Camel

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

I znów by nie być okrutny - śmiało można iść ścieżką Mandaryny - dla przyjaciół Margaryna :D , która nabyła klub fitness, siłownię, nagrała nawet z uporem maniak płytę masakrując klasyk Whitesnake - szukałem w poważnych publikacjach skąd vocoderowy genialny patent na Summer Lightinig - czy to była inicjatywa Latimera, niezależna idea Jana - trudno orzec. Tu z kolei ostatni bis Nude Tour - bardzo odważna z werwą zagrana wersja Another Night - znów z doskonale słyszalnym vocoderem Schelhaasa - wzmacniającym wymowę całości. Jak nietrudno się domyśleć - pierwszym bisem był nieśmiertelny Rhayader :

https://www.sendspace.com/file/9otpac

Dla mnie rozpad tamtego "Nude`owego" składu Camel zawsze pozostanie zagadką - daleki jestem od pochopnego zarzucania liderowi kłamstwa czy przeinaczania faktów - każdy ma prawo do własnej narracji wydarzeń, swoją drogą zabawne jak te same fakty nabierają diametralnego innego kształtu w oczach poszczególnych ludzi. Przy większej ilości determinacji mógł utrzymać 3/5 składu lub jedynie zmienić perkusistę. W ciekawym ( to naturalnie również jest punkt widzenia jednego człowieka ) wywiadzie z Wardem pojawia mniej klarowny i "niewinny obraz" gitarzysty - który później miał wylewać broń Boże "krokodyle łzy" nad kolegami, którzy go opuścili, czy aby na pewno tak do końca było ?. Sołżenicyn w Archipelagu ciekawie podsuwa pewien trop "wielkiej czystki" z końca lat 30 - ".... po co zostawiać przy życiu świadków kompromitujących i przykrych wpadek, błędnych decyzji i obrania złego kierunku....". Ward chyba był nieco oburzony faktem, że to jego choroba alkoholowa i próby samobójcze posłużyły za płótno do malowania wizerunku rozpadu zespołu. Czy trauma regularnych bojów o artystyczny wizerunek z Bardensem i słowna amunicja pozostawiła w Latimerze niezagojone rany ?. Co ciekawe Watkins był ponoć " kuszony" powrotem do Camel przy okazji trasy Farewell gdy LeBlanc został zmuszony zajęciem się żony po zawale. Plakaty Retirement Sucks też zostały wydrukowane z nazwiskiem Schelhaasa - zobowiązania wobec Caravan miały skutecznie storpedować dalszą odnowioną współpracę - dziwne. Andy wolał nowy zaciąg niż "przeprosić się" z dawnymi partnerami. Może nie przyznał tego nigdy wprost ale gdzieś w nim pozostała zadra i poczucie winy , że nie zdążył niczego nagrać z Bardensem tuż przed jego śmiercią - dlatego piękna dedykacja na A Nod and a Wink
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Wczoraj wyjąłem z paczkomatu "najnowszy" koncertowy Camel - Royal Albert Hall na blue ray , czekałem tyle miesięcy ale warto. Oglądając to cudowne wydawnictwo w głowie "grały" mi bardzo mądre i przepełnione matczyną czułością i empatią Urszuli Dudziak - która wspominała jakie przeboje mieli z dwoma nawiedzonymi muzykami, szczególnie schizofrenikiem Haroldem Ivory Williamsem - że "niekiedy Bóg daje coś cudownego, wielki talent, ale jednocześnie z drugiej strony coś innego zabiera....". Te słowa trudno nie odnieść do wielkiego i cichego bohatera koncertu - niewidomego klawiszowca Pete Jonesa. Wielki talent - kto wie czy największy wśród ex muzyków Camel - a wiemy o Jakie Nazwiska chodzi. Niewiarygodne z jaką łatwością tworzy bogate faktury i akompaniamenty na w sumie skromnym instrumentarium - Technics i piano Yamahy - żadnych Motifów, Nordów, Montage`ów czy Kronosów. Dzieli umiejętnie klawiatury na strefy - granie niekiedy dość karkołomnej muzyki, linii melodycznych ( np końcówka Hymn To Her gdzie pokusił na powtórzenie tych kaskaderskich tryli i obiegników autorstwa pierwotnie Kita Watkinsa ) - to wszystko w jego wykonaniu sprawia wrażenie iście dziecinnej igraszki. Zachwycają jego inteligentne i godne uwagi i zapamiętania sola na alcie np w Rajaz , Lady Fantasy czy Another Night. Jego smutny wokal niczym "małego" zagubionego krecika też chwytają za serce i przekonują - np w Air Born czy End of the Line. Tekst i wymowa ostatniego stają w obecnych trudnych pandemicznych czasach przerażająco aktualne i pełne bolesnej ironii

".... Well my mother she comes to me
and begs me not to fight.
For the sake of the family,
I have to stay out of sight.
So I move on
from day to day,
just to stand in a line.
On the road again
for a job I never find.
People talking...
as if we're not their kind.
I got a handbill,
says there's work up here.
Left my homeland...
and paid a price too dear.
I've come to the end of the line
there's too many men,
despair in their faces...
Each one of us hoping to find a…..."

Całość - przepięknie zmontowana - ujęcia zdradzają fachową rękę wytrawnego konesera. Pierwotnie się obawiałem czy przypadkiem majestat i legenda sali nie przytłoczy muzyków - i nie wyjdzie mniej więcej taki obrazek - czterech już starszych, styranych życiem ludzików a tu absolutnie nic takiego - muzycy od początku do końca są absolutnymi władcami sceny. Trudno się nie wzruszyć zważywszy jak los i historia doświadczyły ten zespół i poszczególnych muzyków. Jak wielu z nich nie ma na tym świecie - nie tylko Bardens, Rainbow czy genialny H Guy Le Blanc ale jak niewiele brakowało a sam lider by do nich dołączył. Jego partie gitary jak nigdy przesycone bólem, trudami życia, walki by zespół utrzymać na powierzchni. Może to moje subiektywne odczucie ale te arcy smutne spojrzenia na ogromną i oddaną widownię i fanów - czy to przypadkiem nie pożegnanie ?, świadomość, że już się więcej nie spotkają w tym miejscu ?. Oby nie. Ogromnie cieszy serce fakt, że Camel nadal to jest "marka" i zespół będący w stanie zapełnić szczelnie takie ogromne i kultowe miejsce. Camel - czyżby w końcu "zagrożony wyginięciem gatunek" czy ostatni z tych którzy prawie wymarli ?. Camel to nadal wysoka kultura muzyczna, elegancja w każdym dźwięku, można słuchać i zachwycać się bez końca. Jakieś mankamenty lub łyżka dziegciu w beczce miodu ?.... absolutnie. Może malutki niedosyt że set lista taka krótka - szkoda że wypadła Sahara oraz dwie nowe perełki - Dingly Dell i Mystic Dreams - stanowiące forpocztę potencjalnie nowego albumu i może drogowskaz dokąd zespół zmierza.... Bo wydawnictwo Royal to piękne podsumowanie i swoista retrospekcja.

Smutne jak niewiele zostało przy życiu tych starych zespołów - pandemia utrudniła koncertowanie Crimson, trasa zimowa 3 osobowego Genesis tez stoi pod znakiem zapytania - poza tym.... Collins na stołeczku, jak dziadek i z synem ( skądinąd zdolnym małolatem ) za perkusją ?... nawet już nie musi pożyczać maski starca do końcówki Musical Box :wink: Zbolały wzrok Latimera i łzy lejąca z jego gryfu zdają się to potwierdzać - że zostało już tak niewielu a wartościowa i elegancka muzyka Camel niedługo zamilknie. Na marginesie nieco się dziwię Andy`emu - przymusowe siedzenie w domu - to aż się prosi i stwarza "idealne" warunki do pracy nad nowym albumem i kompozycjami - skupienie, spokój a poszczególni muzycy mogą we własnym zaciszu domowym dogrywać swoje partie.

ps. Latimer pod koniec pierwszego setu - czyli gdy wybrzmiewają ostatnie space`owe efekty Lunar Sea zdobywa na piękny hołd i dziękuję dawnym kolegom - Pete, Andy i Doug.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Obok nowego krążka studyjnego jakieś marzenia ?.... owszem ale obawiam się, że biorąc pod uwagę to co się dzieje w Europie i co zgodnie z czarnymi ( a może pragmatycznymi ) prognozami będzie się działo w najbliższej przyszłości - nierealne. W przyszłym roku będzie okrągła 40 letnia rocznica ukazania się Nude - a w tym 40 lecie jak ta muzyka powstawała i była nagrywana. Byłbym bezgranicznie zachwycony gdyby Camel ruszył i znów odegrał prawie w całości suitę Nude - byłaby fajna okazja by znów poszerzyć skład - może "przeprosić" się z Watkinsem i Janem Schelhaasem. :roll:
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.sendspace.com/file/lvu2i1


https://www.sendspace.com/file/d02shd

Dwa bootlegi dla zaprzysięgłych fanów poczciwego Wielbłąda - gdy jesienią po trasie Księżycowegobłędu za sugestią Douga Fergusona dołączył opromieniony karmazynową legendą Mel Collins - jeszcze nikt nie spodziewał się pierwszego poważnego rozłamu w zespołu - że pozostali uznają, że pomysłodawca odstaje i nie dorasta do nowego i wyśnionego jazzowego kierunku zespołu i uznają go za najsłabsze ogniwo - tu wtręty i ozdobniki Mela jeszcze jesiennie nieśmiałe, subtelne i skradające się.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=S6AtaJ4AAbw


Niedawno dorwałem lepszą wersję tego występu - w ramach Breathless Tour - czyli "Caramel" :D . Od lat krąży w necie całkiem sporo materiału z tej unikatowej trasy - może dźwiękowo bywa różnie ( choć nie tak znowu skandalicznie i koszmarnie - nie bądźmy okrutni ) - ale muzycznie to przepyszna uczta czy biorąc pod uwagę rozkręcający się sezon - zamiast łykania witaminy C - to bezwstydne obżeranie się truskawkami :D ( określenie autorstwa Ptaszyna - odnośnie słuchania zestawu the best of Coltrane - zamiast sięgnięcie po katalog Impulse ! ). Swego czasu Latimer poważnie rozważał wydanie materiału z tego tour - w ramach On the Road - było blisko - silny był czynnik stricte historyczny, walor dokumentalny i obfitość pomysłów i wątków muzycznych - ale jako perfekcjonista - ostatecznie pomysł porzucił bo miał zastrzeżenia do jakości dźwięku. Jak zwykle bootlegerzy , kopacze, piraci i eksploratorzy muszą radzić sobie sami. Show z Bordeaux - mogło śmiało ukazać w ramach Official Bootleg On the Road. Muzycy - szczególnie nowy zaciąg pokazali od jak najlepszej strony - zawsze powtarzałem że Bardensa nie zastąpił byle kto - żadne "leszcze" tylko sam Dave Sinclair i Jan Schelhaas - ich sola to niczym udekorowanie pysznego tortu na bazie rumu i whisky i brandy :wink: ( byłem na takim weselu gdzie tort dla pary młodej solidnie nafaszerowano w/w trunkami - och się działo, och się działo ) - np solówka w Summer Lightning, na Hammondzie w Rhayader ( jak to Dave tylko potrafi ), Never let Go, w duecie na Moogi w One These Days ( można sarkać, że to już więcej Caravan i Canterbury niż poczciwego Camela - ale i tak całość jest porywająca i stanowiąca dowód jak panowie świetnie się bawili na scenie i ile dawali z siebie - a może wedle Latimera - było "za wesoło" ? ). Polecam - znów jak ktoś myśli, że za przeproszeniem "do znudzenia rzyga już Camel" - to ten show go mile momentami zaskoczy. Warto.

Kiedyś w kultowej "szeptance" śp. Bohdan Smoleń nie mógł na łóżku szpitalnym odżałować - że "... ten Reagan to jest świnia, on miał mnie żywić i jak ja wyglądam ?, co on łaskę robi czy co ?, taką GOSPODARKĘ rozwalić i to w 16 miesięcy...." :D . Andy troszkę podobnie - TAKI skład rozwalić :wink:
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Napełnia mnie żalem brak jakichkolwiek wieści z obozu Camel. W tym roku mija równo - odpowiednio 40 rocznica wydania albumu Nude i 30 Dust and Dreams. Gdybym miał popuścić wodze fantazji i wskazać takie największe marzenie ( ściętej głowy ) - to by Camel ruszyli choćby w mini / micro trasę i w pierwszym secie zagrali Nude a w drugiej Dust and Dreams - plus na bis czy pod koniec każdego setu takie "camel oldi hit parade" :wink: , a i tak przecież w w/w krążkach aż roi od camelowych evergreenów. Gdybym jeszcze mógł uczestniczyć w takim koncercie czy "tylko" obejrzeć później na DVD - wtedy człowiek czułby się spełniony i śmiało można umierać. A tym bardziej, że obecny skład - z magikiem i multiistrumentalistą Pete Jonesem plus nie mniej skłonny do zabawy z różnymi instrumentami - basem/ klawiszami Dennis Clement - ma ogromny potencjał i śmiało mógł się podjąć TAKIEGO wyzwania. Bass i Latimer mogli również "rozruszać nieco palce" i znów sięgnąć po syntezatory jak dawniej - a gdyby był opór ( kurcze, przecież Colin wzorem np naszego Krzyśka Ścierańskiego - do midi basu - podłączył jakiś syntezator i grając na basie tworzył ambientowe / klawiszowe plamy - obecnie to jest wręcz dziecinnie proste ) - to zawsze można ściągnąć starych znajomych - Schelhaasa, Watkinsa, Simmondsa czy Scherpenzeela.


Czasami z przyjemnością słucham koncertowej Dust z Never Let Go. Nigdy nie rozumiałem zastrzeżeń czy krytycznych opinii rodem z redaktorów naczelnych z Tylko Rock dających niską ocenę temu wykonaniu - że ubogie, niepełne, skromne, surowe itd - czysta bzdura - mi bliżej do opiniii że dopiero na żywo suita Dust nabrała pełnego , ostrego wyrazu i ma tą przeogromną siłę oddziaływania - wyostrzono krawędzie, pozbyto zbędnych mało słyszalnych zdobników, brzmienie nie jest aż tak wypolerowane jak w przypadku wersji studyjnej - wypisz wymaluj to samo dotyczy Nude - który w legendarnych Abby Road zabrzmiał zbyt klinicznie, sterylnie, sucho, czasem kanciasto i topornie - a co panowie w sposób kaskaderski grali na żywo - szczególnie gdy wróciło rozgrzane do czerwoności duo - Kit / Jan. Rozumiem, że zrezygnowano z paru mniej udanych - sprawiających wrażenie dopisanych jakby pod przymusem, presją czasu, na kolanie - trochę odrzutów, trochę szkiców - Please Come Home ( Latimer cieniutkim głosem wkracza nie w swoje rejestry a całość zupełnie nie zostaje w głowie ), kiczowaty - pojawiający znikąd i zmierzający donikąd Homecoming ( jakby parodia, karykatura - wariacja na temat - Procession z suity White Rider ) - oraz -..... hmmmm...... tu jednak całość jest ciut skomplikowana - Pomp & Circumstances :


https://www.youtube.com/watch?v=sXn3ZiqOJYA

Tego nigdy nie mogłem zrozumieć - że nie załapał do grania na żywo - a melodia jak u Oldfielda - zacna nieustannie unosi do góry, wyżej i wyżej w coraz wyższej tonacji - śmiało można to nieco przearanżowić i na żywo wypadł właściwie. Czyżby zbytnie podobieństwo do Landscapes ?.


https://www.youtube.com/watch?v=YYywmPh8viE

To Camel w czystej postaci - jednakże też mała tajemnica - w studio nie ma zmiany tonacji i przecudnej partii Colina na bezprogowym basie - z czego skrzętnie korzystał na żywo - jakby chciał swym instrumentem oddać głos głównemu bohaterowi - w którego duszy jakby nastąpił przełom, zwrot - zaczął dostrzegać wyjątkowość swojej sytuacji, piękno otaczającej przyrody, naturę przemijania, nieistotność naszego ludzkiego losu - banał problemów, zmartwień trosk w obliczu potęgi natury, konieczności życia w harmonii z przyrodą, nie traktować tego jak karę, dramat, okrucieństwo losu - tylko szansę na wyzbycie doczesnych pragnień, konsumpcjonizmu, myśli o karierze, pieniądzach, polityce, wojnie. Porównując partie Bassa w kolejnych bootlegach z trasy - z przyjemnością odkryłem, że prawie zawsze grał to nieco inaczej - improwizując, szukając nowych melodii, podążając za instynktem. Podobnie rzecz miała się z wykonaniem na żywo - karkołomnych partii perkusyjnych - jakby z karnawału na jakiejś wyspie polinezyjskiej - jestem pewien, że jeden z muzyków - może Colin ? - wspomagał Andy Warda - na On the Road 81 czy wsłuchując w bootlegi - słychać jak obok paru rzeczy puszczonych "z taśmy" - są krzyżujące ekscytujące partie na żywo - sam Ward nie dałby rady. Obecnie dzięki rozmaitym padom można odstawić nie takie etniczne szaleństwo bez dodatkowych ciężkich nieporęcznych bębnów.


Wersja Live Dust - zyskała dzięki tytanicznej pracy i wkładu - Mickey Simmondsa ( i tak zadziwia jakim skromnym instrumentarium w porównaniu do koncertów Fisha dysponował - piani Midi Rolanda, dwie małe sterujące Rolanda, Yamaha DX7 i Roland D50 + chyba emulator w module ) - który przyznał że szykowanie barw, programowanie mimo pomocy - w sumie autora i też klawiszowca - Latimera i żony Susan - zajęło ok 3 tygodnie czy wręcz bity miesiąc. Z pewnością pomógł na płycie główny pianista czyli Ton Scherpenzeel - który musiał dać wiele wskazówek lub przynajmniej podzielił informacjami na jakim sprzęcie zostały pierwotnie wykonane. Andy podkreślał - że dla nich to było ogromne wyzwanie ale i sporo frajdy i na koniec duma i satysfakcja że się udało i brzmi to znakomicie. Szczególnie np finalna mini suita - tak od Storm Clouds/ Cotton Camp/ Broken Banks/ Sheet Rain - czy ostatni zamykający - w studio dość anemiczny - a live dzięki majestatycznemu wejściu perkusji Paula - stało godnym zwieńczeniem całości i brzmi prawie jak temat ze złotej ery Hollywood.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Cotton Camp / Broken Banks - to również esencja / istota nieco bardziej dynamicznego i porywającego Camel - gdybym miał komuś kto nie ma bladego pojęcia o kapeli a zaprezentować zespół z jak najlepszej strony - z pewnością puściłbym to :



https://www.youtube.com/watch?v=0tSUWorCGoc
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Słucham sobie francuskich bootlegów Camel z połowy listopada 78 i co przypadkiem znalazłem ? - piękna pamiątka, absolutnie bezcenna (o ile autografy są w istocie oryginalne) - być na takim koncercie a na dodatek by cała szóstka się podpisała na prostej kartce z jakiegoś zeszytu - marzenie...... to był chyba najlepszy skład:


https://www.memorabilia-uk.co.uk/media/ ... df25f.jpeg
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Adi
epka kompaktowa
Posty: 1097
Rejestracja: 07.09.2017, 19:52
Lokalizacja: Nowe Miasto nad Wartą

Post autor: Adi »

Inkwizytor pisze:gdybym miał komuś kto nie ma bladego pojęcia o kapeli a zaprezentować zespół z jak najlepszej strony - z pewnością puściłbym to :



https://www.youtube.com/watch?v=0tSUWorCGoc
Nie działa :?
"Nie jesteśmy wrogami lecz przyjaciółmi. Wrogami być nam nie wolno. Choć targają nami namiętności nie mogą zerwać więzów serdecznych. Tajemny akord pamięci zagra trącony ponownie przez anielskie struny naszej natury" - Martin Luther King
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://camelproductions.com/images/image1.png


Zajrzałem na oficjalną stronkę grupy a tu taka jeszcze nieśmiało zapowiadana niespodzianka. Powszechnie wiadomo, że przez zawirowania z covidem wiele zespołów ma problem z bukowaniem sal - podobno na przyszło rok wiele od dawna jest zajętych a i tak nie wiadomo czy znów wszystko szlag nie trafi przez "5" czy "6" falę i jakiś nowy wariant / mutację - warto myśleć pozytywnie ale bądźmy realistami.

Powyższe chyba by tłumaczyło dlaczego 2023 jest obwołany jako trasa na 50lecie - bo w poprzednich dekadach to rok 72 wskazywano jako ten "pierwszy" - trasa Single Factor 82 była nazwana i prezentowana ze sceny jako 10th anniversary tour - nie inaczej trasa Never Let Go 92. Pięknie gdyby to doszło do skutku - 50 lat istnienia Camel mimo tylu problemów, przeciwności, chorób, śmierci muzyków itd. Ciekawi mnie czy skład będzie stały i nie zmienny - bo to byłaby cudowna okazja by uczcić taką fetę i datę - kurcze.... zaprosić paru instrumentalistów, którzy przewinęli w dawnych latach - Sinclaira, Collinsa, Watkinsa, Schelhaasa, Sherpenzeela, Simmondsa czy Warda z Fergusonem - tak choćby na jeden utwór - piękny ukłon dla fanów - inna sprawa czy Latimer by tego naprawdę chciał, czy tamci byliby w ogóle zainteresowani i "za ile" ? - :roll: Taka rocznica to również aż się prosi o uczczenie go nowym krążkiem studyjnym - a o tym zupełna cisza - może Andy czuł za dużą presję ? - album na 50 lecie to musiałoby być jakieś epickie mega kosmiczne arcydzieło.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

https://muzyka.dziennik.pl/koncerty/art ... -2023.html


Wspaniała wiadomość - Camel zagra u nas w przyszłym roku i to tak blisko mnie !!!! :D - mam tylko i chyba nie tylko ja nadzieję, że panowie dożyją i że sponsorem nie będzie pewna klinika w Holandii ( zespół tam zawsze był niebywale popularny - więc może jest coś na rzeczy ? ) - jak w przypadku Genesis co zasugerował jeden "żartowniś" na forum ? :wink:
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Ciekawa jaka będzie przy okazji trasy na 50 - czyli na "Abrahama" :wink: będzie set lista ? - klasyczne "the best of" czy zestaw "marzeń i niespodzianek" - ja na pewno oszalałbym ze szczęścia gdyby wybrzmiała Sahara :


https://www.youtube.com/watch?v=CN9SZ-r-PyA


Czy inny "wyciskacz łez" - wtedy dedykowany ofiarom huraganu Katrina i zmarłemu Peterowi Bardensowi - a po latach - słuchany dziś hołdem dla współkompozytora, genialnego organisty, z tą małą kodą fortepianu - nieodżałowanego śp. Guy LeBlanca :


https://www.youtube.com/watch?v=OgRMLeRmVQA
...Nobody expects the Spanish inquisition !
kłapouch
epka analogowa
Posty: 956
Rejestracja: 18.10.2010, 20:13

Post autor: kłapouch »

Zespół Camel widziałem już dwukrotnie na żywo, ale w niczym to nie przeszkadza by obejrzeć ich kolejny występ. A okazja już w przyszłym roku.

Obrazek
Awatar użytkownika
WOJTEKK
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 25820
Rejestracja: 12.04.2007, 17:31
Lokalizacja: Lesko

Post autor: WOJTEKK »

Byłem już trzy razy. Chyba mi już wystarczy
Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.

http://artrock.pl/
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Mam podobne mieszane odczucia - niby mnie mocno ciągnie i kusi a z drugiej.... jak to ma być mniej więcej zestaw "the best of" i nie odbiegać od poprzedniej trasy - to może też poczekam na dvd / blue raya - biję z myślami i jak to się przeciągnie to gdy zdecyduję bilety będą wyprzedane :wink: . Trochę odstrasza mnie cena - ale takie są stawki i wszystko poszło w górę oraz, że to taki szmat czasu - za rok - może nie dożyję a może któryś z Panów nie dożyje ? :roll: . Pomarudzę ale doprawdy szkoda bo na "Abrahama" kurcze aż prosiło się by znów rozbudować skład i zaprosić kilku starych członków - np Schelhaasa, Watkinsa, Sinclaira, Simmondsa, Patona, Sherpenzeela lub Warda - jeśli ograniczą tylko do obecnego kwartetu - ja osobiście poczuję mocno rozczarowany.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
ODPOWIEDZ