Jeśli tam bywasz (?) lub bywałeś (??), to już dawno powinieneś był rozszyfrować .docent_chleb pisze:dong, czyli także audiofreakowo, no no
.
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Porównawczo posłuchałem tych trzech, które podsunąłeś jako charakterystyczne dla fazy "przejściowej", "zaadaptowanej" i "współczesno-koncertowej".akond pisze:Ale też jestem ciekaw Twoich wrażeń.
akond pisze:Mandekalou – The Art and Soul of the Mande Griots [Syllart Records, 2004]
Mamadou już niejedną solową nagrał, najbardziej znana jest Douga Mansa z 2007 roku (nawet chyba jakąś Grammę dostała). Dobra płyta, choć są na niej momenty, w których wirtuozeria zaczyna dominować nad muzyką.Crazy pisze:ale zamiast tego pod rękę nawinęła mi się solowa płyta Mamadou Diabate - Griot Classique z roku 2014.
Buba Badjie Kuyateh nagrał płytę ze Stanisławem Soyką - Action Direct Tales (2017).Crazy pisze: No i przypomniałem sobie o nabytku z jedynego koncertu, na którym byłem zeszłej zimy, czyli Buba Badjie Kuyateh - Kora Talking, z którego miałem bardzo podobne odczucia, co z przesłuchiwanego obecnie Mamadou.
Ano przeczytałem o nich. Biorąc pod uwagę ilość muzyków z tamtych stron o nazwisku Diabate, jeszcze tego brakowało...akond pisze:Ciekawostka - jest jeszcze jeden znany afrykański muzyk o tym samym imieniu i nazwisku (tzn. Mamadou Diabaté). Ale pochodzi z Burkina Faso i gra na balafonie, nie na korze
No i przypomniałem sobie. To jest tak: kora pięknie brzmi i robi taki bajkowy klimat, razem ze skrzypcami budują bardzo relaksującą atmosferę... aż usnąłem w trakcie odsłuchu. A to dlatego, że w rezultacie to dość monotonna płyta, choć muzyka miła dla ucha - ale raczej jako tło, nie wymaga zbytniej koncentracji od słuchacza.Bednaar pisze:
Buba Badjie Kuyateh nagrał płytę ze Stanisławem Soyką - Action Direct Tales (2017).
Mam ją w domu i przyznam, że do tej pory tylko raz słuchałem, ale mam zamiar ją sobie niebawem przypomnieć - jest u mnie obecnie na czele kolejki do odsłuchu.
Posłuchajcie przy okazji polecanej przeze mnie niedawno Tamali. Też kora i skrzypce (choć nie tylko), i też zaczyna się jak snuj - ale z czasem nabiera wyrazu, i to jak!Bednaar pisze:To jest tak: kora pięknie brzmi i robi taki bajkowy klimat, razem ze skrzypcami budują bardzo relaksującą atmosferę... aż usnąłem w trakcie odsłuchu. A to dlatego, że w rezultacie to dość monotonna płyta, choć muzyka miła dla ucha - ale raczej jako tło, nie wymaga zbytniej koncentracji od słuchacza.