Jak już wspomniałem na początku - otwierający utwór Telepatia to jak spotkanie z dawno niewidzianym bliskim przyjacielem - pewnie wielu tak ma gdy do takiego spotkania dojdzie - to wówczas mijający czas przestaje mieć znaczenie - czy to rok, dwa, pięć, dziesięć czy dwadzieścia - to jakby nie widzieć tej persony raptem parę tygodni - takie przemożne odczucie deja vu czy ichigo ichie - towarzyszy nam nieustannie i rośnie z każdą frazą i każdą kolejną kompozycją.
Piękne delikatne zagrane z ogromnym wyczuciem frazy na gitarze i basie - z rozmysłem serwowane i dozowane flażolety, zagrywki slide wciągają w cudowną podróż by w środkowej części rozkręcić się w kapitalne zespołowe granie - wielka zasługa w doskonale brzmiącej najnowszej płycie Krzyśka ma bez wątpienia jego wysoce uzdolniony syn Marcin - jego gra jest soczysta, wysoce przemyślana i nad wyraz dojrzała obok świeżości i odpowiedniej spontaniczności we właściwych momentach. Może to wręcz "cichy bohater" tego krążka ? - nie będzie przesady gdy napiszę, że od czasów rwącej się współpracy z Surzynem - TAAAKIEGO perkusisty basista potrzebował i nie mógł sobie wymarzyć - niczego nie ujmując znakomitym pałkerom jak Dąbrówka czy śp. Grzegorz Grzyb - któremu jest dedykowana jedna z kilku zamieszczonych na krążku urokliwych ballad -
https://www.youtube.com/watch?v=WP_KgAc6TY8
Zaczyna frazą silnie mogącą kojarzyć z Tutu Milesa - jego owocnego okresu współpracy z Marcusem Millerem czy generalnie jego silnie zelektryzowanymi bandami z drugiej połowy lat 80 - gdy jak trafnie określił jeden recenzent - to były doskonale skalibrowane i zestawione precyzyjne maszyny zdolne pędzić w zawrotnym tempie bez najmniejszego potknięcia jak również snuć mrocznymi zaułkami i zakamarkami mrocznych dzielnic tworząc idealnie nastrój nocnego życia i rozpaczy człowieka po przejściach. Taka jest również ta ballada. Lider wykonywał ją z powodzeniem od paru lat na solowych recitalach - nie zawsze mając w zanadrzu gotowy tytuł - zwykle dedykując zmarłemu przedwcześnie przyjacielowi - nie tylko wybornemu perkusiście ale i człowiekowi wielu pasji - np. nieokiełznanemu kolarzowi - jak mówił mroczny i sadystyczny prezydent Snow z Głodowych Igrzysk - ".... to co kochamy najmocniej może nas równie skutecznie najlepiej zabić....".
Inną cudowną balladą jest wiele mówiąca w tytule Pandemia:
https://www.youtube.com/watch?v=uXMoiDMh-Ug
Zaczyna od kreowanego z powodzeniem stosownego na syntezatorach klimatu - głównie najbardziej ukochanego Moon.... Ocean.... Pacific... coś-tam-coś-tam.... Krzysiek na koncertach z przekąsem i zwadą mawiał - że tak kocha ten sound, że niekiedy pozwala mu wybrzmieć i sam zapomina o całym świecie - może słuchać tylko tego i zapomina, że sam musi potem coś zagrać - staje fanem / słuchaczem a mniej muzykiem - ja również go uwielbiam - mam to na Korgu Karma i Korgu Micro-X - choć podejrzewam, że na pewno niczym wyborny cukiernik basista nałożył kilka na to dodatkowych warstw - nie jestem pewien czy przypadkiem nie inkrustował to jeszcze czymś z Wavestation czy Wavestate - ciekawie ta Pandemia rozwija dalej w świetne zespołowe pulsujące granie - pojawia motyw rodem z filmów o Jamsie Bodzie i delikatna solówka innego "cichego bohatera" krążka czyli Waldka Gołębskiego na coraz rzadziej w naszej krajowej scenie używanego EWI - a gra niezwykle oszczędnie, ascetycznie - jego podejście może przywoływać dalekie echa Breckera w Steps Ahead czy Mintzera w Yellowjackets - co warte docenienia - jego budowanie frazy jest bliższe nietypowym i granym nijako "od środka" i "od-końca" dla późnego Milesa Davisa niż dla standardowych saksofonistów tryskających kaskadą pomysłów i grających tysiącem nut - sam sound i barwa EWI bywa też lekko "przytłumiona". Muzyk nie zadowala się oczywistymi rozwiązaniami - szuka trudniejszych dróg - zwodzi - pojawia często w najmniej spodziewanych momentach.
Jest lekki melodyjny, żartobliwy, filuterny, rezolutny - przypominający dawne wesołe i rozrywkowe czasy String Connection - Papierek:
https://www.youtube.com/watch?v=RAUKB5TWajM
Echem Message From Spain jest również znana z koncertów Brasilianka - kłania Corea, Return i Meola jak również najlepsza i smakowita Spyro Gyra z drugiej połowy lat 80 gdy brylowali tam boski perkusista Richie Morales, basista Oskar Cartaya i Julio Fernandez.
https://www.youtube.com/watch?v=pGnwlfYHsa8
Ciekawie brzmi Polski Blues - z soundem i feelingiem przywołującym przynajmniej na początku Mike`a Oldfielda i jego niedoceniony Guitars - ale i pojawiają frazy i nawiązania do bluesującego Hacketta - może jedynie drobniutkim zgrzytem jest znów rapowana wstawka po węgiersku - przykład na specyficzne poczucie humoru lidera:
https://www.youtube.com/watch?v=BNp-kfwpUMI
Zaskoczeniem dla mniej osłuchanym z dokonaniami i ostatnimi inspiracjami Ścierańskiego może być obdarzony silnie rockowym ciosem Protest ( czyżby pokłosie wydarzeń sprzed 2 lat i 8 gwiazdkami

https://www.youtube.com/watch?v=KgUSnt-bngc
Pewnym aneksem i erratą do wcześniejszego krążka Night Lakes - jest niemalże zaczerpnięty z niego zamykający całość, dający wytchnienie - uroczy drobiażdżek, mała igraszka na solową gitarę Taniec:
https://www.youtube.com/watch?v=V2ylK0CqJNM
Innym moim faworytem uwodzącym niepowtarzalną melodyką, rozkołysaną rytmiką przywołującym cudowne i hołubione przeze mnie albumy GRP - Lee Ritenoura - zmysłowe, rozerotyzowane, kochliwe, czułe - Colour Rit i Festiwal - jest Coś Nieprzyzwoitego:
https://www.youtube.com/watch?v=8wUVrXdahDQ
Mamy ciekawy niczym u namiętnych znających się na wylot wyborne unisony i dialogi EWI i basu. Sama solówka EWI również przywołuje najlepsze lata gościnnego udzielania muzyków Yellowjackets w rozmaitych projektach i konstelacjach.
Inną balladą jest Rokokoko, idealna na nocne czuwanie i obserwowanie gwiazd, gdy zamykają wszystkie knajpy i podczas wracania z długiej podróży do domu - tu EWI zdaje się być tęsknym wezwaniem bliskiej osoby czekającej naszego bezpiecznego powrotu do domu - jak dobrze gdy ktoś na nas czeka z utęsknieniem a nie puste mieszkanie.
O największej perle w koronie zestawu czyli Kopanie Ziemniaków już wspomniałem - nie można się w niej nie zakochać:
https://www.youtube.com/watch?v=qmou4J4zlkc
Dawniej do znudzenia pisałem i podkreślałem jako zgoła największy atut płyt Ścierańskiego - tworząc urokliwą, skrzącą się od kolorów muzykę - oddaje od siebie coś - daje fanom coś do czego człowiek chce / pragnie - nieustannie powracać - muzyka która stanowi doskonałe dopełnienie / tło naszego codziennego życia - jest esencją życia - chce się do niej co rusz powracać i tak nam wchodzi w krew - nie może być inaczej. To ważna lekcja pokory dla tych którzy wydają płyty - kto zechce sięgać po ich "odkrycia - wykopaliska" za kilka lat ? - a po śliczną muzykę Ścierańskiego człowiek naturalnie, spontanicznie, ze szczerej potrzeby serca będzie sięgał nieustannie, w niej jest wszystko - każda pora roku, np obecne zanikające barwy jesieni, rozterki, wątpliwości, chęć wytchnienia, nadzieja, zgrywa, żart, wygłup, poważny osąd.