Który to zespół słynął z jajcarskiego podejścia oraz absolutnego braku patosu i powagiInkwizytor pisze: ↑27.03.2023, 11:40 nie wiem czy jest w Polsce druga taka osoba, która zrobiłaby tyle dobrego dla promocji twórczości The Enid ) -



Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Który to zespół słynął z jajcarskiego podejścia oraz absolutnego braku patosu i powagiInkwizytor pisze: ↑27.03.2023, 11:40 nie wiem czy jest w Polsce druga taka osoba, która zrobiłaby tyle dobrego dla promocji twórczości The Enid ) -
U nas niestety chyba żaden, nie w tak ostentacyjny sposób, jak chociażby wspomniany Zappa czy inni mu podobni.Okechukwu pisze: ↑27.03.2023, 13:33Który to zespół słynął z jajcarskiego podejścia oraz absolutnego braku patosu i powagiInkwizytor pisze: ↑27.03.2023, 11:40 nie wiem czy jest w Polsce druga taka osoba, która zrobiłaby tyle dobrego dla promocji twórczości The Enid ) -![]()
![]()
![]()
Ja też nie przepadam za OZ czy LP ale wówczas i tak było to lepsze niż lansowana od ,,zawsze" Maryla Rodowicz czy potworki w rodzaju kolejnych wcieleń Budki Suflera czy Lombard. Dlatego wspomniałem o zjawisku punk i nowa fala w latach 80tych, bo to moim zdaniem ona najmocniej zdefiniowała tę epokę i tam szukać należy najwybitniejszych dokonań. Nie ma sensu i nawet nie powinno się porównywać naszego poletka z tym, co działo się na Zachodzie, bo do dziś dnia jest to różnica ciągle nie do przeskoczenia, ale niemniej postacie typu Brylewski, Lech Janerka czy inni zrobili to, czego zabrakło w latach 70tych - otwarcie zanegowali system i szarą polską rzeczywistość, jednocześnie tworząc interesującą muzykę. No bo co mieliśmy w latach 70tych ambitnego: Tadeusz Nalepa i Breakout (wiadomo, klasyk), Niemen (to samo, ale patetyczny), SBB (pierwsze albumy naprawdę świetne potem było różnie, ale instrumentalnie, warsztatowo klasa najwyższych lotów chociaż ja nie przepadam za ich okresem jazz-fusionowym z późnych lat 70tych bo to już ani nie było modne, ani odkrywcze), potem przez moment Skaldowie z ich Krywaniem czy Od Wschodu do Zachodu, był jeszcze unikatowy Klan, super-piękny, subtelny Osjan, pokątnie coś próbowali inni i tyle. Reszta to albo przestarzały już wówczas big-beat, albo mdłe piosenki czy dziwne poszukiwania Exodusu czy Kombi (sory, obie kapele może i warsztatowo wybitne, ale muzycznie nie do akceptacji dla mnie przynajmniej). Dzęm też dzisiaj mocno nieaktualny, może nawet skansen, kompletnie odbiegający od tego, co działo się już wówczas na świecie. I totalna cisza, jeśli idzie o zaangażowane teksty. Jaryczewski przynajmniej miał odwagę śpiewać ,,Andzię" (wiadomo, co miał na myśli) a LP mówić wprost o tym, co ich boli plus robić hotelowe ekscesy, a Maryla czy Budka, czy inni im podobni? Z festiwalu na festiwal, zgarniać nagrody, śpiewać o bzdetach i podobać się ówczesnej władzy. A chłopaki z Moskwy potrafili zaryzykować wyrzucenie ze szkoły, Brylewski miał przygody z milicjantami i ich ,,miękkimi pałkami". Ilu miało takie jaja? W Polsce w latach 70tych zabrakło tego, co było gdzie indziej - prawdziwego buntu. Polscy hipisi byli bardzo mocno związani z Kościołem (plus w dużej liczbie pogrążeni w twardych narkotykach niemalże od samego początku) i już to stanowi dla mnie próg, który mocno mnie oddziela od nich w sensie filozofii. Jak mówię, muzycznie przedział 1966-1975 to dla mnie najciekawszy okres w historii muzyki XX wieku ale w Polsce poza naprawdę kilkoma zespołami nie było nic. Oczywiście, była jeszcze cała jazzowa śmietanka, ale tutaj znowu - wszystko szybko poszło w komercję bądź puste naśladownictwo. W latach 80tych ludzie typu Ziut Gralak mieli odwagę robić mega happeningi muzyczne, ale PSJ nie chciało ich wydawać. Byli zmarginalizowani, bo wszyscy grali Stańkę (którego Peyotl jest taki sobie, dla mnie mocno artystowski, na pokaz), albo ciągle wałkowali Urbaniaka (wiadomo, ale ile można?).Okechukwu pisze: ↑27.03.2023, 13:11 Inkwizytorze, a czy ja mówiłem, że Norwid (i Niemen) trafiają do współczesnej młodzieży? Wprawdzie mam jedenastoletniego syna i on słucha z wielkim zainteresowaniem np. Grechuty (Korowód/Magia), zadaje bardzo szczegółowe pytania o teksty (np. Krynickiego), interpretuje je po swojemyu, ale to nie jest na pewno reprezentatywny przykład. Przed rokiem prowadziłem warsztaty (z dziennikarstwa muzycznego) dla uczniów klasy maturalnej. No i na początek zadałem im pytanie, jakie są ich ulubione zespoły, jakiej muzyki słuchają. Myślałem, że dowiem się sporo o hip hopie, jakiejś alternatywie itd. Co się okazało? Ano to, że poza jednym chłopakiem z Białorusi, który miał bardzo sprecyzowany gust i słuchał japońskiej współczesnej muzyki (nie pamiętam nazwy gatunku) i jedną dziewczyną , która słuchała metalu, reszta nie potrafiła wymienić ulubionego wykonawcy. Standardowe odpowiedzi były takie: "słucham po trochu wszystkiego", "słucham trochę w necie i trochę w radio", "różne rzeczy mi się podobają". Mówimy o 18-latkach z dobrego lubelskiego liceum. Podobnie było z książkami i filmami. Nie wiem, może nie jest to reprezentatywny przykład? Można zadać pytanie, czy nie czytają "napuszonego" Norwida, a na jajcarskiego (w stylu, bo niekoniecznie w treści) Gombrowicza się rzucają i nie mogą się oderwać? Fakt, mamy fatalny program lektur w szkołach, jest wiele rzeczy absolutnie niepotrzebnych, inne należało by wymienić (zawsze się dziwiłem jak można licealistom dawać nudnawą "Granicę" Nałkowskiej a nie świetnego i lekkiego Dyzmę z międzywojnia), ale to nie jest tak, że młodzież garnie się do sztuki. Garną się jednostki i tak zawsze było i to do nich trzeba trafiać (również z Norwidem).
Niewątpliwie wśród naszych cech narodowych - zwłaszcza w podejściu do kultury i tradycji - wpisana jest powaga. Podobnie jest z odwagą i pracowitością (zalety narodowe) oraz pieniactwem, kłótliwością i agresją (wady narodowe). Czy zatem trzeba nas koniecznie od zaraz urabiać na jajcarzy? Nie sądzę. To jest proces - wiele rzeczy będzie się zmieniać z czasem - ale pewne cechy narodowe zostają na długo w sztuce i kulturze i nie ma w tym nic złego
Paweł - a daj spokój z Lady Pank czy Oddziałem - jaki tam, kurka wodna, pazur, przecież to tandetna komercha na całego, a w Lejdi na dodatek zerżnięta czasem na żywca z Police. Tylko niektóre teksty Mogiela OKI.
Na pewno tak. Nie było u nas wtedy takiej grupy jak np. Plastic People w Czechosłowacji, otwarcie buntowniczej. Choć zdarzały się teksty kontestujące w bardziej metaforyczny sposób. Np. teksty Krynickiego na Magii Obłokow. Zakończyć płytę wydaną w 74 roku w szczycie Gierkowskiej propagandy sukcesu (i co ważne propagandy wspartej konkretem - bo półki w sklepach były wówczas jeszcze pełne, a ludzie w miarę zadowoleni) tekstem "Na szarość naszych nocy" (" na szarość i nijakość jutrzejszych naszych marzeń na twarzy przezroczystość na twarze bez wyrazu "na naszą beznadziejność") itd- to jest bardzo wyraźna kontestacja. A i Niemen - choć grał np. w Zielonej Górze - odróżniał się zdecydowanie od tego całego estradowego kiczu.. A chłopaki z Moskwy potrafili zaryzykować wyrzucenie ze szkoły, a Brylewski miał przygody z milicjantami i ich ,,miękkimi pałkami". Ilu miało takie jaja? W Polsce w latach 70tych zabrakło tego, co było gdzie indziej - prawdziwego buntu.
Można sobie postawić pytanie, czy jakby Niemen nie był podniosły i poważny, to jego płyty byłyby lepsze, ciekawsze, bardziej odpowiadające warunkom głosowym? W latach 60 - w okresie "soulowym" nie był tak poważny, czy to znaczy, że Sukces jest artystycznie lepszy niż np. Marionetki? Zresztą w ogóle ja nie rozumiem utyskiwania na powagę w muzyce. Patos jest normalnym środkiem wyrazu, dokładnie takim samym jak np. humor, może oczywiście prowadzić do kiczu, grafomanii i tandety, ale może też przynosić znakomicie artystyczne rezultaty. Nie róbmy naprawdę na siłę ze wszystkich jajcarzy i prześmiewców. Nie każdy może (i musi) być Zappą. Komeda na Astigmatic też jest bardzo poważny, czy jakby nagrał płytę- powiedzmy - w stylu Art Ensemble of Chicago, to byłaby ona artystycznie wartościowsza niż poważny Astigmatic?Niemen (to samo, ale patetyczny)
To bardzo ciekawe pytania, na które raczej nie da się odpowiedzieć. Uwarunkowania kulturowe i polityczne miały tutaj pierwszorzędne znaczenie. Niemen to artysta wybitny, nie ma dwóch zdań, jego czerpanie z dzieł Norwida jak na tamte czasy przełomowe, ambitne i odkrywcze, pokrzepiające zmęczonego ducha polskiego społeczeństwa. Ale patrząc z perspektywy, zabrakło u niego trochę zabawy, oczywistej ironii. Ale o gustach podobno się nie dysktutujeOkechukwu pisze: ↑27.03.2023, 15:50Można sobie postawić pytanie, czy jakby Niemen nie był podniosły i poważny, to jego płyty byłyby lepsze, ciekawsze, bardziej odpowiadające warunkom głosowym? W latach 60 - w okresie "soulowym" nie był tak poważny, czy to znaczy, że Sukces jest artystycznie lepszy niż np. Marionetki? Zresztą w ogóle ja nie rozumiem utyskiwania na powagę w muzyce. Patos jest normalnym środkiem wyrazu, dokładnie takim samym jak np. humor, może oczywiście prowadzić do kiczu, grafomanii i tandety, ale może też przynosić znakomicie artystyczne rezultaty. Nie róbmy naprawdę na siłę ze wszystkich jajcarzy i prześmiewców. Nie każdy może (i musi) być Zappą. Komeda na Astigmatic też jest bardzo poważny, czy jakby nagrał płytę- powiedzmy - w stylu Art Ensemble of Chicago, to byłaby ona artystycznie wartościowsza niż poważny Astigmatic?Niemen (to samo, ale patetyczny)
No tak - mam przecież ten koncert i jest tam sporo "wygłupów". Ale to już lata 80, jednak kanoniczna twórczość zespołu to "wagnerowski" monumentalizm i ""werteryczny" romantyzm.Oj nie... troszkę jajcarstwa w The Enid jednak było
Oczywiście nie zawsze dawało to dobry efekt- np. na Idee Fixe ten Norwid dla mnie niekoniecznie pasuje, podawany jest zbyt na sucho (poza Sieroctwem), bez ekspresji, melorecytowany co sprawia niekoniecznie dobre wrażenie. Można też się zastanawiać czy Norwid pasuje np. do muzyki Italiam Italiam, chyba przydałoby się tam coś nowocześniejszego. Ale "Marionetki", "Pielgrzym", Aerumnarum plenus" to jest kapitalne połączenie muzyki i poezji. I na pewno robi 100 razy lepsze wrażenie niż autorskie teksty Niemena - np. "Człowiek jam niewdzięczny", gdzie tekst po prostu ociera się młodopolską grafomanię. Tego (dobrej poezji) zabrakło w SBB. Niby teksty pełniły tam dość marginalną rolę, ale ilekroć słyszę " z miłości jestem albo z woli męża" czy że "pieśni wierzb śpiewa wiatr" na fantastycznej muzycznie "Pamięci" to mnie szlag jasny trafia. Tu przydałby się kawałek poezji, a nie matejowskiej grafomanii.Niemen to artysta wybitny, nie ma dwóch zdań, jego czerpanie z dzieł Norwida jak na tamte czasy przełomowe, ambitne i odkrywcze, pokrzepiające zmęczonego ducha polskiego społeczeństwa.