ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Sprawdzę o co w ogóle idzie. Na razie ze zdziwieniem odkryłem, że w ogóle istnieje lista startowa - dobrze, że jest! Np. Propaganda Dei dzięki temu wskakuje do kolejki odsłuchowej. I Alexander Vangelisa (chyba kiepskie to było). I z U2 spróbujemy się posiłować.
Crazy
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4703
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Crazy »

W tym roczniku ciekawym zjawiskiem są rockowe debiuty - nic wybitnego tu się nie znajdzie, ale to ciekawe, że w jednym roku wyszło tyle powiedzmy przynajmniej: obiecujących pierwszych płyt. Mam tu na myśli rzeczy takie jak: Franz Ferdinand, The Zutons, The Killers, TV on the Radio, Arcade Fire (ten ostatni najmniej, ale będzie najwyżej ;-)) Kings of Leon to też prawie debiut... Niewątpliwie nie ma się czym podniecać, ale jest na czym ucho zawiesić, a w takim roczniku, który specjalnie nie obfituje, może w sumie wpaść sporo punktów.

Z kolei Smile mógłby aspirować do miana czegoś większego... albo większej hochsztaplerki, zależy jak patrzeć ;-)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4703
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Crazy »

Obrazek


Tethered Moon - Experiencing Tosca

Ostatni materiał nagrany przez trio Masabumi Kikuchi / Gary Peacock / Paul Motian, jak mówi tytuł, inspirowany bezpośrednio Toską Pucciniego. Hmm... Jest to jazz bardzo akustyczny, bardzo oszczędnie plasujący dźwięki (czasem się rozhulają, ale nie na długo) i jak na moje ucho bardzo odlegle odjechany od tego niby oryginału. Ale może moje ucho jest za mało subtelne. W każdym razie o ile ich interpretacje Edith Piaf mimo stuprocentowej jazzowości i bardzo indywidualnego sznytu zachowywały ducha francuskich chansons, o tyle tutaj ja tego nie słyszę. Oczywiście oprócz utworu Ballad, który dość wprost jest zagraną na jazzową najsłynniejszą arią. Poza tym jesteśmy gdzieś bardzo daleko.
Nie mam ja pełni przekonania do tego materiału, ale zasługuje na wzmiankę, a może i na punkcik.

Myślę, że warto bezpośrednio porównać sobie z Gonzales - Piano Solo, od którego zaczęły się rekomendacje w tym temacie.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Dąbrowska, Ania - Samotność po Zmierzchu

(alternatywnie może sama "Ania" powinno być, ale Ani, Ań jest tyle...)

Uuuhuhu, samotność mam we krwi, melancholia wypełnia żyły...Fajna płyta to jest, polska, spory sukces w epoce, kilka przebojów do dziś jest granych, znanych i śpiewanych. Podoba mi się ta melancholijna atmosfera, choć w większej płytowej dawce może już być tego za duże stężenie. No i sama Ania też ładna. Wydaje mi się - ale to może ja wtedy byłem w takim miejscu - że jakaś taka triphopowa melancholia czaiła się w tamtym czasie w różnych zakamarkach i jest dość sztandarowa dla tamtych czasów minionych, już prawie sprzed 20 lat, ech, melancholie mam we krwi....
Chyba pełnię tego klimatu wypełnia Zima 81, mój ulubiony kawałek z tej płyty:

Zima 81
https://www.youtube.com/watch?v=w5a9s3ZxiiE
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

No i bardzo fajny teledysk do Tego chciałam:

https://www.youtube.com/watch?v=2nprtClCpWY
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3747
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: esforty »

Manifestującym swoją niechęć, czy choćby dystans do Artysty, sugeruję poniższy wpis, zignorować!
Pozostałym trzem, no może, czterem userom, przypomnę istnienie:

Obrazek
David Byrne - Grown Backwards u mnie egz. z tą okładką, choć wiem, że powszechniej spotyka się tę z wizerunkiem Muzyka, jako nie kolorowe zdjęcie

Snobizm (swoisty), presja środowiska(?) czy ja wiem co jeszcze, zmusza p. Byrne'a do nagrywania płyt, zróżnicowanych w sensie: odmiennie akcentowanych form wypowiedzi. Jakoś tak.
Grown Backwards, to płyta z akcentem na: piosenkowa(?!). Ale nie taka, wywołująca uwielbienie, jakie się okazuje wielkookim postaciom z kreskówek Disneya, szczęśliwie nie. Tu Artysta min. mierzy się i wychodzi zwycięsko, bodaj (bo ja w muzyce klasycznej raczej, będę zmyślał) z dokonaniami Bizeta i Verdiego, operowych wyjadaczy.
Jeśli, zwykle p. Byrne, zaczynał pracę od wymyślania tekstur, potem pojawiały się inne atrybuty w tym melodia, to przy tym wydawnictwie: najpierw melodia i dopiero kolejne warstwy piosenki. Uspokajam, to nie jest ascetyczne brzmieniowo.
Tu jest mnóstwo ozdobników i garść typowo "murzyńskich" interwałów. Aby uczynić brzmienie, smakowitszym i nowoczesnym dla odbiorcy wyposażonego w konkretniejszy sprzęt odtwarzający, dopisano (z umiarem) aranżacje z soulową strukturą(dęciaki) , trzymaną w ryzach przez z melodyjną gitarę basową.
A to nie wszystko. David Byrne , świetnie rozumie rolę nietypowych dźwięków rytmicznych: pstrykanie palców, gra na obudowach bębnów, rozmaite szelesty...
Prawie na koniec, tego wyliczenia, zostawiłem sobie, wymienienie The Tosca String, jako bardzo istotnego dla całej płyty, komponentu brzmieniowego.
Całość brzmi fantastycznie, co nie dziwi, gdyż wydawcą albumu jest Nonesuch , oficyna stawiająca sobie za credo, porządną realizację.

Napisałem "prawie" bo jest jeszcze bonusowe nagranie, Lazy 9,5 minuty, będące osobnym popisem aranżacyjnej i realizacyjnej biegłości, dodam podnoszące w moich uszach :oops: , wartość materiału. Dość, jeśli napiszę, że taki Trevor Horn :wink: :wink: , zapewne, wiercił się w fotelu, w którym odsłuchiwać, mu przyszło Grown Backwards.

Crazy pisze: 02.09.2023, 10:03 ...

Z kolei Smile mógłby aspirować do miana czegoś większego... albo większej hochsztaplerki, zależy jak patrzeć ;-)
O ile posłuchać Smile, w jednym podejściu, to pogląd o tym , ze gdyby ukazało się to, jak pierwotnie planowano, w 67, to The Beatles, mieli by <pod górę> ku sławie, wydaje się, poglądem słusznym.
Wprawdzie, nie jest tak, że po każdym powrocie z pracy sięgam na półkę ku Smile, bo po pierwsze nie ma jej tam, a po drugie pierwsze to nie moja szuflada. Nadto uznałem(może krótkowzrocznie), że jak mam Pet Sounds, to w sprawie Biczbojsów, wystarczy.
Jednak po dzisiejszym odsłuch, via Tidal, chętnie się na tytuły zamienię :wink: .Oczekuję propozycji.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Crazy
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4703
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Crazy »

O, też bym wymienił. Ale w tę samą stronę, co Ty, a nawet Pet Sounds nie mam, więc marny ze mnie pożytek ;-)

Zestawianie Biczbojsów z Bitelsami zawsze budzi we mnie daleko idące wątpliwości, ale faktem jest (z historycznej perspektywy), że szkoda, że Smile nie wyszedł wtedy, co miał. Ciekawe, czy byłoby to owe legendarne arcydzieło!
Tutaj wydaje mi się przede wszystkim ciekawostką, zjawiskiem, które omyłkowo wylądowało w nie swoich czasach i z jednej strony ochoczo prezentuje wdzięki dookoła, z drugiej jednak czuje, że coś tu nie gra. Ale podobno przyjmowane było w tym 2004 entuzjastycznie.

Propozycje dopisałem, z Byrne'a bardzo zachęciło mnie to:
esforty pisze: 04.09.2023, 12:28 David Byrne , świetnie rozumie rolę nietypowych dźwięków rytmicznych: pstrykanie palców, gra na obudowach bębnów, rozmaite szelesty...
dopisane również do osobistych planów odsłuchowych.

Nie wiem, czy skuszę się na Anię D., bo to trochę, jakby Talerz zabrał się za słuchanie turkmeńskiego folku :-) Chociaż muszę przyznać, że ten triphopowy numer bardzo mi się spodobał!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3747
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: esforty »

Obrazek
The Black Keys - Rubber Factory

To była pierwsza płyta Kluczy, którą poznałem i to ona, naruszyła pogląd o bezwzględnej dominacji Białych Pasków, w uprawianej estetyce by XXI wiek.
Zatem z jednej strony jest to nowoczesność (ówczesna), nawiązywanie do aktualnych trendów w muzyce, a z drugiej - wierność tradycji i bluesowemu dziedzictwu. No... nie tak do samego końca ta wierność, bo ikoniczny pogląd, wyartykułowany, ongiś, przez Jmmiego Johnsona (ważny gitarzysta bluesowy z Chicago, dopowiem, bo tu słabo z estetyką):

Jeśli grasz bluesa, to między gitarą a wzmacniaczem jest tylko kabel. Żadnych bajerów!

zostaje modyfikowany przez Dana Auerbacha, któren do studia przytaszczył jakieś vox-y i inne efekty gitarowe. Słusznie bo sound zyskał.
Sami to sobie wyprodukowali z niewielkim udziałem Gregga Calbi, który oprócz <szczęśliwej ręki> ma poważne kwalifikacje w materii.
Tak, wiem, to nie jest najlepsze w dyskografii The Black Keys, ale jest, raz pierwszy pomyślane, jako coś większe niż repertuar szaf grających w Teksasie, na przykład.

Obrazek
Animal Collective - Sung Tongs

Z odległej, względem Czarnych Kluczy, półki, surrealistyczny popis inwencji, nie do przeoczenia przez wielbicieli... i teraz UWAGA!... The Beatles i The Residents.
Jest na startowej liście, co z satysfakcją wypada odnotować.
W 2004 sprzedano 27000 egz. ( wzgardzone :wink: w innym wątku, Off The Wall, ten rezultat, osiągało w ciągu dnia :wink: ), ale już serwis {Pitchwork} w rocznym zestawieniu <dał> srebrny medal. Tak czy inaczej, wydawnictwo niezbędne, światowemu przemysłowi muzycznemu.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3747
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: esforty »

Obrazek
Califone - Heron King Blues

Dlaczego to się zaczyna kant-rowym( bez żadnej przydawki), Wingbone, zaiste, nie wiem(?). Pod numerem piątym jest, jeszcze podobne osunięcie, choć już można, malkontentom wobec estetyki, rzucić w twarz: to alt-country(!). Szczęśliwie, to te najkrótsze z płyty 3,43 i 3,31.
Co pomiędzy?
Pomiędzy też jest Country ( dużą literą, koniecznie tym razem :wink: ), ale temu patronuje już, niemiecki CAN .
Ktoś powie, <krautrockowe country>, to się nie może udać!
A jednak!
Druga część tej płyty , to zasadniczo pokaz owej hybrydy. Rozmnożone efekty dźwiękowe, flangery ( a pamiętamy, co taki flanger uczynił z Tomorrow Never Knows?), jakieś ograniczniki, lampowe( do końca to nie wiem?) kompresory, bębny którym wnętrze wypełniono jakąś materią (wełna?) wyniosły by płytę w rocznikowym zestawieniu, do pierwszej "10". Wyniosłyby... gdyby nie te "polipy kant-ry", o których było na początku.
W wersji deluxe, wydawnictwo zawiera jeszcze dodatkowe 6 utworów, które nie będąc, jakimiś tam "tejkami", wielbicieli alternatywnego country, zapewne, ucieszą- bywa plemiennie i złowieszczo. Ale ja, trzymam się posiłku zasadniczego. Smacznego!

Aha! Nazwa Califone, padła już na Forum, kiedy w 2021 akond, polecał debiut Roomsound, uwikłanym w estetykę :wink:

P.S. Ni mogę dotrzeć do Electric Masada by odsłuchać, pomoże Ktoś?
Na półce Live in Tonic i Live In Sevilla 2000, a do klezmerstwa podłączonego pod prąd nie dotarłem.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3747
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: esforty »

Piotr pisze: 26.06.2023, 09:41 Przesłuchane i ta druga pozycja póki co ma u mnie szanse na głos, ale to wczesny etap, zobaczymy jakie propozycje jeszcze dojdą. Póki co kolejna garść ode mnie:

...
Animal Collective - Sung Tongs - przedstawiciele rozwijającego się wówczas nurtu freak-folku, pozycja na pewno przystępniejsza od poprzednich albumów grupy.
...
Nie dopatrzyłem :oops: , że płyta już została polecona, ale to może jej się przysłużyć, w sensie uczynić, nieco, bardziej znaną (albo, wręcz przeciwnie :? )


Crazy pisze: 06.07.2023, 22:39 ...

Fantômas - Delirium Cordia (czy raczej: Delìrivm Còrdia)
...

Kaada/Patton - Romances...
Nie odnalazłem się tutaj. Towarzyszył mi Psalm 23:

Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, laska twoja i kij twój mnie pocieszają. 5. Zastawiasz przede mną stół wobec nieprzyjaciół moich, namaszczasz oliwą głowę moją, kielich mój przelewa się.

ale to:
Crazy pisze: 27.06.2023, 18:49 ...

TV on the Radio - Desperate Youth, Blood Thirsty Babes

Dla mnie przede wszystkim znakomita wokalistyka (bardziej grupowa, niż solowa, w tym i akapelistyczna); bardzo fajnie wpleciony saksofon; bardzo fajnie plasowana elektronika (jak domyślamy się: nie ma jej zbyt dużo, ale jest ważna). Doceniłem znacznie bardziej, kiedy posłuchałem na słuchawkach - niezwykle dużo się dzieje w różnych zakamarkach.
O gatunkach całkowicie nie umiem się wypowiedzieć, wiki mówi: avant-pop, dark wave, experimental, post-punk.
Cholera, kolejny dobry debiut tego roku. Nie wiem, czy nie najlepszy z tych, co dotychczas obadałem.
Fantastyczna płyta!
W 2008 "przekartkowałem" Ich Dear Science, uznałem wtedy, że nie koniecznie...
A przy debiucie szczęka opada, kto nie zna, niech nadrabia. W 2004 to ważna płyta.
Wróciłem nawet, w związku z tym, do tej wzgardzonej z 2008 i już nie jestem taki pewien tej niekompatybilności z moimi preferencjami.
Dzięki, Crazy!
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Crazy
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4703
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Crazy »

Super, że się spodobało! A z tym Pattonem to... no, łatwo się z nim nie odnaleźć. Wielkości mu nie umiem odmówić, ale dziwny z niego zawodnik i trudno znaleźć z nim tę właśnie kompatybilność. Nie mam wątpliwości co do płyty Fantomasa z *melodiami* filmowymi (Director's Cut, jest to materiał wybitny ale ta tutaj nieco deliryczna faktycznie.

Mam trochę zaległości w dopisywaniu, przepraszam, teraz jeszcze odkładam na później, ale będzie.
O zaległościach w polecaniu nie mówiąc. Hip hop czeka! ;-)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Ja się wziąłem za siebie i powoli przeglądam co tam w 2004 r.:

2 Tm2,3 - Propaganda Dei - a ja właśnie miałem iść na ten koncert w Wielki Post 2003 r., ale, że te piosenki akustyczne na płytach mniej mi się podobały niż elektryczny czad to wtedy olałem...i żałuję teraz okropnie. Dobra płyta, choć cierpi na tę samą wadę co pozostałe Tymoteusze, czyli nierówność-niespójność. Wydzieliłbym tu
a) najlepsze kawałki śpiewane przez którąś z Pań a`la Dead Can Dance - to jest super czad
b) normalne kawałki Tm znane z płyt studyjnych (tu jest dobrze, ale brakuje mi nieco "rąbnięcia" tu i ówdzie)
c) ta pozostała zbieranina o której wspominał Crazy - to już mi trochę trąci graniem do ogniska

ale punkty będą. Dzięki Crazy za polecenie.

U2 - Dismantle coś tam - po raz kolejny nie dałem rady przesłuchać. Może to i nie jest jakieś bardzo złe, ale po prostu jednych uchem wlatuje drugim wylatuje i szybko traci się cierpliwość

George Michael - Patience - płyta straszny zawód. Posłuchałem po kilku latach licząc, że może jednak coś się zmieni w odbiorze, ale niestety nie. Jest tu może kilka dobrych momentów, ale zdecydowanie więcej jest bardzo słabych, wręcz kiczowatych, trącących jakimś najgorszym techno-dancem. Chyba to już był czas gdy GM na dobre się pogrążał, ale potem już zupełnie nic nie było.

Soulfly - Prophecy - zapomniałem o Soulfly w tym roczniku, proszę o dopisanie, to jednak znana (i czasem ceniona) marka. Ale z pierwszych Soulflaji to jeden ze słabszych. Jest tu kilka dobrych utworów, ale wszystko to już znamy i całość się dłuży, gdyby było krócej o 15 - 20 minut byłoby zdecydowanie lepiej i generalnie jakby tak para z zespołu uleciała. Nie mniej punkty będą, ot lubię ich, kiedyś słuchałem bardziej.
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

Ufff, ależ to jest słabiutki rocznik...Trwam w poszukiwaniu czegoś co pozwoliłoby mi dobić do "pełnej dziesiątki" uprawniającej do głosowania.

Air - całkiem w miarę, choć niewiele w głowie zostaje
The Orb - oj, straszliwe i jałowe nudy, nie dotrwałem nawet do połowy

Tymczasem prośba do prowadzącego o dopisanie:

Yoshimura, Hiroshi - Four Post Cards

To japoński melodyjny ambient/elektronika o bardzo optymistycznym przesłaniu. Pisałem już kiedyś o tym. Ta płyta jest również fajna jak pozostałe tego artysty i dostanie punkty ode mnie....o ile Crazy się zlituje i pozwoli na nią zagłosować, albowiem nie jest znana data jej wydania. Generalnie pojawia się data 2004 r., ale to raczej data nagrania, czy raczej tego wydarzenia (muzyka ilustracyjna do jakiejś wystawy). Na discogs jest rok 2004, na rymie zaś 2013, ale jak się "rozklika" to pokazuje i 2004 i 2013. Może było tak, że pierwsze wydanie wyszło tylko w Japonii? A na foto tej pierwszej edycji na discogs w ogóle jest 2003 r.... Nie mniej nie jest to wielki pretendent do wygranej, może więc to nic nie zmieni, a jednocześnie w którymś roku trzeba ja umieścić, dlaczego więc nie w 2004?

https://www.discogs.com/master/788034-Y ... Post-Cards

Tak czy owak polecam, bo jest to bardzo przyjemna, uspokajająca, pozytywna elektronika:

https://www.youtube.com/watch?v=JiHHR9I3XAc
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3818
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Monstrualny Talerz »

I jeszcze Rammstein - Reise, Reise - tu też się wynudziłem setnie, poza kilkoma hitami, to jednak w kółko te same ograne chwyty.
Crazy
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4703
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: ALBUM ROKU 2004 (czyli plebiscyt na sezon ogórkowy)

Post autor: Crazy »

No wiesz!!! Po pierwsze nie takie ograne: jeżeli ograne, to tylko na poprzedniej płycie, Mutter. Ale tu jednak jest inaczej - bardziej popowo, ale wyjątkowo nie jest to w moich ustach zarzut. Ja po prostu w tę płytę wchodzę jak w masło i dla mnie nie ma tam słabego numeru i przede wszystkim nie ma niepotrzebnego numeru. A najlepsze wcale niekoniecznie są hity: najlepsze ze wszystkiego jest Morgenstern, które chyba hitem nie było, natomiast dla mnie jest (i to z dużą przewagą!) najlepszym utworem Rammsteina w ogóle. Świetny jest niby leniwy, ale raczej głęboko transowy Dalai Lama, o lataniu. Bardzo intrygująco, i zupełnie inaczej niż cokolwiek innego, brzmi Los; trochę jak znienacka taki "kowbojski" personal jesus. Wstrząsający (choć może przede wszystkim za sprawą tekstu) jest Stein um stein, z tym przeszywającym krzykiem na koniec. A hity też niczego sobie, zwłaszcza straszny Mein Teil! Kocham ten album.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
ODPOWIEDZ