alternativepop pisze:A tak jakbyś miał polecić mi jakieś komiksy SF, które ukazały się w ciągu ostatnich 20 lat to co byś polecił?
Propozycje, które podrzucił
Maciek –
Incal i
Azymut – na pewno warto sprawdzić. Wprawdzie sam ich nie czytałem, ale to powszechnie cenione tytuły, a dzieło duetu Jodorowsky/Moebius to jedno z największych osiągnięć gatunku. Zresztą Moebius był świetnym rysownikiem, a jego wpływ – pośredni i bezpośredni – na kinematografię był niebagatelny.
Wielkim miłośnikiem i znawcą komiksowego SF nie jestem (o czym wspominałem nawet w dyskusji, którą podlinkował
Crazy), ale chętnie zaproponuję kilka tytułów. Zaznaczam jednak, że część z nich jest – mniej lub bardziej – odległa od najbardziej klasycznego ujęcia gatunku. Wierzę jednak, że znajdziesz coś dla siebie. Kolejność przypadkowa.
Andreas –
Rorka czytałeś,
Koziorożca pewnie też (a jeśli nie, to polecam), dlatego: dylogia
Cyrrus – Mil
Andreas to według mnie jeden z najwybitniejszych rysowników. Jego scenariusze są natomiast często przesadnie pogmatwane, za to niezmiennie frapujące. Rekomendowana pozycja to również historia typu
wtf? – warto się jednak z nią zapoznać, szczególnie z jej kapitalną częścią pierwszą. Pewnym mankamentem jest to, że to w gruncie rzeczy niedokończona trylogia, ale nie przeszkadza to szczególnie (Andreas miał brzydką przypadłość niekończenia zaczętych opowieści).
Jeff Lemire – Łasuch
Postapo będące już, tak na dobrą sprawę, współczesną klasyką. Komiks doczekał się nawet serialowej adaptacji. Czytałem tylko pierwszy tom wydania zbiorczego (zawierający 12 z 40 zeszytów), ale baaardzo mi się podobał.
Daniel Clowes – Patience
Clowes to jeden z moich ulubionych autorów. Bywa on określany mianem komiksowego Davida Lyncha, co jest krzywdzącym uproszczeniem (Clowes to Clowes!), ale nie jest to bezpodstawne porównanie.
Patience to, jak to przeważnie u Clowesa, obyczajówka z wplecioną kryminalną intrygą, ale tym razem ubrana w szaty SF. Chyba najbardziej przystępny komiks Amerykanina. I moim zdaniem jeden z najlepszych (proszę się w razie czego nie zrażać rysunkami).
Frank Miller, Geof Darrow – Hard Boiled
Fabuła tego komiksu nie jest przesadnie oryginalna i zaskakująca, ale jest to zgrabnie opowiedziane i – dzięki syndromowi inżyniera Mamonia – całkiem satysfakcjonujące. Nie ma jednak, co ukrywać: po ten tytuł sięga się ze względu na jego szatę graficzną. Darrow pracując nad
Hard Boiled był chyba niepoczytalny! Od nadmiaru detali można stracić wzrok. Nie ma chyba drugiego tak szczegółowo narysowanego komiksu.
Mateusz Skutnik – Rewolucje
Steampunk. Moja ulubiona polska seria. Pierwsze cztery części stanowią całość, kolejne tomy to już całkowicie odrębne, autonomiczne historie. Szczególnie polecam części 6. i 7. (
Na morzu i
We mgle).
Enki Bilal – trylogia
Coup de Sang:
Animal'z, Julia & Roem, Kolor powietrza
Klimatyczne historie, oryginalna szata graficzna. Bardzo solidne. A ponoć to jedne ze słabszych komiksów Serba (czytałem kilka innych tytułów tego autora, ale nie z gatunku SF).
Hendrik Dorgathen – Spacedog
Totalnie niepozorna, urocza historia o gadającym psie (opowiedziana bez... słów), która okazuje się być prawdziwą perłą.
Hermann – Jeremiah
Zdecydowanie najstarsza rzecz w tym gronie (pierwszy tom ukazał się w 1979 roku, aczkolwiek w Polsce dopiero w 2014). Może czytałeś, bo to klasyk, ale mam wrażenie, że na tle innych słynnych serii SF – typu
Yans,
Valerian czy
Wieczna wojna – trochę zapomniany. Dlatego o nim wspominam. Przygodówka w konwencji postapo, ze stylową, nienaganną kreską Hermanna. Czytałem tylko pierwszy tom, był całkiem niezły, ale nie pociągnąłem dalej tematu. Chętnie bym jednak do tego wrócił!
Póki co, tyle. Na pewno o czymś zapomniałem.
Planuję przesłuchać wszystkie płyty, jakie kiedykolwiek nagrano. Niemożliwe? Cóż, przynajmniej będę próbował.