Przy muzyce o filmie

Off topic.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Gacek »

MirekK pisze: 03.03.2023, 00:35 Na mojej liście filmów do zobaczenia wkrótce. Z Waszych recenzji wynika, że warto.
Warto zdecydowanie. Jak obejrzysz to napisz kilka zdań.
MirekK pisze: 03.03.2023, 00:35 Brendan Frazer ma dużą szansę na Oscara. Tu w Stanach jest wymieniany jako faworyt do tej nagrody.
Oscary się tak zdewaluowały że chyba mało kto traktuje je poważnie. Tym nie mniej życzę Fraserowi wygranej, zasłużył.
MirekK pisze: 03.03.2023, 00:35 Gdyby rozebrać całość na detale, to wiele rzeczy mogłoby drażnić, chociażby spłycone, a może nawet niepotrzebne na ekranie postacie: sekciarza, byłej żony czy dostawcy pizzy (scena, w której go widzimy kompletnie niepotrzebna, wręcz irytująca - wszak to USA, a nie wiktoriańskie czasy Człowieka Słonia). Jednak w tym obrazie „cała reszta” ma niewielkie znaczenie, jak w przypadku TEJ wyjątkowej randki, na której nie było w ogóle ważne to, że obsługa kawiarni była niemiła, w karcie był krem sułtański zamiast brulee, a w trakcie spaceru po parku przeszła ulewa, bo najważniejsze emocje rozgrywały się zupełnie gdzie indziej, może nawet w innym wymiarze. ;)
Ten dostawca pizzy najbardziej mnie zadziwił. Poważnie ktoś by tak zareagował? Jeszcze w stanach gdzie 1\4 społeczeństwa wygląda podobnie?
Ogólnie podzielam twój pogląd tym nie mniej te rzeczy dostrzegam i bardziej punktuję bo film to nie tylko główny bohater. Ciut zabrakło i nie żebym się czepiał ale też nie lubię pisać przesadnych peanów bo to czasem bardziej szkodzi filmowi niż pomaga.
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9404
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Leptir »

"Filip" - reż. Michał Kwieciński - film na podstawie autobiograficznej książki Leopolda Tyrmanda osadzony w realiach II Wojny Światowej. Główny bohater - żydowski chłopak, uciekinier z warszawskiego getta, dysponując fałszywymi dokumentami przedostaje się do Niemiec i tam pracuje w luksusowym hotelu, w międzynarodowym towarzystwie (głównie z terenów podbitych przez III Rzeszę). Pracuje jako kelner - a przy okazji jest playboyem uwodzącym i upokarzającym niemieckie kobiety. Historia nieprawdopodobna, ale jednak zbliżona do prawdziwej historii Tyrmanda. Eryk Kulm Jr w roli głównej zagarnia ten film dla siebie - jest niesamowicie charyzmatyczny i intrygujący, to wulkan energii i emocji schowanych pod maską zblazowanego żigolaka. Doskonale pokazują go zdjęcia Sobocińskiego, świetny jest montaż, i w sumie też bardzo dobry scenariusz - choć wątek miłosny wypada tam trochę blado - ale też trudno sie temu dziwić. Zgodnie ze słowami bohatera - "to nie był czas na miłość". Wreszcie mamy dobry, polski film o czasach wojny, bez patosu, bez niepotrzebnego smrodu pedagogicznego, bez prowadzenia widza za rękę. No i bez bogoojczyźnianych klimatów, podziału na "tych złych i tych dobrych", z interesującymi, nieoczywistymi postaciami. Moim zdaniem - zdecydowanie warto. I jeszcze mały smaczek - jak to na alter ego Tyrmanda przystało - bohater lubi jazz, szuka go - i znajduje - w tych faszystowskich Niemczech. A Eryk Kulm Jr jest synem świetnego perkusisty jazzowego - też zresztą Eryka Kulma.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3996
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: esforty »

Doniosę :oops: !
Na Hbo Max można obejrzeć niektóre ( co prawda) filmy Bressona czy Resnaisa :!: :!: :!:
Nie wiadomo jak długo, potrwa ten czad :?: :?: :?:
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3996
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: esforty »

Obrazek
Tár, reż. Todd Field 2022

To nie, będąc <kinem szybkim>, może uruchomić u widza emocje jak z thrillera.
Cate Blanchet, gra w filmie dyrygentkę, lepiej, staje się nią...
Cała partytura scenariuszowa prowadzona jest pod najważniejszą postać (reżyser p. Field, zarzekał się, że gdyby p. Blanchet odmówiła, to wycofałby się z realizacji), ale myślę, że ta wartość jest jedną z kilku warstw docierających do odbiorcy, odbiorcy uważnego. Bo uważność będzie gwarancją satysfakcji. Jeśli nie liczyć kilku montażowych haków (tzw. montaż skojarzeniowy), to rzecz opowiedziano w klasyczny sposób, unikając form ryzykownych dla potoczystości ( umowny dość, tu termin) narracji. Reżyserska wnikliwość ma tu znaczenie kardynalne. 9/10.
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Gacek »

Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wczoraj wpadło mi w ręce Zabicie ciotki (to oryginalne z 84 roku)
Obrazek
Na FW pisze że to film... obyczajowy. Tiaa chyba w rozumieniu Lynchowskim. Zarówno od strony wizualnej jak i sposobu prowadzenia akcji to dziwny i nieprzystępny obraz. Ujęcia celowo jak mniemam są takie żeby za wiele nie pokazać i potęgować cały czas dziwny nastrój. O czym jest film można się domyślić z tytułu ale na tym banały się kończą. Nie wnikając za daleko w fabułę z jednej strony mamy narkotyczne majaki, dziwne sceny z pogranicza jawy, snu i psychozy a zaraz poważne rozmowy rozprawiające o życiu, moralności i karze za popełnione czyny. Albo scena gdzie widzimy maszynkę do mięsa... dziś w tle byłaby upiorna muzyka przypominająca klakson nadjeżdżającej ciężarówki albo piekielny jazgot a tu jest cisza i jedynie przemyślenia bohatera. W dzisiejszym kinie rzecz niespotykana. Swoją drogą scena mocno poj....
Nie piszę więcej bo jeżeli ktoś nie widział (choć pewnie większość widziała.... aczkolwiek na FW film ma niespełna 400 ocen :shock: ) to szkoda psuć seansu. Trzeba powiedzieć że w wielu momentach film ma dłużyzny, akcji za dużo tu nie uświadczymy ale klimat cały czas jest tak dziwny i gęsty że nie da się przejść obok tego obojętnie. Tak jakby zmiksować Element zbrodni, jakieś stare filmy Lyncha i np Stalkera.
Trochę ten film męczy, trochę pozostawia w natłoku myśli ale też prowokuje do głębszych przemyśleń.
Wydaje mi się że Zabicie ciotki ma wszelkie predyspozycje na film kultowy chociaż wczoraj dodatkowo sprzyjało mu miejsce i okoliczności. Tak czy inaczej trzeba zobaczyć.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Crazy »

Prawie poszedłem na z dawna wyczekiwane Duchy Inisherin albo na Tar, ale ostatecznie tak się złożyło, że dotarłem na Io, Skolimowskiego. Niestety jak na mój gust to nie jest dobry film. Powiedziałbym, że znaczący przerost formy nad treścią, ale to może byłoby niesprawiedliwe, bo treść/przekaz jest wyrazista i nic do niej nie mam (może tylko do tego, że brakuje jakby scenariusza... fragmenty z większym udziałem ludzi dynamizują całość, ale tak naprawdę nie są zbyt ciekawe), ale inaczej: znacząca niekompatybilność formy i treści. Ta łomocząca cały czas w uszy intensywna muzyka - po co? Co ona wyraża? Moim zdaniem jest to tylko narzędzie wywierania wpływu emocjonalnego na widza, jednak chybione. I rozliczne, olśniewające niby obrazy i efekty wizualne - po co? Żeby zrobić kolekcję przepięknych kadrów i konkurować z attenboroughowskimi dokumentami? Żeby powrzucać jakieś psychodeliczne, dziwaczne obrazy i co? W nielicznych momentach wydają się one próbować pokazywać świat oczyma osła, i to się wtedy broni. Jednak w większości przypadków nie widzę żadnego uzasadnienia, jest to epatowanie, nawet jeżeli czymś formalnie pięknym.

Ktoś tu widział i mu się podobało?
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8801
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Maciek »

My byliśmy na IO w kinie i bardzo nam się podobało.
Bez głębszego wchodzenia w szczegóły (bo czasem daję sobie takie komfortowe przyzwolenie, żeby tego nie robić).
Duchy też super, choć dla mnie bardzo smutne, bo bardzo się identyfikowałem z głównym bohaterem. Humor miał nam po Duchach poprawić oglądany jednym ciągiem Mężczyzna imieniem Otto, ale ostatecznie w nim też było sporo śmiechu przez łzy (ale sam film dużo, dużo lepszy niż kinowy zwiastun, który mi w ogóle nie podszedł).
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Gacek »

Crazy pisze: 13.03.2023, 20:21 Ktoś tu widział i mu się podobało?
Nie widziałem ale Twój opis można by sporymi fragmentami wkleić pod Essential Killing. Oczywiście Vincent Gallo to nie osiołek ale sam opis filmu pokazuje podobny schemat.
Lubię Skolimowskiego, sympatyczny gość, ma pomysł na siebie, nie gwiazdorzy ale z tymi jego filmami bywa różnie. Essential Killing też pomimo wielu fajnych elementów był przegadany.
Awatar użytkownika
Leptir
box
Posty: 9404
Rejestracja: 04.09.2010, 21:27

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Leptir »

Pewnie w końcu obejrzę "IO" - ale podchodzę do tego z duszą na ramieniu. Ostatnie filmy Skolimowskiego po prostu mi się nie podobały - ani "Essential Killing", ani zwłaszcza "11 minut" zupełnie do mnie nie trafiły. Obiecywały jakieś ponadczasowe, uniwersalne prawdy, mistyczne doznania, a w gruncie rzeczy na obietnicach się kończyło. Przynajmniej jeśli o mnie chodzi - być może po prostu nie potrafiłem ich odczytać, ale na mnie sprawiały wrażenie pustosłowia ukrytego pod maską jakiejś tajemniczej symboliki. Może z "IO" jest inaczej, mam przynajmniej taką nadzieję.
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
esforty
japońska edycja z bonusami
Posty: 3996
Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
Lokalizacja: Łódź

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: esforty »

Obrazek
Harry Dean Stanton: Partly Fiction, reż. Sophie Huber 2012

Kto oglądając, aktora charakterystycznego Stantona w wielu filmach, częściej w drugim planie, rozpoznał tę osobowość, będzie wiedział, że dokument warto obejrzeć.
Harry , niechętny rozmówca, ignorujący fakty ze swojej kariery, dokonuje wraz z reżyserką osobliwej oceny swego dorobku i wychodzi rzecz intrygująca. Inkrustowane śpiewem (takim nieco wsobnym), dryfuje w intymność niepospolitą. Wiele ciekawych faktów i jeszcze ciekawszych opinii.
Min. dowiedziałem się, że Everybody's Talkin' to piosenka o heroinie :shock: .
Warto! 7/10
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Awatar użytkownika
gharvelt
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5748
Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
Lokalizacja: Kraków

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: gharvelt »

Maciek pisze: 03.03.2023, 07:38
Gacek pisze: 02.03.2023, 23:58 Wieloryb
(…)
Całościowo niestety nie powiem że wybitny ale bardzo dobry (…).
Gdyby rozebrać całość na detale, to wiele rzeczy mogłoby drażnić, chociażby spłycone, a może nawet niepotrzebne na ekranie postacie: sekciarza, byłej żony czy dostawcy pizzy (scena, w której go widzimy kompletnie niepotrzebna, wręcz irytująca - wszak to USA, a nie wiktoriańskie czasy Człowieka Słonia). Jednak w tym obrazie „cała reszta” ma niewielkie znaczenie, jak w przypadku TEJ wyjątkowej randki, na której nie było w ogóle ważne to, że obsługa kawiarni była niemiła, w karcie był krem sułtański zamiast brulee, a w trakcie spaceru po parku przeszła ulewa, bo najważniejsze emocje rozgrywały się zupełnie gdzie indziej, może nawet w innym wymiarze. ;)

Tu, czyli nie w Stanach, Fraser też jest faworytem, ale po piętach depcze mu Farrell. Wiele pewnie będzie zależało od tego czy Akademia Filmowa postanowi być bardziej amerykańska czy europejska. ;)
Właśnie wróciłem z kina i przychylam się do pozytywnych opinii. Oscar dla Frasera w pełni zasłużony. Dwie lekcje, bycia szczerym oraz tego, komu należy pomagać w pierwszej kolejności, cenne i dobrze pokazane. Na elementach drażniących zbytnio się nie skupiałem, pewnie dlatego, że chwilę wcześniej oglądałem inny film, który w całości był jednym wielkim drażnieniem :roll:
Awatar użytkownika
Gacek
limitowana edycja z bonusową płytą
Posty: 4454
Rejestracja: 20.03.2010, 10:27
Lokalizacja: Wieliczka

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Gacek »

Johnny
Dobrze skrojony film według sprawdzonych zachodnich wzorców.
Zazwyczaj jak bierzemy się za takie rzeczy to czegoś brakuje a tu nie dość że wszystko gra to jeszcze nie ma tych częstych w holywoodzkich produkcjach banałów psujących wiele filmów. Nie żeby to była jakaś filozoficzna uczta ale nie ma momentów spłyconych do nieznośnego banału (albo jest ich mało). Idealnie skrojony film dla szerokiej widowni, pozytywny, często zabawny, pozostawiający z przemyśleniami, czasem może zbyt ckliwy ale przecież tego potrzebuje widownia więc uznaję to jako celowy zabieg. Do tego znów FANTASTYCZNY Dawid Ogrodnik, w scenie z woodstoku momentami nie łapałem kiedy jest prawdziwy Kaczkowski a kiedy Ogrodnik ale tu wszyscy pokazali się od najlepszej strony.
Plus za fajne wykorzystanie oryginalnego Kaczkowskiego w kilku miejscach i za końcową scenę z Galewskim - prosty i fajny pomysł.
Nie wybitny film to z pewnością ale na tyle zbalansowany że to się po prostu bardzo dobrze ogląda. No i nie ma tu zbędnych wątków związanych z kościołem bo nie kościół jest tu na pierwszym miejscu tylko człowiek.
Jak ktoś nie oglądał to warto. Fajnie opowiedziana historia, pewnie ksiądz Kaczkowski byłby zadowolony.

A teraz nie byłbym sobą jakbym nie był złośliwy....
Zgadnijcie czy to opinie
a) anonimowych hejterków z internetu
b) "krytyków" z filmwebu
"Dawid Ogrodnik podobny do bohatera powierzchownie."
"wymyśliłem drinking game: pijesz, gdy ks. Ogrodnik poprawia okulary i kiedy słońce razi cię w oczy."
"Pozytywny PR polskiego kościoła katolickiego używa postaci Kaczkowskiego jako dowodu na swoją korzyść. "
"Rób biopic o człowieku, który chce żyć na pełnej petardzie"
"Feel good movie w najgorszej kiczowatej odsłonie plus poczciwy i śmieszkujący fajnoksiądz w hagiograficznym ujęciu."
Podpowiem - obie odpowiedni są pozytywne.
Pierwszy przypadek kiedy ludzie gnoją w komentarzach "krytyków" a nie polski film :lol:
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Crazy »

Muszę choć trochę stanąć w poprzek dotychczasowych opinii i przyznać, że Wielorybowi... nie dałem rady. Po niecałej półtoragodzinie stwierdziłem, że więcej nie zdzierżę i wyszedłem z kina. Dla mnie ten film to naturalizm tego stopnia, jakby zrobili film o trędowatym i w każdej scenie pokazywali, jak gniją mu kolejne części ciała, i odpadają, i jeszcze tak sugestywnie, żeby na ekranie śmierdziało. Kiedy opowiadałem te wrażenie koledze, ten powiedział - a to nie trochę jak Joke? - i trafił w dziesiątkę, bo podobieństwo nie tyle filmów, co emocji odbiorczych było niewątpliwe. Przy czym jednak, Joker ze względu na to, że był o chorobie psychicznej, mniej walił bezpośrednio w oczy, jednak była w nim odrobina potrzebnej abstrakcji. Ja tym swoim wyjściem z kina nie chciałem filmowi niczego odmawiać, ani tym bardziej tym, których zachwycił, ale dla mnie po prostu to było za dużo.

Dziś za to trafiłem, nieco z przypadku, na Sundown. To dla odmiany film zdecydowanie low-key, nie szarpie widzem, co najwyżej go zadziwia, no bo... co by się nie działo (a w sumie dochodzi do zdarzeń obiektywnie rzecz biorąc dramatycznych), cały czas widzimy tego Tima Rotha, który nieobecnym wzrokiem patrzy nie wiadomo gdzie:

Obrazek

i choć zupełnie trudno dojść, o co temu człowiekowi może chodzić, chcąc nie chcąc przyjmuje się to jego spojrzenie na świat dookoła, i całkowitą bierność. Dobry film, interesujący, choć żadnego objawienia tu nie widzę, o którym gdzieniegdzie czytałem.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8801
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Maciek »

Crazy pisze: 03.04.2023, 22:36 Po niecałej półtoragodzinie stwierdziłem, że więcej nie zdzierżę i wyszedłem z kina. Dla mnie ten film to naturalizm tego stopnia, jakby zrobili film o trędowatym i w każdej scenie pokazywali, jak gniją mu kolejne części ciała, i odpadają, i jeszcze tak sugestywnie, żeby na ekranie śmierdziało.e na świat dookoła, i całkowitą bierność. Dobry film, interesujący, choć żadnego objawienia tu nie widzę, o którym gdzieniegdzie czytałem.
Mi z kina zdarzyło się wyjść dp tej pory tylko jeden raz, mniej więcej w połowie Lamb (2021), ponieważ nie byłem w stanie znieść głupoty tego filmu (przepraszam ewentualnych fanów obrazu).
Ciekawe to, co piszesz, Crazy. Wiadomo, że Aronofsky lubi zapędzać widza w róg, gdzie nie pozwala zamknąć oczu (no dobra, na Zapaśniku musiałem kilka razy wzrok odwrócić), silna gra na emocjach i balansowanie na granicy wytrzymałości, to jedne z jego znaków rozpoznawczych. Mnie w Wielorybie ten naturalizm nie odrzucał, wszak mamy takich ludzi dookoła siebie (choć nie zawsze ich widać), jeżeli już czułem jakiś dyskomfort, to z powodu mojej, naciągniętej do granic możliwości, empatii. Po takich stanach na ogół potrzebuję trochę czasu, żeby dojść do siebie (ale są to dla mnie stany potrzebne). Ale rozumiem sam mechanizm obrony przed dyskomfortem w kinie/na ekranie, bo sam, jeśli mam wybór, unikam pewnych konkretnych tematów czy sposobu ich podania w filmie.

Ostatnia fala (1977) - film, na który moją uwagę zwrócił esforty, za co kłaniam się nisko, bo był to bardzo precyzyjny strzał.
Richard Chamberlain w roli niedoświadczonego prawnika, który podejmuje próbę wyjaśnienia okoliczności rytualnego morderstwa dokonanego w środowisku Aborygenów (jednego z nich gra David Gulpilil). Bardzo klimatyczny thriller, w którym fascynuje zderzenie świata Aborygenów ze światem, hmm, zachodnim. Mocno specyficzny film, którego aura zostaje w głowie na dłużej. Do obejrzenia na platformie HBO.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Re: Przy muzyce o filmie

Post autor: Crazy »

Żeby uściślić: wcale nie odrzucał mnie ten bohater. Tzn. wiadomo, że pewne momenty były i miały być odrzucające :roll:
ale tak ogólnie to go do pewnego stopnia polubiłem i empatia mi się też włączyła.
Odrzucił mnie sposób podania tematu i osoba reżysera może tu być nie od rzeczy - o Zapaśniku sam napisałeś, a ja np. nigdy nie łyknąłem Requiem dla snu, który to film wydaje mi się, przy całym swoim sztafażu wybitności, daleko posuniętą formą manipulacji emocjonalnej.

A z kina wychodziłem nie raz, i to właśnie najczęściej z filmów cieszących się dużym uznaniem. Ostatnio - z Historii małżeńskiej, która mnie po prostu zmierziła. Ale pamiętam też, jak wyszedłem z Amorres perros, bo wyliczyłem, że jak zostanę do końca, to będę musiał wracać nocnym naokoło i wyliczyłem na podstawie dotychczasowych wrażeń, że nie warto. Obejrzałem potem kiedyś ten film w całości i nadal myślę, że dobrze zrobiłem :oops:
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
ODPOWIEDZ