ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Crazy »

My, Crazy & My, Monstrualny Talerz, podejmujemy rękawicę i zaczynamy tworzyć historię! Oto bowiem pierwszy od lat plebiscyt, w którym nie będzie można odwołać się do tego, co było przed laty. Przed laty, ze względów mi nieznanych, na 2002 postanowiono zakończyć i nie marnować czasu na zgłębianie kolejnych roczników. Czy słusznie? Zobaczymy, jakie kwiatki nam tu wyjdą...

Dla mnie osobiście rok 2003 był bardzo ważny muzyczno-internetowo. Oto bowiem odbył się koncert o nazwie PRL (Punk Rock Later), w wyniku którego również zmieniła się sytuacja zespołu - nagle okazało się, że jest spory popyt na to, żeby grać stare czady, z Siekierą włącznie, i koncerty Armii przestały być efemerydami w jakichś małych klubikach, przede wszystkim jednak w wyniku tegoż PRL-u zapisałem się na forum Armii, w jego ówczesnym kształcie, co bez cienia przesady zmieniło moje życie: raz, że poznałem masę wspaniałych ludzi, którzy do dziś są moimi najbliższymi przyjaciółmi (czy, choćby, ojcami chrzestnymi moich dwóch synów - "znajomi z internetu", he he); dwa, że ci ludzie porozrzucani byli po całej Polsce, zaczęliśmy więc bez opamiętania jeździć po całym kraju, niby to na koncerty, ale tak naprawdę na spotkania; trzy, że poza tymi ludźmi poznałem ZESPÓŁ!, i znajomość ta, o której nigdy nie pomyślałbym, żeby o niej marzyć, wkroczyła śmiało w zakres życia osobistego również; wreszcie cztery: że forum Armii okazało się być ZNACZNIE więcej, niż forum jednego zespołu i w ciągu kolejnych lat poznałem milion nowej i starej muzyki, zresztą nie tylko muzyki.

Mógłbym zrobić listę wstępną na podstawie RYMów i innych, ale to nie jest mój świat. Miałem zrobić taką, składającą się tylko z jednej pozycji, i taki był plan, ale po tym osobistym wstępie pozwolę sobie na pierwszą piątkę - z zestawienia, które w 2007 roku stworzyliśmy właśnie na forum Armii, gdzie owszem, Armia zawsze wygrywała, co się dało, ale horyzonty to tam słuchacze mieli i mają bardzo szerokie. Będzie przede wszystkim rock, ale te cztery dodatkowe płyty, to taki dość ewidentny kanon i żadnych tzw. wynalazków tam nie znajdziecie ;-)

Prosimy zatem o Wasze rekomendacje - jak zwykle dopisywać będę to, o czym choć trochę opowiecie. Czy zrobi się z tego znowu baardzo długa lista, jak poprzednio? W sumie, mam nadzieję :-)

Zasady tworzenia oraz dostarczania list: proszę przysyłać swoje indywidualne listy do Monstrualnego Talerza (40 tytułów maksymalnie, 10 to minimum), uporządkowane po kolei, bez przerw, od 1-go do 40-tego miejsca - jednak nie wcześniej, niż w Nowy Rok 2023

- UWAGA, ZMIANA: listy dopiero po Trzech Królach!

abyśmy działali znowu ku uświetnieniu dwudziestolecia ;-)

Być może ponownie umówimy się tak, że do tego czasu swoją listę zdeponuje Monstrualny Talerz, a ja swoją lekko później.

Głosy oddajemy do środy 8 lutego do godziny 24:00

Finał odbędzie się w niedzielę, 12 lutego 2023 o godzinie 19:00.


To będą akurat zimowe ferie - jedni będą kończyć, drudzy zaczynać, bedzie mnóstwo śniegu, będziemy jeździć na saneczkach, a nasi skoczkowie znowu będą bili rekordy!

Obrazek

A oto zestaw propozycji:

1984 - Specjalny rodzaj kontrastu
31 Minutos - 31 Minutos
Accordion Tribe - Sea of Reeds
A.C.T. – Last Epic
Acoustic Alchemy - Radio Contact
Aes Dana - Aftermath: Archives of Peace
After Crying – Show
Akosh S. Unit - Vetek
Alamaailman Vasarat - Käärmelautakunta
Allman Brothers Band, The - Hittin' The Note
Allman Brothers Band, The - S.U.N.Y. at Stonybrook: Stonybrook, NY 9/19/71
Anathema - A Natural Disaster
Anderson, Ian - Rupi's Dance
Anekdoten - Gravity
A Perfect Circle - Thirteenth Step
Archive - Archive vs. Michael Valiant
Arena - Contagion
Armia - Pocałunek mongolskiego księcia
ATB - Addicted to Music
Athlete - Vehicles & Animals
Autechre – Draft 7.30
Badu, Erykah - Worldwide Underground
Basement Jaxx - Kish Kash
Bass, Colin - In The Meantime
Beck, Jeff - Jeff
Belle & Sebastian - Dear Catastrophe Waitress
Berne, Tim - The Sublime And. Science Friction Live
Bigelf - Hex
Billy Talent - Billy Talent
Blackmore's Night - Ghost of a Rose
Blank & Jones - Relax
Blockheads, The - Where's The Party?
Blue October - History for Sale
Blur - Think Tank
Bonamassa, Joe - Blues Deluxe
Bonobo - Dial 'M' for Monkey
Books, The - The Lemon of Pink
Boris - Boris at Last -Feedbacker-
Bowie, David - Reality
Brand New - Deja Entendu
Bremnes, Kari - You'd Have To Be Here
British Sea Power – The Decline Of British Sea Power
Broadcast - Ha Ha Sound
Buuren, Armin van - 76
Cale, John - Hobosapiens
Calexico - A Feast Of Fire
Capsule - Cutie Cinema Replay
Caravan - The Unauthorised Breakfast Item
Carbon Based Lifeforms – Hydroponic Garden
Carter, Daniel & Radding, Reuben - Luminescence
Cat Power - You Are Free
Cheer-Accident - Introducing Lemon
Cinematic Orchestra - Man with The Movie Camera
Circulation - Colours 2
Clan Of Xymox - Farewell
Clearlight - Infinite Symphony
Colder - Again
Colour Haze - Los Sounds de Krauts
Cooper Temple Clause, The - Kick Up the Fire, and Let the Flames Break Loose
Corsten, Ferry - Right of Way
Cracow Klezmer Band, The - Bereshit
Crazy World of Artur Brown, The - Vampire Suite
CunninLynguists - Southernunderground
D.A.F. - Fünfzehn neue D.A.F.-Lieder
Dandy Warhols, The - Welcome to the Monkey House
Darkness, The - Permission to Land
Death Cab for Cutie - Transatlanticism
Decemberists, The - Her Majesty The Decemberists
Deep Purple - Bananas
Derek Trucks Band, The - Soul Serenade
De/Vision - Devolution
Dido - Life for Rent
Donockley, Troy - The Pursuit of Illusion
Douglas, Dave - Freak In
Drake, Bob - 13 Songs and a Thing
Dream Theater - Train of Thought
Drive-By Truckers - Decoration Day
Dropkick Murphys - Blackout
Dyk, Paul van - Reflections
Dysrhythmia - Pretest
Easy Star All-Stars - Dub Side of the Moon
Either/Orchestra - Neo-Modernism
Eldo - Eternia
Elio e le Storie Tese - Cicciput
Emerson, Lake & Powell - Live in Concert
Endresen, Sidsel - Merriwinkle
Enslaved - Below the Lights
Entheogenic - Spontaneous Illumination
二手玫瑰 [Ershou meigui] - 二手玫瑰 (Second Hand Rose Band)
Esbjörn Svensson Trio - Seven Days of Falling
Леонид Фёдоров [Leonid Fedorov] - Лиловый день
Fiery Furnaces, The - Gallowsbird's Bark
Fleetwood Mac - Say You Will
Flower Kings, The - Meet The Flower Kings
Fluke - Puppy
Focus - Live in America
Four Tet - Rounds
Frampton, Peter – Now
Franks, Michael - Watching The Snow
Frisell, Bill - The Intercontinentals
Front 242 - Pulse
Gahan, Dave - Paper Monsters
Garland, David - On the other side of the window
Ghazal - The Rain
Gore, Martin L. - Counterfeit2
Gov`t Mule - The Deepest End, Live in Concert
Greaves, John; Domancich, Sophia; Courtois, Vincent - The trouble with happiness
Gridlock - Formless
Guy, Buddy - Blues Singer
Hackett, Steve - To Watch the Storms
Hecker, Tim - Radio Amor
Hunter - Medeis
Ilya - They Died for Beauty
Αλκίνοος Ιωαννίδης [Alkinoos Ioannidis] - Οι περιπέτειες ενός προσκυνητή
Irena a Vojtěch Havlovi - Tvá zlatá loďka
Irfan - Irfan
Iron Maiden - Dance of Death
Jaga Jazzist - The Stix
Jane's Addiction - Strays
Jethro Tull - The Jethro Tull Christmas Album
Jimi Hendrix Experience, The - Live at Berkeley
Jopek, Anna Maria - Farat
Kanno, Yoko - Ghost in The Shell: Stand Alone Complex
Karnateka - Delicate Flame of Desire
Karpaty Magiczne - Euscorpius Carpathicus
Kayak - Merlin - Bard of The Unseen
Kékélé - Congo Life
Kennedy, Nigel & the Kroke Band - East Meets East
Killing Joke - Killing Joke
King Crimson - Elektrik
King Crimson - The Power to Believe
Klake – 12 miniatures
Knife, The - Deep Cuts
Koité, Habib & Bamada - Fôly ! Live Around The World
Kopecky - Sunset Gun
Kora Jazz Trio - Kora Jazz Trio
Kouyaté, Hadja et Les Guineens - Yilimalo
Kraftwerk – Tour de France Soundtracks
Krokus - Rock The Block
Lacrimosa - Echos
Laibach – Wat
Laika - Wherever I Am I Am What is Missing
Lamothe, Rob, Craig Erickson And The Voodoo Brothers - Ride
Last Dance, The - Whisper in The Rage
Ledesma Q., José Luis Fernández - Designios
Led Zeppelin - How the West Was Won
Lhasa - The Living Road
Lipnicka & Porter - Nieprzyzwoite Piosenki
Liquefaction – Chrysalis
Loggins, Kenny - It's About Time
Lord Weird Slough Feg, The - Traveller
Magellan - Impossible Figures
Magnolia Electric Co. - The Magnolia Electric Co.
Malouma - Dunya
Mars Volta, The - De-Loused in the Comatorium
Martin, Ken - Crystal Voyage
Maschera di Cera, La - Il grande labirinto
Massive Attack - 100th Window
Matthew Herbert Big Band, The - Goodbye Swingtime
Mellencamp, John - Trouble No More
Melua, Katie - Call off the Search
Mendes, Ive - Ive Mendes
Menomena - I Am The Fun Blame Monster
Metallica - St. Anger
Metheny, Pat - One Quiet Night
Mhlongo, Busi - Freedom
Michael Brecker Quindectet - Wide Angles
Microphones, The - Mount Eerie
Mila Mar - Picnic on The Moon
Minogue, Kylie - Body Language
Moloko - Statues
Moody Blues, The - December
Morcheeba - Parts of the Process
Mostar Sevdah Reunion - A Secret Gate
Mostly Autumn – Passengers
Motion Trio - Pictures from the Street
Motorhead - Live at The Brixton Academy
Motorpsycho & Jaga Jazzist Horns - In The Fishtank
Muse - Absolution
M. Ward - Transfiguration Of Vincent
Muzsikás & Sebestyén, Márta - A Zeneakadémián / Live at Liszt Academy
National, The – Sad Songs For Dirty Lovers
NdegéOcello, Me'Shell - Comfort Woman
Necks, The - Drive By
New Pornographers, The - Electric Version
Nice, The - Vivacitas
Nick Cave and the Bad Seeds - Nocturama
No-Man - Together We're Stranger
Norlander, Eric - Music Machine
Novakill – Hard Tech For A Hard World
Nujabes - Metaphorical Music
Oceansize - Effloresce
Oedipus - Oedipus
Opeth - Damnation
Pachora - Astereotypical
Payton, Nicholas -Sonic Trance
Peón, Mercedes - Ajrú
Peter Green Splinter Group - Reaching the Cold 100
Peter Panka's Jane - Shine on
Pineapple Thief – Variations On A Dream
Pink Freud – Sorry Music Polska
Placebo - Sleeping with Ghosts
Plastikman - Closer
Plump DJ's - Eargasm
Popovic, Ana - Comfort To The Soul
Postal Service, The - Give Up
Primal Scream - Live in Japan
Procol Harum - The Well's On Fire
Projekct One - Jazz Cafe Suite
Quartango - Performance
Radiohead - Hail to the Thief
Rafferty, Gerry - Another World
Rapture, The - Echoes
Rava, Enrico - Full Of Life
Raz, dwa, trzy - Trudno nie wierzyć w nic
Rea, Chris – Blue Street (Five Guitars)
Reed, Lou -The Raven
Reijseger, Ernst; Sylla, Mola; Gueye, Serigne - Janna
Riverside - Out of Myself
Robert Randolph & The Family Band - Unclassified
Rotersand – Truth is Fanatic
RPWL – Stock
Satellite - A Street Between Sunrise And Sunset
Scot Ray Quintet - Active Vapor Recovery
椎名林檎 (Sheena Ringo) - 加爾基 精液 栗ノ花 (Kalk samen kuri no hana)
Shorter, Wayne - Alegria
Simply Red – Home
Sissoko, Ballaké; Einaudi, Ludovico - Diario Mali
Snow Patrol - Final Straw
Spyro Gyra - Original Cinema
Starsailor - Silence is Easy
Staszewski, Kazik - Piosenki Toma Waitsa
Steely Dan - Everything Must Go
Stevens, Sufjan – Greetings From Michigan The Great Lake State
Sting - Sacred Love
Stin Scatzor – Industrogression
Strawbs, The - Blue Angel
Styx – Cyclorama
Sun Kil Moon - Ghosts of the Great Highway
Sweet Trip - Velocity : Design : Comfort
Sylvian, David - Blemish
Syntax - Meccano Mind
Tangent, The - The Music That Died Alone
Tara Fuki - Kapka
Taylor, Otis - Truth Is Not Fiction
Thinking Plague - A History of Madness
Thompson, Richard - The Old Kit Bag
T.I. - Trap Music
Tinariwen - Amassakoul
Traoré, Rokia - Bowmboï
Travers, Pat - P.T. Power Trio
Touré, Baba - Daakan
Tyner, McCoy - Land Of Giant
Type O Negative - Life Is Killing Me
Václavek, Vladimír - Písně nepísně
Värttinä - Iki
Vitous, Miroslav - Universal Syncopations
Volapük - Where is Tamashii?
Voo Voo - Voo Voo z kobietami
Ween - Quebec
West, Leslie - Blues to Die For
Wetton, John – Rock Of Faith
White Stripes, The - Elephant
Widespread Panic – Ball
Wilson, Ray - Change
Winehouse, Amy – Frank
Winwood, Steve - About Time
Wolfsheim – Casting Shadows
Woven Hand - Blush Music
Wyatt, Robert - Cuckooland
Yeah Yeah Yeahs - Fever To Tell
Yello - The Eye
Young, Neil & The Crazy Horse - Greendale
Ostatnio zmieniony 12.02.2023, 10:58 przez Crazy, łącznie zmieniany 39 razy.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Crazy »

Obrazek

Armia dla ubogich? Armia w stylu pop? Armia, która może dobiłaby się na listy przebojów, gdyby nie to, że w roku 2003 rock ukrył się w katakumbach, w każdym razi na pewno w Polsce? No nie wiem. Armia najbardziej przystępna dla niesłuchających czadowej muzyki, to na pewno - ale ja tu wcale kompromisów nie słyszę. Słyszę różnorodność, bo czego my tu nie mamy: oczywiście czadowe gitary i dużo melodyjnej waltorni, ale i sporo fantazyjnie użytej w ornamentach elektroniki; zwykle jest lekko i jasno (w muzyce), ale kiedy trzeba, jest i trans w mroczniejszych barwach - finałowy utwór Śmierć w Wenecji niektórym (również fanom) nie przypadł do gustu, ale dla wielu to jeden z najważniejszych momentów Armii XXI wieku, coś, co - znowu? - sięga mistyki. Ja myślę, że sięga... miłość, zmartwychwstanie.

Ale jest tu też lekki, skoczny, naprawdę przebojowy numer na miarę Niezwyciężonego, czyli Nostalgia.
Jest w ogóle mnóstwo bardzo udanych melodii, jak we Śnie nocy letniej i utworze tytułowym.
Ale jest też srogi czad, jak w kowerze regowego ( :shock: ) utworu Sodoma i Gomora (warto posłuchać oryginału, świetnego zresztą, aby usłyszeć, jak daleko można zawędrować od korzeni),
ba, jest i drugi kower, równie zaskakujący: W kamień zaklęci zespołu... Dwa plus jeden!
Jest utwór, jak na Armię, niemal publicystyczny, zmagająca się z wątpliwościami wobec kondycji tego świata Utopia: W tym mieście nie ma cmentarza; poza tym wszystko tutaj jest. Ale jak to jest ze światem, który udaje, że wszyscy są młodzi i nieśmiertelni? W tym utworze jest też mój osobisty płytowy best moment, kiedy Gerard Nowak na tle unoszącej się waltorni, nienaganną angielszczyzną skanduje: WELCOME TO THE DEATH TELEVISION. Ma siłę ten tekst...
Są i dwa utwory najbardziej kontrowersyjne: żartobliwy Horror Budzuli, który zdaje się miałby spore szanse w jakimś antygłosowaniu na najgorszy utwór Armii, ale nawet jeżeli jest tu najsłabszy, to ja i tak lubię; oraz Ukryta miłość, gdzie chórki dośpiewuje Arka Noego - mi, jak wiadomo, nie przeszkadzają, a piosenka zdecydowanie trzyma poziom, i to kolejny świetny tekst!

Teksty w ogóle uplecione są tu z mnóstwa odniesień i cytatów. Witkacy, Gombrowicz, Ewa Demarczyk, żeby wymienić tylko kilka. I wiele tytułów filmowych wplecionych w teksty. I wspamplowany Himilsbach, he he, dla uważniej słuchających ;-) (a i Foxy Lady się w tle kłania).

A płyta zaczyna się przetworzonym cytatem z Władcy pierścieni, słowami, które mówi Bilbo podczas pożegnalnego przyjęcia, memłając już potajemnie Pierścień...

This is the end. I'm going. I'm leaving. Now. Goodbye

Pyk!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: alternativepop »

Bardzo dobra inicjatywa. W pełni popieram i przyłączam się!

Dla mnie rok 2003 był dziwny, bo niejako chcąc nie chcąc coraz głębiej byłem zaangażowany w środowisko "gotyckie". Jeździłem regularnie na Castle Party i to nie kupując karnety, ale otrzymując akredytacje wraz z innymi "dziennikarzami" alternativepop jako Pan Redaktor ;). Nie do końca dobrze czułem się tam, choć muzyki była mi bliska, bo okazało się, że to towarzystwo bardzo lubi The Cure, Bauhaus, Depeche Mode czy grupy synth pop i new romantic. Czyli niejaki zostałem przypisany do tego środowiska i nie miałem wyboru ;). Ale czułem się wtedy już stary (30 lat na karku) i raczej chciałem zmierzać w kierunku założenia jakiejś rodziny a nie rozbijania się po gotyckich festiwalach w towarzystwie dwudziestoparolatków. No ale było jak było. W związku z tym jednak byłem na czasie głównie jeśli chodzi o muzykę "dark independent". Rozwijałem się też wtedy w kierunku tzw. "nowej muzyki" i brzmień elektronicznych (Autechre, Boards of Canada, Aphex Twin itp.).

W związku z tym proponuję płyty, które wtedy były dla mnie ważne:

Clan of Xymox - Farewell

Holendrzy po odrodzeniu w latach 90. przeżyli coś podobnego do mnie. Tzn. nagle okazało się, że ich muzyka jest "gotycka" i stali się gwiazdą tej sceny regularnie wydając kolejne płyty. "Farewell" było kolejną pozycją, na której zawarta była charakterystyczna mieszanka syntetycznego rocka gotyckiego spowitego mgłą tajemnicy.

De/Vision - Devolution

Niemiecki przedstawiciel synth popu po sukcesach płyt "Void" i "Monosex" nieco zaczął obniżać loty, ale "Devolution" to nadal była dobra muzyka, jednocześnie próba osadzenia się w nowych schematach.

Wolfsheim - Casting Shadows

Pożegnalna płyta niemieckiego duetu grającego melancholinny synth pop/dark wave. Bardzo klasowe i utrzymujące wysokie loty granie.

Front 242 - Pulse

Duże wydarzenie na scenie electro i dark independent. Fragment moje recki z 2003 r.

"Po wielu latach przerwy nowa płyta Front 242! To jest coś. [...]

Powroty po latach nie są łatwe. Kiedyś Front 242 był prekursorem stylu i jedną z głównych nowatorskich grup elektronicznych. W między czasie, gatunek, który 242 zapoczątkował, zaczął żyć własnym życiem, a palma, najbardziej progresywnych twórców elektronicznych, przypadła w udziale wykonawcom z całkiem innego poletka muzyki elektronicznej. Dzisiaj na scenie elektronicznej dominują nie wykonawcy industrialni czy postindustrialni, ale twórcy wywodzący się z szeroko rozumianej sceny techno i posttechno. Bardziej inspirującą muzykę tworzą wykonawcy lubiani przez miłośników muzyki klubowej, niż zespoły z kręgu electro-industrialu. W tych warunkach nagrywanie nowej płyty przez klasyka EBM-u nie było łatwe. Jednak Front 242 zdał egzamin lepiej, niż D.A.F.

Mam pewne wątpliwości, czy muzyka, tworzona przez Front 242 anno domini 2003, może być pozytywnie odebrana przez ludzi wychowanych na imprezach rave, muzyce klubowej oraz Aphex Twinie i Autechre. 242 na albumie „Pulse” podąża bowiem własną, niezależna od nowomodnych trendów, ścieżką. „Pulse” nie jest kontynuacją tego, co Front 242 robił na początku lat 90., nie jest też nawiązaniem do początków twórczości zespołu (tak jak np. zrobił D.A.F.), nie jest również nawiązaniem do żadnego modnego obecnie nurtu w obrębie electro-industrialu, nie jest w końcu odniesieniem do doświadczeń twórców muzyki elektronicznej z lat 90., z szeroko rozumianej sceny techno i posttechno. Czym zatem jest nowa płyta Front 242 i komu może się spodobać? Myślę, że może się spodobać fanom electro-industrialu, których znudziły future popowe dokonania gwiazd electro oraz bliźniaczo do siebie podobne kolejne produkcje gwiazd dark electro. Album „Pulse” może się też spodobać starym fanom EBM-u, dla których nowa płyta 242 będzie z jednej strony powrotem do przeszłości, z d"rugiej kontaktem z nową muzyką. Bo mimo wszystko, „Pulse” jest nowoczesną produkcją. A jaka naprawdę jest muzyka na nowej płycie 242? Na pewno ciekawa, zresztą – posłuchajcie sami. [7.5/10]

Andrzej Korasiewicz
02.08.2003"

Autechre – Draft 7.30
2003 Warp

Po blisko dwóch latach od czasu wydania płyty „Confield” światło dzienne ujrzał kolejny, nowy album duetu Autechre. Muzycy, tworzący projekt, od kilku lat znajdują się w trudnej sytuacji. Jak większość nowatorskich formacji stoją przed dylematem – co dalej. Nie można przecież ciągle wymyślać czegoś nowego. Zawsze istnieje jednak niebezpieczeństwo wywarzania otwartych drzwi. Wydaje mi się, że Autechre, po raz kolejny, tego unikał. Wydawane w ostatnich latach płyty nie są odkryciem nowych przestrzeni muzycznych, ale nie cofają muzycznie, nie są też powieleniem ciągle tego samego. Autechre cały czas poszukuje nowych brzmień, pamiętając jednak, by korzystać ze sprawdzonych form. W efekcie, nowa płyta, podobnie jak i poprzednia wzbudza różne reakcje wśród słuchaczy. Jednym umiarkowanie się podoba, inni uważają ją za nic nie wnoszącą muzycznie, wtórną. Przeważają jednak opinie umiarkowanie negatywne.

Po 10 latach eksperymentów ciężko jednak wymyśleć coś nowego. Wydaje się, że w muzyce elektronicznej w ogóle wszystkie drzwi już zostały otwarte. Muzyka powinna być więc oceniana raczej pod kątem indywidualnego ukontentowania z niej ;], niż z perspektywy ciągłego poszukującego nowatorstwa. Biorąc pod uwagę to kryterium nie sposób napisać o nowym Autechre wiele złego. Brzmienie nie odstaje od tego, co dzisiaj się tworzy, kompozycje są interesuące, całość prezentuje się dobrze. Mniej tutaj przestrzeni i „romantyzmu”. Więcej chropowatości i nerwowych, połamanych bitów. „Draft 7.30” to muzyka raczej dla fanów Aphex Twina i drum n’bassu, niż dla miłośników elektronicznych pejzaży. Ci którym podobał się album „Confield”, a zwłaszcza ostatnia epka – „Gantz Graf”, nie powinni narzekać. „Draft 7.30” jest kontynuacją muzyki zawartej na wspomnianych albumach. Generalnie bez rewelacji, ale bez wyraźnej wpadki. Solidna płyta dla miłośników elektronicznych, połamanych brzmień. Mój ulubiony numer z płyty – nr 5, „Surripere”. [7/10]

Andrzej Korasiewicz
02.08.2003"

Kraftwerk – Tour de France Soundtracks
2003 Kling Klang

Siedemnaście lat minęło od wydania ostatniej, regularnej płyty niemieckich elektroników. Ale Kraftwerk wraca! Podobnie jak D.A.F. i Front 242 klasycy elektronicznych brzmień znowu obecni. Płyta nowa, ale utwory niecałkiem. Począwszy od tytułowego „Tour de France”, który powstał pierwotnie w 1982 roku jako hołd dla znanego kolarskiego klasyka, a na brzmieniu całej płyty skończywszy. No może nie do końca. Brzmienie Kraftwerk anno domini 2003 jest odmłodzone. Artyści wykorzystali posttechnowe patenty, muzyka uległa dokładnej, cyfrowej obróbce. Słyszę w tej muzyce efekty charakterystyczne dla dokonań Burnta Friedmana i Uwe Schmidta. Chyba nieprzypadkowo. To przecież ten ostatni – jako Senor Coconut – poddał muzykę Kraftwerk nowoelektroniczno-latynoskiej obróbce.

Zgadzam się z opinią, że gdyby ta płyta ukazała się np w roku 1988 byłaby objawieniem. Klasykiem, do którego wszyscy wracają. W roku 2003 „Tour de France Soundtracks” jest „zaledwie” płytą bardzo dobrą. Na albumie znajdziemy znane „kraftwerkowe” efekty. Plyta jest radosna, wesoła, niesie radość życia. Zawiera 12 utworów. Ciepłych a jednocześnie czule mechanicznych. Roboty ożyły naprawdę! Trzy części nowej wersji „Tour de France”. Pozostałe utwory również nawiązują do francuskiego wyścigu. Płyta powstała przecież z myślą o nim. Nie można wymyśleć lepszej reklamy Touru! Miłośnicy kolarstwa i miłośnicy muzyki Krfatwerk powinni być w pełni usatysfakcjonowani nową płytą Niemców. Ja jestem! [9/10]

Andrzej Korasiewicz
30.08.2003

Laibach – Wat
2003 Mute

Kolejne miłe zaskoczenie w tym roku. Muzykę Słoweńców znam kilkanaście lat. Od Laibacha zaczynałem fascynację „alternatywą”. Takie płyty jak „Nowa Akropola” , „Opus Dei”, „Let it Be”, czy „Sympathy for the Devil” odcisnęły silne piętno na moim postrzeganiu muzyki. Później Laibach „zepsuł się”. Fatalne „NATO”, koszmarne „Jesus Christ Superstar”. Ostatnim dobrym wydawnictwem był według mnie „Kapital” z 1992. Laibach skończył się, myślałem. Tymczasem album „Wat”, to powrót do klasycznego, bitowego brzmienia Słoweńców. Co więcej, muzyka brzmi świeżo i nowocześnie. „Tanz mit” to prawdziwy przebój. Niemiecki, „faszystowski” wokal, agresywny bit, marszowy rytm. Cechy charakterystyczne dla środkowego okresu twórczości Laibacha. Obecne również na płycie „Wat”.

Krytycy tłumaczą tytuł albumu jako skrót od „War Against Terrorism”. Czy tak jest rzeczywiście? Nie wiem i nie interesuje mnie to. Nie interesują mnie teksty, nie interesuje mnie ideologia w muzyce. Wsłuchuję się w kolejny „faszystowski” przebój „Achtung” – numer 4. Te same charakterystyczne cechy jak we wspomnianym „Tanz mit” – numer 2. Marszowy rytm, niemiecki wokal, dynamika i agresja. Terminologia, którą posługuję się jasno określa muzykę na nowej płycie słoweńskich artystów. „Wat” nie spodoba się miłośnikom wczesnej twórczości Laibacha, którzy nie lubią bitowego okresu. Przypadnie za to do gustu tym, którzy hołubią muzyków za covery The Beatles, Rolling Stones i za płytę „Opus Dei”. Nowe wydawnictwo Laibacha może spodabać się także młodzieży wychowanej na EBM-ie. Dla mnie jedna z płyt roku. [8/10]

Andrzej Korasiewicz
30.08.2003

Novakill – Hard Tech for a Hard World
2003 – RepoRecords/Metropolis Records

Początki duetu Novakill sięgają roku 1996. Mniej więcej w tym czasie niejaki Bones spotyka niejakiego Sika i razem postanawiają tworzyć muzykę. Panowie zaczynają najpierw grać w klubach w Sydney. Między 1997 a 1998 rokiem nagrywają trzy tracki, które ukazują się na składankach z australijskim electro. W końcu udaje im się zrealizować debiutancki album – „Hard Tech for a Hard World”. Od początków zespołu do wydania debiutu minęło sporo czasu, ale muszę przyznać, że australijski duet nie zmarnował go. Album Novakill, to klasyczne, mroczne electro. Zawiera dziesięć dynamicznych, bitowych numerów. Przesterowany wokal, pomysłowe rozwiązania melodyczne. Z płyty nie wieje nudą. Być może moja ocena Novakill jest zawyżona z uwagi na brak dobrych, nowych płyt electro-industrialnych. W istocie muzyka Australijczyków nie jest ani niczym oryginalnym, ani nowym. Ale nie o to przecież chodzi w electro/EBM. Przynajmniej dzisiaj. Czy ktoś jeszcze szuka nowatorstwa w electro? Jeśli tak, to niech daruje sobie Novakill. Ale jeśli szukacie dobrego electro, jesteście fanami FLA, Leaether Strip, starego Project Pitchfork, to „Hard Tech for a Hard World” jest pozycją dla was. Udany debiut. [8/10]

07.09.2003
Andrzej Korasiewicz

Liquefaction – Chrysalis
2003 DSBP

Projekt Liquefaction powołała do życia w 2002 kobieta – Kindel. Muzyka na debiutanckim albumie „Chrysalis”, to muzyka szczególna. Kindel wydobywa z siebie anielski głos, a w tle pobrzmiewa harsh electro. Harsh electro, które przechodzi w synth pop. A właściwie odwrotnie – synth pop, który kończy się harsh electro. Coś niesamowitego. Damski wokal, który przypomina typowe niemieckie electro w stylu L’ame Immortelle (Austria) plus industrialne tła.

Romantyczny industrial, harsh synth pop. Gdy kobieta bierze się za tworzenie muzyki nigdy nie wiadomo jak się to skończy. Tym razem efekt jest bardzo ciekawy. Wzmocnił moje zaufanie do twórczości płci pięknej. Choć w nagraniu płyty maczali palce również faceci. Remiks „Dollhouse” przygotowali panowie z Electro Synthetic Rebellion. Na płycie usłyszymy także efekt pracy Aghast View oraz niejakiego Tecnomana – dj’s z Argentyny. Liquefaction to smakowite, interesujące electro. Jedna z ciekawszych płyt w tym gatunku anno domini 2003. Do tego debiut. Jednym słowem – album wart uwagi. [8/10]

07.09.2003
Andrzej Korasiewicz

Klake – 12 miniatures
2003 Requiem

Dwanaście miniatur muzycznych to następna propozycja projektu Klake. Mój kolega redakcyjny stwierdził, że „Klake to polski Air”. Coś w tym jest. Pastelowe brzmienia podlane jazzowym sosem tworzą spokojny, rozleniwiony klimat płyty. Jeśli nawet Klake nie jest odpowiednikiem Air, to fani francuskiego duetu znajdą tu coś dla siebie.

Requiem od niedawna specjalizuje się w takiej łagodnej, rozmarzonej elektronice. „12 miniatures” jest przejawem ewolucji wytwórni Łukasza Pawlaka od postindustrialu do inteligentnej i klimatycznej ambient-elektroniki. Nowa płyta Klake, może nawet bardziej, niż z Air kojarzy mi się z dokonaniami Szkotów z Boards of Canada. Zwłaszcza z genialną płytą „Music has the right to children”. Choć więcej tu jazzu (nu jazzu), niż post hip-hopowych bitów to odgłosy (kąpiących się?) dzieci, rozmowy, kapiąca woda(?) przypominają klimat Boards of Canada.

Jeśli słowo „cudowna” znajduje czasami zastosowanie w muzyce, bez poczucia pretensjonalności, to właśnie mamy do czynienia z takim przypadkiem. Muzyka Klake jest cudowna i kojąca. Leczy ze stresów i wszelkich napięć. Można jej słuchać z powodzeniem zarówno przy czynnościach domowych, jak sprzątanie, mycie naczyń, pranie ale i w skupieniu. Wtedy zyskuje inny wymiar.

Do debiutu miałem zastrzeżenia natury formalnej. Drugi album Klake jest lepszy również jeśli chodzi o brzmienie. Może to subiektywne wrażenie, bo nie sądzę, żeby twórca użył innych środków przy nagraniu i produkcji muzyki, ale brzmienie „12 miniatures” jest pełniejsze, soczystsze i mniej garażowe. To kolejny plus płyty. Wszystkie składają się na jej bardzo dobrą ocenę. Polecam. [9/10]

05.10.2003
Andrzej Korasiewicz

Killing Joke – Killing Joke
2003 Zuma

Nowy album klasyka postpunkowego grania nie jest ani na jotę oryginalny. Fani Aphex Twina, Autechre, czy Squarepushera powiedzą: typowa rockowa młócka. Rzeczywiście. Typowa rockowa młócka, ale za to jaka fajna ;). Można przecież napisać również – Autechre? cóż to za elektroniczne plumkania. Można, tak napisać, ale ja od razu dodałbym, może i plumkania, ale za to jakie fajne ;). Toż samo, a rebours, mam do powiedzenia na temat nowej płyty Brytyjczyków.

Jaz Coleman stanął na wysokości zadania. Zatrudnił Dave’a Grohla (ex Nirvana, Foo Fighters) i stworzył kawałek solidnego rockowego, odrobinę metalizującego, materiału. Na płytę składa się dziesięć dynamicznych i bezkompromisowych numerów zagranych z powerem i zaangażowaniem. Trochę mi to przypomina Marylina Mansona (o zgrozo 😉 ), ale z tych bardziej rockowo-metalowych utworów. Killing Joke z całą pewnością nie gra teraz nowej fali, ale fani rocka powinni być usatysfakcjonowani. Mnie też się podoba. [7/10]

10.11.2003
Andrzej Korasiewicz

Dave Gahan - Paper Monsters

Pierwsza solowa płyta Gahana. Wtedy byłem nieco rozczarowany, ale jednak to niezły album warty uwagi.

Yello - The Eye

Szwajcarzy regularnie wydają płyty od 40 lata. W 2003 roku wydali bardzo dobrą "The Eye".

D.A.F. - Fünfzehn neue D.A.F.-Lieder

Sensacyjny powrót klasyków nowej fali. To jest dobra muzyka, w znanym stylu. Wtedy wywołała krytykę, że przecież świat się zmienił, trzeba grać coś nowego, ale dobrze, że Niemcy nie posłuchali takich namów, ale nagrali płytę w starym stylu.

Lacrimosa - Echos

Po wydaniu "Elodii" Lacrimosa próbowała jeszcze dołożyć. "Echos" to taka próba, bo w jeszcze większym stopniu zaangażowano w nagranie albumu symfoniczne dźwięki. Efekt jest dosyć kontrowersyjny. Jedni są zachwyceni, inni uważają, że to przerost formy nad treścią.

Martin L.Gore - Counterfeit2

Pierwszym solowym krążkiem Gore'a (bo "Counterfeit" to epka a nie album) byłem rozczarowany, ale im dłużej słuchałem, tym bardziej płyta mi się podoba.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Wreszcie!
Crazy pisze: 31.10.2022, 19:04 Oto bowiem pierwszy od lat plebiscyt, w którym nie będzie można odwołać się do tego, co było przed laty.
Ha, teraz nie będzie już zganiania na "tamte plebiscyty" i "kto tak wtedy głosował", teraz całą odpowiedzialność bierzemy na siebie jako forpoczta 2003 roku!
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: alternativepop »

I jeszcze zgłaszam:

Rotersand – Truth is Fanatic
2003 Endless

Rotersand to miłe nawiązanie do modnych obecnie lat 80-tych i new romantic. Niemcy wydali na wiosnę debiutanckiego singla „Merging Oceans”, teraz pokazują się w pełnej krasie na albumie „Truth is Fanatic”. Muzyka Rotersand oddaje ducha tamtych czasów, ale jednocześnie jest nowoczesna. W takim sensie nowoczesna, w jakim nowoczesny jest future pop. Płyta może spodobać się fanom ostatnich dokonań Covenanta. Jest romantyczna, sentymentalna, ale i całkiem konkretna. Future popowy bit dobrze oddaje dynamikę teraźniejszości, a melachnolijny wokal przypomina to co minione. „Truth is Fanatic” ma też ciepły klimacik, którego brakuje wielu współczesnym płytom. Może właśnie dlatego tak bardzo przypomina mi lata 80-te. Tamte czasy kojarzą mi się z dzieciństwem i niewinnością. Z tym także kojarzy mi się album Rotersand, w tym dobrym tych słów znaczeniu. [7.5/10]

10.11.2003
Andrzej Korasiewicz

No i jeszcze takie coś:

;)

Stin Scatzor – Industrogression
2003 Black Flames Records

Następne miłe zaskoczenie z poznańskiego Black Flames Records. Po wydaniu kilku płyt polskich wykonawców BFR coraz śmielej wkracza w światek międzynarodowy. Najpierw było niemieckie Final Selection, później amerykański duet More.Machine.Than.Man, a teraz belgijski Stin Scatzor. Może już wkrótce nakładem BFR ukaże się nowa płyta FLA? ;). Kto wie. Wszystko przed nami. Tymczasem słuchajmy tego co jest. A jest bardzo dobrze. Stin Scatzor to nie debiutanci. Zespół działa od początku lat 90-ych. Nie jest to może pierwsza liga electro-EBM, zawsze w cieniu takich firm jak Suicide Commando czy Dive, ale może to się zmieni. „Industrogression” ma wystarczającą dawkę energii, by tego dokonać. Ciężki bit, przesterowany wokal, rockowy klimat. Klasyczny electro-EBM. Połączenie ciężkiego EBM-u z rockiem industrialnym. Ministry plus Front Line Assembly. Jeszcze jakieś słowa zachęty? Ci, którzy chwytają klimat wiedzą czego się spodziewać. Agresywnie, mocno ale rytmicznie i w jakimś sensie przebojowo. Tak samo jak przebojowe jest Skinny Puppy i Die Krupps. Muzyka może mało finezyjna. Ale o to tu chodzi. Ciężko, fabrycznie, mroczno i zdecydowanie. Niemal 50 minut electro-fabrycznego terroru. [8/10]

26.10.2003
Andrzej Korasiewicz
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5744
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: gharvelt »

Sweet Trip - Velocity : Design : Comfort
Dziwne, że pisząc o nowej elektronice, alternativepop nie wspomniał o tej pozycji (chyba że dopiero planował?), ponieważ w roczniku 2003 wydaje mi się zdecydowanie ważniejsza od Autechre. Spora dawka glitchowych trzasków, pod którą kryje się piękno elektronicznej układanki, od ściany dźwięku, przez dream popowe melodie, po ambientowe pejzaże. Wokal Valerie Reyes to również bardzo mocny punkt: przepadam zarówno za barwą jej głosu, jak i sposobem śpiewania. Co ciekawe, po kilkunastu latach płyta wcale się nie zestarzała, co niewielu wydawnictwom celującym w estetykę futurystyczną się udaje.


Maschera di Cera, La - Il grande labirinto
Nie jestem jakimś szczególnym entuzjastą tzw. "retro progów", jednak akurat ten krążek już dawno temu wywarł na mnie ogromne wrażenie, które do dziś nie ustępuje. Jest to zasługa przede wszystkim imponującej, podzielonej na dwie części, suity "Il viaggio nell' oceano capovolto". Cała plejada instrumentów klawiszowych, w tym tak charakterystyczne dla klasycznego prog rocka jak organy Hammonda, mellotron czy moog. Z innych instrumentów warto podkreślić okazjonalny, acz istotny udział fletu. Przede wszystkim doceniam to, że muzyka została doskonale napisana, w te całej dłużyźnie absolutnie nic nie nudzi i nie wydaje się być niepotrzebne, a momenty kulminacyjne wbijają w fotel. Plus znakomity włoski wokal, do którego zwykle mam słabość, przy czym tutaj szczególną.


CunninLynguists - Southernunderground
Kolejne wydawnictwo hip-hopowego trio z Południa. Sample z rockowej klasyki (m.in. Jethro Tull, King Crimson, Deep Purple) można uznać za szczególne smaczki, oczywiście o ile dla kogoś nie jest to świętokradztwem. Wyraźnie słychać, że zespół się rozwija i ciągle poszukuje nowych pomysłów i zalicza udane współprace z artystami występującymi gościnnie. Do tego świetna produkcja Kno. Na zachętę zupełnie nie oldschoolowy Old School


Type O Negative - Life Is Killing Me
Album wspomniany niedawno w innym wątku przez jednego ze współprowadzących. Kawałek tytułowy nie ustępuje najlepszym fragmentom z wcześniejszych płyt, aczkolwiek nie mniej uwielbiam (We Were) Electrocute. Mrocznie, a zarazem ze specyficznym humorem, jak to zwykle u Type O Negative. Według mnie ostatnia dobra pozycja w dyskografii zespołu.


Entheogenic - Spontaneous Illumination
Rzecz, która powinna się spodobać tym, co lubią Shpongle, choć wypada podkreślić, że Entheogenic poszedł nieco inną drogą. Muzyka to mocno psychodeliczna elektronika, z dość rozbudowanymi kompozycjami i wieloma fragmentami przypominającymi odgłosy natury. Bogaty dźwiękowo, bardzo równy album, do tego okraszony ciekawymi wstawkami wokalnymi. Efekt mistycyzmu bez przekraczania granicy new age'owego kiczu.
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: alternativepop »

gharvelt pisze: 01.11.2022, 01:43 Sweet Trip - Velocity : Design : Comfort
Dziwne, że pisząc o nowej elektronice, alternativepop nie wspomniał o tej pozycji (chyba że dopiero planował?), ponieważ w roczniku 2003 wydaje mi się zdecydowanie ważniejsza od Autechre. Spora dawka glitchowych trzasków, pod którą kryje się piękno elektronicznej układanki, od ściany dźwięku, przez dream popowe melodie, po ambientowe pejzaże. Wokal Valerie Reyes to również bardzo mocny punkt: przepadam zarówno za barwą jej głosu, jak i sposobem śpiewania. Co ciekawe, po kilkunastu latach płyta wcale się nie zestarzała, co niewielu wydawnictwom celującym w estetykę futurystyczną się udaje.
Nie planowałem, bo nie pamiętam tej płyty. Wtedy był wielki wysyp płyt elektronicznych i najwyraźniej Sweet Trip mi umknął. Wtedy skupiałem się na najbardziej reprezentatywnych i progresywnych twórcach. Ale wrzuciłem i faktycznie miejscami zaskakująca muzyka. Mieszanka różnych styli elektronicznych. Może wtedy wydawało mi się to zbyt eklektyczne? Ale dzisiaj rzeczywiście tej kombinacji różnych stylistyk ciekawie się słucha.
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5744
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: gharvelt »

Esbjörn Svensson Trio - Seven Days of Falling
Niektórzy ostro krytykują współczesny ECM za wtórność czy monotonię, i sam też łapię się na tym, że mało co z nowszych pozycji (tj. od lat 90. w górę) z tej wytwórni mnie pociąga, jednak szwedzkie trio pod wodzą Esbjörna Svenssona zawsze trzymało poziom. Oryginalny, chłodny jazz, niekiedy blisko ambientu, pełen nastrojowych kompozycji. Klasyczny skład perkusja, klawisze i bas, a granie nowoczesne, wysmakowane i zdecydowanie bardziej zróżnicowane, niż mogłoby się do zdawać po pierwszym wrażeniu. Wystarczy posłuchać niezwykłych dźwięków występujących zwłaszcza w drugiej i trzeciej minucie Mingle in the Mincing-Machine, żeby się przekonać.


Thinking Plague - A History of Madness
Klasyczny reprezentant rockowej awangardy z USA, co dla tych, którzy znają i lubią już wystarczy jako rekomendacja sama w sobie, a dla innych - żeby omijać szerokim łukiem ;) Tym razem mamy zarówno nieco dłuższe, bogate kompozycje, jak i rozdzielające je miniatury. Zespół wykorzystał szerokie instrumentarium, dominuje nastrój mroczny i przerażający, choć zbudowany w zupełnie inny sposób, niż czyniło to np. Univers Zero. Bardzo wysoki poziom techniczny, ale zarazem wymagająca pozycja.


Irfan - Irfan
Debiutancka płyta zespołu z Bułgarii. Nie odważyłem się napisać, że folkowego, bo to tak naprawdę nie jest typowy folk, choć oczywiście grupa korzysta zarówno w charakterystycznych instrumentów m.in. lutnia, daf, tapan - jak i z ludowych czy starodawnych kompozycji. Jednak eteryczne wokale (damski jak i męski), mistyczny nastrój, mroczna atmosfera sytuują tę muzykę bardziej w kierunku darkwave'u, tzw. neoclassical darkwave. Zaczyna się znakomitym, rozbudowanym Monsalvato, a dalej są już trochę krótsze formy. Pełno motywów wschodnich, bliskowschodnich, uduchowionych śpiewów. Może przypadnie do gustu miłośnikom Dead Can Dance.


Carbon Based Lifeforms - Hydroponic Garden
Kolejny udany debiut, choć z zupełnie innej półki: szwedzki duet tworzy hipnotyzującą elektroniką o wysokiej zawartości dźwięków uspokajających. Ani przez chwilę nie nuży, chociaż na przesłuchanie całego albumu trzeba wygospodarować wyraźnie ponad godzinę, a utwory mogą się zlewać w jedną całość. To jednak coś więcej niż muzyka tła: nie tylko relaksuje i łagodzi, ale również urzeka pięknem psychodelicznej podróży, w którą zabiera słuchacza.


Wyatt, Robert - Cuckooland
Weteran Sceny Canterbury zwykł raz na kilka lat powracać z kolejnym solowym albumem. Do współpracy zaproszeni zostali m.in. Brian Eno czy David Gilmour. Spora dawka melancholii i bezbłędny, jak zawsze, wokal Wyatta. Niekiedy to wyraźnie kontrastuje z bardzo ciężką tematyką tekstów. Przy czym, jak na artystę tak chętnego do różnych eskperymentów, ten krążek wydaje się bardzo przystępny. Zwraca się raz to w stronę bardziej elektroniczną, raz jazz-rockową, dzięki czemu sprawia niemałą przyjemność. Po tylu latach na scenie Wyatt nadal doskonale komponuje, co wypada podkreślić.
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2201
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: alternativepop »

Radiohead - Hail to the Thief

Powrót do bardziej rockowych brzmień. Pamiętam, że płyta była krytykowana po ukazaniu się. Ale dzisiaj widzę, że np. Pitchfork wysoko ocenia. Nie może zabraknąć tego albumu. Może ktoś bardziej się rozpisze. Ja póki co zgłaszam.

Muse - Absolution

Muse to jeden z moich ulubionych wykonawców z kręgu zespołów, które wypłynęły na rynek muzyczny od lat 90. wzwyż. Ciekawa mieszanka rocka alternatywnego i patetycznego grania a la Queen. Do tego Bellamy ma smykałkę do tworzenia dobrych melodii i chwytliwych przebojowych piosenek. "Absolution" to jeszcze nie jest szczytowe osiągnięcie grupy. Pochodzi z okresu, gdy twórczość Muse była bardziej alternatywna i rockowa niż patetyczna. Dobra płyta.

Jane's Addiction - Strays

Trzecia płyta Jane's wydana po 13 latach przerwy została przyjęta wtedy dosyć obojętnie. Ja sam parę razy przesłuchałem i za często nie wracałem. Muszę sobie przypomnieć, ale na pewno zasługuje, żeby znaleźć się na liście do głosowania. Pamiętam, że uznałem ją za dobrą, choć nie do końca na czasie.

Blur - Think Tank

Wielu uważa ten album za opus magnum Blur. Na pewno jest to ostateczne wyjście ze schematu brit popu. Już poprzednia "13" mocno rozsadziła schemat muzyczny brit popu. "Think Tank" przypieczętowuje takie podejście. Jeśli ktoś nie lubi brit popu a nie zna tego albumu powinien spróbować. Mieszanka wielu różnych stylistyk, wpływów (muzyka elektroniczna, art rock, jakieś elementy etniczne). Moim zdaniem bardzo dobra, może nawet wybitna płyta.

British Sea Power – The Decline Of British Sea Power

Debiutancki album Brytyjczyków w chwili wydania bardzo chwalony. W wielu podsumowaniach roku znalazł się w czołówce. Z dzisiejszej perspektywy (z mojej ówczesnej zresztą również) nie jest to jakaś bardzo wybitna płyta, ale zawiera naprawdę bardzo sympatyczny, dynamiczny, ale jednocześnie klimatyczny indie rock.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5024
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Crazy »

No i narobiliście mi pracy ;-)

Z racji późnej pory odniosę się tylko do jednego segmentu:
Gahan, Dave - Paper Monsters
Gore, Martin L. - Counterfeit2
W momencie wydania mnie rozczarował solowy Gore, jak wiemy jestem jego wielkim fanem, Counterfeitu 1, również, a z tego wydawnictwa nic ze mną nie zostało. Na pewno jednak skorzystam z okazji, żeby do niego wrócić!

Całkiem przeciwna sytuacja była z Paper Monsters - ten materiał wydał mi się od razu znakomity (z wyłączeniem dwóch utworów, w tym otwierającego), lepszy wówczas od Excitera, później lepszy również od szeregu kolejnych płyt DM, pojechałem na koncert do Spodka, było super, a płyty do dziś często słucham i polecam! w Black And Blue Again Dave okazuje się prawdziwym amerykańskim bluesmanem :D
Ostatnio zmieniony 02.11.2022, 14:50 przez Crazy, łącznie zmieniany 1 raz.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5744
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: gharvelt »

Łudziłem się, że o zespole na "R" wszyscy zapomną ;) A poważnie, to cóż, mam nadzieję, że przynajmniej nie skończy tak wysoko jak w rocznikach 2000 czy 2001 i na podium trafią ciekawsze rzeczy. Przy czym na razie kompletnie nie mam pomysłu, co miałoby szansę znaleźć się w pierwszej "3". Czyżby brakowało wyraźnych faworytów, którzy mogą trafić w gusta tutejszej społeczności?
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Monstrualny Talerz »

gharvelt pisze: 02.11.2022, 00:57 Łudziłem się, że o zespole na "R" wszyscy zapomną ;)
O, Kolego, trzeba pamiętać, że w stawce jest jeszcze drugi zespół na "R" i to jak się wydaje w niektórych środowiskach jeszcze bardziej kultowy, a do tego nasz, Polski!!!
gharvelt pisze: 02.11.2022, 00:57 Czyżby brakowało wyraźnych faworytów, którzy mogą trafić w gusta tutejszej społeczności?
Trudno cokolwiek wyrokować. Wyraźnych lokomotyw brak i może być bardzo niespodziewanie, tym bardziej, że nie mamy już się do czego odnosić, w sensie dawnego plebiscytu. Zmierzamy w nieznane!
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3991
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Monstrualny Talerz »

To wklejam jeszcze raz co o sprawie sądzi szersze gremium RYMu i ProgArchivu:

Wg RYM
https://rateyourmusic.com/charts/top/album/2003/

1. Sweet Trip - Velocity : Design : Comfort / Glitch Pop IDM Shoegaze
2. The Microphones - Mount Eerie / Avant-Folk Psychedelic Folk
3. Magnolia Electric Co. - The Magnolia Electric Co. / Alt-Country Country Rock
4. Boris - Boris at Last – Feedbacker / Post-Metal Drone Metal Drone
5. Viktor Vaughn - Vaudeville Villain / Abstract Hip Hop East Coast Hip Hop
6. Ween – Quebec / Art Rock Neo-Psychedelia Psychedelic Rock
7. Sheena Ringo - Kalk samen kuri no hana / Art Pop Art Rock Progressive Pop
8. Sun Kil Moon - Ghosts of the Great Highway / Folk Rock Singer-Songwriter
9. The Mars Volta - De-Loused in the Comatorium / Progressive Rock Post-Hardcore
10. Johnny Cash – Unearthed / Americana Country


Wg Progarchives
http://www.progarchives.com/top-prog-al ... 4&y=6#list
1. Transatlantic - Live in Europe / Symphonic Prog
2. The Flower Kings - Meet The Flower Kings - Live Recording 2003 / Symphonic Prog
3. The Mars Volta - De-Loused in the Comatorium / Heavy Prog
4. Riverside - Out of Myself / Progressive Metal
5. Kayo Dot - Choirs Of The Eye / RIO/Avant-Prog
6. Arena - Contagion / Neo-Prog /
7. Katatonia - Viva Emptiness / Progressive Metal
8. Enslaved - Below the Lights / Tech/Extreme Prog Metal
9. No-Man - Together We're Stranger / Psychedelic/Space Rock
10. Neal Morse – Testimony / Symphonic Prog
Awatar użytkownika
Clive Codringher
epka analogowa
Posty: 830
Rejestracja: 20.04.2010, 11:17
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Clive Codringher »

Absolutnie nie widzę powodu dla którego debiut The Mars Volta nie miałby wygrać :-)
Choć osobiście wolałbym widzieć na szczycie Yello, ale to już marzenie ściętej głowy :D
Co posiada Codringher: http://codringher.blogspot.com
Piotr
maxi-singel kompaktowy
Posty: 746
Rejestracja: 19.07.2019, 10:32

Re: ALBUM ROKU 2003 (finał będzie nadal 20 lat później!)

Post autor: Piotr »

Super, że plebiscyt wreszcie otwarty!
gharvelt pisze: 02.11.2022, 00:57 Przy czym na razie kompletnie nie mam pomysłu, co miałoby szansę znaleźć się w pierwszej "3". Czyżby brakowało wyraźnych faworytów, którzy mogą trafić w gusta tutejszej społeczności?
Myślę, że w tym roczniku to jeszcze kilka takich ważnych dla całej dekady wydawnictw by się znalazło. Choćby ta piątka, którą pierwotnie zamieścił Crazy:

Armia - Pocałunek mongolskiego księcia
Killing Joke - Killing Joke
The White Stripes - Elephant
The Mars Volta - De-Loused in the Comatorium
Metallica - St. Ange

Na mojej wstępnej liście wszystkie te pozycje są i myślę, że niektóre z nich mogą zajść nawet bardzo wysoko.
Clive Codringher pisze: 02.11.2022, 08:23 Absolutnie nie widzę powodu dla którego debiut The Mars Volta nie miałby wygrać :-)
Wcale bym się nie zdziwił...

A przecież są jeszcze "wielkie" zespoły w tym roczniku, oprócz tego na R, to przecież ostatni studyjny album innego, niemal etatowego zwycięzcy plebiscytów, no i ta koncertówka:

Led Zeppelin - How the West Was Won
Jak na rangę zespołu to chyba nie mają na swoim koncie tak ikonicznej koncertówki, jak choćby Deep Purple. Może dlatego że The Song Remains the Same został wydany zbyt późno, a nie w tym najlepszym okresie. Pewnie dlatego Jimmy Page twierdzi, że to właśnie How the West Was Won ukazuje szczytowe możliwości zespołu "na żywo" i pokazuje jak zdobywali zachód. Same koncerty pochodzą z 1972 roku z trasy po Stanach.
Oczywiście proszę o dopisanie.
ODPOWIEDZ