DOBRA PIOSENKA NIE UMIERA NIGDY CZYLI ŻYJ I POZWÓL GŁOSOWAĆ!
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Dziwi mnie taka niska pozycja "You Know My Name". Moim zdaniem pod względem czysto piosenkowym, to nagranie wyraźnie dystansuje całą resztę, z której spora część zresztą trochę się już zestarzała. Faktycznie trochę anty-rockowe te wyniki. :/
"Goldfinger" to zasłużone zwycięstwo o tyle, że to kompozycja, która wyznaczyła kierunek późniejszym bondowskim tematom, no i w sumie nic potem jej nie dorównało - no chyba, że zmieniając konwencję muzyczną.
"Live and Let Die" mi zostało skutecznie obrzydzone przez Guns N Roses. Nie jestem w stanie tego polubić. Niestety. Za to miejsca 3 i 4 są chyba niepodważalne.
Adele szybko się stała klasykiem widzę - sam, jak po 9 latach odświeżyłem sobie tą piosenkę, to się zdziwiłem, że tak świeżo o klimatycznie to brzmi.
Temat od Lulu był zaskakująco sprawny melodycznie, ale widzę, że poza mną niewielu to doceniło. Za to pozycja "Licence To Kill" dla mnie wręcz niezrozumiała, to najbardziej przesłodzona i przeprodukowana pozycja w 26-tce.
Po czasie to jednak dałbym "No Time To Die" wyżej, to bardzo przyjemna pozycja i pasująca klimatem. Zaś ostatnie dwie pozycje całkowicie głównonurtowo mi wyszły - ufff.
Dziękuję za przeprowadzenie tego plebiscytu!
"Goldfinger" to zasłużone zwycięstwo o tyle, że to kompozycja, która wyznaczyła kierunek późniejszym bondowskim tematom, no i w sumie nic potem jej nie dorównało - no chyba, że zmieniając konwencję muzyczną.
"Live and Let Die" mi zostało skutecznie obrzydzone przez Guns N Roses. Nie jestem w stanie tego polubić. Niestety. Za to miejsca 3 i 4 są chyba niepodważalne.
Adele szybko się stała klasykiem widzę - sam, jak po 9 latach odświeżyłem sobie tą piosenkę, to się zdziwiłem, że tak świeżo o klimatycznie to brzmi.
Temat od Lulu był zaskakująco sprawny melodycznie, ale widzę, że poza mną niewielu to doceniło. Za to pozycja "Licence To Kill" dla mnie wręcz niezrozumiała, to najbardziej przesłodzona i przeprodukowana pozycja w 26-tce.
Po czasie to jednak dałbym "No Time To Die" wyżej, to bardzo przyjemna pozycja i pasująca klimatem. Zaś ostatnie dwie pozycje całkowicie głównonurtowo mi wyszły - ufff.
Dziękuję za przeprowadzenie tego plebiscytu!
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3991
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Dzięki Gharvelcie za "posprzątanie" bałaganu i tabele medalową.
Tak, You Know My name jest świetne i tez sądziłem, że na forum rockowym będzie miało lepsze noty. Ale za to dość eksperymentalny Jack White poradził sobie bardzo dobrze - a tak mi się wydaje, że jest to najmniej bondowska z bondowskich w duchu piosenek (ale ciągle po tej stronie płotu)
Wersja The Wings jest skuteczną odtrutką na wersję Gunsów (ale ja akurat Gunsów bardzo lubię)
Lulu jest ok, ale momentami jest jakaś taka zbyt agresywna (coś jak w piosenkach Betty Davis)
Wiele dałbym żeby dowiedzieć się coś więcej o gitarzyście z Nancy Sinatry
Mnie dziwi kiepska opinia o piosence Carly Simon ze Spy Who Loved Me - zarówno film, jak i piosenka, jak i Barbara Bach pierwsza klasa. Przekonanych nie przekonamy (na odwrót) ale tu Carly na występie na żywo, a w tle jakiś zespół a`la jazzowy, który wygląda jak jakiś rodzaj The Crusaders. Świetny występ:
https://www.youtube.com/watch?v=SaV-6qerkqI
Tak, You Know My name jest świetne i tez sądziłem, że na forum rockowym będzie miało lepsze noty. Ale za to dość eksperymentalny Jack White poradził sobie bardzo dobrze - a tak mi się wydaje, że jest to najmniej bondowska z bondowskich w duchu piosenek (ale ciągle po tej stronie płotu)
Wersja The Wings jest skuteczną odtrutką na wersję Gunsów (ale ja akurat Gunsów bardzo lubię)
Lulu jest ok, ale momentami jest jakaś taka zbyt agresywna (coś jak w piosenkach Betty Davis)
Wiele dałbym żeby dowiedzieć się coś więcej o gitarzyście z Nancy Sinatry
Mnie dziwi kiepska opinia o piosence Carly Simon ze Spy Who Loved Me - zarówno film, jak i piosenka, jak i Barbara Bach pierwsza klasa. Przekonanych nie przekonamy (na odwrót) ale tu Carly na występie na żywo, a w tle jakiś zespół a`la jazzowy, który wygląda jak jakiś rodzaj The Crusaders. Świetny występ:
https://www.youtube.com/watch?v=SaV-6qerkqI
Ja to się nawet mogę mienić "psychofanem" Adele. Podczas jednego z Sylwestrów "Set Fire To The Rain" grano tyle razy, że każde późniejsze odtworzenie np. w radio, natychmiast przywoływało posylwestrowy kac!Białystok pisze: A my to nawet fanami Adele, jak również przede wszystkim B.J. oraz Koniu. Smile
na FD od 23 września 2013 (938 postów pod starym nickiem: Koniu -> K o n i u)
Nic się nie bój, piosenka zostanie doceniona w reedycji za 20 lat. Ha, może wówczas plebiscyt poprowadzi syn Piotra? To by była historia!Crazy pisze:Bardzo zachęcam sceptyków do zmierzenia się z Billie Eilish.
Myślałem, że umieszczając tan numer na 9. miejscu jestem surowy, a tymczasem...Artur.O pisze:Dziwi mnie taka niska pozycja "You Know My Name". Moim zdaniem pod względem czysto piosenkowym, to nagranie wyraźnie dystansuje całą resztę, z której spora część zresztą trochę się już zestarzała.
Rozumiem Twój punkt widzenia, brzmienie a la ejtisowy mainstream dostarcza stosownych argumentów, ale nie podzielam poglądu, że ten utwór jest prze-. Ujmę to tak: soulowo zabarwiona, klimatyczna pościelówa z bogatym brzmieniem.Artur.O pisze:Za to pozycja "Licence To Kill" dla mnie wręcz niezrozumiała, to najbardziej przesłodzona i przeprodukowana pozycja w 26-tce.
Planuję przesłuchać wszystkie płyty, jakie kiedykolwiek nagrano. Niemożliwe? Cóż, przynajmniej będę próbował.
Akurat ode mnie ten utwór trochę punktów dostał .Artur.O pisze:Temat od Lulu był zaskakująco sprawny melodycznie, ale widzę, że poza mną niewielu to doceniło.
Lubię Adele, przyznaję się do tej słabości.Białystok pisze:A my to nawet fanami Adele
"Live and Let Die" świetny utwór i nawet wersja Gunsów mi nie zdołała go obrzydzić . Natomiast "Goldfinger" to też bardzo dobry kawałek, może trochę za mało punktów mu dałem?
- WOJTEKK
- box z pełną dyskografią i gadżetami
- Posty: 25813
- Rejestracja: 12.04.2007, 17:31
- Lokalizacja: Lesko
A to jest najlepsze wykonanie piosenki z Bonda, tylko, że niekoniecznie całkiem z filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=hQwCIDxO0cA
https://www.youtube.com/watch?v=hQwCIDxO0cA
Tymczasem u mnie wystąpił jednoznaczny awans z czwartego na pierwsze.
Fool my once, fool me twice, are you death or paradise?
Now you’ll never see me cry
There’s just no time to die
A tenże zalinkowany klip - który akurat nie zawiera fragmentów ostatniego filmu, bo zrobiony był jeszcze przed nim - w połączeniu z piosenką, no i z ogólną poprawą podejścia do tematu, które zawdzięczamy Talerzowi , sprawił, że po raz pierwszy w życiu naprawdę nabrałem ochotę, żeby obejrzeć jakiegoś Bonda.
We fragmentach tych filmów jest coś, co mnie od razu przyciąga. Może jakiś rodzaj kadrowania albo ich specyficzna kolorystyka, taka intrygująca; i po prostu Daniel Craig, którego wyraz twarzy jest taki, że czuję w tym emocje, które (wreszcie) mnie interesują. Jeżeli chodzi o dwa ostatnie filmy, ciekawi mnie też ta Francuzka, którą bardzo polubiłem o północy w Paryżu, i też chciałbym wiedzieć, o co to z nią chodzi - zwykle wszystkie bondowskie kobity, włącznie niestety z Heleną Kuncewiczówną, nie wywoływały we mnie nawet śladu zainteresowania pod żadnym względem.
Tak więc w niedzielę obejrzałem na dobry początek Casino Royale. Muszę powiedzieć, że zawiedziony na pewno nie byłem. Podobało mi się. Za długie trochę i nawet łatwo mogę powiedzieć, czego było za dużo: tego, co pewnie dla wielu fanów stanowi esencję, czyli te wszystkie pościgi i łubuduby. Parkourowskiej sekwencji ścigania się po rusztowaniach dobrze zrobiłoby okrojenie do jednej minuty i od tego zacząłbym montaż. Potem było sporo takich sekwencji i już wszystkie mi wypadły drugim uchem, jakieś masakrowanie instalacji lotniskowych było, ale nie mam pojęcia po co. Ale cóż, nikt mnie nie posłucha. Mimo wszystko wciągnęła mnie intryga, bardzo podobało mi się wiele scen kameralnych, sceny przy stole pokerowym też, choć to samograj i Żądła nie przebili O ile zaś nudzi mnie, jak rozjeżdżają wszystko samochodami czy innymi pojazdami, o tyle sceny gołymi rękami miały swoją moc, niewątpliwie.
Daniel Craig od a do z bomba, a napięcie na linii Bond-Vesper też bardzo na plus.
Na pewien minus to, jak na koniec się okazuje, że najważniejszy zły to jakiś gość, którego zasadniczo w ogóle nie kojarzę. To jest zawsze słaby zabieg narracyjny - kiedy jest mnóstwo osób 'podejrzanych', ale najważniejszym okazuje się ktoś z punktu widzenia fabuły w ogóle nieważny. Rozumiem z powyższego wideło, że później robi się ważniejszy.
Zamierzam kontynuować eksperyment solacystyczno-skyfallowsko-spektrowski!
Fool my once, fool me twice, are you death or paradise?
Now you’ll never see me cry
There’s just no time to die
A tenże zalinkowany klip - który akurat nie zawiera fragmentów ostatniego filmu, bo zrobiony był jeszcze przed nim - w połączeniu z piosenką, no i z ogólną poprawą podejścia do tematu, które zawdzięczamy Talerzowi , sprawił, że po raz pierwszy w życiu naprawdę nabrałem ochotę, żeby obejrzeć jakiegoś Bonda.
We fragmentach tych filmów jest coś, co mnie od razu przyciąga. Może jakiś rodzaj kadrowania albo ich specyficzna kolorystyka, taka intrygująca; i po prostu Daniel Craig, którego wyraz twarzy jest taki, że czuję w tym emocje, które (wreszcie) mnie interesują. Jeżeli chodzi o dwa ostatnie filmy, ciekawi mnie też ta Francuzka, którą bardzo polubiłem o północy w Paryżu, i też chciałbym wiedzieć, o co to z nią chodzi - zwykle wszystkie bondowskie kobity, włącznie niestety z Heleną Kuncewiczówną, nie wywoływały we mnie nawet śladu zainteresowania pod żadnym względem.
Tak więc w niedzielę obejrzałem na dobry początek Casino Royale. Muszę powiedzieć, że zawiedziony na pewno nie byłem. Podobało mi się. Za długie trochę i nawet łatwo mogę powiedzieć, czego było za dużo: tego, co pewnie dla wielu fanów stanowi esencję, czyli te wszystkie pościgi i łubuduby. Parkourowskiej sekwencji ścigania się po rusztowaniach dobrze zrobiłoby okrojenie do jednej minuty i od tego zacząłbym montaż. Potem było sporo takich sekwencji i już wszystkie mi wypadły drugim uchem, jakieś masakrowanie instalacji lotniskowych było, ale nie mam pojęcia po co. Ale cóż, nikt mnie nie posłucha. Mimo wszystko wciągnęła mnie intryga, bardzo podobało mi się wiele scen kameralnych, sceny przy stole pokerowym też, choć to samograj i Żądła nie przebili O ile zaś nudzi mnie, jak rozjeżdżają wszystko samochodami czy innymi pojazdami, o tyle sceny gołymi rękami miały swoją moc, niewątpliwie.
Daniel Craig od a do z bomba, a napięcie na linii Bond-Vesper też bardzo na plus.
Na pewien minus to, jak na koniec się okazuje, że najważniejszy zły to jakiś gość, którego zasadniczo w ogóle nie kojarzę. To jest zawsze słaby zabieg narracyjny - kiedy jest mnóstwo osób 'podejrzanych', ale najważniejszym okazuje się ktoś z punktu widzenia fabuły w ogóle nieważny. Rozumiem z powyższego wideło, że później robi się ważniejszy.
Zamierzam kontynuować eksperyment solacystyczno-skyfallowsko-spektrowski!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Monstrualny Talerz
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3991
- Rejestracja: 24.05.2017, 10:29
Zabawne są te różnice w tym, jak słyszymy muzykę, nawet całkiem podobną. Wczoraj obejrzałem do kolekcji Quantum of Solace - no, film niestety do zapomnienia, wyraźnie brakuje sensu, za to piosenka zdecydowanie dobra i, myślę sobie, że w porównaniu do Chrisa Cornella z Casino, to tak uderzająco lepsza.
Tymczasem pisze tu Artur:
Tymczasem pisze tu Artur:
I co zrobić Piosenki niby z podobnego nurtu, obie jakoś tam mieszczące się w szufladce "współczesnego rocka głównego nurtu", może nawet ciut do siebie podobne, tylko jedna wyraźnie lepsza od drugiej. Ale w zależności od słuchacza nie wiadomo która od którejArtur.O pisze:Dziwi mnie taka niska pozycja "You Know My Name". Moim zdaniem pod względem czysto piosenkowym, to nagranie wyraźnie dystansuje całą resztę
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr