King Gizzard & The Lizard Wizard

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4538
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Gacek »

Białystok pisze: 23.11.2022, 09:01 I tak i nie, bo są chyba najbardziej płodnym zespołem, jaki znam a to nie ma prawa się udać, i nie bo Flying Microtonal Banana jednak się broni i wolę taki rodzaj energii niż np. w Reign in Blood. Trudno mi zaś zawsze siedzieć we free jazzie, awangardzie lub SDM :wink:
Tak z ciekawości i poza konkursem czemu nie lubisz Reign in Blood?
SafeMan pisze: 23.11.2022, 09:12 No to polecam jeszcze sprawdzić KG oraz Sketches of Brunswick East - oba należą do moich ulubieńców, a pokazują kolejne, odmienne oblicza zespołu. A jak żaden z powyższych, ani Nonagon, nie podejdzie, to znaczy, że możesz spokojnie odpuścić :P
Faktycznie wyjątkowy zespół, słucham 4 czy już 5 płyty żeby sprawdzić czy mi podejdzie ale mam dwie kolejne na liście :lol:
Bo właśnie leci Nonagon Infinity. Narazie (około połowy) jak chodzi o kompozycje jest OK, dupy nie urywa ale faktycznie coś się cały czas dzieje. Natomiast brzmienie nadal jest tak samo śmietnikowe co niestety bardzo obniża poziom.

Nie będę się tu mądrzył bo nie jestem specjalistą od tego zespołu i pewnie nigdy nie będę. Wydaje mi się że panowie (jak już zresztą wcześniej napisałem) bardzo dobrze znają i czują klasykę rocka i metalu i przyjęli sobie że w 10 lat wydadzą płytę w każdym możliwym podgatunku rocka i metalu.
Nie wątpię że im się to uda, część z tych rzeczy nawet prezentuje całkiem niezły poziom ale to cały czas te same klocki tylko inaczej ułożone. Oni cały czas grają to samo tylko w innym stylu. Czyli cały czas brak pomysłu na dobre kompozycje (albo zbyt duży natłok pomysłów na kompozycje) ubierają w inny styl. Przy tym to okropne brzmienie... naprawdę nie po to kompletuję sprzęt żeby teraz słuchać czegoś takiego.
Prawdopodobnie gdyby te płyty brzmiały inaczej, były wyprodukowane tak jak stylistyka do której nawiązują pewnie by zrobiły lepsze wrażenie. W tym momencie dla mnie to się wszystko zlewa w jedną bulgocząco jazgoltiwą magmę. A ja bym chiał tylko usłycheć jak gra King Gizzard & The Lizard Wizard a nie jak chciałby grać.
Jest to fenomen, tylko że nie fenomen muzyczny.
Awatar użytkownika
Białystok
box
Posty: 8881
Rejestracja: 03.01.2013, 08:21
Lokalizacja: Białystok

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Białystok »

Gacek pisze: 23.11.2022, 22:31
Białystok pisze: 23.11.2022, 09:01 I tak i nie, bo są chyba najbardziej płodnym zespołem, jaki znam a to nie ma prawa się udać, i nie bo Flying Microtonal Banana jednak się broni i wolę taki rodzaj energii niż np. w Reign in Blood. Trudno mi zaś zawsze siedzieć we free jazzie, awangardzie lub SDM :wink:
Tak z ciekawości i poza konkursem czemu nie lubisz Reign in Blood?
Krew mi wtedy leci z uszu co nawet przy disco polo się nie zdarza. :)
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5524
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Crazy »

Nie jestem najlepszą osobą do zaczęcia tego wątku monograficznego; ale z drugiej strony taka osoba może w ogóle nie istnieć, bo czy jest ktoś na świecie, kto potrafi wymienić wszystkie ich płyty po kolei? ;-)

Nie będzie więc uporządkowanego gwiazdkowania dyskografii, ale mam nadzieję otworzyć przestrzeń do rozmowy o dokonaniach siedmiu (potem sześciu) młodych i szalonych Australijczyków z King Gizzard & The Lizard Wizzard.

Obrazek

Oczywiście bezpośrednią motywacją jest dla mnie to, że już za pięć dni powinienem kiwać się miarowo na ich koncercie, w dodatku w towarzystwie mojego 10-letniego syna. Ów nigdy na takim koncercie nie był i trochę się obawiam, że skończymy, nasłuchując z szatni, no ale zobaczymy ;-) Póki co pilnie przygotowujemy się i nawet studiujemy setlisty z ostatnich dni. Nie wynika z nich nic, ponieważ chłopaki grają codziennie coś innego!

Czy będziemy mieli szczęście i zagrają coś z naszej ulubionej...

Nonagon Infinity (2016)?... Zalicytuję: * * * * *

Obrazek

best song: People Vultures
best moment: riff z People Vultures znienacka w środku Gamma Knife, jeszcze z organami


Niesamowicie zakręcona płyta i to zakręcona w kółko, bo zaczyna się w tym samym momencie, w którym kończy i tym samym można słuchać jej dosłownie w zapętleniu. 10 utworów jedzie w zasadzie bez przerwy i z lekkim oddechem na środkowy utwór (najspokojniejszy i jedyny w miarę oddzielony od pozostałych) jest to 40-minutowy lot na wysokich obrotach, suita bez końca.
Brzmienie może irytować, ale garażówka to znak rozpoznawczy Gizzardów, a psychodeliczna garażówka szczególnie. Mi się tego nie słucha łatwo, jest mnóstwo dźwięków i ogólne szaleństwo, ale jak już się wkręcę, to na całego!
I uwielbiam ich teledyski, jakby kręcone w lesie za domem wujka, z efektami specjalnymi na telefonie starszego kolegi, z udziałem członków zespołu i najbliższej rodziny :-)

Gamma Knife / People Vultures, ta charakteryzacja, te stroje, te rekwizyty!

Ale teraz przesuniemy się bliżej dnia dzisiejszego i weźmiemy na tapetę moje drugie ulubione wśród studyjnych wydawnictw zespołu, czyli...

Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava (2022) * * * * 1/2
(ha, udało mi się napisać tytuł z pamięci, jestem prawdziwym fanem ;-))

Obrazek

best song: chyba Iron Lung, chociaż silnie wygląda kończący Gliese 710!
best moment: nie wiem póki co


To chyba najbardziej bujająca ich płyta, jaką słyszałem. Tego gryzącego garażu tym razem nie ma, choć nadal trzy gitary tańczą dźwiękami wokół siebie i jest tego dużo. Tutaj utwory są długie i podejście do grania powiedziałbym: jazzowe, bo główny temat wydaje się czysto pretekstowy, żeby następnie wejść na drogę nieskrępowanego jammowania . . . Bardzo fajny materiał, ale dopiero pełnię fajności to on uzyskuje tu :!: -->

--> Trzy 10-minutowe jammy, które zaczynają się dość cicho i brzdąkająco, a rozwijają się do takiej pełni, że szok! Szczególnie wyróżniłbym tu perkusistę, który zapewnia tej muzyce groove i lekkość.

Jest to najdłuższy z licznych koncertów w KEXP, które znalazłem, chyba najlepszy - bez wątpienia * * * * *

Nie ukrywam, że na takie coś chyba liczę najbardziej w sobotę :-)


- ciąg dalszy nastąpi, miejmy nadzieję, że przed sobotą -
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
szbe
singel kompaktowy
Posty: 443
Rejestracja: 26.01.2010, 14:10
Lokalizacja: Warszawa

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: szbe »

Mi najbardziej siedzi ten okres 2015-2017, ale wtedy miałem też więcej czasu na słuchanie. Także okres 2019 - 2022 możliwe, że wciąż pozostaje do odkrycia. Uwielbiam ich za te szerokie poszukiwania, jakbym miał się ograniczać do jednej, wybrałbym Paper Mâché Dream Balloon - bo siedzi mięciutko w słuchawkach, takie bitter boogie! ;)

Wciąż kupię bilet na sobotę, jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie :lol:
Awatar użytkownika
Białystok
box
Posty: 8881
Rejestracja: 03.01.2013, 08:21
Lokalizacja: Białystok

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Białystok »

szbe pisze: 07.03.2023, 10:12 Wciąż kupię bilet na sobotę, jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie :lol:
Ciekawe czy są na koncert w Pradze. Dla niektórych to może być bliżej.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5524
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Crazy »

Omnium Gatherum (2022) * * *, z plusem?

Obrazek

best song: The Dripping Tap, z ogromną przewagą!

... i jeżeli z plusem, to za ów Dripping Tap, który kto wie, czy aby nie jest dla mnie w ogóle najlepszym utworem Gizzardów? 18-minutowy otwierający jammm, w którym mnóstwo się dzieje, tematy meandrują, instrumenty wariują, wszyscy się dobrze bawią. Ale dla mnie wszystko, co potem, jest w tym kontekście rozczarowujące. Dużo fajnych utworów i dużo mniej fajnych, a w ogóle to jest ich ZA dużo i to nawet nie chodzi o długość płyty, tylko dla mnie ona nie osiąga jakiejś ułożonej struktury, takie to jakieś nawrzucane na kupę.

Na koncertach tej trasy grają dość sporo z tej płyty... na ostatnim, w Oslo zagrali akurat te fajne, Dripping Tap na zamknięcie (!), mroczna Gaia, rapowany energiczny Grim Reaper - to te lepsze momenty. Ale już ogrywana dość regularnie na trasie Magenta Mountain to zupełnie mi się nie podoba.

Przy okazji należy powiedzieć, że "ogrywana regularnie" oznacza, że pojawia się, na aż (he he) połowie koncertów - ci goście nie dość, że nagrywają miliony piosenek, to jeszcze ewidentnie muszą je znać i pamiętać, łącznie z tymi sprzed kilku lat (czyli kilkunastu płyt!), bo na każdym koncercie jest zupełnie inna setlista, grają co popadnie co chwila z jakiejs innej płyty. Słyszałem o tym, ale nie spodziewałem się, że aż tak :shock:
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8946
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Maciek »

W temacie biletów na warszawski koncert:
Znajomy nie ma jeszcze stuprocentowej pewności czy pojedzie (trzymamy za niego kciuki i życzymy żeby jednak się udało). Awaryjnie daję znać, że gdyby jednak coś mu wypadło (oby nie!), to być może będzie chciał odsprzedać dwa bilety. Jeśli ktoś z was jest zainteresowany planem awaryjnym, proszę o PW z numerem tel. - przekaże numery tel. jednej i drugiej stronie, jeśli plan awaryjny wejdzie w życie (oby nie!).

Niezależnie od powyższego, w aplikacji Going jest podobno opcja odsprzedaży biletu. Być może warto czatować w apce na inne przypadki, w których coś komuś wypadnie.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
Białystok
box
Posty: 8881
Rejestracja: 03.01.2013, 08:21
Lokalizacja: Białystok

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Białystok »

Widziałem na ten koncert, nie pamiętam czy to było ostatnio za 800 czy za 500 PLN.
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5786
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: gharvelt »

Na alebilet były po 300 i po 555 zł + dodatkowa opłata, tj. za 2 bilety najtaniej prawie 700 zł. Do tego dojazd: zakup biletów na pociąg czy autobus z tak małym wyprzedzeniem czasowym to niestety wysoki koszt. Całość wyniosłaby ok. 1,2-1,4 k, dlatego koniec końców definitywnie odpuściłem. Jak ktoś ma blisko i gotów jest zapłacić za bilet ok. 350 zł, jeszcze ma szansę wziąć udział.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5524
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Crazy »

Maciek pisze: 10.03.2023, 11:18 W temacie biletów na warszawski koncert:
Znajomy nie ma jeszcze stuprocentowej pewności czy pojedzie (trzymamy za niego kciuki i życzymy żeby jednak się udało). Awaryjnie daję znać, że gdyby jednak coś mu wypadło (oby nie!), to być może będzie chciał odsprzedać dwa bilety
Mogę mieć podobną sytuację z jednym biletem - będzie wiadomo na ostatnią chwilę. Jw. bardzo poproszę o priw/numer telefonu.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8946
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Maciek »

Jest jeden bilet (w cenie nominalnej). Jeśli ktoś się szybko zdecyduje, proszę o priw z numerem tel. Dajmy sobie czas do 14:00.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5786
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: gharvelt »

Po uzgodnieniu z Crazy'm dość znacząco przebudowałem niniejszy wątek - znaczna część wpisów, w tym większość wymian zdań, poświęconych KG&TLW znalazła się w jednym miejscu. Dorzuciłem też wstęp, który był częściowo zaplanowany/napisany już wcześniej. Teraz nic, tylko rozkręcać dyskusję dalej - nie ukrywam, że jestem bardzo ciekaw jak wypadł wczorajszy koncert :)
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5524
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Crazy »

Niebawem napiszę, tymczasem pozostaje mi wyrazić nadzieję, że godziny przepracowane w czynie społecznym dla dobra tego forum zostaną Ci zwrócone w niebie :!:

Idę czytać, co tam napisane było od początku!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5524
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: Crazy »

Crazy 1 marca dwa lata temu pisze: 01.03.2021, 16:32 ustaliliśmy z moim synem (lat 8 ), że jak przyjadą do Polski na koncert, to go wezmę. GAMMA KNIFE!
I stało się.
Koncert K.G.L.W. w Progresji 11 marca 2023 to będzie dla mnie rzecz do zapamiętania. Dla mnie - i mam nadzieję dla mojego 10-letniego już syna, który wcześniej doświadczenia koncertu klubowego w żadnym razie nie miał. Ze względu na charakter wyprawy moje przeżywanie tego wydarzenia też było nietypowe: powiedzmy, że mniej muzyczne, a bardziej rodzinno-przygodowe. Ale że to forum muzyczne, spróbuję jednak podsumować ten występ czysto muzycznie.

Pierwsza sprawa: zupełnie unikalną rzeczą jest to, co ci goście wyprawiają z setlistami i że naprawdę KAŻDY koncert na trasie jest inny, że nawet z rzadka powtarzane utwory pojawiają się w innych miejscach i funkcjach... a jednak, jak się przekonałem, struktura wczorajszego koncertu była starannie przemyślana i daleka od wszelkiej przypadkowości. Jak to było ułożone:

* energetyczny otwieracz, czyli Rattlesnake - dość powiedzieć, że wracając po ponad dwugodzinnym koncercie Marcin cały czas w metrze nucił Rattle-snake! Ratlle-snake!

* segment z płyt KG i LW - po jednej piosence z każdej - i to akurat wyszło chyba najsłabiej, tak jakby zaczęli z grubej rury, a potem spuścili powietrze; a może tylko z mojego miejsca tak to wyglądało?

* segment hard & heavy! - cztery utwory rozpoczęte od Predatora X z zeszłorocznej płyty (to był bardzo dobry, ciężki i transowy moment!), a po nim trzy kolejne walce z Infest The Rats' Nest; w tym segmencie piłowali gitary i śpiewali groźnie ;-) a publiczność na dość dużej przestrzeni przed sceną wyglądała jak falujące morze głów!

* segment elektroniczny, gdzie przesiedli się z gitar na parapety i zaczęli plumkać jakieś dźwięki rodem z dziecięcych zabawek; ten przeskok był zgoła nieoczekiwany i dobrze wpisuje się w metaforę mojego kolegi, który mówi, że koncert Gizzardów jest jak wieczerza wigilijna: raz barszczyk, potem serniczek, a jednak trochę bigosu, i jeszcze kutia ;-)

* potem trochę nie wiem, bo był Hypertension, który raz, że jako taki trochę mi wypada drugim uchem, dwa, że wtedy ruszyliśmy na wyprawę do kibla, trzy że trwa 15 minut nawet studyjnie, więc pewnie trochę potrwał i tu - czytając setlistę, zdziwiłem się, że w ogóle był :oops:

* no i przechodzimy do sedna :!: , czyli set nonagonowo-universowy: Evil Death Roll z latającymi na telebimie niezliczonymi dziewięciobokami, chyba mój best moment koncertu i choć skrycie liczyłem, że zagrają premierowo na tej trasie Gamma Knife właśnie dla nas, to jednak nie można było narzekać - rewelka! Nonagon infinity opens the door!
Premierowo jednak zagrali, i to chyba był poniekąd highlight koncertu, całą suitę o skonfudowanym cyborgu z Murder of the Universe, dodatkowo wzmacniając recytowany przez cyborga przekaz tekstem wyświetlanym (co prawda wśród wstrząsów i migotań) na ekranie z tyłu

* grande finale, czy Magma - no i po moim osobistym faworycie, i takim highlighcie, powiedzmy, eventowo rzecz biorąc, nastał best moment muzyczny, to, na co pisałem, że czekam najbardziej, czyli wielonastominutowy gęsty, grówiący jamm, spiętrzający się do totalnego czadu, ale cały czas doskonale kontrolowanego

I koniec! Nie było mowy o żadnych bisach, bo od razu włączono światło i muzykę, zatem i to zakończenie było dokładnie zaplanowane i żadnej przypadkowości w tym być nie mogło. Ale żeby tak codziennie wymyślać od nowy cały plan? :shock:

Zauważyłem tylko, ze szczątkowych podobieństw, że pierwszy koncert na trasie, paryski, zaczął się też od Rattlesnake i O.N.E., a z kolei ten amsterdamski, na którym setlista podobała mi się najbardziej, skończył się Magmą, jak ten nasz. Ale z kolei z poprzedzającym nas koncertem w Kopenhadze nie było chyba ani jednego (!?!) punktu wspólnego.

Tyle muzycznie. Ale wspomniałem już, że w moim przypadku nie był to taki o, koncert. To było bardziej jak wyjazd z synem na wakacje. Jak się spakować, żeby mieć, co trzeba, np. jak nie wnieść na teren napoju, a jednak mieć napój... i inne rzeczy, które w Dalekiej Wyprawie mogą się przydać. Skądinąd z napojem się udało, ale okazało się to nie być potrzebne, ponieważ (!) z przodu przed barierkami był taki pan, specjalnie do tego zadania, który podawał chętnym specjalnie przygotowaną na tę okoliczność wodę. Nigdy jeszcze nie widziałem takiej łaskawości ze strony klubu :shock: No ale byliśmy przygotowani. To raz.

Dwa - co ze sobą fizycznie zrobić, skoro jest się z niewielkim 10-latkiem? Podczas supportu dotarliśmy do samych barierek, ale ekstremalnie z boku, przy ścianie, co było dobrym miejscem z punktu widzenia wygodności, a także widzenia sceny (dobra, zasłaniały nam jakieś głośniki, ale jednak sporo było widać), natomiast dość beznadziejnym akustycznie. Każde uderzenie w stopę perkusji można było odczuć głęboko w trzewiach, co już kilkanaście metrów wstecz nie było takim problemem - ale tam Marcin niczego by nie widział. Tzw. centrala zawsze była moim najmniej ulubionym elementem zestawu perkusyjnego, a po tym koncercie jest nim tym bardziej! Zresztą bas też raczej zlewał się w jakieś buczenie.

Tak więc pierwszą połowę koncertu przebyłem tam, częściowo domyślając się, jak to właściwie ma brzmieć ;-), a że akurat trafiło na zupełnie nieznane mi piosenki np. z Infest The Rats' Nest, to bardziej widziałem, jak inni się dobrze bawią, niż sam tego doświadczałem.
W pewnym momencie poszliśmy do toalety, co było zresztą nie tylko potrzebą syna (i moją), ale też po to, żeby sprawdzić, jak to się prezentuje z innego miejsca. Na salę wróciliśmy pod koniec Hypertension, stanęliśmy z tyłu, centralnie wobec sceny i za chwilę rozebrzmiał ten wyczekiwany Evil Death Roll! Noo, brzmiało to tam zdecydowanie lepiej, słyszałem i widziałem całe spektrum, w dodatku dobrze znałem materiał, a potem - przy Cyborgu - pisali mi jeszcze teksty na ekranie. Od czasu do czasu brałem Marcina do góry na trochę, ale spory już jest i siły mi się wyczerpywały, a na barana on stanowczo woli nie.

Następnie na początku Magmy wróciliśmy z powrotem pod barierki tam, gdzieśmy byli, i już stamtąd dosłuchałem koncertu do końca, i już mi nawet nie przeszkadzało, że buczy, bo pokazali tu po prostu fenomenalną formę.

W sumie przez cały czas trwania koncertu nie do końca wiedziałem, co Marcin o tym wszystkim myśli, bo pod tą ścianą to czasem i siadał, i jakby przysypiał. Ale po zakończeniu powiedział, że było super, więc super :-) Wróciliśmy w towarzystwie tłumów innych koncertowiczów ostatnim tramwajem i nocnymi metrami, więc - jak z prawdziwego koncertu!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
SafeMan
maxi-singel kompaktowy
Posty: 760
Rejestracja: 29.10.2019, 14:25
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: King Gizzard & The Lizard Wizard

Post autor: SafeMan »

Również byłem i potwierdzam, że koncert był niesamowity. Nagłośnienie faktycznie mogłoby być lepsze, natomiast setlista, energia zespołu oraz przede wszystkim energia i entuzjazm publiczności wypadły znakomicie. Pogo było mocne i energiczne, zwłaszcza podczas segmentu metalowego, ale również podczas Evil Death Roll. Ściana śmierci goniła ścianę śmierci, ale ja tam to lubię, zawsze się ustawiam w pierwszym rzędzie :D

Do ciekawszych fragmentów zaliczyć należy Shanghai kończący się długim elektronicznym jamowaniem, łącznie trwał chyba 15 minut. Zdecydowanie było to potrzebne, bo reszta koncertu była bardzo energetyczna.

Super, że zagrali całą trzecią część Murder of the Universe, uśmiech nie schodził mi z gęby :)

No i Magma na koniec - czego chcieć więcej?
ODPOWIEDZ