Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On

Forum podstawowe.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

Płyty roku 2022 z zarazą czy bez - The Show Must Go On

Post autor: Retromaniak »

Czekałem cały styczeń, wierząc, że ktoś z was otworzy ten temat.
Nie było chętnych, no to ja otwieram, bo to już najwyższy czas...

Mamy już luty, ukazało się sporo płyt.
Te, które moim zdaniem, zasługują na wyróżnienie, postaram się krótko opisać.
Oczywiście czekam na Wasze propozycje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek długo oczekiwana premiera z dzisiejszą datą.

Black Country, New Road - Ants From Up There (2022)
Obrazek

10 / 58:51


Tracklista:

01. Intro - 00:54
02. Chaos Space Marine - 03:36
03. Concorde - 06:03
04. Bread Song - 06:21
05. Good Will Hunting - 04:57
06. Haldern - 05:05
07. Mark’s Theme - 02:47
08. The Place Where He Inserted the Blade - 07:13
09. Snow Globes - 09:13
10. Basketball Shoes - 12:37

Skład:

Charlie Wayne - dr, bvoc
Georgia Ellery - vio, mand, cello, bvoc
Issac Wood - voc, g
Lewis Evans - sax, fl, bvoc
Luke Mark - g, bvoc
May Kershaw - kb, marimba, glockenspiel, bvoc
Tyler Hyde - bg, bvoc

Gościnnie:
Tony Fagg - banjo (2)
Mark Paton - voc (7)
Basil Tierney – add. dr (10)

„Muzyka latającej ryby“ – tak nazwałem szufladę z Black Country, New Road.
Dobrze wiem, ze oni nie dadzą się zaszufladkować, że są tak orginalni, że są nie do podrobienia.
Pierwszą ich płytę, tak nagradzaną (Mercury Music Prize), dobrze się sprzedajacą (4 miejsce w UK) – owszem przesłuchałem, ale jakoś nie do końca mnie przekonała.
„Ants From Up There” słucham dziś już trzeci raz i ciągle zwracam uwagę na coś innego. Materiał nie jest łatwy, ale uzależnił mnie.

Elementy tej szalonej muzyki przecież kiedyś już gdzieś słyszałem...
Ale kto tak mógł grać? Caravan? Roxy Music? David Bowie? Cockney Rebel? Waterboys?

Oczywiście „Ants From Up There” miejscami to totalny odjazd, to nie moja „półka”, ale jednak – fascynująca.
Post Rock, Klezmer Music, Jazz, Indie-Folk, Pop, Alternative Rock, Spoken – Word Music, Experimental, klasyczny minimalism – uffff… zabójcza mieszanka.
Skrzypce + saksofon + wokal – to dla mnie wizytówka tej płyty.
Luty się dopiero zaczął, ale już można postawić tezę, że będzie to płyta miesiąca...

Opisy wrażeń przy przesłuchaniu poszczególnych utworów zostawiam komuś bardziej kompententnemu w tej dziedzinie...

Gdyby był plebiscyt na album 2022 roku, oczywiście napisałbym: proszę obowiązkowo dopisać do listy!!!
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
SafeMan
maxi-singel kompaktowy
Posty: 760
Rejestracja: 29.10.2019, 14:25
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: SafeMan »

Słuchając tego mam podobne odczucia jak przy debiucie - słyszę, że jest to coś wielkiego, coś dobrego, coś oryginalnego, coś wybijającego się poziomem... ale nie budzi to we mnie sympatii. Na pewno przede mną jeszcze kilka odsłuchów.
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

Ciekawe jak sobie zespół poradzi po odejściu Isaaca. Zasygnalizowali, że będą kontynuować działalność.
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8802
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Post autor: Maciek »

Ta płyta BCNR kompletnie do mnie nie trafia. Mijamy się jak dwie części tunelu kopanego w Polsce.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
Oleeks
singel analogowy
Posty: 353
Rejestracja: 05.04.2015, 18:24
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Oleeks »

Po pierwszym odsłuchu jest nieźle, ale bardziej siadł mi debiut.
Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

Post autor: Retromaniak »

Korn – Requiem (2022)
Obrazek

Data wydania: 4 lutego

9 / 32:39

Tracklista:

01. Forgotten 3:17
02. Let the Dark Do the Rest 3:39
03. Start the Healing 3:28
04. Lost in the Grandeur 3:50
05. Disconnect 3:26
06. Hopeless and Beaten 3:59
07. Penance to Sorrow 3:20
08. My Confession 3:34
09. Worst Is on Its Way 4:03

Skład:

Jonathan Davis – lead vocals
James "Munky" Shaffer – guitars
Brian "Head" Welch – guitars
Reginald "Fieldy" Arvizu – bass
Ray Luzier – drums

Nie jestem zbyt wielkim fanem Nu Metalu, ale Korn miałem zawsze na celowniku.
Mieli 3-letnią przerwę (m.i. pandemia) i oczywiście z samej ciekawości musiałem przesłuchac dzisiaj ich najnowszy album „Requiem”.
Jak wiadomo, jestem zwolennikiem melodyjnego grania, bo lubię sobie zanucić coś razem z zespołem. No i...proszę bardzo - natrafiłem na - chyba najbardziej melodyjny album w historii Korn.
Fani zespołu być może są zawiedzeni, ale ja „Requiem” okraszam dobrym słowem.
Kto się interesuje Kornem, na pewno słyszał już wcześniej opublikowane 3 single:
„Start the Healing “(11.11.21), „Forgotten “(13.01.22) i „Lost in the Grandeur “(02.02.22).
Wiadomo było czego można będzie się spodziewać po dużej płycie.
Korn „nie odkrywa Ameryki”, ale przez to, że album jest krótki (33 minuty) nie nuży.
Po raz pierwszy w historii zespołu, sesja nagraniowa nie odbywała się w pośpiechu. Utwory są dopracowane - był czas na poprawki, powtórne „wykony”. Była możliwość poeksperymentować z brzmieniem. Najważniejsze elementy jednak pozostały: typowe riffy, monstrualny bas i wokal Jonathana Davisa.

Moje najlepsze utwory to: “Start The Healing”, “Disconnect”, “Penance To Sorrow” i “My Confession”. No może za udziwnienia dorzucę jeszcze “Hopeless and Beaten” i “ Worst Is on Its Way”
Świetną robotę wykonał wokalista Jonathan Davis (co za skala artykulacji) dopasowując się do dramaturgii utworów.
Mimo, że są melodyjne, to przynoszą tak wiele emocji (ach ta dynamika).
Bardzo dobra produkcja Chrisa Colliera no i ciekawa okładka.

„Requiem” może śmiało powalczyć o tytuł płyty miesiaąca lutego. Myślę, że w naszym poważnym gronie są i tacy co słuchają „takiej muzyki”...
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

RICK MILLER - Old Souls

Post autor: Retromaniak »

RICK MILLER - Old Souls

Obrazek


Data wydania: 7 stycznia 2022 / na Spotify 11 lutego

10 / 52:05

Tracklista:

01. Time's Way (8:36) https://youtu.be/pcPlAhuKgoU
02. Guinevere (3:07) https://youtu.be/kUPLGGozuG0
03. Haunt Me (4:41) https://youtu.be/-dsl7uBR9QA
04. Virgin Rebirth (3:50) https://youtu.be/iOsNXFAsJ3k
05. The Red Sky (4:29) https://youtu.be/yEefjTkP7Jg
06. Ixtlan Awaits (5:57) https://youtu.be/UYgdh9Aoz-g
07. A Stitch in Time (4:00) https://youtu.be/8wxGQeEo3Aw
08. Lost Karma (2:53) https://youtu.be/gMhNL6Y6WMQ
09. Don Quixote (12:21) https://youtu.be/1lg6JyrjVr8
10. Time's Way (reprise) (2:06) https://youtu.be/ViTSTrYiv0o

Skład:

Rick Miller – g, kb, voc
Sarah Young - flute
Jaye Marsh - flute
Mateusz Swoboda - cello
Barry Haggarty - guitar
Kane Miller - guitar, violin
Will - drums & percussion

W zeszłym tygodniu przedstawiłem nowości dość kontrowersyjne, dlatego dzisiaj coś łatwiejszego w odbiorze.
Co prawda płyta „Old Souls” Ricka Millera ma już ponad miesiąc, ale na Spotify ukazała się dopiero w ubiegły piątek, a ja jak wiecie, słucham najczęściej tylko tego portalu...

Kanadyjski multiinstrumentalista Rick Miller nie jest muzykiem znanym, chociaż swoją karierę zaczął już w 1983 roku. Jego pierwszy solowy album „Starsong” (1984) prezentował modną wówczas muzykę w stylu New-Age. Jak na debiut sprzedał się całkiem dobrze (30.000 egz.).
Pracując przez wiele lat jako muzyk studyjny w Sound Design Studios in Toronto nabierał rutyny, i powoli zmienił swój styl grania. Jego inspiracją stał się atmosferyczny rock progresywny spod znaku
Pink Floyd, The Moody Blues i Steve Hacketta.
Od 2003 roku do dziś nagrał w tym stylu 13 albumów.

„Old Souls” ma numer 14.
Miller tak opisuje swoje najnowsze dzieło:
„Mój najnowszy album, zaliczyłbym do rocka progresywnego. Moim zdaniem, jest to styl muzyczny, który stał się znany dzięki twórczości takich zespołów jak Genesis, The Moody Blues i Pink Floyd.
Muzyka jest nieagresywna, miejscami ciemna, melodyjna, a jednocześnie trochę udziwniona – tak jak ja to lubię.
Jeżeli lubicie Prog Rock bardziej w kierunku Heavy Metal i Jazz-Fusion, to na „Old Souls”nie znajdziecie nic dla siebie.
Mam nadzieję, że mimo wszystko ta płyta wam odpowiada – dziękuję za jej wysłuchanie.”

Jesli ktoś do tej pory kupował płyty Millera to „Old Souls” też kupi. Genralnie - albo się go lubi, albo nie.
Melodic Prog w jego wykonaniu na tej płycie jest co prawda bardziej kompleksowy, ale nie na tyle, by odstraszyć jego fanów. Umiejętne dozowanie interesujących i perfekcyjnie brzmiących dźwięków, na prawdę wywołuje emocje. A wprowadzenie różnorodnych instrumentów perkusyjnych, smutnej wiolonczeli czy zadumanych fletów dodaje muzyce Millera aury tajemniczości.
„Old Souls” to wymażony album do wieczornego relaksu: wygodny fotel, kielich wybornego wina, czy szklanka orginalnej szkockiej Whisky.

- „Time's Way“ – od pierwszych taktów bajkowa atmosfera, ponad 8-minutowy utwór snuje się leniwie, od 2-ej minuty poznajemy spokojny wokal Millera, jest oczywiście wszechobecna gitara – oj blisko Davida Gilmoura – z kapitalnym finałowym solem
- „Guinevere” – wiolonczela, śpiew ptaków, tętent koni, akustyczna gitara i ten wokal – i jak tu się nie napić?
- „Haunt Me” – motyw gitary, „stopa” perkusisty i znów ten uspokajający wokal, gramy powoli ale z wyraźnym rytmem
- „Virgin Rebirth” – znowu wiolonczela i ten smuteczek, tym razem w całosci instrumentalnie, za to w dużo szybszym tempie, fajna gitara, może trochę denerwujące klawisze (kwestia gustu), na końcu szum morza i... utwór łączy się z następnym
- „The Red Sky” – do wiolonczeli dołącza czarujący flet, powiało Moody Bluesem; i znowu ten smutny, łamiący się głos Millera, i perkusja na końcu intonująca rytm serca
- „Ixtlan Awaits” – spokojnie zaczynająca się ballada, nagle, ok. 3 minuty zamienia się w ilustrację do filmu katastroficznego – w naszej wyobraźni pojawia się umierające słońce z jego ostatnimi promieniami – no ale nie trwa to długo - powraca początkowa melodia i powraca błogi spokój
- „A Stitch in Time” – orientalnie brzmiący flet, instrumenty perkusyjne, sitar, smyczki jakby z pałacu tureckiego wezyra – po prostu hipnotyzujące
- „Lost Karma” – kolejny instrumental z magicznym fletem w roli głównej, prawie symfoniczne brzmienie, tym razem bez perkusji
- „Don Quixote” – najważniejszy, a zarazem najdłuższy utwór na płycie, „hackettowska” gitara, orientalne bębny; później hiszpańska gitara akustyczna (ok. 5 minuty) zaprasza do kina, a konkretnie na film o dziejach Don Kichota, prawie widzimy jak walczy z wiatrakami, do tego głos narratora (jak w „In Held Twas In I” Procol Harum), i to długie solo Millera na gitarze – fascynujące –najlepszy utwór na płycie
- „Time's Way (reprise)” – instrumentalny powrót do motywu z początku albumu, to tylko 2 minuty, ale chwyta za serce


Patrzę na zegarek: to były 52 minuty? Skąd! To niemożliwe. A przecież, tym razem nic nie piłem, bo pisałem tą recenzję.
I co - zachęciłem was do przesłuchania „Old Souls”?
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
Clive Codringher
epka analogowa
Posty: 830
Rejestracja: 20.04.2010, 11:17
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Clive Codringher »

Nowa płyta Earthless - Night Parade Of One Hundred Demons to powrót do korzeni. Znowu mamy długie, instrumentalne granie, tym razem tylko 2 utwory (w tym jeden, 41-minutowy, podzielony na dwie części), ale i tak ponad godzina muzyki. Dla fanów From the Ages - jazda obowiązkowa!
Co posiada Codringher: http://codringher.blogspot.com
Awatar użytkownika
Retromaniak
remaster
Posty: 2447
Rejestracja: 13.03.2021, 15:39
Lokalizacja: Niemcy / Bydgoszcz

Post autor: Retromaniak »

Bobby Weir & Wolf Bros – Bobby Weir And Wolf Bros: Live In Colorado

Obrazek

Dta wydania: 18 lutego

8 / 80:00

Tracklista:

01. New Speedway Boogie - Live - 10:27 https://youtu.be/LwmwFOUo_Rs
02. Hard Rain's A-Gonna Fall - Live - 09:49 https://youtu.be/12T4oomS9aQ
03. Big River - Live - 06:52 https://youtu.be/WPd5781gL6w
04. West L.A. Fadeaway - Live - 12:51 https://youtu.be/VyAJKmD9onI
05. My Brother Esau - Live - 05:41 https://youtu.be/wtwIWAx_7sE
06. Only a River - Live - 06:46 https://youtu.be/-W_C9EF3krA
07. Looks Like Rain - Live - 09:53 https://youtu.be/QXo_f7j9GqM
08. Lost Sailor/Saint of Circumstance - Live - 18:35 https://youtu.be/fFRjSCaHHAc

Skład:

Bob Weir – g, voc
Don Was – bg
Jeff Chimenti - kb
Jay Lane – dr
Greg Leisz - pedal-steel g

The Wolf Pack:
Alex Kelly - cello
Brian Switzer - trumpet
Adam Theis - trombone
Mads Tolling - violin
Sheldon Brown - woodwinds


„Nie ma nic lepszego, jak koncert Grateful Dead” – to powiedzą ci wszyscy, którzy mogli obejrzeć osobiście Dead na żywo. Ja niestety do nich nie należę. Nie jestem też fanem grupy. Owszem – mam w moich zbiorach zestaw ich utworów, ale żadnej płyty w całości...

Jak zwykle w piątek przesłuchiwałem nowości na Spotify i tak wpadła mi w ucho (i do teraz nie chce sie odczepić) koncertowa płyta jednego z założycieli Grateful Dead – Boba Weira i jego nowego zespołu Wolf Bros. 80 minut grania i... ani chwili nudy. Panowie bez pośpiechu, improwizując na pełnym luzie prezentują 8 utworów, z których tylko dwa nie pochodzą z repertuaru Grateful Dead.
Nagrań dokonano podczas pierwszego od początku pandemii koncertu Boba Weira & Wolf Bros w czerwcu 2021 roku, a konkretnie: 8 i 9 czerwca w Red Rocks Amphitheatre w Morrison niedaleko Denver oraz 11 i 12 czerwca w Gerald R. Ford Amphitheatre w Vail.
Na scenie obok Weira i pozostałych dwóch muzyków Wolf Bros - Dona Wasa i Jaya Lane’a, wystąpili jeszcze: Jeff Chimenti (partner Weira z grupy Dead & Company), Greg Leisz i po raz pierwszy grupa The Wolfpack (sekcja dęciaków i smyczków).
Dla przypomnienia: dziś 74-letni Bob Weir, jako 16-latek wstąpił do grupy Grateful Dead. Występował z nią do 1995 roku, do śmierci Jerry Garcii. W 2015 roku utworzył zespół Dead & Company, a w 2018 Wolf Bros.

„Live In Colorado” to debiut Wolf Bros. Weir powiedział: tak naprawdę to koncerty sprawiają nam przyjemność, a na nagranie studyjnego materiału nigdy nie mieliśmy czasu i ochoty”.
Tak więc nareszcie, po 4 latach latach istnienia zespołu otrzymalismy ich płytę, która sprawia tak wiele radości.
Na basie - doskonale nam znany producent i szef Blue Note Records - Don Was. On od jakiegoś czasu nagrywał występy grupy i to on zadecydował o wydaniu czerwcowych koncertów na płycie.
W repertuarze znalazły się kapitalnie zagrane covery: Boba Dylana (idola Weira) „A Hard Rain’s A-Gonna Fall“ i „Big River“ Johnny Casha (zupełnie jak bym słyszał Marka Knopflera).
No i oczywiście doskonały wybór kawałków Deadów z 18-minutowym Medley „Lost Sailor/Saint of Circumstance” na końcu.

Nigdy bym nie przypuszczał, że z kilkunastu doskonałych płyt, które ukazały się wczoraj, wybiorę właśnie „Live In Colorado”...

...Co nie znaczy, że wkrótce nie wrzucę też opisów innych premier z 18go lutego...
Największe muzyczne archiwum na Spotify
Awatar użytkownika
Oleeks
singel analogowy
Posty: 353
Rejestracja: 05.04.2015, 18:24
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Oleeks »

No i tym samym Pan Retromaniak ma niepowtarzalną okazję złapać bakcyla jeśli chodzi o Grateful Dead :D Płyty słuchałem dzisiaj z rana, nie mam jeszcze wyrobionego zdania, oprócz tego, że podoba mi się bardzo. Na pewno napiszę jeszcze o tej płycie coś więcej :)
Awatar użytkownika
SafeMan
maxi-singel kompaktowy
Posty: 760
Rejestracja: 29.10.2019, 14:25
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: SafeMan »

SafeMan pisze:Słuchając tego mam podobne odczucia jak przy debiucie - słyszę, że jest to coś wielkiego, coś dobrego, coś oryginalnego, coś wybijającego się poziomem... ale nie budzi to we mnie sympatii. Na pewno przede mną jeszcze kilka odsłuchów.
To o Ants From Up There. Aktualnie czuję coraz więcej sympatii do tego albumu, co powoduje, że znacznie bardziej go doceniam. Potencjał miał od początku, teraz zaczynam ten album naprawdę odkrywać i poznawać.

W tym roku wyszedł też nowy album Alt-J - The Dream. Nie polecam, straszne nudy. Ten zespół powinien się rozpaść po debucie... (nie licząc In Cold Blood, bo to super kawałek)

https://www.youtube.com/watch?v=rP0uuI80wuY
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

SafeMan pisze:
SafeMan pisze:Słuchając tego mam podobne odczucia jak przy debiucie - słyszę, że jest to coś wielkiego, coś dobrego, coś oryginalnego, coś wybijającego się poziomem... ale nie budzi to we mnie sympatii. Na pewno przede mną jeszcze kilka odsłuchów.
To o Ants From Up There. Aktualnie czuję coraz więcej sympatii do tego albumu, co powoduje, że znacznie bardziej go doceniam. Potencjał miał od początku, teraz zaczynam ten album naprawdę odkrywać i poznawać.
To dobrze, bo mi się ten album podoba i nawet zamierzałem zwalczyć swoją inercję, jaka mnie ostatnio dopadła, żeby napisać rebuttal do Twojego posta. Ale widzę, że sam się do płyty powoli przekonujesz. Debiut był czymś co należało zauważyć i wyróżnić, ale sophomore album jest tak samo wartościowy, a przy tym dojrzalszy. Cieszę się, że powoli, ale trafia :)
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
MichalP
epka analogowa
Posty: 893
Rejestracja: 29.08.2016, 18:47
Lokalizacja: UK

Post autor: MichalP »

Bart pisze: rebutta
Bart pisze:sophomore
Co to znaczy?
...tany-tany, dyny-dyny...
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

MichalP pisze:
Bart pisze: rebutta
Bart pisze:sophomore
Co to znaczy?
https://www.google.com
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2206
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: alternativepop »

Ukazał się nowa płyta White Lies "As I Try Not To Fall Apart". Przesłuchałem raz i jest bez wielkich zaskoczeń. Kawałek przyjemnego neo-synth popu.

Wielkimi krokami zbliża się też premiera pierwszej od 18 lat nowej płyty Tears for Fears - The Tipping Point. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Jeszcze tylko parę dni do premiery.

Ukazała się też pierwsza od 20 lat pełnowymiarowa płyta Midnight Oil - Resist . Tzn. właściwie to 2 lata temu była "The Makarrata Project", ale trwała tylko pół godziny. Choć zespół uznaje ją za pełnoprawny dwunasty album, to dopiero "Resist" zawiera 12 utworów i godzinę muzyki. Dodać należy, że oba albumy zawierają utwory nagrane na jednej sesji.

Moim zdaniem straszne nudy. Polityka nie przysłużyła się panu ministrowi Garretowi.
ODPOWIEDZ