Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Charlie Gabriel - Eighty Nine
Nigdy nie jest za późno na debiutancki, solowy album.
Idealnym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest Charlie Gabriel, który zadebiutował właśnie w wieku 89 lat. Mówimy o muzyku, który jako nastolatek grał w zespole Lionela Hamptona, w tym samym czasie, w którym na basie wywijał tam Charles Mingus (zaledwie 10 lat starszy od naszego bohatera). W CV Gabriela pojawiają się także tacy pracodawcy jak: Ella Fitzgerald, Tony Bennet, Aretha Franklin. No i od razu wiadomo, że to nikt z łapanki. Oczywiście nie ma tu mowy o żadnym muzycznym przewrocie, kamieniu milowym czy choćby jakiejś awangardzie, ale chyba nie takie oczekiwania wobec płyty będą mieli ci, którzy po nią sięgną. Jeśli ktoś lubi ciepłe i melodyjne brzmienie np. Stana Getza, tęskni za gitarą z lat 50/60 czy ogólnie kibicuje aktywnym seniorom, to będzie miał przynajmniej jeden udany dzień z tą muzyką.
https://youtu.be/O6PE6H-CUF0
Nigdy nie jest za późno na debiutancki, solowy album.
Idealnym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest Charlie Gabriel, który zadebiutował właśnie w wieku 89 lat. Mówimy o muzyku, który jako nastolatek grał w zespole Lionela Hamptona, w tym samym czasie, w którym na basie wywijał tam Charles Mingus (zaledwie 10 lat starszy od naszego bohatera). W CV Gabriela pojawiają się także tacy pracodawcy jak: Ella Fitzgerald, Tony Bennet, Aretha Franklin. No i od razu wiadomo, że to nikt z łapanki. Oczywiście nie ma tu mowy o żadnym muzycznym przewrocie, kamieniu milowym czy choćby jakiejś awangardzie, ale chyba nie takie oczekiwania wobec płyty będą mieli ci, którzy po nią sięgną. Jeśli ktoś lubi ciepłe i melodyjne brzmienie np. Stana Getza, tęskni za gitarą z lat 50/60 czy ogólnie kibicuje aktywnym seniorom, to będzie miał przynajmniej jeden udany dzień z tą muzyką.
https://youtu.be/O6PE6H-CUF0
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5748
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Niesamowite! Dopisuję do mojej listy przykładów, którymi sypię w dyskusjach z ludźmi uwielbiającymi narzekać, że są na coś (poznanie nowego, nauczenie się czegoś, zmiany w życiu etc.) za starzy
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Widzę, że wydał to Sub Pop, czyli spodziewam się kolejnego powiewu świeżości z Seattle.
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Ty Segall - Hello, Hi'
To nie jest jakieś wiekopomne, raczej radiowe podejście do muzycznego dziedzictwa, tu silnie kojarzonego, jak donoszą z Marc'em Bolanem.
Recenzja w ostatnim (nr. 46) Lizardzie.
Warto, myślę, podsłuchać kolegi w akustycznej, głównie odsłonie.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Tomasz Mreńca - Torn Soundscapes
Nowa płyta Tomasza Mreńcy, to kolejna dawka ambientu o zabarwieniu północnym, dobrze korespondującego z chłodniejszą aurą. Kto zna i lubi jego wcześniejsze albumy (zwłaszcza Land oraz Echo), ten od razu poczuje się komfortowo. Całe szczęście, że Mreńca nie spełnił swojej groźby porzucenia skrzypiec na rzecz jeszcze większej dawki elektroniki. Ambientowe pejzaże malowane smyczkiem zostały tym razem wzbogacone dodatkowymi kolorami trąbki, fortepianu czy świetnie brzmiąca perkusją (w ambientowym odcieniu). Materiał na Torn Soundscapes, to w większości zbiór pojedynczych kompozycji, które powstały na potrzeby spektakli teatralnych i filmów, jednak przyznam, że gdyby wydawca nie podał tej informacji, to sam bym tego nie usłyszał. Mocna rekomendacja dla frakcji ambientowo-północnej.
Haust: https://youtu.be/R1kDPQvrzBs (koniecznie z obrazem i ze wzmakiem podkręconym do jedenastki!)
Nowa płyta Tomasza Mreńcy, to kolejna dawka ambientu o zabarwieniu północnym, dobrze korespondującego z chłodniejszą aurą. Kto zna i lubi jego wcześniejsze albumy (zwłaszcza Land oraz Echo), ten od razu poczuje się komfortowo. Całe szczęście, że Mreńca nie spełnił swojej groźby porzucenia skrzypiec na rzecz jeszcze większej dawki elektroniki. Ambientowe pejzaże malowane smyczkiem zostały tym razem wzbogacone dodatkowymi kolorami trąbki, fortepianu czy świetnie brzmiąca perkusją (w ambientowym odcieniu). Materiał na Torn Soundscapes, to w większości zbiór pojedynczych kompozycji, które powstały na potrzeby spektakli teatralnych i filmów, jednak przyznam, że gdyby wydawca nie podał tej informacji, to sam bym tego nie usłyszał. Mocna rekomendacja dla frakcji ambientowo-północnej.
Haust: https://youtu.be/R1kDPQvrzBs (koniecznie z obrazem i ze wzmakiem podkręconym do jedenastki!)
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- Retromaniak
- remaster
- Posty: 2446
- Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
- Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
G.O.L.E.M. – Gravitational Objects Of Light, Energy And Mysticism
Data wydania: 25 luty 2022 screening/ 4 marca 2022 LP/CD
Tracklista:
-------------
01. Devil's Gold - 7:58 https://youtu.be/AwscFMZOGtQ
02. Five Obsidian Sun - 8:52 https://youtu.be/m-hNT1XVS-k
03. The Logan Stone - 5:20 https://youtu.be/zJ29qKoEjBw
04. The Man From the Emerald Mine - 7:02 https://youtu.be/wi2lPI0cG3g
05. Marble Eyes - 5:31 https://youtu.be/0mSneFMQUDs
06. Gravitational Objects Of Light, Energy And Mysticism - 10:35 https://youtu.be/i3NjIHQ-4q0
Skład:
--------
Marco Zammati - Bass Guitar
Francesco Lupi - Drums
Emil Quattrini - Grand Piano, Electric Piano, Strings
Marco Vincini - Lead Vocals
Gościnnie:
--------------
Paolo "Apollo" Negri - Organ, Synthesizer, Artwork, Layout
Eugenio Vatta - Mastereing
Nicole Podritto, Silvia Damiani - Photography
Do obejrzenia polecam dwa wideoclipy:
- Devil's Gold https://youtu.be/AwscFMZOGtQ
- The Logan Stone https://youtu.be/zJ29qKoEjBw
Włoska firma wydawnicza Black Widow Records z siedzibą w Genui działa od 1990 roku. Jak się łatwo domyśleć jej nazwa pochodzi od brytyjskiego zespołu Black Widow grającego rocka progresywnego.
Przewodni styl BWR to Heavy Psych/Prog. Przejrzałem jej katalog - 317 pozycji. Większość to włoskie zespoły, sporo nieznanych, do tego nagranych w latach 70-ch. Mają swój sklep firmowy, głównie z winylami. Aż korci wizyta...
No ale wróćmy do krążka zespołu G.O.L.E.M. Taka pisownia jest prawidłwa, bo okazuje się, że podobną nazwę posiada jeszcze kilka grup grających muzykę metalową.
Włoski kwartet gra od 3 lat, ale dopiero wiosną tego roku doczekał się debiutanckiej płyty. Skład grupy: bas, klawisze, perkusja i wokal. Nie ma gitary? Wracam do historii rocka: Rare Bird.
Przesłuchałem parę razy i...wcale mi gitary nie brakuje, a ponieważ jestem fanem hammondów, a tu gościnnie pogrywa organowy czarodziej "Apollo" Negri (Wicked Minds) - nie mam więcej pytań. Jestem oczarowany...
Okładka jest mroczna. Dominują trzy kolory: niebieski, czerwony i czarny. Trupia czaszka wśród kwiatów. Ma swoja moc.
A muzycznie? Może Quatermass, może Uriah Heep. Wokalnie? Może Peter Gabriel, a może bardziej Fish.
Rock symfoniczny? Taką muzykę w latach 70-ch grało wiele włoskich grup, by wymienić Le Orme czy Il Rovescio Della Medaglia.
Muzycy Golema to prawdziwi profesjonaliści z upodobaniem do improwizacji, ale mający umiar. Dlatego płyta nie nudzi.
- Devil’s Gold - na początku ognisty hardrock z dominacją syntezatorów i hammonda, później przechodzący w rock symfoniczny, z trochę spacerockowym moogiem; wokal, organy...no i powrót do początkowego motywu
- Five Obsidian Suns - mroczne organy i synthies, do tego perkusja z basem podgrywajaca melodie; utwór się rozwija, jakiś smuteczek z melancholijnym mellotronem, solo na moogu, jak przed 50-ma laty - czy ja śnię?
- The Logan Stone - samotny wokal, w drugiej zwrotce dochodzi bas; hardrock o folkowym zabarwieniu (Irlandia lat 70-ch), charakterystyczne "przejście" - organy + syntezatory, melodie przepełnione smutkiem; wchodzi "Fishowski" wokal, aż zagrzmiało; powrót do powolnej melodii i znowu "Fish"; najkrótszy utwór na płycie, a tyle się dzieje
- The Man From The Emerald Mine - zaczyna 1-minutowe intro na fortepianie; dalej trochę zapożyczeń z Uriah Heep ("Cyganka") - fajnie jest; pora na cudowne solo na organach (gęsia skóra), później kosmiczne brzmienia na analogowym syntezatorze
- Marble Eyes - 80-sekundowe intro - taki śmieszny motyw jakby z pozytywki; Marco Vincini znowu zamienia się w Fisha, ale pozytywnie; solo na moogu, dzwony, trochę patosu, ale w skróconym 5-minutowym wymiarze
- Gravitational Objects Of Light, Energy And Mysticism - tytułowa mini suita na zakonńczenie; czasu mamy dosyć: monumentalna część pierwsza z wokalem; po 4 minutach instrumentalny, szybszy fragment z solówkami na klawiszach; w 6 minucie powrót do początkowego tematu; ostatnia część jest z solówka gitary? (nie to syntezator ją imituje)
Ponad 45 minut grania z innej epoki. Inspiracja? Ja stawiam na "Look At Yourself" Uriah Heep, no oczywiście bez partii gitar.
Ach ci Włosi. Muszę przejrzeć, jakie jeszcze perełki z tego roku kryją się na Spotify w gatunku Heavy-Psych...
Data wydania: 25 luty 2022 screening/ 4 marca 2022 LP/CD
Tracklista:
-------------
01. Devil's Gold - 7:58 https://youtu.be/AwscFMZOGtQ
02. Five Obsidian Sun - 8:52 https://youtu.be/m-hNT1XVS-k
03. The Logan Stone - 5:20 https://youtu.be/zJ29qKoEjBw
04. The Man From the Emerald Mine - 7:02 https://youtu.be/wi2lPI0cG3g
05. Marble Eyes - 5:31 https://youtu.be/0mSneFMQUDs
06. Gravitational Objects Of Light, Energy And Mysticism - 10:35 https://youtu.be/i3NjIHQ-4q0
Skład:
--------
Marco Zammati - Bass Guitar
Francesco Lupi - Drums
Emil Quattrini - Grand Piano, Electric Piano, Strings
Marco Vincini - Lead Vocals
Gościnnie:
--------------
Paolo "Apollo" Negri - Organ, Synthesizer, Artwork, Layout
Eugenio Vatta - Mastereing
Nicole Podritto, Silvia Damiani - Photography
Do obejrzenia polecam dwa wideoclipy:
- Devil's Gold https://youtu.be/AwscFMZOGtQ
- The Logan Stone https://youtu.be/zJ29qKoEjBw
Włoska firma wydawnicza Black Widow Records z siedzibą w Genui działa od 1990 roku. Jak się łatwo domyśleć jej nazwa pochodzi od brytyjskiego zespołu Black Widow grającego rocka progresywnego.
Przewodni styl BWR to Heavy Psych/Prog. Przejrzałem jej katalog - 317 pozycji. Większość to włoskie zespoły, sporo nieznanych, do tego nagranych w latach 70-ch. Mają swój sklep firmowy, głównie z winylami. Aż korci wizyta...
No ale wróćmy do krążka zespołu G.O.L.E.M. Taka pisownia jest prawidłwa, bo okazuje się, że podobną nazwę posiada jeszcze kilka grup grających muzykę metalową.
Włoski kwartet gra od 3 lat, ale dopiero wiosną tego roku doczekał się debiutanckiej płyty. Skład grupy: bas, klawisze, perkusja i wokal. Nie ma gitary? Wracam do historii rocka: Rare Bird.
Przesłuchałem parę razy i...wcale mi gitary nie brakuje, a ponieważ jestem fanem hammondów, a tu gościnnie pogrywa organowy czarodziej "Apollo" Negri (Wicked Minds) - nie mam więcej pytań. Jestem oczarowany...
Okładka jest mroczna. Dominują trzy kolory: niebieski, czerwony i czarny. Trupia czaszka wśród kwiatów. Ma swoja moc.
A muzycznie? Może Quatermass, może Uriah Heep. Wokalnie? Może Peter Gabriel, a może bardziej Fish.
Rock symfoniczny? Taką muzykę w latach 70-ch grało wiele włoskich grup, by wymienić Le Orme czy Il Rovescio Della Medaglia.
Muzycy Golema to prawdziwi profesjonaliści z upodobaniem do improwizacji, ale mający umiar. Dlatego płyta nie nudzi.
- Devil’s Gold - na początku ognisty hardrock z dominacją syntezatorów i hammonda, później przechodzący w rock symfoniczny, z trochę spacerockowym moogiem; wokal, organy...no i powrót do początkowego motywu
- Five Obsidian Suns - mroczne organy i synthies, do tego perkusja z basem podgrywajaca melodie; utwór się rozwija, jakiś smuteczek z melancholijnym mellotronem, solo na moogu, jak przed 50-ma laty - czy ja śnię?
- The Logan Stone - samotny wokal, w drugiej zwrotce dochodzi bas; hardrock o folkowym zabarwieniu (Irlandia lat 70-ch), charakterystyczne "przejście" - organy + syntezatory, melodie przepełnione smutkiem; wchodzi "Fishowski" wokal, aż zagrzmiało; powrót do powolnej melodii i znowu "Fish"; najkrótszy utwór na płycie, a tyle się dzieje
- The Man From The Emerald Mine - zaczyna 1-minutowe intro na fortepianie; dalej trochę zapożyczeń z Uriah Heep ("Cyganka") - fajnie jest; pora na cudowne solo na organach (gęsia skóra), później kosmiczne brzmienia na analogowym syntezatorze
- Marble Eyes - 80-sekundowe intro - taki śmieszny motyw jakby z pozytywki; Marco Vincini znowu zamienia się w Fisha, ale pozytywnie; solo na moogu, dzwony, trochę patosu, ale w skróconym 5-minutowym wymiarze
- Gravitational Objects Of Light, Energy And Mysticism - tytułowa mini suita na zakonńczenie; czasu mamy dosyć: monumentalna część pierwsza z wokalem; po 4 minutach instrumentalny, szybszy fragment z solówkami na klawiszach; w 6 minucie powrót do początkowego tematu; ostatnia część jest z solówka gitary? (nie to syntezator ją imituje)
Ponad 45 minut grania z innej epoki. Inspiracja? Ja stawiam na "Look At Yourself" Uriah Heep, no oczywiście bez partii gitar.
Ach ci Włosi. Muszę przejrzeć, jakie jeszcze perełki z tego roku kryją się na Spotify w gatunku Heavy-Psych...
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Dry Cleaning - Stumpwork
W plebiscycie 2021 debiut Dry Cleaning ( zgoda, nie brawurowy, ale przecież bardzo nośny), przepadł (57), a tu mamy kolejne wydawnictwo, wg. mnie lepsze, jednak. Tam sieć zarzuconą na słuchacza, rozpięto pomiędzy głos Florence Shaw , stroniący nieco od śpiewania sensu stricte na rzecz melodeklamacji a sprawną sekcję rytmiczną ze znacząco nad obecnym basem. Kiedy pisałem o tamtym wydawnictwie wskazywałem na Marianne Faithfull, mogącą być, pewnym odniesieniem stylistycznym.
Teraz jest pozornie podobnie, z zastrzeżeniem, że porzucono ową wymienioną wyżej "nośność"(lekko wycofana ta sekcja), zastępując partiami gitary z innego porządku. To nie będąc jakimś szczególnie nowatorskim konceptem (Protomartyr, choćby, tyle że tam głos męski), zadziałało odświeżająco i trudno zarzucić zespołowi powtarzalność. Nadto, podparto się dętymi (klarnet, saksofon) czy też nieobecnym przy debiucie akustykiem.
No, jest jeszcze ta ryzykowna okładka, spełniająca wszak zadanie. Nie potraktujcie Stumpwork, z właściwą sobie nonszalancją .
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
- Clive Codringher
- epka analogowa
- Posty: 830
- Rejestracja: 20.04.2010, 11:17
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Koniec roku się zbliża, mogę więc pokusić się o skromne podsumowanie płyt z tego roku. Skromne, bo niewiele z nich zainteresowało mnie na tyle, żebym przesłuchał je całe. A więc tak:
Earthless - Night Parade Of One Hundred Demons - powrót do grania długaśnych, instrumentalnych utworów. Niezłe, aczkolwiek na dłuższą metę nudne
Gong - Pulsing Signals - bardzo zacna koncertówka zespołu, który teoretycznie nie powinien istnieć (wszak jego jedyny stały członek już dawno nie żyje). Słucha się tego naprawdę dobrze, świetne partie gitary, dobry dobó nagrań (choć dominuje ostatnia płyta studyjna)
Gel-Sol - Canadian Mist - śledzony przeze mnie ciekawy wykonawca muzyki elektronicznej z USA. Płyta hołd dla Tangerine Dream, Klausa Schulze itp. Niestety - raczej nudy
Prince and the Revolution - Live! - koncert z trasy promującej Purple Rain. W sumie nic szczególnego
Porcupine Tree - Closure / Continuation - rozczarowujący powrót legendy. Utwory nijakie, nudne i nieciekawe
Ed Wynne and Gre Vanderloo - Tumbling Through the Floativerse - drugi solowy album lidera Ozric Tentacles, brzmiący oczywiście jak Ozric Tentacles. Raczej dla fanów.
Orbital - 30 Something - absolutnie zbędna składanka zawierająca odświeżone hity z dawnych latach (po co?) i współczesne remiksy
Motorpsycho - Ancient Astronauts - Motorpsycho od lat grają to samo, tym razem wyszło im całkiem nieźle, więc mogę polecić
The Young Gods - Play Terry Riley in C - tu nie będę obiektywny, bo uwielbiam The Young Gods. Znakomita interpretacja klasycznej pozycji muzyki z gatunku awangardy. Niektóre momenty wywołują ciarki!
The Mars Volta - The Mars Volta - ach, jaka piękna katastrofa! Jako wieloletni fan The Mars Volta oczekiwałem tej płyty z niecierpliwością, ale okazała się ona być bardzo słaba. Dwa pierwsze utwory jeszcze ujdą, ale reszta jest tak słaba, niemrawa i pozbawiona życia, że aż szkoda zawracać sobie głowy tym albumem
The Comet is Coming - Hyper-Dimensional Expansion Beam - niezłe, na pewno zasługuje na więcej przesłuchań
Leftfield - This is What We Do - zaskakująco dobre, to już 4. album legendy elektroniki na przestrzeni ostatnich 32 lat
I na razie tyle. Na pewno jeszcze coś mi wpadnie w ucho, ale czy będzie to warte wzmianki?
Earthless - Night Parade Of One Hundred Demons - powrót do grania długaśnych, instrumentalnych utworów. Niezłe, aczkolwiek na dłuższą metę nudne
Gong - Pulsing Signals - bardzo zacna koncertówka zespołu, który teoretycznie nie powinien istnieć (wszak jego jedyny stały członek już dawno nie żyje). Słucha się tego naprawdę dobrze, świetne partie gitary, dobry dobó nagrań (choć dominuje ostatnia płyta studyjna)
Gel-Sol - Canadian Mist - śledzony przeze mnie ciekawy wykonawca muzyki elektronicznej z USA. Płyta hołd dla Tangerine Dream, Klausa Schulze itp. Niestety - raczej nudy
Prince and the Revolution - Live! - koncert z trasy promującej Purple Rain. W sumie nic szczególnego
Porcupine Tree - Closure / Continuation - rozczarowujący powrót legendy. Utwory nijakie, nudne i nieciekawe
Ed Wynne and Gre Vanderloo - Tumbling Through the Floativerse - drugi solowy album lidera Ozric Tentacles, brzmiący oczywiście jak Ozric Tentacles. Raczej dla fanów.
Orbital - 30 Something - absolutnie zbędna składanka zawierająca odświeżone hity z dawnych latach (po co?) i współczesne remiksy
Motorpsycho - Ancient Astronauts - Motorpsycho od lat grają to samo, tym razem wyszło im całkiem nieźle, więc mogę polecić
The Young Gods - Play Terry Riley in C - tu nie będę obiektywny, bo uwielbiam The Young Gods. Znakomita interpretacja klasycznej pozycji muzyki z gatunku awangardy. Niektóre momenty wywołują ciarki!
The Mars Volta - The Mars Volta - ach, jaka piękna katastrofa! Jako wieloletni fan The Mars Volta oczekiwałem tej płyty z niecierpliwością, ale okazała się ona być bardzo słaba. Dwa pierwsze utwory jeszcze ujdą, ale reszta jest tak słaba, niemrawa i pozbawiona życia, że aż szkoda zawracać sobie głowy tym albumem
The Comet is Coming - Hyper-Dimensional Expansion Beam - niezłe, na pewno zasługuje na więcej przesłuchań
Leftfield - This is What We Do - zaskakująco dobre, to już 4. album legendy elektroniki na przestrzeni ostatnich 32 lat
I na razie tyle. Na pewno jeszcze coś mi wpadnie w ucho, ale czy będzie to warte wzmianki?
Co posiada Codringher: http://codringher.blogspot.com
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Moje uznanie dla płyty na fali wnoszącej, co wcale nie takie oczywiste wobec rezerwy na użyte dźwięki.Clive Codringher pisze: ↑27.12.2022, 12:19 Koniec roku się zbliża, mogę więc pokusić się o skromne podsumowanie płyt z tego roku. Skromne, bo niewiele z nich zainteresowało mnie na tyle, żebym przesłuchał je całe. A więc tak:
...
The Young Gods - Play Terry Riley in C - tu nie będę obiektywny, bo uwielbiam The Young Gods. Znakomita interpretacja klasycznej pozycji muzyki z gatunku awangardy. Niektóre momenty wywołują ciarki!
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Odnotuję, że w 2022 wyszła kolejna solowa płyta Tomasza Budzyńskiego - Pod wulkanem. Nie pisałem o niej nawet nie dlatego, że być może nie bardzo jest o czym, ale przede wszystkim dlatego, że słabiutko ją znam, a mam w domu od... Wigilii
Ale chyba dlatego słabiutko znam, że wydaje mi się nie wnosić nic do twórczości pana B. Muzycznie okopuje się na bezpiecznych pozycjach z Tańca szkieletów i Luny, z tym że bez wieloznaczności i bogactwa tej drugiej. Niewątpliwie cechą tego materiału jest powtarzalność i - zależnie od tego, jak nam siądzie na duszy: transowość / jechanie na jedno kopyto. Tekstowo nie wiem, na razie nie wniknąłem, ale słyszę dużo fraz, które już słyszałem i bardzo mnie to nie pociąga.
Co zachęca mnie do eksplorowania płyty, to opinie różnych fanów, którym się na początku nie bardzo podobało, a w pewnym momencie trafiło w określony nastrój i wydaje się, że znaleźli do niej klucz. Bo to z pewnością płyta bardzo nastrojowa, nocna.
Ale chyba dlatego słabiutko znam, że wydaje mi się nie wnosić nic do twórczości pana B. Muzycznie okopuje się na bezpiecznych pozycjach z Tańca szkieletów i Luny, z tym że bez wieloznaczności i bogactwa tej drugiej. Niewątpliwie cechą tego materiału jest powtarzalność i - zależnie od tego, jak nam siądzie na duszy: transowość / jechanie na jedno kopyto. Tekstowo nie wiem, na razie nie wniknąłem, ale słyszę dużo fraz, które już słyszałem i bardzo mnie to nie pociąga.
Co zachęca mnie do eksplorowania płyty, to opinie różnych fanów, którym się na początku nie bardzo podobało, a w pewnym momencie trafiło w określony nastrój i wydaje się, że znaleźli do niej klucz. Bo to z pewnością płyta bardzo nastrojowa, nocna.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Max Richter - The New Four Seasons - Vivaldi Recomposed
Tytuł mówi o zawartości praktycznie wszystko.
Nie mówi wprawdzie o tym, czy komuś się ta zawartość spodoba lub nie, ale jakoś podskórnie czuję, że zadziała tu instynkt antycypacyjny i ci, którym ta muzyka, forma czy (zbyt?) popularna ostatnio seria wydawnictw „recomposed” może się nie spodobać, zwyczajnie po nią nie sięgną.
Ja usłyszałem kiedyś fragment w Dwójce i od razu wiedziałem, że chcę usłyszeć całość. Pierwsze dwa odsłuchy bardzo satysfakcjonujące, płyta świetnie się sprawdziła w samochodzie. Czy pozytywne wrażenie zostanie zachowane na dłużej niż kilka tygodni? Czas pokaże.
https://youtu.be/0XNsi_hIJNw
Tytuł mówi o zawartości praktycznie wszystko.
Nie mówi wprawdzie o tym, czy komuś się ta zawartość spodoba lub nie, ale jakoś podskórnie czuję, że zadziała tu instynkt antycypacyjny i ci, którym ta muzyka, forma czy (zbyt?) popularna ostatnio seria wydawnictw „recomposed” może się nie spodobać, zwyczajnie po nią nie sięgną.
Ja usłyszałem kiedyś fragment w Dwójce i od razu wiedziałem, że chcę usłyszeć całość. Pierwsze dwa odsłuchy bardzo satysfakcjonujące, płyta świetnie się sprawdziła w samochodzie. Czy pozytywne wrażenie zostanie zachowane na dłużej niż kilka tygodni? Czas pokaże.
https://youtu.be/0XNsi_hIJNw
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5748
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Zaskoczyła mnie ta pozycja, albowiem byłem przekonany, że Czterech pór roku w wersji Richtera już słuchałem i to prawie dekadę temu. Sprawdziłem i faktycznie, było takie wydawnictwo. Rozumiem jednak, że to zupełnie inne recomposed niż album z 2012
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Wersja z 2012 nie była new i trwała 20 minut dłużej (choć nie w każdej wersji) i odgrywał ją inny aparat wykonawczy.
https://youtu.be/vvJoex-Kiec
https://youtu.be/vvJoex-Kiec
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Kutiman - Open
Po pierwszych 2-3 odsłuchach myślałem, że będzie to mój Sven Wunder roku 2022, ale chyba jeszcze wstrzymam konie. Bardzo, bardzo przyjemna płyta, barwy klawiszy, które uwielbiam (Air!), dużo ładnych melodii, afrykańsko-azjatycki duch w funkująco-psychodelizującym sosie, wszystko mi tu pasuje. Artysta na forum polecany wcześniej przez niezawodnego I&I
Canoe: https://youtu.be/BOk01rpfksg
Po pierwszych 2-3 odsłuchach myślałem, że będzie to mój Sven Wunder roku 2022, ale chyba jeszcze wstrzymam konie. Bardzo, bardzo przyjemna płyta, barwy klawiszy, które uwielbiam (Air!), dużo ładnych melodii, afrykańsko-azjatycki duch w funkująco-psychodelizującym sosie, wszystko mi tu pasuje. Artysta na forum polecany wcześniej przez niezawodnego I&I
Canoe: https://youtu.be/BOk01rpfksg
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Re: Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On
Dla wszystkich lubiących hałas, Australię i przezroczyste płyty winylowe
Springtime - Night Raver EP
https://spring-time.bandcamp.com/album/night-raver-ep
Niby tylko trzy utwory, żywa energia post-pandemicznego projektu, w którym mamy gwiazdorski skład: Gareth Liddiard (Tropical Fuck Storm, The Drones), Jim White (Dirty Three, Xylouris White) i Chris Abrahams (The Necks).
Tu w wersjach jeszcze mniej wiosennych niż na poprzedniej (świetnej) pełnej płycie a znacznie bardziej apokaliptycznie, zgryźliwie i mocno.
Bardzo mnie cieszy ten projekt!
Springtime - Night Raver EP
https://spring-time.bandcamp.com/album/night-raver-ep
Niby tylko trzy utwory, żywa energia post-pandemicznego projektu, w którym mamy gwiazdorski skład: Gareth Liddiard (Tropical Fuck Storm, The Drones), Jim White (Dirty Three, Xylouris White) i Chris Abrahams (The Necks).
Tu w wersjach jeszcze mniej wiosennych niż na poprzedniej (świetnej) pełnej płycie a znacznie bardziej apokaliptycznie, zgryźliwie i mocno.
Bardzo mnie cieszy ten projekt!