LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: Crazy »

Hmm, no to zanim esforty dobiegnie końca z Francuzami, ja pozwolę sobie dokończyć moją archiwalną listę z 1994. Zostało mi top 30, które wtedy uznałem za moich 30 ulubionych utworów rockowych ever. Przypominam, że w ramach dość mętnych założeń wstępnych odrzuciłem bardzo długie formy, bo jak bym tego nie zrobił, pewnie na jakimś drugim miejscu by było Thick As a Brick, a już na pewno Atom Heart Mother (choć zawsze uważałem ten akurat utwór za przynależny do muzyki "poważnej", więc tu i od razu z Beethovenem musiałby się mierzyć ;-)).

Zaczyna się dość zaskakująco dla mnie samego, ale co zrobić z sentymentalizmem młodego humanisty ;-)

30. Sister Moon - Sting
29. Stairway To Heaven - Led Zeppelin
28. Love Of My Life - Queen
27. Who Knows - Band Of Gypsys
(no, ale z tego to jestem dumny!)
26. Breaking The Girl - Red Hot Chilli Peppers
25. Waiting For The Night - Depeche Mode
24. You Take My Breath Away - Queen
- ten młody humanista chyba i cierpienia młodego wertera musiał onczas przeżywać ;-)
23. Spoonful - ale nie mam napisane, czyj. Tymczasem zarówno wersja Cream, jak i rok późniejsza Ten Years After, podobały mi się zawsze ogromnie, a może nawet ta druga ogromniej...
22. My God - Jethro Tull
21. Opowieść zimowa - Armia

20. Dance Sister Dance - Santana
19. Repent Walpurgis - Procol Harum
18. Epitaph - King Crimson


Tu ma miejsce największe zaskoczenie dla mojej własnej pamięci, a słowo się należy, bo na tym forum artysta pewnie ani za bardzo nie wspominany, ani nie ceniony, no a ja sam... nie wiem, ile lat nie słyszałem tego utworu, który - fakt! - kiedyś z jakiegoś dziwnego powodu był wśród moich naj-naj-ukochańszych (młody werter nie był tak zupełnie niepowiązany):
17. Living On The Frontline - Eddy Grant - chodziło tu o całą długą formę, na płycie opisaną jako Living On The Frontline / Frontline Symphony; zasłuchiwałem się w tym nieprzyzwoicie, trans, odlot, hmm, gdzie te czasy uleciały...? :roll:

16. One - ?
15. Brothers In Arms - Dire Straits
14. Europa - Santana
13. Every Step Of The Way - Santana
12. House Of The Rising Sun - The Animals
11. Shine On You Crazy Diamond - Pink Floyd

10. The Prophet's Song - Queen
9. Telegraph Road - Dire Straits
8. Dazed And Confused - Led Zeppelin
7. Hey Joe - Jimi
6. Babe I'm Gonna Leave You - Led Zeppelin

5. Welcome To The Machines - Pink Floyd
4. Bohemian Rhapsody - Queen

3. Since I've Been Loving You - Led Zeppelin

2. The Trial - Pink Floyd

1. The End - The Doors


Dziękuję za uwagę :-)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
PumaGuma
singel analogowy
Posty: 360
Rejestracja: 30.10.2021, 22:10
Lokalizacja: Rzeszów

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: PumaGuma »

esforty pisze: 02.12.2022, 13:45
22- Judas Priest - Sin After Sin 1977
spojrzenie w wyniki plebiscytowe:
Crazy pisze: 13.02.2022, 23:58 Pełna klasyfikacja końcowa
...
57. Judas Priest - Sin After Sin 148 pkt (MichalP 29/MarekJ 7/Gacek 27/Białystok 22/Crowley 9/pratt 2/WOJTEKK 14/stranger 38)
pamiętam jakim, giełdowym, hitem sprzedażowym był koncertowy Unleashed In The East ( tam był cover Fleetwood Mac, The Green Manalishi , który jakoś tam zapamiętałem wobec zapomnianej reszty. Notabene Judas Priest, pozycjonowano wtedy, zdaje się, niesłusznie jako NWOBHM. O tej tu, nie mam zielonego pojęcia co napisać, choć przesłuchałem jeden raz. Francuzi napisali, że ta muzyka zostaje w głowie zafascynowanych odbiorców... zafascynowanych odbiorców (??)... hmmm;
Szkoda, że nie brałem udziału w plebiscycie na 1977, bo wtedy Sin After Sin pewnie byłoby nieco wyżej. Pewnie nie tak wyżej jak Stained Class w 1978, ale jednak wyżej, bo ten album też bardzo lubię. "Raw Deal" to chyba mój ulubiony utwór tego zespołu, chociaż "Dissident Aggressor", scoverowany 11 lat później przez Slayera, jest bardzo blisko do miana ulubionego utworu. Całościowo wolę inne albumy od Sin After Sin, ale na tej płycie jest parę naprawdę absolutnych szczytów w karierze JP. Poza tymi utworami, które wymieniłem, jeszcze oczywiście "Here Come the Tears" jest wspaniałą balladą i zaskakującą propozycją jest "Last Rose of Summer", którego bardziej spodziewalibyśmy się po Joni Mitchell niż Judas Priest :D Nie muszę dodawać jak fenomenalnie "Sinner" i "Diamonds and Rust" wypadają na Unleashed in the East, o którym można w sumie za wczasu przypomnieć, bo plebiscyt na płyty z 1979 jest w sumie bliżej niż dalej :D
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: esforty »

No to, druga "10", powiedziałbym <spektakularnie pospolita> z dwoma, może trzema wyjątkami...

20 - Van Halen - 2 , 1979

istniejący pogląd o lekkim regresie wobec debiutu, zda się być opisem rzetelnym. Do końca nie wiem, to nie moja piaskownica, chociaż śpiewający Lee Roth, dodaje całości broadwayowskiego glamour, co czyni płytę strawniejszą. Zaś Eddie Van Halen, powściągliwie wszak, udowadnia, że jako gitarzysta to z nosa, nikomu nie wykapał. Jeszcze jedno, całość wydawnictwa, wywód o <porządności> zespołu Europe( tak wiem, że to następna dekada), unieważnia wielokrotnie, a ja ową < hardrockową porządność>, kontestuję, fundamentalnie;

19 - Iggy Pop - Idiot 1977

to pierwszy z wyjątków. W naszym plebiscycie 15 miejsce, więc każdy komplement, będzie przekonywaniem przekonanych. Trochę jałowe to by było;

18 - Lynyrd Skynyrd - Second Helping 1974

nie wiem czy to na jakąkolwiek listę, nawet jeśli otwarciem jest Sweet Home Alabama, bo dalej to southern jest bez polotu, większego. Za to sam zespół we wkładce wygląda stylowo( kapelusze, krowięce łańcuchy), tyle że to mimikra, a tym epitetem będzie można potraktować ze trzy kolejne przypadki;

17 - ZZ Top - Degüello 1979

początek drogi w otchłań plastikowych brzmień, syntetycznej perkusji, czyli ku Eliminatorowi, płycie o profetycznym tytule, w pewnym sensie. Tu jeszcze kwalifikacje nieograniczone do dobrej prezencji, ale już zaniedbywanie wartości bazowej, owszem. Pytanie: dlaczego to w drugiej dziesiątce i w ogóle na liście, pozostanie bez odpowiedzi;

16 - Faces - A Nod's As Good As A Wink...To A Blind Horse 1971

zanim Rod Stewart, rzucił się w resztę swojej oszałamiającej kariery... rozwijał się w Faces wokalnie, komercyjnie i w specjalności, chyba przydatnej, dup-cyngiel... (przy okazji, niedawno niektórzy z nas, <opłakiwali> aktora Jana Nowickiego, kiedy ten pan w rzeczonej specjalności, znacząco poprzesuwał granice, a sarkazmem tonował znaczenie tych przesunięć, więc... ciszej nad tą trumną 8) ). Są dwa poglądy na temat dorobku Faces, jeden mówiący o wzlocie artystycznym z każdym kolejnym wydawnictwem a drugi wręcz odwrotnie...
Za każdym razem, jednak to jest nijakie, jak strój agenta ubezpieczeniowego. W sugestię, że źródłem estetycznej wrażliwości jest pub -rock, trudno uwierzyć... za takie granie, kuflem w czerep :wink: Ale przyznać wypada, iż składowe zupełnie dobre referencje mają: Rzeczony Stewart, Ron Wood, Ronnie Lane no i ten rockowy image - bez pudła;

15 - Buzzcocks – Singles Going Steady 1979

kompilacja zawierająca singlowe rzeczy, niedostępne na pełnowymiarowych wydawnictwach, jeśli pamiętać, że Buzzcocks, to twór skoncentrowany na singlach, to kiks, wypadałoby uznać. Tyle, że to jest jak jedzenie od McDonalda - wiesz co dostaniesz;

14 - Genesis - a Trick Of The Tail 1976

ta płyta ma tu oddanych sympatyków, czego zbytnio nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć. Sam wybrałbym którąś z płyt z udziałem Gabriela... ale to może być ta sytuacja, jak w dworcowej toalecie w Słupsku, gdzie tłustym drukiem zamieszczono informację o opłacie za korzystanie: Panowie szczodrze obdarzeni 3zł, pozostali 2 zł :mrgreen: . Zgadnijcie, ile uiściłem :cry: ;

13 - Alice Cooper - Killer 1971

krążek z czasów kiedy to była, jeszcze, nazwa zespołu. To był pierwszy kontakt z płytą oprawioną w stonowaną okładkę, biorąc pod uwagę nadchodzące standardy. Znajomość z tym materiałem jest, być może, koniecznością w zrozumieniu fenomenu jakim jest byt artystyczny Alice Cooper. Zasiadając przed głośnikami, myślałem iż to będzie jak siedzenie z dwoma nagimi facetami w saunie - krępujące :? . Nic podobnego a jak napiszę, że gdzieś tam usłyszałem, intuicyjnie, Cave'a i The Doors, że smyczki użyte zmyślnie, to nie stając się potencjalnym nabywcą dokonań by Alice Cooper, karcę się za stereotyp zbudowany w oparciu o pomalowaną mordę na okładkach. Za to nikogo nie będę przekonywał o pozycjonowaniu tego na miejscu 13 (sic!);

12 - Kate Bush - the Kick Inside 1978

"moja" p. Bush, zaczyna się od Never Forever i trwa, tymczasem. Dla mnie debiut i kolejna to zbyt "normalne" płyty, relatywnie dla Niej. Trochę drażni ten młodzieńczy, bezapelacyjnie, tembr głosu, choć kompozytorska biegłość, ową młodzieńczość unieważnia (Jej decyzyjność w studiu, zdaje się, niepodważalna). No i niech będzie to ten wyjątek kolejny. Jednak trzy te wyjątki, bo...;

11 - Television -Marquee Moon 1977

swoisty fenomen lat 70-tych. Płyta bardzo ważna dla dekady, a nie ma ostrych krawędzi. Trochę jak w latach 80-tych debiut The Stone Roses. Ten, niemal 10-minutowy tytułowy, ustawia całość ortodoksyjnie wobec trendu ówczesnego. Szczypta psychodeliczności by VU pożeniona z Nową Falą i wydawało się, że ten związek miał przyszłość... nie miał, ale "zdrady" wniosły, chyba, znacznie ciekawsze dewiacje i dekonstrukcje;
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: Crazy »

Z tymi trzema wyjątkami (koniecznie trzema) muszę się w pełni zgodzić, ale cała reszta to naprawdę... słabo... :?
Dziwni ci Francuzi.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

esforty pisze: 20.12.2022, 15:02 Jeszcze jedno, całość wydawnictwa, wywód o <porządności> zespołu Europe( tak wiem, że to następna dekada), unieważnia wielokrotnie, a ja ową < hardrockową porządność>, kontestuję, fundamentalnie;
A słyszałeś (to jest pytanie retoryczne) jakąkolwiek płytę wydaną poza okresem ich popularności? Proponuję np. "Secret Society" (2006). Wiem, to nadal nie Twoja piaskownica, ale myślę, że nie poznasz, że to Europe. Nawet głos wokalisty brzmi nieco inaczej. To jest muzyka bliższa Guns N'Roses niż Bon Jovi. Nie że to jakaś szczególnie dobra płyta, albo w ogóle, że to moja piaskownica (choć hard rock czasami lubię). Chodzi mi raczej o to, że brzmienie jest nieco odmienne od znanego z "The Final Countdown".
Tu masz próbkę: https://www.youtube.com/watch?v=Prv9Dcpp7k8
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: esforty »

Tyle że płyta z 2006 sławy nie podniosła. Twórcę konstytuuje to co zrobił, ale też to czego nie zrobił. Gdyby nie zaliczyli paździerzowego The Final Countdown, potecjalna rozpoznawalność nie byłaby oparta o kontrowersję estetyczną. Zresztą nie oni pierwsi, o czym się, już zająknąłem wcześniej.
Tu nurtuje bardziej, próba wprowadzenia zespołu, ze skazą jednak, do grona najważniejszych, subiektywnie, płyt w dekadzie. Nawet ja, nie otrzaskany w tym przedziale czasowym, bylbym w stanie nie podpierać się zespołem Europe, bo jest z czego wybrać.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

esforty pisze: 20.12.2022, 19:28 Tu nurtuje bardziej, próba wprowadzenia zespołu, ze skazą jednak, do grona najważniejszych, subiektywnie, płyt w dekadzie. Nawet ja, nie otrzaskany w tym przedziale czasowym, bylbym w stanie nie podpierać się zespołem Europe, bo jest z czego wybrać.
Tzn. nie bardzo rozumiem czy to w moją stronę kierujesz? Czy chodzi o płytę "The Final Countdown" w kontekście plebiscytu?? Bo jeśli tak, to może wyjaśnię, że ja o płycie nic nie pisałem. Odniosłem się do żartobliwej propozycji chyba Crazy'ego, że Wojtek zapomniał o "The Final Countdown". Ktoś tam coś dodał równie żartobliwie o utworze "The Final Countdown", na co ja włączyłem się, że bez tego numeru nie wyobrażam sobie Sylwestra. W sumie tak pół żartobliwie, a pół nie. Bo faktycznie lubię ten numer posłuchać przed północą (odliczanie). Natomiast mnie nieco zaskakuje tak zdecydowanie odcięcie Wojtka od Europe, w sytuacji, gdy poleca np. Motley Crue i inne takie. Ja akurat lubię od czasu do czasu takie granie, co nie znaczy, że przyszłoby mi do głowy, żeby zgłaszać takie płyty do plebiscytu najlepsza płyta lat 80. I to niezależnie od tego, czy będzie to Europe czy Motley Crue. Chciałem też udowodnić, że Europe nagrał wiele płyt czysto hard rockowych wcześniej i później. Nie uważam też, żeby pudel metalowe "The Final Countdown" (zarówno utwór, jak i płyta) było jakąś "skazą". Bardzo dobra kompozycja pudel metalowa. No nie każdy musi lubić takie granie. Ja to trochę traktuję z przymrużeniem oka. To nie jest moja wiodąca muzyka, ale potrafię docenić.

Potrafię docenić też Krzysztofa Krawczyka, potrafię docenić Abbę, potrafię docenić nawet Jerzego Połomskiego. Natomiast coraz mniej doceniam Throbbing Gristle czy jakieś inne awangardy, które z muzyką to jednak mało mają wspólnego. To jest raczej filozofia tworzenia muzyki, niż sama muzyka.

Wolę kicz niż awangardę. Na razie jeszcze mam problem z akceptacją disco polo, ale spoko. Jeszcze parę lat i dam radę ;). Co nie znaczy, że kicz będę promował jako muzykę, która powinna wygrywać plebiscyty za najlepszą płytę roku. I nie ważne czy to będzie Def Leppard, Europe czy Motley Crue. W moim top 50 lat 80. jedyną płytą hard rockową jaką dałem jest Metallica "Master of Puppets".

To że Europe to jakiś straszniejszy kicz niż Motley Crue czy Bon Jovi to po prostu stereotyp. Stereotypy są potrzebne, ale czasami trzeba je przełamywać.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: Crazy »

To ja zrobię coming out... co prawda nie wiadomo, czy esforty jeszcze kiedyś mnie zaprosi, ale cóż - niech zwycięży PRAWDA! ;-)

Skoro jest to wątek o listach, i o Europe, to niech mi wolno będzie powiedzieć: Final Countdown kocham na zabój! Moment, w którym po raz pierwszy TEN riff strzelił do mnie z radiowych głośników, to był jeden z dwóch, może trzech, najpotężniejszych muzycznych strzałów w moim życiu; oczywiście, miałem wtedy 10 czy 11 lat, ale nigdy mi "nie przeszło", do dziś ten może i kiczowaty utwór budzi we mnie autentyczne wzruszenie. To, że nie znalazł się tej top-setce, którą tu opublikowałem, to pewnie efekt ówczesnego zachłyśnięcia się ambitniejszą muzyką, ale i tak Finala wówczas lubiłem, tylko może nie tak na zabój. Dziś w setce by na pewno był.

Co nie przekłada się na całą płytę, która jest oczywiście pudelmetalowym tworem swoich czasów, jakkolwiek całkiem niezłym. Na top50 to z pewnością za mało. Ale za wszystkie trzy single bym dał się pokroić ;-)
Wolę kicz niż awangardę.
A to ciekawe zagadnienie. Ja pewnie nieco wolę awangardę - ale oba te "kierunki", nie będąc moją piaskownicą, potrafią dostarczyć mi sporo radości. W latach 80. kicz na pewno wygrywa - tak ogólnie, ale na liście nie wiem, czy coś z tego osiemdziesionowego kiczu się znajdzie, bo to jednak domena singli i przebojów, a nie płyt, które po całości najczęściej mnie nie przekonują.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

Crazy pisze: 21.12.2022, 19:05
Wolę kicz niż awangardę.
A to ciekawe zagadnienie. Ja pewnie nieco wolę awangardę - ale oba te "kierunki", nie będąc moją piaskownicą, potrafią dostarczyć mi sporo radości. W latach 80. kicz na pewno wygrywa - tak ogólnie, ale na liście nie wiem, czy coś z tego osiemdziesionowego kiczu się znajdzie, bo to jednak domena singli i przebojów, a nie płyt, które po całości najczęściej mnie nie przekonują.
Tak na wkurzeniu trochę to napisałem. Chyba mam podobny stosunek do tego zagadnienia co Ty. Z tą pewnie różnicą, że wielu wykonawców synth pop i ogólnie 80's, które uznałbyś za kicz (i pewnie wielu innych użytkowników tego forum), ja słucham z powagą i czcią. Oczywiście nie mam tu na myśli młodych tłoków ani Sandry ;).

p.s. a co do wzmiankowanego Europe, to w chwili, gdy się to ukazało słuchałem już ambitniejszej muzyki (ale jeszcze nie alternatywy - tylko klasyki rocka) i trochę tak z przymrużeniem oka podchodziłem do zespołu. "The Final Countdown" podobało mi się, ale dopiero "Rock the Night" przekonało mnie, że ten Europe to jednak nie taki całkiem obciach ;). Naprawdę fajny numer, nawet w tym mocno złagodzony i pudelmetalowym anturażu. Natomiast nie lubiłem "Carrie". Trochę za łzawe.
Piotr
maxi-singel kompaktowy
Posty: 746
Rejestracja: 19.07.2019, 10:32

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: Piotr »

Crazy pisze: 21.12.2022, 19:05 Co nie przekłada się na całą płytę, która jest oczywiście pudelmetalowym tworem swoich czasów, jakkolwiek całkiem niezłym. Na top50 to z pewnością za mało. Ale za wszystkie trzy single bym dał się pokroić ;-)
Ja to chyba nawet wolę obecnie Carrie i Rock the Night, niźli Finałowe odliczanie. A skoro ten świąteczny czas skłania do wspominek (może ktoś jeszcze się skusi...), to i ja się wytłumaczę z przyczyn atencji jaką w pewnym stopniu darzę grupę Europe i biorę ją w ogóle pod uwagę przy plebiscytowych rozważaniach. No cóż, w pewnych przypadkach od względów artystycznych ważniejsze są te... nostalgiczne.
Otóż, gdy ów pamiętny teledysk z odliczaniem wraz Wake Me Up Before You Go Go był dość często pokazywany nawet w naszej rodzimej TV, a ja byłem wtedy w 3 lub 4 klasie podstawówki, dane mi było zostać zaproszonym po raz pierwszy w życiu na urodziny do koleżanki z klasy (kinderbale nie były wówczas tak powszechne). Jedyne co zapamiętałem z imprezy, to, że dostała od kogoś w prezencie 2 kasety: Europe i Wham. Oczywiście pirackie, ale wtedy takiego pojęcia nie znałem, a kolorowe okładki zrobiły swoje. Jak ja jej wtedy zazdrościłem! U nas w domu mieliśmy Grundiga i czasem tato nagrywał mi coś z radia, a tu były całe płyty! Potem często chodziłem do kolegi, który był na etapie słuchania Wham i tak, to był mój pierwszy ulubiony zespół, a dalej się to już po wielokroć zmieniało na Depeche Mode, U2, czy The Cure. Dziś, przy obecnej wiedzy, miałbym duży problem ze wskazaniem tego jedynego wykonawcy, to byłoby raczej kilkanaście nazw, ale właśnie te zespoły, dzięki, którym złapałem bakcyla i zacząłem na dobre interesować się muzyką, już na zawsze pozostaną, na swój sposób dla mnie, ważne.
A wracając do tematu list pamiętam, że moimi ulubionymi płytami na początku lat 90-tych były:
U2 - Achtung Baby
The Cure - Wish
Depeche Mode - Violator

następnie do tego stopniowo dołączyły:
The Beatles - Abbey Road i Sgt Pepper
Dire Straits - On Every Street
Depeche Mode - Songs of Faith and Devotion
Oasis - Morning Glory
Pink Floyd - The Wall
Led Zeppelin II i IV
Jethro Tull - Aqualung

poznałem debiut King Crimson - no i potem już poszło z górki. :)
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

Piotr pisze: 21.12.2022, 21:06 y Grundiga i czasem tato nagrywał mi coś z radia, a tu były całe płyty! Potem często chodziłem do kolegi, który był na etapie słuchania Wham i tak, to był mój pierwszy ulubiony zespół, a dalej się to już po wielokroć zmieniało na Depeche Mode, U2, czy The Cure.
Toś mi brat :)

Piotr pisze: 21.12.2022, 21:06 A wracając do tematu list pamiętam, że moimi ulubionymi płytami na początku lat 90-tych były:
U2 - Achtung Baby
The Cure - Wish
Depeche Mode - Violator
Ale tu już nie :(. Na początku lat 90. to były najmniej lubiane przeze mnie płyty tych zespołów. Po latach przekonałem się zarówno do "Achtung Baby" oraz "Violatora", których na początku lat 90. wręcz nie znosiłem (bo nie przypominały mi one brzmienia, które lubiłem w tych zespołach) a do "Wish" jestem cały czas na etapie "przekonywania się".

Tak w ogóle to z moich pobieżnych obliczeń wynika, że między nami jest ok 3-4 lat różnicy na moją niekorzyść ;). W 86 roku miałem 13 lat.
Piotr
maxi-singel kompaktowy
Posty: 746
Rejestracja: 19.07.2019, 10:32

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: Piotr »

Ja na dobre muzyką zacząłem interesować się około roku 1990, więc te wcześniejsze płyty z lat 80-tych to już nie było to. Co innego, jak wydawnictwo jest aktualne, utwory na listach przebojów i szkolnym radiowęźle, przegrywasz je sobie na kasety od kolegów posiadających odtwarzacz CD, codziennie rozmawiacie o tym w szkole...
W międzyczasie, znaczy po Wham, miałem też chwilowy okres fascynacji Pet Shop Boys i Heart to był ich mój ulubiony utwór, zresztą do dziś.
No, a potem był pamiętny rok 91, ktoś zapyta, a gdzie na mojej liście płyt Nirvana, Guns n' Roses, Matallica, jak to nawet, a może przede wszystkim, na szkolnych dyskotekach leciało? Otóż nie powiem, lubiłem, miałem na kasetach, ale to nie był mój ścisły top. Pewnie zależało to też od gustów kolegów jakich miałem, a oni też mieli podobne upodobania. Natomiast sam pamiętam, że takie Achtung Baby słuchałem prawie codziennie przez DWA lata! Tylko miałem wtedy pewnie z kilkanaście kaset. Dziś bez szans, żeby jakaś płyta zrobiła takie wrażenie. Ponadto wyróżniłbym z tamtych czasów:
Lenny Kravitz - Mama Said (piękne 3 single, ale całość też trzyma poziom)
Extreme II: Pornograffitti (More Than Words skusiło do nabycia)
INXS - X i Welcome to Wherever You Are (druga mniej przebojowa, ale bardziej rockowa)
Zooropę i Wild Mood Swing też ceniłem, ale już nie tak, jak wcześniejsze pozycje.
Potem był też Tiamat i zainteresowanie się nieco cięższymi brzmieniami.
A z polskich płyt? Też miałem i najbardziej lubiłem chyba:
Róże Europy - Poganie! Kochaj i obrażaj
T. Love - King
Armia - Legenda
Wilki - Wilki

Hey i Kult jakoś tak mniej mi podchodzili. Oczywiście potem też polubiłem Republikę, Lady Punk i Perfect, bo oni cały czas byli grani w radiu (Trójka).
A i dodam, że takie a-ha, Porcupine Tree, czy Dream Theater, poznałem na dobre w nowym Milenium, po okresie przerobienia tzw. klasycznych zespołów, w drugiej połowie lat 90-tych, kiedy to bieżące wydawnictwa już tak mi nie "żarły".
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

No tak. Wystarczy parę lat różnicy, dzisiaj bez żadnego znaczenia, żeby nasze drogi muzyczne były zupełnie inne. W 1991 roku to ja już byłem na etapie słuchania alternatywy. To był najcięższy i najbardziej pokręcony okres w mojej muzycznej biografii. Wtedy słuchałem wyłącznie hc/punk, industrialu i trochę metalu (i tutaj mam na myśli thrash i death metal a nie Europe ;]). Szczerze pisząc, to wtedy nawet Depeche Mode odstawiłem jako za bardzo popowy, a przecież jeszcze parę lat wcześniej new romantic, to był mój ulubiony styl. No ale na stare lata wyprostowałem się i powróciłem na stare muzyczne śmieci, na których się wychowywałem ;). A do tego dokładam rzeczy bardziej ambitne, które z czasem poznawałem - czyli jakiś jazz, powaga a teraz różne rzeczy, które poznaję dzięki temu forum.
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: alternativepop »

Crazy pisze: 03.12.2022, 23:06 Tu ma miejsce największe zaskoczenie dla mojej własnej pamięci, a słowo się należy, bo na tym forum artysta pewnie ani za bardzo nie wspominany, ani nie ceniony, no a ja sam... nie wiem, ile lat nie słyszałem tego utworu, który - fakt! - kiedyś z jakiegoś dziwnego powodu był wśród moich naj-naj-ukochańszych (młody werter nie był tak zupełnie niepowiązany):
17. Living On The Frontline - Eddy Grant - chodziło tu o całą długą formę, na płycie opisaną jako Living On The Frontline / Frontline Symphony; zasłuchiwałem się w tym nieprzyzwoicie, trans, odlot, hmm, gdzie te czasy uleciały...? :roll:
Odniosę się jeszcze do tego wpisu, bo tu znajduję kolejny punkt wspólny z kolegą Crazym. Wprawdzie nie chodzi o utwór, ale wykonawcę. Również miałem na rozkładzie Granta, ale to nic dziwnego, bo w latach 80. odwiedził on Polskę i wydano płytę składankową na winylu. Miałem więc ten winyl i go katowałem (zresztą podobną akcję miałem np. z płytą Imagination wydaną przez Wifon, o ile dobrze pamiętam). Ale jeśli chodzi o utwór to ja zachwycałem się numerem "Boys in the Street" >>> https://www.youtube.com/watch?v=z5TvS0jd8k0 Zresztą do dzisiaj go uwielbiam i na wszystkich własnoręcznie kompletowanych składankach 80's zajmuje jedno z ważniejszych miejsc :)
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: LISTY UŻYTKOWNIKÓW I NIE TYLKO

Post autor: esforty »

Oto ta pierwsza dziesiątka i po sprawie:

10- Queen - News Of The World 1977

mniej opery, mniej błyskotek realizacyjnych, dramaturgiczny kiks (dwa otwierające powinny być na końcu płyty). w latach 70-tych to trzecia, może czwarta od końca i zaciągli :mrgreen: ją do pierwszej "10" (?????);

9 - Sex Pistols - Spunk 1977

szkicownik do Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols, którego wedle zasad nie należało brać pod uwagę, ale Sex Pistols, w zestawie 100-tu, być musiało, by ocalić, nie wiem, autorytet/wiarygodność zestawienia. A jeszcze są kłopoty z prawami autorskimi, Rotten:
„Nie podoba mi się to. To były taśmy, które nigdy nie miały zostać wydane, prawda? Po prostu bawiliśmy się w studio i fakt, że jakiś skurwiel wchodzi i wydaje ich na albumie, przyprawia mnie o mdłości!”
i dalej Rotten:
„I mam nadzieję, że dowiem się, kim on jest”.
Zapytany, czy otrzymywał jakiekolwiek tantiemy z tytułu wydania, odpowiedział:
„Nie dostaję ani grosza! Biznes muzyczny jest prawdopodobnie najbardziej skorumpowanym biznesem na świecie”
Ale istnieje też grupa osób, nikogo takiego nie poznałem, uznająca Spunk, za właściwy debiut;

8- Rush - Farewell To KIngs 1977

to był drugi mój Rush, po Hemispheres, poznany przeze mnie, zatem nigdy nie był ważniejszy. Niedawno przypomniałem sobie fragmenty 2112 i to też lepsze niż "pożegnania". Ten przynoszący zyski Closer to the Heart to takie <Lato z radiem>, no, ale czego się nie robi, dla pieniędzy... niektórzy zmartwychwstają (o artystach myślę, żeby nie było!);

7- The Rolling Stones - Some Girls 1977

bodaj, pierwszy raz przy tym zestawieniu, pełna satysfakcja (aha! było jeszcze Budgie na setnym). Pełnowymiarowy klasyk z showstopperem Shattered na miarę recenzji Roberta Hilburna, , który płytę nazwał: wspaniałym powrotem do formy i oprotestowaną okładką przez kilka pań;

6- Pink Floyd - Meddle 1971

DSoTM nie mógł być klasyfikowany, więc to może lepiej, że nie inne z tej dekady. Mnie osobiście, Meddle, nic nie robi, ani ja za nią, ani przeciw;

5- David Bowie - Station To Station 1976

kiedyś, zupełnie niedawno, to wskazanie, satysfakcjonowałoby mnie, dzisiaj wolę Scary Monsters..., choć to już kolejna dekada.
Tym niemniej to może być płyta na pierwszą "10-tkę", trochę kłopotliwa jest realizacja w CD, płasko to wypada, a nigdy nie słyszałem winylu z tym materiałem;

4 - Led Zeppelin - Live On Blueberry Hill 1970

zacznę od wyznania ( i zasadniczo skończę), że ja nie znam tej płyty i w jakości akceptowalnej nie jest on dla mnie dostępny :oops: . Ostatnie reedycje wydawnictwa przechodzą przez realizacyjne odrodzenie(zapis z 4 matryc), co podobno, znacznie podnosi atrakcyjność i kusi by nabyć. Piszą, że to dobre, nawet ekscytujące, ale czy aż tak by pominąć pierwszych .....* studyjnych, to nie wiem. Stawiam, dzisiaj, na III, ot;

*- tu sobie proszę wpisać cyfrę 4, 5, 6 czy 7

3- The Who - Quadrophenia 1973

to bardzo zaskakujący wybór, przy czym, nie podważam go w sensie estetycznym. Dla mnie jest zaskoczeniem jako taki.
Z drugiej strony, chociaż The Who, jako wykonawcy, przedstawiają mozaikę sprzeczności, ich tożsamość i gra są kluczowe dla udanej realizacji pomysłów Townshenda. Wspólnie stworzyli zjawisko Rock-Opera, a w tym akcie, więcej szczerości, myślę, niż w popisach takiego ELP, choćby.
To na tym planie Townshend aspiruje do czegoś wspanialszego. Quadrophenia, to portret rocka jako uprzywilejowanej, ale odizolowanej formy życia, skazanej na śmierć wraz z młodością;

2- Black Sabbath - Sabotage 1975

tej płycie brakowało skupienia narzuconego przez skromniejsze formy. Zawsze o niej myślę jako o tej schyłkowej, choć zapewne, jest lepsza od Vol.4, a sam zespół pozostał, w mej pamięci, tej łaskawej, właśnie z dorobkiem do 75;

1- AC/DC - Power Age 19878

taka nobilitacja dla rock'n'rollowej bandy, zadziwia. Rdzeń prostoduszności i powtarzalności doczekał się uznania. Patrząc na dorobek zespołu, to taki sam klasyk, jak następna czy poprzednia. Wymieszanie ich niczego by nie zmieniło, nie zrzynając, składają swoisty hołd mnogości tych, którzy byli przed nimi. W każdym razie ja tej muzyki posłucham bez żenady, podczas gdy cały ten blichtr rocka symfonicznego i pochodnych zużył się bezpowrotnie i całe szczęście;
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
ODPOWIEDZ