String Connection

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

String Connection

Post autor: Inkwizytor »

Postanowiłem skoro ostatnio pojawił temat projektów czy zespołów w których udzielał Krzysiek - założyć wątek o tym rewelacyjnym zespole. Moje ścieżki poznania Stringów :wink: były niezwykle zakręcone i nieoczywiste - za co jestem w sumie wdzięczny bo pozwoliły na obiektywizm i niebanalne spojrzenie. To również dla mnie szalenie ważna ekipa - niektórzy bliscy uważają, że prawie stosunek "bałwochwalczy" czy fanatyczny. Tym bardziej mnie boli, iż dziś wydaje ekipą trochę zapomnianą i pomijaną w rankingach a w latach 80 mieli status niemalże gwiazd rocka czy popu - ich koncerty robiły furorę i młodzi walili drzwiami i oknami - a muzycy wspinali na wyżyny wirtuozerii, rozgrzewali widownię do białości, dając znakomity szoł, zdobyli uznanie na zachodnich festiwalach - nawet tacy "etatowi maruderzy" jak Joachim Ernst Berendt rozpływał w zachwytach - że to co robili to coś wielkiego, nowego w jazzie a o Krzesimirze jako skrzypku nie miał słów - a wiadomo jaki miał Joachim stosunek do fusion czy pop-jazzu.

Ja po raz pierwszy ich usłyszałem dzięki zbiegowi okoliczności - przekopywałem dział audio-video w swojej miejskiej bibliotece i natrafiłem na winyl w znakomitym stanie - Live in Warsaw - który na marginesie się znakomicie nagrany - zważywszy na datę 86 - nie wiem czy w kręgu krajowego jazzu czy muzyki popularnej znajdzie równie świetnie brzmiący winyl - dynamika, wykop i czystość poszczególnych tonów, instrumentów, wysokie tony, a jaki bas.....



https://www.discogs.com/release/2627964 ... -In-Warsaw


Nazwę znałem tylko "z nazwy" i reputacji muzyków - ale już otwierający Surim powalił mnie na łopatki i z marszu stał evergreenem na prywatnej liście takich "przebojów" - to niemalże esencja stylu i wykładnia tego zespołu - lider miał zawsze wyborną i lekką ( inni z kabaretu że "małpią" - znikał na parę minut i już miał coś napisane i to dobrego ) rękę do wpadających w ucho tematów - jest w tej kompozycji coś takiego, że od razu porywa, trudno usiedzieć w miejscu i poprawia nastrój , trudno nie uśmiechnąć - jest i "swojskie" ale pachnie najlepszymi amerykańskimi wzorcami , bez popadania w naśladownictwo.


https://www.youtube.com/watch?v=kueF6qs_7fc


Bogu dzięki album choć w efemerycznym i schyłkowym składzie - ale same asy - lider, Wrombel na basie ( który był na samym początku w embrionalnym składzie) , Przybyłowicz i Jagodziński - jest dostępny na CD - ukazał dzięki firmie Anex - szkoda, że udało im się jeszcze wznowić na CD genialny debiut Workoholic i New Romantic - na więcej zabrakło czasu, funduszy i szczęścia - kiedyś nawet rozmawiałem z szefem, który zarzekał że wydadzą resztę, mieli piękne plany ale nic z tego nie wyszło. Gorąco liczyłem na nieco kontrowersyjne i dziwnie brzmiące Trio i mój fusion ołtarz - kasetę In Concert z 83.


Sam skrzypek nieco dystansuje od tego składu - że działał krótko i generalnie nie ma o czym mówić - ale koncert wyborny - jest miejsce na cudowną o pięknej melodyce i silnie jesiennym nastroju - szlachetnej urody i smaczku - Red Autumn Trees w jakiś sposób nawiązujący do najsłynniejszej Cantabile in H-moll i typowe dla zespołu żarty muzyczne ale pełne wybornego grania niemalże na granicy wytrzymałości - Chciałbym się czegoś napić ( gdzie dochodzi do ciekawych dialogów i wspólnych partii skrzypiec i rogu Jagodzińskiego ) i zaczynająca jak pijacka piosenka Shadows of Your Smile - lub raczej parafraza na jej temat - kolejny przykład na niezrównane poczucie humoru i dystans Krzesimira.



W kwestii dyskografii Stringów panuje okropny chaos - jak już wspomniałem Anex nie wydał całego katalogu - inna sprawa czy miał do niej prawa i co z oryginalnymi taśmami matkami - np z Trio czy w/w kasetą chyba są jakieś problemy. Sama szata graficzna Warsaw, Workoholic czy New Romantic jest skromniutka do przesady - ale digipaki wydane w miarę solidnie.


Kolejna była znów szczęśliwym trafem w tym samym dziale odnaleziona kaseta - niekiedy wręcz pomijana w oficjalnej dyskografii czy serwisach muzycznych - ale to nieporozumienie bo to Connection w szczytowym okresie i w szczytowej formie - szkoda, że ten magiczny kwintet niedługo potem się rozleciał - Olejniczak wyjechał do Hiszpanii a Skowron zajął swoimi projektami. Do dziś jak największy skarb mam kopie tej kasety na CDR i za każdym razem jak słucham mam ciary i kręcę z niedowierzaniem głową - jak oni wymiatają - wtedy coś pokręciłem i zacząłem od strony B - czyli obłędnego kolejnego po Surim koncertowym asie i killerze - Andy Correspondante -


https://www.discogs.com/release/5668526 ... In-Concert


https://www.discogs.com/master/865369-S ... In-Concert


Muzycy grają w ekstazie - a zgranie , wzajemna komunikacja - aż przerażają. Mimo, że debiut Workoholic - uznawany jest za najlepszy i słusznie - album tej formacji - to mnie zawsze doprowadza do szewskiej pasji - prawie mam na tym punkcie - nie przeczę - obsesję od lat - że koncert z kasety z Teatru Stu - najlepsza muzyka - najbardziej reprezentatywna - jak wypadali i grali na żywo - bo nie jest tajemnicą, sami muzycy to przyznawali - że koncerty były ich żywiołem i życiodajnym sokiem - jak dla składu Crimson 73/74. A wtedy dali ich podobno kilka / kilkanaście tysięcy. Jeśli chodzi o polski jazz - lat 80 czy traktowany całościowo - nie wiem czy ktoś wspiął na takie szczyty - a sola Krzesimira, Olejniczaka, Krzyśka, śp. Skowrona na Fender Rhodes i ta atomowa niemalże jak u Omara Hakima perkusja Przybyłowicza. To była chyba jedna z nielicznych super grup w kraju i nie ma w tym przesady. Jest pełna wieczornej melancholii ballada Janusza - Cicho Sza, dynamiczniej, szybciej zagrany i pełny improwizacji Workoholic i Zabić Kruka. Nie mogło zabraknąć przykładów scenicznej błazenady i wygłupów muzycznych - jest jakby kpina z free funk harmolodic i czego tam jeszcze w Drunk Funk Punk czy Billy Bongo / Do Widzenia - panowie znów raczą nas lekko "pijackimi" przyśpiewkami - dałbym majątek by to obejrzeć na żywo - cofnąć w czasie i przeżyć coś takiego. Zazdroszczę tym, którzy widzieli ich wtedy na koncercie. Chętnie poczytałbym jakieś relacje.




A wracając do tematu wydawniczego - lata temu w 2006 ukazał ten box - który najpierw miałem dzięki uprzejmości wielkiej osobowości i osobistości muzycznej Wireq`owi - potem upolowałem oryginał. Panuje powszechna opinia, że zaprzepaszczono wielką szansę by wydać wszystko - podobnie jak np boxie Laborki - plus bonusy, koncerty, nagrania radiowe. Po latach wielu nie owija w bawełnę - że został po mistrzowsku spartolony i to zalatuje sabotażem czy dywersją.




https://www.discogs.com/release/8751530 ... Connection


Jest tylko 3 CD - w całości zmieścił debiut i koncert Live in Buffo - dobre i to, ale mocno obcięte Romantic, połowa Trio z Bizzaramente chyba też coś ucięto. Koszmar. Bogu dzięki potem wszedł do akcji Anex i wydał normalnie New Romantic Expectation - bo to choć już "trudniejszy" w odbiorze - mniej pogodny ale nadal świetny album formacji gdy była u szczytu.


https://www.youtube.com/watch?v=02pgEY65pMs


Mamy niepokojący i jakby z koszmaru utwór tytułowy - który też na lata stał koncertową wizytówką - ba, grany nawet dziś gdy panowie na moment się zejdą. Jest rytmiczny, żwawy również "przebój" - czyli Berolina Foxtrot - tu w środkowej części panowie się nieziemsko rozpędzają. Moim osobistym i wśród fanów faworytem był i będzie zawsze uroczy i pełny pozytywnej aury z genialnym jakby "refrenem" - Piosenka o WFG - pamiętam po latach moje zdziwienie gdy fragmencik był wykorzystany chyba w scenie w lobby hotelu w Kingsajzie :D . Jak nadmieniłem - to ciut mniej przyswajalny album - zyskuje po kilku przesłuchaniach - słychać, że panowie się rozwijają i pokazują rozmaite oblicza. Znalazło się miejsce na krótką impresję - zwiastun i przegląd możliwości Yamahy DX7 - Moment Na Sopran I Syntezatory, sprawiający wrażenie szkicu i chyba nie w pełni dokończony Progresje Jesieni ( rytm i klimat całości mogą kojarzyć z tym co np w 83 na koncertach czy Procession serwowali Weather Report czy Miles na We Want). Nie mogło zabraknąć tradycyjnego "pijackiego" żartu zaśpiewanego wspólnie - zabawnego ale i wciągającego - Singoholic. Na koniec jest chyba pierwszy wielki "hit / przebój" - Ścierańskiego - Niezdara - utwór o melodyce tak zaraźliwej, że w istocie - człowiek łapie się wielokrotnie na jego nuceniu - nie można go wyrzucić z głowy. Pięknie brzmią wspólnie Olejniczak i Krzesimir. Potem basista sięgał po ten utwór wielokrotnie - np solowym Bass Line. Niestety koszmarek z idiotycznym tekstem o po-po-po-Pomidorach zrobiła z tego Ewa Bem - tu znów wysoce subiektywna ocena - wiem, że jest przez wielu ceniona - ja jej praktycznie od zawsze szczerze nie nawidzę i gdy przypadkiem słyszę - to jak John Cleese na temat komunistów zaciskam pięść i złorzeczę :D




https://www.youtube.com/watch?v=PuZ24VBrbO4
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=V9n1u5ukVlU


Debiut poznałem dość późno - właśnie dzięki najpierw użyczonej kopii boxu od niezastąpionego Wireq`a. Nie można pisać kilku słów o niej nie unikając banałów i frazesów - ale dla naszej krajowej sceny - to dzieło o tym znaczeniu i randze co Heavy Weather WR, Headhunters Hancocka czy Romantic Warrior Corei - to ten sam poziom i murowany kandydat do kanonu. Już pierwsze dźwięki otwierającej Bokry - zapowiadają, że "oj będzie się działo". Gdyby tworzyć taki ranking, listę czy album the best of - Bokra musiała by to otwierać. To znów esencja stylu Stringów - w paru minutach zawarte to co najlepsze i co ważne - kapitalne solówki Olejniczka, Skowrona a sam lider - zademonstrował wreszcie na co go naprawdę stać, że ma w pełni ukształtowaną, dojrzałość osobowość muzyczną i specjalnie przy szacunku dla innych, dla tradycji - wypracował własny styl gry na skrzypcach i nie kopiuje nikogo - a już w tamtych czasach konkurencja była ostra a hierarchia ustalona. A tu w trudnych czasach pojawili panowie z Connection i wywrócili wszystko do góry nogami - nie ma przesady, że zrobili muzycznie wcale nie mają rewolucję i niektórym szczęki poopadały - co dekadę wcześniej zrobili np pierwsi Mahavishnu. Płyta niezwykle pogodna, radosna, dynamika, człowiek ma ochotę jej słuchać na okrągło. Super zgranie choć wedle słów Dębskiego - uznany drummer Lewandowski grał z nimi krótko - ok 3/4 miesięcy - ale na debiucie - chyba najważniejszym w historii zagrał. W recenzjach - nawet w komentarzu do płyty pojawia zachwyt i zdumienie - jak można było w smutnych czasach nagle się "obudzić" i wyskoczyć z tak pozytywną, świeżą, zaraźliwie optymistyczną muzyką - to jak otwarcie okna i wpuszczenie wiosennego orzeźwiającego powietrza po latach duchoty. Stingi za przeproszeniem "rozpieprzyli wszystko" - choć tworzyli muzycy jeszcze stosunkowo młodzi i prawie wszyscy z tego samego rocznika - 54 (prawie) - to już mający spore ogranie i doświadczenie na scenie. Dla Ścierańskiego była to już 3 istotna i wpływowa grupa - po Laboratorium i Air Condition.


Na Workaholic znalazła chyba najpiękniejsza ballada wszech czasów nie tylko w dorobku Krzesimira ale i całego polskiego jazzu ( pewnie zaraz ktoś wyskoczy z Kołysanką Komedy ) - kolejny utwór wizytówka - prześliczne o melodii której nie można zapomnieć i którą pewnie niejeden by sobie życzył na pogrzebie - Cantabile in H-moll. Dla miłośników bandu to chyba absolutny nr.1. Utwór w którym liczy się klimat, solówki choć również wirtuozerskie - nie psują go - tylko jeszcze bardziej budują, jak "śpiewają" skrzypce lidera, sax Olejniczaka - tak grają tylko muzycy najwyższej próby. Z tym utworem też wiąże osobista przygoda - znałem to już ale na jakiś czas kompozycja mi wypadła z głowy - akurat w jednym hotelowym lobby dobijałem jakiś biznes a na górze odbywała aukcja charytatywna obrazów z Oliwierem Janiakiem jako prowadzącym i było elegancko - szampan, fraki, suknie, diamenty, kawior - te klimaty , cud że mnie wpuścili :wink: , a nagle kameralny kwartet smyczkowy zaczął to grać - a ja oniemiałem - od razu tam pobiegłem rzucając wszystko -mamrotałem że " nie wierzę, string connection i cantabile" - a bliscy - że niby co ?, jakie cantabile ?, jaki string ? :D . Szkoda, że później chyba wziął to na warsztat Mietek Szcześniak i dodał jakiś smętny tekst - nie wyszło może tak nikczemnie jak Bem z Pomidorami ale jakoś straciła swój czar i zaczęła tonąć w estradowym banale.


Jest Kill the Raven - studyjna wersja nieco krótka - zwiastująca jakim potworem stanie na żywo dzięki szalonej pogoni Ścierańskiego po strunach i serwowanie zabójczego funku. Tytułowy ze znakomitymi unisonami skrzypiec i saxu - to również kolejny przebój - świetna melodia, w studio panowie nieco się "czają" - dają więcej funkowego luzu i przestrzeni - niekiedy jakby nie byli pewni czy to ballada czy coś mocniejszego - na kasecie In Concert kawałek brzmi dosadniej i lepiej. W autorskim Seekuh Krzysiek czaruje nas urokliwą melodią i mistrzowskim opanowaniem flażoletów niekiedy trudnych pozycjach. Kawałek idealny na popołudniowy czy wieczorny po ciężkim dniu do domu. Niezwykły nastrój, wciągający klimat i solo Olejniczaka na sopranie. Seekuh zwiastuje w jakim kierunku podąży solo Ścierański - jaką muzykę będzie serwował na swoich solo recitalach i albumach - jest w tym jeszcze pewna surowość ale pozostałe elementy już jakby na swoim miejscu - ze szczególnym naciskiem na układanie ciekawych i godnych zapamiętania melodii w solówkach. Drugą przejmującą balladą - są też mocniejsze zespołowe momenty - i utworem od którego trudno oderwać i zapomnieć jest kompozycja Skowrona - Primary - piękna partia elektrycznego fortepianu - początek ze smyczkami Dębskiego - może kojarzyć z muzyką poważną lub kameralną - potem wszystko się rozjaśnia niczym letni poranek i wyruszamy w podróż - melodie grane unisono przez skrzypce i piano - zapierają dech w piersi - jakby dialog dwojga kochanków - coś przepięknego - ale jest pewien smuteczek w tej kompozycji, jakiś żal za czymś utraconym czy pogodzenie z przemijaniem. Zawsze mnie zastanawiały powody odejścia Skowrona ze String - z tego co mi wiadomo atmosfera w bandzie była świetna - panowie się wybornie bawili i szanowali - przewijające w tytułach aluzje do picia - dają do myślenia - że panowie za kołnierz nie wylewali - ale zawsze dla dobrego humoru w imię dobrej zabawy. Potwierdzają to wspomnienia Urbaniaka ze współpracy z Januszem - obok piania z zachwytu nad umiejętnościami - potwierdzał, że pianista miał do siebie dystans, cięty język i dowcip, lubił się napić - ale w odróżnieniu do śp. Mietka Kosza - nigdy na "smutno", zawsze ze smakiem, apetytem - np jak siedzieli przy stoliku, przy kielichu jak ktoś zapytał - kto źle zaparkował auto ? - że trzeba przeparkować - Skowron wstawał i się zgłaszał - że to on i już leci :D . Ciut mroczniejszy - jakby zwiastun kolejnego - jest Gutan Dance - na żywo zyskiwał jeszcze bardziej dzięki jakby wspólnym "wyścigom" i idealnie rozmieszczonym pauzom - zagrany na złamanie karu partiom sekcji, basu czy solistów. Tu jakby zapowiedź tego co panowie z tym kawałkiem zrobią na koncertach.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Jako ciekawostkę można podać, że w opisie płyty wśród instrumentarium widnieje Polymoog - podejrzewam, iż instrument był raczej grzecznościowo użyczony przez innych zaprzyjaźnionych muzyków. Na scenie go nie używali. Najwięcej plam z Polymooga słychać głównie w Primary Skowrona w środkowej części. U nas w tamtych czasach mało kto posiadał ten instrument - mało kogo było na to stać - Skrzek był chyba jednym z pierwszych, potem wśród nielicznych szczęśliwców Stróżniak. Ciekawy i "kultowy" instrument - niestety często zawodny i wielu uznanych muzyków dość szybko się go pozbyło lub nie miało przekonania - np Tony Banks tylko na trasie And then There Were. Cena też była wyśrubowana - potem gdy pojawił np Prophet 5, Oberheimy i wszystkie Jupitery, Juno, Polixy - o nim szybko zapomniano. Znam jednego posiadacza - kupił go parę lat temu na aukcji z ebaya czy allegro - uszkodzony, zabulił mnóstwo za sam klawisz, za naprawdę chyba jeszcze więcej ( ile go kosztowało zachodu by znaleźć fachowca i części) - ale takie miał marzenie - że mebel na honorowym miejscu - Polymoog :D , jeszcze inny ma Moog Voyagera - też sam żartuje - "piękny mebel na honorowym miejscu" - czasem i pogra kilka dźwięków a generalnie podziwia - nawet żonie przy ścieraniu kurzy nie pozwala go dotknąć mokra szmatką :roll:
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=HWn2JC7z1KE


Ten koncert miał więcej szczęścia - zyskał "uznanie", nie ma w sumie problemów by dostać tę muzykę - kopii po necie krąży mnóstwo - a jak na ironię jako osobne CD nie doczekał reedycji - ot kolejny nonsens i jak los przewrotnie obchodzi się z dorobkiem SC. Nagrany nadal w "złotym kwintecie" - tyle że.... właśnie. Mam z tym krążkiem pewien problem. Gdy lata temu skusiłem się w winylowym antykwariacie oczekiwałem WIELKIEJ I porażającej muzyki i..... pierwsze przesłuchanie i jakby lekkie rozczarowanie. Na pewno jak Romantic zyskuje po wielokrotnych przesłuchaniach - ale brakuje tego dzikiego szaleństwa i magii , która aż wylewa z każdej sekundy In Concert Teatr Stu - niby rok je dzieli - niby ci sami muzycy ale mimo niejednokrotnie wybornego grania - czegoś brakuje. Album ma swoich gorących zwolenników - ale dla mnie niekiedy muzyka odzwierciedla okładkę i obwolutę - jest jakby przyciemniona, szara, brak tego blasku i radości. Panowie bardziej rozwinęli muzyczne pomysły i kontynuują mniej przebojowy i melodyjny kierunek - np Romantic Expectation jest jeszcze mroczniejszy, ciężki, partie i sola instrumentów tak swobodne, że ocierające o free czy harmolodic. Mroczne chmury są też wyczuwalne w Para Martha - snująca mrocznymi zaułkami kompozycja - sporo w tym impresjonizmu i przyznam - mistrzowskim operowaniem nastrojem - pasowałby idealnie jako tło do klaustrofobicznego filmu psychologicznego czy kryminału noir. Może moja ocena wydawać niesprawiedliwa - bo gdyby uprzeć - to połowa albumu to nadal radosne, pogodne String , które tak nas urzekło na debiucie. Jest typowa skoczna melodyjka otwierająca całość - Relaxing At Schwartbuck, w środku silnie funkowo z klangiem ma okazję pograć sobie Ścierański a nawet Przybyłowicz ma krótkie solo. W Gutan Dance sekcja wyczynia istne cuda - bo utwór zagrany w kaskaderskim tempie, unisona w tym morderczym tempie skrzypiec i saxu sprawiają wrażenie wyścigu - kto się pierwszy wysypie. Przybyłowicz miesza rytmy z dziecinną łatwością. Jakby przeciwwagą mroczniejszych kompozycji jest Piosenka o WFG jakby panowie chcieli nam zrekompensować skupienie w trudniejszych i swobodnych solistycznie momentach. Nie mogło zabraknąć innego koncertowego "hitu" - czyli Cantabile - czyli znów jakby ukłon dla publiczności lubiących to co dobrze znają. Momentami dziwny album - o zmiennych obliczach. By nie popłynąć w spekulacjach i nadinterpretacjach - czyżby ukazujący pewne "zmęczenie" dotychczasową formułą ?, zespół jako dotychczasowy monolit - ale maluteńkie ryski czy pęknięcia daje niekiedy przez mgnienie wyłapać. Czy sami panowie to czuli ? - że jakiś etap dobiega końca ?, że trzeba coś zmienić ?, styl ?, skład ?, nowe pomysły czy nowy kierunek ?. Stringi jak Genesis - wkrótce stali "... and then there were three....". Odeszli Olejniczak i Skowron. Na koncertach Dębski sam grał na klawiszach np na będącej nowością Yamaha DX7. We wspominkach podkreślali - że decyzje kolegów były dla nich szokiem i napawały smutkiem, trochę frustracją.


Powstał zaskakujący album Trio - dziś niemalże kompletnie zapomniany a bywa, że zręcznie i celowo pomijany. W jednym antykwariacie koleś sprzedawca - świetnie się orientujący w dyskografiach - nie krył zdumienia - że coś takiego w ogóle istnieje i było wydane. Powstał album - trochę ciekawostka, trochę klasyczny "przejściowy" - panowie szukali nowej formuły - jak wykorzystać więcej miejsca, które dawniej zapełniało prawie aż 5 solistów. Krzesimir próbował łączyć niezwykle niekiedy sprzeczne muzyczne bieguny i stylistyki - free lub precyzyjniej - swobodniejsze muzykowanie, muzyczny pastisz, żart, kpinę, fusion, trochę jakby neo-bebop np. w otwierającym całość silnie pachnący końcówką Weather Report czy koncertowym z 80 - zawinulowskimi fascynacjami syntezatorami i vocoderem - Body Animation. To silnie klawiszowa / syntezatorowa płyta - odbywa się to niestety kosztem naturalnych brzmień skrzypiec. Ja lubię elektronikę - ale niekiedy pewne brzmienia na Trio zestarzały się niemiłosiernie i trącą naiwną ówczesną wiarą w potęgę nowych technologii i nieograniczonych możliwości. Pomijam fakt, że Trio ma słabsze brzmienie, nie wiem czy wina studia, czy braku czasu. Odnosi się niekiedy wrażenie, że to bardziej solowa płyta lidera - na Yamahę Dx7 i czasem włączającą się sekcje. Jest silnie filmowa impresja - Peysage Balthus. Ścierański też nie oparł się pokusie i jego bas też odkrywając nowe efekty brzmi swobodniej - by podać przykład Kilometers. Na koncertach wielokrotnie zapowiadając kompozycje - Country Funk - lider jako genezę wskazywał - decyzję dwóch członków o odejściu - a przygnębieni partnerzy postanowili przelać na instrumenty ówczesne nastroje - utwór znów nawiązujący do z jednej strony silnie koncertowo funku Davisa - z drugiej kłania się nawiązanie do harmolodic czy w ogóle grup grających bardziej swobodny i dziki funk. Furii szczególnie w maniakalnej partii skrzypiec jest mnóstwo - Dębski dał czadu jak nigdy wcześniej - inna sprawa czy dla niektórych dawnych miłośników bandu tej atonalności i wściekłości nie jest za wiele. Basista też grając kciukiem udowadnia, że mógł stanąć w zawody nawet z Stanleyem Clarkiem czy Marcusem Millerem. Najbardziej udanym, godnym zapamiętania i zapadającym w pamięć numerem jest nastrojowy, niezwykle smutny Engine - z motywami i barwami DX mogącym kojarzyć z serialami np Tulipan - pasowałby wręcz idealnie. Lamentują zgodnie - bas, syntezator unisono ze skrzypcami, nawet perkusja ma ten żałobny ton. Album, który warto poznać - ale niezwykle nierówny. Muzycy czasem jakby lizali rany po personalnych przetasowaniach. Ciekawe , że postanowili grać dalej w trio - nie szukali zastępców a kilku kandydatów by się znalazło - np Miśkiewicz, Muniak, Perliński, Stefankiewicz, Szukalski, Jaremko, Juliusz Mazur czy Władysław Kwaśnicki. Album stanowiący udrękę czy rozterki dalszych poszukiwań - warto to docenić, że dla muzyków stało się jasne - że nie mogą już tkwić w poprzedniej stylistyce, nowa dopiero rodziła i nikt nie wiedział jakie będą efekty. Ścierański chyba też powoli myślał o życiu po String Connection i poważnie o karierze solowej. Lider pisał coraz więcej muzyki do filmów. O ile dobrze pamiętam opis - muzyka pochodzi z dwóch lub więcej sesji które dzieliło kilka miesięcy - stąd pewna różnica między kompozycjami. Szczęśliwie udało się zażegnać kryzys i powstał znacznie lepszy muzycznie i lepiej brzmiący też nagrany w trio - String Connection z boskim Back In Nang na czele - też koncertowy as - grany do dziś - z jakby big bandowymi aranżacjami syntezatorów - nie mogło zabraknąć kapitalnego głównego motywu.



https://www.youtube.com/watch?v=muN4zlm8_YA



https://www.youtube.com/watch?v=7_s-3wg-x24
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.sendspace.com/file/2bipma


Jeśli ktoś do tej pory nie miał okazji się zapoznać z koncertowym obliczem Connection - i to z najlepszego, najbardziej twórczego i pełnego szaleństw scenicznych okresu - to niech posłucha koniecznie. Może ktoś się wreszcie zlituje i wyda to solidnie na CD a gdyby jeszcze odnalazły taśmy z pełnym zapisem tego show - to byłaby nie lada sensacja i gratka. Podobnie jak swego czasu Krzak "namieszał" reedycją Blues Live - bo doszło sporo dotąd nieznanej muzyki i same wykonania klasyków znacząco się różniły od pierwowzorów. Dziwi mnie, że sam lider nie specjalnie dba o dawny jazzowy dorobek - przy różnych okazjach wspomina tamten czas jako coś wyjątkowego - jak byli niezwykle przyjmowani na koncertach - prawie jak gwiazdy rocka.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.discogs.com/release/1514942 ... Connection


https://www.youtube.com/watch?v=hXnfGvkqIW0


Po nieco jakby niedopracowanym, stanowiącym chaotyczny zbiór czasem przypadkowych kompozycji TRIO - powstał w tym samym składzie znacznie ciekawszy - zwany po prostu String Connetion. Nagrany we wrześniu i październiku w 85 brzmi o wiele lepiej. Brzmienie stało ostrzejsze, nowocześniejsze, nabrało soczystości. Dotyczy to m.in partii syntezatorów - słychać, że panowie - bo wedle opisów na klawiszach też grał Przybyłowicz opanowali ten "niewdzięczny" instrument, nabrali biegłości w programowaniu ciekawych, przekonujących barw. Plamy, tło, smyki czy inne big bandowe pady - już nie drażnią, stanowią ważny element w aranżacjach lecz nie dominują nad brzmieniem. Najlepszym dowodem jest dynamiczna - silnie kojarząca z ówczesną fusion czołówką ze Stanów - Pulsatilla Alpina. Każdy z muzyków na tle pędzącej funkującej sekcji - ma chwilę by zademonstrować swoje umiejętności. O kolejnym "przeboju" String - już pisałem - po impresyjnym wstępie - pojawia charakterystyczny rytm i melodyjka - od której wprost nie można się uwolnić i fanfarowy podniosły "refren" - utwór po raz kolejny zdradza ogromne poczucie humoru skrzypka - bo jest w nim coś zaczepnego, zawadiackiego - lider nawet w środku czaruje nas ciekawą partią fortepianu mogącą nasuwać skojarzenia z estetyką PMG z śp. Lyle Maysem na czele. Utwór zawsze rozgrzewał publiczność i grany jest do dziś - jak mawia Krzesimir to jeden z tych utworów "które zawsze jakoś tak sam im się grał" :D . Sama okładka lub przynajmniej jej jedna wersja z 87 też zdradza zacięcie do monty pythonowego humoru - z odjechanymi animacjami Terry Gilliama na czele. Ukłonem i hołdem dla Zgibniewa Seiferta jest kompozycja - We Miss You - zespół gra swobodniej, silnie w akustycznej stylistyce momentami ze skrzypcami momentami opuszczającymi wytyczone harmonicznie obszary. Fascynujące choć trudniejsze granie. Pojawia w innej aranżacji - jeszcze bardziej eksplorujące możliwości i barwy syntezatorów - znany z Trio - Body Animation - zachowując dawny charakter żartu muzycznego. Zapowiedzią ścieżki jaką konsekwentnie będzie już podążał soli Krzesimir jest Giam-Giam - jakby wyjęty z któregoś z filmu - przyjemna, nastrojowa, listopadowa impresja - choć głowy nie dam czy przypadkiem w jakimś filmie ten motyw się nie pojawił lub wariacja na jego temat. Partia fortepianu znów przywołuje stylistykę lirycznych ballad PMG a Dębski okazuje równie utalentowanym pianistą co skrzypkiem. Pięknie rozwija Pasacaglia For Aniel - obok Back in Nang - najlepsza i najbardziej zapadająca w pamięć kompozycja. Podobnie zachwyca bogactwo aranżacyjne i mnogość pomysłów - ba... pojawiają nawet chórki. Główny motyw mógł śmiało stanowić motyw przewodni po jednym z filmów moralnego niepokoju - a kompozycja cudownie narasta. Pięknym zamknięciem tego wyjątkowego albumu jest "hit" Ścierańskiego - Conno. Kompozycja najpiękniejszą formę i oblicze zyskała na Far From Home - i anielskiej wokalizie Marka Bałaty. Tu mamy tęskną partię Dębskiego a pod koniec repryzę i wspólnie zagraną unisono z basem. Płyta to jakby ukryte "pożegnanie" zespołu - na pewno z niepowtarzalnym wkładem kompozytorskim i basem Ścierańskiego. Zespół przestał formalnie istnieć - powstała jeszcze płyta Bizzaramente - bardziej jako solowe przedsięwzięcie lidera - już nazwa nie pozostaje złudzeń - Dębski`s String Connection - przy małej pomocy Przybyłowicza, ciekawostką jest gość na instrumentach perkusyjnych - nie byle kto lecz sam legendarny Dom Um Romao. Muzyka choć wartościowa podążyła jeszcze bardziej w mocno "filmowym" kierunku. Był jeszcze krótko istniejący skład w 86 który nagrał kapitalną Live in Warsaw - ale okazał mocno "efemeryczny" czy jak sam skrzypek nie pozostawia złudzeń - epizodyczny - wymowne, że nagrania nie trafiły do przekrojowego boxu - a w komentarzu do niego też między wierszami jest czytelna aluzja - że "w sumie nie było o czym mówić" - tym dziwniejsze bo muzyka wyśmienita , nazwiska wielkie - zespół jakby zatoczył koło bo wrócił basista - nie ustępujący w niczym Ścierańskiemu - Zbigniew Wrombel - z którym String zaczynali. Jagodziński wpasował w stylistykę idealnie - mocno odciążył lidera, który od poprzednich kilku lat musiał na żywo grać na obu instrumentach. Choć dawny sentyment został bo nawet do dziś ma na scenie mały syntezator i od czas do czasu dokłada kilka akordów czy pasaży. Po śmierci Janusza Skowrona gdy SC się zejdą na kilka występów czy festiwal - jak dawniej zasiada do fortepianu.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Wczoraj w ramach festiwalu w Opolu "scena alternatywna" - ekipa starych wiarusów ze String Connection - da?a krótki ale ca?kiem wyborny mini recital - raptem 3 utwory - New Romantic, Berolina i kultowe Cantabille. Mimo, ?e "jedynie" w skromny kwartecie - z liderem Krzesimirem cz??ciej przy fortepianie ni? przy skrzypcach - pokazali pozosta?ym ekipom i projektom jak si? gra i ?e przede wszystkim "si? gra" a nie odrywa jaki? nabzdyczony quasi teatr czy narcystyczne bzdury - niby autopsje nieudanych zwi?zków z innymi "nabzdyczonymi narcyzami". Zabawnie ogl?da?o si? D?bskiego jak walczy? z partyturami, które mu zwiewa? wiatr w trakcie New Romantic - potem "wichura" jakby zel?a?a :D . Lider jest dobrym pianist? - ale to nie Skowron - który niewielu mia? sobie równych. Szkoda, ?e nie zaproszono jakiego? innego muzyka np chocia?by Jagodzi?skiego - który ju? z powodzeniem grywa? z Cennection - by? mo?e jest by? zaj?ty lub nie ma serca do takiej muzyki.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Wczoraj w ramach festiwalu w Opolu "scena alternatywna" - ekipa starych wiarusów ze String Connection - da?a krótki ale ca?kiem wyborny mini recital - raptem 3 utwory - New Romantic, Berolina i kultowe Cantabille. Mimo, ?e "jedynie" w skromny kwartecie - z liderem Krzesimirem cz??ciej przy fortepianie ni? przy skrzypcach - pokazali pozosta?ym ekipom i projektom jak si? gra i ?e przede wszystkim "si? gra" a nie odrywa jaki? nabzdyczony quasi teatr czy narcystyczne bzdury - niby autopsje nieudanych zwi?zków z innymi "nabzdyczonymi narcyzami". Zabawnie ogl?da?o si? D?bskiego jak walczy? z partyturami, które mu zwiewa? wiatr w trakcie New Romantic - potem "wichura" jakby zel?a?a :D . Lider jest dobrym pianist? - ale to nie Skowron - który niewielu mia? sobie równych. Szkoda, ?e nie zaproszono jakiego? innego muzyka np chocia?by Jagodzi?skiego - który ju? z powodzeniem grywa? z Cennection - by? mo?e jest by? zaj?ty lub nie ma serca do takiej muzyki.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Wczoraj w ramach festiwalu w Opolu "scena alternatywna" - ekipa starych wiarusów ze String Connection - da?a krótki ale ca?kiem wyborny mini recital - raptem 3 utwory - New Romantic, Berolina i kultowe Cantabille. Mimo, ?e "jedynie" w skromny kwartecie - z liderem Krzesimirem cz??ciej przy fortepianie ni? przy skrzypcach - pokazali pozosta?ym ekipom i projektom jak si? gra i ?e przede wszystkim "si? gra" a nie odrywa jaki? nabzdyczony quasi teatr czy narcystyczne bzdury - niby autopsje nieudanych zwi?zków z innymi "nabzdyczonymi narcyzami". Zabawnie ogl?da?o si? D?bskiego jak walczy? z partyturami, które mu zwiewa? wiatr w trakcie New Romantic - potem "wichura" jakby zel?a?a :D . Lider jest dobrym pianist? - ale to nie Skowron - który niewielu mia? sobie równych. Szkoda, ?e nie zaproszono jakiego? innego muzyka np chocia?by Jagodzi?skiego - który ju? z powodzeniem grywa? z Cennection - by? mo?e jest by? zaj?ty lub nie ma serca do takiej muzyki.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: String Connection

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=PniY4zv ... X_0aNvOBPw


Całkiem sympatyczna składanka nagrań nieodżałowanego Janusza Skowrona w ramach serii Polish Jazz Radio Archives - podobnie jak w przypadku Karolaka i Seiferta - warto posłuchać gdy ktoś chce odpocząć od "industrial-free-punk-metal-jazzu" z Salwadoru czy Mandżurii - bo niekiedy odnoszę wrażenie, iż o innej odmianie jazzu na tym forum "nie pogadasz" ;-) . Przy okazji mam nadzieję, że doczekamy się w ramach w/w serii nagrań koncertowych innych zasłużonych bandów - wczesnego / środkowego i późnego Extra Ballu , Live Sound and Colours Śmietany, Śmietany z Namysłowskim, wczesnego / środkowego Air Condition ostatniego, Sun Shipu i przede wszystkim jak najwięcej String Connection - z okresu embrionalnego, w Kwintecie, który koncertował jak szalony, z okresu Trio czy znów z Jagodzińskim.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: String Connection

Post autor: Inkwizytor »

https://www.discogs.com/master/865369-S ... In-Concert

https://www.discogs.com/release/5668526 ... In-Concert

W tym roku mija równa 40 rocznica ukazania się tego wybornego koncertu z marca z Teatru Stu. String Connection był wybitnie zespołem koncertowym. Już wcześniej opisywałem z pasją ile ten "skromny" 39 materiał z kaseciaka dla mnie znaczy i jak wiele "namieszał" mi kilkanaście lat temu w głowie - gdy przypadkiem wertując zbiory audio-video w bibliotece miejskiej w Bytomiu w zimowe popołudnie na niego natrafiłem, następnie dzięki ojcu ( nota bene jednego z najwybitniejszych inżynierów dźwięku, techników, ekspertów od głośników, kolumn w obszarze byłych Austro-Węgier ), jego nagrywarce CDR mogłem sobie ten materiał zachować dla siebie i coś uszczknąć - fakt - zgrywaliśmy przez korektor i troszkę podkręciliśmy basy i wysokie tony - dbając by zanadto nie ingerować w naturalne i pierwotne brzmienie. Ten kaseciak zdefiniował ostatecznie i nieodwołalnie brzmienie i te sceniczne szaleństwo, fenomen, osobliwość krajowego jazzu - i ideę jaką był String Connection - co Krzesimir i jego wyborni partnerzy mieli do zaoferowania - w jaki sposób wprawiali w ekstazę fanów - zawsze, ale to absolutnie zawsze licząc z ich zdaniem, dając im "kopa", porcję rozrywki, muzyki najwyższych lotów, wyczuwając ich nastroje, będąc cudownie na bieżąco ze światowymi trendami - np. w solówkach czy fragmentach "zgrywy" i "żartu" przemycając np. pierwiastki free funku czy harmolodic.... przecierając szlaki np. dla dominujących w drugiej połowie lat 80 - projektów Popka - Pick-Up czy Young Power - też wybitnie i zdecydowanie koncertowe bandy. I w dalszym ciągu nie mogę wyjść ze zdumienia - gdy kilkanaście lat temu - chociażby na śp. forum SBB wymieniłem ten album - zderzyłem ze ścianą obojętności, towarzyskiego ostracyzmu, czy wrogości - uosabiającej wielkiego mistrza von. Jungingena - z Krzyżaków - że heretyków i schizmatyków za bunty bezbożne ukarać będziemy musieli , czy roli Konrada w Killerze - jako naczelnika więzienia - gdy widzi bunt skazańców na stołówce - "... co jest ?.... żreć co wam dali....". Niestety nasz krajowy rynek wydawniczy czy kolekcjonerów lub koneserów przeżarty jest przez straszą zawiść - każdy ciągnie w swoją stronę a ktoś wykaże zainteresowanie lub entuzjazm dla sugestii i pomysłów innych ? - a gdzież tam.... tylko JA i MOJE pomysły i płytki.

Śmiało można powiedzieć - że String Connection In Concert z Teatru Stru 83 - to najwybitniejszy album koncertowy dekady 80 - i proszę nie czekać aż pewne środowiska "jaszczurze" czy "traszkowe", "traszuniowe", "coolowe" - wam dadzą na to zgodę czy zielone światło - nic tylko słuchać w zachwycie. Począwszy od Cicho Sza Skowrona, zabójcze, iście killerowskie Andy Correspondante, Zabić Kruka, Workoholic - poprzez free-zgrywa-punkowe drobne estradowe wygłupy....


https://www.sendspace.com/file/nzf9nq
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: String Connection

Post autor: Inkwizytor »

W przypadku Stringsów to zupełnie niespotykana sprawa - co jednak ok 40 lat robi z bandem - dawniej niebywałe szaleństwo, tysiące koncertów - aplauz i entuzjazm publiczności.... a teraz prawie nic. Co dziwne - że brak jakichkolwiek krążących bootlegów, nagrań koncertowych, radiowych i tym podobnych. O nikczemnej "białej plamie" w postaci kaseciaka z Teatru Stu wspominałem. Mamy od lat niczym w przypadku malarzy czy pacykarzy - "awangardzistów" pędzla czy rzeźby - sztuczne pompowanie niby "renesansu" zainteresowania bandami "o których nawet nie pisano w necie" - a o tak znakomitej i mającej imponujące pasmo sukcesów kapeli - bogatej aczkolwiek niekompletnej dyskografii - cisza.... ma się wrażenie, że jest prowadzona jakaś durna kampania dezinformacji - a może "vendetta" czy "dintojra" - a może Krzesimir "olał" kilku "redaktorów muzycznych" ?. :wink:
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: String Connection

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=HWn2JC7z1KE

By się przesadnie nie nakręcać - można "między wierszami" niekiedy przeczytać czy odebrać "komunikat" różnej maści "mądrali" - że Connection podobnie jak Bogu ducha winny śp. Jarek Śmietana - byli albo "przereklamowani", albo "oni swego czasu już się nachapali" i generalnie - są ciekawsi, wartościowsi, godniejsi uwagi, promowania, propagowania, a nad tamtymi nudziarzami należy spuścić zasłonę milczenia i wykreować "nowy kanon" czy "nowe legendy" ( wystarczy poczytać blogi czy inne internetowe objawienia ). O ile mnie pamięć nie myli Guru Leśniewski też miał na łamach swojej "platformy" i kanałów informacyjnych dostawać piany - że "na cholerę wydają tyle tych koncertówek SBB i się nimi podniecają a nie ma czym a on tego nie rozumie". Dziwnych czasów dożyliśmy. Podobny "cyrk" był w przypadku Plaka Nights Namysłowskiego. Od dawna podkreślałem, iż lata temu zaniedbano mnóstwo sfer i było nadmierne przyzwolenie na "zawłaszczanie" pewnych dziedzin, zagadnień czy tematów. Teraz czas na stosowną przeciwwagę - choćby oznaczało to kolosalne przewartościowanie czy to "że będzie boleć" co poniektórych. Może też chodzić o "towarzyski ostracyzm" - by się "lewad w d. pocałował" - najlepiej to świadczy o dojrzałości stosujących takową strategię. A wracając do meritum - muzyki - dziwne, że nie wypłynęło nic z zagranicznych wojaży Stringów - a w Europie na festiwalach robili furorę - nawet Berendt czy Belgowie piali z zachwytu.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
ODPOWIEDZ