nie te bardziej uznane z lat 90. No i oczywiście Bastarda, chociaż ona była dla mnie wyraźnie zespołem roku poprzedniego i teraz już nie tak dużo jej miałem.

Jeżeli jednak miałbym powiedzieć, jaka była moja stylistyka roku - a zwłaszcza na pewon drugiej połowy roku, to musiałoby mieć to w nazwie AFRO! Od rozmaitych afroamerykańskich ;-) funków przez afrobeat po różnej maści muzykę z Czarnego Lądu.

Wpisuje się w to również mój koncert roku - niby konkurencja była z racji pandemicznych niewielka, ale był to koncert taki, że w wielu rocznikach mógłby powalczyć: Hizzbut Jamm w styczniu w SPATIFie

Na koniec jeszcze teledysk roku, przy okazji w wykonaniu zespołu, którego przed rokiem też jeszcze nie znałem i polubiłem ich, choć na pewno nie zawojowali mojego muzycznego świata, natomiast ten teledysk - a nawet dwuteledysk, bo to jedna długa historia do dwóch sklejonych ze sobą utworów - zdecydowanie tak!:
King Gizzard and the Lizard Wizard - Gamma Knife/ People Vultures

W charakterze żartobliwego, ale właściwie to bardzo poważnego postscriptum: kiedy pojawił się lockdown i zostaliśmy zesłani na nauczanie zdalne, nic chyba nie podniosło mnie na duchu tak mocno, jak ten oto pan, śpiewający znaną piosenkę, ale jakże nowy dał jej wyraz!
as long as I know how to Zoom, I know I'll be alive...
Jeszcze przez całe lato i po powrocie do szkoły we wrześniu ta piosenka mnie wzruszała i nie tylko dodawała sił, ale nawet sprawiała, że ten cały wiosenny lockdown jawił mi się jakoś prawie romantycznie... Powrót na zdalne jesienią niestety sprawę popsuł do reszty, ale panu Michaelowi Brueningowi chciałbym niniejszym oddać mój mały hołd :-)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5748
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Post autor: gharvelt »

Ciekawe podsumowanie, już zaczynałem wątpić, czy się ukaże ;) Aż dziwne, że dopiero w Twoim poście pojawiła się nazwa KG&TLW, ale u mnie byli numerem jeden w roku 2017 (a Cave na podium w 2014). Bastardy znam póki co tylko debiut, tej ubiegłorocznej płyty jeszcze nie sprawdzałem. A jeśli chodzi o McCoya Tynera, to mój tez jest ten z '67 - zakładam, że w swoim czasie zostanie odpowiednio doceniony w jeden z zabaw na FD.
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5748
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Post autor: gharvelt »

Odświeżam temat, zachęcając do ponownego przedstawiania swoich muzycznych odkryć w minionym roku. Ktoś chętny, aby się uzewnętrznić? Ja jutro powinienem wrzucić moje podsumowanie roku 2021.
ODPOWIEDZ