Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Białystok
box
Posty: 8600
Rejestracja: 03.01.2013, 08:21
Lokalizacja: Białystok

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Białystok »

Zaskakująca teza, widać byłem za stary na takie podziały. No i Living Colour zdaje się bliżej Aerosmith niż Slayerowi, więc jakoś mi oni w tym podziale nie pasują na "męską" kapelę.
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4331
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Okechukwu »

Toteż nie twierdzę, że takie podziały były powszechnie obowiązujące - mówię o swojej klasie (natomiast Queen uchodził za obciachowy WSZĘDZIE - tzn u tych, którzy słuchali rocka). Fanem Living Colour (oraz Rage i Body Count) był mój kolega Mirek, który cieszył się sporym autorytetem, bo podgrywał nieźle na gitarze elek. Pamiętam pierwszy samodzielny wyjazd na tydzień do Kazimierza. Pojechaliśmy we czterech - ja wziąłem Grundiga Jethro Tull (Songs), Yes (Close), debiut ELP i Its A beautiful Day (który udało mi się przegrać z CD). A kumple - wiadomo: Metacha, Slayer, Rage, jakieś Kreatory- i inne łubudubu. Zupełnie inne światy muzyczne. No i przy końcówce Barbarian Mirek skomentował - no jednak ten Palmer to ma trochę pary w łapach - prawie jak Lombardo. :) To był rzadki komplement odnośnie "mojej" muzy :)
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9404
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Leptir »

Ja byłem zdecydowanie za stary na te podziały - zresztą, kiedy pojawili się grunge'owcy to już słuchałem trochę innej muzyki (rockowej awangardy i jazzu) - i niewiele mnie to wtedy obchodziło. :) Później wróciłem do tych nagrań - i je doceniłem, ale nigdy nie miałem jakiegoś specjalnie emocjonalnego do nich stosunku.

A zmieniając temat - w latach 90. ukazała się płyta zespołu, który raczej największe emocje budził w poprzedniej dekadzie, ale to bardzo dobry album. Mowa o Wish - The Cure. Ponownie dziękuję Esforty'emu, że jakiś czas temu zwrócił moją uwagę na tę płytę - bo to rzecz świetna i bardzo moim zdaniem niedoceniona. I jest to też bodaj najlepiej wyprodukowany album tego zespołu. A byłby moim zdaniem jeszcze lepszy, gdyby znalazł się na nim kawałek ze strony B singla High - czyli This Twilight Garden. Jak można było coś takiego wypchnąć jako B-side? Niepojęte...
https://www.youtube.com/watch?v=PQp3oWdS7cw
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Monstrualny Talerz »

No, pojawiło się kilka ciekawych propozycji, Failure po pierwszym "przekartkowaniu" również jak najbardziej pozytywnie.
Okechukwu pisze: 16.03.2023, 12:06 (natomiast Queen uchodził za obciachowy WSZĘDZIE - tzn u tych, którzy słuchali rocka).
Nie powiedziałbym, że obciachowy, raczej była to kategoria POP, jak Madonna, Michael Jackson czy Roxette, generalnie dostarczyciel przebojów i teledysków, może z nieco większym przesunięciem ku rockowi. Ale raczej wszyscy słuchali, znali, niekonieczni jednak całe płyty/kasety.
Okechukwu pisze: 15.03.2023, 19:21 Natomiast - podobnie jak Talerz - uważam, że lata 90 to mnóstwo fantastycznych soundtracków (oprócz Twin Peaks i Vangelisa jest jeszcze przecież cudowne "Piano" Nymana i płyty Preisnera - waham się, czy na liście umieścić "Niebieskiego" czy "Podwójne życie Weroniki").
Tak, było tego trochę, na pierwszy rzut ucha dodałbym jeszcze „Tańczący z Wilkami”. A te Vangelisy biedne to mam nadzieję, że ktoś w końcu się ulituje i doda.

Okechukwu pisze: 15.03.2023, 19:32 …My chyba jesteśmy ten sam rocznik? (1976)…
Ja jeszcze stare dobre lata 70, ale już zaznacza się pewne przesunięcie w przód :)
https://www.youtube.com/watch?v=4aeETEoNfOg
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4331
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Okechukwu »

To troszkę się machnąłem. 79 to jednak pewna różnica - aczkolwiek pokolenie to samo. Madonna, Jackson, Roxette, Wham - to u mnie była podstawówka, między 4 a 7 klasą, lata 86-89, powiedzmy. I tutaj faktycznie można dodać Queen z Magic oraz Miracle (ale to jeszcze przed śmiercią Freddiego, czyli inny rodzaj popularności) oraz np. balladowych Scorpionsów. W liceum nikt u nas popu nie słuchał. To byli wykonawcy dla tzw. "dyskomułów" vel "lodziarzy", którymi pogardzaliśmy i to niezależnie od tego czy ktoś słuchał Slayera, Pearl Jamu, punka czy np. Doorsów :) .Tzn mówię o grupie ludzi, którzy mieli sprecyzowany gust muzyczny i traktowali muzykę, jako coś istotnego, kupowali kasety, wymieniali się nimi, itd. To było jakieś 15 osób (mniej więcej połowa klasy). Najbardziej "popowym" zespołem, jaki rozbrzmiewał na imprezach, wycieczkach itd. to był Maanam (też dziewczyński oczywiście!).
Ostatnio zmieniony 16.03.2023, 15:53 przez Okechukwu, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Lata 90 to ostateczny triumf Vangelisa i ciąg znakomitych płyt. Niby wszyscy już znali, cenili, ale problem z Vangelisem był taki, że płyty często były nierówne, a większe uznanie zdobywały zawsze poszczególne przeboje. Natomiast w latach 90 jakby Vangelis się już całkowicie ogarnął i wszystkie elementy poukładały się jak należy, łącznie z doborem materiału i produkcją płyt.

City - 1990 - płyta jakby nieco zapomniana, gdzieś z boku, nawet może często nieznana nawet osobom bardziej zainteresowanym muzyką. Może brakuje tu jakiegoś większego rozpoznawalnego przeboju? Generalnie jednak im więcej się jej słucha, tym robi większe wrażenie. Na 50-tkę lat 90 to na pewno nie jest propozycją, ale mimo to solidny Vangelis, w górnej strefie mimo wszystko. Gdyby niektóre kawałki z City poumieszczać gdzieś między Voices czy 1492 czy Blade Runnerze to też ładnie by pasowały.
Good To See You
https://www.youtube.com/watch?v=thGUKQmZiMI
Nerve Centre
https://www.youtube.com/watch?v=Mfbg4ljVfHg

1492: Conquest of Paradise - 1992 - nie wiem czy ktokolwiek pamięta jeszcze ten film, ja na pewno nie, ale uznałbym natomiast, że to jest jednak nr 1 Vangelisowy, gdzie wszystko udało się idealnie wypośrodkować, album który może spodobać się chyba każdemu. Czasem na płytach Vangelisa zdarzały się jakieś mielizny, albo utwory bardzo hałaśliwe, tu natomiast wszystko płynie jak należy. 1492 byłby chyba u mnie w ogóle w czołówce najwięcej słuchanych płyt ever i do tego się ciągle nie znudził. Moim zdaniem bardzo ten album odpowiada też za pewien newejgowy klimat lat 90, niezwykle ówdy powszechny. I na końcu jeden z absolutnie najlepszych kawałków Vangelisa:

Pinta, Nina, Santa Maria (Into Eternity) - fantastycznie przy tym się jedzie autem
https://www.youtube.com/watch?v=i75_co_3zmU

Blade Runner - 1994 - czy tu trzeba cokolwiek pisać? Chyba tylko tyle, że jeden czort tylko wie dlaczego to zostało wydane dopiero tak późno (ale dobrze, że w ogóle).

Voices - 1995 - tu też chyba jakikolwiek komentarz jest absolutnie zbędny. Ask Any Mountain to już nie tylko piosenkowy top wśród samego Vangelisa, ale gdzieś tam czołówka w ogóle pośród wszystkie co stworzono. Nie mniej Voices wydaje mi się jednak nieco bardziej niespójny niż np. 1492, ale to i tak ma minimalne znaczenie przy generalnej ocenie.

https://www.youtube.com/watch?v=70xFeDxozRk

A
Oceanic - 1996
i
El Greco - 1998

są w porządku, można posłuchać, ale to już taka Vangelisowa średnia, bez potrzeby wyróżniania pośród lat 90.
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4331
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Okechukwu »

U mnie zdecydowanie (i wysoko) na liście będzie "1492". Mocarny temat tytułowy i - tak jak napisałeś - nic nie burzy nastroju. Piękne "łacińskie" chóry i to nie tylko w tytułowym, ale też np. w "Light and Shadow". Tak myślę, że to jest chyba całościowo nawet lepszy (a na pewno bardziej efektowny) soundtrack niż "Misja" Morricone (chociaż "Misja" jest głębsza, bardziej erudycyjna, lepiej drąży indiańskie tematy) .
Awatar użytkownika
Yer Blue
remaster
Posty: 2298
Rejestracja: 17.09.2007, 13:30
Lokalizacja: Bielsk Podlaski

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Yer Blue »

Crazy pisze: 16.03.2023, 06:36
Yer Blue pisze: 15.03.2023, 23:49 Dla mnie dużo muzyki na raz to samo dobro, o ile trzyma poziom oczywiście. Dlatego też w moim top 10 dekady są płyty około 120 minutowe nawet. I nawet wiesz jakie ;) Takie płyty rozpracowuje się miesiącami i powoli dopasowuje kolejne klocki a jak już się je dopasuje to magnetyzm i zrośnięcie z tymi dźwiękami pozostanie na zawsze.
Bardzo ciekawa perspektywa :!: Jako co do zasady przeciwnik długich płyt poddam ją refleksji :-)
Jednak pierwsza refleksja jest taka, że: mogę rozpracowywać miesiącami i powoli dopasowywać, ale żeby mi się chciało, to w jakiś sposób płyta musi od pierwszego spotkania czymś zainteresować. Może odsłonić tylko cząstkę swoich bogactw, ale musi wystarczyć, żeby przykuć uwagę.
No jasne, musi być od pierwszego odsłuchu jakiś haczyk, by mieć chęć dalej drążyć całość. I niekoniecznie jakiś bardziej chwytliwy utwór a np. nastrój, klimat płyty.
Dobrym przykładem płyty, w którą wgryzałem się długimi tygodniami by ją jakoś ogarnąć i zrozumieć jest "Fragile" NIN. I do tego potrzebna była przerwa by nabrać do niej dystansu. Strasznie obłąkana muzyka, na którą trzeba mieć nastój ale wysiłek się opłacił. Dziś to jedna z moich ukochanych płyt ever, po części dzięki temu, że jest tak długa. Ileż tam jest pięknych utworów, zmian nastrojów, emocji - ten ogrom sprawia, że nie sposób się ją znudzić. I nie trzeba od razu słuchać całości bo jednak ponad 100 minut muzyki to spory kawałek wyjęty z życia :) - ja lubię czasem dawkować, słuchając po jednej płycie na raz.
Tak czy inaczej bardzo mi imponuje jeśli ktoś nagra długaśną płytę, starcza mu weny na ponad 20 numerów w ciągu jednej sesji a poziom muzyki jest jednakowo wysoki.
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3996
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: esforty »

Zerknąłem w wyniki, odrestaurowane przez gharvelta, tam na 123:
Iggy Pop - An American Caesar 1993, jako refleksja w temacie "męska" , " nie męska" muzyka, choć ów rozdział, mnie, obco brzmi.
Na okładce Iggy, nie wracający z kina :(
Dorzucę, że to akurat za długa płyta, ale jakby z kwadrans wywalić...
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Crazy »

Oj! Jakby wszystkiego było mało, to przecież:

Obrazek

The Kennedy Experience - The Kennedy Experience

W każdym z sześciu utworów Nigel Kennedy bierze z hendriksowskiego oryginału jakąś nazwijmy to matrycę, linię melodyczną wokalu albo riff, i on zawsze gdzieś tam jest, przewija się, czasem dobrze rozpoznawalny, a czasem całkiem inno-brzmiący. Najważniejsze jest tu jednak to, co rozgrywa się pomiędzy cyklicznymi powrotami tematu głównego, muzyczne impresje i wariacje daleko odbiegające od Hendrixa, ba - w ogóle nie mające z nim nic wspólnego; i może o tyle gdyby definiować charakter tej muzyki, to wyszłoby, że najbliżej jej do jazzu, bo najważniejsze są na poły improwizowane fragmenty wypełniające długie utwory.
Z drugiej strony samo brzmienie jest całkiem niejazzowe, właściwie nie umiem go porównać z niczym... siedzi mi głęboko w głowie, i czuję, że jest fascynujące i doskonałe, i znakomicie pasuje właśnie do tych utworów. Ale nie jest to ani trochę jazzowa pulsacja, ani żadna klasyka - ani też żaden Hendrix.

Dlatego nie można tej muzyki oceniać przez pryzmat muzyki Jimi Hendrixa, nieadekwatne byłoby mówienie, że to dobra czy niedobra interpretacja Hendrixa. To nie jest interpretacja, tylko wykorzystanie materiału jako punktu wyjścia do bardzo osobistego procesu twórczego. Inna rzecz, czy to się komuś spodoba, bo brzmienie jest nietypowe, a w ogóle to płyta jest niesamowicie czadowa! Choć akustyczny to czad, więc specyficznie. Rozkręcenie tego na naprawdę głośno mi osobiście przyspiesza puls jak mało co, a w ogóle to ta muzyka ma rytm uderzeń ludzkiego serca, takiego przyspieszonego oczywiście.

B.J. ma zatem rację, że to hendriksowska dekada!
Koniecznie DUŻO punktów!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14151
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: B.J. »

Crazy pisze: 16.03.2023, 21:35 The Kennedy Experience - The Kennedy Experience
Dzięki za przypomnienie o tej płycie i za bardzo ciekawe spostrzeżenia. To świetny album hołdujący nie tyle Jimiemu, co jego woli, aby grano jego muzykę. W latach 90 robiono to bardzo chętnie i będzie to widać w moim zestawieniu.
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4331
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Okechukwu »

esforty pisze: 16.03.2023, 21:28 jako refleksja w temacie "męska" , " nie męska" muzyka, choć ów rozdział, mnie, obco brzmi.
Żeby nie powstało błędne wrażenie, że to jest moja :) opinia i że obecnie hołduję takiemu podziałowi. To tylko reminiscencja z głupawych szczenięcych lat.

A w temacie, ciekaw jestem, czy ktokolwiek poza mną zagłosuję na As Time Goes By Bryana Ferry'ego? Ja mam do niej duży sentyment, zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Co prawda jak na standardy z lat 30, trochę brakuje tu mocniejszego swingowania, no ale to jest brytyjskie, "nobliwe" podejście do amerykańskiej tradycji. Wokal Ferry'ego - bajka!
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14151
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: B.J. »

Crazy pisze: 16.03.2023, 21:35The Kennedy Experience
Jeszcze a propos - Nigel z tej samej dekady, kilka lat wcześniejszy i bardziej hendriksowski: Fire ze świetnego tribute`a, skąd polecam odsłuchać przynajmniej The Cure i Pata Metheny`ego. :)
Awatar użytkownika
Okechukwu
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4331
Rejestracja: 07.06.2007, 10:49

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: Okechukwu »

A tutaj zgoła nie NKR, czyli odsłuch Dream Theater - Images and Words po paru latach. Zastanawiam się, czemu ta płyta ściąga tyle hejtu? Super granie - w tamtej epoce przecież bardzo świeże - metallikowe riffy, wypasione aranże, bardzo dobry śpiew LaBrie i dużo naprawdę łebskich kombinacji z pokręconą rytmiką (np. w Metropolis). OK- może Another Day trąci trochę kiczem (i ta smoothowa partia saksu w stylu Kenny'ego G, fuj!), ale reszta super (druga ballada Wait for Sleep - cudo!). Mocny kandydat do pierwszej dziesiątki dekady.
Awatar użytkownika
MirekK
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6320
Rejestracja: 02.03.2008, 22:10
Lokalizacja: Nowy Jork

Re: Album dekady 1990-1999 (edycja 2023)

Post autor: MirekK »

^ To będzie jakieś kuriozum, chociaż zdarzały się już takie przypadki w przeszłości. "Images and Words" nie zdobyły jednego punktu w poprzedniej edycji zestawienia dekadowego lat 90-tych 12 lat temu.
"Życie bez muzyki jest błędem." - F. Nietzsche
ODPOWIEDZ