Te Lavy i Planetsy wspaniale bujają; materiał nie jest ciężki, nie jest też specjalnie brzmieniowo gęsty (co najbardziej kojarzy mi się z zespołem i czasem to bardzo lubię, ale czasem boli mnie głowa...), tutaj nie ma od czego boleć głowa, natomiast można sobie iść ulicą i tańczyć, z rzadka wstąpić do klubu i zajrzeć, jak tam skaczą, ale lepiej znowu zaczerpnąć powietrza, polatać, popływać albo nawet popluskać się w górskim strumyczku

Tylko pierwszy utwór dość specyficznie zaczyna płytę... syn popatrzył ze zdziwieniem i spytał, czy King Lizard zaczął grać kolędy? Bo mu się skojarzyło z Arką Noego, he he. Faktycznie, w tym pierwszym numerze są aż za bardzo wyczilowani

* określenie "ostatnia płyta" budzi moje różnorakie wątpliwości - po pierwsze przedwczoraj znowu coś wyszło, ale nie jest to chyba typowo nowy materiał, w każdym razie bandcamp mówi: "Recorded between 2017 - 2022 in various studios, home studios, buses, hotel rooms, green rooms, planes, parking lots etc… ". Po drugie "płyta" - czy to w ogóle wyszło na jakiejś PŁYCIE, można to kupić i wziąć do ręki?...